Witam ,
Chciałabym podzielić się z Wami moim wielkim smutkiem z którym sobie nie radzę. Na początku grudnia straciłam moje pierwsze dziecko . Co prawda była to wczesna ciąża , nawet obyło sie bez "czyazczenia" ale fakt że już mijego dziecka nie ma ... serce mi ściska z bólu. Nie staraliśmy sie specjalnie z mężem ale też byliśmy świadomi że jednak woleliśmy by dziecko sie pojawiło. Stało się ... test pozytywny. Tyle radości i strachu zarazem . Lekarz , badania i potwierdzenie "Jest Pani w ciąży" - słowa które brzmiały ciągle w mijej głowie. Trochw nie dowierzając .... ale jaka ja wtedy byłam szczęśliwa. Pożniej .... po jakimś czasie pojawiły się bóle i strach co jest nie tak. Bieganie od lekarza do lekarza . Wszyscy zgodni "zbyt wcześnie na powiedzenie co się dzieje , niech Pani napije się melisy i duzo odpoczywa". Kilka dni później.... obudził mnie ból .... pełno krwi .... szybko do szpitala .... czekanie na swoją kolej a potem ..... potem te słowa które odebrały mi całe moje poprzednie szczęście " Pani organizm odrzucił ciąże...ma Pani pierwszy dzień miesiączki. Bedzie bolało"
Jaki szok to był dla mnie.... jeszcze tak nie dawno .... a tu już koniec ? Moje dziecko odeszło ... a ja ? Ja straciłam zapał do życia. Bardzo go chciałam gdy tylko się o nim dowiedziałam . Teraz obwinianie siebie .... że moglam coś zrobić.... a tego nie zrobiłam . Szukanie czego.
Nie czuje się kobietą .... nie mam ochoty na zbliżenia z meżem . Pani doktor powiedziała ze mamy się starać teraz w styczniu po miesiaczce . Tylko ze maz nie chce.... twierdzi ze za bardzo to wszystko przezywam .... ze powinnam sie wziasc za siebie.
Ja tylko chce moje dziecko... moje ktoŕe bylo ... gdzieś ucieklo . Gdzie jesteś?