Witam
Z góry przepraszam jeżeli jest to kolejny podobny temat z wielu, ale potrzebuje się "wygadać, potrzebuje kogoś kto doświadczył podobnej sytuacji o rade, zrozumienie , wsparcie za co bardzo z góry dziękuje.
Z moją była poznaliśmy się około 9 lat temu i prawie też tyle byliśmy parą, na początku mieszkaliśmy w Polsce w wynajmowanym przez nią mieszkaniu, początki jak to początki wszystko ładnie, ja byłem dość zazdrosny o nią ze względu, że jest atrakcyjną kobietą i ma duże powodzenie - ja miałem takie odchyły. Po pewnym czasie zaproponowałem wyjazd za granice, że jest tam moja rodzina, pojedziemy na pół roku - zarobie na motocykl i wracamy. Zgodziła się.
Jak to na emigracji po pewnym czasie poznaliśmy troche inne życie, lepsze pieniądze i tak o to jesteśmy tu do dzisiaj.
Wszsytko było dobrze ja przestałem być zazdrosny ponieważ widziałem iż moge jej ufać a chorobliwa zazdrość może wszystko zniszczyc, i tak naprawde nie kłociliśmy się, a jak już doszło do sprzeczki to jedno albo drugie w jakis sposób nawiązywało kontakt i wszystko łagodziliśmy. Co roku jeździliśmy w okresie wakacyjnym na dłuższy okres do Polski, i zawsze wsysztko było ok jak i tym razem również. Po powrocie do UK ja musiałem jeszcze raz na 2 tyg polecieć do PL. Kiedy wróciłem ona była w pracy ale powiedziała że możemy się spotkać podczas jej przerwy, więc przyjechałem i się zaczeło, płacz , że kogoś poznała i chce się rozstać. Rozmawialiśmy i próbowałem zrozumieć dlaczego ponieważ nie było żadnych sygnałów, że między nami może coś być źle. Powiedziała że zna tą osobę ponieważ dostarcza produkty do jej pracy - i poznali się rok temu, a od pół roku on zaczął czuć coś w jej kierunku i z tego co zrozumiałem ona też w jakiś sposób ale myślała, że to ją przejdzie. Powiedziała mi, że gdybyśmy byli w Polsce to by o nim zapomniała, dodatkowo po powrocie do UK wszystko było dobrze, aczkolwiek on dalej jej się "naprzykrzał" zostawił dla niej dziewczynę i ona przez te 2 tyg mojej nieobecności nad wszystkim rozmyślała i podjęła taką deczyję. Stwierdziłą iż widzieli się codziennie w pracy kiedy on dostarczał towar (zawsze około 10min) , do niczego między nimi nie doszło, zdecydowała się rozstać ze mną, z powodu że jestem dobrym człowiekiem i nie chce próbować z innym za moimi plecami.
Wieczorem po pracy wróciła i położyła się koło mnie a mogła iść do innego pokoju bo mamy wolny , płacz rozmowa, całowanie i prawie sex (ja zawiodłem byłem zbyt zestresowany całą sytuacją). Na drugi dzień przyszła i się przytuliła ale powiedziała że nie chce mi robić żadnych nadziei, 4 dzień powiedziała że musimy się juz chyba odzwyczaić od tego bo nie będziemy wiecznie razem spać. ostatni dzień (piątek) położyła się i bez przytulania, ja rano wstawałem kiedy zadzwonił mi budzik ona odwróciłą się i mnie przutuliła. Później stwierdziła że pójdzie juz spać do drugiego pokoju bo nie chce w ten sposób postępować ze względu na to, że już ktoś jest.
Sobota , rozmawialiśmy dlaczego tak się mogło stać skoro nie było żadnych oznak. Pytałem czy była to moja wina ponieważ wiem, że pare razy miała łzy w oczach kiedy wstaliśmy rano ona szykowała się do pracy a ja zamiast porozmawiać brałem laptopa i zabierałem się do pracy. Co robiłem ? Otworzyłem firme w Polsce i chciałem aby powoli zaczeła działać , żeby coś już się rozkręcało i żebyśmy mieli jakąś przyszłość po powrocie do Polski (mieliśmy zaplanowany powrót na koniec 2020).
Ona stwierdziła , że nie że to jej wina aczkolwiek to iż ja często za dużo czasu poświęcałem na komputer, nie miała pretensji jak coś robiłem kiedy jej nie było ale to że jak mogliśmy wspólnie czas to nie chodzi o to żę siedziałem cały czas przy komputerze ale zdarzało się. DO tego np brak spontaniczności.
Zapytałem czy to wszystko jest moja wina - powiedziała , że nie - że mogło to mieć jakiś wpływ na to ale też mogło by być tak, że dawałbym jej wszystko a i tak ten chłopak by "wygrał".
Rozmawialiśmy iż, muszę tylko dokończyć wyrabianie paszportu w UK i wracam do Polski także niech ona zostanie w domu i będziemy mieszkać w osobnych pokojach i jej to nie przeszkadzało, - rozmawialiśmy normalnie. Aczkolwiek ja wiedziałem, że to jest zły pomysł bo będe ją codziennie widział i nie dam rady. Więc postanowiłem iż na ten okres, który muszę jeszcze zostać w UK - wyprowadze się do rodziny.
Dziś rano przed pracą rozmawialiśmy o przeniesieniu rachunków na nią. I od około 3 dni widziałem, że w miarę sobie radzi a ja strasznie załamany. Podczas kiedy już wychodziła do pracy ja powiedziałem, że załatwię te sprawy z rachunkami i już raczej nie będziemy się widzieli bo ja jutro z samego rana do pracy i jak wróce to jej nie będzie - a w jutrzejszym dniu się wyprowadzam. I wtedy patrzę na nią a ona nie wytrzymała, zaczełą płakać i się przytuliła - myślała że będe w domu do wylotu czyli ten 1-1,5 miesiąca.
Co dodatkowego ?
Kiedyś chciała się zaręczyć aczkolwiek po śmierci jej ojca coś się pozmieniało , a od około roku bardzo przeżywała, że nie chce mieć dzieci bo się boi . Ja nie naciskałem i powiedziałem, że rozumiem jak będzie gotowa to ok, jak nie to poczekamy. To tak naprawdę nie zmieniło naszych relacji.
Następna sprawa : naszę życie łóżkowe nabrało innego wymiaru, zostało urozmaicone i sprawiało nam to przyjemność.
Kolejna sprawa to chodzi o to, że jej nowym "obiektem" uczuć jest anglik co zawsze mówiła że nigdy anglika, do tego facet ma dwójkę dzieci.
Kiedy rozmawiałem z nią czy jest szansa, żeby to naprawić to powiedziała , że już nie bo nawet jakbyśmy próbowali to ona by mogła myśleć o nim i to by było oszukiwanie "samej siebie i mnie".
Powiedzcie mi jak to wszystko rozumieć ? Czy ten brak mojego zainteresowania bo byłem pewny że ją mam miał na to wpływ ? CZy to by nic nie zmieniło ?
Jak wytłumaczyć sytuacje, że się przytulała, lub dzisiejszą jak już myślałem, że sobie dobrze radzi a ja powiedziałem, że się wyprowadzam i nie dałą rady powstrzymać łez.
Cały czas siebie winie, że gdybym zaproponował jakiś spacer albo odłożył komputer podczas kiedy ona wychodziła do pracy i wtedy mogliśmy porozmawiać te 30-60 min to do tego by nie doszło. Z drugiej strony wiem, że nie byłem dla niej złym człowiekiem i sama mi to powiedziała.
Nie chce też się winić do końca bo to już totalnie mnie dobija.
Myślę, że może coś jej się odmieni i zatęskni i się zejdziemy ale czy to by miało sens - czy ja potrafiłbym jej zaufać po tym wszystkim ? chyba nie.
Zdecydowałem , że odetniemy się do siebie i tak będzie najlepiej.
Przepraszam za chaotyczne pisanie. i wszystko może jest bez ładu i składu ale nie mam "głowy" do myślenia.
Pozdrawiam wszystkich i z góry dziękuje za odpowiedzi