Cześć Wam
Piszę do Was, bo potrzebuję Waszej pomocy. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i nie wiem co mam myśleć i co z tym zrobić. Mam 26 lat i od miesiąca jestem zaręczona z chłopakiem, który ma również 26 lat. Jednak znamy się już 6 lat, a jesteśmy razem rok. Zawsze mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt choć był on rzadki, ale dobry. Potrafiliśmy gadać z 5 godzin przez telefon chociaż raz w miesiącu i widywaliśmy się na różnych imprezach. Ja zawsze miałam do niego słabość, ale miałam wrażenie, że on nie jest zainteresowany mną, ale że pracuje z moją mamą, to 3 lata temu powiedział jej że będzie jej zięciem i wreszcie w tamtym roku na jesień coś się zmieniło i po jednej z imprez zaczęliśmy się spotykać. Od marca ze sobą zamieszkaliśmy. Mój narzeczony jest osobą, której bardzo ciężko jest wyrażać uczucia i emocje. On nie potrafi mnie sam z siebie przytulić lub pocałować i nawet nie potrafi mi powiedzieć sam z siebie, że mnie kocha, to ja muszę ciągle o to zabiegać a i tak wtedy mówi, to Ty się przytul czy daj mi buzi. Jednak najbardziej co mnie martwi, to jest to że my jeszcze ze sobą nie współżyliśmy. W kwietniu wyszeptałam mu do ucha, że mam ochotę się z nim kochać, to powiedział mi, że na wszystko przyjdzie czas i pora. Jednak do dziś ona nie przyszła. W tamtym tygodniu próbowałam z nim jakoś delikatnie o tym pogadać i zapytałam go, czy mu się fizycznie podobam, to powiedział, że tak więc zadałam następne pytanie, czy może coś zrobiłam lub powiedziałam co go uraziło jednak on powiedział, że nie. Następnie zapytałam go dlaczego mnie tak od siebie izoluje stwierdził, że mnie nie izoluje i że mi się wydaje i że jeżeli chce go zapytać o to czy spał z dziewczyną kiedyś, to tak spał. Wczoraj mówię do niego „Kochanie dzisiaj będę musiała spać nago, bo przez przypadek wyprałam sobie moje dwie piżamy”. On zaczął się śmiać i powiedział mi, że jeżeli uważam, że jest tak mało inteligentny, że uwierzy w to, że był to przypadek, to się mylę i żebym go nie straszyła, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego co chce i że on już widział w życiu dupę i cycki. W ostateczności poszłam spać w jego koszulce i mojej bieliźnie. Nie wiem co mam robić.
Pomożecie mi ? Czym to wszystko może być spowodowane ?
2 2020-06-04 08:26:14 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2020-06-04 08:30:04)
A czy zamiast tych podchodów i tekstów o braku piżamy zapytałaś się go kiedyś dlaczego nie uprawiacie seksu?
Może on chce czekać do ślubu albo coś? Po prostu porozmawiajcie, bo Ty tak naprawdę nie wiesz nic.
edit. Nie, wyszeptanie mu do ucha, że masz na niego ochotę albo zapytanie czy go uraziłaś to nie jest rozmowa na temat seksu.
Rozmowa na temat seksu jest wtedy kiedy siadacie razem ubrani i na spokojnie rozmawiacie o tym, jakie macie oczekiwania i na co czekacie.
Cześć Wam
Piszę do Was, bo potrzebuję Waszej pomocy. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i nie wiem co mam myśleć i co z tym zrobić. Mam 26 lat i od miesiąca jestem zaręczona z chłopakiem, który ma również 26 lat. Jednak znamy się już 6 lat, a jesteśmy razem rok. Zawsze mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt choć był on rzadki, ale dobry. Potrafiliśmy gadać z 5 godzin przez telefon chociaż raz w miesiącu i widywaliśmy się na różnych imprezach. Ja zawsze miałam do niego słabość, ale miałam wrażenie, że on nie jest zainteresowany mną, ale że pracuje z moją mamą, to 3 lata temu powiedział jej że będzie jej zięciem i wreszcie w tamtym roku na jesień coś się zmieniło i po jednej z imprez zaczęliśmy się spotykać. Od marca ze sobą zamieszkaliśmy. Mój narzeczony jest osobą, której bardzo ciężko jest wyrażać uczucia i emocje. On nie potrafi mnie sam z siebie przytulić lub pocałować i nawet nie potrafi mi powiedzieć sam z siebie, że mnie kocha, to ja muszę ciągle o to zabiegać a i tak wtedy mówi, to Ty się przytul czy daj mi buzi. Jednak najbardziej co mnie martwi, to jest to że my jeszcze ze sobą nie współżyliśmy. W kwietniu wyszeptałam mu do ucha, że mam ochotę się z nim kochać, to powiedział mi, że na wszystko przyjdzie czas i pora. Jednak do dziś ona nie przyszła. W tamtym tygodniu próbowałam z nim jakoś delikatnie o tym pogadać i zapytałam go, czy mu się fizycznie podobam, to powiedział, że tak więc zadałam następne pytanie, czy może coś zrobiłam lub powiedziałam co go uraziło jednak on powiedział, że nie. Następnie zapytałam go dlaczego mnie tak od siebie izoluje stwierdził, że mnie nie izoluje i że mi się wydaje i że jeżeli chce go zapytać o to czy spał z dziewczyną kiedyś, to tak spał. Wczoraj mówię do niego „Kochanie dzisiaj będę musiała spać nago, bo przez przypadek wyprałam sobie moje dwie piżamy”. On zaczął się śmiać i powiedział mi, że jeżeli uważam, że jest tak mało inteligentny, że uwierzy w to, że był to przypadek, to się mylę i żebym go nie straszyła, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego co chce i że on już widział w życiu dupę i cycki. W ostateczności poszłam spać w jego koszulce i mojej bieliźnie. Nie wiem co mam robić.
Pomożecie mi ? Czym to wszystko może być spowodowane ?
Jak wyżej - macie się pobrać, a nie rozmawiacie na tak poważne tematy...?
Czy Wy się w ogóle znacie?
Ale tak czy siak, chłopak jest dla mnie z lekka dziwny, bez obrazy.
Czekanie z seksem do ślubu jest bardzo piękne, ale co będzie jak się okaże, że on potrzebuje tego raz na pół roku? Pogodzisz się z tym? Rozwiedziesz się? Pójdziesz na terapię?
Zaręczyłaś się z kimś o kim w tak podstawowej sprawie nie wiesz nic? Dziwne to. Mieszkacie razem, a on unika seksu? Jeszcze dziwniejsze. Miał inną, a ciebie nie chce? I jeszcze cię wyśmiał że robisz do niego podchody?
Wybacz, ale jak na mój nos to coś tu śmierdzi.
Wiem, że to może wydawać się ekstremalne, ale może jest gejem? Może jest aseksualny? Nie wyobrażam sobie czekać do ślubu albo zareczyc się z kimś, z kim nie spałam.
Oczywiście seks nie powinien być fundamentem, ale jednak jest ogromnie ważny.
W tym wieku facet powinien być mega aktywny seksualnie. Może ma jakiś problem w tej sferze. Może na podłożu anatomicznym, może psychologicznym. Jedno jest pewne musicie porozmawiać szczerze. Nie godz się na czekanie zbyt długo, bo jesteś młoda i marnujesz swoj czas. Kochasz go I to jest ważne, ale miłość nie jest najważniejsza w związku niestety. W filmie romantycznym może tak, ale nie w życiu.
Kochasz go I to jest ważne, ale miłość nie jest najważniejsza w związku niestety. W filmie romantycznym może tak, ale nie w życiu.
Nie zgodzę się. Miłość jest najważniejsza. Bez niej związek jest pusty, ale jest kilka innych czynników które powodują że narasta frustracja i zniechęcenie, które tą miłość z czasem zabiją. Dlatego dobrze jak drugi człowiek jest dla nas interesujący, jak czujemy się przy nim bezpiecznie i jak zaspokaja nasze podstawowe potrzeby, a do takich potrzeb należy seks.
A seks jest ważniejszy od miłości?
Ja znam naprawdę dużo ludzi czekających z seksem do ślubu. Ludzi, którzy byli w związkach od początku studiów albo niektórzy od szkoły średniej. To jest 5-8 lat bycia ze sobą bez uprawiania seksu. Dali radę.
Tylko takie rzeczy się omawia. Nie tak, że jedna osoba naciska, a druga ucieka. Nie tak, że żadna ze stron nie chce powiedzieć wprost tylko każda szuka jakichś półsłówek i domysłów.
Dlatego trzeba usiąść raz a porządnie i przegadać temat. Inaczej to nic się nie zmieni.
9 2020-06-04 12:13:59 Ostatnio edytowany przez Misinx (2020-06-04 12:14:27)
Moim zdaniem powoli, powoli...wchodzisz na minę. Podejrzewam, że Twój facet nie mówi Ci całej prawdy, albo Cię wprost okłamuje. Jeśli 26-letni facet unika seksu to znaczy przeważnie, że ma z tym jakiś problem. Gdyby chodziło o kwestie ideologiczne to myślę, że już by to zostało wypowiedziane. Ja myślę, że problem tkwi gdzieś indziej. Być może wbrew temu co mówi on jest jednak prawiczkiem. Generalnie przyczyn może być bardzo wiele. Ale sytuacja nie jest "normalna". I nie zmieni się po ślubie. To tak nie działa.
Kiedy zaczęłam się spotykać ze swoim facetem, to też ciągle szukał wymówek, a to współlokatorka, a to brak czasu, rozumiałam to i uznałam, że jak zamieszkamy razem to się coś zmieni. Nic się nie zmieniło, seks raz na 3-4 miesiące, za to doszły nowe wymówki - stres w pracy, seks jest przereklamowany itd. Po roku moje poczucie własnej wartości spadło do zera, siedzę na kozetce u terapeuty i płacze, pomimo tego że zawsze byłam pewną siebie, atrakcyjną kobietą. Nie pozwól kochana, żeby ktoś zrobił Ci to samo. Koniecznie porozmawiajcie szczerze, bez atakowania drugiej strony, mów o sobie, a nie: to niezdrowe, każdy facet chce, czemu Ty nie. Postaw sprawę jasno, bo w tym momencie bierzesz kota w worku, aseksa, kryptogeja, może uzależnionego od masturbacji (?). Mam nadzieję, że po prostu jest prawiczkiem i boi się. P.S. Moja terapeutka radziła, że im bardziej naciskasz, tym bardziej atakujesz jego męskość, a to tylko pogarsza sprawę.
To jest jakiś dramat. Jak mogłaś zaręczyć się nie uprawiając seksu z tym mężczyzną? A dzieci chcesz (chcecie) mieć?
podzielam obawy tych, co uważają, że coś jest nie tak z Twoim facetem.
Gdyby odmowa seksu była z powodów religijnych (czekanie do ślubu) to na pewno byś o tym wiedziała. A on dziwnie rozmywa temat jakimiś ogólnikami 'na wszystko przyjdzie czas' (tak to można mowić latami) albo jest wręcz arogancki flekując Twoje zaloty, słowami, że 'widział już dupę i cycki'. To straszne, w jak obcesowy sposob Cię traktuje, ten niby zakochany facet.
Jesteście zaręczeni, mieszkacie razem a on traktuje Cię jak sublokatorkę a nie swoją ukochaną. Ty jesteś w tym związku na żebraczej pozycji. Zabiegasz o uwagę, o ciepłe slowo, o przytulenie i dotyk, o seksie nie wspominając. I tlumaczysz go jeszcze, że on taki biedny bo cięzko wyrażać mu emocje i uczucia. Nie wierz w to. Chyba sama siebie oszukujesz. Przez rok będąc razem, mieszkajac ze sobą od 3 miesięcy, śpiąc razem w jednym łożku, facet nie może się przełamać, żeby sam z siebie Cię przytulić, pocalować, powiedzieć, że Cię kocha? Dziewczyno. Jak ludzie są zakochani to ręce żyją swoim wlasnym życiem i cięzko je utrzymać przy sobie :-)
Nie chcę być zlym prorokiem, ale na moje oko to Ty go nie pociągasz w ogole. Może to rzeczywiście jakiś kryptogej albo aseks, jak ktoś wyżej wspomniał. Po ślubie odwali małżeński obowiązek, zrobi Ci dzeiciaka, licząc, że na nim skupisz uwagę i na tym się skonczy wasze pożycie, zanim się zacznie. Ty się lepiej 100 razy zastanów w co się pakujesz. Musisz być cholernie zakochana i zaslepiona, bo tylko wtedy kobiety są w stanie usprawiedlkiwić i wytlumaczyć nawet najbardziej niepokojące zachowania swego lubego. I to by mi pasowało, bo sama napisalaś, że zawsze mialaś do niego slabość tylko z jego strony nie było oznak zainteresowania Tobą. Teraz więc zadowalasz się resztkami z pańskiego stołu, bo on zechciał Cię zauważyć i z Tobą być, pomimo, iż jakość tego bycia razem jest mówiąc krotko i dosadnie, tragiczna.
rok w związku bez seksu? szaaaacun
14 2020-06-04 16:21:39 Ostatnio edytowany przez kao_makao (2020-06-04 16:21:57)
nieuprawianie seksu i nierealizacja potrzeb seksualnych to nie są dziwne sprawy, to są rzeczy tak samo normalne jak uprawianie seksu i zaspokajanie potrzeb seksualnych. I popieram słowa, że szeptanie komuś do ucha że chce się z kimś kochać to nie jest rozmowa o współżyciu w związku.
nieuprawianie seksu i nierealizacja potrzeb seksualnych to nie są dziwne sprawy, to są rzeczy tak samo normalne jak uprawianie seksu i zaspokajanie potrzeb seksualnych. I popieram słowa, że szeptanie komuś do ucha że chce się z kimś kochać to nie jest rozmowa o współżyciu w związku.
owszem, są seksualni asceci i jeśli ich to zadowala, ok, ale w tym przypadku tak nie jest. Kobieta chce seksu, ma potrzeby, chce je realizować a on ją zbywa bzdurnymi wykrętami. I to on nie chce rozmawiać o problemie ze swoją kobietą. Normalny facet, powiedziałby w czym rzecz, dlaczego ją odtrąca a on co robi? Czuje się dumny, że przejrzał jej chytry plan kuszenia go i śmieje się jej w twarz - nie ze mną te numery Brunner! To jest żałosne z jego strony.
16 2020-06-04 16:46:07 Ostatnio edytowany przez kao_makao (2020-06-04 16:47:38)
kao_makao napisał/a:nieuprawianie seksu i nierealizacja potrzeb seksualnych to nie są dziwne sprawy, to są rzeczy tak samo normalne jak uprawianie seksu i zaspokajanie potrzeb seksualnych. I popieram słowa, że szeptanie komuś do ucha że chce się z kimś kochać to nie jest rozmowa o współżyciu w związku.
owszem, są seksualni asceci i jeśli ich to zadowala, ok, ale w tym przypadku tak nie jest. Kobieta chce seksu, ma potrzeby, chce je realizować a on ją zbywa bzdurnymi wykrętami. I to on nie chce rozmawiać o problemie ze swoją kobietą. Normalny facet, powiedziałby w czym rzecz, dlaczego ją odtrąca a on co robi? Czuje się dumny, że przejrzał jej chytry plan kuszenia go i śmieje się jej w twarz - nie ze mną te numery Brunner! To jest żałosne z jego strony.
Jaki on ma problem? Jeśli ona ma problem, to może pierwsza zacząć poważną rozmowę.
Ta relacja jest dziwna bo:
Nie znacie się, ale już jesteście zaręczeni
W waszym związku nie ma komfortu rozmowy
W waszym związku chyba nie ma partnerstwa
W waszym związku brakuje czułości
Mimo, że ty pragniesz seksu jesteś trzymana na dystans z tajemniczych powodów (rozumiem jak ludzie sobie wyjaśnią swoje powody, ale wy nie umiecie ze sobą rozmawiać)
Może twój narzeczony jest kryptogejem i chce odbębnić schemat dla pozorów. Faceci, którzy z powodów religijnych decydują się na seks po ślubie, raczej nie unikają czułości. Samo to określenie podstawówkowe, że on już widział dupę i cycki, nie wierzę, że dorosły facet hetero tak by powiedział swojej kobiecie.
Nie mam nic do homoseksualnych preferencji, ale ukrywanie tego kosztem drugiej osoby to podłe oszustwo.
18 2020-06-04 17:06:59 Ostatnio edytowany przez adiafora (2020-06-04 17:12:19)
adiafora napisał/a:kao_makao napisał/a:nieuprawianie seksu i nierealizacja potrzeb seksualnych to nie są dziwne sprawy, to są rzeczy tak samo normalne jak uprawianie seksu i zaspokajanie potrzeb seksualnych. I popieram słowa, że szeptanie komuś do ucha że chce się z kimś kochać to nie jest rozmowa o współżyciu w związku.
owszem, są seksualni asceci i jeśli ich to zadowala, ok, ale w tym przypadku tak nie jest. Kobieta chce seksu, ma potrzeby, chce je realizować a on ją zbywa bzdurnymi wykrętami. I to on nie chce rozmawiać o problemie ze swoją kobietą. Normalny facet, powiedziałby w czym rzecz, dlaczego ją odtrąca a on co robi? Czuje się dumny, że przejrzał jej chytry plan kuszenia go i śmieje się jej w twarz - nie ze mną te numery Brunner! To jest żałosne z jego strony.
Nie tylko on ma problem, ona też i ona też może zacząć poważną rozmowę.
już abstrahując od tego, że nie rozumiem dlaczego w takiej sytuacji to ona ciągle ma wychodzić z inicjatywą ze wszystkim, gdy to on robi problem i ma to w d...e, to chcialam zauważyć, że ona nie raz go pytała dlaczego tak się zachowuje - dlaczego ją izoluje, czy mu się nie podoba, czy go czymś uraziła, coś powiedziała... A on za każdym razem ją zbywał w temacie.
Ona ciągle zabiega o jego względy, ciepłe słowa, traktowanie jej jak kobietę, i jeszcze musi dopytywać, dlaczego musi to robić. A on sam co? Taki glupi, że nie widzi jaka jest sytuacja? Doskonale zdaje sobie sprawę. Ale bezczelnie ją ignoruje.
Tak, ona ma problem. Że w ogóle jest z takim nieczułym typem. Ale jest zakochana a zakochany człowiek często postrzega rzeczywistość przez różowe okulary.
Serio, wolalabym być już sama niż tak się płaszczyć przed facetem o każdy gest. Trudno mi nawet wyobrazić sobie taką sytuację. Ja zawinełabym się z takiego 'związku' choćbym nie wiem, jak zakochana była.
(...) Pomożecie mi ? Czym to wszystko może być spowodowane ?
Dziwny ten wasz związek. Dziwny nie dlatego, że seksu ani widu, ani słychu, tylko ze względu na sposób wzajemnego traktowania się. Nie rozmawiacie ze sobą na istotne tematy, bawicie się w podchody i "zgaduj-zgadulę".
"Wart Pac pałaca, a pałac Paca."
kao_makao napisał/a:adiafora napisał/a:owszem, są seksualni asceci i jeśli ich to zadowala, ok, ale w tym przypadku tak nie jest. Kobieta chce seksu, ma potrzeby, chce je realizować a on ją zbywa bzdurnymi wykrętami. I to on nie chce rozmawiać o problemie ze swoją kobietą. Normalny facet, powiedziałby w czym rzecz, dlaczego ją odtrąca a on co robi? Czuje się dumny, że przejrzał jej chytry plan kuszenia go i śmieje się jej w twarz - nie ze mną te numery Brunner! To jest żałosne z jego strony.
Nie tylko on ma problem, ona też i ona też może zacząć poważną rozmowę.
już abstrahując od tego, że nie rozumiem dlaczego w takiej sytuacji to ona ciągle ma wychodzić z inicjatywą ze wszystkim, gdy to on robi problem i ma to w d...e, to chcialam zauważyć, że ona nie raz go pytała dlaczego tak się zachowuje - dlaczego ją izoluje, czy mu się nie podoba, czy go czymś uraziła, coś powiedziała... A on za każdym razem ją zbywał w temacie.
Ona ciągle zabiega o jego względy, ciepłe słowa, traktowanie jej jak kobietę, i jeszcze musi dopytywać, dlaczego musi to robić. A on sam co? Taki glupi, że nie widzi jaka jest sytuacja? Doskonale zdaje sobie sprawę. Ale bezczelnie ją ignoruje.
Tak, ona ma problem. Że w ogóle jest z takim nieczułym typem. Ale jest zakochana a zakochany człowiek często postrzega rzeczywistość przez różowe okulary.
Serio, wolalabym być już sama niż tak się płaszczyć przed facetem o każdy gest. Trudno mi nawet wyobrazić sobie taką sytuację. Ja zawinełabym się z takiego 'związku' choćbym nie wiem, jak zakochana była.
ten facet ma taki styl bycia, ona ma inny. Jeśli którejś ze stron coś nie pasuje, to rozmowa, ale moim zdaniem to najlepiej jednak byłoby zerwać ze sobą. Życie jest za krótkie żeby się męczyć i zmieniać pod kogoś.
Ciekawi mnie skoro aż takie są różnice, i nie do końca są siebie pewnie, czyli nie ma rozmowy, szczerości, zaufania, to po co zaręczyny? Może jestem staroświecka ale u nas zaręczyny pojawiły się po dłużyszm czasie niż u autorki, kiedy to omawialiśmy się wielokrotnie poważne tematy w tym o wspólnej przyszłości, oraz już mieliśmy swoje przejścia z osobami trzecimi i innymi zdarzeniami losowymi. My byliśmy siebie pewni i mieliśmy okazję się poznać w różnych aspektach.
Twój facet jest dziwny. Oczywiście nasuwa się podejrzenie o bycie gejem, "bo który facet odmawia sobie seksu"? I co to znaczy, że przyjdzie czas i pora. Jak pandemia zostanie odwołana?
Ale zakładam, że gejem nie jest. Scenariuszy może być kilka, ale tylko szczera rozmowa pokaze, który był prawdziwy. Wydaje mi się, że to będzie trudna i mało delikatna rozmowa, bo jest zbyt zamknięty w tym temacie. Przerabiane z moją żoną. Musisz przygotować się na ostre reakcje z jego strony, albo i nie. Jednak na tym etapie związku, to musi być wyjaśnione, bo branie ślubu z takim typem aseksualnym tylko może pogłębić problem naszej relacji.
Wez dosłownie i w przenosni sie do roboty..podotykaj go w wiadome miejsce i zobacz co sie stanie. Zdrowy fizycznie i psychicznie mężczyzna by się podniecił i przejął inicjatywy. Jak sie nie podnieci i nie przejmie akcji to albo jest gejem i seks z kobietą go obrzydza albo ma inne istotne dysfunkcje.
Wez dosłownie i w przenosni sie do roboty..podotykaj go w wiadome miejsce i zobacz co sie stanie. Zdrowy fizycznie i psychicznie mężczyzna by się podniecił i przejął inicjatywy. Jak sie nie podnieci i nie przejmie akcji to albo jest gejem i seks z kobietą go obrzydza albo ma inne istotne dysfunkcje.
skoro śpi z nią 3 miesiące w jednym łóżku i jakoś inicjatywy nie przejął, wiedząc, że ma obok chętną kobietę, to raczej nie przejmie. On wyrażnie nie chce i bez ogrodek daje jej to do zrozumienia.
foggy napisał/a:Wez dosłownie i w przenosni sie do roboty..podotykaj go w wiadome miejsce i zobacz co sie stanie. Zdrowy gizycznie i psychicxnie mężczyzna by się podniecił i przejął inicjatywy. Jak sie nie podnieci i nie przejmie akcji to albo jest gejem i seks z kobietą go obrzydza albo ma inne istotne dysfunkcje.
skoro śpi z nią 3 miesiące w jednym łóżku i jakoś inicjatywy nie przejął, wiedząc, że ma obok chętną kobietę, to raczej nie przejmie. On wyrażnie nie chce i bez ogrodek daje jej to do zrozumienia.
No I druga rzecz. Skoro śpią w jednym łóżku i to ona ma zawsze "odwalać" całą robotę, to co to za facet? I czy naprawdę warto? Jakoś tak tradycyjnie się utarło że mężczyźni są bardziej aktywni, ale mimo wszystko lubię jak żona czasem okaże że dziś to ona rządzi. Seks to zabawa dla dwojga. Jeśli autorka ma o niego zabiegać, starać się, walczyć, a partner z łaski udostępni penisa, to może lepiej sobie kupić wibrator. Równie bierny a mniej z nim zachodu.
Będąc szczerym jak czytam tego typu wątki, to bardzo zastanawia mnie, co siedzi w głowach takich facetów. Kobieta chętna, sugeruje zbliżenie, a facet nic. Osobiście jestem typem jakbym nawet padał na twarz, to nie odmowilbym sobie i partnerce przyjemności. Miałbym po tym lepszy sen
Jedyne wytłumaczenie jakie widzę, to albo gej (z czym wiąże się obrzydzenie do waginy) albo przekonania religijne. Może bym dopuścił jeszcze niski poziom testosteronu, który odpowiada za libido faceta, ale to idzie podkręcić.
Niemniej zastanawiające.
adiafora napisał/a:foggy napisał/a:Wez dosłownie i w przenosni sie do roboty..podotykaj go w wiadome miejsce i zobacz co sie stanie. Zdrowy fizycznie i psychicznie mężczyzna by się podniecił i przejął inicjatywy. Jak sie nie podnieci i nie przejmie akcji to albo jest gejem i seks z kobietą go obrzydza albo ma inne istotne dysfunkcje.
skoro śpi z nią 3 miesiące w jednym łóżku i jakoś inicjatywy nie przejął, wiedząc, że ma obok chętną kobietę, to raczej nie przejmie. On wyrażnie nie chce i bez ogrodek daje jej to do zrozumienia.
No I druga rzecz. Skoro śpią w jednym łóżku i to ona ma zawsze "odwalać" całą robotę, to co to za facet? I czy naprawdę warto? Jakoś tak tradycyjnie się utarło że mężczyźni są bardziej aktywni, ale mimo wszystko lubię jak żona czasem okaże że dziś to ona rządzi. Seks to zabawa dla dwojga. Jeśli autorka ma o niego zabiegać, starać się, walczyć, a partner z łaski udostępni penisa, to może lepiej sobie kupić wibrator. Równie bierny a mniej z nim zachodu.
dokładnie, lepiej kupić sobie wibrator. Może dłużej i jeść nie woła ;-)
Zdecydowanie cos jest na rzeczy. Gdyby chodziło o same libido to wydaje mi się, że właśnie chłopak starałby się coś robić w tym kierunku albo przynajmniej strał się jakoś zaspokajać swoją partnerkę.
Nie będę specjalnie oryginalna pisząc, że to zdecydowanie nie jest normalna sytuacja i na pewno powinnaś poważnie zastanowić się nad sensem dalszego istnienia tego związku. On lekceważy Ciebie i Twoje potrzeby, a Tobie, pomijając samo współżycie, przecież brakuje nawet zwykłego dotyku i bliskości.
Tematu nie odpuszczaj, do skutku wprost pytaj co się dzieje, a jeśli nic się nie zmieni, to chyba warto rozważyć rozstanie, w przeciwnym razie unieszczęśliwisz się.
P.S.
Co miało największy wpływ na to, że przyjęłaś oświadczyny? Jakie motywy Tobą kierowały?
30 2020-06-07 08:09:44 Ostatnio edytowany przez On37 (2020-06-07 09:55:43)
Hejka.
Dobrze i dokładnie przeczytałem Twoją wypowiedź i od razu nasunęło mi się kilka wniosków. Jako, że jestem już w miarę doświadczonym i trzeźwo myślącym facetem to napisze Ci szczerze co sądzę o tej Twojej sytuacji.
Mam 42 lata i jestem bardzo szczęśliwym facetem. Szczęśliwym mężem, ojcem i kochankiem. I to wszystko od prawie 20 lat z jedną, tą samą kobietą. Receptę na szczęście każdy z nas ma zupełnie inne, jednak ja potrafię i umiem być szczęśliwy. Kocham życie i moją żonę. Ale to nie przyszło samo, jest to ciężka praca nie tylko nad samym sobą ale przede wszystkim nad całym związkiem. O to kilka życiowych fundamentów które zcementowały mój związek:
1) Z moją żoną na ważne i życiowe tematy zawsze rozmawiam szczerze. Nie czekam aż się coś samo wyjaśni, rozwiąże - prawda jest taka, że w życiu nic nie robi się samo. Prawdą jest również to im więcej coś w sobie ukrywasz, dusisz to tym bardziej jesteś nie szczęśliwa. I bez wyjaśnienia (zaspokojenia) wielu spraw usychasz jako człowiek.
2) Ja przed ślubem z moją żoną (nawet przed zaręczynami) robiłem z nią wszystko. Razem zamieszkaliśmy, mieliśmy wspólne plany, konto, wspólne wydatki, wspólnie się docieraliśmy. Szybko także uprawialiśmy seks. Dobrze się "sprawdzaliśmy" w każdych życiowych sytuacjach tak aby podczas małżeństwa nie było zaskoczenia. Wszystkie podstawy życiowe (takie filary) przed ślubem były poruszane, fizycznie i mentalnie. Ślub to był przysłowiowy enter w komputerze. Kropka nad i.
3) Seks. Tutaj musi być współgranie partnerów, bo jak ktoś jest nie zaspokojony to taki partner usycha w oczach. Fizyczność, bliskość człowieka jest bardzo ważna i bez jej zaspokojenia prędzej czy później wyjdą z tego problemy. Partnerzy myślący o wspólnej przyszłości muszą być zadowoleni ze spraw łóżkowym. Podpisuje się pod stwierdzeniem: "NIE MA UDANEGO SEKSU - NIE MA MAŁZEŃSTWA". Ja z moją żoną świetnie w tym temacie dogadujemy. Moim zdaniem jest to efekt rozmów o spełnianiu swoich fantazji i próba drugiego partnera w spełnianiu tych marzeń. Dlatego u mnie nie ma zdrad, skoków w bok, trójkątów, prostytutek. I najważniejsze: partner musi pociągać fizycznie drugą osobę. Partner/partnerka nie może wyglądać jak "wóz z węglem" czy "worek ziemniaków" (przepraszam za szczere określenia, ale prawdziwe). Mnie moja żona pociąga od prawie 20 lat, tak samo intensywne jak ją "rozebrałem po raz pierwszy". Dla mnie ma idealne ciało, biust, twarz i za każdym razem jak ją "rozbieram wzrokiem" robię to z wielką ochotą i radością. Chcę, potrafię, umiem.
4) Byciem szczęśliwym to nie tylko seks. To nie tylko zaspakajanie swoich potrzeb fizycznych. Drugiego człowieka należy także zaspakajać intelektualnie. My faceci jesteśmy prostsi w budowie, jesteśmy typowymi wzrokowcami ale z kobietami jest zupełnie inaczej - kobiety dużo słuchają i potrzebują uczuć. Do każdej kobiety trzeba umieć dotrzeć i zrozumieć jej potrzeby. Ja od prawie 20 lat staram się słuchać moją wybrankę życia i...... raz wychodzi lepiej raz gorzej ale nigdy jej potrzeby nie zostawiam jej samej sobie. Bo bez tego nigdy żadna małżonka nie będzie szczęśliwa w żadnym związku.
5) W małżeństwie dwie osoby powinny mieć wspólne, takie same fundamenty życiowe. Razem powinni cenić to co jest najważniejsze w życiu. Nie mówię tutaj o pasjach czy zainteresowaniach, lecz o zwykłych życiowych zasadach (uczciwość, szczerość, rozmawianie o swoich problemach czy radościach, wspólny front wychowania dzieci). Trzeba być często empatycznym aby dobrze zrozumieć swojego drugiego partnera.
To tyle i aż tyle. Tylko 5 podstawowych zasad ale stosując je w życiu myślę, że każdy z nas byłby szczęśliwy.
Przeczytaj proszę jeszcze raz dokładnie moją wypowiedź i zobacz czy Ty czasami nie jesteś szczęśliwa tylko dlatego bo ktoś z Was (Ty, twój partner, razem) nie potraficie, nie macie ustalonej jednej z w/w zasad.
Nie chce się wymądrzać, bo każdy z nas jest inny. Ja tylko wypowiadam się na jeden konkretny temat, bo akurat może moje wnioski pomogą Ci w rozwiązaniu Twoich problemów.
Pozdrawiam.
Hejka.
Dobrze i dokładnie przeczytałem Twoją wypowiedź i od razu nasunęło mi się kilka wniosków. Jako, że jestem już w miarę doświadczonym i trzeźwo myślącym facetem to napisze Ci szczerze co sądzie o tej Twojej sytuacji.
Mam 42 lata i jestem bardzo szczęśliwym facetem. Szczęśliwym mężem, ojcem i kochankiem. I to wszystko od prawie 20 lat z jedną, tą samą kobietą. Receptę na szczęście każdy z nas ma zupełnie inne, jednak ja potrafię i umiem być szczęśliwy. Kocham życie i moją żonę. Ale to nie przyszło samo, jest to ciężka praca nie tylko nad samym sobą ale przede wszystkim nad całym związkiem. O to kilka życiowych fundamentów które zcementowały mój związek:
1) Z moją żoną na ważne i życiowe tematy zawsze rozmawiam szczerze. Nie czekam aż się coś samo wyjaśni, rozwiąże - prawda jest taka, że w życiu nic nie robi się samo. Prawdą jest również to im więcej coś w sobie ukrywasz, dusisz to tym bardziej jesteś nie szczęśliwa. I bez wyjaśnienia (zaspokojenia) wielu spraw usychasz jako człowiek.
2) Ja przed ślubem z moją żoną (nawet przed zaręczynami) robiłem z nią wszystko. Razem zamieszkaliśmy, mieliśmy wspólne plany, konto, wspólne wydatki, wspólnie się docieraliśmy. Szybko także uprawialiśmy seks. Dobrze się "sprawdzaliśmy" w każdych życiowych sytuacjach tak aby podczas małżeństwa nie było zaskoczenia. Wszystkie podstawy życiowe (takie filary) przed ślubem były poruszane, fizycznie i mentalnie.
3) Seks. Tutaj musi być współgranie partnerów, bo jak ktoś jest nie zaspokojony to taki partner usycha w oczach. Fizyczność, bliskość człowieka jest bardzo ważna i bez jej zaspokojenia prędzej czy później wyjdą z tego problemy. Partnerzy myślący o wspólnej przyszłości muszą być zadowoleni ze spraw łóżkowym. Podpisuje się pod stwierdzeniem: "NIE MA UDANEGO SEKSU - NIE MA MAŁZEŃSTWA". Ja z moją żoną świetnie w tym temacie dogadujemy. Moim zdaniem jest to efekt rozmów o spełnianiu swoich fantazji i próba drugiego partnera w spełnianiu tych marzeń. Dlatego u mnie nie ma zdrad, skoków w boku, trójkątów, prostytutek. I najważniejsze: partner musi pociągać fizycznie drugą osobę. Partner/partnerka nie może wyglądać jak "wóz z węglem" czy "worek ziemniaków" (przepraszam za szczere określenia, ale prawdziwe). Mnie moja żona pociąga od prawie 20 lat, tak samo intensywne jak ją "rozebrałem po raz pierwszy". Dla mnie ma idealne ciało, biust, twarz i za każdym razem jak ją "rozbieram wzrokiem" robię to z wielką ochotą i radością. Chcę, potrafię, umiem.
4) Byciem szczęśliwym to nie tylko seks. To nie tylko zaspakajanie swoich potrzeb fizycznych. Drugiego człowieka należy także zaspakajać intelektualnie. My faceci jesteśmy prostsi w budowie, jesteśmy typowymi wzrokowcami ale z kobietami jest zupełnie inaczej - kobiety dużo słuchają i potrzebują uczuć. Do każdej kobiety trzeba umieć dotrzeć i zrozumieć jej potrzeby. Ja od prawie 20 lat staram się słuchać moją wybrankę życia i...... raz wychodzi lepiej raz gorzej ale nigdy jej potrzeby nie zostawiam jej samej sobie. Bo bez tego nigdy żadna małżonka nie będzie szczęśliwa w żadnym związku.
5) W małżeństwie dwie osoby powinny mieć wspólne, takie same fundamenty życiowe. Razem powinni cenić to co jest najważniejsze w życiu. Nie mówię tutaj o pasjach czy zainteresowaniach, lecz o zwykłych życiowych zasadach (uczciwość, szczerość, rozmawianie o swoich problemach czy radościach, wspólny front wychowania dzieci). Trzeba być często empatycznym aby dobrze zrozumieć swojego drugiego partnera.To tyle i aż tyle. Tylko 5 podstawowych zasad ale stosując je w życiu myślę, że każdy z nas byłby szczęśliwy.
Przeczytaj proszę jeszcze raz dokładnie moją wypowiedź i zobacz czy Ty czasami nie jesteś szczęśliwa tylko dlatego bo ktoś z Was (Ty, twój partner, razem) nie potraficie, nie macie ustalonej jednej z w/w zasad.
Nie chce się wymądrzać, bo każdy z nas jest inny. Ja tylko wypowiadam się na jeden konkretny temat, bo akurat może moje wnioski pomogą Ci w rozwiązaniu Twoich problemów.
Pozdrawiam.
Przybij piątkę, bo mam dokladnie tak samo. Pod każdym słowem mógłbym się podpisać. U mnie zaczął szwankować punkt z seksem i faktycznie jest to rysa w związku. I coraz bardziej się pogłębia.
Daj sobie kobieto spokój. Mam za sobą naście lat małżeństwa, gdzie żebrałam o bliskość. Facet odwalił obowiązek w postaci dziecka i żegnaj. Potem go głowa bolała. Tudzież plecy, noga albo ręka. Poczucie własnej wartości zanikło u mnie całkowicie. Rozwiodłam się. Unikanie seksu jest nienormalne. Wpakujesz się w stały związek i za chwilę założysz wątek -"Pomocy, czy mój mąż jest gejem?".
Uciekaj, póki nie jest za późno. Ten Twój facet nie jest normalny.
A on nie ma jakis zaburzen schizoidalnych? Ten typ osobowosci czesto unika seksu, szczegolnie jesli sie zakocha (tego emocjonalnego). Choc to nie jest zasada.
4) Byciem szczęśliwym to nie tylko seks. To nie tylko zaspakajanie swoich potrzeb fizycznych. Drugiego człowieka należy także zaspakajać intelektualnie. My faceci jesteśmy prostsi w budowie, jesteśmy typowymi wzrokowcami ale z kobietami jest zupełnie inaczej - kobiety dużo słuchają i potrzebują uczuć. Do każdej kobiety trzeba umieć dotrzeć i zrozumieć jej potrzeby. Ja od prawie 20 lat staram się słuchać moją wybrankę życia i...... raz wychodzi lepiej raz gorzej ale nigdy jej potrzeby nie zostawiam jej samej sobie. Bo bez tego nigdy żadna małżonka nie będzie szczęśliwa w żadnym związku.
Ten punkt to chyba najbardziej niedoceniany obszar długotrwałego związku, który jednocześnie (tak mnie się wydaje z lektury tego forum) często staje się przyczyną jego rozpadu. Bo ludzie traktują partnera jak stary mebel, który po prostu jest. Słuchają, ale nie słyszą. Nie czują potrzeby zaglądniecie do świata wewnętrznego partnera, bo sądzą, że wszystko o nim wiedzą, nie są zainteresowani, nie zajmują ich jego sprawy, co najwyżej pokiwają głową. Na codzień wymieniają tylko komunikaty, bo brak lub szkoda im czasu, no i przecież wszystko już wiedzą.
I rzeczywiście z czasem stają się nieszczęśliwi, bo niezrozumiani i samotni.
Dobrze, że to napisałeś, czasami można zwątpić, że faceci dostrzegają niuanse, które z czasem urastają do „być, czy nie być”. Dzięki :-)
Magdalena... To jest właśnie sedno problemu w moim małżeństwie.
Mówiąc obecnym językiem, czasem warto jest zaktualizować związek i skalibrować. Sprawdzić czy, aby wszystkie strony w tym związku mają się dobrze i dobrze że sobą się czują. Zarówno w sferze emocjonalnej i seksu.
Ale jak jedna strona się zamyka, to druga na tym niestety cierpi.
On37, prawdę mówiąc jestem pod wrażeniem Twojego posta, bo w tych kilku punktach ująłeś w zasadzie całe clou udanego związku. Ponadto moje obserwacje pokazują, że naprawdę niewielu jest mężczyzn, którzy rozumieją, że jeśli kobieta czuje się ważna i kochana, to sami też będą mieli dobry związek, a przynajmniej mają na niego ogromną szansę. Co prawda nie jest to regułą, ale jeśli tak się nie dzieje, to szanse maleją prawie do zera.
Mówiąc obecnym językiem, czasem warto jest zaktualizować związek i skalibrować. Sprawdzić czy, aby wszystkie strony w tym związku mają się dobrze i dobrze że sobą się czują. Zarówno w sferze emocjonalnej i seksu.
Osobiście twierdzę, że w ogóle co jakiś czas należy jakby od nowa ustalić pewne zasady, bo przecież my się zmieniamy i zmieniają się nasze potrzeby i wynikające z nich oczekiwania. O tych najważniejszych, kluczowych sprawach nie wystarczy porozmawiać raz i uznać, że to się nie przeterminowuje, dlatego nie ma po co do tematu więcej wracać. Tak jak z seksem - to że 10 lat temu czegoś nie chcieliśmy, bo na przykład nie byliśmy do tego przekonani czy na to gotowi, absolutnie nie znaczy, że to się nie zmieniło. Wtedy trzeba to wyraźnie zasygnalizować, a najlepiej zrobić to w rozmowie. W przeciwnym razie unieszczęśliwiamy się na własne życzenie.
37 2020-06-08 09:26:44 Ostatnio edytowany przez Misinx (2020-06-08 09:27:28)
Niestety autorka jest z tych osób, która tylko wrzuca temat na forum i już potem nie odpowiada. Nie pierwszy raz. Szkoda.
38 2020-06-10 09:22:00 Ostatnio edytowany przez Nyna17 (2020-06-10 09:29:30)
Próbuję z nim rozmawiać, ale on unika tego tematu jak ognia. Zaczyna milczeć albo się denerwować. Ostatnio się trochę pokłóciliśmy o sytuację, która nie miała nic wspólnego z seksem. Poprosiłam żeby mnie przytulił na zgodę, to powiedział, że nie zrobi tego bo jestem bardzo niegrzeczna i że jeżeli będę tak robiła, to seks odwlecze się jeszcze długo w czasie. Zapytałam go czy chce mieć w ogóle dzieci, to powiedział, że tak i że jeszcze w tym roku będziemy się o nie starać. Nie wiem co mam robić. Zaczynam czuć się nieatrakcyjna. Myślę, że mu się nie podobam i że mnie nie kocha. Mam 170 cm wzrostu a ważę 70 kg i ciągle słyszę dodatkowo od mojej mamy, że jestem gruba i jeszcze ten brak seksu z nim zaczyna utwierdzać mnie w tym przekonaniu.
39 2020-06-10 09:36:27 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2020-06-10 09:37:42)
Oooooo! Stara metoda. Pan chce Cię wychować i karać będzie za zachowania, które nie będą mu się podobały. Mało tego, dobitnie pokazuje wasze role: on - pan i władca, Ty - wykonywać masz jego polecenia.
Weszłaś do klatki, jeszcze chwila a jej drzwi zostaną zamknięte. Do Ciebie należy decyzja o tym, czy w niej pozostajesz, czy ceniąc sobie wolność, z niej wychodzisz.
Z jednym się zgodzę. On Cię nie kocha.
Próbuję z nim rozmawiać, ale on unika tego tematu jak ognia. Zaczyna milczeć albo się denerwować. Ostatnio się trochę pokłóciliśmy o sytuację, która nie miała nic wspólnego z seksem. Poprosiłam żeby mnie przytulił na zgodę, to powiedział, że nie zrobi tego bo jestem bardzo niegrzeczna i że jeżeli będę tak robiła, to seks odwlecze się jeszcze długo w czasie. Zapytałam go czy chce mieć w ogóle dzieci, to powiedział, że tak i że jeszcze w tym roku będziemy się o nie starać. Nie wiem co mam robić. Zaczynam czuć się nieatrakcyjna. Myślę, że mu się nie podobam i że mnie nie kocha. Mam 170 cm wzrostu a ważę 70 kg i ciągle słyszę dodatkowo od mojej mamy, że jestem gruba i jeszcze ten brak seksu z nim zaczyna utwierdzać mnie w tym przekonaniu.
Jak wyżej. Ten facet Cię po prostu nie kocha.
Przykre, ale na to wygląda.
Co do wagi i wzrostu - wcale nie jesteś gruba.
A mama niech się sobą zajmie.
Coraz częściej zaczynam zastanawiać się nad całym jego zachowaniem i postępowaniem. Nie rozumiem tylko czemu chce wziąć ze mną ślub skoro mnie nie kocha. Zaczyna coraz częściej powtarzać, że to on jest osobą decyzyjną, że ma nieskazitelny charakter, a całe przytulanie zależy od tego czy jestem grzeczna, czy nie
Coraz częściej zaczynam zastanawiać się nad całym jego zachowaniem i postępowaniem. Nie rozumiem tylko czemu chce wziąć ze mną ślub skoro mnie nie kocha. Zaczyna coraz częściej powtarzać, że to on jest osobą decyzyjną, że ma nieskazitelny charakter, a całe przytulanie zależy od tego czy jestem grzeczna, czy nie
I ty chcesz w to dalej brnąć? Kobiety nie przestają mnie zadziwiać. Tresuje cię, poniża, niszczy twoje poczucie wartości. Co ty masz z tego związku?
Myśl szybko, bo czas ucieka.
Dlaczego chce wziąć ślub z Tobą?
Dlatego, że nie masz swego zdania.
Dlatego, że zamiast pożegnać pana, zastanawiasz się nad jego zachowaniem i szukasz winy w sobie.
Dlatego, że idealnie nadajesz się na jego żonę, potulną i podporządkowaną.
Dlatego, że... .
Próbuję z nim rozmawiać, ale on unika tego tematu jak ognia. Zaczyna milczeć albo się denerwować. Ostatnio się trochę pokłóciliśmy o sytuację, która nie miała nic wspólnego z seksem. Poprosiłam żeby mnie przytulił na zgodę, to powiedział, że nie zrobi tego bo jestem bardzo niegrzeczna i że jeżeli będę tak robiła, to seks odwlecze się jeszcze długo w czasie. Zapytałam go czy chce mieć w ogóle dzieci, to powiedział, że tak i że jeszcze w tym roku będziemy się o nie starać. Nie wiem co mam robić. Zaczynam czuć się nieatrakcyjna. Myślę, że mu się nie podobam i że mnie nie kocha. Mam 170 cm wzrostu a ważę 70 kg i ciągle słyszę dodatkowo od mojej mamy, że jestem gruba i jeszcze ten brak seksu z nim zaczyna utwierdzać mnie w tym przekonaniu.
Uciekaj!!!
To jakiś psychol.
Z dnia na dzień te myśli pojawiają mi się coraz częściej. Często ranią mnie jego słowa kiedy mówi, że mnie nie przytuli, bo jestem nie grzeczna czy że zaczynam fisiować. Kilka razy usłyszałam również że jestem fantastyczną dziewczynką i że zaczynam robić się coraz mniej inteligentna. Nie jest o mnie zazdrosny, a jak ostatnio się popłakałam, to powiedział, że go to nie rusza. Najgorsze jest to że on ma dwa oblicza są dni kiedy potrafi normalnie ze mną rozmawiać, a są dni kiedy rozmawia ze mną jak z głupią. Nie rozumiem tylko po co chce tego ślubu ? Po co były te oświadczyny ?
Który mężczyzna mówi do kobiety, że jest "dziewczynką"?
On już stosuje przemoc wobec Ciebie, po ślubie, gdy będziesz "jego", przemoc się nasili.
Po co chce ślubu? Za darmo będzie miał kucharkę, sprzątaczkę, intendentkę, praczkę, it.d., czasem - gdy przyjdzie jemu ochota dostąpisz zaszczytu bycia kochanką.
Wpisz w wyszukiwarkę hasło "Cykl przemocy w rodzinie", przeczytaj uważnie, bo to o Tobie i Twym związku.
Jeżeli mężczyzna i to młody leży z kobietą w łóżku od kilku miesięcy i nie ma na nią ochoty mimo, ze wie, że ona tego chce
to jakim cudem mu ta ochota na seks przyjdzie za kilka miesięcy?
Jakoś sobie tego nie wyobrażam.
Obiecał ci dziecko jeszcze w tym roku. Do końca roku zostało jeszcze kilka miesięcy tylko.
Można by zaryzykować i poczekać aby sprawdzić jak do tego się będzie zabierał i czy w ogóle.
Czy może twoja 'niegrzeczność" nie spowoduje przełożenia jego łaskawości na kolejny rok.
Lecz moim zdaniem nie warto marnować czasu.
Jeśli w nim nie ma spontaniczności do seksu to już i nie będzie.
Podejrzewam u niego jakąś wadę fizyczną.
Nyna, nie niszcz sobie życia i uciekaj od tego faceta. To jak on się zachowuje nie jest normalne. Chce z Tobą ślubu, bo będziesz jego własnością, jego służącą. Nie o to w związku chodzi.
Zacznij się szanować. Facet Ci mówi wprost, że jesteś jego zabaweczką i tresuje Cię jak szczeniaka, a Ty się zastanawiasz, czy wyjść za niego.
Zostań jego żoną, a zmarnujesz sobie życie. Jeśli zadowala Cię bycie czyjąś własnością i proszenie się o najmniejszy czuły gest - go ahead.
Próbuję z nim rozmawiać, ale on unika tego tematu jak ognia. Zaczyna milczeć albo się denerwować. Ostatnio się trochę pokłóciliśmy o sytuację, która nie miała nic wspólnego z seksem. Poprosiłam żeby mnie przytulił na zgodę, to powiedział, że nie zrobi tego bo jestem bardzo niegrzeczna i że jeżeli będę tak robiła, to seks odwlecze się jeszcze długo w czasie. Zapytałam go czy chce mieć w ogóle dzieci, to powiedział, że tak i że jeszcze w tym roku będziemy się o nie starać. Nie wiem co mam robić. Zaczynam czuć się nieatrakcyjna. Myślę, że mu się nie podobam i że mnie nie kocha. Mam 170 cm wzrostu a ważę 70 kg i ciągle słyszę dodatkowo od mojej mamy, że jestem gruba i jeszcze ten brak seksu z nim zaczyna utwierdzać mnie w tym przekonaniu.
Twój facet to jakaś kpina. On Ci grozi odwleczeniem seksu ? Korzysta z każdego pretekstu, żeby się do Ciebie nie zbliżyć. Ty szukasz winy w sobie, ale prawda jest taka, że to on ma problem ze sobą. A jego postawa nie rokuje nadziei. Poza tym jeśli wpadniesz w kompleksy to on zacznie je wykorzystywać przeciwko Tobie, przy okazji pogłębiając je. Bo jako zakompleksiona "myszka" będziesz mu bardziej posłuszna i bardziej uzależniona emocjonalnie od niego. To jest schemat stary jak świat. Ten facet to "toksyk". Wiej z tego związku jak najprędzej.
Prawda jest taka, że powinniście z łóżka nie wychodzić, tak reagują na siebie młodzi ludzie na takim etapie jak Wy (nie wszyscy, ale większość na pewno).
Abstrahując od tego seksu nawet, to koleś jest PRZEMOCOWCEM.
o jeny, masakra ten Twoj narzeczony. Ty musisz mieć poczucie wlasnej wartości zjechane na maksa, że z nim jesteś. Ale tak, jak wyżej gdzieś wspomniałam - to przez to, że masz slabość do niego, bo zawsze Ci się podobał, ale wczesniej nie zwracał na Ciebie uwagi jaok na kobietę. Dlatego teraz zadowalasz się okruchami z pańskiego stołu. Kopnij go w zad dziewczyno i popracuj nad sobą, bo inaczej będziesz wpadać z deszczu pod rynnę.
Zostań jego żoną, a zmarnujesz sobie życie. Jeśli zadowala Cię bycie czyjąś własnością i proszenie się o najmniejszy czuły gest - go ahead.
Mało tego, moje przeczucie podpowiada, że będzie starał się ją sobie podporządkować na każdej płaszczyźnie wspólnego życia. Już sam sposób w jaki odnosi się do Autorki, w jaki ją nazywa, że ma w zwyczaju ją karać, kiedy jest (o zgrozo!) niegrzeczna, właściwie nie pozostawia złudzeń, że jest przemocowcem. Na tym etapie nie ma jej jeszcze 'na własność', ale strach się bać, co będzie, kiedy poczuje się pewnie.
Notabene, już odmawianie bliskości jest przecież formą emocjonalnej przemocy.
Nyno17, to jest ostatni moment, żeby nie dać się zamknąć w klatce. Uwierz, że lepiej nie będzie, a za kilka lat będziesz tak od niego uzależniona, że nawet nie będziesz potrafiła odejść.
Twój, ekhm, mężczyzna, albo naoglądał/naczytał się Grey'a, albo wydaje mu się, że jest samcem alfa, a tak naprawdę jest Alfem. Z kosmosu. W zasadzie jest antyGreyem, bo ten książkowy chociaż bzykał. Tudzież naczytał się poradników, albo siedzi na sąsiednim forum dla mężczyzn, w którym uczą tresury kobiet. Autentycznie.
"Dziewycznka", "Nie przytulę, bo jesteś niegrzeczna". Tak nie mówi mężczyzna do kobiety, tylko zryty gość do małego dziecka. To nie jest partnerstwo, tylko tresura. Mówisz, że miewa dwa oblicza. Te gorsze wystarczy, żeby wiać gdzie pieprz rośnie. Dziwię się Tobie, że nie wystrzelisz mu w twarz ze swoich emocji, żeby przestał zachowywać się jak p**uś plastuś, a zaczął jak mężczyzna. To powinnaś zrobić, wygarnąć mu, że jest niemęski. Spodziewałbym się, że to podrażni jego ego, chociaż zastanawiam się jakie ono jest, bo w mężczyzny w nim za grosz.
Twój, ekhm, mężczyzna, albo naoglądał/naczytał się Grey'a, albo wydaje mu się, że jest samcem alfa, a tak naprawdę jest Alfem. Z kosmosu. W zasadzie jest antyGreyem, bo ten książkowy chociaż bzykał. Tudzież naczytał się poradników, albo siedzi na sąsiednim forum dla mężczyzn, w którym uczą tresury kobiet. Autentycznie.
"Dziewycznka", "Nie przytulę, bo jesteś niegrzeczna". Tak nie mówi mężczyzna do kobiety, tylko zryty gość do małego dziecka. To nie jest partnerstwo, tylko tresura. Mówisz, że miewa dwa oblicza. Te gorsze wystarczy, żeby wiać gdzie pieprz rośnie. Dziwię się Tobie, że nie wystrzelisz mu w twarz ze swoich emocji, żeby przestał zachowywać się jak p**uś plastuś, a zaczął jak mężczyzna. To powinnaś zrobić, wygarnąć mu, że jest niemęski. Spodziewałbym się, że to podrażni jego ego, chociaż zastanawiam się jakie ono jest, bo w mężczyzny w nim za grosz.
bez przesady w drugą stronę. Wielu facetow mowi per niegrzeczna dziewczynko do swoich kobiet i ma to wydzwiek mocno erotyczny. Partnerstwo nie ma tu nic do rzeczy. U nas to normalne i nie czuję się z tego powodu jak małe dziecko, wprost przeciwnie :-)
Zanosi się na chore małżeństwo. Uważam, że najmądrzej byś zrobiła odwołując zaręczyny, jeśli do nich doszło, a jeśli to na razie etap oświadczyn, to powiedz, że zmieniłaś zdanie, bo wys, ly pewne rzeczy, które dają ci do muslenia, tracisz wiatę w sens tego małżeństwa. Jeśli będzie chciał bliższych wyjaśnień, to porozmawiaj z mim spokojnie. Ten zwiazek, moim zdaniem, nie ma przyszłości.
Facet ma zapędy na despotę, domowego tyrana, już teraz tresuje cię pod swoje potrzeby i ewidentnie ma jakiś problem z seksem. Często impotenci zachowują się dziwnie. Bojąc się że kobieta ucieknie starają się ją zdominować, uzależnić od siebie, zrobić z niej słodką idiotke, po to by te kobiete prztrzymav przy sobie.
Zanim zgodzisz się za niego wyjść musisz wiedzieć kogo bierzesz sobie za męża.
Do tej pory tak naprawdę kupujesz kota w worku.
m4jkel napisał/a:Twój, ekhm, mężczyzna, albo naoglądał/naczytał się Grey'a, albo wydaje mu się, że jest samcem alfa, a tak naprawdę jest Alfem. Z kosmosu. W zasadzie jest antyGreyem, bo ten książkowy chociaż bzykał. Tudzież naczytał się poradników, albo siedzi na sąsiednim forum dla mężczyzn, w którym uczą tresury kobiet. Autentycznie.
"Dziewycznka", "Nie przytulę, bo jesteś niegrzeczna". Tak nie mówi mężczyzna do kobiety, tylko zryty gość do małego dziecka. To nie jest partnerstwo, tylko tresura. Mówisz, że miewa dwa oblicza. Te gorsze wystarczy, żeby wiać gdzie pieprz rośnie. Dziwię się Tobie, że nie wystrzelisz mu w twarz ze swoich emocji, żeby przestał zachowywać się jak p**uś plastuś, a zaczął jak mężczyzna. To powinnaś zrobić, wygarnąć mu, że jest niemęski. Spodziewałbym się, że to podrażni jego ego, chociaż zastanawiam się jakie ono jest, bo w mężczyzny w nim za grosz.bez przesady w drugą stronę. Wielu facetow mowi per niegrzeczna dziewczynko do swoich kobiet i ma to wydzwiek mocno erotyczny. Partnerstwo nie ma tu nic do rzeczy. U nas to normalne i nie czuję się z tego powodu jak małe dziecko, wprost przeciwnie :-)
Dobrze, sam tak mówię do mojej żony i zawsze ma to podtekst erotyczny, ale w jego przypadku to tak nie wygląda. Niby chce zażartować, a brzmi poważnie, tak to odbieram. On zwleka z seksem. Co, nagle się obudzi, rzuci na kanapę, złapie za włosy i powie "teraz Cię ukarzę, bo byłaś niegrzeczna"?
adiafora napisał/a:m4jkel napisał/a:Twój, ekhm, mężczyzna, albo naoglądał/naczytał się Grey'a, albo wydaje mu się, że jest samcem alfa, a tak naprawdę jest Alfem. Z kosmosu. W zasadzie jest antyGreyem, bo ten książkowy chociaż bzykał. Tudzież naczytał się poradników, albo siedzi na sąsiednim forum dla mężczyzn, w którym uczą tresury kobiet. Autentycznie.
"Dziewycznka", "Nie przytulę, bo jesteś niegrzeczna". Tak nie mówi mężczyzna do kobiety, tylko zryty gość do małego dziecka. To nie jest partnerstwo, tylko tresura. Mówisz, że miewa dwa oblicza. Te gorsze wystarczy, żeby wiać gdzie pieprz rośnie. Dziwię się Tobie, że nie wystrzelisz mu w twarz ze swoich emocji, żeby przestał zachowywać się jak p**uś plastuś, a zaczął jak mężczyzna. To powinnaś zrobić, wygarnąć mu, że jest niemęski. Spodziewałbym się, że to podrażni jego ego, chociaż zastanawiam się jakie ono jest, bo w mężczyzny w nim za grosz.bez przesady w drugą stronę. Wielu facetow mowi per niegrzeczna dziewczynko do swoich kobiet i ma to wydzwiek mocno erotyczny. Partnerstwo nie ma tu nic do rzeczy. U nas to normalne i nie czuję się z tego powodu jak małe dziecko, wprost przeciwnie :-)
Dobrze, sam tak mówię do mojej żony i zawsze ma to podtekst erotyczny, ale w jego przypadku to tak nie wygląda. Niby chce zażartować, a brzmi poważnie, tak to odbieram. On zwleka z seksem. Co, nagle się obudzi, rzuci na kanapę, złapie za włosy i powie "teraz Cię ukarzę, bo byłaś niegrzeczna"?
ależ wiem, jak w jego przypadku to wygląda, w koncu wypowiadam się w tym temacie nie po raz pierwszy :-)
Odnioslam się jedynie do tego "Tak nie mówi mężczyzna do kobiety, tylko zryty gość do małego dziecka" bo zabrzmiało to ogolnie tak, jakbyś uważał, że mówienie tak do kobiety jest czymś niestosownym, infantylnym i nagannym, stąd zaprotestowałam :-)
Miałem na myśli jego stosunek do Autorki. Nie uogólniam.