Witam Moje Kochane forumowiczki.
Znowu pisze o moich kłopotach tutaj bo nie zabardzo chce mówic o moich obawach rodzinie wiec Wy mi zostałyście, ale to dobrze bo wiem ze pomożecie mi z tego wybrnąć.
A wiec jak juz kiedys pisałam ze urodziłam dziecko w młodym wieku, i jeszcze w ciąży wyszłam za mąż, naprawde tego chciałam, bardzo. Kocham mojego męża tak jak wtedy ale właśnie jest jedno ale zaczynam myslec ostatnio o tym jakby było gdybyśmy sie rozstali, może nie myslałabym tak gdybym była szcześliwa, ale szczesliwa nie na chwile, nie jeden dzien w tygodniu, ale przez ten cały okres małżeństwa, wiem ze wszedzie sa spiecia, ale u nas to codziennosc u nas dobrze jest tylko na chwile. od 2 i pół roku nie rozmawiałam z nikim innym oprócz rodziny no i moze listonosza, a nie mówiac ze ostatni raz na iimprezie byłam mając 16 lat, i własnie to mnie przeraza, mam prawie 20 lat a najlepsze lata mojej młodości oddałam pieluchom, 4 ścianom, mężowi i gotowaniu. cieszyło mnie to do pewnego czasu, aż przeczytałam artykuł o kobiecie takiej jak ja ze miała dosc tego wszystkiego ze jej mąż był taki jak mój(opisane jest to w innych moich postach) i odeszła i opisała ze po rozstaniu poszła na impreze po kilku latach i poczuła wreszcie jak to jest majac 20 lat, mi wydaje sie ze poprostu zatrzymałam sie na etapie 17 lat, i nie moge dorosnac, nie czuje ze mam juz skonczone 18 lat. Kocham mojego meza ale on nawet do pracy nie pozwala mi isc no i mamy syna, nie chce rojnowac mu życia, nie wiem jak to jest co czuje dziecko i jak to wszystko wyglada po rozwodzie, ale teraz czuje ze brakuje mi tego co straciłam, tych paru lat wolności.
Hmm moze pomyślicie że to głupie co pisze bo jestem jeszcze młoda ale niw wyobrazam sobie ze do konca życia bede siedziec, gotowac, prac i dzieci bawic. a o tych latach które przepłyneły mi przez palce bede myślec '' tak widocznie miało być''
Pomóżcie mi zrozumiec czemu tak mysle mimo ze kocham mojego meza a dziecko, moze te mysli to tylko wbryk, za który słono zapłace w przszłości.