Witajcie.
Od jakiegoś czasu próbuję zmierzyć się z bardzo trudną sytuacją i odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie:
"Co myśli facet, który zostawia swoją żonę w ciąży??"
Mój związek był bardzo trudny, ale dręczy mnie to, jak facet może nie mieć sumienia, godności, kropli odpowiedzialności, by porzucić żonę w 6 miesiącu ciąży? Wcześniej twierdził, że dziecko jest spełnieniem jego marzeń, najpiękniejszym co może połączyć dwoje ludzi, aż nagle twierdzi, że nic na świecie nie jest ważniejsze od niego, nic dla niego się nie liczy poza nim samym. Najpierw biega i kupuje ubranka, a za chwilę życzy sobie oddania dziecka do adopcji...
Najpierw pokazuje, jak dba o żonę, by w ciąży dobrze się odżywiała, brała leki, dużo wypoczywała, by za chwilę gdy w stanie zagrożenia znajduje się ona w szpitalu machnąć ręką "no i czego ode mnie oczekujesz?" by wymyślać od najgorszych, że patrzeć na nią nie może (dodam, że nie zmieniłam się w ogóle w ciąży, przytyłam do tej pory 1,5 kg itp), że nienawidzi. Raz mówi, że od ust sobie odejmie, a jego dziecku niczego nie zabraknie, da mu gwiazdkę z nieba, by za kilka dni powiedzieć, że nie obchodzicie mnie, nie interesuje mnie co się z wami dzieje, będzie działo, czy wylądujesz pod mostem czy zdechniesz.
Czy jakiś facet może powiedzieć, kim trzeba być by wygadywać takie rzeczy do żony, która ani tygodnia w ciąży nie miała spokoju, bo drży o maleństwo, by go nie stracić.... Mało tego.... Jego matka, kobieta, zapatrzona w synka, zachowuje się podobnie....
Facet ma 35 lat, więc nie jest gówniarzem, który zaliczył wpadkę, jesteśmy razem od ponad 4 lat, 10 m-cy po ślubie, od półtora roku staraliśmy się o dziecko, mając za sobą 2 poronienia, które mocno przeżyliśmy, ale obiecaliśmy sobie, że razem przetrwamy wszystko...
Co nagle się zmieniło....
Na 99% nie chodzi o osobę trzecią....