Cześć wszystkim. Nigdy nie sądziłam ze na jakimkolwiek forum napisze swoją historię ale mam już taki metlik w głowie że chyba potrzebuje by ktoś swiezo na to spojrzał. Poznałam faceta 9 miesięcy temu on 34 ja 24 lata. Relacja powoli się rozwijała spotykaliśmy się nawet i po 2-3razy w tygodniu, pisaliśmy codziennie i to nie ja wychodziłam z propozycją i pierwszym kontaktem. Po 1,5 miesiąca pocałował mnie po raz pierwszy, zaczęło się chodzenie za rękę, przetulanie, bez seksu ale pieszczoty oralne były. Związek przetrwał miesiąc a mój przyjaciel stwierdził ze lepiej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi bo nic nie poczuł. Wiadomo przykro bo ja już się zaangażowała ale jest fajnym facetem i stwierdziłam ze chce go w zyciu nawet jako kumpla. Zaczęliśmy się rzadziej spotykać a jeśli już to często w towarzystwie, ale pisać nie przestał i od tych 9 miesięcy nie ma dnia w którym nie piszemy nadal najczęściej to on zaczyna rozmowę ale ja również. Doczego daze ta relacja nie jest według mnie czysto kolezenska był moment w którym było tylko kumpelstwo ale on znowu zaczyna mieszać, mówi do mnie bzyczku jak kiedyś, proponuję spotkania, jak już się widzimy to lapie za tylek, za kolano, piersi prosi by go pomiziac po głowie, zaczął się stroic w koszule na wyjścia ze mną. Ostatnio w kinie odpial koszule i położył rękę na klacie by go miziac, rozmawiamy o tym gdzie i jak by się ze mną kochał (bardzo pikatnie i ostro bo oboje tak lubimy) ale znowu nie zmienił przyjacielskiego pocałunku w policzek w taki namiętny tylko jest tak nie wiadomo jak. Szczerze mam dosyć rozgryzania tej gry i próbowałam rozmawiać, wtedy jest tekst oj Cii wiesz ze bardzo Cie lubie, nie chce tego zepsuć.
Na prawdę mam już metlik w głowie i nie myślę racjonalnie, koleżanki mówią olej raz na zawsze ale 9 miesięcy ciąglego kontaktu i nagle to wszystko uciąć nie jest latwe. Pomóżcie mi to zrozumieć!?