Cześć,
po kilku latach mogę to napisać. Też tutaj na forum pisałam o tej sytuacji.
Oczywiście nic nie wyszło, ale w ciągu tych lat zastanawiałam się czy tocoś ze mną nie tak czy z nim.
2 lata temu miałam romans z kolegą, był jednak krótki ale intensywny ( z dwa trzy miesiące). On nie chciał mi powiedzieć, że mnie nie chce. Myslał, że on 'może'. Poniewąz byl bardziej popularny itp.
Zawsze robił sobie 'backup' z innych koleżanek.
Ja nie chciąłam byc jedną z wielu. Miałam dumę, poza tym szukałam chłopaka.
On pozniej wybrał inną na jakiś dluzszy romans, tylko , ze wszystko i tak jakieś cichociemne. Ona pozniej miała chlopaka oficjalnego a i tak się z tamtym spotykała.
Ja oczywiście ubzdurałam sobie, że to moja wina. Że ja powinnam się zmienić. Jednak dosżło do tego, że zmieniałam się dla siebie, a nie dla niego. Tak trwał naturalnie ten proces, może ok 10 miesięcy. Zdobywałam inne nowe doświadczenia w pracy, miałam inne koneksje, inne znajomości. Ludzie zaczęli o mnie mówić i on wrócił.
Ale ja nadal miałam żal i jakiś odgrny zgrzyt. Byłam ostra, nie pozwalałam jemu mnie dotknąć, nawet nic powiedzieć. Miałam od razu w głowie to jak mnie potraktował wczesniej. Nie jak kolezankę, którą znał od kilku lat wcześniej - tylko jakąś dziwkę albo imprezową pannicę.
Znaliśmy się 2 lata wcześniej i rok wczesniej spotykaliśmy się częściej w gronie znajomych. Myslalam, ze cos z tego będzie. Okazało się, że on takich grup znajomych ma WIELE. I jakby nie musi wiązać się z jedną grupą znajomych, nie musi się wiązać z JEDNĄ dziewczyną... Miał opcje, miał wybór.
Ja wtedy nie miałam wyboru.
Kiedy ten wybór jednak miałam później, on wrócił. Ale ja nie chciałam. Później on się obraził . Ja wyjechałam studiować za granicę, on miał 3 inne dziewczyny w tym samym czasie, albo od razu po sobie i wróciłam.
Wiele osób, w szczególności jego kolezanek i przyjaciółek powiedziało mi, że to ja go odsunęłam, odtrąciłam. Że on czuje się rozżalony, że byłam za ostra. Że powinnam na luzie wszystko przyjać, a ja się pospinałam, chciałam jakiegoś związku a nie na luzie. itp. Mówiły mi że ja dałam ciała, bo koleś fajny a ja chciałam czegoś od niego tak jakby seks się dla mnie mega liczył.
Umarłam. A co? A nie liczy się?
Mowily ze z facetem trzeba obnosić się jak z jajkiem,Mówiły że on jeszcze nie dorosł. Zawsze usługiwały jemu, albo w gronie znajomych, albo w pracy. Czułam że to jest jedna wielka ŻENADA.
Tak jakby on był rozpuszczonym królewiczem który ma wybór a koleżaneczki zawsze mu usłużą.
Po 2 latach nic między nami nie ma. Ostatnio go widziałam w mieście ze znajomym. Problem jest taki, że mam wrażenie, że nadal na mnie dziwnie reaguje. Jest poważny a nie ;usmiechniety', miły. Tylko jego twarz wygląda tak jakby on 'analizował'.
Nie chcę tutaj dodawać jakiś historii, ale odniosłam takie wrażenie tydzien temu.
Moje pytanie brzmi. Czy to moze ja bylam za ostra, za sucha, za duzo wymagałam ( aby chociaż ze mna normalnie rozmawiał ) czy powinnam była otoczyć go matczyną opieką jak wiele jego przyjaciółęczek i wtedy go oswoić ze sobą i wychować?
Dzięki.
Może da mi to do myslenia na przyszłość
Pozdrawiam,