Cześć dziewczyny. Chciałabym zasięgnąć Waszej porady lub opinii na temat który poruszam. Chodzi mi o szczerość szczególnie Pań które mają już doświadczenie z mężczyznami. A mianowicie. Mój narzeczony pare razy już mnie zawiódł. Od tej pory żyję w przekonaniu,że jak nie mam ciągle go "przy sobie", to wywinie jakiś numer. Jestem do niego bardzo przywiązana, on do mnie również, ale gdy tylko jesteśmy na odległość zaczynam myśleć tylko o tym czy nie kombinuje czegoś na boku. Może to kwestia tego,ze sama poza pracą nie mam szczególnych zajęć, a może kwestia niskiego poczucia wartości, w które poniekąd sam mnie wplątał. Moje ciągłe kontrolowanie, kłotnie przez własne domysły czy jak to można nazwać mogą w końcu sprawić,że go stracę. Jestem tego świadoma,ale chodzi głownie o to bym przestała ciągle się czuć zagrożona. Czy wy Drogie Panie macie jakieś sprawdzone sposoby by wyciągnąc w końcu głowe z "tyłka"partnera i zacząć żyć własnym życiem i robić coś dla siebie , a nie tylko dla naszego ukochanego. Pozdrawiam i dziękuję z góry za wszelkie odpowiedzi
Czuję się bardziej osaczona w tym związku. W końcu ile można robić wszystko z myślą o partnerze,dla partnera i mimo to ciągle czuć się zagrożonym..
3 2012-08-06 17:51:32 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2012-08-06 17:52:12)
(...)Czy wy Drogie Panie macie jakieś sprawdzone sposoby by wyciągnąc w końcu głowe z "tyłka"partnera i zacząć żyć własnym życiem i robić coś dla siebie , a nie tylko dla naszego ukochanego. (...)
W tym zdaniu jest odpowiedź, czyli:
1. zacząć żyć własnym życiem, mieć i realizować swoje zainteresowania, swój sposób spędzenia wolnego czasu, swoje grono przyjaciół i znajomych;
2. odbudować lub zbudować poczucie własnej wartości, poznać swe zalety, polubić siebie;
3. uznać, że masz takie same prawa, jak Twój narzeczony;
4. przyjąć do wiadomości, że nie jesteś strażnikiem cnót narzeczonego ani osobą odpowiedzialną za jego zachowanie;
5. zapanować nad swą wyobraźnią i ucinać wszelkie pojawiające się czarne scenariusze;
6. żyć tu i teraz;
7. koncentrować się na swoich sprawach, nie zaś na osobie narzeczonego;
8. zmienić swe myślenie o relacjach w związku.
***
Osaczona? Przez samą siebie?
1. zacząć żyć własnym życiem, mieć i realizować swoje zainteresowania, swój sposób spędzenia wolnego czasu, swoje grono przyjaciół i znajomych;
Dziękuję za odpowiedz. Problem w tym,że jeśli chodzi o mnie ja musiałam zerwać kontakty ze znajomymi, bo jest bardzo zazdrosny. Nawet z kolega porozmawiać nie mogę. Jest zazdrosny o swoich kumpli,przyjaciół. Ja powinnam byc tu i teraz dla niego, siedzieć i czekać na niego, robic dla niego. Ubierac sie tylko dla niego, a do innych chodzić w worku. Wplątał mnie w taką w sumie samotność,że po za nim faktycznie nie mam już nikogo. Moze dlatego on jest tym całym moim światem co mnie męczy już. Chciałabym odetchnąć. Byc w związku gdzie mogę się realizowac i nie słuchać za to,że oddałam bułke komuś innemu nić jemu. No taki głupi przykład,ale akurat tak tez mialam.
Jeśli z jego praw zrobię sobie takie same prawa, to się zdenerwuje i mnie zostawi... On może romansować z byłą, ale jak zapytałam go co on by zrobił, to powiedzial ze by odszedł. Więc nie mam równych praw
6 2012-08-06 18:03:10 Ostatnio edytowany przez czekoladka7 (2012-08-06 18:10:15)
Podzielam opinie Wielokropka. Musisz zacząć myśleć TYLKO O SOBIE. Zacząć robić rzeczy przyjemne dla Ciebie,zacząć żyć własnym życiem. Z tego co widzę,jesteś w toksycznym związku.
Możliwości są dwie
1) Porozmawiasz z swoim chłopakiem a on zmieni swoje postępowanie względem siebie (w co nie wierzę)
2) Wcześniej czy później ten związek się rozpadnie
Wybacz ale Twój chłopak ma coś z głową myśląc,że jesteś jego własnością. Dlaczego zerwałaś kontakty z znajomymi? Nie zapaliła Ci się już wtedy czerwona lampka,że coś jest nie tak,że on Cię tak ogranicza? On zapewne może robić wszystko na co ma ochotę a Ty kompletnie nic nie możesz. Ja bym go kopnęła w 4 litery,bo z biegiem czasu,zacznie Ci wydzielać czas kiedy możesz iść na zakupy,jak się możesz ubrać i o której masz wrócić a spróbuj się tylko spóźnić. Jego zachowanie nie jest normalne i on powinien rozpocząć terapię.
On może romansować z byłą,
przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś i zastanów się co to ma być???? Bo ja chyba jestem tak głupia,że nie pojmuje,jak on romansuje z byłą będąc z Tobą
Czekoladko, on już powiedział,że się nie zmieni. jest własnie tak jak mówisz, wydzielanie czasu, mówienie w co się ubrać, co robić,ćzego nie, co mówić,czego nie. Niestety kocham tego faceta, dlatego piszę do Was. Kiedy zrobię coś wbrew jemu, to dopóki ja się nie odezwe on tego nie zrobi. Zastanawiam się czy jak zacznę robić coś dla siebie, a nie tylko dla niego, czy w tedy odejdzie czy może to jemu się zaświeci lampka,że jednak widze coś poza nim i chyba nie jest najlepiej...
Tak, pisał smsy z nią. Przeczytałam, popłkałam się i tego samego dnia się oświadczył zapewniając,że nigdy wiećej nie dojdzie do takiej sytuacji.
Uczciwa uwierz,że on się nie zmieni i będzie romansował. Ok kochasz ale wyobrażasz sobie z nim przyszłość? Uciekaj jak najprędzej,póki nie jesteście małżeństwem,nie macie dzieci,póki nie jest za późno. Jesteś młodziutka i spotkasz jeszcze faceta który ni będzie dla Ciebie tyranem.
10 2012-08-06 18:12:23 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2012-08-06 18:14:30)
Rany!
Jesteś na prostej drodze do uduszenia się, bo jakiś czas temu dobrowolnie założyłaś sobie pętlę na szyję, a teraz systematycznie ją sobie na niej zaciskasz.
Nie musiałaś zerwać ze znajomymi. To był Twój wybór. To, że Twój narzeczony jest zazdrosny jest jego problemem, Ty nie musisz tego problemu rozwiązać.
Podporządkowujesz się narzeczonemu ze strachu przed porzuceniem. Zapytam ostro. Gdzie znajdzie on drugą taką naiwną, która dobrowolnie zamknie się w klatce?
Przeczytaj wątek: http://www.netkobiety.pl/t17705.html.
***
Napisałaś, że kochasz go.
Na pewno jego?
On ubezwłasnowolnia Ciebie, robi z Ciebie niewolnicę, nie szanuje, grozi, szantażuje.
Takiego człowieka kochasz? Za co?
Ehh. Smutno mi,ale przynajmniej poczytam coś pocieszającego od Was:))) ;*
Uczucie bywa silne. Tak jak on bywa cudowny... bywa.
Dokładnie BYWA a nie jest cały czas. Zamęczysz się. Sama byłam w toksycznym związku tylko,że to ja byłam ta zła stroną,która była zazdrosna. Chłopak mnie zostawił zbierałam się rok. ale teraz mam złotego chłopaka.
A o co bywałaś tak zazdrosna?
O wszystko. Kolegów,koleżanki,o jego wyjścia no totalnie o wszystko. Ale zmieniłam to w sobie.
Myslisz,że jak zacznę robic coś dla siebie i on to zauwazy to poprostu odejdzie, czy jego obrazanie minie jesli przestane mu w tylek wchodzic?
Odejdzie,bo nie będzie mógł znieść myśli,że Cię nie kontroluje i poszuka takiej która mu się da kontrolować.
Czyli mój zwiazek nie ma szans?
Ja nie widzę szans,bo wcześniej czy później się to rozpadnie. On nie kocha Ciebie,on kocha mieć kontrolę nad Tobą.
Chce bym z nim zamieszkała. Co o tym myślisz?
Pomyśl dlaczego tego chce? Bo chce mieć całkowita już kontrole nad tym co robisz. Gdy nie mieszkacie razem to jednak troszkę prywatności masz,ale jak zamieszkacie razem ta prywatność zniknie nie będziesz sobie już mogła z nikim popisać nawet tu z nami na forum (jeżeli odkrył by tą stronę i wątek),bo założę się,że po pierwsze wścieknie się,że w takim świetle go przedstawiłaś po drugie będzie wściekły na nas o to,że próbujemy Ci otworzyć oczy. Przeczytaj jeszcze raz swoje posty i się zastanów czy w Twojej definicji tak powinien wyglądać związek? Czy tak się zachowuje facet który niby kocha? Jeżeli chcesz możemy na gg pogadać tylko wyślij mi e-mail.
Dziewczyno, czy Ty absolutna kretynka jestes czy masz Syndrom Sztokholmski?
Te facet Cie WCALE NIE KOCHA.On chce miec kontrole nad Toba bo ma niskie poczucie wartosci i Cie poniza by sie podbudowac psychicznie. Jezeli zostaniesz w tym zwiazku, albo jeszcze gorzej, z nim zamieszkasz, zaprosisz sie sama siebie do wiezienia. Obudz sie kochana. Mloda jestes. Zerwij z tym tchorzem i palantem. Naucz sie doceniac siebie i przestan glupot wygadywac jak Ty go "kochasz". Jakby Cie lewek chcial schrupac na kolacje to tez bys kibicowala?
Czekoladka ma calkowita racje i zgadzam sie z nia, nie pakuj sie nawet we wspolne mieszkanie bo nei da Ci zyc a ty sie od niego uzaleznisz...
Czyli mój zwiazek nie ma szans?
Wydaje mi się, że sama musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Żadna z nas nie jest w twojej skórze.
Na moje, Ty nie masz zaufania do niego a On robi co mu się podoba z Tobą. Zawiódł Cię już parę razy i jest ok więc robić może to dalej bo Ty i tak mu wybaczysz. Chcesz tak dalej żyć?
CHRYSTE PANIE!!!!!! Jesli dobrze rozumiem: Ty masz siedzieć w domku na tyłeczku, zastanawiając się co możesz zrobić lub czego nie żeby księciu było miło. On w tym czasie bajeruje swoją eks. A z racji tego że odebrał Ci prawo głosu siedzisz cicho tłumacząc sobie że.... nie wiem jak to można sobie tłumaczyć.
Facet się nie zmieni, zapomnij o tym. Widzisz co się dzieje i to juz jest duzy plus. Chcesz zaczać żyć dla siebie. ok, chwali się. Zdajesz sobie sprawę że jak niewolnik podnosi bunt to pan sie oburza?
Realizuj plan. znajdz nowych znajomych, ewentualnie odezwij sie do starych. Idz do kina, nawet sama. Idz na spacer, nie wiem na jakis kurs albo coś do czego masz dostęp w swojej miejscowości. I broń Boże nie decyduj się na wspólne mieszkanie. Ten facet Cię udusi!!!
26 2012-08-07 13:14:19 Ostatnio edytowany przez Tegan (2012-08-07 13:17:33)
przejrzyj sobie mój wątek:
http://www.netkobiety.pl/t39364.html
Mam podobny problem, trochę zaczynam się "ogarniać" i powiem Ci że takie lekkie olewanie partnera na prawdę przynosi korzyści.
Trzeba być trochę egoistką, ale niektóre osoby muszą się tego nauczyć.
UUUU teraz doczytalam że to w nim jest bardziej problem niż z Tobie, podzielam zdanie czekoladki, to ma marne szanse jak on sie juz teraz tak zachowuje...
Dziewczyno, wyplącz się z tego póki możesz. Całe swoje życie mu oddałaś, a on nie tyle że tego nie docenia, to jeszcze sam daje Ci mnóstwo powodów byś mu nie ufała.
Nie jesteś niczyją zabawką ani własnością. On by Ci powiedział, że by Cię zostawił gdybyś kontaktowała się z byłymi facetami? Razem ustalcie zasady, jak nie, to go zostaw. kobiety są często słabsze psychicznie i łatwiej uzależniają się od facetów (sama też to mam), dlatego tym bardziej musimy walczyć o siebie.
Powodzenia
(...)
UUUU teraz doczytalam że to w nim jest bardziej problem niż z Tobie, podzielam zdanie czekoladki, to ma marne szanse jak on sie juz teraz tak zachowuje...
To jest problem ich obojga.
JEGO, bo usiłuje zrobić z niej niewolnicę.
JEJ, bo na bycie niewolnicą się zgadza (sama zrezygnowała ze znajomych, sama zmieniła sposób ubierania, itd.).
Wiecie dziewczyny czasem myśle że to może ja coś robie źle, bo on potrafi tak mną zamanipulować,że czuję się winna. Jeśli ja go lekko "oleje" on się bardzo obraża, albo robi mi na złość. Ostatnio zażartowal w sumie że założy mi mikroczipa tak żebym tylko mogła pochodzić dookoła domciu ale juz nie poza bramke. I jedno mnie teraz zastanawia ... powiedzial kiedyś że chyba by mnie zabił gdybym odeszła od niego powiedzmy z dzieckiem. Dużo dla mnie robi, tzn tak mi się wydaje. Stara się bym wszystko miała, i może dlatego oczekuję że będę oddana do tego stopnia by się poniżać.
To jest problem ich obojga.
JEGO, bo usiłuje zrobić z niej niewolnicę.
JEJ, bo na bycie niewolnicą się zgadza (sama zrezygnowała ze znajomych, sama zmieniła sposób ubierania, itd.).
Skoro jedna strona chce, a druga się zgadza.....to gdzie tu problem?
ajj, juz sama nie wiem. Widocznie macie racje,że wpływu zbytnio nie mam
32 2012-08-07 17:56:36 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2012-08-07 18:00:48)
Wielokropek napisał/a:To jest problem ich obojga.
JEGO, bo usiłuje zrobić z niej niewolnicę.
JEJ, bo na bycie niewolnicą się zgadza (sama zrezygnowała ze znajomych, sama zmieniła sposób ubierania, itd.).
Skoro jedna strona chce, a druga się zgadza.....to gdzie tu problem?
Problem jest - toksycznego związku.
Problem jest, bo jedna ze stron zaczyna przytomniej patrzeć na tę relację, bo taki układ zaczyna tej osobie przeszkadzać.
Czy jednak zrobi, prócz narzekania, cokolwiek innego?
Z Tobą jest wszystko w porządku, to w nim jest problem. Dopóki tego nie zrozumiesz, dopóty będziesz tkwiła w tym chorym związku.
Wszyscy piszą Ci, że facet ma nad Tobą kontrolę, i że z czasem będziesz już tylko gorzej. Sama czujesz, że ten związek nie ma szans, a pomimo to z uporem maniaka szukasz winy w sobie i próbujesz "naprawić" związek, którego już naprawić się nie da. Jeżeli nie umiesz od niego odejść tak po prostu, to może "ucieknij" ?
Znajdź pracę sezonową w innym mieście wyjedź na kilka miesięcy nie informując go o tym ( oczywiście rodzinie powiedz o wszystkim), zmień numer telefonu. Jak ochłoniesz, a sprawa przycichnie to wróć do rodziców i do swojego dawnego życia z jednym małym wyjątkiem, że w tym życiu nie będzie już miejsca dla niego. Ja gdy nie umiem sobie z czymś poradzić to po prostu od tego "uciekam". Zdaje sobie sprawę, że wiele osób może się ze mną nie zgodzić, ale dla mnie jest to najłatwiejsze i najszybsze rozwiązanie sprawy (ucieczka od problemu).
ajj, juz sama nie wiem. Widocznie macie racje,że wpływu zbytnio nie mam
Na co nie masz wpływu?
Na swoje zachowanie?
Na swe podporządkowanie?
Na zgodę na takie traktowanie siebie?
Na to wszystko masz wpływ. Nie musisz zgadzać się na jego zachowanie względem siebie.
Niektórzy jednak wybierają życie w klatce niż bycie wolnym.
Ja nie wiem dlaczego Ty go tak bronisz? Bo on Cię niby "kocha". Ja bym już dawno podziękowała za takie kochanie,gdzie nie jest szanowana moja osoba,moje potrzeby itp. Co to za żart z tym mikrochipem? Dla mnie to w ogóle nie śmieszne tylko objaw kolejny tego,że on dąży do tego aby całkowicie Cię ubezwłasnowolnić abyś uwierzyła,że bez niego nie jesteś w stanie funkcjonować. A prawda jest taka,że to on nie umie funkcjonować,bez kontroli Ciebie.
Ty sie zastanow dziewczyno dlaczego chcesz byc tak zdominowana. Z tego co pisalas to wynika, ze na wszystko sie zgadzasz i ODDAJESZ mu calkowita kontrole nad swoim zyciem.
Problem jest - toksycznego związku.
Problem jest, bo jedna ze stron zaczyna przytomniej patrzeć na tę relację, bo taki układ zaczyna tej osobie przeszkadzać.
Czy jednak zrobi, prócz narzekania, cokolwiek innego?
Niektórzy po prostu uwielbiają być nieszczęśliwi. Taki emocjonalny masochizm. Bo najlepiej - za przeproszeniem - gębę wytrzeć sobie miłością, a przy tym biadolić jak to jest źle, jak to się nie ma wpływu na nic, a palcem nie kiwnąć, aby poczuć szczęście.
Zbyt wiele osób po prostu nie umie czuć szczęścia pełną piersią. Nie potrafią w partnerstwie budować fundamentów, ani wspólnie się realizować czy dążyć do spełnienia swoich i wspólnych marzeń. Dla zbyt dużej ilości ludzi (odnoszę wrażenie, że zwłaszcza kobiet, ale oczywiście niekoniecznie) miłość i związek wiąże się jedynie z poświęceniem (i to w jakiejś spaczonej definicji).
Bo ja wiem, że on jest taki i siaki....
Ale może się zmieni?
Może zauważy?
Może zacznie dostrzegać?
Może zainteresuje się?
Może doceni?
Przecież obiecał.....
Przecież dał słowo...
Przecież rozmawialiśmy i mówił, że rozumie...
Ja wiem, że powinnam, ale nie mogę / nie potrafię / nie mam na to wpływu itp...
Czyż nie brzmi to znajomo drogie forumowiczki? Czyż nie o to rozbija się większość założonych tutaj tematów?