Dla większości, stanowisko antyaborcyjne kojarzy się jednoznacznie z religijnością, wręcz niekiedy fundamentalizmem katolickim. Chciałbym się jednak skupić na stanowisku antyaborcyjnym o rodowodzie świeckim - a raczej, jego skutkom rzutującym na całe społeczeństwo, które są moim zdaniem bardzo silne.
Dlaczego?
1. W przypadku argumentu religijnego, kontrargument będzie opierał się na czynniku antyreligijnym - czyli będzie brzmiał mniej więcej "katole chcą narzucać swój styl życia". Jak wiadomo, skończy się na sporze, ale obie grupy po prostu rozejdą się na zasadzie nieintegralności ze sobą.
2. Argument świecki zdaje się mieć jednak znacznie silniejszy wpływ na społeczeństwo - albowiem kontrargument będzie się opierał na retoryce "mężczyzn chcących rządzić macicami". Wówczas - w odróżnieniu od argumentu religijnego - jako "wrogów kobiet" nie przedstawia się Kościoła, czy katolickich organizacji a mężczyzn jako płeć. W tym przypadku następuje zgrzyt na grupach komplementarnych - którymi nie są księża i przysłowiowe Julki jak to było w przypadku argumentacji religijnej. W takiej sytuacji, na lewicy, antyklerykałowie tracą na znaczeniu na rzecz mizoandryków - skutek jest taki, że mężczyźni zwracają się ku skrajnej prawicy.
Dodajmy do tego jakieś oskarżenie o molestowanie znanego celebryty, czy lewicowego dziennikarza i mamy gotowy przepis, aby kobiety o lewicowych poglądach były omijane przez mężczyzn szerokim łukiem.
Na ile mój tok rozumowania wydaje Wam się sensowny?