Zacznę od tego, że kilka miesięcy temu zakończyłam patologiczny związek. Mój były poniżał mnie i traktował jak przedmiot seksualny. Zresztą byliśmy z zupełnie innych kultur i światów. Po rozstaniu przeprowadziłam się do innego miasta i zaczęłam być niezależna pod każdym względem. Nienawidziłam facetów. Z racji tego, że jestem bi, zaczęłam szukać sobie dziewczyny. Niestety bezskutecznie. Ale mimo wszystko unikałam facetów jak ognia. Jestem niezwykle ambitną osobą. Postanowiłam więc zorganizować sobie lekcje pływania. Podczas którejś wizyty na basenie zobaczyłam go. Uznałam, że nie jest do końca w moim typie, ale od czasu do czasu na niego zerkałam. Zauważyłam, że on mi się przygląda, a wręcz czułam jego wzrok na całej sobie. Zagadał do mnie kiedy wychodziłam z basenu. Słodził mi niesamowicie (miałam bardzo średni treningu) i stracił zainteresowanie swoją uczennicą. Na koniec uścisnął mi dłoń, spojrzał tak przeciągle, że zmiękły mi kolana. Wracając, myślałam o jego oczach i głosie, ciągle śmiejąc się do siebie samej. Po jakimś czasie znów na siebie wpadliśmy, ale zdążyliśmy się tylko przywitać (on wychodził, a ja wchodziłam i byłam już spóźniona na swoje zajęcia). No i ostatnim razem zauważyłam go (on mnie też, bo potem mówił o moim treningu), ale postanowiłam udawać, że go nie widzę. Niestety zostawiłam klapki na drugim końcu basenu i musiałam obok niego przejść. Przywitał się i zagadał co u mnie. Opowiadałam o treningu i głupio się śmiałam. W drodze do szatni zauważyłam, że odwrócił głowę w moim kierunku, posłałam mu uśmiech, a on się speszył (prowadził też z kimś zajęcia). Zaczynam się w nim zakochiwać i oczywiście tracę rozsądek. Koleżanka powiedziała mi, że on chce mnie przelecieć. Zdaję sobie sprawę z tego, że mam atrakcyjny wygląd, dlatego nie wyśmiewam jej teorii. Z drugiej strony pragnę związku i normalności. Nie potrafię myśleć rozsądnie. Nie chcę, żeby to zakończyło się jak większość moich znajomości. Chciałabym przed nim uciekać, a jednocześnie dać się złapać. Ciągle o nim myślę i gadam. Co o tym myślicie? Odpuścić czy się odważyć? Jak mam się dowiedzieć czy w ogóle on czegoś ode mnie chce? Pozdrawiam
Zaczynam się w nim zakochiwać i oczywiście tracę rozsądek.
Istotnie chyba tracisz rozsądek, ale dlaczego oczywiście? Zauroczenie (na tym etapie o zakochaniu raczej nie może być mowy) nie musi oznaczać, że po kilku przelotnych spotkaniach, zaledwie kilku zamienionych zdaniach i wychwyconych spojrzeniach, tracimy głowę.
Całkiem możliwe, że zwróciłaś jego uwagę, ale co to znaczy, że on chce Cię przelecieć? Że niby już, teraz, zaraz i nic więcej? Zauroczenie zwykle wiąże się z fizycznym pożądaniem, ale na jakiej podstawie koleżanka twierdzi, a Ty jej wtórujesz, że kierują nim jedynie takie pobudki?
Nie chcę, żeby to zakończyło się jak większość moich znajomości.
Czyli jak?
Chciałabym przed nim uciekać, a jednocześnie dać się złapać.
Nie baw się w gierki, gierki naprawdę rzadko przynoszą zamierzone efekty.
Odpuścić czy się odważyć?
Ale na co się odważyć? Bo jeśli na próbę rozwinięcia znajomości, to oczywiście, że tak. Przynajmniej nie będziesz się gryźć, że nie spróbowałaś. Ryzykujesz najwyżej rozczarowaniem, bo jeśli we właściwym miejscu ustawisz granice, to nic więcej nie może się zdarzyć.