Hej,
Jestem bardzo ciekawa Waszych poglądów, na temat własnego mieszkania/domu/miejsca.
Potraktuję trochę ten post, jako formę terapii, ponieważ od jakiegoś czasu mam potężnego doła, z powodu swoich problemów mieszkaniowych.
Otóż wynajmuję mieszkanie, po niskiej cenie. Niestety okolica jak i sąsiedztwo są mało przyjazne. Wieczne bójki, rozboje, hałasy. Boję się wracać wieczorem do domu. Nie śpię po nocach, z powodu głośnej muzyki do późnych godzin nocnych. Nie tylko w moim bloku, ale też w blokach obok. Chciałabym się wyprowadzić. Szukam innego mieszkania do wynajmu. Niestety, nie stać mnie w tym momencie na kupno, czy kredyt. Zarabiam niewiele, powyżej najniższej krajowej, często biorę nadgodziny w pracy. Na ten moment na wynajmie żyje mi się jeszcze w miarę lekko. Jestem w stanie cokolwiek sobie odłożyć, chociaż są to niewielkie kwoty. Myślę, że po podwyżkach za prąd i gaz może się to zmienić.
Chciałabym wiedzieć, jak wiele z Was jest w podobnej sytuacji? Jestem singielką, więc utrzymuję się sama. Boję się trochę o swoją przyszłość. Czuję się taka nic nie warta. W sumie można wynajmować mieszkanie do końca życia, ale co będzie na starość? Wychowywałam się w biednej rodzinie, więc ze strony rodziny też nie mogę liczyć i w sumie nie chciałabym nawet być od nich zależna (wychowywała mnie sama mama, więc jeśli już to tylko na jej pomoc mogłabym liczyć). Te myśli o niepewnej przyszłości bardzo mi doskwierają, momentami dostaję aż paniki. Czasem myślę, że może dobrym rozwiązaniem byłby wyjazd za granicę, ale przyznam szczerze - bardzo boję się sama jechać. Do tego mam problemy z kręgosłupem i też nie za bardzo mogę się podjąć pracy fizycznej, a za granicą głównie do takich prac szukają. Pytanie do osób, które są w podobnej sytuacji - czy czujecie się gorsi z powodu braku własnego miejsca? Czy tak samo towarzyszy Wam strach przed przyszłością? Czy może jesteście dobrej myśli? Czy macie jakieś plany, na poprawę swojej sytuacji? Czy wierzycie w to, że uda się Wam zdobyć własne M? Ja szczerze mówiąc nie mam w to wiary