Hej,
jestem świeżakiem na forum, także powtórzę "dzień dobry" jeszcze raz. Widziałem, że podobne tematy były poruszane tu nie raz i można tu liczyć na kulturalną odpowiedź i różne ciekawe punkty widzenia, a że temat od dłuższego czasu mnie nurtuje, postanowiłem się zwrócić z nim do Was drogie Forumowiczki. Jestem ciekawy Waszych opinii, rad, przemyśleń itp.
Zdaję sobie sprawę, że wiele z Was może mieć inne podejście do kwestii wzajemnej atrakcyjności i dopasowania w sprawach łóżkowych w związkach i jak najbardziej szanuję to, ale nie chcę tutaj dyskutować, czy to jest ważne czy też nie, bo takie tematy już były - pytanie kieruję zatem do tej części forum, dla której wzajemny pociąg fizyczny i otwartość na różne potrzeby jest istotna.
Przechodząc do sedna - jestem tzw. facetem z pasją. Jest nią muzyka. Ma to swoje dobre strony - sam jestem muzykiem, jest to coś więcej niż hobby po pracy, generalnie robię coś ciekawego w życiu, mam fajną kolekcję płyt, jeżdżę na koncerty, obracam się w środowisku, na przestrzeni czasu udało mi się nawiązać znajomości z moimi idolami (nie chodzi o to, żebym sobie teraz robił autoreklamę i uprawiał jakiś samozachwyt rekompensując problemy, tylko chciałem dać jakiś background kim jestem).
Z drugiej - odbija się to w moim wyglądzie. Długie włosy, broda itp. No i tu jest mój problem - kobiety, którym podobam się ja (powiedzmy, że cieszę się umiarkowanym zainteresowaniem) to w większości osoby z mojej z cechami typowymi dla mojej subkultury, wydziarane metalówy. Mi z kolei podobają się dziewczyny noszące się w zupełnie inny sposób. Wiem, że to dosyć nietypowe w moim środowisku, ale po prostu mi podoba się typ kobiety eleganckiej, w koszuli i żakiecie, dużo bardziej niż taka rock girl. Przybiera to też formę fantazji erotycznych - słowem, kręci mnie taki typ business woman. Nie mam innych fetyszy, ten jest raczej powszechny i nieszkodliwy, a mimo to niespełniony. Od dłuższego czasu jestem singlem. Chciałbym w końcu poznać dziewczynę, która będzie mi się podobać pod tym względem. Zdaję sobie sprawę, że do ludzi spoza mojego środowiska, mój wygląd - co najmniej - nie musi przemawiać.
Facet w okolicach 30stki noszący koszulki z zespołami, może sprawiać wrażenie infantylnego, przerośniętego dzieciaka itp itd. Był na ten temat fajny wpis na natemat.pl parę tygodni temu, z którym - mimo tego, że dotyczy takich jak ja, w zasadzie się zgadzam. Oczywiście nie mam nic przeciwko noszeniu garniturów, koszul itp. wręcz przeciwnie, lubię. Ale w pracy tego ode mnie nie wymagają, więc nie będę przesadzał też w drugą stronę, zresztą praca to nie miejsce na szukanie partnerki. Powiedziałbym nawet, że mój obecny pracodawca (mimo, że to korpo) uznał chyba, że dodaję kolorytu w biurze i nie ma zamiaru tego zmieniać.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby się obciąć, ogolić i "dostosować do potrzeb" upodabniając się do reszty społeczeństwa. Ale czy na prawdę muszę rezygnować z czegoś co jest ważną częścią mnie, żeby móc spełniać się w innej? Jestem ciekawy Waszych przemyśleń na ten temat. Może, któraś z Was ma tak samo albo zna ten problem od drugiej strony?
Z góry dzięki za odpowiedzi, pozdrawiam I wybaczcie przydługi tekst, robię to pierwszy raz, hihi