Paradoks samotności - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Paradoks samotności

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 15 ]

Temat: Paradoks samotności

Witajcie, mój problem jest dość dziwny. Na ogól słyszę, ze gdy ktoś jest samotny po prostu nie potrafi otworzyć się na ludzi, jest nieśmiały Lub przeciwnie, jest zarozumiały, okazuje wyższość.

Jestem bardzo otwarta na ludzi, odnajduje się w wielu tematach i nie zadzieram nosa. Mimo wszystko znajomosci jakie nawiązuje sa płytkie, krótkotrwałe i zawsze gdy przychodzi co do czego, jakiś wyjazd, wakacje, mimo, ze mam tych znajomych, dowiaduje się, ze ta jedzie z tym, ci jadą razem i takie wypady nawet nie są mi proponowane.

Na brak znajomych nie narzekam, ale są to pojedyncze osoby z totalnie nieznajomych sobie środowisk, które trudno spiknąć razem, bo to moja potrzeba, nie ich.

Poza szkoła i studiami nigdy nie potrafiłam stworzyć paczki, która trzymalaby się razem, pełno pojedynczych osób a jak już się trafiło, to zawsze wychodził jakiś konflikt i wszystko się rozpadało. Nie robię tego specjalnie, nie szukam zaczepki, jednak czuje, ze wiele moich przyjaźni skończyło się naprawdę niemal 'na noze'. Gdy analizuje przyczynę, nie mogę jednoznacznie stwierdzić winy.

Są rzeczy, które ja zrobiłam zle, są takie, które ta druga strona sknociła. Jednak zawsze wina zostaje zrzucona na mnie i czuje się z tym koszmarnie i niesprawiedliwie. Umiem walczyć o swoje zdecydowanie, nie jestem kozłem ofiarnym, ale tez złagodniałam trochę na przestrzeni lat i lepiej się z tym czuje. Nie lubię podnosić głosu i za wszelka cenę stawiać na swoim, kiedyś tak robiłam i akurat w tym widzę poprawę.

Wole się wycofać niż walczyć, ale nie jest to wycofanie się z rezygnacja, bo potrafię dość dobitnie, ale z klasa przekazać to, co mam do powiedzenia. Mam wrażenie, ze najlepiej funkcjonuje w zdystansowanych znajomościach, gdzie kontakt opiera się głównie na telefonie itp, z rzadkim widzeniem się. Ale właśnie tego widzenia się mi brakuje , i chciałabym stworzyć grupę by nie musieć aranżować 5 różnych spotkań dla każdego z osobna.

Gdy dopuszczam do siebie ludzi bliżej, zwykle kończy się katastrofa. Serio analizowałam to na setki sposobów i naprawdę nie rozumiem. Jedyna wadę, która mogę sobie zarzucić z ręka na sercu to taka, której jestem świadoma =jest to mówienie za dużo o sobie a brak skupienia się na 2str. Ale walczę z tym i naprawdę widzę duży postęp, poza tym inni tez maja wady, mniejsze, większe a jakoś funkcjonują w grupach. Wiem, ze również za szybko odsłaniam tyłek i trochę bywam naiwna, powierzając ważne dla mnie tematy. Ale po prostu chciałabym być sobą i nie udawać nikogo...

Czy macie podobny problem? Jak sobie z nim radzicie? Gdy ludzie mnie poznają myślą, ze moje życie towarzyskie pęka w szwach, jestem rozgadana, dowcipna, inteligentna, nie brakuje mi również zainteresowania ze strony płci przeciwnej i urody. Natomiast nie potrafię kompletnie budować trwałych relacji, ze związkami mam to samo i próbowałam różnych postaw, od zbuntowanej, przez wypośrodkowana po uległa, zawsze zle i zawsze ktoś próbuje zrzucić winę na mnie.

Martwię się, bo zaraz stuknie mi 30stka a moje życie naprawdę przypomina jeden wielki chaos ;/

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Paradoks samotności
Buszująca w zbożu napisał/a:

Jestem bardzo otwarta na ludzi, odnajduje się w wielu tematach i nie zadzieram nosa. Mimo wszystko znajomosci jakie nawiązuje sa płytkie, krótkotrwałe i zawsze gdy przychodzi co do czego, jakiś wyjazd, wakacje, mimo, ze mam tych znajomych, dowiaduje się, ze ta jedzie z tym, ci jadą razem i takie wypady nawet nie są mi proponowane.

Na brak znajomych nie narzekam, ale są to pojedyncze osoby z totalnie nieznajomych sobie środowisk, które trudno spiknąć razem, bo to moja potrzeba, nie ich.

Poza szkoła i studiami nigdy nie potrafiłam stworzyć paczki, która trzymalaby się razem, pełno pojedynczych osób a jak już się trafiło, to zawsze wychodził jakiś konflikt i wszystko się rozpadało. Nie robię tego specjalnie, nie szukam zaczepki, jednak czuje, ze wiele moich przyjaźni skończyło się naprawdę niemal 'na noze'. Gdy analizuje przyczynę, nie mogę jednoznacznie stwierdzić winy.

Czy macie podobny problem? Jak sobie z nim radzicie? Gdy ludzie mnie poznają myślą, ze moje życie towarzyskie pęka w szwach, jestem rozgadana, dowcipna, inteligentna, nie brakuje mi również zainteresowania ze strony płci przeciwnej i urody. Natomiast nie potrafię kompletnie budować trwałych relacji, ze związkami mam to samo i próbowałam różnych postaw, od zbuntowanej, przez wypośrodkowana po uległa, zawsze zle i zawsze ktoś próbuje zrzucić winę na mnie.

Martwię się, bo zaraz stuknie mi 30stka a moje życie naprawdę przypomina jeden wielki chaos ;/

Mam podobnie, z tym, że ja nawet w szkole ani teraz na studiach nie jestem w żadnej paczce. Ludzie rozmawiają ze mną bardzo rzadko i nigdzie nie jestem zapraszany, mimo że takie wypady są dość często organizowane...

Odp: Paradoks samotności

Skad jesteś? Masz jakieś pomysły, co może być przyczyna?

4

Odp: Paradoks samotności
Buszująca w zbożu napisał/a:

Skad jesteś? Masz jakieś pomysły, co może być przyczyna?

Jestem ze Śląska. A nad przyczyną to się od dawna zastanawiam, ale wciąż bez skutku.

5

Odp: Paradoks samotności

A ska taki podpis? Może on cos o Tobie mowi?

Odp: Paradoks samotności

Podpis? Haha, nie. Jest przypadkowy. Chociaż jakby się zastanowić...może mieć tylko pozytywy, lubię naturę i spacery big_smile

7 Ostatnio edytowany przez FoxM (2019-08-08 22:05:57)

Odp: Paradoks samotności

Buszująca w zbożu

Niestety, często ilość naszych znajomych, kontaktów nie idzie w parze z ich jakością. Tak po prostu jest, nie sądzę aby to szło jakoś zmienić.

Czy z całej tej grupy znajomych nie znajdzie się choćby kilka osób z którymi zżyłaś się bardziej? Zawsze jest ktoś kogo bardziej darzymy sympatią, z kim mamy wiekszą ochotę się spotkać. No i z drugiej strony, na pewno dobrym rozwiązaniem będzie jednak większe skupienie się na drugiej osobie. Wiadomo, że nie chodzi tu o zadawaniu pytań jak na rozmowie kwalifikacyjnej, tak z wyczuciem wink Ale to już zauważyłaś. Generalnie ludzie lubią ludzi, którzy po prostu okazują im zainteresowanie.

8

Odp: Paradoks samotności
Buszująca w zbożu napisał/a:

bo zaraz stuknie mi 30stka

Tylko czy to "szczęśliwe życie towarzyskie innych ludzi" to nie jest jeden wielki mit? Taki fejsbukowo-medialny?
Pary koło 30 to przecież obowiązki, w szczególności dzieci = ciężko wygospodarować czas na takie bujne życie towarzyskie.

Może u jakichś, przysłowiowych, korpo-sigielek z wawy?

W sensie... masz znajomych. Może za duzo oczekujesz? Masz zbyt widealizowany obraz życia towarzyskiego?

Tak sobie strzelam.

9

Odp: Paradoks samotności

Na fejsbuniu każdy jest szczęśliwym i spełnionym pod każdym względem człowiekiem sukcesu smile No chyba, że tak jak ja celowo założy smętne konto. Jakie było moje zaskoczenie, gdy się okazało, że smętne konto się podoba i co chwilę ktoś mnie zaprasza. No, ale to też jest jakaś kreacja, bo naprawdę  jestem gdzieś pośrodku.

10

Odp: Paradoks samotności
FoxM napisał/a:

Buszująca w zbożu

No i z drugiej strony, na pewno dobrym rozwiązaniem będzie jednak większe skupienie się na drugiej osobie. Wiadomo, że nie chodzi tu o zadawaniu pytań jak na rozmowie kwalifikacyjnej, tak z wyczuciem wink Ale to już zauważyłaś. Generalnie ludzie lubią ludzi, którzy po prostu okazują im zainteresowanie.

Nie zgodzę się. Lubię ludzi, okazuję im zainteresowanie, a mimo to nie mam znajomych. Raz na ruski rok z kimś przez chwilę pogadam, ale żeby gdzieś wyjść i się spotkać, to nie.

11

Odp: Paradoks samotności

Odludki są fajne, nie przejmuj się big_smile.

Odp: Paradoks samotności

Bardziej miałam na myśli jakość tych znajomosci niż ilość i to, ze często się rozpadają. A to zadam się z kimś fałszywym, a to ja popełnię błąd, ale to chyba jak każdy, tylko u mnie zwykle sytuacja nie do odratowania. Chodzi o to, ze potrafię wejść w relacje intensywne, ale one się zwyczajnie kończą jakbym miała w sobie coś z toksycznej osobowości, to fakt, ze dużo się dzieje wokół mnie, miewam szalone pomysły, to się najpierw podoba a potem występują jakieś sprzeczki. Trudno mi to samej ocenić, najbardziej brakuje mi paczki, sami pojedynczy znajomi i najbardziej odczuwam samotność w wakacje. Tzn odczułam teraz, kiedy zakończyłam swój 5letni związek, okazało się, ze partner bardzo wypełniał moja przestrzeń i mimo ze nie chce do niego wracać brakuje mi tego co miałam przy nim, jaka byłam. Natomiast z jakiegoś powodu to jednak zakończyłam i o tym staram się myśleć ...

13 Ostatnio edytowany przez olek1985 (2019-08-17 23:14:51)

Odp: Paradoks samotności

Część, tak jest nie tylko u Ciebie.
Wielu ludzi nawet nie zdają sobie sprawę że są samotnikami. Głupi to samo co martwy - nic nie czuje, a mądremu zawsze coś boli.
Kiedyś przeszedłem okres przypadkowej izolacji ale wyszedłem z rozwiązaniem. Widzę masz taki sam problem i chciałbym doradzić bo w końcu znalazłem patent i znalazłem swoje "stado", przynajmniej nie czuć samotność tak ostro.
Pracuję zdala od rodzimego miasteczka, ponadto za ostatnie lata zmieniałem dwa razy przeprowadzałem sie do innego miasta. Obiektywnie nie miałem możliwości utworzyć stałe grono kolegów.
Wszystko sie zaczęło kiedy pod czas odwiedzin rodziców spotkałem dwóch starych przyjaciół z mojego miasteczka. Okazało się ze obecnie mieszkamy w różnych krajach. Ja poruszyłem temat o ktorym sporo dyskutowaliśmy pod czas spotkania. Niby nic z tego. Pojechałem znowu do dużego miasta. Warto w tym miejscu zatrzymać opowieść i stwierdzić ze u każdego znajdzie sie co najmniej 2 znajomych z którymi was łączy jakiś wspólny temat. Rozjechalismy się każdy w swoich sprawach i zaczęła nas dzielić odległość i codzienne sprawy - u kazdego swoje. Na kontynuację naszej dyskusji, rzuciłem w Whatsapp grupkę. Zaczęliśmy tam sobie pisać, i po trochę wymieniać sie zdaniami na tematy poza tematyką dyskusji … Więc krok po kroku znaleźliśmy sporo wspólnego, chociaż każdy z nas do tej pory miął i nadal ma własne zycie. Dyskusja z czasem rozwinęła się w stałą relację. Od tej pory gadamy codzienne, a istatnuo nawet zaczęliśmy jeździć na wakacje wspolnie, w miarę możliwości spotykamy sie, wszyscy razem i oddzielnie, mamy wspólne tematy, i już nie czuję się stroną która wymaga wzajemności.
Rozumiem rozmowa w czacie nie jest tak samo dobra jak spędzanie czasu razem w rzeczywistości. Jednak mi sie udało w taki sposób połączyć różnych kolegów, stworzyć swoją grupę i zamienić sporadyczną komunikację na stałą. Tak samo potem zrobiłem z rodzicami. Ponadto mogę do nich zagadać w każdej chwili i czuję ulgę.
Nowe czasy wymagają nowych rozwiązań

14

Odp: Paradoks samotności

Musialabym kazdy po kolei konflikt opisac i wtedy da sie cos powiedziec na ten temat.

Odp: Paradoks samotności
Winter.Kween napisał/a:

Musialabym kazdy po kolei konflikt opisac i wtedy da sie cos powiedziec na ten temat.

Wolałabym nie ze względu na chęć pozostania anonimowa, a kto wie, jacy ludzie tu siedzą. Natomiast postaram się nakreślić sytuacje. Wdaje się często w toksyczne związki, gdzie z partnerem od początku jest coś nie tak. Albo niedojrzały, albo rozwodnik, albo ma problemy emocjonalne. Ciągnie mnie do takich mężczyzn, nie wiem dlaczego. Są skokmplikowani i pociągają mnie, zbyt dobry chłopak jest przyjacielem , ale nie potrafię zainteresować się nim w inny sposób. Nie wiem z czego to wynika, może adrenalina, może stawianie sobie celu wyprostowania go, a może w głębi czuje, ze nie zasługuje na tego normalnego? Potem cierpię i zatruwam życie bliskim prośbami o rady lub pytaniami. Maja dosyć. Już mocno to ograniczyłam, ale tez np potrafiłam zrobić jakaś intrygę, w która wciągnęłam przyjaciółkę, żeby zwrócić na siebie uwagę faceta, co np później odbiło się na niej i miała do mnie żal. To jedna sytuacja, kiedy faktycznie ja jestem winna. Ale są tez takie, w których nie wiem, co się dzieje- jest paczka, nagle ktoś mnie w coś wrogi, nie wiem, z zazdrości? Nie chwaląc się, jestem naprawdę dość mocno atrakcyjna kobieta i dużo koleżanek może czuć się zle z tym, ze gdzie nie pójdziemy i kogo by nie upatrzyły, ten ktoś interesuje się mną. Ogólnie za dużo mówię, potem słucham przykręconych plotek na mój temat, ale nie wiem jak pogodzić potrzebę mówienia z uważanie na to, co mówię, bo gdy powstrzymuje się przed tym, by podzielić się z kimś jakaś sprawa, zle się z tym czuje. Gdy się dziele, przeżywam te chwile jeszcze raz i daje mi to szczęście, nie umiem zachować czegoś dla siebie. Ogólnie temat najczęściej kręci się wokół związków. Ludzie maja o mnie mniemanie flirciary, nie wiem czy do końca maja racje, tak bywa, ale jestem przy tym naprawdę myśląca i niełatwa. Nie zmuszam się do czegoś, czego nie chce, ale często słyszę od ludzi, ze albo ja kogoś wykorzystuje albo ktoś wykorzystuje mnie. Nie potrafię znaleźć się w sytuacji zdrowej pośrodku. I ogólnie nie rozumiem, czemu ludzie maja tendencje do oceniania innych wedle tego, jacy są dla partnera itp. Mam jedna przyjaciółkę, która tez czasem zrobi głupotę i uszy więdną jak jej słucham, ale nawet jak się nie zgadzam z jej decyzjami, uważam, ze zle postępuje, do cholery, nie traci dla mnie na wartości i nie odwracam się na pięcie, bo mnie nie posłuchała. W ludzie wobec mnie tak robią. Ogólnie mam tez problem z alkoholem, ale o tym założę nowy wątek, co by nie za dużo na raz. Naprawdę czuje się beznadziejnie.

Posty [ 15 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Paradoks samotności

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024