Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 40 ]

Temat: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Witam. Wiem że to forum dla kobiet ale mam straszny kłopot. Jeśli mogę liczyć na Wasze rady to z góry dziękuję.
Sprawa wygląda następująco. Z partnerką jestem 8 lat w związku, teraz urodziła nam się córeczka którą bardzo kocham ale powoli do partnerki tracę uczucie. Mamy zaplanowany slob za rok.
Moja partnerka nie chce odejść od rodziców i bardzo mnie ciśnie żeby zostać u nich i mieszkać a ja tyle razy już jej mówiłem że nie czuje się tam dobrze i coraz bardziej mi jest z tym źle ale ona wgl na ten temat nie odpowiada. Dziś mi zasugerowała że jej tata całą górę domu wyremontuje bo mi się nie chce. Nie wiem co mam już z tym zrobić. Próbowałem przekonać ją na wynajem, kredyt lub budowę bo działkę i trochę oszczędności mam ale nadal nie mogę jej przekonać. Z dnia na dzień chodzę coraz bardziej zdenerwowany bo o tym myślę cały czas. Nawet jeśli chodzi o córeczkę to moje zdanie się nie liczy tylko jej mamusi. Proszę o jakąś radę jak to rozwiązać.
Ten post jest pisany w emocjach więc składu może nie być.
Jeszcze raz proszę o pomoc.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Oj, facet. Wiem, że Cię to nie pocieszy, ale nie mogę się powstrzymać: po co Ty się z nią rozmnażałeś? Dziecko, planowany ślub, a wy się nawet co do miejsca zamieszkania nie umiecie dogadać. Do tego ona w teamie z matką, no wdepnąłeś solidnie.

Musisz zdecydować, czy jesteś gotowy zaryzykować związek, bo nie masz gwarancji, że do niej coś dotrze. Jeśli tak, to krótka i konkretna rozmowa: nie będziesz mieszkał z jej rodzicami i chcesz, żeby ona wyprowadziła się z Tobą, nie życzysz sobie, żeby jej matka decydowała w sprawach Waszego dziecka, w ogóle wszystkie decyzje podejmujecie tylko we dwoje. I tyle, jej ruch, ale Ty konsekwentnie trzymasz się swoich założeń, żeby to miało sens - szykujesz do wyprowadzki itd.

"Toksyczni teściowie", "Toksyczni rodzice" S. Firmware - lektury dla Ciebie, ogólnie o toksycznych relacjach na linii dziecko - rodzic, synowa/zięć - teściowie. Partnerce też podrzuć.

3

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:

Witam. Wiem że to forum dla kobiet ale mam straszny kłopot. Jeśli mogę liczyć na Wasze rady to z góry dziękuję.
Sprawa wygląda następująco. Z partnerką jestem 8 lat w związku, teraz urodziła nam się córeczka którą bardzo kocham ale powoli do partnerki tracę uczucie. Mamy zaplanowany slob za rok.
Moja partnerka nie chce odejść od rodziców i bardzo mnie ciśnie żeby zostać u nich i mieszkać a ja tyle razy już jej mówiłem że nie czuje się tam dobrze i coraz bardziej mi jest z tym źle ale ona wgl na ten temat nie odpowiada. Dziś mi zasugerowała że jej tata całą górę domu wyremontuje bo mi się nie chce. Nie wiem co mam już z tym zrobić. Próbowałem przekonać ją na wynajem, kredyt lub budowę bo działkę i trochę oszczędności mam ale nadal nie mogę jej przekonać. Z dnia na dzień chodzę coraz bardziej zdenerwowany bo o tym myślę cały czas. Nawet jeśli chodzi o córeczkę to moje zdanie się nie liczy tylko jej mamusi. Proszę o jakąś radę jak to rozwiązać.
Ten post jest pisany w emocjach więc składu może nie być.
Jeszcze raz proszę o pomoc.

I co, nagle po urodzeniu dziecka ona nie liczy sie z twoim zdaniem?
Szczerze wątpię, bo raczej te 8 lat nie chciało by sie jej udawać dobrej kobiety, tylko po to aby po urodzeniu dziecka stać sie ta zła kobietą.
Doskonale wiedziałeś komu sie oświadczasz, i z kim płodzisz dziecko.
Ale jak ostatni idiota wyszedłeś z założenia że po spłodzeniu potomka ona nagle zacznie się z tuba liczyć.
A tu spodziewanka, bo o niespodziance mowy być nie może.

Kobieta od samego początku musi wejść w męską ramę, a zadaniem mężczyzny jest ta ramę trzymać.
Tutaj wątpię czy ja kiedykolwiek miałaś.
Musisz być stanowczy i asertywny.
Komunikujesz jej, a nie pytasz o zdanie w kwestii wyprowadzki.
wynajmujesz na razie mieszkanie, i mówisz swojej kobiecie o tym że tego i tego dnia sie wyprowadzacie, że ma sie spakowac.
Jeżeli nie będzie chciała, wyprowadzasz się sam.
Informując ja że czekasz na nia i na wasze dziecko.
Rodzina to ty ona i wasze dziecko, jeżeli ona tego nie rozumie, to znaczy ze nie dorosła ani do roli zony  ani do roli matki.
Następnie idziesz do sadu o ustalenie kontaktów z dzieckiem.

4

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Trzeba było zmienić lokum parę lat wcześniej i zamieszkać razem.
Na co czekałeś?
Pewnie pozostanie się rozstać, a nie myśleć o ślubie.
Ona raczej nie ustąpi, bo wie, że jesteś mało decyzyjny i dalej będziesz tkwił u jej rodziców, czyli nie u siebie, na łasce i nie łasce teściów.

5

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Mieszkanie z jej rodzicami miało być niby na chwilę.... Dziękuję za szczere odpowiedzi, może jakoś dam sobie radę a jeśli nie to pozostanie się rozstać

6

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Masakra wspolczuje ja bym NIE mogla ani z rodzicami ani z tesciami pod jednym dachem mieszkac, bo bym chyba zdurniala. A moze jej tak wygodnie, bo sobie mysli urodze dziecko i matka sie bedzie zajmowac albo moze matka ja namawia, ze wiesz wnuczka bedzie na miejscu, a wiesz jakie sa babcie

7

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
JuliaUK33 napisał/a:

Masakra wspolczuje ja bym NIE mogla ani z rodzicami ani z tesciami pod jednym dachem mieszkac, bo bym chyba zdurniala. A moze jej tak wygodnie, bo sobie mysli urodze dziecko i matka sie bedzie zajmowac albo moze matka ja namawia, ze wiesz wnuczka bedzie na miejscu, a wiesz jakie sa babcie

Rozumiem ale zamieszkanie 3km dalej lub w tej samej wsi to tego nie mogę pojąć...
Liczyłem że jak przyjdzie dziecko to się zmieni na lepsze a tu się zmienia na gorsze...
I jeszcze dochodzą żale że ja jej wypominam że nie zamieszkaliśmy wcześniej razem....
Każda decyzja podejmowana z mamusią, ja pochodzę z patologi i jestem nauczony że lubię mieć wszystko swoje a nie jak mi ktoś coś da.

8

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Rozumiem ale zamieszkanie 3 km dalej lub w tej samej wsi to tego nie mogę pojąć...
Liczyłem że jak przyjdzie dziecko to się zmieni na lepsze a tu się zmienia na gorsze...
I jeszcze dochodzą żale że ja jej wypominam że nie zamieszkaliśmy wcześniej razem....
Każda decyzja podejmowana z mamusią, ja pochodzę z patologi i jestem nauczony że lubię mieć wszystko swoje a nie jak mi ktoś coś da.

9 Ostatnio edytowany przez JuliaUK33 (2024-04-15 16:46:11)

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Masakra wspolczuje ja bym NIE mogla ani z rodzicami ani z tesciami pod jednym dachem mieszkac, bo bym chyba zdurniala. A moze jej tak wygodnie, bo sobie mysli urodze dziecko i matka sie bedzie zajmowac albo moze matka ja namawia, ze wiesz wnuczka bedzie na miejscu, a wiesz jakie sa babcie

Rozumiem ale zamieszkanie 3km dalej lub w tej samej wsi to tego nie mogę pojąć...
Liczyłem że jak przyjdzie dziecko to się zmieni na lepsze a tu się zmienia na gorsze...
I jeszcze dochodzą żale że ja jej wypominam że nie zamieszkaliśmy wcześniej razem....
Każda decyzja podejmowana z mamusią, ja pochodzę z patologi i jestem nauczony że lubię mieć wszystko swoje a nie jak mi ktoś coś da.

To wlasnie Ty nie jestes zadna patologia skoro dazysz do samodzielnosci.  Moim zdaniem Twoja partnerka nie odciela jeszcze pepowiny i mentalnie jest jeszcze dzieckiem albo ma zaborcza matke-jedno z dwoch. Ja bym osobiscie chyba sie od razu poszla polozyc do domu wariatow, gdybym miala zamieszka z rodzicami/tesciami... dla mnie jest bardzo wazne, ze moge mieszkac w osobnym mieszkaniu,gdzie ustalam sobie swoje wlasne warunki,a tak to za duzo kontroli bedziesz mial,przyszlo dziecko na swiat to masz sto zlotych rad wychowawczych,ciagle darcie pyskow na okraglo jeden gada przez drugiego, niemowle sie drze po nocach, kazdy chodzi jak w zegarku jak chca tesciowie, bo to jest ich dom,wiec jestescie na ich warunkach... ja Tobie wspolczuje,ale zycie moze nie bedzie tak zle. Jak odejdziesz od dziewczyny to zaraz Ci beda alimenty sciagac takze tez nie ciekawie

10

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Nie bardzo miałam w planach udzielać się w jakimkolwiek innym temacie, niż mój własny, ale poczytuję trochę to forum i ten temat rozwalił mi głowę...

Facet pisze, że jest ze swoją partnerką od 8 lat, NIEDAWNO urodziło im się dziecko, za rok ma być ślub, ale aktualnie jedyne o czym myśli i co go drażni, to mieszkanie z jej rodzicami i że on już TRACI UCZUCIE do partnerki, łaskawie do dziecka uczucia ma.

Przy czym nie podaje absolutnie żadnych przykładów na te ogromne uciążliwości, które aż tak mu ciążą ze strony jej rodziców. Z tego co przeczytałam, wnioskuję, że "młodzi" mają dla siebie całe piętro domu.

I co wy mu piszecie drodzy użytkownicy? Klepiecie po plecach i radzicie dać jej ultimatum, którego - jeśli ona nie wypełni - to należy się rozstać.

Serio ludzie..?

Młoda dziewczyna ma - w swoim mniemaniu - stabilną relację, w której czuła się na tyle bezpiecznie, że zdecydowała się na dziecko - swoisty owoc miłości z autorem tematu.

Nie wiemy, z jakich powodów, od jak dawna i na jakich zasadach młodzi zamieszkali u jej rodziców. Nie wiemy, czym ci rodzice tak bardzo narazili się autorowi. Z góry zakładamy - rodzice/teściowie to czyste zło.

Dziewczyna niedawno urodziła dziecko - nie wiadomo jak znosiła ciążę, nie wiadomo czy nie ma baby bluesa, jako młoda, niedoświadczona mama, którą przerasta sytuacja, bo macierzyństwo nie wygląda tak jak na ig czy tik toku...
Możliwe, że chce być przy rodzicach aktualnie, bo daje jej to większe poczucie bezpieczeństwa - mama się zna, wychowała swoje dziecko/dzieci, poradzi, pomoże. I to jest NATURALNE.

A co robi pan partner? Odsuwa się i to na całego. Bo nie uwierzę w to, że człowiek który pisze, że TRACI UCZUCIE do partnerki i że MYŚLI TYLKO O TYM jak drażni go sytuacja mieszkaniowa, jest czułym, wyrozumiałym partnerem, z którym ona czuje bliskość, na którym ona wie, że może się polegać i się oprzeć.

Przypuszczam, że dziewczyna całkowicie straciła grunt pod nogami i nie wie zupełnie, co się dzieje. Urodziła dziecko, partner zmienił się o 180 stopni, a ona jedyne oparcie ma aktualnie w rodzicach.

Jak autor wyskoczy jeszcze nagle z ultimatum pt. wyprowadzamy się, albo rozstanie to będzie po zawodach.

Autor naprawdę podał w opór za mało danych odnośnie obecnej sytuacji, żeby doradzać mu w tak radykalny sposób.

Może być i tak - to tylko moja hipoteza na potrzeby pokazania absurdu sytuacji - że autor jest totalnym leniem, leserem i niewdzięcznym obibokiem, który nie uważa, że ma obowiązek partycypować w jakikolwiek sposób w "nie swoim domu" i się wścieka gdy ma zwracaną na cokolwiek w tym temacie uwagę (kwestia wyrzutu ze strony partnerki, że to jej tata zajmie się remontem piętra dla nich).

Nikt się nie przyczepia tego, że facet zmajstrował dziewczynie dziecko, życie rodzinne nie wygląda tak jak sobie wymyślił, więc ma poczucie rozżalenia i  musi uskutecznić ewakuację, wymyślając w miarę dobry powód.

Szkoda tylko, że kosztem dziewczyny. Bo to ona, w razie "w" zostanie samotną matką z dzieckiem, a Pan Tatuś będzie odwiedzać dziecko od czasu do czasu, płacić alimenty (albo i nie, bo jak pozna nową kobietę, której będzie chciał zaimponować, to trzeba będzie ciąć koszty, najlepiej na własnym dziecku) i twierdzić, że jest przecież wspaniałym ojcem bo nie wyparł się odpowiedzialności.

Każdego potraficie wypunktować, znaleźć najmniejszą dziurę fabularną w danej historii, a tutaj się nic kupy nie trzyma i poklask - taaak, dać ultimatum i odejść jak coś, masz być facetem i jej pokazać.

Ręce opadają.

11

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Narazie jeszcze próbuję wywalczyć żeby mieszkać osobno ale już powoli się poddaję....
Tak już się zaczęły Gądki że to tak tego nie można to zróbcie tak masakra.
Teściowie to oszczędni ludzie więc i nawet w nocy idąc korytarzem świecę telefonem bo zaraz gadanie że za dużo prądu idzie....
Już z całych tych nerwów nie mogę spać po nocach. Chodzę zestresowany i to odbija się powoli na wszystkim, narazie na pracy bo już mam uwagi że źle się do klientów odnoszę....

12

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Rozczarowana_92 napisał/a:

Nie bardzo miałam w planach udzielać się w jakimkolwiek innym temacie, niż mój własny, ale poczytuję trochę to forum i ten temat rozwalił mi głowę...

Facet pisze, że jest ze swoją partnerką od 8 lat, NIEDAWNO urodziło im się dziecko, za rok ma być ślub, ale aktualnie jedyne o czym myśli i co go drażni, to mieszkanie z jej rodzicami i że on już TRACI UCZUCIE do partnerki, łaskawie do dziecka uczucia ma.

Przy czym nie podaje absolutnie żadnych przykładów na te ogromne uciążliwości, które aż tak mu ciążą ze strony jej rodziców. Z tego co przeczytałam, wnioskuję, że "młodzi" mają dla siebie całe piętro domu.

I co wy mu piszecie drodzy użytkownicy? Klepiecie po plecach i radzicie dać jej ultimatum, którego - jeśli ona nie wypełni - to należy się rozstać.

Serio ludzie..?

Młoda dziewczyna ma - w swoim mniemaniu - stabilną relację, w której czuła się na tyle bezpiecznie, że zdecydowała się na dziecko - swoisty owoc miłości z autorem tematu.

Nie wiemy, z jakich powodów, od jak dawna i na jakich zasadach młodzi zamieszkali u jej rodziców. Nie wiemy, czym ci rodzice tak bardzo narazili się autorowi. Z góry zakładamy - rodzice/teściowie to czyste zło.

Dziewczyna niedawno urodziła dziecko - nie wiadomo jak znosiła ciążę, nie wiadomo czy nie ma baby bluesa, jako młoda, niedoświadczona mama, którą przerasta sytuacja, bo macierzyństwo nie wygląda tak jak na ig czy tik toku...
Możliwe, że chce być przy rodzicach aktualnie, bo daje jej to większe poczucie bezpieczeństwa - mama się zna, wychowała swoje dziecko/dzieci, poradzi, pomoże. I to jest NATURALNE.

A co robi pan partner? Odsuwa się i to na całego. Bo nie uwierzę w to, że człowiek który pisze, że TRACI UCZUCIE do partnerki i że MYŚLI TYLKO O TYM jak drażni go sytuacja mieszkaniowa, jest czułym, wyrozumiałym partnerem, z którym ona czuje bliskość, na którym ona wie, że może się polegać i się oprzeć.

Przypuszczam, że dziewczyna całkowicie straciła grunt pod nogami i nie wie zupełnie, co się dzieje. Urodziła dziecko, partner zmienił się o 180 stopni, a ona jedyne oparcie ma aktualnie w rodzicach.

Jak autor wyskoczy jeszcze nagle z ultimatum pt. wyprowadzamy się, albo rozstanie to będzie po zawodach.

Autor naprawdę podał w opór za mało danych odnośnie obecnej sytuacji, żeby doradzać mu w tak radykalny sposób.

Może być i tak - to tylko moja hipoteza na potrzeby pokazania absurdu sytuacji - że autor jest totalnym leniem, leserem i niewdzięcznym obibokiem, który nie uważa, że ma obowiązek partycypować w jakikolwiek sposób w "nie swoim domu" i się wścieka gdy ma zwracaną na cokolwiek w tym temacie uwagę (kwestia wyrzutu ze strony partnerki, że to jej tata zajmie się remontem piętra dla nich).

Nikt się nie przyczepia tego, że facet zmajstrował dziewczynie dziecko, życie rodzinne nie wygląda tak jak sobie wymyślił, więc ma poczucie rozżalenia i  musi uskutecznić ewakuację, wymyślając w miarę dobry powód.

Szkoda tylko, że kosztem dziewczyny. Bo to ona, w razie "w" zostanie samotną matką z dzieckiem, a Pan Tatuś będzie odwiedzać dziecko od czasu do czasu, płacić alimenty (albo i nie, bo jak pozna nową kobietę, której będzie chciał zaimponować, to trzeba będzie ciąć koszty, najlepiej na własnym dziecku) i twierdzić, że jest przecież wspaniałym ojcem bo nie wyparł się odpowiedzialności.

Każdego potraficie wypunktować, znaleźć najmniejszą dziurę fabularną w danej historii, a tutaj się nic kupy nie trzyma i poklask - taaak, dać ultimatum i odejść jak coś, masz być facetem i jej pokazać.

Ręce opadają.

Tak tylko,ze on tez napisal, ze jej mamusia ma wiecej do powiedzienia na temat dziecka niz on sam,a wiec nawet metody wychowawcze dotyczace drzemek, karmienia,mycia, bawienia sie,kupowania rzeczy dla niemowlat sa pod dyktando matki tej dziewczyny. On jest ojcem, a jego zdanie sie nie liczy.... a i NIGDY nie bedzie normalne to,ze dorosli ludzie NIE chca sie wyprowadzic od rodzicow. Dla mnie to jest patologiczne zachowanie, gdy 20 kilku letni ludzie oswiadczaja "ze po co maja isc mieszkac osobno  jak moga mieszkac u rodzicow/tesciow"

13 Ostatnio edytowany przez Anonim28 (2024-04-15 17:17:39)

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Liczyłem troszkę na pomoc a nie punktowanie i krytyka.
Pracuje na dwa etaty po 400h w miesiącu aby wyżyć w tym kraju i zapewnić partnerce i dziecku wszystko co możliwe a ty mnie punktujesz że leser obibok? Spoko.
Ale krytyka też ważna sprawa.

14

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Kuchnia wspólna więc jeśli trzeba coś zrobić musimy czekać, do kąpieli to zawsze idę ostatni przeważnie około 23.30.
Krzywe patrzenie nawet jak zapale papierosa na zewnątrz to już jest więc mogę chyba czuć się niezręcznie?

15

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:

Liczyłem troszkę na pomoc a nie punktowanie i krytyka.
Pracuje na dwa etaty po 400h w miesiącu aby wyżyć w tym kraju i zapewnić partnerce i dziecku wszystko co możliwe a ty mnie punktujesz że leser obibok? Spoko.
Ale krytyka też ważna sprawa.

Jaka masz prace? Na dwa etaty to czemu jeszcze nie wezmiesz domu/mieszkania na kredyt? Ja pierdziele masz dwie wyplaty, a zyjesz pod dyktando innych osob

16

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Po słucham się partnerki. I dlatego mój problem i moja obecność tutaj. Nie jestem w stanie jej tego przetłumaczyć.

17 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-04-15 17:32:57)

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Jeśli chodzi o palenie, to należałoby wyjść też ze swojego mieszkania, więc tu krzywdy nie masz.

Nie każdy Cię tu zrozumie.
Jeśli w ogóle dałbyś radę tam mieszkać, to teściowie musieliby zapisać wam górę, zrobić wejście i wszystkie media osobno, wtedy mógłbyś remontować górę. Nigdy nie inwestuj w coś, co nie jest Twoje, więc partnerka nie ma prawa wymagać, żebyś robił remont w domu jej rodziców.

18

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

400 godzin w miesiącu, to licząc po prostej matematyce praca po 13-14 godzin na dobę również w weekendy, bądź po 20 godzin na dobę z wyłączeniem weekendów - ergo, najbardziej prawdopodobna opcja to jednak ta, że Pana Autora nie ma cały okrągły tydzień.

Więc gdzie tu czas na rozmowę z partnerką? Na wspólne spędzanie czasu? Na to, żeby zająć się własnym dzieckiem - nakarmić, przewinąć, ukołysać, wziąć na spacer? O zabraniu ukochanej kobiety na randkę nie wspomnę.
A zakupy? Sprzątanie? Trudy codziennego życia?

Przecież ta dziewczyna jest zostawiona sama sobie. Żyje sama, w pojedynkę. No teraz już nie sama, bo z dzieckiem na głowie. I dziwota, że nawet o radę w kwestii zabawek dla dziecka pyta matki... Skoro Autora ciągle nie ma?

Pieniędzmi wszystkiego się w życiu nie załatwi. Dla mnie patologia to nie mieszkanie z rodzicami, mając do dyspozycji dla siebie całe, odrębne piętro domu.
Dla mnie patologią jest tyranie po 14 godzin na dobę przez 7 dni w tygodniu i narzekanie na matkę swojego dziecka, że jedyne bezpieczeństwo i stabilność dają jej własni rodzice.

Wyprowadzą się na to upragnione przez Autora "swoje" i co? Dziewczyna zostanie już całkowicie sama jak palec, z dzieckiem i z całą stertą obowiązków, które przecież są JEJ obowiązkami i cześć, bo Pan i Władca pracuje przecież na dom i rodzinę.

19

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:

Witam. Wiem że to forum dla kobiet ale mam straszny kłopot. Jeśli mogę liczyć na Wasze rady to z góry dziękuję.
Sprawa wygląda następująco. Z partnerką jestem 8 lat w związku, teraz urodziła nam się córeczka którą bardzo kocham ale powoli do partnerki tracę uczucie. Mamy zaplanowany slob za rok.
Moja partnerka nie chce odejść od rodziców i bardzo mnie ciśnie żeby zostać u nich i mieszkać a ja tyle razy już jej mówiłem że nie czuje się tam dobrze i coraz bardziej mi jest z tym źle ale ona wgl na ten temat nie odpowiada. Dziś mi zasugerowała że jej tata całą górę domu wyremontuje bo mi się nie chce. Nie wiem co mam już z tym zrobić. Próbowałem przekonać ją na wynajem, kredyt lub budowę bo działkę i trochę oszczędności mam ale nadal nie mogę jej przekonać. Z dnia na dzień chodzę coraz bardziej zdenerwowany bo o tym myślę cały czas. Nawet jeśli chodzi o córeczkę to moje zdanie się nie liczy tylko jej mamusi. Proszę o jakąś radę jak to rozwiązać.
Ten post jest pisany w emocjach więc składu może nie być.
Jeszcze raz proszę o pomoc.

Partnerka nie docenia twojego wkładu pracy, nie zaufała ci, a sama liczy tylko na rodziców. Po 8 latach to już powinniście się dobrze znać. Zadaj sobie pytanie, czego partnerka oczekuje od  ciebie, a czego ty oczekujesz, bo być może nie masz żadnych oczekiwań, co do niej?
Gdzieś w tle widać niezaakceptowanie ciebie przez jej rodziców, którzy z jakiegoś powodu uważają, że bez nich pomrzecie z głodu, stracicie lokum, itp itd. Jak wygląda korzystanie z kredytu lub budowa, przecież to ciężka praca. Jak to chcesz zrobić, skoro masz teraz dwie prace i nic z tego nie ma. Prawda jest taka, że dwoje ludzie ma patrzeć w jednym kierunku, a u was każde spogląda w inną stronę. Może, zapytaj, jak ona widzi was za pięć lat.

20

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Rozczarowana_92 jak bys żyła u kogoś obcego, który Ci ustala harmonogram dnia, o której możesz/ nie możesz się kapać.
O której możesz/ nie możesz zrobić sobie posiłku, bo kuchnia zajęta.
O której wykonujemy/ nie wykonujemy jakiś prac dookoła domu.
Musisz sobie przyświecać telefonem bo patrzą na ciebie krzywo, bo zapewne nie ma osobnych liczników.

To bys nie wygadywała takich bzdur.

Mieszkanie u kogoś, pod czyjaś komendę, może wyniszczyć cie doszczętnie, nerwica to łaskawy wyrok.

Ale cos podejrzewam, że gdyby autorem była jego zona, zmuszona przez męża do mieszkania z jego rodzicami, znosząca teściową na co dzien, to twoje zdanie było by kompletnie inne.

Ale zgadzam sie z tym, że tak duzo roboczo godzin w wykonaniu autora to przegięcie.
Zona potrzebuje męża a dziecko ojca.

21

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Szeptuch napisał/a:

Ale zgadzam sie z tym, że tak duzo roboczo godzin w wykonaniu autora to przegięcie.
Zona potrzebuje męża a dziecko ojca.

Bingo!

22

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Jeśli był by własny dom to większość czasu pracy bym był w zasięgu ponieważ bym miał warsztat u siebie koło domu więc to inna kwestia....

23

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:

Jeśli był by własny dom to większość czasu pracy bym był w zasięgu ponieważ bym miał warsztat u siebie koło domu więc to inna kwestia....

Jej rodzice mają ci zapewnić warsztat?

24

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Sorry ale sobie czas na takie dyskusje wybrałeś! Malutkie dziecko huśtawka nastrojów  itd.
Idź do teściów jak nie będzie  żony i powiedz  teraz  nie poruszali tego tematu.
Ze dziecko małe, chcesz mieć spokój w domu.
Zaproś kiedyś teścia na piwo  i z nim pogadaj na spokojnie co i jak

25

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Ela210 napisał/a:

Sorry ale sobie czas na takie dyskusje wybrałeś! Malutkie dziecko huśtawka nastrojów  itd.
Idź do teściów jak nie będzie  żony i powiedz  teraz  nie poruszali tego tematu.
Ze dziecko małe, chcesz mieć spokój w domu.
Zaproś kiedyś teścia na piwo  i z nim pogadaj na spokojnie co i jak

Nie ma jak to rozmawiać z teściem za plecami jego córki tongue Co by to miało dać?

26

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Tamiraa napisał/a:
Anonim28 napisał/a:

Jeśli był by własny dom to większość czasu pracy bym był w zasięgu ponieważ bym miał warsztat u siebie koło domu więc to inna kwestia....

Jej rodzice mają ci zapewnić warsztat?

Jeśli partnerka by się zgodziła na budowę to bym sam sobie zapewnił. Może źle to ująłem.

27

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Szeptuch napisał/a:

Rozczarowana_92 jak bys żyła u kogoś obcego, który Ci ustala harmonogram dnia, o której możesz/ nie możesz się kapać.
O której możesz/ nie możesz zrobić sobie posiłku, bo kuchnia zajęta.
O której wykonujemy/ nie wykonujemy jakiś prac dookoła domu.
Musisz sobie przyświecać telefonem bo patrzą na ciebie krzywo, bo zapewne nie ma osobnych liczników.

To bys nie wygadywała takich bzdur.

Mieszkanie u kogoś, pod czyjaś komendę, może wyniszczyć cie doszczętnie, nerwica to łaskawy wyrok.

Ale cos podejrzewam, że gdyby autorem była jego zona, zmuszona przez męża do mieszkania z jego rodzicami, znosząca teściową na co dzien, to twoje zdanie było by kompletnie inne.

Ale zgadzam sie z tym, że tak duzo roboczo godzin w wykonaniu autora to przegięcie.
Zona potrzebuje męża a dziecko ojca.

Otóż to ale nie każdy potrafi to zrozumieć.

28

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Tamiraa napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Ale zgadzam sie z tym, że tak duzo roboczo godzin w wykonaniu autora to przegięcie.
Zona potrzebuje męża a dziecko ojca.

Bingo!

To na chu... Ta kobieta narzeka że nie ma na to i tamto???
Czasem nie mogę zrozumieć Waszego myślenia.
Może jak jej tatuś da kieszonkowe jak to do końca studiów gdzie nie pracowała ani jednego dnia i nie wie co to rachunki itp to o czym my rozmawiamy?

29

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:
Tamiraa napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Ale zgadzam sie z tym, że tak duzo roboczo godzin w wykonaniu autora to przegięcie.
Zona potrzebuje męża a dziecko ojca.

Bingo!

To na chu... Ta kobieta narzeka że nie ma na to i tamto???
Czasem nie mogę zrozumieć Waszego myślenia.
Może jak jej tatuś da kieszonkowe jak to do końca studiów gdzie nie pracowała ani jednego dnia i nie wie co to rachunki itp to o czym my rozmawiamy?

To pracuj na jeden etat. Wez sobie wybierz prace, gdzie wiecej zarabiasz po co tyle zapierdzielac? Pozniej bedziesz na brak zdrowia narzekal.

30

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

W mojej opinii to Ty tej swojej dziewczyny nawet nie szanujesz. Mówisz o niej w okropnie lekceważący sposób - tatuś da kieszonkowe, jak do końca studiów jak nie przepracowała ani jednego dnia, nie wie co to rachunki...

Brzmisz, jakbyś miał jakiś potężny kompleks, na tym punkcie, że ona ma pomagających rodziców. I ten kompleks próbujesz zaleczyć sobie pracą i pieniędzmi. Zależy Ci na tym, żeby głaskać Cię po główce i mówić, że dobrze postępujesz, jesteś świetnym gościem, ona głupia nie docenia. Wtedy obrastasz w piórka. Ale kilka słów krytyki - i jest ojoj, ale nie do mnie tak.

No i właśnie - o czym my rozmawiamy... Widziały gały co brały, taka była od początku, taką ją znałeś, taką ją sobie wziąłeś, z taką zdecydowałeś się założyć rodzinę - zrobiliście sobie dziecko. Na litość boską 8 lat jesteś z tą kobietą. I teraz będziesz ją krzywdzić za to, że jest właśnie taka, jak zawsze była. Gdzie tu sens, gdzie logika. Był czas na to, żeby odejść, na to żeby mówić co nie pasuje i pracować nad tym, zanim zdecydowaliście się na rozmnażanie.
A tu wychodzi na to, że 8 letni związek, gdzie macie odmienne patrzenie na KARDYNALNE kwestie. I takich rozbieżności się nie da pogodzić. Może, ewentualne uda się wypracować JAKIKOLWIEK kompromis. Ale to na zasadzie dialogu, a nie stawiania ultimatum.

31

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Rozczarowana_92 napisał/a:

W mojej opinii to Ty tej swojej dziewczyny nawet nie szanujesz. Mówisz o niej w okropnie lekceważący sposób - tatuś da kieszonkowe, jak do końca studiów jak nie przepracowała ani jednego dnia, nie wie co to rachunki...

Brzmisz, jakbyś miał jakiś potężny kompleks, na tym punkcie, że ona ma pomagających rodziców. I ten kompleks próbujesz zaleczyć sobie pracą i pieniędzmi. Zależy Ci na tym, żeby głaskać Cię po główce i mówić, że dobrze postępujesz, jesteś świetnym gościem, ona głupia nie docenia. Wtedy obrastasz w piórka. Ale kilka słów krytyki - i jest ojoj, ale nie do mnie tak.

No i właśnie - o czym my rozmawiamy... Widziały gały co brały, taka była od początku, taką ją znałeś, taką ją sobie wziąłeś, z taką zdecydowałeś się założyć rodzinę - zrobiliście sobie dziecko. Na litość boską 8 lat jesteś z tą kobietą. I teraz będziesz ją krzywdzić za to, że jest właśnie taka, jak zawsze była. Gdzie tu sens, gdzie logika. Był czas na to, żeby odejść, na to żeby mówić co nie pasuje i pracować nad tym, zanim zdecydowaliście się na rozmnażanie.
A tu wychodzi na to, że 8 letni związek, gdzie macie odmienne patrzenie na KARDYNALNE kwestie. I takich rozbieżności się nie da pogodzić. Może, ewentualne uda się wypracować JAKIKOLWIEK kompromis. Ale to na zasadzie dialogu, a nie stawiania ultimatum.

Dziękuję Ci za cenną radę

32

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
JuliaUK33 napisał/a:
Anonim28 napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

Bingo!

To na chu... Ta kobieta narzeka że nie ma na to i tamto???
Czasem nie mogę zrozumieć Waszego myślenia.
Może jak jej tatuś da kieszonkowe jak to do końca studiów gdzie nie pracowała ani jednego dnia i nie wie co to rachunki itp to o czym my rozmawiamy?

To pracuj na jeden etat. Wez sobie wybierz prace, gdzie wiecej zarabiasz po co tyle zapierdzielac? Pozniej bedziesz na brak zdrowia narzekal.

Myślisz że to coś da?

33

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
Anonim28 napisał/a:

To na chu... Ta kobieta narzeka że nie ma na to i tamto???
Czasem nie mogę zrozumieć Waszego myślenia.
Może jak jej tatuś da kieszonkowe jak to do końca studiów gdzie nie pracowała ani jednego dnia i nie wie co to rachunki itp to o czym my rozmawiamy?

To pracuj na jeden etat. Wez sobie wybierz prace, gdzie wiecej zarabiasz po co tyle zapierdzielac? Pozniej bedziesz na brak zdrowia narzekal.

Myślisz że to coś da?

Oczywiscie, ze tak po pierwsze bedziesz wiecej obecny przy dziecku,przy partnerce, bo kiedy niby macie czas dla siebie? W nocy jak spicie tylko?... po drugie nadal moglbys otrzymac mieszkanie na kredyt , po trzecie dla wlasnego zdrowia-bo zajedziesz sie robota i bedziesz pozniej po lekarzach latac

34

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Dodatkowo zastanowiłabym się, czy praca na dwa etaty nie stanowi eskapizmu, sposobu na to, aby z partnerką przebywać jak najmniej i jak najrzadziej.

35

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Dzierzba napisał/a:

Dodatkowo zastanowiłabym się, czy praca na dwa etaty nie stanowi eskapizmu, sposobu na to, aby z partnerką przebywać jak najmniej i jak najrzadziej.

Tez tak sobie pomyslalam

36

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Rozczarowana, ale rozumiesz, że teściowie mogliby być nawet najcudowniejszymi ludźmi, a mieszkanie z nimi i tak mogłoby być koszmarem?

Mieli tam zamieszkać tymczasowo. Teraz ona nie zgadza się na wyprowadzkę, mimo że mają taką możliwość. No rzeczywiście, bez sensu się ten autor czepia. Przecież to tak super mieszkać z teściami, nie mieć nic do powiedzenia w kwestii własnego dziecka, dostosowywać się do wszystkich i jeszcze znosić pretensje za jakieś bzdury.

37

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Generalnie jestem zdania, że na dłuższą metę mieszkanie z teściami nie jest dobrym rozwiązaniem, ale jeżeli autor chce tu coś zdziałać i nie doprowadzić do rozpadu związku, to samo tupanie nóżką nie wystarczy.
Przede wszystkim warto porozmawiać i dowiedzieć się, z czego wynika niechęć partnerki do wyprowadzki. Może obawia się, że nie poradzicie sobie finansowo, może chodzi o kwestię opieki nad dzieckiem, a może nie jest pewna Twoich uczuć?
Jeżeli faktycznie pracujesz bardzo dużo, to ja się kompletnie nie dziwię, że dziewczyna z malutkim dzieckiem lepiej czuje się z rodzicami, ma kogoś kto pomoże, zaangażuje się - może być też tak, że jeżeli Ciebie nie ma całymi dniami, to matka pomaga jej zająć się dzieckiem i później po prostu naturalnie to wychodzi, że "ma więcej do powiedzenia".
Powinieneś przemyśleć kwestie zaangażowania w pracę i w życie rodzinne, być może zaproponuj przeprowadzkę, ale za jakiś czas - np. gdy dziecko pójdzie do przedszkola, a Twoja kobieta do pracy, bo być może to jest dla niej zły moment teraz.

38

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:
Tamiraa napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Ale zgadzam sie z tym, że tak duzo roboczo godzin w wykonaniu autora to przegięcie.
Zona potrzebuje męża a dziecko ojca.

Bingo!

To na chu... Ta kobieta narzeka że nie ma na to i tamto???
Czasem nie mogę zrozumieć Waszego myślenia.
Może jak jej tatuś da kieszonkowe jak to do końca studiów gdzie nie pracowała ani jednego dnia i nie wie co to rachunki itp to o czym my rozmawiamy?

Jakiego waszego myślenia?

Właśnie o tym z nią porozmawiaj. O rachunkach. Zapytaj, dlaczego narzeka. Moim zdaniem "ta kobieta" wie więcej o rachunkach od ciebie bo inaczej dlaczego nie chce się wyprowadzić?  Kto miałby je płacić  w wynajętym mieszkaniu? Kogo mogłaby poprosić o pomoc przy dziecku? Dla mnie tajemnicze jest, gdzie znikają twoje pieniądze z wypłaty, ha, z dwóch wypłat. Mieszkając z teściami, dzięki nim, chcąc nie chcąc, oszczędzasz.

Nie wierzycie sobie, ani trochę. Nie ma na to czy na tamto? A dlaczego nie ma? Myślisz, że ona nic nie robi?  Mnie akurat dziwi, że przez tyle lat było ok, a teraz kiedy czas budować, utrwalać związek, wiele zmierza do rozstania.

39

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem
Anonim28 napisał/a:

To na ...Ta kobieta narzeka że nie ma na to i tamto???
Czasem nie mogę zrozumieć Waszego myślenia.
Może jak jej tatuś da kieszonkowe jak to do końca studiów gdzie nie pracowała ani jednego dnia i nie wie co to rachunki itp to o czym my rozmawiamy?

Być może żyje ponad stan. U kobiet to dość częste - przepłacają za wiele rzeczy markowych, korzystają z wielu drogich usług, na parkiecie nie może być ryski, zakupy spożywcze robią bez promocji - są bardziej podatne na marketing. Z drugiej strony mieszkanie z teściami, jeśli biorąc pod uwagę tylko aspekt finansowy, może przynieść większe oszczędności, bo nie płaci się za wynajem, a rachunki dzieli po połowie. O ile nie będą chcieli, byś się na coś dla nich składał.. remonty ich domu i te sprawy.

40

Odp: Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Ten dom jest własnością teściów czy partnerki?

Posty [ 40 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Moja partnerka nie liczy się z moim zdaniem

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024