Jestem w związku od 6 lat. Mój partner jest moim przyjacielem, może w tym tkwi problem, ponieważ tak naprawdę nigdy nie pociągał mnie seksualnie w 100%. W innych sferach dogadujemy się dobrze więc kiepski seks nie był dla mnie nigdy problemem. W zasadzie nie potrzebowałam go aż tak dużo. Co innego on. cały czas miał pretensje że za mało się kochamy, często się o to kłociliśmy. A ja dopiero nie dawno zdałam sobie sprawę że pociagaja mnie inny typ mężczyzny(starszy, lepiej zbudowany). Poznałam w pracy mężczyznę, który działa na mnie jak magnes. Po kilku miesiącach stało się, zdradziłam. Raz drugi i trzeci. Nie żałuję wcale. Widujemy się w pracy często, on ma żonę, wiem że nie chce jej zostawić. Ja też nie chcę odchodzić od partnera, zwłaszcza że lepiej między nami się układa, co jest dość absurdalne.Jednak ja bardziej cieszę się teraz życiem, nawet chętniej kocham się z partnerem bo niejako pozbyłam się kompleksów dzięki kochankowi, i jestem bardziej pewna siebie. Problemem jest to że myslę o nim(o kochanku) często ale nie możemy zbudować wspolnej przyszłości ponieważ zbyt dużo osób by cierpiało. Powinnam to przerwać ale te chwile z nim dają mi ogromne szczęście. Myślę o odejsciu z pracy żeby już go nie widywać ale wiem że będę cierpieć. Chętnie pogadam z kimś priv kto był w podobnej sytuacji.
Przeczytaj co napisałaś, czytuje :
wiem że nie chce jej zostawić. Ja też nie chcę odchodzić od partnera, zwłaszcza że lepiej między nami się układa
Problemem jest to że myslę o nim(o kochanku) często ale nie możemy zbudować wspolnej przyszłości ponieważ zbyt dużo osób by cierpiało. Powinnam to przerwać ale te chwile z nim dają mi ogromne szczęście. Myślę o odejsciu z pracy żeby już go nie widywać ale wiem że będę cierpieć.
To się nie trzyma kupy to raz, a dwa Twoje zachowanie jest uwłaczające dla innych kobiet, bierzesz się za czyjegoś faceta, dwie osoby są oszukiwane !!! Miej godność i honor, zerwij ze swoim chłopakiem i nie niszcz mu życia! Rozumiem, że różne sytuacje w życiu sie zdarzają ale otwórz oczy, gościu chce Cie tylko stukać na boku i wieczorkiem wracać do żony.
Ale ona też (póki co) chce tylko go stukać i wracać do partnera Z jednej strony ma zajebisty seks, z drugiej stabilizację w postaci partnera w domu. Problem polega na tym, przynajmniej moim zdaniem, że facet jej spowszedniał, może też od początku nie byli dobrani seksualnie i gdy zdarzył się ktoś, kto ją fizycznie bardziej kręci, to teraz szaleje. Tylko że kochanek, zakładając czysto fantazyjnie, że mają romans latami - też by w końcu stał się "codziennością". Pomijając oczywisty fakt zdrady i fałszu, który tu się odbywa, zastanowiłabym się na jej miejscu, czy jest sens być z kimś, z kim zwyczajnie nie ma chemii. Nawet jeśli aktualny kochanek przeminie, pojawią się kolejni. A nie umiera jutro, przed nią pewnie z 50-60 lat życia - i co?
4 2017-09-29 09:04:27 Ostatnio edytowany przez bullet (2017-09-29 09:10:10)
To się nie trzyma kupy to raz, a dwa Twoje zachowanie jest uwłaczające dla innych kobiet, bierzesz się za czyjegoś faceta, dwie osoby są oszukiwane !!! Miej godność i honor, zerwij ze swoim chłopakiem i nie niszcz mu życia! Rozumiem, że różne sytuacje w życiu sie zdarzają ale otwórz oczy, gościu chce Cie tylko stukać na boku i wieczorkiem wracać do żony.
Nie oczekuj logiki od kogoś, która wpie..la się w cudze sprawy i rozbija rodzinę ....
Myślenie ma w miejscu, które powinna trzymać jak sekret wyłącznie dla swojego partnera .... a tam nie logika lecz chuć się panoszy
Facet widać kuty na 4 łapy. Popuka, postuka i kopnie w zad bo kto zechce osobniczkę nie mającą skrupułów, mając pewność, że z nim może postąpić analogicznie.
O ile nie jesteś trolem, to pytanie jakie mi się nasuwa brzmi tak: czemu zaśmiecasz przestrzeń życiową Twojego, jak go nazwałaś - "przyjaciela" (cudzysłów celowy) ?? Zdajesz sobie sprawę, że kradniesz mu czas, który mógłby poświęcić na znalezienie właściwej kobiety?
Myślę, że powinnaś, Autorko, pogadać bez świadków, z Roxann.
Według niej, wyleczyła się z uzależnienia od starszego i wyjątkowo dobrze ustawionego, cudzego męża i tatusia. Ja w to nie wierzę jednak jakoś, więc i Twoją przyszłość emocjonalnych rozterek, widzę w czarnych barwach.
Niestety. I nic na to nie poradzę.
7 2017-09-29 09:57:34 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-09-29 10:00:58)
Ale ona też (póki co) chce tylko go stukać i wracać do partnera
Z jednej strony ma zajebisty seks, z drugiej stabilizację w postaci partnera w domu. Problem polega na tym, przynajmniej moim zdaniem, że facet jej spowszedniał, może też od początku nie byli dobrani seksualnie i gdy zdarzył się ktoś, kto ją fizycznie bardziej kręci, to teraz szaleje. Tylko że kochanek, zakładając czysto fantazyjnie, że mają romans latami - też by w końcu stał się "codziennością". Pomijając oczywisty fakt zdrady i fałszu, który tu się odbywa, zastanowiłabym się na jej miejscu, czy jest sens być z kimś, z kim zwyczajnie nie ma chemii. Nawet jeśli aktualny kochanek przeminie, pojawią się kolejni. A nie umiera jutro, przed nią pewnie z 50-60 lat życia - i co?
dokładnie. W takich związkach, gdzie od poczatku nie ma chemii, prędzej czy później pojawia się kochankowie, nie ma bata! Odejście z pracy w tym przypadku niewiele zmieni. Odpadnie ten kochanek, z czasem pojawi się inny, który w 100% będzie pociągał autorkę. Tu raczej trzeba rozstać się z partnerem a nie kochankiem. Przyjaźń i dogadywanie się w innych sprawach nie wystarcza, gdy pociąg seksualny jest słaby, ale wielu ludzi wciąż daje się na to nabierać, myśląc, ze jednak wystarczy.
Zawsze byłam zakompleksioną dziewczyną, nie zbyt ładną, teraz jakby wyrobiłam się. Zaczęłam się podobać, a że mój partner w zasadzie tylko na początku prawił mi komplementy a teraz już wcale to kochanek przejął tą rolę. Trwało to ponad pół roku(w ciagu których ze mną flirtował i pisaliśmy sms), uwierzyłam w jego piękne słowa, i poszliśmy do łóżka. Oczywiście wciąż słysze od kochanka jaka to jestem cudowna itd ale dopiero teraz przejrzałam że to wszystko tylko po to żeby móc zabawić się z 15 lat młodszą dziewczyną. Tak wiem że jestem naiwna i głupia i ze późno to zrozumiałam że zależy mu nie na mnie tylko na seksie ze mną a po wszystkim on wraca do żony (zresztą ja też przecież wracam w ramiona partnera). Nie mam w ogóle wyrzutów sumienia bo dla mnie były to piękne chwile, nie tylko seks ale cała ta otoczka, ale mimo to czuję się wewnętrznie upokorzona że dałam się zbajerować tanimi tekstami na podryw. Trochę liczyłam że naprawdę się we mnie zakochał i że będzie z tego piękna miłość ale teraz nie mam już złudzeń. Zwróciłam uwagę dopiero teraz na to ze on nie interesuje się co u mnie słychac i jak się czuję tylko kiedy się spotkamy i co będziemy robić... Może to doświadczenie mnie czegoś nauczy:(
Problemem jest to że on siedzi w mojej głowie, czuję się jak zakochana nastolatka, choć jak już pisałam zaczynają mi spadać klapki z oczu. Najgorzej kiedy się widzimy w pracy, ten jego przeszywający wzrok.... Dlatego myślałam żeby z niej odejść i się odciąć całkowicie.
9 2017-09-29 12:58:15 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-09-29 13:01:21)
Ten "pociąg" i zauroczenie kiedyś minął. Dobrze by było jakbys dla własnego dobra zmieniła pracę. Chyba, że jesteś na tyle silna, zeby to zakonczyc i dalej pracować. On nie zostawi żony nigdy. Odejdziesz przyjdzie ktos nowy i bedzie miał następną kochankę. Musisz to stłumić i dumnie to zakończyć.
No nie wiem jak to jest z tym Twoim poczuciem wartości, że niby teraz jest wyższe. Nie masz wyrzutów sumienia, że częstujesz na powitanie swojego partnera smakiem czyjegoś penisa, ale przeszkadza Ci, że żonaty potraktował Cię przedmiotowo. Do pełni szczęścia brakuje tylko by kochanek cierpiał, że nie może być z winogronkiem. Poczucie wartości poszybowałoby, że hej a tak zaraz będzie zjazd i trzeba kolejnego szukać .
Jak mrówki w majtkach, to lepiej domestosem. A jak w głowie mózgu nie ma, to i przeszczep nie pomoże.
Dajesz tyłka, a jak suczka nie da, to pies nie weźmie.
I prawda taka, że gdy wszystko się wyda, bo wyda się z pewnością, to stracisz wiele. Przechodzonej "kochanki" nikt nie weźmie, no, chyba tylko w firmie... wiesz jakiej.
Winogronko, nie martw się. Za jakiś czas poznasz kolejnego seksmastera, może nawet samotnego i w końcu odejdziesz od swojego "przyjaciela" by założyć prawdziwą rodzinę. Oczywiście "przyjaciel" może być lekko zdziwiony, a może nawet trochę zły na Ciebie (ojtam ojtam i co by bez ciebie robił, szukał kobiety swojego życia? heh), bo w końcu on niema na razie pojęcia, że związał się z kobietą którą w ogóle nie podnieca, no ale co tam, trzeba pomyśleć o sobie, co nie?
Nie daję d*** byle komu i byle gdzie. Wcześniej nigdy tak nie było, poprostu teraz nie wiem zauroczyłam się? Spodobał mi się nie tylko w sensie fizycznym. Doświadczony męski facet zrobił na mnie wrażenie, a ja naiwnie pomyślałam że może coś z tego będzie. Teraz widze że życie to nie bajka:(
Nie daję d*** byle komu i byle gdzie. Wcześniej nigdy tak nie było, poprostu teraz nie wiem zauroczyłam się? Spodobał mi się nie tylko w sensie fizycznym. Doświadczony męski facet zrobił na mnie wrażenie, a ja naiwnie pomyślałam że może coś z tego będzie. Teraz widze że życie to nie bajka:(
Na pewno nie będzie bajką jeśli ożenisz się z miłym ogrem, mażąc jednocześnie o księciu.
Tobie potrzeba więcej uwagi, widocznie Twoj partner Ci tego nie daje więc zamiast Go oszukiwać, rozstań sie z nim.
16 2017-09-30 00:22:33 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-09-30 00:26:17)
Poznałam w pracy mężczyznę, który działa na mnie jak magnes. Po kilku miesiącach stało się, zdradziłam. Raz drugi i trzeci. Nie żałuję wcale.
No i dobrze.
Widujemy się w pracy często, on ma żonę, wiem że nie chce jej zostawić.
Super.
Ja też nie chcę odchodzić od partnera, zwłaszcza że lepiej między nami się układa, co jest dość absurdalne.
Eeee.. absurdalne od razu. Ogarnij się, przetrzyj oczy i zobacz na fakty. Jest lepiej po prostu.
Jednak ja bardziej cieszę się teraz życiem, nawet chętniej kocham się z partnerem bo niejako pozbyłam się kompleksów dzięki kochankowi, i jestem bardziej pewna siebie.
No i świetnie.
Problemem jest to że myslę o nim(o kochanku) często ale nie możemy zbudować wspolnej przyszłości ponieważ zbyt dużo osób by cierpiało.
A kazał Wam ktoś coś budować? To jakiś przymus? Nie można być kochankami po prostu?
Powinnam to przerwać
Dlaczegoo?
ale te chwile z nim dają mi ogromne szczęście.
Tak, tak... wiem że dają.
Myślę o odejsciu z pracy żeby już go nie widywać ale wiem że będę cierpieć.
Bez sensu ten pomysł. Skup się raczej, aby nikogo nie skrzywdzić.
Chętnie pogadam z kimś priv kto był w podobnej sytuacji.
Jak chcesz to napisz...
Upokorzona bo prawił komplementy? Oszukana? Prawił komplementy, bo miał na Ciebie ochotę. Raczej nie oszukiwał, tylko tak na prawdę było. Jednak wydaje mi się, że on twoim przyjacielem nie jest -- on jest kochankiem. I w pewnym momencie pożądanie może osłabnąć. I wtedy może być Wam trochę "szorstko". Ale wtedy może zmienisz pracę.
17 2017-09-30 08:03:07 Ostatnio edytowany przez Roxann (2017-09-30 08:11:17)
Myślę, że powinnaś, Autorko, pogadać bez świadków, z Roxann.
Według niej, wyleczyła się z uzależnienia od starszego i wyjątkowo dobrze ustawionego, cudzego męża i tatusia. Ja w to nie wierzę jednak jakoś, więc i Twoją przyszłość emocjonalnych rozterek, widzę w czarnych barwach.
Niestety. I nic na to nie poradzę.
Excop, uwolniłam od niego emocjonalnie jako od tego konkretnego człowieka, zakochanie minęło… trwało to długo, zdecydowanie za długo ale takim przełomowym punktem po jakim kontakt całkowicie zerwałam była informacja o ciąży jego żony. Od stycznia nie zamieniłam z nim słowa a widzieliśmy się w tym czasie kilka razy. Nie oznacza to jednak, że podobne historie wciąż nie budzą we mnie emocji, tak jak w sąsiednim wątku Zagubionego. Ale patrzę na to już z boku a nie jak osoba siedząca w tym bagnie. Niemniej jednak uważam to za największą swoją porażkę, że w ogóle się w to wkręciłam. Czasu nie cofnę, ale mogę wyciągnąć wnioski…
A radę dla Winogronka mam tylko jedną. Może dwie. Jeżeli ten facet podniósł twoją samoocenę i na razie dostarcza Ci adrenalinki… to przekuj to na jedyny plus tej sytuacji i sama urwij z nim kontakt, relację (kochanek-kochanka). To choć w niewielkim stopniu pomoże Ci przez to przejść z podniesioną głową i da poczucie, że nie dasz sobie robić krzywdy jakiemuś lowelasowi, czy sobą manipulować. Bez scen, lamentów… ale stanowczo. To przynajmniej mi bardzo pomogło. Każde „nie” traktowałam jako swój mały sukces. Każde, początkowo tylko pozorne, zachowanie zimnej krwi w jego towarzystwie. Jak się powie „a”, to już nie ma odwrotu…musisz być silna... jeśli się zakochałaś, nie będzie łatwo ale powoli ta adrenalina związana z romansem zostanie zamieniona na tą, którą będzie Ci dawać walka ze słabościami, każdy mały sukces w tym kierunku. W końcu poczujesz nad nim przewagę, bo się od niego uwolnisz emocjonalnie. I wtedy (dopiero) zakochanie minie. A twoja samoocena nie spadnie. Ten mój zrobił żonie dziecko po tym jak mi nawyrzucał jak mogę go tak olewając, że on za mną ugania jak głupi itd. Już pomijając całą tą sytuację związaną z ciążą (bo to jakiś kosmos), sam fakt, że pomimo, że długo jeszcze próbował mi mącić w głowie, spotkać nawet po tym jak zmieniłam pracę, nie uległam, ostatecznie wzmocnił mnie. Dużo nerwów mnie to kosztowało, ale musiałam przez to przejść… I pomimo, że tak jak pisałam wcześniej, sam romans uważam za swoją porażkę, tak uwolnienie się z niego za swój sukces. Bo wiele mnie to nauczyło też o sobie. Ja wiem, że w coś podobnego już się nigdy nie wplączę, a on nadal zdradza…
I moja druga rada – zostaw swego „przyjaciela”. Paradoksalnie i ja miałam podobny związek, który delikatnie mówiąc nie satysfakcjonował mnie seksualnie i to powodowało we mnie frustracje i myślenie o kochanku. Zerwałam z nim i to była najlepsza decyzja dla nad dwojga. Po co macie się męczyć? Daj sobie i jemu szansę na znalezienie kogoś z kim się dopasujecie pod każdym względem. A Ty daj sobie czas na wyleczenie z kochanka... bo rozstanie z "przyjacielem" nie będzie Cię tyle kosztowało, wiem co mówię... niestety...
18 2017-09-30 12:06:53 Ostatnio edytowany przez Roxann (2017-09-30 13:33:27)
Edit: Dopiero teraz, pisząc post wyżej zdałam sobie sprawę z tego, że to emocjonalne uzależnienie, to jest Uzależnienie jak każde inne. Na początku sprawia Ci to przyjemność, myślisz, że nad tym panujesz aż zaczyna Cię to coraz bardziej i bardziej pochłaniać, zajmować, że nie możesz przestać o tym myśleć, cierpisz kiedy nie możesz tego mieć. Aż zdajesz sobie sprawę, że przestajesz mieć kontrolę nad swoimi emocjami bo to silniejsze od ciebie. Nie możesz ich wyłączyć za pstryknięciem palca. Przeprogramować myślenia w kilka sekund. To proces, który opisałam wyżej. Żeby jednak go przejść musisz chcieć się uwolnić. A zaczniesz chcieć kiedy zdasz sobie sprawę, że ma to na ciebie destrukcyjny wpływ. Wiem, że to nie jest łatwe… kiedy motylki jeszcze są… ale im prędzej podejmiesz decyzję, tym lepiej, bo jeszcze wpadniesz w jakąś depresję, jak się zaczniesz zadręczać…. Bo rozterek i huśtawek emocjonalnych będzie coraz więcej… Mi np. pomagało obrzydzanie go sobie, wizualizowanie jego prawdziwej kłamliwej twarzy "zdradzieckiej mordy" ale też czytanie wątków, gdzie zdrada pokazana jest z różnych stron...
Zdejmij go z piedestału… to zwykły dupek… Jak ci klapki opadną, sama się o tym przekonasz…..
I tak jak ja teraz czytam takie posty jak twój czy Zagubionego… to czuję się właśnie trochę jak alkoholik, który wygrał z nałogiem przyglądający się ludziom którzy już porządnie wstawieni… proszą o kolejnego drinka... i się powoli zaczynają staczać… Z jednej strony czuje ulgę i satysfakcję, że to poza mną, a z drugiej krew mnie zalewa… bo sama wiem w jakie bagno się pchają na własne życzenie… i jak ciężko będzie z tego wyjść.. a wystarczy odmówić… przestać w odpowiednim momencie i się pilnować…
A, i jeszcze jedno, o czym pisałam wyżej, bardzo ważne byś sama podjęła ten krok, że chcesz z nim uciąć kontakt. Nie czekała na to co on zrobi. I była w tym konsekwentna. To pierwszy krok do zadbania o siebie. Tylko tak, mając na uwadze swoje dobro, potrzeby... zdołasz zachować czy odbudować poczucie własnej wartości. To jest nie tylko ważne dla twego zdrowia psychicznego ale i w przyszłości budowania zdrowych relacji, które Ciebie satysfakcjonują. Bo z tym chyba u Ciebie marnie skoro tkwisz w związku z "przyjacielem" czekając na cud... I czego się doczekałaś? Podstarzałego lovelasa... oj jaki "cud"... Dlatego też Ci radzę byś zerwała z "przyjacielem", zastanowiła dokładnie czego chcesz w życiu i do tego dążyła... Z pewnością nie będzie to bycie kochanką czy życie z facetem który nie pociąga Cię seksualnie.
Powodzenia!
Tak dokładnie, uzależnienie to właściwie słowo opisujące naszą relację:( wariuję kiedy nie ma dla mnie czasu w pracy,albo mi nie odpisuje:( Skoro jestem uzależniona od niego, albo od tego co nas łączy to powinnam iść na odwyk, czyli urwać tą relację. Jutro się spotkamy w pracy, jak go znów zobaczę to dowiem się czy z moich przemyśleń coś wynika czy znów nic
20 2017-10-02 19:49:32 Ostatnio edytowany przez Roxann (2017-10-02 19:50:40)
Winogronku, przemyślenia to jedno, czyny to drugie. Myślę, że nie jest z Tobą jeszcze aż tak źle, jak było ze mną i dasz radę z tego szybciej wyjść. Jeśli to Ci pomoże porozmawiaj z nim szczerze o „was” (jeśli tego jeszcze nie zrobiłaś), wiem że może zaboleć to co usłyszysz ale łatwiej Ci będzie przez to przejść. Bez złudnych nadziei, niedopowiedzeń. Jego decyzja – nie odejdę od żony. Twoja – koniec znajomości.
I jeszcze apropos uzależnienia… Czytałaś wątek Zagubionego. On zachowuje się podobnie jak Ty. Wiesz dlaczego? Bo nie chce się do tego przyznać. Przyznać, że wina jest w nim, że rani tym bliskich. Więc co robi? Ano zachowuje się jakby nigdy nic. Dalej planuje ślub i dziecko i twierdzi, że „kocha” narzeczoną, tak jak Ty dalej robisz swojemu „przyjacielowi” kolacje a nawet twierdzisz, że teraz jest miedzy Wami lepiej. A sama czujesz się szczęśliwsza. To jest jednak nic innego jak zagłuszanie wyrzutów sumienia i wyparcie, że coś się dzieje nie tak. Złudne poczucie, że masz nad tym kontrolę. A partnerowi nie dzieje krzywda. Tylko co z tego jak wciąż myślisz o kochanku, tak jak Zagubiony o kochance. Ile warte są te gesty? Póki się z niego nie wyleczysz, nie zbudujesz zdrowego związku. Jak zerwiesz z kochankiem, nie będziesz już miała siły i ochoty by dalej robić te kolacyjki i przytulać. Bo chyba zdajesz sobie sprawę, że to adrenalina tak działa? Adrenalina, którą dostarczał Ci kochanek, dlatego wariujesz, jak nie pisze czy nie ma dla Ciebie czasu, bo jej wciąż potrzebujesz.
Bardzo dobrze w takich sytuacjach znaleźć mniej szkodliwego czy wręcz pożytecznego zamiennika, a takim niewątpliwie jest sport. Jak będziesz czuć, że Cię „nosi”, pójdź na basen, fitness… cokolwiek. Wir pracy tez się sprawdza, ale u Ciebie z tym gorzej bo pracujecie razem. Może pomyśl nad zmianą? Nie tylko oderwiesz myśli, ale i poprawisz kondycję, wygląd czy zrobisz kolejny krok w karierze. Nie rób tego jednak dla niego, dla nikogo, tylko dla siebie.
Nie wiem czy czytałaś mój wątek, raczej nie polecam bo jest b długi, ale ja naprawdę długą drogę musiałam przejść… w tym przez nieudany związek, którego pozory zachowywałam tak długo jak tylko mogłam, ale tylko okłamywałam siebie i partnera, bo w końcu zrozumiałam, że powodem tego jest to moje uzależnienie emocjonalne od byłego kochanka (nie zdradziłam tzn nie fizycznie, ale kochanek był wciąż w moich myślach). W sumie trudno mi go nazywać kochankiem, bo kiedy miałam z nim romans to byłam wolna, ale fakt taki, że on był żonaty. I druga rzecz, którą zrozumiałam, to ta.. że zanim się z niego nie wyleczę, to nie ma szans bym stworzyła normalny zdrowy związek. Jak to zrobiłam opisałam pokrótce wyżej. Dużo mnie to kosztowało, ale było warto. Teraz w relacji jestem w 100% sobą, nie mam nic do ukrycia, nie kombinuję, nie „gram”. Apropos grania… Ludzie, którzy nie wyciągną lekcji i nie zrobią ze sobą porządku są już (chyba) do końca życia skazani na życie w kłamstwie. I z czasem dojdą do wręcz perfekcji, tak jak mój były kochanek. Na podobnej drodze stoi też Zagubiony. Ty też, jeśli bez pracy nad sobą zostaniesz z „przyjacielem” z jakiegokolwiek powodu. W którymś z postów wyżej napisałam o odkrywaniu „prawdziwej twarzy” ex kochanka.., jego teatralnych gestów wyuczonych wręcz do perfekcji… Ja naprawdę nie wierzyłam, że tak można… A można. To co teraz robisz swemu przyjacielowi to pierwszy krok do tego. Kobiety są jednak z natury słabsze psychicznie i na dłuższą metę byś raczej nie wytrzymała.
A wyleczyć się naprawdę można… Ja nie wiem jak przeżyłam przedostatni rok, bo to była mega huśtawka emocjonalna, ale chyba jechałam na mega adrenalinie… bo zrobiłam totalną rewolucję w swoim życiu. Prawie przypłaciłam to nerwicą, ale… powoli emocje opadły. Teraz mam spokój, wspaniałego partnera i wspominam to jak jakiś zły sen… a na ex kochanka patrzę z politowaniem i pogardą. Co wydawało się niemożliwe, bo ja wtedy czułam się od niego słabsza i „uzależniona”. Teraz jest wręcz przeciwnie. Swoją porażkę przekułam na swój sukces. Może właśnie potrzebowałam takiego „kopa” by wyzbyć się w sobie tej naiwności, idealistycznego podejścia do życia… i w końcu świadomie twardo stanąć na ziemi i zadbać o siebie. Bo jak patrzę na ta z boku wyszło mi to tylko na plus. Choć nie musiało być po drodze takich dramatów
I tego Tobie życzę Tzn nie dramatów, tylko byś odnalazła siebie w tym wszystkim i zadbała o własne szczęście nie krzywdząc innych tylko je z nimi dzieląc
Ale czy nie jest tak jak mówisz, ze pomimo tego ze cierpisz, to dzięki temu romansowi poprawiło się między Tobą i mężem ?
Może warto byłoby się teraz na tym skoncentrować, jaśniej komunikować mężowi swoje potrzeby (komplementy etc..) i może udać się razem na terapię. Ja pomimo wszystko starałabym się tę sytuację przekuć na coś dobrego i potraktowałabym to jako impuls żeby popracować nad swoim związkiem.
Wielokrotnie czytałam o czymś takim, że jest czasem tak że partner/ka zdradzi drugą osobę i to w jakiś dziwny sposób scala, umacnia ich związek. Być może właśnie chodzi o to że kobieta wtedy jest bardziej radosna, bardziej ożywiona, bardziej jej się chce 'żyć' i chętniej chce naprawić swój związek. Oczywiście nie zawsze tak jest ale zdarza się.
Czasem jest też tak, że wydaje nam się że ktoś inny będzie lepszy, lepiej nas traktował, kochał tak samo jak mąż, próbujemy z kimś innym i beka. Okazuje się ze to co mamy już w domu jest jednak najlepsze pod słońcem i mamy większego Powera żeby to ratować.
Ojej jakie to smutne. Jak mi was żal biedulki. Jakie to musi być trudne zdać sobie sprawę z tego że się jest materacykiem kupionym za tanie teksty. Ale to przecież nic takiego, nie wymydli się
Na moje oko temat założył troll. OCZYWIŚCIE mogę się mylić.
Naszła mnie jednak refleksja po tytule.
Takie ciągłe myślenie o kimś, natrętne, uporczywe myśli o kimś to jest ... bardzo wyrafinowana i uciążliwa kara.
Karma?...
Wczoraj się spotkaliśmy (nie na seks tylko zeby porozmawiać) zapytałam o co mu w ogóle chodzi bo już nic z tego nie rozumiem. Wychodzi na to że potrzebujemy tego samego mianowicie kontaktu ze sobą, to tak jakby dwie osoby które są dla siebie stworzone spotkały się zbyt późno. On z żoną i rodziną której nie chce zostawiać, a ja również z planami na przyszłość których nie chce porzucać. Seks jest tylko od czasu do czasu wisienką na torcie. Jemu taki układ pasuje, a mi coraz mniej, bo nie chce już oszukiwać partnera zwłaszcza że za jakiś czas planujemy ślub. Powiedział mi na to że dla niego seks ze mną jest tylko dodatkiem do znajomości i jeśli nie chcę tego to w porządku, ale nie chciałby zrywać znajomości. Brzmi to jak wciskanie kitu jednak wydaje mi się że był ze mną szczery.
Lubię tę adrenalinę o której wspominała roxann, daje mi ona właśnie taki POWER, nawet zwykły sms potrafi poprawić mi humor na cały dzień. Mój partner ma teraz bardzo uśpioną czujność, dla niego więcej seksu znaczy że nie mamy żadnych problemów, a ja jestem też weselsza więc układa się dobrze. Dobrze jest do czasu. Gorzej jeśli kochanek wyjeżdża np z żoną na weekend i nie odzywa się wcale... Jeszcze ostatnio myślałam że przejrzałam na oczy, skoro on nie tęskni za mną tylko za moim ciałem to łatwo będzie mi to skończyć, a po wczorajszej rozmowie jestem chyba znowu w punkcie wyjścia:(
25 2017-10-04 11:48:15 Ostatnio edytowany przez nataliabukwas (2017-10-04 11:51:54)
Winogronko-Chcesz czy nie zdecyduj się z kim chcesz być. Jesli ze swoim męzem to musisz urwac ten kontakt, bo inaczej jesli przyjaciel sie kiedykolwiek dowie to moze czuc sie na tyle zraniony ze cie zostawi sama a wtedy bedziesz zdziwiona, zdołowana, skołowana i nie wiem co jeszcze. A do kochanka nie pojdziesz bo zona. W tym momencie ranicie dwie osoby, klamiecie i udajecie ze potrzebujecie siebie a to nieprawda. Problemy rozwiązuj ze swoim partnerem. A ty odbiłas w zupelnie inna stronę i usprawiedliwisz się ze jest teraz lepiej w łóżku.
Wlazłas w czyjeś małżeństwo. Maja dzieci? Tylko ich szkoda.
26 2017-10-04 11:53:03 Ostatnio edytowany przez Excop (2017-10-04 13:10:42)
Wczoraj się spotkaliśmy (nie na seks tylko zeby porozmawiać) zapytałam o co mu w ogóle chodzi bo już nic z tego nie rozumiem. Wychodzi na to że potrzebujemy tego samego mianowicie kontaktu ze sobą, to tak jakby dwie osoby które są dla siebie stworzone spotkały się zbyt późno. On z żoną i rodziną której nie chce zostawiać, a ja również z planami na przyszłość których nie chce porzucać. Seks jest tylko od czasu do czasu wisienką na torcie. Jemu taki układ pasuje, a mi coraz mniej, bo nie chce już oszukiwać partnera zwłaszcza że za jakiś czas planujemy ślub. Powiedział mi na to że dla niego seks ze mną jest tylko dodatkiem do znajomości i jeśli nie chcę tego to w porządku, ale nie chciałby zrywać znajomości. Brzmi to jak wciskanie kitu jednak wydaje mi się że był ze mną szczery.
Pewnie, że był szczery. Mógł sobie na to pozwolić.
Oboje macie, jakieś tam, zobowiązania wobec partnerów.
Jemu nie przeszkadza, że dla niepoznaki, robisz domownikowi to co jemu. A może, nawet więcej.
By rogacz nie zaczął myśleć.
Rozrywką jesteś na ciche dni w rodzinnym stadle.
Nie pierwszą i ostatnią, zapewne.
Ważne, że od jakiegoś czasu zdałaś z sobie z tego sprawę. Jako Ty, sama, a nie z ustawienia Cię przez kochanka - męża i ojca dzieciom przecież?
Czego nie omieszkał zastrzec?
Co do gościa, który uważa dotąd, że z Tobą złapał Stwórcę za nogi, zdecyduj, co gorsze.
Ograniczenie siebie, jako masturbantki, wyłącznie do osoby obecnego frajera - chyba nowe określenie (?)
Bo tamten przecież wie, że należysz do niego i tak, więc stać go na "wielkoduszną" nonszalancję. Zatem i na łaskawe dzielenie się Twoim ciałem, z jakimś pierdołą. Porządnym nawet.
O potrzebie prośby o wydanie pozwolenia na rozkładanie nóg przed partnerem nie wspomniał nawet chyba? Tak, by udać chociaż odrobinę?
Jeśli sama kajałaś się, by uzasadnić to, czy tamto, że na razie nie można inaczej, miał to raczej z tyłu.
Bo i o kogo miałby być zazdrosny? Decydując się na figle z nim, jednocześnie wystawiłaś cenzurkę narzeczonemu.
Ważne dla niego, byś była gotowa, gdy ustali miejsce i wymiar czasu.
W stałym związku jesteś, więc i zaraza jakaś mu nie zagrozi.
Resztę czasu pozostawić musi jednak rodzinie, zgodnie z waszą "umową".
I tak to od zawsze bywało i jest większości.
Czy jednak pozwolić sobie na próbę prawdziwego powrotu do jeszcze narzeczonego albo oświecić go w kwestii Twoich uczuć do niego?
Wyjątki się zdarzają. To prawda
Ale, towarzyszy im zawsze, wielokroć - boleśnie sprawdzona, reguła.
Te dwa ostatnie zdania potraktuj, jako życzliwą wskazówkę.
Czyli sugestię, byś się w garść wzięła. Prawdziwie.
A punktem wyjścia niech będzie to, że mając do wyboru ciebie lub wygodne życie, wybiera to drugie.
A punktem wyjścia niech będzie to, że mając do wyboru ciebie lub wygodne życie, wybiera to drugie.
Nieeee no autorce to nie przeszkadza, albowiem ma poważne plany małżeńskie.
Jak jesteś zazdrosna o swojego kochanka, to nie widzi mi się ten twój ślub z przyjacielem.
Winogronku, pięknie siebie zaczynasz okłamywać, czy też racjonalizować własne czyny. Przecież w romansach seks jest zwykle tylko dodatkiem. Bardziej kręci cała otoczka, smsy, wzajemne nakręcanie się itd. Sama pisałaś, że wystarczy czasem jedna wiadomość, by Ci się humor poprawił na cały dzień. Ale to jest złudne z czego powoli już zaczynasz sobie zdawać sprawę. Wystarczy, że przez weekend się nie odzywa i już zaczynasz wariować. Niedługo będą święta, Sylwester, potem Walentynki itd. Czy aby na pewno będziesz w stanie szczerze i z zaangażowaniem cieszyć się tymi chwilami z partnerem wiedząc, że kochanek spędza te chwile z żoną?
Teraz, po rozmowie z nim, odnoszę wrażenie, że Ci wmówił, że w zasadzie nic złego się nie dzieje i wszyscy na tym korzystacie. Wy, bo dostarczacie sobie adrenaliny, tego „powera”, który korzystnie wpływa nie tylko na wasze samopoczucie ale i na wasze życie z partnerem. Zatem idąc tym tokiem myślenia i wasze oficjalne drugie połówki na tym zyskują, bo mają w domu bardziej radosnego i skłonnego do igraszek partnera. Owszem, można zakładać, że nigdy się nie dowiedzą… ale to bardzo wątpliwe. A wtedy już będzie za późno. Jak myślisz, jak zareaguje twój partner na wiadomość, że poprawa relacji w Waszym związku to „zasługa” jakiegoś starego lowelasa, który rozbudził Cię seksualnie? Jeśli jesteś silną jednostką mającą zdolności do manipulacji to może i zostanie z Tobą, wystarczy, że mu wmówisz, że brakowało Ci takiego seksu i że ta zdrada była potrzebna byście wyszli z marazmu i zadbali o tę sferę życia. Jeśli dobrze to rozegrasz, to jeszcze jego wpędzisz w poczucie winy.. tu wiele takich wątków było. O tym pisała wyżej m.in. Stefania, że zdrada może scalić. Pytanie czy bez tej adrenaliny będziesz skłonna pracować nad związkiem? Już pisałam wyżej, że ludzie żyjący na 2 fronty muszą mieć ku temu pewne predyspozycje, m.in. być egoistami, potrafić kłamać jak z nut i manipulować. Twój kochanek na pewno je ma ale czy ty? Skoro już w pewnych sytuacjach (np. kiedy nie odpisuje) zaczynasz wariować. On natomiast odpisuje czy spotyka z Tobą, kiedy może. Potrafi to rozgraniczyć, bo pewnie nie jesteś pierwsza i nie ostatnia. Ma dystans, Ty nie. A to oznacza, że jeśli nie zareagujesz to Ty będziesz cierpieć, nie on. On co najwyżej będzie musiał zainwestować swój czas i energię w szukaniu kolejnej.
Przeczytaj ostatni post Zagubionego. On twierdzi, że nie boi się, że narzeczona dowie. A kochankę urobił tym, że nawet jeśli to z nią nie będzie. Btw co za tupet! Pytanie, czy Ty też nie boisz się, że twój partner się dowie? Co wtedy? Chcesz na kłamstwie budować swoją przyszłość, brać ślub itd.? A może jak Zagubiony powiesz, że jak weźmiesz ślub czy pojawi dziecko to już zdradzać nie będziesz? Więc w czym problem?
Wiem, że teraz trudno przemówić Ci do rozsądku, bo kochanek mąci, ale im wcześniej z nim zerwiesz, tym lepiej dla Ciebie. Tą adrenalinę i powera naprawdę możesz znaleźć gdzie indziej, nie tylko w romansie z żonatym… Wiadomo „zakazany owoc”… Ale gra nie warta świeczki, wiem co mówię…
Jeśli to nie prowo, to ciekawe, gdzie teraz jest ta, co jakiś czas temu tak intensywnie nadawała o zaletach "związków z rozsądku" tak się takie wymysły kończą
Ma dystans, Ty nie. A to oznacza, że jeśli nie zareagujesz to Ty będziesz cierpieć, nie on. On co najwyżej będzie musiał zainwestować swój czas i energię w szukaniu kolejnej.
Apropo cierpienia, mogę teraz powiedzieć że miałaś rację. Odbyliśmy kolejną szczerą rozmowę. Powiedziałam mu co czuję i chciałam tego samego dowiedzieć się od niego. No to się dowiedziałam...
Ani myśli zostawiać żony,a mnie lubi i nic więcej, chciałby żebyśmy nadal byli "przyjaciółmi", bo żal mu relacji ze mną. No nie powiem, dobrze nam się pracuje razem i w pracy nikt o nas nie wie bo oddzielamy te dwie sfery dość skutecznie. Pyta dlaczego jestem smutna/zła, przecież powinnam się cieszyć życiem. Zdałam sobie niestety sprawę że zakochałam się w nim(tak zakochałam się w innym będąc z kimś w związku). Postanowiłam nie kontaktować się z nim po godzinach. W pracy nie chcę robić cyrków ani sobie ani jemu, nikomu nie jest to potrzebne, ale po pracy zero kontaktu-takie moje postanowienie. Cierpię, boli mnie serce, chyba mi je złamał. Ale wiem że cierpienie to moja kara i pewnie jeszcze nie jedna mnie spotka za zdradę. Zapytał czy jestem w stanie po prostu być jego koleżanką, bo jak by nie było praca wiadomo ale też mamy wiele wspólnych tematów/zainteresowań. Ale ja nie wiem czy się tak da. Na razie się czuję jak ścierka. Zastanawiałam się nad tym głębiej i jestem chyba zawiedziona samą sobą, myślałam/wydawało mi się że zawrócę mu w głowie w taki sposób że będzie o mnie śnił i marzył dniami i nocami tak jak ja o nim, że przejmę kontrolę, tymczasem on ją przejął bo potrafił rozdzielić swoje małżeństwo od przygody ze mną. To mnie też zabolało- że widocznie nie szalał za mną tak jak myślałam. Co do mojego związku który trwa, muszę się zastanowić czy warto żeby mój partner marnował czas na mnie czy postarać się odbudować relację. Na razie myślę tylko o tym żeby pozbierać się do kupy, znaleźć sobie jakieś zajęcie, może siłownia, może coś innego, pozbierać myśli, przemyśleć, wyciągnąć wnioski. Powiecie mi że zasłużyłam sobie, i że jeszcze długo powinnam cierpieć i pewnie macie radę. Cóż widocznie na własnej skórze musiałam się przekonać że taka relacja nie ma prawa istnieć długo. Dobre rady są cenne ale słabo przemawiają kiedy ma się różowe okulary na oczach. Nie liczę na wsparcie, po prostu musialam się wygadac. Chyba że ma ktoś rady jak zmienić myślenie i zacząć normalnie funkcjonować.
33 2017-10-13 17:13:18 Ostatnio edytowany przez lichoniespi (2017-10-13 17:17:18)
winogronko przeczytaj sobie na tym forum wątek o facetach chodzących do prostytutek - znajdziesz jak sądzę punkty wspólne między wypowiedziami tych facetów a podejściem Twojego kochanka (np. facetom znacznie łatwiej jest oddzielić seks od emocji - potrafią czerpać satysfakcję z seksu z prostytutką nie czując nic do niej, dla nas kobiet jest to jak sądzę trudniejsze - potrzeba nam tego zauroczenia, fascynacji po prostu do tego, żeby seks był przyjemny).
Radzę przemyśleć Twoją relację ze stałym partnerem, bo seks jest istotny i nadal będzie Ci go brakować. Jeśli uważasz swojego partnera bardziej za przyjaciela, to przecież możecie przyjaciółmi zostać. Mówię to na podstawie doświadczenia, bo też byłam w podobnej sytuacji. Z tym że mnie nigdy nie kręciło ukrywanie się, kłamstwa itd. i jestem teraz szczęśliwa, ponieważ udało mi się zerwać z oboma panami i nieco ponad rok po tamtych doświadczeniach udało mi się znowu zakochać i cieszyć wspaniałym seksem z miłości z nowym chłopakiem, którego mam dla siebie
Typowy burdel na kolkach w trojkacie. Po kiego grzyba ludzie sobie tak zycie komplikuja? Z partnerem swoim sie rozstan- nie ma to sensu, kochanka rzuc i zastanow sie nad soba. Robisz duzo szkody, a pozytku z tego malo, szczegolnie dla Twojego obecnego partnera. Posprzataj to burdello zanim Ci sie czkawka potezna odbije.
Dziesiejszy swiat jest maly, zmalal przez internet, kazdy kogos tam zna, kochankowie bywaja rozni... A jesli Cie kochanek nagra na kamerke, a potem mu cos odbije? Nie mozesz tego przewidziec, co bedzie jutro, za miesiac, za dwa..... Nie jestes wrozka. Mozesz reczyc w tym swiecie jedynie za siebie i za to , ze umrzesz. Reszta jest zmienna.
35 2017-10-14 09:52:24 Ostatnio edytowany przez Roxann (2017-10-14 10:17:24)
Winigronku, nie ma złotego środka. Podstawa to urwanie kontaktu i zajęcie głowy, myśli czymś innym.
To, że on proponuje Ci przyjaźń, to 'normalne'. Mój też tak robił, jak wiedział, że nic nie ugra. Ale to nic innego jak zostawienie sobie furtki. W koncu zainwestował czas i energię a Ty zakochana... byłby idiotą gdyby ot tak pozwolił Ci odejść. Przeczeka.... aż nadarzy się znów odpowiedni moment, kiedy zmiękniesz. Nie wiem czy ten twój ma takie zdolności do manipulacji co mój ale przygotuj się na to, że będzie próbować różnych sposobów. Ja na początku uslyszałam np., że to co robię to masochizm. .przecież poza tym wszystkim lubimy się, spędzać ze sobą czas, rozmawiać itd. Skoro umawiamy się, że tylko przyjaźń to w czym problem? Potem... bym nie zapomniała jednak o tym co nas łączyło niby ot tak co jakiś czas mi podsyłał jakieś rzeczy które mu się ze mną, z nami skojarzyły. .. bo ma sentyment... bo absolutnie nie były to prowokacje... Potem zaczął w mojej obecności podrywać dziewczyny z mojej obecnej pracy... Wiadomo, że by wzbudzić moją zazdrość. .. Potem zrobił jakaś rzecz, która powinna na mnie zrobić duże wrażenie i sprawić że go docenię, jak się stara by mi zaimponować i ze mną móc częściej widywać. ..Jak i to nie zadziałało. ..posunął się do chyba najgorszej rzeczy bo zaczął mi jechać po instynkcie.. Akurat tak się złożyło ze zostałam chrzestną i byłam zachwycona tym dzieckiem. ..on to od razu podłapał... I zaczął niby ot tak że bylabym cudowną matką. .. że może zrobimy sobie dzidziusia...? No wiadomo że bez seksu trudno zajść w ciążę. Oczywiście nie przeszkadzało mu to że zaczęłam się z kimś spotykać. Jak i to nic nie dało. .. wydarł się na mnie, że go olewam a on tak stara ze jestem egoistką itd. Oslupiałam... Dalszy ciąg juz wyżej opisywałam. ..
Do czego dążę, godząc się na przyjaźń świadomie lub nie fundujesz sobie dalsze jazdy z tym facetem. W sytuacji kiedy coś was łączyło a Ty jesteś zakochana nie ma czegoś takiego jak czysta przyjaźń. Mi się wydawało, że to pozwoli mniej boleśnie przejść przez ten etap "odkochiwania się", bez scen, "w zgodzie". Ale myliłam się. To się tylko wydaje że całkowite zerwanie kontaktu będzie bardziej bolało. Będzie ale przez jakiś czas. Znacznie krótszy niż kiedy zafundujesz sobie dalszą przyjaźń z nim. To nie jest twoj żaden przyjaciel. Przyjaciel nie pozwoliłby byś cierpiała, nie wykorzystywał twoich uczuć. On gra życzliwego dla wlasnych korzysci. Jest zwykłym oszustem. Kiedy ja to zrozumiałam było już z górki. ..