Co doradzić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 5 ]

1 Ostatnio edytowany przez esflores (2020-05-24 17:08:32)

Temat: Co doradzić?

Cześć smile

Piszę bo mam nadzieję, że są wśród was osoby, które miały lub mają w swojej rodzinie problem alkoholowy i wiedzą jak działać. Sprawa jest taka:
Bardzo bliska mi kobietka zwierzyła się ostatnio w rozmowie, że jej mąż ma prawdopodobnie problem z uzależnieniem od alkoholu.
Ona ma b.dobrą pracę, utrzymuje siebie, męża i dziecko. Jej mąż zaś jest bezrobotny i na co dzień zajmuje się domem i wychowaniem malca. Niestety, ona właśnie w swojej pracy upatruje problem - w tym, że zbyt mało czasu spędzała w domu i za późno spostrzegła, że coś jest nie tak. Teraz, z racji pandemii i pracy zdalnej zaczęła spędzać więcej czasu  w domu i zapaliła jej się przysłowiowa "czerwona lampka". Jej mąż od czasu do czasu pozwalał sobie na piwo w towarzystwie czy w domu, ale nie było to codzienne picie. Teraz, okazuje się, że właściwie nie ma dnia, by nie sięgał po jedno, dwa piwa, a gdy prosiła go by zrobił chociaż kilka dni przerwy - okazywało się to niemożliwie (albo łamał dane słowo albo reagował rozdrażnieniem). Co więcej, podczas gruntownych porządków w domu znalazła różne "kryjówki" gdzie chował zapasy puszek. To wszystko spadło na nią jak grom z jasnego nieba,  nie wie co robić - gdy ze mną rozmawiała - płakała.

Powiedziała mi, że zastanawia się teraz nad przejęciem kontroli nad domowymi finansami - np. załatwianie zakupów i pozbawienie w ten sposób męża dostępu do kasy na alkohol.
Ja uważam, że jest to jakiś pomysł...natomiast rozmawiałam o sprawie z moim mężem i on stwierdził, że jeśli ten facet jest uzależniony, to  i tak znajdzie sposób by kupić sobie alko. Do tego może jeszcze pozaciągać jakieś długi o których jego żona nie będzie wiedzieć.
Inna sprawa, że ona nie potrafi przekonać go, że w ogóle jest jakiś problem i że, w dłuższej perspektywie, powinien rozpocząć terapię. Ja oczywiście znam jej męża, ale nie na tyle, by np. zadzwonić do niego i rozmawiać w takiej sprawie czy próbować jakoś na niego wpłynąć.

To co mnie odrobinę uspokoiło to to, że powiedziała, że nawet po alkoholu jej mąż nie robi się agresywny, nigdy by jej nie uderzył etc.  Wiem, że ona bardzo go kocha i cierpi...jej mąż nie jest, delikatnie mówiąc, okazem zdrowia i takie picie, może zrujnować ich przyszłość.
Z jednej strony nie chcę być uwikłana w ich sprawy i angażować się w ich problemy. Z drugiej bardzo jej współczuję, zawsze wydawali się szczęśliwą, kochającą parą. Mają wspaniałego chłopca.
Chciałabym jej jakoś mądrze doradzić, pomóc. Tylko nie wiem jak. Nie chciałabym też, nieumiejętnymi radami, zaszkodzić i pogłębić problemu.
Macie jakieś pomysły?

Aha - i jeszcze jedno pytanie - czy podczas kolejnych rozmów wracać do tej kwestii / dopytywać o szczegóły czy raczej poczekać aż ona sama poruszy ten temat?
Jakie są granice zdrowej ingerencji w takiej sytuacji, a kiedy powinnam się wstrzymać, by nie zaangażować się za bardzo w czyjeś życie?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Co doradzić?
esflores napisał/a:

Cześć smile

Piszę bo mam nadzieję, że są wśród was osoby, które miały lub mają w swojej rodzinie problem alkoholowy i wiedzą jak działać. Sprawa jest taka:
Bardzo bliska mi kobietka zwierzyła się ostatnio w rozmowie, że jej mąż ma prawdopodobnie problem z uzależnieniem od alkoholu.
Ona ma b.dobrą pracę, utrzymuje siebie, męża i dziecko. Jej mąż zaś jest bezrobotny i na co dzień zajmuje się domem i wychowaniem malca. Niestety, ona właśnie w swojej pracy upatruje problem - w tym, że zbyt mało czasu spędzała w domu i za późno spostrzegła, że coś jest nie tak. Teraz, z racji pandemii i pracy zdalnej zaczęła spędzać więcej czasu  w domu i zapaliła jej się przysłowiowa "czerwona lampka". Jej mąż od czasu do czasu pozwalał sobie na piwo w towarzystwie czy w domu, ale nie było to codzienne picie. Teraz, okazuje się, że właściwie nie ma dnia, by nie sięgał po jedno, dwa piwa, a gdy prosiła go by zrobił chociaż kilka dni przerwy - okazywało się to niemożliwie (albo łamał dane słowo albo reagował rozdrażnieniem). Co więcej, podczas gruntownych porządków w domu znalazła różne "kryjówki" gdzie chował zapasy puszek. To wszystko spadło na nią jak grom z jasnego nieba,  nie wie co robić - gdy ze mną rozmawiała - płakała.

Powiedziała mi, że zastanawia się teraz nad przejęciem kontroli nad domowymi finansami - np. załatwianie zakupów i pozbawienie w ten sposób męża dostępu do kasy na alkohol.
Ja uważam, że jest to jakiś pomysł...natomiast rozmawiałam o sprawie z moim mężem i on stwierdził, że jeśli ten facet jest uzależniony, to  i tak znajdzie sposób by kupić sobie alko. Do tego może jeszcze pozaciągać jakieś długi o których jego żona nie będzie wiedzieć.
Inna sprawa, że ona nie potrafi przekonać go, że w ogóle jest jakiś problem i że, w dłuższej perspektywie, powinien rozpocząć terapię. Ja oczywiście znam jej męża, ale nie na tyle, by np. zadzwonić do niego i rozmawiać w takiej sprawie czy próbować jakoś na niego wpłynąć.

To co mnie odrobinę uspokoiło to to, że powiedziała, że nawet po alkoholu jej mąż nie robi się agresywny, nigdy by jej nie uderzył etc.  Wiem, że ona bardzo go kocha i cierpi...jej mąż nie jest, delikatnie mówiąc, okazem zdrowia i takie picie, może zrujnować ich przyszłość.
Z jednej strony nie chcę być uwikłana w ich sprawy i angażować się w ich problemy. Z drugiej bardzo jej współczuję, zawsze wydawali się szczęśliwą, kochającą parą. Mają wspaniałego chłopca.
Chciałabym jej jakoś mądrze doradzić, pomóc. Tylko nie wiem jak. Nie chciałabym też, nieumiejętnymi radami, zaszkodzić i pogłębić problemu.
Macie jakieś pomysły?

Aha - i jeszcze jedno pytanie - czy podczas kolejnych rozmów wracać do tej kwestii / dopytywać o szczegóły czy raczej poczekać aż ona sama poruszy ten temat?
Jakie są granice zdrowej ingerencji w takiej sytuacji, a kiedy powinnam się wstrzymać, by nie zaangażować się za bardzo w czyjeś życie?

Alkoholik, by zrozumieć, że ma problem i zyskać motywację do leczenia, powinien zaliczyć „własne dno”.
Niech koleżanka wyprowadzi się z dzieckiem i zostawi męża samego sobie. Alkoholikowi nie ułatwiamy picia, czyli nie dajemy pieniędzy, nie gotujemy, nie pierzemy i ogólnie nie pomagamy w żaden sposób. Ważna też jest konsekwencja, więc to rozwiązanie dla osób zdecydowanych, bo jeśli ulegnie się raz, to koniec.

Nie wiem, na jakim etapie jest ten mężczyzna, może jeszcze wystarczyłaby szczera rozmowa i ostrzeżenie, że jeśli nic się nie zmieni i nie pójdzie na terapię, to zostanie sam?

Jeśli to Twoja bliska koleżanka, to możesz spokojnie zacząć temat.

——-
Doczytałam, że on nie pracuje, zajmuje się domem i dzieckiem - nie wiem, czy odcięcie go od pieniędzy nie byłoby w tym przypadku przemocą ekonomiczną...

Najlepiej niech koleżanka pogada z terapeutą uzależnień.

3 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2020-05-25 10:14:35)

Odp: Co doradzić?

Myślę, że rozmowa z terapeutą uzależnień to rzeczywiście będzie dobra rada dla przyjaciółki. Chociaż najlepiej, żeby to bohater tego wątku skontaktował się i porozmawiał z taką osobą, bo ani Ty, ani nawet Twoja przyjaciółka jako jego żona nic nie wskóracie w sytuacji, gdy on nie będzie widział potrzeby zmiany swojego postępowania.
Jednak będzie to mega trudne, bo osoba nadużywająca alkoholu wypiera nawet przed samą sobą ten fakt oraz jego skutki. Właściwie właśnie dzięki temu, że alkoholik umie sobie przedstawić siebie w fikcyjnym świetle możliwe jest w ogóle picie na taką skalę. Ktoś, kto nie byłby zdolny do efektywnego wmówienia sobie, że czarne jest białe nie piłby tyle, bo natychmiast widziałby skutki i nie oszukiwał się, że jest inaczej. A tu nawet nie ma (na szczęście) jeszcze jakiś negatywnych skutków, np. zaniedbań dziecka, które zmuszałyby do refleksji.

4 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-05-25 12:30:19)

Odp: Co doradzić?
esflores napisał/a:

Z jednej strony nie chcę być uwikłana w ich sprawy i angażować się w ich problemy. Z drugiej bardzo jej współczuję, zawsze wydawali się szczęśliwą, kochającą parą. Mają wspaniałego chłopca.
Chciałabym jej jakoś mądrze doradzić, pomóc. Tylko nie wiem jak. Nie chciałabym też, nieumiejętnymi radami, zaszkodzić i pogłębić problemu.
Macie jakieś pomysły?

Aha - i jeszcze jedno pytanie - czy podczas kolejnych rozmów wracać do tej kwestii / dopytywać o szczegóły czy raczej poczekać aż ona sama poruszy ten temat?
Jakie są granice zdrowej ingerencji w takiej sytuacji, a kiedy powinnam się wstrzymać, by nie zaangażować się za bardzo w czyjeś życie?

Masz dobre przeczucie moim zdaniem.
Z tym że nie chcesz być uwikłaną w ich sprawy.
Osoby uzależnione bardzo, bardzo rzadko same z siebie idą się leczyć pod wpływem własnej refleksji nad konsekwencjami życia z piciem alkoholu itp.Potrzebny częściej i skuteczniejszy jest szok i uderzenie w to dno a te dna są różne i wielorakie.Mąż koleżanki wygląda na jednego z tych spokojnych i poczciwych nałogowców ewentualnie jest na prostej drodze do alkoholizmu który się rozwija w bardzo różny sposób są różne tego schematy i wzorce.
Bardzo podobnie mają z tym osoby które żyją z osobą uzależnioną.
Koleżance i jej mężowi przez jakiś tam czas taki układ odpowiadał był na swój sposób wygodny i praktyczny.
Czasem wystarczy kilka miesięcy żeby przyzwyczaić,przystosować  się do takiego trybu życia zwłaszcza, że koleżanka dużo pracuje za dwie osoby to nie widziała wielu rzeczy z doświadczenia tak na oko powiem Ci że bardzo bardzo wielu czubek wierzchołka przysłowiowej góry lodowej.
Teraz zaszła zmiana i zobaczyła co się dzieje z mężem i prawdopodobnie jej przypuszczenia są słuszne.Przejrzała na oczy dziewczyna po prostu ,wiele emocji w niej pewnie to wzbudza od zaskoczenia, niedowierzania do poczucia winy, lęki i obawy może i jakiś wstyd.
Taka relacja z alkoholikiem to dość skomplikowana sprawa, a wpływ spowodowanie tego żeby on sięgnął swojego dna też nie jest sprawą prostą i oczywistą.Bedzie się bronił,będzie bronił  "wolności - komfortu picia  " i życia w "swoim świecie" w jakiś sposób przed leczeniem to część uzależnionego sposobu myślenia.
Żeby spowodować kryzys w jego życiu i to słynne "dno" potrzebna jest dość precyzyjna interwencja.
Takie zaplanowane interwencje czasem odnoszą skutek,ale nie ma 100% gwarancji czy w przypadku męża koleżanki się to uda.Do przeprowadzenia takiej akcji potrzeba siły i wsparcia.
Warto to na pewno zrobić tylko że nie kosztem Ciebie, za chwilę możesz robić niechcący za pogotowie emocjonalne i psychoterapeutkę, chusteczką do nosa i stałą pocieszycielkę, ratowniczkę .to moje  oczywiście domysły, ale poparte doświadczeniem.Zależy jaki koleżanka ma charakter,deficyty i czy jest na drodze do współuzależnienia.
Koleżanka jak sama nie uda się po pomoc to może próbować z desperacji i pod wpływem emocji ,wykorzystać Ciebie bo jesteś empatyczna i jesteś pod ręką w dodatku sprawiłaś pewnie na niej wrażenie, że jesteś chętna do słuchania.Jeżeli w jakimś zakresie problem współuzależnienia dotyczy Twojej koleżanki, to możesz jej niechcący "pomagać" w tkwieniu w tym jej układzie,ona nie sięgnie swego dna i nie znajdzie siły w sobie samej do działania dla siebie, możesz być takim półśrodkiem, ona spuści ciśnienie wyżali się rozładuje pewne frustracji wróci do domu i nic nie zrobi z tego o czym na przykład wyżej pisała Cyngli.
Po za tym żeby wiedzieć co zrobić tak konkretnie precyzyjnie to trzeba by było bardzo dokładnie znać ich sytuacje, a to niemożliwe dla Ciebie i najlepszą radą jest to żeby Twoja koleżanka poszła na rozmowę z kimś kto ma doświadczenie i jest psychoterapeutą specjalizującym się w leczeniu uzależnień/współuzależnień choć w przypadku Twojej koleżanki ten drugi problem wcale nie jest oczywisty czy obowiązkowy, z tym że też może się rozwinąć i to dość szybko - momentalnie wręcz a konsekwencjami współuzależnienia bardzo często bywają nerwice i coś jak depresja oraz somatyczne dolegliwości.
W takiej sytuacji jaka wystąpiła u Ciebie w związku z przyjaciółką i jej problemem dobrze jest też zachować "twardą przyjaźń" i ostrożność co by niechcący nie zaszkodzić sobie uczestnicząc w ich uwikłaniu  i nie przedłużać rozwoju chorej i potencjalnie toksycznej relacji.To delikatne sprawy wiele stereotypów dotyczących alkoholików jest szkodliwe i nie zamierzenie, można niby z dobrego serca utrwalić i zaostrzyć problem.

5 Ostatnio edytowany przez esflores (2020-05-25 13:40:39)

Odp: Co doradzić?

Dziękuję za dotychczasowe wypowiedzi.

paslawek napisał/a:

Masz dobre przeczucie moim zdaniem.
Z tym że nie chcesz być uwikłaną w ich sprawy.
(...)
W takiej sytuacji jaka wystąpiła u Ciebie w związku z przyjaciółką i jej problemem dobrze jest też zachować "twardą przyjaźń" i ostrożność co by niechcący nie zaszkodzić sobie uczestnicząc w ich uwikłaniu  i nie przedłużać rozwoju chorej i potencjalnie toksycznej relacji.To delikatne sprawy wiele stereotypów dotyczących alkoholików jest szkodliwe i nie zamierzenie, można niby z dobrego serca utrwalić i zaostrzyć problem.
(...)
.Jeżeli w jakimś zakresie problem współuzależnienia dotyczy Twojej koleżanki, to możesz jej niechcący "pomagać" w tkwieniu w tym jej układzie,ona nie sięgnie swego dna i nie znajdzie siły w sobie samej do działania dla siebie, możesz być takim półśrodkiem, ona spuści ciśnienie wyżali się rozładuje pewne frustracji wróci do domu i nic nie zrobi z tego o czym na przykład wyżej pisała Cyngli.

To dla mnie bardzo cenne uwagi,  wezmę sobie te słowa do serca.

paslawek napisał/a:

Mąż koleżanki wygląda na jednego z tych spokojnych i poczciwych nałogowców ewentualnie jest na prostej drodze do alkoholizmu który się rozwija w bardzo różny sposób są różne tego schematy i wzorce.
(...)
Żeby spowodować kryzys w jego życiu i to słynne "dno" potrzebna jest dość precyzyjna interwencja.
Takie zaplanowane interwencje czasem odnoszą skutek,ale nie ma 100% gwarancji czy w przypadku męża koleżanki się to uda.Do przeprowadzenia takiej akcji potrzeba siły i wsparcia.
Najlepszą radą jest to żeby Twoja koleżanka poszła na rozmowę z kimś kto ma doświadczenie i jest psychoterapeutą specjalizującym się w leczeniu uzależnień/współuzależnień choć w przypadku Twojej koleżanki ten drugi problem wcale nie jest oczywisty czy obowiązkowy, z tym że też może się rozwinąć i to dość szybko - momentalnie wręcz a konsekwencjami współuzależnienia bardzo często bywają nerwice i coś jak depresja oraz somatyczne dolegliwości.

Tak też zamierzam zrobić tj. doradzę jej kontakt ze specjalistą (jeśli ona sama od czasu naszej rozmowy nie szukała takiej pomocy). Sądzę, że nawet przy obecnych obostrzeniach istnieją możliwości konsultacji online lub telefonicznych. Dodatkowo powiem jej o wzmiankowanej tutaj interwencji. Mam nadzieję że poczyta na ten temat, przygotuje się...a nuż okaże się to pomocne i przekona jej męża o tym, że jednak problem istnieje.

----
Tak, przynajmniej przy takim okazjonalnym kontakcie jaki mamy, to jest spokojny/ łagodny człowiek, lubi wszystko obrócić w żart no i widać, że ma świetne podejście do dzieci. Szczerze mówiąc byłam w szoku, kiedy usłyszałam od niej co się dzieje. Może (ale to tylko moja teoria) coś się zepsuło gdy on stracił pracę (to było przymusowe rozstanie z pracą, z powodów zdrowotnych nie mógł dłużej pracować w zawodzie). Może nie dał sobie z tym rady... Po prostu szkoda mi i jej i jego. Szkoda, by ten nałóg zniszczył ich życie.


cyngli napisał/a:

Niech koleżanka wyprowadzi się z dzieckiem i zostawi męża samego sobie.

Nie wiem, na jakim etapie jest ten mężczyzna, może jeszcze wystarczyłaby szczera rozmowa i ostrzeżenie, że jeśli nic się nie zmieni i nie pójdzie na terapię, to zostanie sam?

Jeśli to Twoja bliska koleżanka, to możesz spokojnie zacząć temat.

Doczytałam, że on nie pracuje, zajmuje się domem i dzieckiem - nie wiem, czy odcięcie go od pieniędzy nie byłoby w tym przypadku przemocą ekonomiczną...

Jak ją znam, to wyprowadzka byłaby całkowitą ostatecznością. Oni przez kilka lat budowali  dom, włożyli w to mnóstwo energii. Zawsze chwaliła u męża to, jak poważnie podchodzi do wychowania dziecka, że wkłada w to całe serce...Oby poskutkowały mniej drastyczne metody.

Odnośnie pieniędzy - tam chodziło o to, że jak / z powodu epidemii/ były narzucone największe obostrzenia, to ustalali wspólną listę zakupów na kilka dni i jedna osoba ogarniała wizyty w sklepie. Tylko że jej mąż codziennie "przypominał sobie" , że musi coś dokupić albo czegoś zabrakło i pod tym pretekstem kupował  dla siebie alkohol. Stąd był jej pomysł, żeby jakoś nad tym zapanować i przejąć kontrolę nad finansami. Nie chodziło o to by czegoś komuś odmawiać, wyliczać - tylko właśnie by nie finansować uzależnienia (tak przynajmniej to zrozumiałam).

Jeszcze raz potwierdzę, że jest coś w tym co napisał paslawek - ja nawet gdy piszę o tym wszystkim uświadamiam sobie jak mocno "siedzę" w ich sprawach...chociaż przecież nie jestem osobą z najbliższej rodziny. Zdecydowanie widzę, że muszę się emocjonalnie zdystansować od ich problemów. Nie chodzi o to by być obojętnym na to co dotyka przyjaciół. Po prostu też muszę wyznaczyć własne granice, bo zaraz się okaże że nie będę mogła zasnąć przez (jakby nie było) cudze problemy rodzinne.

Jeszcze raz dzięki za wszystkie wypowiedzi. Nie spodziewałam się tak pomocnych i rzeczowych opinii.

Posty [ 5 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024