Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, czeka
nas długa rozmowa.
1 2022-12-01 12:42:41 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 16:33:47)
2 2022-12-01 13:12:23 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-12-01 13:16:30)
Streszczę po krótce moja historie. Jesteśmy małżeństwem od 1,5 roku, mamy dwójkę dzieci. Od zawsze rodzina męża miała do mnie problem, szczególnie siostra. Nieraz komunikowałam mu, że bolą mnie te złośliwości, ale machał na to ręką. Była sytuacja, że mąż nie pojechał na urodziny do młodszego brata, gdy ja leżałam w zagrożonej ciąży. Dla mnie to nic dziwnego, że chciał zostać ze mną, ja nie mogłam wstawać, to było kochane z jego strony. Jego siostra jednak miała odmienne zdanie, zadzwoniła do niego z pretensjami, że nie przyjechał. Mężowi było przykro, a mnie głupio, bo ze względu na mnie został w domu. Nie przejęłam się tą siostrą-poszło w zapomnienie, bo miałam ważniejsze problemy. Gdy córcia się urodziła, przyjechała do nas ze swoim mężem, było miło, w sensie normalnie. Po jakimś czasie przyjechała teściowa, wzięła mnie na „rozmowę”, że dlaczego dałam dziecko mężowi siostry, a nie najpierw jej. Dla mnie, to jakiś żart. Po tym czasie nasze kontakty bardzo się oziębiły, bo uważam, że ich problemy są wyssane z palca. Wszystko co bym nie zrobiła, to robię źle.
Kłóciliśmy się z mężem prawie rok, każdy temat jego rodziny, to kłótnia. Jednego razu napił się i pojechał do rodziców. Ja nie chce się z nimi spotykać, on jest prorodzinny. Po kolejnej kłótni, upił się i napisał do swojej rodziny, że jestem głupia, tylko w gorszych słowach i że nie potrafię wychować dzieci. Zobaczyłam to sama w jego telefonie, zapytałam, to kłamał mi prostu w twarz, że nic nie pisał. Przepraszał tłumacząc, że był pijany. Byliśmy już u psychologa, dla męża rozwiązaniem tej sytuacji, jest spotykanie się z jego rodzicami co jakiś czas. Przystałam na to, ale boli mnie to wszystko. On twierdzi, że jego mamie się wszystko należy, bo jest jego mamą. Boli mnie, że wolał być lojalny wobec nich aniżeli mnie. Niedawno chciałam się przytulić i usłyszałam, że on nie ma ochoty, a ja muszę zasłużyć. Nie rozumiem tego, przez jego rodzine, nasze małżeństwo się rozwala, a on mi mówi takie słowa. W obecnej sytuacji jego siostra buntuje na mnie wszystkich z jego rodziny. On nie stoi za mną, mama jest niczemu nie winna, bo jest mamą. A ja muszę zasłużyć na to, żeby mąż mnie przytulił. Czy takie małżeństwo ma szanse przetrwać ?
On wychodzi z założenia, że matkę ma się jedną, a żon wiele. Ty jesteś na niższej pozycji, chociaż i tak nie jest najgorzej, bo jesteś matką jego dziecka.
Problem z podaniem dziecka najpierw mężowi siostry męża, zamiast jej jest oczywiście wyssanym z palca i na zasadzie, że jak chce się psa uderzyć, to kij zawsze się znajdzie.
Myślę, że masz zupełnie inna mentalność nuż ludzie, w których grono weszłaś.
Nie chcę strzelać aż tak w ciemno, ale to są chyba tacy Dulscy. Mogą mieć takie poglądy i takie spojrzenie na rzeczywistość, że człowiekowi w głowie się nie mieści.
Tego oczywiście nie przeskoczysz nigdy.
Podam Ci kilka przykładów jak myślą tacy ludzie - przeprowadziłam się z wielkiego miasta do małej mieściny i szczerze mówiąc do tej pory aż mnie zatyka, jak myślą prości ludzie z takich małych miejscowości, a przecież nie żyje od wczoraj i niewiele mnie już dziwi.
1. Kobietom w pewnym wieku nie wypada nosić długich włosów. Tu kobiety strzyga się krótko i najlepiej gdy wcześniej zrobiły sobie trwałą, bo wtedy włosy nie da przyklapniete do czubka głowy. Ja mam włosy zakrywające łopatki i nie mam zamiaru ich ścinać.
2. Poważa się i wyraźnie wyróżnia tylko dzieci od córki. Dzieci od syna są jakby gorszego sortu.
3. W czasie Wigilii nikt nie ma prawa wstać od stołu poza gospodynią, która zwija się tego wieczora jak w ukropie, ale nie można jej pomóc. Dlaczego? Bo ktoś z rodziny mógłby umrzeć w kolejnym roku. Wiara w ten przesąd jest tak silna, że człowiek siedzi przy stole i boi się oddychać.
4. Dzieciom zawiązuje się małe czerwone kokardki albo na rączce, albo upina gdzieś we włosach, lub rysuje się czerwona malutka kreskę na ciele, gdy wychodzi się z dzieckiem z domu, żeby odczynic złe uroki.
5. Uważa się, że katar to żadna choroba, wiec z gilami po pas wysyła się dzieci do żłobka czy przedszkola.
6. Chłopcom nie można dawać do jedzenia za dużo jajek, bo grozi im, o ile się nie mylę, bezpłodność.
7. Obowiązuje ścisła hierarchia rodzinna, w rodzinie są ważni i ważniejsi - człowiek z zewnątrz może bardzo łatwo popelnic gafę i narazić się na pełne pogardy i wyrzutów spojrzenia.
I wiele, wiele innych
Myślę autorko, że będziesz miała ciężko w tym małżeństwie, w tej rodzinie.
Ich zdaniem nie jesteś ich, dla nich jesteś kimś obcym, przypadkowym, ulepionym z innej gliny niż oni.
Mam nadzieję, że się mylę.
3 2022-12-01 13:25:07 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 16:28:28)
.
Ja nie uzależniam mojego szczęścia od rodziny męża. Dla mnie najważniejszy jest On i dzieci. Też chciałabym żeby on mnie tak traktował. Nie mogę tego pojąć, albo po prostu jestem zbyt głupia, jak może tak być, że jego mama i siostra wymyśliły cały spór, a to mi mąż stał się obcy.
Opowiem Ci moją historię
Wiele , wiele , wiele lat temu (ale nie za górami i za lasami miałem dziewczynę (pierwsza milość). Było cudownie , świetnie się rozmawiało , spędzało czas i itd.
Planowaliśmy przyszłosć. KIedyś powiedziałem jej że kupuje mieszkanie i fajnie abyśmy razem zamieszkali i lepiej się poznali ..
Kobieta mieszkała w domu z mamą (mama rozwódka od wielu lat).
Jak dowiedziała się od córki jakie mam "plany" . To w sobotę z rana jej matka do mnie zadzowniła i chyba z pół godziny normalnie wrzeszczała przez telefon (jakiś atak szału).
Kazała mi pieniadze jej dać i za te pieniadze wyremontują dom i ja będe mógł z jej córką i NIĄ mieszkać .
Po tym co usłyszałem ... Zerwałem znajomość , bo wiedziałem że musiałbym brać komplet teściowa + ona a na to nie było mowy.
Zobaczyłem że córka mimo że dorosła kobieta była zależna od tego co powie mama i stwierdziełm że szkoda życia i nerwów na takie coś ..
U Ciebie jesteś w identycznym związku , tylko tutaj twój mąż jest sterowany przez matkę i siostrę. Zapewne przelewa "żale" do matki i siostry a one go pocieszają , że ma złą , niedobrą żonę i sobie marnuje życie i wcale bym się nie zdziwil aby namawialy go do rozwodu i znalezienie "normanej" kobiety a nie takiej "zepsutej" jak Ty
Ma toksyczną rodzinę i jedynie co może pomóc to odcięcie się od rodziny i sporadyczny kontakt ..
Ja nie uzależniam mojego szczęścia od rodziny męża. Dla mnie najważniejszy jest On i dzieci. Też chciałabym żeby on mnie tak traktował. Nie mogę tego pojąć, albo po prostu jestem zbyt głupia, jak może tak być, że jego mama i siostra wymyśliły cały spór, a to mi mąż stał się obcy.
Nie jesteś głupia, on po prostu trzyma ze swoimi.
Ty jako żona nie jesteś jego rodziną, gdyż nie łączą go z Tobą więzi krwi. Jesteś tylko powinowata. Dla niego rodzina jest Wasze dziecko, ale nie Ty.
Myske, że te kobiety przekonały go konkretnymi argumentami, które świadczą na twoją niekorzyść.
Ja Ciebie nie znam, więc nie wiem, jaka jesteś osobą, jednak ewidentnie oni mają z Tobą problem.
Fakt, że mąż trzyma ich stronę może wynikać z faktu, że on uznaje tylko prawdziwe więzi, czyli więzi krwi albo że one mają rację odbierając Cię w negatywny sposób.
Nie mnie oceniać.
Musisz zapytać męża wprost, co konkretnie on ma Ci do zarzucenia, nie jego matka albo siostra, tylko on konkretnie.
A tak na marginesie, bywa że z niektórymi ludźmi nie da się zbudować związku na zasadzie " teraz oto mam żonę i dziecko i dlatego nie mam już starej rodziny, uznaje tylko te moją"
Są ludzie, którzy nie myślą takimi kategoriami. Dla nich rodzina to tylko ci ludzie, którzy są z nimi spokrewnieni poprzez więzi krwi.
Reszta to powinowaci albo obcy.
Nie mam pojęcia do której grupy należy Twój mąż.
Ewidentnie jednak macie problemy.
Może chcesz odsunąć go od jego krewnych? Może jesteś po prostu zaborcza i on to czuje oraz dokładnie widzi?
Autorko, jest coś nie tak.
Ale żeś się władowała w maliny.
Nie chcę Ci już dokładać ciosów bo i tak masz ciężko, a będzie jeszcze gorzej.
Wybrałaś sobie za męża faceta, który nie ma zintegrowanego wewnętrznego "ja" i który ma bardzo podejrzane kontakty ze swoją rodziną. Donbrze jak rodzina pochodzenia jest ważna, ale jeżeli traktuje się ją ponad własną żonę i tak wyraźnie daje temu wybrzmieć, to nie wróży to dobrze na przyszłość.
Inna sprawa że to pewnie było widać od początku ale albo tego nie chciałaś widzieć, albo widziałaś i wydawało się słodkie że Ci się trafił ciepły, rodzinny facet.
Pamiętaj proszę, że rodzina męża to tak naprawdę nie problem, bo to nie z nimi zawierałaś ślub. Problemem jest Twój mąż. To dorosły mężczyzna który robi tak a nie inaczej, nie wspiera Cię i nie staje za Tobą kiedy jego rodzina coś do Ciebie ma. A wręcz dokłada oliwy do ognia.
Czeka Cię trudna rozmowa z mężem, bo on emocjonalnie nie jest dojrzałym mężczyzną - to dzieciak który poleci poskarżyć się mamie i siostrze i pytać co ma robić, bo już nie chce się bawić z koleżanką.
Ale jak 1.5 roku dopiero jesteście małżeństwem, to chyba wiedziałaś wcześniej, jacy oni są?
Ja powiem Ci, co ja robię.
Mnie teściowa nie lubi, ja nie lubię jej. Ale mam jedną żelazną zasadę - nie narzekaj do męża na jego matkę. Bo to jest jego matka. I koniec.
Ja z nią nie muszę rozmawiać, nie muszę z nią utrzymywać ko taktów, ale nigdy nie będę nastawiać męża przeciw niej.
I u mnie to się sprawdza. Mąż wie jak jest, bo ona nie ma takich skrupułów i narzeka na mnie do niego ile wlezie, ale on to ignoruje, co najwyżej mówi jej, że urwie kontakt z nią jak się nie uspokoi.
To, co u Ciebie jest do naprawy to Wasz jeden wspólny front. Za bardzo daliście się wciągnąć w takie gierki. Jak dla mnie wszystko do naprawienia po długiej i szczerej rozmowie, ale nie o teściowej i szwagierce, a o Was.
8 2022-12-01 14:03:51 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 16:29:17)
.
Czy takie małżeństwo ma szanse przetrwać ?
Generalnie to zgadzam się z tym, co napisała ulle i co Ty sama twierdzisz autorko, czyli, że mąż jest bardziej związany ze swoją pierwotną rodziną pochodzenia niż z tą, którą tworzy z Tobą i Waszymi dziećmi. W mojej ocenie to oznaka niedojrzałości Twojego męża, nieodcięta pępowina i takie tam.
A wracając do Twojego pytania, to jasne, że Twoje małżeństwo ma szansę przetrwać a o tym jak będzie ono wyglądać w praktyce zdecydujecie Wy oboje, no może jeszcze przy pomocy jego krewnych. Możliwości jest wiele: możesz po prostu żyć i nie specjalnie przejmować się tym, co robią gadają krewni Twojego męża, bo przy dwójce dzieci to podejrzewam, że problemów jest wystarczająco wiele, żeby jeszcze nimi zawracać sobie głowę. Możesz ciosać mężowi kołki na głowie, że ma być dobrym mężem i wspierać Ciebie, stać zawsze po Twojej stronie itp. i tak będziecie sobie trwać. Możesz też postawić mężowi granice i ich pilnować, czekając aż dojrzeje on do roli męża.
Wiele jeszcze jest innych możliwości. Łącznie z tą, ze możecie się rozstać, w zgodzie lub niezgodzie.
Nie sądzę, że powyżej wylistowane możliwości coś Tobie realnie pomogły. Bo właściwie to nie wiadomo po pierwszym poście czego oczekujesz. Czy rzeczywiście tylko oczekujesz perspektywy obcych ludzi z netu, którzy niewiele o Tobie, Twoim mężu i Waszym małżeństwie wiedzą i odpowiedzą na pytanie czy przetrwa Twoje małżeństwo?
Czy może coś więcej kryje się za tym, ze się tu znalazłaś?
Loka sęk w tym, że mąż Autorki raczej nie obierze jednego frontu z nią, jak to jest u Ciebie, tylko opowie się za rodziną pochodzenia jako "ważniejszą". W takim wypadku się nie dogadają, a jedynym wyjściem będzie rozstanie bo będzie z czasem tylko gorzej. Mąż Autorki ma nieodciętą pępowinę i jest przez kochaną rodzinkę manipulowany (na swoje życzenie, dodam). Autorko szkoda, że w to weszłaś, bo na pewno było to widoczne od samego początku Waszej znajomości...
Znałam takie historie, niestety nie kończyły się one dobrze...
11 2022-12-01 14:16:02 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 16:30:35)
.
Loka sęk w tym, że mąż Autorki raczej nie obierze jednego frontu z nią, jak to jest u Ciebie, tylko opowie się za rodziną pochodzenia jako "ważniejszą". W takim wypadku się nie dogadają, a jedynym wyjściem będzie rozstanie bo będzie z czasem tylko gorzej. Mąż Autorki ma nieodciętą pępowinę i jest przez kochaną rodzinkę manipulowany (na swoje życzenie, dodam). Autorko szkoda, że w to weszłaś, bo na pewno było to widoczne od samego początku Waszej znajomości...
Znałam takie historie, niestety nie kończyły się one dobrze...
Jeżeli od roku mają o to kłótnie, to ja się w sumie nie dziwię, że on broni rodziny. W końcu prawda jest taka, że jak się rozwiodą, to rodzina mu zostanie, a Autorka nie.
Dlatego myślę, że po pierwsze Autorka musi przestać ten temat poruszać, a po drugie musi przeprowadzić szczerą rozmowę z mężem o tym, jak ma wyglądać ich wspólne życie. Póki co bez rozmawiania o jego rodzinie. I wtedy po tej rozmowie zastanowić się czy taka wizja jest ok, czy jednak lepszą opcją tu będzie rozwód.. Przede wszystkim musi się atmosfera uspokoić, bo teraz każde jest okopane po swojej stronie. Dopóki się to nie wyciszy, to nie będzie zgody.
Wszystko jest jeszcze do ogarnięcia. Myślę, że wiele młodych małżeństw ma podobne problemy, zwłaszcza, jak pojawiają się małe dzieci i babcie się aktywizują, a oczywiście zawsze wiedzą lepiej jak się ogarnia dziecko niż matka (sarkazm). Chcą być bardziej obecne, a to jest męczące szczególnie dla strony, która nie ma z nimi więzów krwi. Trzeba pogadać z mężem o tym, że fajnie im razem było, że dawali radę, żeby spróbować do tego wrócić. Jak mąż będzie miał to gdzieś, to sytuacja będzie klarowna.
13 2022-12-01 14:25:28 Ostatnio edytowany przez madoja (2022-12-01 14:26:02)
Złote słowa z tym, żeby nigdy nie gadać na matkę partnera.
Bo, autorko, zrozumiałam, że Wasze kłótnie wynikły z tego, ze Ty nie chcesz w ogóle mieć nic wspólnego z rodziną męża. Tak nie może być. Naprawdę odbębnij raz na jakiś czas te święta czy coś.
Zauważ że mąż "stał za tobą" gdy byłaś w ciąży. Podejrzewam że potem tak jazgotałaś na jego rodzinę, że sama Was skłóciłaś i popchnęłaś "w ramiona" matki.
Postaw się na jego miejscu. To JEGO RODZINA.
MagdaLena1111 napisał/a:Aleksandra28 napisał/a:Czy takie małżeństwo ma szanse przetrwać ?
Generalnie to zgadzam się z tym, co napisała ulle i co Ty sama twierdzisz autorko, czyli, że mąż jest bardziej związany ze swoją pierwotną rodziną pochodzenia niż z tą, którą tworzy z Tobą i Waszymi dziećmi. W mojej ocenie to oznaka niedojrzałości Twojego męża, nieodcięta pępowina i takie tam.
A wracając do Twojego pytania, to jasne, że Twoje małżeństwo ma szansę przetrwać a o tym jak będzie ono wyglądać w praktyce zdecydujecie Wy oboje, no może jeszcze przy pomocy jego krewnych. Możliwości jest wiele: możesz po prostu żyć i nie specjalnie przejmować się tym, co robią gadają krewni Twojego męża, bo przy dwójce dzieci to podejrzewam, że problemów jest wystarczająco wiele, żeby jeszcze nimi zawracać sobie głowę. Możesz ciosać mężowi kołki na głowie, że ma być dobrym mężem i wspierać Ciebie, stać zawsze po Twojej stronie itp. i tak będziecie sobie trwać. Możesz też postawić mężowi granice i ich pilnować, czekając aż dojrzeje on do roli męża.
Wiele jeszcze jest innych możliwości. Łącznie z tą, ze możecie się rozstać, w zgodzie lub niezgodzie.Nie sądzę, że powyżej wylistowane możliwości coś Tobie realnie pomogły. Bo właściwie to nie wiadomo po pierwszym poście czego oczekujesz. Czy rzeczywiście tylko oczekujesz perspektywy obcych ludzi z netu, którzy niewiele o Tobie, Twoim mężu i Waszym małżeństwie wiedzą i odpowiedzą na pytanie czy przetrwa Twoje małżeństwo?
Czy może coś więcej kryje się za tym, ze się tu znalazłaś?Ja po prostu nie wiem, co robić. Kocham męża, gdybym go nie kochała i nie widziała z nim przyszłości, nie bylibyśmy małżeństwem. Zastawiałam się, czy coś ze mną jest nie tak, nieraz mąż mówił, że mam iść do psychologa, bo on nie pojmuje, jak można się od kogoś chcieć odciąć. Ja nie rozumiem, jak On może nie walczyć o nas, tylko mama, mama. Czy po prostu minęliśmy się gdzieś? Dużo już znosiłam niemiłych komentarzy dotyczących czy to wyglądu, czy tego co mamy robić. Ile człowiek może unieść ?
Niewykluczone, że oboje popełniliście jakieś błędy, zawodziliście się wzajemnie i coraz bardziej oddalaliście, stawiając na swoim zamiast próbować nawzajem siebie zrozumieć. Piszesz, ze nie możesz zrozumieć, że on o Was nie walczy i że on wysyła Cię do psychologa, bo nie może zrozumieć, jak można się od kogoś odciąć.
Rozmawiacie z sobą w ogóle? Bo trochę to wygląda jakbyście tylko mieli oczekiwania wobec siebie i je ewentualnie wyartykułowywali wobec siebie a to mi się kłoci z rozmową, gdzie ludzie chcą zrozumieć perspektywę partnera, coś między sobą uzgodnić, znaleźć płaszczyznę porozumienia.
Może to nie jego rodzina jest problemem, ale Wasza niewłaściwa komunikacja.
15 2022-12-01 14:53:42 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 16:31:34)
.
Twój mąż ewidentnie powinien się udać na terapię indywidualną żeby sobie poukładać hierarchę osób i zbadać swoje reakcje na poszczególne relacje... jego reakcje świadczą o tym, że coś ewdentnie jest nie tak.
17 2022-12-01 15:01:42 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 16:32:02)
.
18 2022-12-01 15:09:19 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-12-01 15:11:37)
madoja napisał/a:Złote słowa z tym, żeby nigdy nie gadać na matkę partnera.
Bo, autorko, zrozumiałam, że Wasze kłótnie wynikły z tego, ze Ty nie chcesz w ogóle mieć nic wspólnego z rodziną męża. Tak nie może być. Naprawdę odbębnij raz na jakiś czas te święta czy coś.
Zauważ że mąż "stał za tobą" gdy byłaś w ciąży. Podejrzewam że potem tak jazgotałaś na jego rodzinę, że sama Was skłóciłaś i popchnęłaś "w ramiona" matki.
Postaw się na jego miejscu. To JEGO RODZINA.
Ustaliliśmy, że będziemy się spotykać w nimi raz na jakiś czas. Sytuacja z urodzinami szczegółowo wyglądała tak, że początkowo mąż chciał jechać za namową taty, ale widział jak jest mi przykro, że ja muszę leżeć sama, w dodatku bałam się przedwczesnych skurczy. Po telefonie od siostry zaczął płakać. Wracając do spotkań, nie mam nic do nich, przełknę je, ale chciałabym żeby mąż mnie bronił, odbierał te ataki, chciałabym mieć w nim wsparcie. Psycholog powiedział nam, że mąż musi postawić granice rodzinie, ale nic się nie zmieniło. Bywało tak, że po rozmowie z mama przez telefon zaczynał płakać.
Szczerze?
Jestem w stakiej sytuacji, w jakiej Ty byłaś wtedy.
Sama wykopałabym męża na te urodziny. Przez kilka godzin nic by Ci się nie stało, a on by trochę odreagował. Dogadałabym się tylko, o której ma wrócić.
I tak szczerze, to te ataki powinniście po prostu ignorować, a nie odpierać. Odpieranie zaogni konflikt, a ignorowanie pokaże im, że Was to nie obchodzi.
To mąż musi się nauczyć tego, jak postępować z własną matką. Mój też tak miał, że matka dzwoniła z płaczem, że nie ma kasy i mężowi się wydawało, ze powinien jej dawać i jeszcze dawać na swojego brata. Musiał to sam w głowie przerobić, że nie ma takich zobowiązań, bo matka pracuje i daje radę.
Jeżeli ona mu strzela jakimiś łzawymi tekstami i doprowadza go do płaczu, to on powinien to w głowie przepracować, a Ty go w tym wspierać bez szlakowania teściowej.
Jedynym winnym kryzysu w waszym małżeństwie jest ten żałosny maminsynek.
Ja mam inne spojrzenie na słowo "rodzina".
Dla mnie nie oznacza ona więzów krwi, na to nie mamy żadnego wpływu.
pod tym terminem kryje sie bliskość emocjonalna z ludźmi, których sam wybrałem,aby towarzyszyli mi, na tej wietrznej drodze świateł i cieni, zwanej życiem.
Dlatego moi przyjaciele sa dla mnie rodzinom,a nie rodzice.
Moja żona również ma takie spojrzenie, i dla niej to ja jestem bardziej jej rodzinom,niż rodzice.
Bo to mnie wybrała abym jej towarzyszył przez życie.
Dla męża najważniejsza ma być zona, a dla zony najważniejszy ma być mąż.
I zawsze mają byc za sobą, nawet jak by to miało zaprzeczać logice,i zdrowemu rozsądkowi
Fakt że on pisze takie rzeczy na ciebie do swoich rodziców, że jesteś głupa i nie potrafisz zajmować się dziećmi, dla mnie były by już dyskwalifikujące.
Mówi sie że słowa pijanego,to myśli trzeźwego.
Prawda jest taka, że on bardziej poważa, szanuje swoją siostrę niż ciebie.
Nie wiem jak bardzo poniżona musisz być, i jak po prostu smutno jest ci na sercu.
ze dla człowieka który jest dla ciebie najważniejszy, jesteś gdzieś na końcu w hierarchii ważności, za mamusia,siostrzyczkom kolegami,dzieckiem i szatan raczy wiedzieć jeszcze za kim.
Masz prawo oczekiwać bezwzględnej lojalności wobec siebie, tak samo jak on.
A co on robi?
Poniża cie
Ubliża ci
Oczernia Cie.
Potraktował jak zwykły inkubator, który po urodzeniu mu dzieci,stracił na ważności.
Wygląda na to że fakt dwójki dzieci z nim,sprawił że myśli że nie odejdziesz od niego.
Wiec pokazał swoja prawdziwą twarz.
Co masz zrobić?
Rozwód z orzeczeniem o jego winie.
Nie łódź sie, nic sie nie zmieni, żadne terapie, prace nad związkiem, prośby szacunek.
Nic to nie da.
bo dla niego sie nie liczysz.
Zadaj sobie pytanie:
Czy chcesz meic takie życie?
Gdzie twoje uczucia, twoja osoba jst ignorowana?
Gdzie zawsze będzie ktoś ważniejszy od ciebie?
Gdzie zdanie innej osoby będzie ważniejsze od ciebie?
Gdzie zawsze będziesz musiała ustępować?
Gdzie twoja wola będzie musiała ustępować przed siostrzyczkom i mamusią?
Nie chce być czarnowidzem, ale zobaczysz, że twoja rola w tym małżeństwie, w tej rodzinie, z miesiąca na miesiąc, będzie coraz bardziej marginalizowana.
Az zostaniesz sprowadzona do roli: przynieś,wynieś,pozamiataj.
20 2022-12-01 15:28:57 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 16:32:41)
.
Ja to wszystko mu wybaczyłam, chciałam to naprawić, bo wiem jak było przed Ślubem. Wierzę, że gdzieś jest tam jeszcze mój mąż, który jest moim przyjacielem. Ale co z tego, że ja wybaczyłam, gdy przy oglądaniu tv, chcąc się przytulić „muszę zasłużyć”. Co ja mu takiego zrobiłam.
On będzie wciąż i wciąż napuszczany na ciebie przez swoją rodzinkę.
Składaj papiery rozwodowe, bo zobaczysz że tylko zmarnujesz z nim czas.
22 2022-12-01 15:48:11 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2022-12-01 15:49:23)
A mi się zdaje że tutaj jest dwóch niedojrzałych ludzi , raczej dzieci a niedorosłych emocjonalnie ludzi ..
1,5roku małżeństwa i 2 dzieci ?
Rok kłótni , alkohol i w takich "warunkach" drugie dziecko ?
Coś mi się zdaje że prawda może być zupełnie inna i mąż mógłby trochę inaczej to przedstawić ...
Nie wiem w jakim wieku jest te małżeństwo ale sądze że obie strony są niedojrzali ...
Ja to wszystko mu wybaczyłam, chciałam to naprawić, bo wiem jak było przed Ślubem. Wierzę, że gdzieś jest tam jeszcze mój mąż, który jest moim przyjacielem. Ale co z tego, że ja wybaczyłam, gdy przy oglądaniu tv, chcąc się przytulić „muszę zasłużyć”. Co ja mu takiego zrobiłam.
Może za szybko był ślub i dzieci?
Piszesz, że kochasz męża a za chwilę nadajesz na niego jaki z niego z¿y mąż i partner. Albo kochasz wyobrażenie człowieka, którego w rzeczywistości nie ma, albo Twoje uczucia podgrzewa trzymanie Cię na dystans. Niektórzy to lubią. Twoje życie - Twoje wybory.
24 2022-12-01 15:58:56 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 16:33:10)
.
Teraz jeszcze problem alkoholowy :-/
W następnym odcinku pojawi się latynoska kochanka, długi hazardowe męża czy przemoc?
MagdaLena1111 napisał/a:Aleksandra28 napisał/a:Ja po prostu nie wiem, co robić. Kocham męża, gdybym go nie kochała i nie widziała z nim przyszłości, nie bylibyśmy małżeństwem. Zastawiałam się, czy coś ze mną jest nie tak, nieraz mąż mówił, że mam iść do psychologa, bo on nie pojmuje, jak można się od kogoś chcieć odciąć. Ja nie rozumiem, jak On może nie walczyć o nas, tylko mama, mama. Czy po prostu minęliśmy się gdzieś? Dużo już znosiłam niemiłych komentarzy dotyczących czy to wyglądu, czy tego co mamy robić. Ile człowiek może unieść ?
Niewykluczone, że oboje popełniliście jakieś błędy, zawodziliście się wzajemnie i coraz bardziej oddalaliście, stawiając na swoim zamiast próbować nawzajem siebie zrozumieć. Piszesz, ze nie możesz zrozumieć, że on o Was nie walczy i że on wysyła Cię do psychologa, bo nie może zrozumieć, jak można się od kogoś odciąć.
Rozmawiacie z sobą w ogóle? Bo trochę to wygląda jakbyście tylko mieli oczekiwania wobec siebie i je ewentualnie wyartykułowywali wobec siebie a to mi się kłoci z rozmową, gdzie ludzie chcą zrozumieć perspektywę partnera, coś między sobą uzgodnić, znaleźć płaszczyznę porozumienia.
Może to nie jego rodzina jest problemem, ale Wasza niewłaściwa komunikacja.W życiu codziennym dogadujemy się dobrze, rozmawiamy, żartujemy, lubimy wspólne gotowanie, nie nudzimy się razem. Tylko w tym jednym temacie nie możemy dojść do porozumienia. Gdy mówię, dlaczego jak ktoś z jego rodziny do niego pisze, czy dzwoni - nie zapyta, nie broni mnie. To odpowiada „bo ja taki nie jestem”.
Jest jakby i trochę tu i trochę tam, chciałabym żeby jego bliscy wiedzieli, że ja i dzieci jesteśmy na pierwszym miejscu. Boli mnie, że oni mnie skreślili, a On nic nie robi. Tylko żyje sobie z nimi jak gdyby nigdy nic.
" Bo ja taki nie jestem'- tak odpowiada za każdym razem mąż, który słyszy zarzuty żony " dlaczego znowu rozmawiałeś z nią, jak gdyby nigdy nic? Dlaczego mnie nie broniłeś i nie powiedziałeś, że jestem ważniejsza od niej?"
Autorko, ja chyba znam wyjaśnienie tej sytuacji. Podejrzewałam to już w pierwszym swoim poście, może w drugim - Ty masz największy problem, bo chcesz, żeby Twój mąż odciął się od rodziny, najlepiej żeby ich znienawidził i na każdym kroku bronił Ciebie.
Czy Ty masz swoich rodziców albo w ogóle jakąś rodzinę, dla której byłabyś równie ważna, jak Twój mąż jest ważny dla jego rodziny?
Z tymi urodzinami to mogłaś albo Go puścić i mieć pod telefonem kogoś blisko w razie "w", albo mógł pojechać tydzień później, jak sytuacja się ustabilizuje. To jest życie, nie wszystko da się zaplanować, dziwne, że jego rodzina wzięła to do siebie... Moja siostra nie przyjechała na pogrzeb ukochanej babci, przyjechał tylko mąż, była tydzień przed terminem porodu, więc baliśmy się, że może zacząć rodzic. Nikt nawet przez sekundę nikomu tego nie wypomniał. Ja też nie byłam na urodzinach któryś tam mojego chrześniaka, zostałam z chora córka w domu, pojechał tylko mąż z synem. Życie. Kiedyś też nie pojechaliśmy na wigilię do teściów, bo w noc przed świętami syn dostał 40st gorączki i po lekarzach jeździliśmy i nawet o Wigilii nikt nie myślał, i tez się nikt nie obraził.
Zachowanie męża wobec Ciebie jest dziwne .ale jego rodzina też jest toksyczna!
W takiej sytuacji chyba jednak musisz stanąć ponad nimi wszystkimi i ignorować wszelkie zaczepki. Ich nie zmienisz i nawet nie masz co probowac. Nastawianie męża przeciwko jego rodzinie też nie przyniesie dobrych rezultatow. Ale mąż zawsze powinien stać za Tobą, chyba , że odwalasz jakaś głupotę to wtedy na osobności z Tobą dyskutować, ale nigdy przy innych. Co się takiego stało, że przestałas być dla niego najważniejsza? Czy kiedyś byłaś, a teraz nie jesteś?. Czy nie byłaś nigdy? Jeśli bylas to co spowodowało, że jego priorytety się pozmieniały? Gdzies czegoś brakuje w tej historii.
28 2022-12-01 16:49:49 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 17:49:49)
.
29 2022-12-01 17:07:11 Ostatnio edytowany przez wieka (2022-12-01 17:12:33)
Nie powinnaś rywalizować z jego matką, co nie zmienia faktu, że jest facetem bez jaj... daje sobą manipulować, nie ma własnego zdania.
O jego rodzinie nigdy nie rozmawiaj z mężem, ale siostrze czy teściowej możesz powiedzieć co Ci leży na sercu, najwyżej się obrażą i nie będą przyjeżdżać. Sama też, trochę spuść powietrze...
30 2022-12-01 17:12:13 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-12-01 17:13:02)
Ocena słuszności czyjegoś postępowania nie powinna się chyba opierać na tym, czy wypowiadający się jest naszym mężem/żoną czy może rodzicem?
Chociaż tutaj chyba za często pojawiają się głosy, że twarde stawanie po stronie rodziny będzie usprawiedliwione. Problem w tym, ze rodzicom, kiedy ich dzieci zaczynają własne życie i/lub zakładają swoją rodzinę, czasami wybitnie odbija. Stojąc z boku, przysłuchując się przykładom bezpodstawnej krytyki teściów w stronę "młodych" ma się wrażenie, że człowiek wylądował w środku jakiegoś cyrku. Dlatego, jeśli gość ewidentnie za każdym razem bierze stronę swoich rodziców w jakimkolwiek konlifkcie, to najwyższa pora, żeby nim porzadnie wstrząsnąć.
31 2022-12-01 17:13:12 Ostatnio edytowany przez Aleksandra28 (2022-12-01 17:50:20)
.
Gdyby moim celem było, aby odciąć się od rodziny, to czekałabym na to kilka lat ?
Gdy znosiłam przytyki, było dobrze, bo mam wrażenie siedziałam cicho. Teraz mam już dość, bo problem z którym przyjechała teściowa jest w istocie nienormalny, jeśli można to w ogóle nazwać problemem. Dla niej i dla jej córki, moje dziecko powinno trafić najpierw w ręce jej córki, bo to jest rodzina.
Skoro uważasz, ze problem był wydumany, to po co w ogóle poświęcasz temu uwagę? Sama dajesz się wplątywać w ich dramaty i problemy. Przecież można to uznać za osobliwość teściowej i mieć gdzieś. Ty decydujesz o tym, czym się karmisz. Być może oni probują Cię jakoś ustawić i „wytresować”, więc na to nie reaguj, nie musisz brać w tym udziału. Po prostu odetnij się emocjonalnie od tego. Podstawą dla emocjonalnego odcięcia jest odpuszczenie, nie reagowanie na bodźce na które tresują Cię do reagowania. Podobnie zresztą brzmi Twój mąż z zasłużeniem na głaski. Jak tresura. Może to taka osobliwa rodzinka.
Autorko masz absolutna racje.
Nie daj sobie wmówić że ty ponosisz jakaś wine w tym konflikcie.
Dla mnie powinnaś wnieś o rozwód, bo do niego i tak dojdzie, tylko w miedzy czasie zniszczą Ci psychikę.
Jeżeli chcesz zostać z tym człowiekiem, to postaw sprawę jasno:
On sobie mzoe jeździć na urodziny,święta, imieniny do rodzinki jak chce.
Ale bez ciebie.
Ignoruj jego rodzinne totalnie, żadnych prezentów ani życzeń dla nich,z żadnej okazji.
Jak przyjadą do waszego domu i zaczyna krytykować powiedzieć wprost:
"ja z wami nie rozmawiam"
Jeżeli nie ebda reagować, tylko dalej eskalować konflikt, zadzwoń na policje, tak po prostu.
34 2022-12-01 17:44:15 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-12-01 18:28:10)
ulle napisał/a:Aleksandra28 napisał/a:W życiu codziennym dogadujemy się dobrze, rozmawiamy, żartujemy, lubimy wspólne gotowanie, nie nudzimy się razem. Tylko w tym jednym temacie nie możemy dojść do porozumienia. Gdy mówię, dlaczego jak ktoś z jego rodziny do niego pisze, czy dzwoni - nie zapyta, nie broni mnie. To odpowiada „bo ja taki nie jestem”.
Jest jakby i trochę tu i trochę tam, chciałabym żeby jego bliscy wiedzieli, że ja i dzieci jesteśmy na pierwszym miejscu. Boli mnie, że oni mnie skreślili, a On nic nie robi. Tylko żyje sobie z nimi jak gdyby nigdy nic." Bo ja taki nie jestem'- tak odpowiada za każdym razem mąż, który słyszy zarzuty żony " dlaczego znowu rozmawiałeś z nią, jak gdyby nigdy nic? Dlaczego mnie nie broniłeś i nie powiedziałeś, że jestem ważniejsza od niej?"
Autorko, ja chyba znam wyjaśnienie tej sytuacji. Podejrzewałam to już w pierwszym swoim poście, może w drugim - Ty masz największy problem, bo chcesz, żeby Twój mąż odciął się od rodziny, najlepiej żeby ich znienawidził i na każdym kroku bronił Ciebie.
Czy Ty masz swoich rodziców albo w ogóle jakąś rodzinę, dla której byłabyś równie ważna, jak Twój mąż jest ważny dla jego rodziny?
Gdyby moim celem było, aby odciąć się od rodziny, to czekałabym na to kilka lat ?
Gdy znosiłam przytyki, było dobrze, bo mam wrażenie siedziałam cicho. Teraz mam już dość, bo problem z którym przyjechała teściowa jest w istocie nienormalny, jeśli można to w ogóle nazwać problemem. Dla niej i dla jej córki, moje dziecko powinno trafić najpierw w ręce jej córki, bo to jest rodzina.
Robisz z igły widły. Pewnie, że reakcja teściowej była przesadzona, jednak czy trzeba od razu robić z czegoś takiego aferę na pół gminy?
Myślę, że odkąd zrobiłaś się asertywna za bardzo wiercisz dziurę w brzuchu swojemu mężowi i on powoli na tego dosyć.
To w końcu jego matka.
Cokolwiek by ta kobieta zrobiła albo powiedziała Ty od razu doszukujesz się w tym ataku na Ciebie. Masz alergie na te kobietę, swoją niechęć do jego rodziny przeniosłas także na siostrę męża.
Asertywność nie polega na tym, że non stop doprowadzasz do kłótni między Tobą a mężem, bo jego matka znowu popełniła zbrodnie stulecia.
Stawiasz tego człowieka w trudnej sytuacji, bo między młotem a kowadłem.
Może on jest maminsynkiem, a może ma po prostu dość narzekania na jego matkę.
A Ty jakbyś się czuła, gdyby ktoś wymagał od Ciebie potakiwania mu w sytuacjach sprzecznych z Twoimi racjami?
Ma wybierać między swoją rodziną a Tobą?
Taki jest Twój cel?
A on w ogóle musi dokonywać takiego wyboru?
Nie przesadzasz Ty droga autorko?
Czy Twój mąż powinien publicznie zrugać swoją matkę w Twojej obronie, żebyś wreszcie poczuła się kimś ważnym?
Nie igraj, nie igraj, bo się w końcu doigrasz.
Ty wrednej teściowej nawet na oczy nie widziałaś, a to co opisałas, to zwykle pierdoły śmiechu warte.
Ciesz się, że Twój mąż szanuje swoją matkę - jest nawet takie powiedzenie, że po tym poznasz, jak facet uszanuje swoją kobietę w przyszłości, jak traktuje on swoją matkę.
Myślisz, że takie powiedzenia wzięły się znikąd?
Twój mąż od roku pokazuje Ci, że nie będzie tolerował braku szacunku do jego matki.
W każdym innym aspekcie, sama tak o nim napisałaś, jest w stosunku do Ciebie w porządku.
On chce mieć zgodę w rodzinie, a nie tańczyć, jak żona mu zagra.
Myślisz o sobie. Ok, w końcu dla siebie jesteś najważniejsza.
Pomysł jednak czasem jak będzie czuł się Twój mąż, jeśli wbrew sobie zacznie ścigać swoją matkę? Myślisz, że będzie szczęśliwy albo wdzueczny Tobie?
Straci do Ciebie resztki szacunku i guzik z tej swojej wojenki będziesz miała.
Loka kiedyś opisała pewna sytuację że swoją teściową, która w ogólnym zarysie utkwiła mi w pamięci, jako przykład naprawdę nieciekawej teściowej.
Przyjechała kiedyś w odwiedziny do syna, czyli męża Loki. Przyjechała chyba z kimś jeszcze. Po drodze kupiła trzy kawałki ciasta dla siebie, dla tej osoby jej towarzyszącej i dla syna. Dla synowej nie miała nawet okruszka. Teściowa wiedziała, że synowa jest w domu.
I inne jeszcze zachowania teściowej gdy w życiu Loki wydarzyła się prawdziwą tragedia.
Sorry Loko, jeśli pomyliłam szczegóły sytuacji.
Autorko, to dopiero jest szczyt buractwa, a jednak Loka potrafiła dogadać się z mężem i oboje żyją zgodnie.
Ty natomiast idziesz na wojnę z własnym mężem i to o sprawy, na które on nie ma żadnego wpływu. On ma wychowywać własną matkę?
Wspólna terapia by się przydała.