Witam wszystkich
Do napisania tego wątku zabieram się już któryś raz, trudno mi jasno sformułować, o co chodzi, ale postaram się. Otóż, mężczyźni mnie nie dostrzegają, nie widzą we mnie kobiety. Nigdy nie byłam w związku i nigdy nikt się mną nie zainteresował. Nigdy nie usłyszałam od faceta miłego słowa, nigdy nie zauważyłam, żeby którykolwiek się na mnie obejrzał. A widzę te spojrzenia, jakie kierują na moje koleżanki, gdy gdzieś razem jesteśmy. Za to mnie omijają wzrokiem...
Kolegów mam parunastu, ale każdy z nich jest w związku. Ci, którzy są sami wciąż mnie unikają. Gdy na studiach zdarzało się okienko, to "wolny" facet zawsze czym prędzej się ulatniał, żeby tylko nie spędzić tego okienka ze mną Dla porównania, facet w związku bardzo chętnie przegadał ze mną te 1,5 godziny i nic mu się od tego nie stało
Nie mam jakiegoś wielkiego parcia na związek już-teraz-natychmiast. Po prostu lubię (bardzo) męskie towarzystwo, lubię ich słuchać, rozmawiać z nimi i przebywać wśród nich (jakże inni są od moich koleżanek! Ta ich inność mnie po prostu fascynuje). A jednocześnie bardzo dużo czasu zajmuje mi zbudowanie relacji, więc poznając nowego, wolnego faceta wolę najpierw po prostu się z nim zaprzyjaźnić, nie myśląc, czy z tego może być coś więcej, czy nie. Nikomu się nie narzucam, nie informuję całego świata o swojej samotności, nie wylewam swoich żalów (wyjątkiem są moje przyjaciółki, no i to forum teraz ). A oni i tak mnie unikają, nie dostrzegają
Myślałam wiele razy nad tym, co ze mną jest nie tak, ale właśnie trudno mi to określić. Chciałabym wiedzieć, co robię źle, żeby już tak nie robić i żeby męska część świata wreszcie zaczęła odróżniać mnie od powietrza
Jestem raczej przeciętnej urody, mam swoje wady i zalety, ale ubieram się ładnie, maluję się, ćwiczę, jestem zadbana. Od koleżanek, i czasem nawet obcych osób słyszę komplementy, tylko co z tego, skoro żaden mężczyzna nie chce na mnie nawet rzucić okiem.
Mam liczne zainteresowania, i to od dawna. Nie wyobrażam sobie nawet życia ograniczonego tylko do studiów i obowiązków domowych, uschłabym bez swoich pasji. Oprócz tego jestem oczytana, inteligentna (koledzy często prosili mnie o przesłanie im moich esejów na studia, bo sami nie wiedzieli jak się do tego zabrać I znowu - "związani" prosili mnie bezpośrednio. Wolni - poprzez koleżanki ), wrażliwa - choć tę wrażliwość muszę na co dzień chować w sobie, bo trudno mi z nią żyć w tym brutalnym świecie (cha cha ). Mam poczucie humoru, może trochę specyficzne, ale jednak sporo osób uważa mnie za zabawną Często śmieję się też sama z siebie, z autoironią po prostu łatwiej żyć. Nie zamykam się w domu, jeśli chcę gdzieś iść, to idę - nawet sama. Często uśmiecham się, żeby moja twarz sprawiała wrażenie przyjaznej i miłej. Nie jestem nieśmiała, nie mam problemu z nawiązywaniem nowych znajomości...
Ostatnio pomyślałam, że może brakuje mi typowo kobiecych umiejętności, więc nauczyłam się gotować, opanowałam maszynę do szycia i uczę się szyć, ale to mi wcale nie pomogło
Może po prostu nie mam w sobie "tego czegoś", o czym się czasem mówi. Jak sprawić, żeby "to coś" mieć, żeby mężczyźni zaczęli mnie dostrzegać? Co mogę robić nie tak?
Staram się nie załamywać, mam poczucie własnej wartości, tylko coraz trudniej mi je utrzymać. No bo jak można uważać się za pełnowartościową kobietę, skoro przez całe życie nie byłam dostrzegana przez mężczyzn, skoro żaden z nich (wolnych) nawet nie chce mieć ze mną do czynienia