Witam, mam problem z mężem, podam parę przykładów:
- jak coś mu zarzucę że np. zachowuje się jak dziecko albo żeby w końcu się zdecydował co do nas czy chce być ze mną czy nie to później ciągle to ja słyszę od niego.
- często twierdzi, że się za kimś oglądam czy patrzę i później są pytania czy mi się podobał, czy chce się z nim umówić. Jak mówię, że nie obejrzałam za nim to słyszę - pier...na kłamczucha
- potrafi się wkurzyć i się pokłócić o straszną pierdołę
- nie słucha mnie a potem ma pretensje, że mu nie powiedziałam i nie ma zmiłuj nawet jak mu dokładnie opiszę kiedy mu mówiłam to znowu jest, że kłamie.
- na mniej niż 10 min wyszłam do sklepu a on już dzwoni gdzie jestem i dlaczego tak długo
- jak chce gdzieś sama pójść (do sklepu, z psem) to zaraz muszę słuchać, że się z kimś umówiłam pewnie czy przypadkiem kogoś nie poznałam.
- jak wychodzę ze znajomą to zamiast "baw się dobrze" słyszę ze milion razy "bądź grzeczna". Później jak coś opowiadam to wyłapie moment gdzie blisko był np. kelner i zaraz jest czy coś z nim robiłam itp.
- często mnie pyta czy nie mam potrzeby zrobić otwartego związku żeby z innym to porobić.
- często po takich głupotach jest, że nie pasujemy do siebie i musimy się rozstać - raz już uznałam, że to najlepszy pomysł i się zgodziłam to zaraz były wyzwiska ty taka i owaka
- nie pomaga mi finansowo jak i tak swoje ostatnie grosze muszę na coś dać to zawsze jest to ja Ci dam jak będziesz potrzebować ale później zawsze z wielką łachą mi daje i na początku zawsze słyszę nie mam.
- raz sama byłam w domu i zadzwonił do mnie o czymś tam rozmawiamy i się pytam czy daleko jest bo chciałam obiad podgrzać, powiedział, że jeszcze kawałek to ma i dosłownie za nie całe 2 min wchodzi do domu.
Takich sytuacji jest masa. Już mu powiedziałam, że nie życzę sobie żeby mnie obrażał, że jeśli mi nie ufa to się rozstańmy bo to nie ma sensu. Zaznaczę, że nie ma powodu żeby myśleć, że go zdradzę, ja naprawdę nie bawię się w takie rzeczy mam już tego po mału dość.
Często słyszę, że on nie będzie pie..nym pantoflarzem (i tu nie wiem o co chodzi mu)
Co ja mam z nim zrobić? o co mu chodzi? miałyście podobnie? udało się to jakoś rozwiązać?
Dodam jeszcze, że po wszystkim (czyt. kłótni którą on rozpętał) to on przeprasza w końcu i prosi żebym z nim została, że nigdy nikogo tak nie kochał i że jestem dla niego najważniejsza i przeprasza to wszystko w tym za obrażanie mnie.
Twierdzi też że to jego zachowanie jest spowodowane moim, że wysłałam ponoć dwuznaczne sygnały. ALE ZACHOWUJE SIĘ NORMALNIE. Nie oglądam się za nikim w sensie "fajny typek" nie filtruje z nikim. Jestem po prostu miłą osobą i jak porozmawiam np. z monterem i nie mam skrzywionej mini to zaraz jest, że go podrywałam.