BARDZO BĘDĘ WAM WDZIĘCZNA ZA PRZECZYTANIE WSZYSTKIEGO I POMOC! JA WIEM, ŻE TO DUŻO CZYTANIA, ALE INACZEJ NIE MOGŁAM...Postanowiłam opisać tutaj swój przypadek, bo może ktoś ma podobnie i będzie mi mógł jakoś pomóc. Zacznę od tego, że jestem normalną, zdrową fizycznie dziewczyną. Mam wspaniałą rodzinę, nie jestem biedna, nie doznałam żadnej przemocy i mam znajomych, z którymi się dobrze dogaduję. Do tego studiuję i nie wiedzie mi się źle. Dlaczego więc mam ciągle nawracającą depresję?
Moja psychika jest bardzo skomplikowana, zawsze potrafię znaleźć dziurę we wszystkim, nawet gdy jest dobrze. Próbuję myśleć pozytywnie, ale mi to nie wychodzi. Mam straszne wahania nastrojów, potrafię być bardzo zadowolona, a chwilę potem smutna. I nie wiem co jest tego powodem. Często patrzę się tępo przed siebie, mam tzw "zawiasy" i ogólnie melancholijne nastroje. Przy ludziach staram się to maskować (nie zawsze wychodzi), ale jak jestem sama to mam cały czas jakieś czarne myśli. Do tego dochodzą nieuzasadnione lęki, potrafię się rano obudzić z silnym uczuciem lęku i nawet nie wiem przed czym. Do tego często płaczę bez powodu. Następną sprawą jest, że odczuwam silny stres, nawet w sytuacjach, gdzie powinien on być umiarkowany albo wcale go nie być. Jednym słowem stresuję się czasami takimi pierdołami, ale chociaż z tym walczę to nic na to nie poradzę! Mam też na 100% nerwicę.
To nie jest tak, że ja tylko się użalam nad sobą i nie próbuję tego zmienić. Ja się staram jak mogę, dużo czytam jak to zmienić, jakie są sposoby na stres, na pozytywne myślenie. Staram się zająć głowę czymś innym, żeby odpędzić złe myśli, ale to dalej na nic. TAKA PSYCHIKA. Strasznie mnie to wykańcza. Może ja jestem jakaś psychiczna? Z tego co wiem to prababcia i ciocia miały też problemy natury psychicznej, ale sobie z tym jakoś radziły, coś zażywały. Ale ja nie chcę leków. Ale boję się, że inaczej tego dziadostwa nie pokonam.
Wiem, że nerwicę można leczyć, ze stresem walczyć, ale co z tą ciągłą depresją? Przecież tak się nie da żyć! Jest dobrze przez miesiąc, dwa, a nagle bum! Mam myśli, że życie nie ma sensu, że nic dobrego mnie nie czeka (chociaż jestem dopiero po 20!), a przecież jeszcze kawał życia przede mną. Często się zastanawiam co jest ze mną nie tak- inni potrafią się cieszyć chwilą, małymi rzeczami, chociaż mają pod górkę, mają trudne sytuacje życiowe, a ja mam bardzo wygodne i poukładane życie, a widzę swoją przyszłość tylko w ciemnych barwach. Parę razy zdarzyło się, że już z tego wszystkiego miałam myśli o samobójstwie, ale to były tylko myśli, bo w życiu bym tego nie zrobiła, nawet jakby było bardzo źle. Ale fakt, że te myśli są i dają mi ukojenie mnie przeraża...pamiętam dni, kiedy nie miałam ochoty na nic, potrafiłam przez tydzień wakacji leżeć w łóżku, patrzyć się w sufit, myśleć, płakać, wegetować. A potem znowu wszystko wracało do normy, wychodziłam do ludzi, byłam uśmiechnięta...JA JUŻ NIE DAM RADY Z MOJĄ PSYCHIKĄ! ONA MNIE WYKAŃCZA!