Dzisiaj, jak od paru już lat, została przeprowadzona akcja pt. "Narodowe czytanie". W tym roku aktorzy, politycy oraz para prezydencka czytali fragmenty "Wesela" Wyspiańskiego.
Czy takie akcje zachęcają Was do przeczytania danego dzieła literatury polskiej, czy w ogóle do przeczytania jakiekolwiek książki, czy są dla Was obojętne?
Mnie nie trzeba w ten sposób zachęcać do czytania książek. Od zawsze bardzo je lubię.
Ale czy takie akcje zachęciły by Cię do sięgnięcia po pozycje z innej dziedziny literatury niż ta po którą zazwyczaj sięgasz?
Mnie to nie zachęciło do niczego... myślę, że akcja jest bardziej propagandą jakiegoś 'udzielania' się społecznego i organizowaniem imprez niż realną realizacją takiej idei. Może już to cynizm z mojej strony jednak tu mnie trudno by było przekonać inaczej niż na jakiś 'liczbach'. Jako okazja do spotkań, fajnych imprez to spoko... tu widzę sens
5 2017-09-03 01:15:25 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-09-03 01:15:58)
jak ktoś czyta to akcje zachęcające nie są mu potrzebne a jak nie czyta to spłynie to po nim jak woda po kaczce.
Ja dzisiaj glownie czytam science fiction i biografie. Wiele tzw. dzieł literatury polskiej przeczytałam x lat temu a wiele nie, bo odpadłam po kilkunastu stronach. Lektury szkolne to czasem też była droga przez mękę, jak choćby Nad Niemnem. Odpadłam na wstępie
Mnie to nie zachęciło do niczego... myślę, że akcja jest bardziej propagandą jakiegoś 'udzielania' się społecznego i organizowaniem imprez niż realną realizacją takiej idei. Może już to cynizm z mojej strony jednak tu mnie trudno by było przekonać inaczej niż na jakiś 'liczbach'. Jako okazja do spotkań, fajnych imprez to spoko... tu widzę sens
Jak rzadko się zgadzam z rh, to tym razem jak najbardziej. A już wybór lektury w tym roku - "niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna" - dla mnie odpada. "Ostał mi się ino sznur", tyle powiem. "Wesele" jest samym w sobie arcydziełem, owszem, ale dzieciom na zachętę czytać go nie będę, bo trzeba już być zachęconym, żeby to przeczytać...
P. S. do Adiaphory - do 20 strony dotarłam dalej według mnie się nie da
Myślę to samo - jeśli czyta to się nie pogorszy a jeśli nie to się nie przekona... więc to tylko takie spotkanie towarzyskie
Nie skomentuję
Moim zdaniem małe jest prawdopodobieństwo, że ktoś sięgnie po "Wesele" tylko dlatego, że usłyszy fragment przeczytany przez lubianego aktora czy panią prezydentową. Przede wszystkim chcąc dotrzeć do potencjalnego czytelnika warto było sięgnąć po coś bardziej przyjemnego dla ucha niż ogólnie mało lubianą pozycję. Owszem, idea sama w sobie słuszna, inicjatywa także, ale czy przekada się to na efekty? Nie sądzę.
Pietruszko, taki mały paradoks nam chyba powstał .
Nie skomentuję
PROSTE Bali się 'klęski urodzaju'!
P. S. do Adiaphory - do 20 strony dotarłam
dalej według mnie się nie da
To ja się z Wami nie zgodzę. "Nad Niemnem" mogę uznać za najbardziej ulubioną lekturę z lektur obowiązkowych czasów liceum. Oczywiście pomijając opisy przyrody na kilka stron
. Do tej pory lubię sobie co jakiś czas przeczytać tę książkę na nowo oraz oglądnąć film za każdym razem, gdy natrafię na niego w telewizji.
Za to "Dziady" - tego nie dałam rady przemóc się żeby przeczytać...
12 2017-09-03 12:35:30 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-09-03 12:35:44)
Lektury? A Sienkiewicz 'cały'? A Robinson Crusoe, a Makuszyński 'cały', Chłopcy z Placu Broni, Pan Kleks, ukochany Lem, Niziurski, Szklarski, Nienacki... Trochę tytuły i autorów mieszam wg klucza, że jak tytuł to jednak dana pozycja a jak autor, to czytałem co wpadło w ręce... No sporo tych lektur co nie było jakąś 'karą'
Wszystkie lektury szkolne przeczytałam - oprócz tego nieszczęsnego "Nad Niemnem"
Sienkiewicz u mnie cały zaliczony. "Krzyżaków" przeczytałam w zerówce (co prawda tata musiał mi przybliżać pewne kwestie), do "Quo vadis" musiałam dorosnąć
Zaliczyłaś Sienkiewicza?
15 2017-09-04 11:37:38 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-09-04 11:38:45)
Dziadom też nie dalam rady, ale za to Quo Vadis przeczytała jednym tchem. Podeszło mi jak żadna inna lektura
edit: ale film mnie osłabił...
Wszystkie lektury szkolne przeczytałam - oprócz tego nieszczęsnego "Nad Niemnem"
Sienkiewicz u mnie cały zaliczony. "Krzyżaków" przeczytałam w zerówce (co prawda tata musiał mi przybliżać pewne kwestie), do "Quo vadis" musiałam dorosnąć
A ja lubiłam Nad Niemnem, ale Wesele mnie nudziło, dziś już nie pamiętam o co tam chodziło.
Tylko ten cytat mi utkwil, miałeś chamie. ....
Książki zawsze lubiłam, ale ty Dziadow, Konradow Walendrodow, Grazyn itd nie mogłam przeżuć.
Dziś przeczytałam listę lektur obowiązkowych i tych nieobowiązkowych do przerobienia w podstawówce. I o ile w klasach I-V to są przeważnie książki łatwe i przyjemne (zaskoczeniem było, że komiks Kajko i Kokosz też są w tym spisie) to już od klasy VI są wyłącznie "wielkie dzieła literatury polskiej". Czyli skuteczne zniechęcanie dzieci do czytania...
Dokładnie wczoraj przeczytałam wspomnianą, obowiązującą na ten rok listę lektur, w komentarzu autora artykułu zarzut padł nie tylko pod kątem braku zachęty do czytania, ale także o to, że lista nie uwzględnia pozycji literatury współczesnej, choć przecież co roku pojawia się mnóstwo wartościowych tytułów. W ten sposób dzieci będą czytać o bohaterach narodowych, ale nie będą poruszać się w tym, co dziś jest im bliskie, a co siłą rzeczy ma dla nich wielką wartość. Zauważmy też, że do tej pory nauczyciele mieli pewną dowolność w doborze lektur, w tym uwzględniającą zainteresowania i preferencje uczniów, teraz ta lista jest sztywna.
Moim zdaniem to jest duży błąd. Rzecz w tym, że nawet kiedy podobne opinie wyrażają autorytety, to nikt ich nie chce słuchać.