Cześć, piszę tutaj, ponieważ mam w głowie mętlik a nie mam z kim porozmawiać. Obecnie znajduję się w trudnej sytuacji, gdy mam jedynie tydzień na podjęcie decyzji. Chodzi o to, że moi rodzice nie akceptują mojego partnera (jesteśmy razem 3 lata). Mówią mi, że chcą mnie chronić, ponieważ nie jest to osoba odpowiednia dla mnie i nie zapewni mi stabilnego życia. Po 2,5 roku razem partner oświadczył mi się, mieliśmy zamieszkać razem w mieszkaniu, które kupili dla mnie rodzice. Miało być gotowe do wprowadzenia się we wrześniu tego roku. Po drodze niestety wydarzyły się rzeczy, które zmusiły mnie do zerwania zaręczyn. Dałam partnerowi drugą szansę, ale pod warunkiem, że się zmieni, czyli pójdzie na terapię, żeby już nie było sytuacji, gdy poruszam np. temat finansów, bo nagle ma jakieś długi itd. a mieszka z rodzicami, dokłada się do spłaty mieszkania, ale na utrzymaniu ma tylko siebie. A ja w zamian słyszę, że jestem schizofreniczką itd. Zaniepokoiło mnie też to, że nie ogarnia kwestii finansów, więc jak mielibyśmy razem zamieszkać. Przez kilka miesięcy miał na to czas, ja obserwowałam. Zachowanie owszem zmieniło się na duży plus, już nie jest taki wybuchowy. Co do finansów to nie było możliwość zobaczenia poprawy ponieważ miał wypadek i musiał sporo zainwestować w leczenie. Dodatkowo jego mama umiera na nowotwór, więc ma sporo zmartwień na głowie.
Niestety wszystko zaczęło się mocno komplikować, bo mama robi mi codziennie 3-godzinne awantury o to, że chcę z nim być. Mówi, że popełniam ogromny błąd i wg niej to nie jest dobry człowiek i nie zapewni mi spokojnego życia tylko będzie miał wciąż długi, będzie mnie okłamywał itd. Zdecydowała, że jeśli chcę z nim mieszkać to niech on coś wynajmie a mieszkanie, które miało być dla mnie wynajmą obcym ludziom, nie przepiszą mi działki, która też miała być moja i wyrzekną się mnie nie chcąc mnie w ogóle znać. Wszystko dlatego, bo według rodziców wybieram obcego człowieka a ich pracy i tego co mi dają nie doceniam i jest to policzek z mojej strony. Wiedzą o tym, że od ponad dekady choruję na permanentny ból głowy, zaburzenia hematologiczne, endokrynologiczne a dodatkowo niedawno zdiagnozowano, że mam depresję. Leczenie jest bardzo kosztowne, ale wybierając partnera musiałabym zrezygnować z leczenia, ponieważ wynajmując mieszkanie nie będzie mnie na to stać. W razie gdyby nam nie wyszło to też nie mam żadnej asekuracji, ani nie będę miała do czego wracać. Zostałam postawiona pod ścianą i albo wybiorę partnera, którego bardzo Kocham i tym samym stracę mieszkanie i moje leczenie albo będę musiała zachować się jak egoistka i wybrać swoje zdrowie oraz mieszkanie, żeby mieć spokojniejszą przyszłość. Serce mi już pęka i nie wiem co mam robić...
2 2021-06-15 11:09:03 Ostatnio edytowany przez szeptem (2021-06-15 11:10:42)
Mało napisałaś o powodach zerwania zaręczyn, ale wydaje mi się że rodzice mogą mieć rację. Po co Ci partner, który już na wstępie sprawia kłopoty? sama masz sporo problemów, powinnaś skupić się na poprawie swojego stanu zdrowia. W dodatku, o ile zrozumiałam, partner wyzywa Cię od schizofreniczek? Popatrz na to sama z boku, jakbyś wysłuchiwała opowieści koleżanki - co byś jej radziła? To ma być dobry, wspierający mężczyzna? przecież to przemoc psychiczna. Od czego on jest uzależniony?
Wpakujesz się tylko w jeszcze większe problemy, wybierając życie z tym człowiekiem. Ja bym odpuściła i skupiła się na sobie. Bądź realistką.
Jeśli chodzi o te przykre słowa, które padały z jego strony to po zerwaniu zaręczyn nie było ani jednej takiej sytuacji, jest o wiele bardziej spokojny i opanowany, bo przerobił pewne sprawy podczas terapii. Zaręczyny zerwałam właśnie z powyższego powodu, bo miałam dosyć takiego zwracania się do mnie, gdy rozmawiałam ze spokojem w głosie i szacunkiem. A kolejnym powodem była właśnie kwestia tego, że mieliśmy plany o wspólnym zamieszaniu a on nagle nie ma pieniędzy i musi pożyczać m.in. też dlatego, bo pierścionek wziął ba raty, a ustaliliśmy, że najpierw zamieszkamy razem, zobaczymy jak będzie się układać i dopiero wtedy będą oświadczyny.
Również myślę o tym, żeby zapewnić sobie spokój wewnętrzny i zająć się sobą. Jest mi jednak strasznie przykro i wciąż płaczę na myśl o tym, że mam skreślić te 3 wspólne lata, to jak się o mnie martwił, troszczył i ile dał mi miłości. Ciężko jest wtedy zachować się egoistycznie i patrzeć na ból, który zafunduje się komuś kto tak bardzo nas kochał.
Lepiej zerwać teraz, niż za kolejne kilka lat i z np. dziećmi na pokładzie... W życiu trzeba być nieraz (zdrową) egoistką!
Trochę rozumiem tych rodziców. Wybór partnera to decyzja dotycząca przede wszystkim Ciebie ale nie tylko. Jak jedna osoba ma w rodzinie problem, to reszty też to dotyczy. Rodzina z własnej inicjatywy chciała Cię wspierać, ale najwyraźniej nie chcą wspierać związku z tym partnerem. Jeśli teraz są problemy z nim, nie jesteście w stanie sobie radzić, obawiają się pewnie, że z czasem problemów będzie więcej i będą musieli pomagać coraz więcej. Czasem wtedy ludzie czują się postawieni pod ścianą, bo jak nie pomóc córce, wnukom. Musisz zweryfikować czy jesteście na prawdę gotowi wziąć odpowiedzialność za swoje samodzielne życie i decyzje.
U moich rodziców była podobna sytuacja, dziadkowie byli przeciwni związkowi, najwyraźniej dostrzegali, że ojciec się słabo zapowiada na męża a plany życiowe nie trzymają się kupy. Matka się uparła. No i tak zostali wrobieni w wieczne pomaganie, odmawianie sobie, bo córka i wnuki potrzebują zawsze pomocy, pieniędzy. A dzieci się rodziły i potrzeby były coraz większe.
Z jednej strony narzeczony (już były), z drugiej - rodzice dający wybór między związkiem z narzeczonym i zerwaniem kontaktów z nimi a profitami z ich strony. Nie zazdroszczę, choć decyzja już za Tobą.
Pamiętaj, byś dalej podejmowała decyzje zgodnie z opinią i wolą rodziców.
Autorko, osobiście to mam bardzo mieszane uczucia.
O ile rozumiem rodziców co do obaw o tego mężczyznę, bo z tego co opisałaś nie wygląda to dobrze, więc ich zmartwienie i niechęć jest w pełni zrozumiała, tak sposób w jaki stawiają sprawy- jest bardzo słaba. Warunkowanie i kazanie wybierać- bardzo słabe. W moim odbiorze to to wygląda tak, że ty nie zrezygnowałaś z chłopaka bo nie rokuje, ma długi, źle Cię traktował, a dlatego, że przepadły by Ci darowane przez rodziców dobra, ale przede wszystkim że kazali Ci to zrobić rodzice- bo stawiając sprawę w taki sposób trudno użyć innego słowa niż właśnie "kazali". Przepraszam, jeśli to co napisałam jest na wyrost i za mocne, ale ja tak to właśnie widzę, że przehandlowałaś wasz związek. Bo nie mnie oceniać jego pracę w siebie po rozstaniu, to wiesz tylko ty.
Tak się składa, że mam nieco podobną sytuację. Mój tata martwi się o mnie w kontekście mojego partnera, choć to akurat nie o finansowe sprawy chodzi a o wiele większego kalibru, ale on zrobił to, czego by się jednak nieco oczekiwało- wsparcia i akceptacji mojego nieco szalonego wyboru i tego, że jak co mogę na niego liczyć. On w odróżnieniu od Twoich rodziców się mnie nie wyrzeka czy czegoś mi nie zabiera, a wręcz przeciwnie- zabezpiecza na kilku polach, a jedyne krzywe zagranie z jego strony to chęć by partner nie wiedział np. o działkach bo reszty to ukryć się nie da, ale to już mój konflikt wew. między lojalnością wobec jednego czy wobec drugiego, bo i tak wybrałam tę wobec siebie, bo ogólnie relacja z samą sobą i tak jest dla mnie najważniejsza.
Jakkolwiek dobrych intencji Twoi rodzice nie mają to i tak zachowali się bardzo, bardzo nie w porządku, stawiając takie warunki. Po prostu.
Z tego też względu nie potrafię podjąć tej decyzji ponieważ właśnie jest to bardzo nieuczciwe zagranie z ich strony. Czuję się jakby moja chęć spróbowania ułożenia sobie życia z partnerem czyniła mnie paskudnym degeneratem, który nie zasługuje kompletnie na nic. W moim rozumowaniu sprawa jest prosta, czyli zamieszkamy razem, jakby wyszło to byłoby cudownie a jak nie to po prostu się rozstajemy i nie żałujemy, że nawet nie dane nam było sprawdzić jak to będzie. Tutaj niestety faktycznie muszę przehandlować związek co kompletnie gryzie się z moimi wartościami i uczuciami. Mam wrażenie, że powstanie we mnie tak wielka wyrwa, że nie podniosę się już z depresji.
Możesz, ale nie musisz, pomyśleć o tym co masz zrobić, by sobie poradzić finansowo bez "pomocy" rodziców.
Czy te dolegliwości zdrowotne (fizyczne głównie, a nie tylko) uniemożliwiają Ci w jakiś sposób pracę w takim wymiarze, by mieć normalną wypłatę i móc sobie samej budować w tym momencie to zaplecze finansowe?
A próbowałaś porozmawiać z rodzicami na spokojnie, wytłumaczyć im, że ich podejście jest delikatnie mówiąc niestosowne? Jeśli tak to co oni na to?
Dopóki mogę kupować leki i robić badania to jakoś daję radę normalnie pracować. Bez tego przynajmniej 2 razy w miesiącu trafiałam na SOR a 70% każdego miesiąca stanowiły dni, w których ból był tak silny, że nie mogłam nawet przejść z mojego pokoju do łazienki.
Boli mnie również fakt, że rodzice nie będą chcieli mnie znać i pozbawią mnie zaplecza w postaci mieszkania i działki. Dla porównania mój brat dostał od nich dom i jego narzeczona czasem zachowywała się tak, że chcieli wyrzucić ją z tego domu, bo jest zapisany na nich, ale uznali, że mój brat jest mężczyzną i musi mieć tzw. "jaja", więc musi do tego dojrzeć i wszystko jest już w porządku. Tym bardziej rani to, że będę potraktowana w taki sposób.
13 2021-06-15 14:22:40 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-06-15 15:04:31)
A próbowałaś porozmawiać z rodzicami na spokojnie, wytłumaczyć im, że ich podejście jest delikatnie mówiąc niestosowne? Jeśli tak to co oni na to?
Próbowałam wiele razy, na spokojnie, z szacunkiem. Nasłuchałam się w zamian, że jak chcę to mam wulgaryzm ..., nie chcą mieć ze mną kontaktu, bo zniszczę im zdrowie tym, że oni się zamartwiają a ja świadomie pakuję się w bagno. Wg nich, jak to określili, jestem głupia jak but i naiwna jak koza. I skoro wybieram obcych ludzi, jak Judasz, to mam sobie sama radzić zostając z niczym.
14 2021-06-15 15:04:42 Ostatnio edytowany przez Majk645 (2021-06-15 15:05:57)
Przykro mi, że Ciebie tak traktują. To nie jest normalne jakikolwiek by ten chłopak nie był to oni powinni stać za Tobą i być wsparciem pomimo Twoich decyzji - w końcu dorosła jesteś.
Twój chłopak wie, że nie mają do niego zaufania i nie szanują go?
(...) jak chcę to mam wulgaryzm ..., nie chcą mieć ze mną kontaktu, bo zniszczę im zdrowie tym, że oni się zamartwiają a ja świadomie pakuję się w bagno. Wg nich, jak to określili, jestem głupia jak but i naiwna jak koza. I skoro wybieram obcych ludzi, jak Judasz, to mam sobie sama radzić zostając z niczym.
Po ultimatum i takich kolejnych tekstach nie wahałabym się ani minuty i grzecznie, acz stanowczo, pożegnałabym się z nimi.
16 2021-06-15 15:43:37 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2021-06-15 16:44:55)
Przykro mi, że Ciebie tak traktują. To nie jest normalne jakikolwiek by ten chłopak nie był to oni powinni stać za Tobą i być wsparciem pomimo Twoich decyzji - w końcu dorosła jesteś.
Twój chłopak wie, że nie mają do niego zaufania i nie szanują go?
Chłopak jest tego świadomy, ale nie jest w stanie nic z tym zrobić, bo rodzice nie chcą widzieć go na oczy. Moja mama groziła, że zrobi wszystko, żeby pożałował i wsadzi go do więzienia, więc próby jakiejkolwiek konfrontacji są bezsensowne. To samo usłyszał podczas terapii, żeby nawet nie próbować z nią rozmawiać.
Po tym jakie teksty padają pod moim adresem mam wrażenie, jakbym była najgorszym odpadem i nie mogę tego "przetrawić". Wg mojej mamy ona mówi tak w bezsilności, żeby w końcu do mnie dotarło, że ona chce dla mnie dobrze i chce mnie uchronić.
To, co wobec Ciebie robią rodzice jest przemocą. Twierdzenie, że to "dla Twojego dobra" nie usprawiedliwiają poniżania, szantażowania, poniżania, itp.
O co z tym chłopakiem tak naprawdę chodzi? Już się przewinęły słowa "długi", "więzienie", miał wypadek, matka grzmi, że nic materialnego nie dostaniesz jak z nim będziesz, czy matka ma podstawę faktycznie do poczucia bezsilności wobec Twoich miłosnych wyborów? Tak wiem, to Twoje wybory i Twoje ewentualne błędy i nikt nie ma prawa w nie ingerować, ale jak to tak naprawdę z tym chłopakiem jest? Co to za element? Dlaczego uważa, że to nie dobry człowiek? Czasem inni z boku widzą więcej, choćby Ci rodzice.
To oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia tego jak rodzice Cię traktują, nie mają do tego prawa, nic bym od nich nie chciała i zdała się na siebie, ale o co naprawdę chodzi z tym chłopakiem?
Co do zdrowia- jestem chyba w stanie wyobrazić sobie poczucie bezsilności z tym związane i jakie widmo może nad Tobą wisieć.
19 2021-06-15 15:58:22 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-06-15 16:05:58)
Jeśli chodzi o te przykre słowa, które padały z jego strony to po zerwaniu zaręczyn nie było ani jednej takiej sytuacji, jest o wiele bardziej spokojny i opanowany, bo przerobił pewne sprawy podczas terapii. Zaręczyny zerwałam właśnie z powyższego powodu, bo miałam dosyć takiego zwracania się do mnie, gdy rozmawiałam ze spokojem w głosie i szacunkiem. A kolejnym powodem była właśnie kwestia tego, że mieliśmy plany o wspólnym zamieszaniu a on nagle nie ma pieniędzy i musi pożyczać m.in. też dlatego, bo pierścionek wziął ba raty, a ustaliliśmy, że najpierw zamieszkamy razem, zobaczymy jak będzie się układać i dopiero wtedy będą oświadczyny.
Również myślę o tym, żeby zapewnić sobie spokój wewnętrzny i zająć się sobą. Jest mi jednak strasznie przykro i wciąż płaczę na myśl o tym, że mam skreślić te 3 wspólne lata, to jak się o mnie martwił, troszczył i ile dał mi miłości. Ciężko jest wtedy zachować się egoistycznie i patrzeć na ból, który zafunduje się komuś kto tak bardzo nas kochał.
A tak konkretnie w punktach, co twoi rodzice mają do zarzucenia twojemu partnerowi?
Jakoś tak między wierszami wyczytałam, że on nie bardzo się sprawdza w roli narzeczonego. Wspominasz chwilami o czymś, ale pomijasz ten temat, możesz więc trochę się "wygadać"?
20 2021-06-15 16:05:32 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-06-15 16:16:56)
Musisz tylko zastanowić się nad tym czy jak kiedyś staniesz nad ich grobem (rodziców) to będziesz pełna wdzięczności... Czy żalu że żyłaś pod ich dyktando...
Ja osobiście bym wstrzymał się z zamieszkaniem z partnerem na Twoim miejscu i zadbał o niezależność finansową, a potem podjął decyzję. Twoi rodzice na serio wyrzekną się Ciebie? Nie chodzi o kasę, ale też nie przyjdą na ślub córki, nie będa chcieli poznać wnuków? Nie sądzę żeby to były przemyślane groźby z ich strony...
Swoją drogą faktycznie, info co odwalił Twój partner że zapałali taką miłością do niego - może rzucić inne światło na sprawę.
A tu takie gdybanie - ciekawe co by powiedzieli Twoi rodzice jak by się dowiedzieli że rodzina Twojego partnera odradza mu ślub, bo chorowita żona słabo rokuje na przyszłość i nie zapewni mu stabilnego życia.
Też czuję, że Autorka nie mówi nam wszystkiego i coś jest na rzeczy z tym chłopakiem. Postawę rodziców potępiam, oczywiście - tak się nie robi wobec dorosłej córki, ale nie pojmuję co oni widzą tak złego w tym człowieku, że stawiają wszystko na jedną kartę? Autorko, powiedz nam więcej.
Po pierwsze potrzebna jest informacja o co konkretnie mają pretensje rodzice.
Zakładam że chłopak nie jest ścigany o ciężkie przestępstwa, tylko ma jakieś długi.
Chyba że się mylę.
Po drugie autorka sama nie wie czego chce: ma paskudnie apodyktyczną rodzinę ktora kieruje jej zyciem to jedno, ale sama też jest taka, bo wydaje mi się o jeden most za daleko nawiązywanie facetowi by się oświadczył wtedy kiedy chce autorka.
Oświadczyny można odrzucić.
Na miejscu rodziców chłopaka pewnie bym się mocno zmartwila: apodyktyczną rodzinka, chora narzeczona robiąc jazdy o pierścionek.
Jakby to był mój syn to bym to błagala by się wymiksowal z tego czym prędzej.
Pytanie do autorki: czy przed tym ultimatum rodziców często się klociliscie?
23 2021-06-15 17:36:15 Ostatnio edytowany przez MatkaTereska (2021-06-15 17:54:48)
Może napisz szczegółowo, dlaczego mama (rodzice) są przeciwni takiemu związkowi? Być może ich argumenty faktycznie mają rację? Tego jeszcze nie wiem...
Po pierwsze potrzebna jest informacja o co konkretnie mają pretensje rodzice.
Zakładam że chłopak nie jest ścigany o ciężkie przestępstwa, tylko ma jakieś długi.
Chyba że się mylę.
Po drugie autorka sama nie wie czego chce: ma paskudnie apodyktyczną rodzinę ktora kieruje jej zyciem to jedno, ale sama też jest taka, bo wydaje mi się o jeden most za daleko nawiązywanie facetowi by się oświadczył wtedy kiedy chce autorka.
Oświadczyny można odrzucić.
Na miejscu rodziców chłopaka pewnie bym się mocno zmartwila: apodyktyczną rodzinka, chora narzeczona robiąc jazdy o pierścionek.
Jakby to był mój syn to bym to błagala by się wymiksowal z tego czym prędzej.
Pytanie do autorki: czy przed tym ultimatum rodziców często się klociliscie?
Nie wiem, w którym momencie dało się odczuć że robiłam jakieś jazdy o pierścionek. Po prostu chłopak sam zaczął, któregoś dnia temat, żebym nie spodziewała się pierścionka wcześniej niż po sprawdzeniu jak będzie się nam razem mieszkać. Ja sama z siebie nigdy tego tematu nie poruszałam, bo uznałam, że on sam musi poczuć, że jest gotowy na ten krok.
Przed ultimatum kłóciliśmy się bardzo często z tego powodu, bo rodzice od dłuższego czasu byli przeciwni, teraz po prostu ta sytuacja jest już zbyt chora.
Pytaliście o szczegóły odnośnie partnera. Moja Mama od początku była źle nastawiona, bo słyszała na jego temat wiele opowieści, że zadawał się z ludźmi, którzy handlowali narkotykami. Nie robi tego, nie uprawia żadnej dilerki. Owszem, wiem, że lubił imprezować, ale odkąd jesteśmy razem to każdą wolną chwilę poświęcał dla mnie i zerwał kontakty z dawnym towarzystwem. Odnośnie wypadku- wracał z zakupów samochodem i wjechał w niego inny kierowca. Przez ten wypadek przez wiele miesięcy leczy uszkodzoną wtedy nogę.
Rodzicom nie podoba się to, że wg nich dużo mówi i mało robi, że brak mu ambicji, bo mieszka z rodzicami a nie odłożył pieniędzy, nie kupił sobie nawet porządnego samochodu i jeszcze pożyczał pieniądze od znajomego, więc nie zapewni mi stabilizacji finansowej i jeszcze będę musiała go utrzymywać. A skoro tyle lat mieszka z rodzicami to na pewno nie potrafi nic ogarnąć i będę jego służącą. Mówią, że podczas spotkań itd. dało się wyczuć, że kłamie, bajeruje a ja naiwna wszystko łykam i wierzę w każde jego słowo.
25 2021-06-15 18:26:58 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-06-15 18:28:10)
1. Po drodze niestety wydarzyły się rzeczy, które zmusiły mnie do zerwania zaręczyn. Dałam partnerowi drugą szansę, ale pod warunkiem, że się zmieni, czyli pójdzie na terapię, żeby już nie było sytuacji, gdy poruszam np. temat finansów, bo nagle ma jakieś długi itd. a mieszka z rodzicami, dokłada się do spłaty mieszkania, ale na utrzymaniu ma tylko siebie.
2. A ja w zamian słyszę, że jestem schizofreniczką itd.
3. Zaniepokoiło mnie też to, że nie ogarnia kwestii finansów, więc jak mielibyśmy razem zamieszkać. Przez kilka miesięcy miał na to czas, ja obserwowałam. Zachowanie owszem zmieniło się na duży plus, już nie jest taki wybuchowy. Co do finansów to nie było możliwość zobaczenia poprawy ponieważ miał wypadek i musiał sporo zainwestować w leczenie. Dodatkowo jego mama umiera na nowotwór, więc ma sporo zmartwień na głowie.
Nazywanie narzeczonej "schizofreniczką" chyba zbyt grzeczne nie jest. Itp, itd. Może rodzice byli świadkami takiego jego zachowania albo innych "wybuchów"?
Jesteś zależna od rodziców na wszystkich frontach i póki tak będzie, będziesz musiała się godzić z ich wtrącaniem się w twoje sprawy, albo narazisz się na stratę apanaży. Czasem tak jest w życiu, że nijak nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko.
26 2021-06-15 18:32:58 Ostatnio edytowany przez MatkaTereska (2021-06-15 18:36:41)
Ela210 napisał/a:Po pierwsze potrzebna jest informacja o co konkretnie mają pretensje rodzice.
Zakładam że chłopak nie jest ścigany o ciężkie przestępstwa, tylko ma jakieś długi.
Chyba że się mylę.
Po drugie autorka sama nie wie czego chce: ma paskudnie apodyktyczną rodzinę ktora kieruje jej zyciem to jedno, ale sama też jest taka, bo wydaje mi się o jeden most za daleko nawiązywanie facetowi by się oświadczył wtedy kiedy chce autorka.
Oświadczyny można odrzucić.
Na miejscu rodziców chłopaka pewnie bym się mocno zmartwila: apodyktyczną rodzinka, chora narzeczona robiąc jazdy o pierścionek.
Jakby to był mój syn to bym to błagala by się wymiksowal z tego czym prędzej.
Pytanie do autorki: czy przed tym ultimatum rodziców często się klociliscie?wiele opowieści, że zadawał się z ludźmi, którzy handlowali narkotykami. Nie robi tego, nie uprawia żadnej dilerki. Owszem, wiem, że lubił imprezować, ale odkąd jesteśmy razem to każdą wolną chwilę poświęcał dla mnie i zerwał kontakty z dawnym towarzystwem. Odnośnie wypadku- wracał z zakupów samochodem i wjechał w niego inny kierowca. Przez ten wypadek przez wiele miesięcy leczy uszkodzoną wtedy nogę.
Dlaczego więc negujesz rodziców, skoro mają rację? Pytanie tylko, co Cię ciągnie do tego typa/gnoja? Twoje niskie poczucie wartości? Widzisz, ten Twój chłopak może potrzebować bardziej pomocy niż Ty sama. Bo on może tego nawet nie widzieć? Może być tak wyprany, bardziej niż moja stara pralka. I co wtedy?
27 2021-06-15 18:40:30 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-15 18:42:01)
Pisałaś o tym że masz mu za źle ze wziął pierścionek na raty, a ja Ci pisałam ze to sprawa faceta, kiedy się oświadcza i czym
I radzę się przyjrzeć sobie czy nie jesteś apodyktyczną jak matką.
Rodzice mają pretensje że:
Miał wypadek
Mieszka z mamą
Pożyczył kasę od znajomego czy to Twoja mama splacala?
A za co chce to Twoja mama wsadzić do więzienia?
Chciałam jeszcze zapytać czy matką ma problemy zdrowotne które mają wpływ na jej zachowanie?
28 2021-06-15 18:44:04 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-06-15 18:48:41)
nie sfinansowalas sobie sama tego mieszkania, tylko nalezy ono do rodzicow i maja prawo zrobic z nim co zechca. ja bym wybrala wlasne zdrowie i mieszkanie. z jakis powaznych powodow wam nie wychodzilo. jesli faktycznie kretacz i ciagle dlugi, mimo ze nie ma powaznego powodu (poza tym przypadkiem choroby9 i nie probowal z nich wyjsc to po co klopoty se brac? malzenstwem nie jestescie.
jest i punkt, o ktory dziwne, ze ty masz pretensje. zeby widziec, jaki ktos jest nie trzeba ze soba zamieszkac. wierkszosc mezczyzn oswiadcza sie, kupuje pierscionek bez uprzedzania kobiety. do ciebie jednak nalezy decyzja tak czy nie. tyle.
ajesli chcesz miec niezalezny wybor i mieszkanie to musicie wspolnie na nie zapracowac. rodzice moga ci je dac, ale NIE MUSZA.
29 2021-06-15 19:05:12 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2021-06-15 19:22:02)
Musisz tylko zastanowić się nad tym czy jak kiedyś staniesz nad ich grobem (rodziców) to będziesz pełna wdzięczności... Czy żalu że żyłaś pod ich dyktando...
Ja osobiście bym wstrzymał się z zamieszkaniem z partnerem na Twoim miejscu i zadbał o niezależność finansową, a potem podjął decyzję. Twoi rodzice na serio wyrzekną się Ciebie? Nie chodzi o kasę, ale też nie przyjdą na ślub córki, nie będa chcieli poznać wnuków? Nie sądzę żeby to były przemyślane groźby z ich strony...
Swoją drogą faktycznie, info co odwalił Twój partner że zapałali taką miłością do niego - może rzucić inne światło na sprawę.
A tu takie gdybanie - ciekawe co by powiedzieli Twoi rodzice jak by się dowiedzieli że rodzina Twojego partnera odradza mu ślub, bo chorowita żona słabo rokuje na przyszłość i nie zapewni mu stabilnego życia.
Znam taki właśnie przypadek, kiedy rodzice wyrzekli się syna, bo związał się z dziewczyną chorą na depresję. On pracowity i zdolny, kończy informatykę, ona niestety przez tę chorobę jeszcze nigdy nie pracowała.
Strasznie trudna sytuacja, bardzo autorko współczuję Tyle chorób u Ciebie i problemów u chłopaka. Wypadek i nowotwór mamy... masakra
On nawet gdyby chciał, to nie bardzo ma jak finansowo okrzepnąć. Nie wiadomo, jaki byłby w przyszłości. Ty jesteś zakochana, więc być może faktycznie nie dostrzegasz czegoś, co widzą rodzice.
Chaos91 napisał/a:Ela210 napisał/a:Po pierwsze potrzebna jest informacja o co konkretnie mają pretensje rodzice.
Zakładam że chłopak nie jest ścigany o ciężkie przestępstwa, tylko ma jakieś długi.
Chyba że się mylę.
Po drugie autorka sama nie wie czego chce: ma paskudnie apodyktyczną rodzinę ktora kieruje jej zyciem to jedno, ale sama też jest taka, bo wydaje mi się o jeden most za daleko nawiązywanie facetowi by się oświadczył wtedy kiedy chce autorka.
Oświadczyny można odrzucić.
Na miejscu rodziców chłopaka pewnie bym się mocno zmartwila: apodyktyczną rodzinka, chora narzeczona robiąc jazdy o pierścionek.
Jakby to był mój syn to bym to błagala by się wymiksowal z tego czym prędzej.
Pytanie do autorki: czy przed tym ultimatum rodziców często się klociliscie?wiele opowieści, że zadawał się z ludźmi, którzy handlowali narkotykami. Nie robi tego, nie uprawia żadnej dilerki. Owszem, wiem, że lubił imprezować, ale odkąd jesteśmy razem to każdą wolną chwilę poświęcał dla mnie i zerwał kontakty z dawnym towarzystwem. Odnośnie wypadku- wracał z zakupów samochodem i wjechał w niego inny kierowca. Przez ten wypadek przez wiele miesięcy leczy uszkodzoną wtedy nogę.
Dlaczego więc negujesz rodziców, skoro mają rację? Pytanie tylko, co Cię ciągnie do tego typa/gnoja? Twoje niskie poczucie wartości? Widzisz, ten Twój chłopak może potrzebować bardziej pomocy niż Ty sama. Bo on może tego nawet nie widzieć? Może być tak wyprany, bardziej niż moja stara pralka. I co wtedy?
Typa? Gnoja? Za co takie wyzwiska? Znasz tego chłopaka ?
Autorko, ile macie lat?
30 2021-06-16 03:40:36 Ostatnio edytowany przez MatkaTereska (2021-06-16 04:41:09)
Typa? Gnoja? Za co takie wyzwiska? Znasz tego chłopaka ?
Rodzice go w ten sposób traktują, więc to był tylko cytat. Wy tu nikogo nie znacie i wyzywacie - dyskryminacja, ale się nie czepiam. Nie zaczynaj off-topu. Koniec.
Chaos, napisałaś, że masz na decyzję tydzień... współczuję, bo jesteś w trudnym położeniu i przy każdym wyborze coś tracisz. No ale w życiu nie można mieć ciastko i zjeść ciastko (choć pomielić i wypluć już tak) Podobno do szczęścia wystarczy być zdrowym, kochać i być kochanym. Jak wybierzesz miłość (ryzykowną miłość) to możesz stracić szanse na zdrowie, wybierzesz zdrowie i bezpieczeństwo, stracisz miłość... Gdzie w tym wszystkim teraz jest Twój chłopak? Czy on wie, że ty "masz tydzień"? Czy on jest wtajemniczony w sytuację w Twoim domu i przed jakimi wyborami Cię postawiono i masz w nim oparcie? Zaufałaś mu i się z nim tym podzieliłaś? Jeśli tak, co on na to? (jeśli nie, zastanów się czemu) Jak się na to opowiada? Szuka rozwiązań, macha ręką, możesz na niego liczyć, czujesz, że w razie co RAZEM dalibyście radę, że mu też uda się to udźwignąć? Jesteś na tyle dojrzała, by w momencie wyboru tego człowieka a utraty rodziny, a potem niepowodzeń w relacji nie robić wyrzutów i go nie obwiniać o to? Potrafisz powiedzieć, że umiesz trzeźwo i obiektywnie ocenić tego człowieka biorąc pod uwagę to co robił? Rodzice zawsze Cię tak traktowali czy w obliczu tej sytuacji doszło do takich przemocowych zachowań w Twoją stronę? Czasem zakochanie to za mało, nawet miłość to czasem za mało. No i- ile macie lat, jak już zapytano? Kiedy oni mieliby Ci przepisać to mieszkanie i działki?
32 2021-06-16 08:54:12 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-06-16 08:55:08)
Aha, czyli problemem jest to jakie towarzystwo miał kiedyś (przed Waszym związkiem), oraz fakt że jest za biedny żeby Cię utrzymać i nie rokuje do klasy wyższej. Bardzo to stereotypowe. Daj lepiej spokój temu meżczyźnie, po co mu życie ze świadomością oczekiwań których może nie spełnić.
A Ty, niestety, wydajesz mi się osobą, która po paru latach z nim, w przypadku kłopotów nie powie: "Kochanie, jesteśmy w tym razem, poradzimy sobie" tylko "Mamusia miała rację, zmarnowałeś mi życie".
PS. Może rodzice mają jakichś dzianych znajomych z wolnym synem, dziedzicem ich fortuny...
33 2021-06-16 09:23:05 Ostatnio edytowany przez Chaos91 (2021-06-16 09:23:46)
Odnośnie pytań- mam 28 lat, partner 35.
Błędne są zaś zarzuty o to, jakobym wymagała, żeby partner mnie utrzymywał, bo nawet tego nie oczekuję. Nie w głowie mi bycie "utrzymanką". Niezależnie od problemów zdrowotnych zawsze daję z siebie wszystko i nigdy nie miałam problemów z pracą z tego tytułu. Nieważne jak bardzo boli itd. Nie ma taryf ulgowych i nikt mnie po ramieniu klepać nie będzie, więc nie oczekuję żadnej litości ani łaski. Wręcz często słyszę, żebym nie była dla siebie taka surowa i wymagająca.
Moi rodzice też nigdy nie wymagali, żeby mój partner miał nie wiadomo ile pieniędzy itd. Chcą, żeby był to dobry człowiek i aby było widać, że ogarnia sprawy finansowe w takim sensie, że nie ma co chwila długów i będzie potrafił zapewnić mi chociaż taki spokój, że nie będzie sytuacji, gdy te długi spadną na moje barki i to ja będę musiała je spłacać. Tego się właśnie obawiają i są zdania, że mój partner nie ma do tego kompletnie głowy.
Rozmawiałam z nim o tym, że mam mało czasu na podjęcie decyzji. Powiedział mi, że nie jest gotowy na wyprowadzenie się od rodziców ze względu na jego sytuację finansową, ale jak będzie trzeba to pożyczy pieniądze od znajomych. Nie ukrywam, że budzi to we mnie obawy, bo na sam start będziemy mieć długi. W sumie od pół roku obiecuje mi, że ustabilizuje tę sytuację. Jest to dla mnie dosyć niepewny grunt a w razie czego nie będę miała nawet gdzie i po co wracać. Kocham go, ale jednocześnie mam obawy.
To ultimatum, które Ci postawili rodzice to jest efekt planów na wspólne mieszkanie i narzeczeństwo tak? A jeśli zrezygnowalibyście ze wspólnego mieszkania i byłoby jak wcześniej?
Moim zdaniem to nie jest dobry moment by wspólnie zamieszkać. Zbyt wiele trudności. Nie powinnaś ryzykować swojego leczenia, on też nie jest gotowy jak sam powiedział i nie ma co zachęcać go do pożyczania. Miałam też wrażenie, że sama nie jesteś go tak na prawdę pewna. Sprawdzasz jak się zmienia jego zachowanie po terapii.
35 2021-06-16 09:44:40 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-06-16 09:48:50)
...
Twój partner to hazardzista? Uzależniony? Z tego co pisałaś to najzwyczajniej w świecie trafił mu się gorszy okres (wypadek, choroba mamy). Takie właśnie jest życie.
Dlatego polecam syna jakichś bogatych znajomych. Chociaż nawet na poziomie milionera koniunktura może się odwrócić i można stracić wszystko.
Co do nieposiadania długów - to średnio relane. Twoi rodzice nie mają kredytów, nie spłacają żadnych rat? Spokój to człowiek osiąga po śmierci.
Póki co rozważasz związek pod kątem potencjału ekonomicznego Twojego partnera. To jest ważne w życiu. Ale to nie ma nic wspólnego z miłością.
Ciekawe jest to że piszesz iż Ty sama umiesz o siebie zadbać, ale chyba nie wliczasz siebie do ogólnego rachunku Waszych możliwosci finansowych myśląc o kontynuacji związku. Ciągle tylko on pożycza, on ma się zmienić... Nie patrzysz co możecie osiągnąć razem tylko co on może Tobie zaoferować (może to wpływ rodziców). Nie tak postrzegam partnerski związek, odradzał bym mu to gdybym go znał.
To ultimatum, które Ci postawili rodzice to jest efekt planów na wspólne mieszkanie i narzeczeństwo tak? A jeśli zrezygnowalibyście ze wspólnego mieszkania i byłoby jak wcześniej?
Moim zdaniem to nie jest dobry moment by wspólnie zamieszkać. Zbyt wiele trudności. Nie powinnaś ryzykować swojego leczenia, on też nie jest gotowy jak sam powiedział i nie ma co zachęcać go do pożyczania. Miałam też wrażenie, że sama nie jesteś go tak na prawdę pewna. Sprawdzasz jak się zmienia jego zachowanie po terapii.
Mam podobne odczucia. Wybacz jeszcze bardziej osobiste pytanie i moje wścibstwo Chaos, ale czy ty chcesz mieć dzieci? Bo na podst. odpowiedzi z Twojego ostatniego postu, to ja bym na tego Pana nie stawiała. I nie chodzi o sprawy materialne, a jego podejście do wielu kwestii.
Moi rodzice zmuszają mnie już od kilku miesięcy, żebym zakończyła ten związek, ale przez ten czas walczyłam z nimi, o to by spróbowali spojrzeć na mojego partnera z mojej perspektywy, bo przecież to ja się z nim spotykam i go znam. Spotykaliśmy się w ukryciu przed nimi, ale zaczęło się śledzenie każdego mojego kroku, każdy telefon do mnie był przyczyną awantury, bo na pewno dzwonił do mnie partner. Nawet nie mogłam z nim rozmawiać, więc zaczęłam dzwonić do niego po pracy, albo spotykaliśmy się w mieście, gdzie pracuję, żeby chociaż spędzić ze sobą chwilę czasu. Niestety i tak miałam i mam awantury w domu codziennie i dlatego postawiono mi takie ultimatum.
I tak, sprawdzam go po tej terapii, bo to był mój warunek, żeby zmienił swoje zachowanie odnośnie ubliżania mi, gdy tylko poruszyłam jakiś temat, który nie był dla niego wygodny.l w danym momencie, bo np. był zmęczony po pracy i nigdy nie mogłam porozmawiać z nim o ważnych sprawach.
Nie planujemy mieć dzieci, od początku o tym wiedzieliśmy, żeby była jasność, że nie mamy odmiennych oczekiwań.
38 2021-06-16 10:09:46 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-06-16 10:14:42)
Airuf kredyty to warto brać kiedy masz z czego spłacać, masz dobre perspektywy na splatę a sam kredyt umożliwia ci np osiągnięcie większych dochodów, inwestycję, jakąś oszczędność w perspektywie. Życie na kredyt to niebezpieczna sprawa. Dziewczyna napisała, że ponosi spore miesięczne wydatki na leczenie, mieszka samodzielnie dzięki pomocy rodziców (mieszkanie). Ona nawet rozważała wyżej wynajem mieszkania kosztem leczenia (czego nie powinna absolutnie robić). Nie rób z niej już jakiejś niuni lecącej na kasę bo nie widać tego podejścia. Ona jest zależna od pomocy rodziców i on tak samo.
Airuf kredyty to warto brać kiedy masz z czego spłacać, masz dobre perspektywy na splatę a sam kredyt umożliwia ci np osiągnięcie większych dochodów, inwestycję, jakąś oszczędność w perspektywie. Życie na kredyt to niebezpieczna sprawa. Dziewczyna napisała, że ponosi spore miesięczne wydatki na leczenie, mieszka samodzielnie dzięki pomocy rodziców (mieszkanie). Ona nawet rozważała wyżej wynajem mieszkania kosztem leczenia (czego nie powinna absolutnie robić). Nie rób z niej już jakiejś niuni lecącej na kasę bo nie widać tego podejścia. Ona jest zależna od pomocy rodziców i on tak samo.
Dziękuję Ci bardzo za to, co napisałaś, bo tak to się właśnie przedstawia a zauważyłam, że pojawiają się wypowiedzi, które oceniają mnie jako pustą lalę, która tylko czeka aż zjawi się sponsor.
40 2021-06-16 10:52:27 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-06-16 10:59:04)
aniuu1 napisał/a:Airuf kredyty to warto brać kiedy masz z czego spłacać, masz dobre perspektywy na splatę a sam kredyt umożliwia ci np osiągnięcie większych dochodów, inwestycję, jakąś oszczędność w perspektywie. Życie na kredyt to niebezpieczna sprawa. Dziewczyna napisała, że ponosi spore miesięczne wydatki na leczenie, mieszka samodzielnie dzięki pomocy rodziców (mieszkanie). Ona nawet rozważała wyżej wynajem mieszkania kosztem leczenia (czego nie powinna absolutnie robić). Nie rób z niej już jakiejś niuni lecącej na kasę bo nie widać tego podejścia. Ona jest zależna od pomocy rodziców i on tak samo.
Dziękuję Ci bardzo za to, co napisałaś, bo tak to się właśnie przedstawia a zauważyłam, że pojawiają się wypowiedzi, które oceniają mnie jako pustą lalę, która tylko czeka aż zjawi się sponsor.
Ludzie biorą też kredyty kiedy sytuacja ich do tego zmusza, np. choroba mamy, wypadek i uszczerbek na zdrowiu. To chyba lepsze niż położyć się i umrzeć.
Autorko, jeżeli o mnie chodzi to nie oceniam Ciebie jako pustą lalę co liczy na sponsora. Bardziej tu widzę osobę która (być może pod wpływem rodziców) zaczyna patrzeć na partnera głównie przez pryzmat jego umiejętnosci zdobywania zasobów. Nie to jak Cię traktuje, ile dla Ciebie znaczy, czy Cię wspiera, czy jest wyrozumiały, dobry itp. Tylko to, żebyś po zamieszkaniu z nim miała spokój w kwestii finansów. I co więcej, pomimo że macie być razem, odbieram to tak że to jego odpowiedzialność, tak jak byś Ty nie była połową tego związku, i nie mogła, wspólnie z nim, budować Waszego życia, zasobów, dorabiać się. To mnie kłuje w oczy.
Napisałem wcześniej żebyś zadbała o swoją niezależność finansową i wtedy pomyślała o zamieszkaniu razem. Będąc niezależną - zawsze masz wyjście, a jeżeli partner utonie w morzu długów, to będzie jego problem.
PS. Jeszcze jedno. Opisałaś sytuację brata, zupełnie odmienną. Może problemem dla nich (rodziców) jest nie to że partner nie rokuje tylko strach że jak Wam nie wyjdzie to Ty zginiesz sama. Oznaczało by to że rodzice nie uznają Cię obecnie za zaradną, ogarniętą, samodzielną, szukają dla Ciebie opiekuna. Ciekawe czy takie myślenie to wina stereotypu, czy mają trochę racji...
Chaos91 napisał/a:aniuu1 napisał/a:Airuf kredyty to warto brać kiedy masz z czego spłacać, masz dobre perspektywy na splatę a sam kredyt umożliwia ci np osiągnięcie większych dochodów, inwestycję, jakąś oszczędność w perspektywie. Życie na kredyt to niebezpieczna sprawa. Dziewczyna napisała, że ponosi spore miesięczne wydatki na leczenie, mieszka samodzielnie dzięki pomocy rodziców (mieszkanie). Ona nawet rozważała wyżej wynajem mieszkania kosztem leczenia (czego nie powinna absolutnie robić). Nie rób z niej już jakiejś niuni lecącej na kasę bo nie widać tego podejścia. Ona jest zależna od pomocy rodziców i on tak samo.
Dziękuję Ci bardzo za to, co napisałaś, bo tak to się właśnie przedstawia a zauważyłam, że pojawiają się wypowiedzi, które oceniają mnie jako pustą lalę, która tylko czeka aż zjawi się sponsor.
Ludzie biorą też kredyty kiedy sytuacja ich do tego zmusza, np. choroba mamy, wypadek i uszczerbek na zdrowiu. To chyba lepsze niż położyć się i umrzeć.
Autorko, jeżeli o mnie chodzi to nie oceniam Ciebie jako pustą lalę co liczy na sponsora. Bardziej tu widzę osobę która (być może pod wpływem rodziców) zaczyna patrzeć na partnera głównie przez pryzmat jego umiejętnosci zdobywania zasobów. Nie to jak Cię traktuje, ile dla Ciebie znaczy, czy Cię wspiera, czy jest wyrozumiały, dobry itp. Tylko to, żebyś po zamieszkaniu z nim miała spokój w kwestii finansów. I co więcej, pomimo że macie być razem, odbieram to tak że to jego odpowiedzialność, tak jak byś Ty nie była połową tego związku, i nie mogła, wspólnie z nim, budować Waszego życia, zasobów, dorabiać się. To mnie kłuje w oczy.
Napisałem wcześniej żebyś zadbała o swoją niezależność finansową i wtedy pomyślała o zamieszkaniu razem. Będąc niezależną - zawsze masz wyjście, a jeżeli partner utonie w morzu długów, to będzie jego problem.
PS. Jeszcze jedno. Opisałaś sytuację brata, zupełnie odmienną. Może problemem dla nich (rodziców) jest nie to że partner nie rokuje tylko strach że jak Wam nie wyjdzie to Ty zginiesz sama. Oznaczało by to że rodzice nie uznają Cię obecnie za zaradną, ogarniętą, samodzielną, szukają dla Ciebie opiekuna. Ciekawe czy takie myślenie to wina stereotypu, czy mają trochę racji...
Jest w moich oczach osobą wyrozumiałą, dobrą i kochającą, czego niestety nie widzą moi rodzice i wmawiają mi, że to jest zły człowiek, oszust, kłamca, manipulant a ja zakochana nie widzę tego wszystkiego i dlatego tak się boją, że wpakuję się w coś co mnie wyniszczy. Finansowo jestem niezależna, bo mam oszczędności, odkładałam każdy grosz, gdy tylko moje wydatki na leczenie i podstawowe sprawy nie przekraczały ponad to, ile zarobiłam. Z tymi długami, owszem będzie jego problem, ale ja w rodzinie będę już skreślona, trudno mi się z tym pogodzić, jednakże wiem, że muszę podjąć ryzyko, albo w tę albo we w tę.
Moi rodzice obawiają się nie tego, że jakoś sobie nie radzę, bo pomimo problemów jestem we wszystkim samodzielna. Moje poczucie honoru nie pozwoliłoby mi na to, żeby stać się dla kogoś ciężarem, więc niezależnie od tego jak jest trudno zawsze radzę sobie sama. Mają na myśli to, że marnuję sobie przy nim życie i to jest osoba nieodpowiednia dla mnie, że wstyd im za to z kim jestem i powinnam sobie znaleźć kogoś normalnego, zaradnego.
OK, ale z jakiego powodu Twoi rodzice są przeciwni? Czy ma pracę? Czy jest notowany?
43 2021-06-16 14:07:59 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-06-16 14:20:03)
Odnoszę wrażenie, że nie byłabyś osobą"podstawioną pod ścianą" gdybyś była pewna swojego chłopaka na 100%. Tą ścianą jest właśnie twoja niepewność i brak zaufania do niego. Piszesz o swojej samodzielności i niezależności od rodziców, ale z mieszkania i działki od nich nie chcesz zrezygnować, więc jak to jest z tą twoją samowystarczalnością?
Czy nie czujesz, tak "podskórnie" że jednak rodzice mogą mieć rację i wtedy zostaniesz i bez narzeczonego i bez prezentow od rodziców?
Jeśli tak jest, to naprawdę przemyśl swoje życiowe decyzje, najlepiej zanim je podejmiesz.
Masz czas, nic cię nie "goni" do tego związku, małżeństwa i zamieszkania razem z chłopakiem. Masz problemy zdrowotne i to poważne, trochę się nie dziwię twoim rodzicom, że chcą cię za wszelką cenę ustrzec przed życiowymi "wpadkami" i komplikacjami, które na pewno twój stan jeszcze by mocno pogorszyły. A że robią to trochę chwytami poniżej pasa, to nie darmo mówi się, że tonący brzytwy się chwyta. Poza tym są raczej nadopiekuńczymi rodzicami, zwlaszcza matka to taka matka - kwoka i pewnie już na samą myśl o tym, że może ktoś ci zrobić krzywdę spać po nocach nie może. To, że zachowuje się irracjonalnie czasami, to druga kwestia. Nie myślę, że gdyby dzialo ci się naprawdę źle to rodzice dochowaliby swojej obietnicy i zostawiliby cię bez pomocy. Pewnie z najgłębszego dołka życiowego próbowaliby cię wyciągnąć, nawet nie zważając na koszty i nie szczędząc wysiłków i tego też pewnie się obawiają. Chcieliby mieć spokojną starość przy dobrze "wydanej" córce, a nie życie jak na beczce prochu z lontem, który już się pali. Tą beczką prochu dla nich est właśnie twoj narzeczony a lontem twój związek z nim. Mają jakieś powody, że go nie mogą ścierpieć i mniejsza o nie. Liczy się status quo, a na dzień dzisiejszy sprawy tak wyglądają.
Daj sobie i wszystkim wam czas. Jeśli twoj narzeczony chce przekonać twoich rodziców do siebie, to tylko czynami nie słowami. Niech pokaże że rzeczywiście się zmenił, potrafi cię uszanować i pracuje nad sobą i nad wyjściem z problemów finansowych. Aha! Zaciąganie pożyczek u znajomych na pewno krokiem w tym kierunku nie jest.
Nic na siłę, a czas rozwiązuje czasem największe życiowe węzły, sam.
OK, ale z jakiego powodu Twoi rodzice są przeciwni? Czy ma pracę? Czy jest notowany?
Przeczytaj, wszystko jest powyżej...
45 2021-06-16 14:27:52 Ostatnio edytowany przez MatkaTereska (2021-06-16 14:31:11)
MatkaTereska napisał/a:OK, ale z jakiego powodu Twoi rodzice są przeciwni? Czy ma pracę? Czy jest notowany?
Przeczytaj, wszystko jest powyżej...
Nie ma nic, więc gdzie masz? Pracuje? Szkoła? Ile ma lat itp.
Wyrozumiały, dobry i kochający, to jest oczywiście najważniejsze, ale jednak fakt, że on w wieku 35 lat pożycza na pierścionek zaręczynowy jest bardzo niepokojacy. To, że chciałby pożyczyć pieniądze na start także. Wygląda na to, że obawy rodziców mają niestety swoje podstawy. Życie na zasadzie "jakoś to będzie" może się kiepsko skończyć.
W ogóle coś ten jego pośpiech z zaręczynami zastanawia. Ma obecnie takie kłopoty, że moment jest wyjątkowo kiepski. Czy on aby nie liczył na to mieszkanie autorki? Fajnie tak wskoczyć na gotowe. Jeśli nawet nie jest materialistą, to raczej rozwagą nie grzeszy.
47 2021-06-16 15:16:43 Ostatnio edytowany przez Majk645 (2021-06-16 15:18:15)
Ktoś wyżej pisał, że daj wszystkim czas i niech on przekona rodziców do siebie - otóż to tak nie działa raczej. Oni już nigdy go nie zaakceptują i wszelkimi sposobami będą dążyć do zniszczenia związku - właściwie to na tym etapie już pokazali, że masz tańczyć jak oni chcą a nie jak sama czujesz. Całe szczęście masz tą świadomość i nie jesteś od nich uzależniona psychicznie w 100% więc jest szansa, że się kiedyś dogadacie ale pewnie bez pomocy specjalisty będzie ciężko. Niestety pewnie zawsze u innego kandydata znajdzie się jakieś "Ale". Sam przez podobny przypadek przechodziłem (tylko ja jestem osobą raczej zaradną życiowo) a mimo to nie mogłem zrobić nic, żeby "teściów" przekonać do siebie - tacy ludzie a była partnerka wierzy im w każde słowo.
Wydaje mi się, że musisz się z nim rozstać i zacząć od naprawy relacji z rodzicami, póki samodzielnie widzisz problemy. Szkoda chłopaka ale oni nigdy go nie zaakceptują i pewnie będą Ci rzucać kłody pod nogi żeby pokazać, że to oni mieli rację - a to odbije się krytycznie na Twoim stanie psychicznym.
48 2021-06-16 15:31:19 Ostatnio edytowany przez szeptem (2021-06-16 17:46:55)
Autorko rozumiem Cię, też byłoby mi ciężko zaufać 35-latkowi, którego nie stać nawet na pierścionek zaręczynowy i samodzielność. I ma masę długów - być może nie wiesz o wszystkich.
Twierdzisz, że to fajny facet - i pewnie ogółem tak jest, ale czy to wystarczy aby akurat z nim budować swoją przyszłość? znam kilku miłych mężczyzn tzw "ciamajd życiowych", są nieogarnięci niestety, nic nie potrafią załatwić, są bardzo bierni w życiu i dlatego, niestety, kobiety przed nimi uciekały - są kawalerami, inny jest rozwodnikiem - żona odeń odeszła bo już nie dawała rady, chociaż on nie pił i nie bił.
Zapytaj siebie szczerze, czy gotowa jesteś, by w Waszej relacji być osobą dominującą, "nosić spodnie", zarabiać, organizować wszystko itd. Napisz nam tu proszę, co sprawia że go pokochałaś, że z nim jesteś? jakie są jego zalety? czy dzięki niemu Twoje życie jest generalnie lepsze? czy nie? być może jak ktoś wyżej zauważył, ten człowiek liczy na Twój spadek i wżenienie się w gotowy dom i dobrą sytuację. Może tego Ci nigdy nie pokazał, ale to są jego motywy... różnie może być. Zastanów się, czy naprawdę warto być dalej w tej relacji - niezależnie od opinii i działań rodziców.
Nie jesteś postawiona pod ścianą.
Sama sobie wkręcasz, że teraz, już masz podjąć jakąś decyzję.
Coś mi się widzi, że Twoi rodzice mają rację co do meritum, tylko sposób jej przedstawienia mocno kuleje.
Ale z drugiej strony, cały Twój styl wypowiedzi i prezentowany sposób myślenia to typowa nastolatka.
''rodzice każą'', ''mama nie pozwala'' itd. No sorry. Takie teksty w wykonaniu 28-latki? Zachowujesz się jak dziecko, więc traktują Cię jak dziecko. W sumie logiczne.
Nie przynudzając. Weź Ty się dziewczyno wybij na samodzielność jako taką. Potem przyjdzie czas ma mariaże i zdrowe ułożenie relacji z rodzicami.
Ten Twój luby to co najmniej(!) długiej obserwacji wymaga. Na pewno ma w zanadrzu jakieś niespodzianki.
Odpowiadając:
Kocham go za to jaki jest czuły, wyrozumiały, zabawny, troskliwy, pomysłowy i uwielbiamy spędzać ze sobą czas, mamy wspólne pasje i tematy.
Co do mojego zachowania i stylu wypowiedzi- być może zachowuję się jak nastolatka i rodzice traktują mnie jak dziecko. W życiu przeszłam jednak zbyt wiele jak na jedną osobę i nie są to moje słowa. Niemniej moja mama zawsze próbowała dyktować mi jak mam żyć i narzucać swoje zdanie. Jest bardzo ofensywna w tym wszystkim i często mi ubliżała. Dlatego wiem i mam tego świadomość, że wyprowadzka pozwoli mi odciąć się emocjonalnie i uwolnić z tej niepoprawnej relacji, abym mogła zbudować ją na nowo, na innych zasadach. Bez specjalisty się nie obędzie, więc będę korzystać również z takiej formy pomocy.
Termin podjęcia decyzji mam narzucony ze względu na to, że rodzice, jeśli wybiorę chłopaka, wykończą mieszkanie pod wynajem, więc szkoda będzie im pieniędzy na dalszy zakup materiałów, które miały być zgodne z moim projektem. Decyzję podejmę najpóźniej jutro, bo ta cała sytuacja jest zbyt przytłaczająca i nie chcę już tego przeciągać.
Dziękuję Wam wszystkim za rady, opinie i pytania. Dało mi to też do sporo do myślenia.
Powodzenia Chaos.
52 2021-06-17 21:43:49 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-06-17 21:47:19)
Dosłownie pod ścianami stoisz..jakiejś nieruchomości którą rządzi Twoim życiem.
Wydaje mi się to i straszne i śmieszne.
Wiesz wiele osób przechodzi ciężkie rzeczy w zyciu: I emocjonalnie i zdrowotnie. Ale wybierając partnera na życie trzeba mieć trochę wyobraźni i nastawić się że mogą się losy poplątac i zniknie to co jest częściowe. I płytkie i okaże się co mamy w ręku. Ludzi też warto wybierać odpowiednich by nie okazali się złudzeniem.
Rodzice są ważni. Ale partner ważniejszy i jakiego wybierzesz takiego będziesz miała.
Możesz sobie przez chwilę wyobrazić że nie ma mamy i pomyśleć czy Ty chcesz życia z tym człowiekiem?
Dlatego wiem i mam tego świadomość, że wyprowadzka pozwoli mi odciąć się emocjonalnie i uwolnić z tej niepoprawnej relacji, .
No na pewno nie wyprowadzka do mieszkania rodziców....
Pójście na swoje nie na tym polega.
Choćby kilka miesięcy całkowitej REALNEJ samodzielności dałoby Ci więcej niż wszystkie terapie świata.
Sęk w tym, że nie chcesz.
Bo nie chcesz przecież.
Fakt, również doszłam do wniosku, że to mieszkanie będzie moją kulą u nogi i narzędziem szantażu. Zdecydowałam, że jeśli rodzice tak bardzo chcą to niech się ode mnie odcinają, bo niestety, ale tak nie powinno się wymuszać decyzji. A ja nie chcę rezygnować z osoby, którą kocham, żeby później żałować, że nawet nie spróbowałam. Lepiej spróbować i żałować tego, że np. coś nie wyszło niż tego, że nawet nie podjęło się próby. Chociaż i tak wierzę w to, że się ułoży. Tym samym, jak to było powyżej wspomniane, nabiorę prawdziwego dystansu.
Jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję za udzielanie się w tym temacie i czas poświęcony na czytanie wiadomości oraz przesłane odpowiedzi.
Wszystkiego dobrego .
Fakt, również doszłam do wniosku, że to mieszkanie będzie moją kulą u nogi i narzędziem szantażu. Zdecydowałam, że jeśli rodzice tak bardzo chcą to niech się ode mnie odcinają, bo niestety, ale tak nie powinno się wymuszać decyzji. A ja nie chcę rezygnować z osoby, którą kocham, żeby później żałować, że nawet nie spróbowałam. Lepiej spróbować i żałować tego, że np. coś nie wyszło niż tego, że nawet nie podjęło się próby. Chociaż i tak wierzę w to, że się ułoży. Tym samym, jak to było powyżej wspomniane, nabiorę prawdziwego dystansu.
Jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję za udzielanie się w tym temacie i czas poświęcony na czytanie wiadomości oraz przesłane odpowiedzi.
Wszystkiego dobrego.
No, tak było u mnie w rodzinie. Miało się ułożyć, a skutek taki, że rodzice całe życie łożyli na kuzynkę, jej męża i dzieci. Nie dziwię się rodzicom, że boją się tego, zwłaszcza, że masz jeszcze brata. Zresztą to ich majątek. Zdumiewa mnie, jak dzieci z łatwością przywłaszczają sobie dobra rodziców jeszcze za ich życia.
56 2021-06-18 11:44:35 Ostatnio edytowany przez Joohana (2021-06-18 11:50:11)
Ja to widzę ciut inaczej i zalecam ostrożność z tym ukochanym. Facet 36 lat, który żyje jak nastolatek i pewnie zawsze ma usprawiedliwienie na swoje infantylne wręcz decyzje. Mieszka u matki, niech będzie, nie on pierwszy, nie ostatni ale to, że dorosły facet jest wciąż zadłużony, nie jest samowystarczalny i nie wychodzi na prostą przez tyle czasu, to już budzi niepokój. Rodzice zarzucają mu kłamstwa, bo podejrzewam że zweryfikowali jego fantastyczne opowieści. To lekkoduch, który cały czas ślizga się na zasadzie, że jakoś to będzie. A ty będziesz jego sponsorką i słuchaczką jego wybujałej fantazji.
Mam w rodzinie takiego fantastę gołodupca, wiecznie kredyty, które spłaca następnymi kredytami i zawsze ma świetny plan na kolejny biznes. Bajkopisarz, fantasta i lawirant w jednej osobie, ale dziad sympatyczny.
My mamy ubaw jak on wciska nam swoje historie, ale ojciec jego partnerki nie znosi go, bo wie że to lekkoduch i zwyczajny kłamca, który nie potrafi zadbać o siebie, a co dopiero o rodzinę. Ach szkoda gadać, bo znam temat od podszewki i to tej ciemnej.
Współczuję Twoim rodzicom i tyle w temacie
Mysle ze twoi rodzice maja troche racji, mimo ze nie powinni stawiac cie pod sciana i wiedzac ze masz depresje powinni wykazac troche empatii. Ale nie bede nikogo oceniac bo nie znam calej sytuacji...
Co do faceta to sie zastanow, wiem ze go kochasz i ciezko jest zerwac ale moim zdaniem bedziesz miala z nim same klopoty. Piszesz ze dal ci tyle milosci... ale milosc to tez dbanie o to zeby druga osoba nie miala problemow, facet powiniem byc oparciem zeby bylo ci latwiej, a on juz od poczatku przysparza ci klopoty. Nie bedzie to egoistyczne, masz prawo walczyc o wlasne szczescie i spokoj, zwlaszcza przy chorobie. Moze dajcie sobie czas i zrobcie przerwe? Zostaw te sprawy mieszkaniowe, troche odpocznij psychicznie, bo pod presja ciezko jest cos zdecydowac.
58 2021-06-18 16:00:27 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2021-06-18 16:14:36)
Odpowiadając:
Kocham go za to jaki jest czuły, wyrozumiały, zabawny, troskliwy, pomysłowy i uwielbiamy spędzać ze sobą czas, mamy wspólne pasje i tematy.
Co do mojego zachowania i stylu wypowiedzi- być może zachowuję się jak nastolatka i rodzice traktują mnie jak dziecko. W życiu przeszłam jednak zbyt wiele jak na jedną osobę i nie są to moje słowa. Niemniej moja mama zawsze próbowała dyktować mi jak mam żyć i narzucać swoje zdanie. Jest bardzo ofensywna w tym wszystkim i często mi ubliżała. Dlatego wiem i mam tego świadomość, że wyprowadzka pozwoli mi odciąć się emocjonalnie i uwolnić z tej niepoprawnej relacji, abym mogła zbudować ją na nowo, na innych zasadach. Bez specjalisty się nie obędzie, więc będę korzystać również z takiej formy pomocy.
Termin podjęcia decyzji mam narzucony ze względu na to, że rodzice, jeśli wybiorę chłopaka, wykończą mieszkanie pod wynajem, więc szkoda będzie im pieniędzy na dalszy zakup materiałów, które miały być zgodne z moim projektem. Decyzję podejmę najpóźniej jutro, bo ta cała sytuacja jest zbyt przytłaczająca i nie chcę już tego przeciągać.
Dziękuję Wam wszystkim za rady, opinie i pytania. Dało mi to też do sporo do myślenia.
Taki cudowny, czuły, kochany, troskliwy zabawny i wyrozumiały, ale jak było nie po jego myśli, to nie panował nad emocjami i Cię wyzywał od schizofreniczek. No rzeczywiście złoty chłopak.
Ponadto Ty z wieloma chorobami, a dajesz sobie na tyle radę, że Ci się udało odłożyć oszczędności, natomiast on, dużo starszy, nie miał nawet na pierścionek.
Nie popieram zachowania rodziców, ale może już nie mają innego wyjścia, by Cię uchronić przed (wg ich rozeznania) bagnem?
Przemyśl to raz jeszcze, bo nie musicie się przecież spieszyć. Twoi rodzice mają i tak od lat mnóstwo zmartwień.
edit - tym bardziej, że masz zdiagnozowaną depresję, a wtedy lepiej nie podejmować radykalnych decyzji, bo choroba zmienia postrzeganie, póki się nie ustabilizuje leczeniem i terapią.
Skoro jesteś jego pewna i tak bardzo chcesz z nim być, to wynajmijcie mieszkanie na spółkę i pomieszkajcie razem. Pokaż rodzicom, że jesteś dojrzała, wiesz co robisz i nie potrzebujesz ich pomocy materialnej.
Jeżeli 35letni facet pracujący i mieszkający u rodziców nie jest w stanie odłożyć żadnych pieniędzy, a nawet musi się zadłużać, żeby kupić pierścionek, to tu naprawdę jest coś nie tak.
Rodzice widzę używają kiepskich argumentów, ale zdaje mi się, że stanęli już pod ścianą i chwytają się każdej rzeczy, żeby Ci uzmysłowić, że popełniasz błąd będąc z taką osobą. Jak wyobrażasz sobie z nim życie? Wiesz ile kosztują dzieci? Chyba, że chcesz rodzić, opiekować się dziećmi, domem i pracować jeszcze na 2 etaty, żeby to utrzymać. Mówisz, że partner się zmienił i nie jest dla Ciebie nieprzyjemny. Co zrobisz, gdy założysz z nim rodzinę i wróci dawny On? Pomyślałaś o tym? Jak zaczną się problemy i zmęczenie związane z rodzicielstwem dopiero pokaże swoją prawdziwą twarz. Wtedy już nie będziesz miała łatwego odwrotu.
Rodzice znają Cię na wylot i żyją na świecie te 30 lat dłużej. Uważam, że mimo wszystko mają rację.
61 2021-06-19 07:33:35 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-06-19 07:33:51)
Jeżeli 35letni facet pracujący i mieszkający u rodziców nie jest w stanie odłożyć żadnych pieniędzy, a nawet musi się zadłużać, żeby kupić pierścionek, to tu naprawdę jest coś nie tak.
Może wypadek po którym nie mógł pracować + choroba mamy (z którą na pewno wiążą się spore wydatki) - są nie tak?
Jak wyobrażasz sobie z nim życie? Wiesz ile kosztują dzieci? Chyba, że chcesz rodzić, opiekować się dziećmi, domem i pracować jeszcze na 2 etaty, żeby to utrzymać.
Myślę że autorka w ogóle nie chce rodzić, skoro napisała że nie chcą dzieci...
Uważam że w taki sytuacjach najważniejsza jest niezależność finansowa. Tylko to pozwoli czuć komfort, bez konieczności liczenia na zaradność partnera czy posag od rodziców. Wtedy można sobie pozwolić na kierowanie się sercem.
62 2021-06-19 09:38:09 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-06-19 09:41:33)
Mam alergię na sytuacje, kiedy rodzice chcą za wszelką cenę kontrolować i niemal decydować o życiu swoich dzieci. Zatem postawa tego faceta to jedno, ale rodzice też się nie popisują w tym wypadku. Podejrzewam, żę tak będzie już zawsze. Nawet, jak nzjadziesz sobie innego faceta, to ONI cały czas będa wszytko sprawdzać i wyjdą z siebie, aby narzucić Ci swoje zdanie. Do tego sposób w jaki traktują tego gościa jest delikatnie mówiąc, nieodpowiedni. Szzczególnie na pumkcie przeszłości potemncjalnego p[artnera/rki, to już wręcz obsesja.
Wydaje mi sie także, pododnie jak Koledze Airuf, że oni patrzą na każdego, potencjalnego partnera ich dziecka pod kątem zapewnienia jej odpowiednich zasobów. Nie chodzi tu oczywiście o to, żeby brać nieroba czy kogoś zadłużonego, ale w ogóle, aby to facet pracował na jej utrzymanie. Autorka oczywiście ma inne podejśćie, ale przecież rodzice wiedzą "najlepiej".
Pytanie brzmi też JAKA rzeczywiście sytuacja zaszła, że on musi się zapożyczać i brać kredyt?
A ja inaczej niż wszyscy patrzę na tę sytuację. Myślę, że rodzice chcą Wam pokazać, jak wygląda dorosłość i z czym wiąże się odpowiedzialnośc. Jak zamieszkacie za swoje w wynajętym mieszkaniu i uznacie ze Wasz związek to jest właśnie to czego pragnęliscie, to i rodzice dojda do przekonania ze test został zdany. Póżniej Wasze relacje wrócą do normy. Powodzenia
64 2021-06-19 10:32:16 Ostatnio edytowany przez farmama (2021-06-19 10:33:00)
"Może wypadek po którym nie mógł pracować + choroba mamy (z którą na pewno wiążą się spore wydatki) - są nie tak?"
Jeśli dobrze pamiętam wypadek był niedawno. Mama też chyba od dawna nie choruje, skoro miał czas na narkotyki. Nie wygląda mi on na biednego, dobrego chłopaka, któremu los kłody pod nogi kładzie. To 35letni facet.
" Myślę że autorka w ogóle nie chce rodzić, skoro napisała że nie chcą dzieci..."
W życiu jest wiele nieprzewidzianych, trudnych sytuacji. Dzieci podałam jako przykład.
Z tego co autorka napisała facet na odpowiedzialnego partnera nie rokuje.
Z drugiej strony nie rozumiem problemu. Przecież nie ma obowiązku brania mieszkania od rodziców. Jest dorosła, odpowiedzialna i sama może na to wszystko zarobić. Będzie dłużej i ciężej, ale nie będzie się o nic nikogo prosić.