Witam.
Wiem, że to forum dla kobiet, jednak zawsze lepiej wychodziłem na słuchaniu rad kobiet, więc liczę na to, że mnie nie wykopiecie.
Jak już wspomniałem potrzebuję rady (jeśli zacznę jojczyć to przepraszam i proszę o reprymendę).
Pomimo jak mi się wydaje stosunkowo młodego wieku (27lat), w swoim życiu odhaczyłem już kilka zawodów/miejsc pracy. Jedne zajęcia wykonywałem przez parę lat lub co jakiś czas do nich wracałem, a inne były najwyżej 2 miesięcznymi epizodami. Zawsze szukałem tego czegoś co dawałoby mi satysfakcję, choć nie ukrywam, że z powodów finansowych i trudności ze znalezieniem pracy zwykle brałem co było pod ręką.
W międzyczasie nazbierało mi się trochę doświadczeń i umiejętności z różnych dziedzin, aż we wrześniu postanowiłem zabrać się za wykonywanie mebli na wymiar na własną rękę - na razie na umowę o dzieło z perspektywą na dalszy rozwój w kierunku własnej działalności - dobrałem sobie znajomego stolarza do pomocy/współpracy i zakasałem rękawy.
Nawet to lubiłem i byłem w tym dobry - zajmowałem się wszystkim przez projekt, wizualizację po montaż, sam sobie byłem panem, a widząc efekt końcowy czułem satysfakcję. Pasowało mi to.
Zacząłem powoli wychodzić na prostą, chciałem zrobić dodatkowe uprawnienia pozwalające mi bezkarnie podłączać gaz do kuchenek, doszkolić się z tapicerki na profesjonalnym kursie i dokupić jeszcze kilka rzeczy.
Na nieszczęście pod koniec listopada solidnie pochorowała mi się mama i potrzebna była szybko gotówka, więc wypompowałem się z forsy rezygnując z planów i zrobiłem spory debet na koncie. Na razie to wystarczyło by odciągnąć czarne chmury z nad głowy - przynajmniej tak myślałem.
Niestety po nowym roku okazało się, że między świętami a nowym rokiem, człowiek z którym współpracowałem okradł mnie z niemal całego sprzętu i kilku innych rzeczy (ogólnie ogolił mi magazyn), gdzieś to opchnął, o ile mi wiadomo forsę przeputał na automatach i zmył się do anglii. Policja oczywiście niewiele może zdziałać.
Bez narzędzi wiele nie zdziałam, więc zaczęte zlecenie dokończyłem na pożyczonych, a z następnych dwóch zleceń musiałem się wycofać.
Oczywiście od razu przeszedłem w tryb szukania jakiejkolwiek pracy. Niestety to nadal nie takie łatwe. Jak nie problem z dojazdami, to chcą 5 lat doświadczenia, ale szczyt kuriozum miałem wczoraj (co zaowocowało tym postem) gdy usłyszałem, że mam zbyt wysokie kwalifikacje i praca dozorcy (w firmie budowlanej) byłaby dla mnie poniżająca, oraz żebym zgłosił się w marcu do glazury/wykończeń. No ręce opadają.
Efekt jest taki, że już połowa lutego, pracy jak nie miałem tak nie mam i już nie wiem w którą stronę się kierować, bo jeszcze ze dwa tygodnie i chyba przyjdzie mi między wiaduktami wybierać.
Dlatego też pomyślałem, że może tutaj ktoś mi wskaże właściwy wektor działania.
No w końcu wyrzuciłem to z siebie. Przepraszam za długi wywód