Witam, postanowiłam po raz kolejny założyć temat ponieważ w moim poprzednim wątku uzyskałam niezwykłą pomoc i dzięki temu moja historia dobrze się skończyła - olałam kochanka z którym pracowałam, zmieniłam firmę, pocierpiałam chwilę ale zaczęłam znowu spotykać z facetami. I właśnie jednego z nowych facetów dotyczy temat. Nie jest to jakiś randomowy, pierwszy lepszy facet ponieważ spotykałam się z kilkoma od tamtego czasu jednak ten wyjątkowo zawrócił mi w głowie. Ale czuję, że relacja raczej gaśnie i chciałabym się trochę wyżalić i może usłyszeć jakąś radę.
Postaram się streścić.
Poznaliśmy się przez portal randkowy ale zupełnie bez ciśnienia z mojej strony, popisaliśmy trochę i w miarę szybko się spotkaliśmy. Spotkanie było udane, kreatywne, dostrzegłam w nim wiele pozytywnych cech, zaimponował mi bo przez internet był dosyć skryty, podczas spotkania na żywo bardzo się otworzył. Dużo mówił o sobie, sprawiał wrażenie, że chce mi opowiedzieć o sobie wszystko, był również subtelny dotyk-drobne przytulanie, buziak w policzek na pożegnanie.
Później pisalismy znowu kilka dni, co znamienne- wówczas dużo pisał, często zagadywał, zaczepiał. Bardzo chciał się spotkać kolejny raz, ja też, więc pojechałam do niego na weekend. Zabrał mnie do znajomych, rodziny, znowu dość kreatywnie spędzone chwile niepozbawione dotyku, przytulania, łapania za rękę. Planował dla nas kolejne spotkania - wspolny wyjazd na kilka dni, nawet jakieś wspólne zawodowe pomysły, sprawiał wrażenie traktującego poważnie moją osobę. Był też bardzo pomocny w niektórych kwestiach ale raczej takich praktycznych. W kwestiach bardziej uczuciowych był jakby zdystansowany. Jeśli chodzi o seks, to był, aczkolwiek pozbawiony był romantyzmu, jakiejś takiej czułości. Nie spodobalo mi się to i zaświeciła się lampka. Przez cały weekend bardzo dużo rozmawialiśmy, w 90% były to miłe dla ucha tematy jednak wyłapalam wsrod nich fragment mowiący o tym, ze po rozstaniu około 2 lat temu ze swoja ex -jemu się odechciało dbać o kobiety. Połączyłam to z tym seksem i stanął mi przed oczami obraz egoisty związkowego. Jednak nie dałam po sobie poznać tych myśli i wątpliwości- do końca wspólny weekend był przemiły.
Minęło kilka dni od naszego spotkania i myślę o tym na zimno.
Aktualnie i on trochę odpuścił i ja. Mamy średni kontakt. Ja wiem czemu się wycofałam, a on nie wiem czemu.
Pomyślałam że myślenie o nim jako o egoiście jest egocentryczne z mojej strony bo może to nie z nim jest coś nie tak tylko ze mną - tzn. nie spodobałam mu się, albo chodziło mu tylko o to żeby mnie zaliczyć.
Staram się jakoś to wszystko objąć rozumem ale nie potrafię. Czy on po prostu nawijał mi makaron na uszy? Czy tak właśnie robią faceci żeby zaliczyć laskę? Czy po prostu to miało potencjał tylko coś schrzaniłam? Nie wiem jak się zachować w tej sytuacji, czy jakoś zagadać o to, czy zapomnieć o nim...
Nie napisałam wszystkiego ze szczegółami, chciałam dać ogólny obraz sytuacji, jesteście w stanie jakoś to skomentować/doradzić?