Przechozę okres dosc łagodnie, w zasadzie w niczym on mi nie przwszkadza, poza okresem letnim, kiedy pozostala mi z wieku nastoletniego niemal fobia, ze mi cos przemoknie i w pewnej chwili wstane z plama na tylku.
Facet ma racje, biorac pod uwage ten cytat ( wiem tyle, ile zostalo podane w serwisach informacyjnych ) i zupelnie nie rozumiem halasu o to.
Menstruacja nie jest kobiecie do niczego potrzebna, nie przynosi zadnego pozytku, a jest jedynie efektem braku zaplodnienia. A wiec "luksusowa" kobieta powinna miec (i w zasadzie czesciowo juz ma) mozliwosc pozbycia sie koniecznosci miesiaczkowania.
Nie znam ŻADNEJ kobiety, ktora by tesknila za miesiaczkowaniem kiedy jej nie ma z przyczyn fizjoloficznych (karmienie, ciaza, menopauza) lub kiedy okres jest zahamowany przez srodki antykoncepcyjne.
Facet nagle stal sie wrogiem kobiet, bo powiedzial glosno to, o czym tysiace, jezeli nie miliony kobiet marzą - krwawienie menstruacyjne jest kobiecie zupelnie nie potrzebne! Sama w pewnym okresie zycia biorac pod uwage ciaze, okres karmienia plus antykoncepcje, ktora umozliwiala dalsze karmienie - nie mialam okresu przez ponad trzy lata - cudowny czas bez myslenia czy to dzis sie zacznie, czy zlapie mnie w podrozy albo czy moze wypadnie akurat. kiedy bede na urlopie.
Miesuaczka to zlo! Jest upierdliwa, odciaga mysli od tego co istotne każąc sie zastanawiac nad plamą na dupie, nie przynosi żadnych pozytywnych skutków, u wielu kobiet wywoluje zle samopoczucie i na dodatek jest kosztowna - niszczy ulubione majtk!
Jakby to bylo cudownie, gdyby srodki antykoncepcyjne w "standardzie" wstrzymywaly miesiaczkowanie, a nie tylko w wyjatkowtch przypadkach.
I zgadzam sie z facetwm - luksusowa kobieta powinna miec mozliwosc wylączenia koniecznosci krwawienia - ja bym sie z checia pozbyla czegoś, co mi w ogole potrzebne nie jest 