Zapewne nie jestem jedyną osobą, której doskwiera ten problem. Pracuję zdalnie/hybrydowo od 2 lat w jednej krakowskich korpo. Jestem taką typową singielką z kotem. Staram się żyć mimo wszystko aktywnie : mam dużo zajęć sportowych, taniec irlandzki, basen, fitness, rower, teraz jeszcze kurs na prawo jazdy. Ogólnie więc jestem zajęta.
To wszystko jednak nie zapełnia tej luki, która czuję codziennie a objawia się tym, że nie mam do kogo na co dzień otworzyć ust. Czuję sie boleśnie samotna. Zastanawiam się, jak jeszcze jakoś temu zaradzić? Mam dwie koleżanki, z którymi regularnie się spotykam. Reszta się wykruszyła a nie chcę też non stop robić pierwszy krok w stronę ludzi, którzy sami do mnie nie piszą czy nie zadzwonią. Zaczynam się zastanawiać czy mam problem z wchodzeniem w relacje z ludźmi.
Mężczyzny w życiu też brak. Nie powiem, chciałam kogoś poznać ale nic na siłę.
To wszystko jest takie dobijające...
A moim marzeniem jest mieć grono szersze bliskich osób.
Jakbyś miała dużo znajomych to byś myślała na odwrót. Często chcemy to czego nie mamy. Ja jestem fanem samotności od czasu do czasu . Ciepłe majtki, komputer, tryb samolotowy... bajka.
Poczytaj kilka wątków w tym temacie. Zobaczysz jak wiele jest osób w podobnej sytuacji, a raczej czujących podobnie do Ciebie. Ale po tym co piszesz to na pewno nie jesteś typową singielką z kotem hehe, cokolwiek to znaczy. Robisz wiele rzeczy w życiu, myślę, że to bardziej właśnie chodzi o potrzebę bycia z kimś niż samotność.
Teraz każdy ma problem z wchodzeniem w nowe relacje.
4 2022-04-06 15:22:09 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2022-04-06 15:22:24)
Poczytaj kilka wątków w tym temacie. Zobaczysz jak wiele jest osób w podobnej sytuacji, a raczej czujących podobnie do Ciebie. Ale po tym co piszesz to na pewno nie jesteś typową singielką z kotem hehe, cokolwiek to znaczy. Robisz wiele rzeczy w życiu, myślę, że to bardziej właśnie chodzi o potrzebę bycia z kimś niż samotność.
Teraz każdy ma problem z wchodzeniem w nowe relacje.
Lena dobrze prawi. Tylko jedna rzecz: omijaj wątki z Kremikiem i Rumuńskim
POLONAISE
wrzuciłaś post i zniknęłaś, a szkoda, bo skoro bardzo Ci dokucza samotność,
to forum jest chwilowo dobrym miejscem, na spotkania towarzyskie.
Pandemia wymazała z naszego życia 2 lata i trudno będzie tę lukę wypełnić.
Miałam podobny do Twojego okres w swoim życiu i powiem, że nauczyłam się
do wielu miejsc chodzić sama.
Często bywałam w operze, kinie, koncertach, spotkaniach, w klubach osiedlowych
i zdarzało się, że napotykałam ciekawe osoby, z którymi czasem umawiałam się
na spacery, czy na kawę. Tyle, że nie szukałam rozpaczliwie towarzystwa,
ot przypadki sprawiały, że ktoś się uśmiechnął, zagadał, a ja odwzajemniałam
lub nie.
Mając 45 lat, nieudane małżeństwo, ostracyzm rodzinny, umiałam sama organizować sobie życie na zewnątrz, by w domu nie zwariować w samotności, gdy obok pulsowało życie.
Nie napisałaś w jakim jesteś wieku, ale zapewniam Ciebie, że w każdym można
znaleźć radość i miłość.
Życzę powodzenia.
POLONAISE
wrzuciłaś post i zniknęłaś, a szkoda, bo skoro bardzo Ci dokucza samotność,
to forum jest chwilowo dobrym miejscem, na spotkania towarzyskie.
Pandemia wymazała z naszego życia 2 lata i trudno będzie tę lukę wypełnić.
Miałam podobny do Twojego okres w swoim życiu i powiem, że nauczyłam się
do wielu miejsc chodzić sama.
Często bywałam w operze, kinie, koncertach, spotkaniach, w klubach osiedlowych
i zdarzało się, że napotykałam ciekawe osoby, z którymi czasem umawiałam się
na spacery, czy na kawę. Tyle, że nie szukałam rozpaczliwie towarzystwa,
ot przypadki sprawiały, że ktoś się uśmiechnął, zagadał, a ja odwzajemniałam
lub nie.
Mając 45 lat, nieudane małżeństwo, ostracyzm rodzinny, umiałam sama organizować sobie życie na zewnątrz, by w domu nie zwariować w samotności, gdy obok pulsowało życie.
Nie napisałaś w jakim jesteś wieku, ale zapewniam Ciebie, że w każdym można
znaleźć radość i miłość.
Życzę powodzenia.
Część, dziękuję Ci za miłe słowa. Tak, nie jestem tutaj jakoś bardzo aktywna ale jak już przeczytałam twoja odpowiedź, to się uradowałam. Dodała mi dużo otuchy. Poza tym, tak jak mówisz, rzeczywiście nie ma co na siłę szukać towarzystwa. Ogólnie nie mam problemu z chodzeniem sama w różne miejsca tylko czasem dopada dół, że nie ma z kim tego dzielić. Ale teraz w połowie lipca, mój nastrój znacznie się polepszył. ☺️
Cześć! W ubiegłym roku z racji pandemii musiałam zmienić profesję i trafiłam podobnie jak Ty do krakowskiego korpo. Po kilku latach pracy wyjazdowej zagranicą, która została przerwana okresem pandemii, w zasadzie perspektywa powrotu do kraju niosła dla mnie wiele nadziei (wcześniej studiowałam w Krakowie i miałam tam wielu znajomych). Zatrudniając się liczyłam na to, że poznam nowe osoby, w końcu był tryb pracy hybrydowej, biurowiec był czynny. Niestety wówczas wszyscy byli zachłyśnięci możliwością przejścia na tryb domowy i po prostu nikt się nie pojawiał w biurze.
Tak wiec pracowałam w domu i ja - szybko okazało się to koszmarem: brak czynnika ludzkiego zarówno w samej pracy (praca z danymi), jak fizycznie wokół u mnie doprowadził do zupełnego wyobcowania się, przytyłam też prawie 10 kg w ciągu 6 miesięcy...
Praca zdalna może i się sprawdza dla osób, które mają rodziny, poukładane życie, dla mnie jako singla to niestety był nóż w plecy i musiałam zrezygnować, dla własnego zdrowia psychicznego
Praca w biurze absolutnie nie gwarantuje zdobycia nowych znajomych. U mnie w firmie, jeszcze zanim przeszliśmy na pracę zdalną, w godzinach pracy się pracowało, a potem każdy wsiadał w swój samochód lub do autobusu i jechał do swojej rodziny. Każdy miał swoje życie. A poznanie samotnej kobiety lub samotnego mężczyzny było już kompletnie nierealne, bo w firmie były same sparowane osoby - ani jednego singla, ani jednej singielki.
Zresztą uzależnianie poznawania ludzi od pracy to ślepa uliczka - w każdej firmie jest skończona liczba ludzi, na początku poznamy trochę osób, a potem stagnacja, przez lata te same twarze. Zdecydowanie lepiej poznawać ludzi po pracy, nie ma wtedy żadnych ograniczeń.