Wczoraj obejrzałem spotkanie autorskie Patrycji Wieczorkiewicz na temat jej książki o incelach. Debatę prowadził - a jakże - słynny już w tej tematyce Marcin Kącki. Jednakże, dyskusja nie była poświęcona mieleniu tezy o powiązaniach inceli z elektoratem Konfederacji a jeżeli już, to myślą przewodnią było raczej próba "wyratowania" inceli od wpadnięcia w sidły środowiska, które mogłoby jeszcze bardziej pogorszyć ich stan. Tak więc, linią przewodnią nie było, że stygmatyzacją wyborców Konfederacji jest utożsamianie ich z incelami - ale na odwrót.
Co jednak jest bardzo istotne, po obejrzeniu filmu i doświadczeniach z moimi znajomymi - a ze względu na zainteresowanie życiem miasta, mam do tego typu ludzi dostęp - podsumowałem pewne doświadczenia i wyprofilowałem osoby utożsamiające Konfederację z incelami - te osoby nazwałem "genleftami", od "genital left". Istotne są tu głównie dwie półprawdy, które są pewnym przeinaczeniem faktów.
1. Faktem jest, że poparcie dla Konfederacji i różnych jej podobnych ugrupowań w innych krajach - rośnie wraz ze wzrostem frustracji społecznych. Jednak frustracje są nie tylko seksualne, ale mogą wynikać z wielu innych czynników, np. utraty pracy, inlacji, itp. Stawianie znaku równości, pomiędzy różnymi frustracjami społecznymi, skutkującymi wzrostem poparcia dla (w Polsce) Konfederacji a frustracjami seksualnymi świadczy o seksualnych obsesjach, dopatrywaniem się wątków seksualnych tam, gdzie ich nie ma i wiązaniem ich ze światopoglądem.
2. Faktem jest również, że mężczyźni stanu wolnego stanowią statystycznie duży odsetek elektoratu Konfederacji, znacznie większy niż w przypadku innych partii politycznych - jednakże w dużej mierze, ich stan wolny jest kwestią własnego wyboru i jest im w tym stanie dobrze. Osoba stawiająca znak równości pomiędzy singlem konfederatą a incelem zdaje się nie uznawać możliwości dobrowolnego celibatu - potwierdzeniem jest tutaj chociażby silne, lewicowe przekonanie, że każdy ksiądz to pedofil, ponieważ - zdaniem takiej osoby - nie istnieje możliwość dochowania dobrowolnie wstrzęmięźliwości.
Tak więc oba te aspekty łączą się ze sobą pod postacią silnej - wręcz freudowskiej - obsesji seksualnej. Dodać należy, że, jeśli spośród całej puli wrogów Konfederacji wysektorujemi genleftów, zauważymy dość silne skłonności do dotykania drugiej osoby w każdej możliwej okoliczności. Przez moje życie przewinęły się dwie osoby (kobieta i gej), które utożsamiają Konfederacją z incelami, czy ogólnie są zainteresowane tematami incelskimi i Konfederacją, nawet ich nie wiążąc - próby nawiązywania kontaktu cielesnego były niekiedy wręcz irytujące. I oczywiście, obie te osoby są stanu wolnego. Ów gej pochodził z bardo konserwatywnej rodziny - i tu temat znów zaczyna się zapętlać do innych skojarzeń z przytyczkami do Konfederacji, mianowicie argumetu chłopca - być może jest to kolejna projekcja, gdzie własną tęsknotę do bliskości rodzica utożsamia się z niedojrzałością emocjonalną przeciwników światopoglądowych?
Macie jakieś inne pomysły do tego klucza?