Witam.
Wiem, że to forum dla kobiet, ale kobiety rozumieją więcej ...
Nie mam komu wyznać, nie mam kogo się poradzić, ani nie wiem jak sobie radzić. Jestem mężczyzną który zawsze się źle zakochuje, kończy się tym że mam złamane serce i nie radze sobie z tym. To miało mnie nauczyć czegoś, wzmacniać a nie osłabiać.
Parę lat temu poznałem dziewczynę w pracy sympatyczną, miłą i piękną. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, a nasze towarzystwo sprawiało nam dużą przyjemność … może chyba nawet za dużą. Pewnego dnia dostałem od niej wiadomość “ proszę Cię tylko mi obiecaj, że się we mnie nie zakochasz”, miała chłopaka więc pomimo tego że to miało sens coś we mnie pękło i dotarło, że jest za późno i zadłużyłem się w niej po uszy. Nic jej nie powiedziałem o tym, a tylko uszanowałem decyzje i postanowiłem trochę ukrócić nasze relacje. Mniej rozmów, mniej patrzenia na siebie, mniej bliskości … podziałało odwrotnie. Chęć przytulenia się, bliskości i przyjaźni którą stworzyliśmy doprowadziła, że serce tego nie chciało tolerować, a granica którą chciałem postawić codziennie była naruszana, a rozum chciał się temu sprzeciwiać i tak się to ciągnęło. Pewnego dnia wyznała mi, ze rzuciła chłopaka jakiś czas temu. Ja tymczasem zdążyłem sobie wmówić, że nie jestem odpowiedni dla niej… przecierpię wszystko a Ona powinna być szczęśliwa ze swoim chłopakiem “bo tak powinno być”. Tak trwałam przy swoim, a Ona dawała mi szansę której nie widziałem - tak, faceci nie są domyślni. Czas mijał, aż któregoś dnia mi powiedziała “ jeśli będziesz tak robił, całe życie zostaniesz sam” - to chyba była klątwa i cała prawda o mnie. Kiedy zwalniała się z pracy w ostatni dzień dostałem wiadomość “ Chyba się w Tobie zakochałam”, a Ja nie byłem szczęśliwy ale wściekły… Czemu mi to powiedziała, nie chciałem tego wiedzieć… zmarnowałem wszystko, po co tak cierpiałem, po co wmawiałam sobie że nie jestem dla niej i Ona mnie nie wybierze “nie zakochuj się we mnie” Ona to zrobiła.. to był ostatni dzień kiedy Ją spotkałem. Nigdy więcej takiej przyjaźni, nigdy… Okropny czas, facet który rozmyśla i płacze wieczorami jak to możliwe, że coś takiego mnie spotkało.
Minęło parę lat normalne życie, praca i koleżanka. Nie pamiętam już swojej nauczki, ale postępuje inaczej.. nie zbliżam się z relacjami jak poprzednio, ale Ona jest sympatyczna i miła. To tylko koleżanka, miłe spędzanie czasu, wyjazdy, rozmowy.. nic więcej. To ja spostrzegłem, że za bardzo chce się do mnie zbliżyć. Wolny czas z nią jest naprawdę przyjemny, po prostu idealna koleżanka do przyjaźni. Widzę, że Ona zaczyna coraz bardziej do mnie się zbliżać. Nie chciałem na to pozwolić, Ja do niej nic nie czuje to kumpela. Zacząłem się odcinać, chyba pomogło bo znalazła sobie chłopaka. Była szczęśliwa, mija rok kiedy mniej się widzimy, a Ona spędza czas ze swoja miłością .. coś nie jest tak, bo mi brakowało Jej, a może to tylko zazdrość, ale coś zaczęło do mnie docierać. Straciłam przyjaciółkę i to fantastyczną, ale czemu tylko przyjaciółkę jak mogła by być kimś więcej i tylko dla mnie.
Stało się, rozstała się z chłopakiem i znowu mogłem Ją odzyskać i tym razem postąpię inaczej. Znowu zaczęliśmy się spotykać, ale wywaliłem tą barierę która mnie ograniczała. Wspólne chwile, znowu wyprawy, uściski i przyjemność której mi brakowało - spędzanie z kimś wolnego czasu, z kimś fantastycznym. Powiedziałem, że dam sobie czas i jej, powoli zdawałem sobie sprawę, że się zakochałem i coś z tym zrobię.
Jak to w życiu nie zawsze było idealnie, nie codziennie byliśmy razem ale mogło być wspaniałym początkiem czegoś pięknego. Wakacje jeszcze nie były tą porą, spędzone osobno. Jest sama, nie ma gdzie jechać, ani z kim. Dostała propozycję wyjazdu nad jezioro, było tylko jedno ale.. w grupie znajomych miał być jej były. Hmmm no i co, powiedziałem, że ma jechać, ma się bawić i nie zwracać na niego uwagi. Nie chciałem by siedziała sama i namawiałem ją na wyjazd aż się zgodziła - nie byłem zazdrosny, chciałem być dobrym kolegą. Wróciła z wakacji i znowu się spotkaliśmy, sama przyjemność mieć taką koleżankę, ale ja już nie chciałem koleżanki tylko Ja cała dla siebie, jeszcze trochę… Kolejne plany tym razem na dłużej i razem, jedziemy razem w góry na parę dni.. była w szoku i chyba szczęśliwa bo się zgodziła - wyjazd za parę tygodni. Piękna kolorowa bańka, delikatna … to było za piękne w moim życiu. Bańka pękła…
Nagle przestała się odzywać.. kontakt zerowy.. NIC. Po paru dniach nie wytrzymałem i wysłałem wiadomość co się takiego stało “odezwij się do mnie” - serce i rozum już wiedziało kiedy dostałem wiadomość od niej “ całe życie wywróciło mi się do góry nogami”. Nie chciałem wiedzieć, było przecież już tak dobrze.
“Zostanę mamą, jestem w ciąży” - trudno opisać moją reakcje - nigdy ze sobą nie spaliśmy, tylko przyjaźń - zareagowałem tak jak powinienem, jak miałem się zachować. “Gratulacje, to coś wspaniałego “ - nie ważne były moje uczucia, musiałem sprawić, że się cieszę, że Ona ma się cieszyć! Data pasowała idealnie do jej wakacji, wiedziała że to jej były i Ja też widziałem. Ale nie będę dupkiem tylko najlepszym przyjacielem i mówiłem tylko to co miałam usłyszeć kobieta która zajdzie w ciąże.
Parę dni, miesiąc.. nie wiem tyle wytrzymałem … znowu się rozkleiłem pewnego wieczoru, znowu płacze … wulgaryzm ja znowu cierpię. Byłem w niej zakochany, co jest z moim pieprzonym życiem. Trochę za dużo emocji w ten wieczór, wysłałem jej wiadomość .. po co… zwierzyłem się z wszystkiego, jak to wcześniej do niej czułem, że byłem dupkiem odtrącając Ja na początku “Człowiek nie wie co posiada, dopóki tego nie straci”. Otwarłem się, powiedziałem, że byłem w niej zakochany, a teraz chce jej szczęścia i wszystko będzie dobrze. Odpowiedź była podobna, była we mnie zakochana, to dla mnie rzuciła chłopaka. Były też aluzje “czemu nie powiedziałeś mi wcześniej” … - właśnie, czemu… teraz cierp serduszko, pęknięte dwa serce i okropne dni. Jeszcze się spotkaliśmy raz wieczorem. Wyciskałem jak tylko mogłem, przytulam i rozmawialiśmy… wszystko będzie dobrze, a Ona ma być szczęśliwa jak tylko się da. Te chwile były przykre, były wspaniałe, jedyne ukojenie jakie sobie daliśmy.
Dalej jest moją koleżanką, ma wspaniałego syna, a my dalej rozmawiamy Czas leczy rany, ale jest dobrze.
Mija czas, Ja się już nie zakocham. Mam to gdzieś, nie dam się! HEHE
Koleżanki, koledzy wszystko jest dobrze. Ale jedna jest wyjątkowa, mam z nią dobry kontakt. Po rozwodzie z dzieckiem, wcześniej też dobrze nie trafiła. Miała przerąbane w życiu i teraz “mało czasu” wiecznie… Tym razem nie mogę się rozpisać… to się nie skończyło.
Ale już wiem, że źle się zakochałem, znowu do mnie dociera co moje serce robi. Dlaczego mi to życie robi, Ona o niczym nie wie mówi “ nie szukam nikogo”, a Ja wiem że nie jestem dla niej. Czy ktoś mi powie, czemu moje serce niczego się nie nauczyło? Znowu będę cierpiał, znowu się zaczyna… chce to skończyć, jak najszybciej oprzytomnieć.. to się źle skończy.. POMOCY…