Historia pewnie takich jak wiele ale nie moglam znalesc zadnego postu o podobnej tresci.
Rok temu zakonczylo sie moje malzenstwo choc rozwodka jestem od miesiaca(w koncu!).Maz mnie zostawil i pamietam ze to bolalo ale poniewaz odszedl do innej kobiety szybko sie z tym upralam tym bardziej ze to nie byl jego pierwszy ani drugi wybryk-pozostale wybaczalam glupia;)miesiac placzu i utraty wagi z 3 miesiace walki z soba i zloscia,ale sie udalo.Obiecywalam sobie zadnych wiecej zwiazkow i uczuc!ale...jak to bywa..Facet z ktorym zawsze mialam dobry kontak i znam go juz z 5 lat dodatkowo zawsze nas do siebie ciagnelo zaczal ze mna sms.chyba z 5 miesiecy staral sie ze mna umowic ale jakos zawsze nam sie jie skladalo.w koncu sie umowilismy i zaczelismy spotykac.zaznacze ze moj wtedy jeszcze maz wrocil do polski(mieszkam w uk)a moj ukochany jest irlandczykiem.irish nie mial podstaw obawiac sie o mojego ex bo byl daleko choc nie ukrywam ze MIALAM dobry kontak z ex.Irish zakochal sie we mnie a ja w nim...czulam to naprwade.nasi znajomi to widzieli mowili ze nigdy nie widzieli go tak szczeliwego ja tez.zakochal sie-tak mowil pierwszy raz w zyciu.co prawda za duzo i za dlugich zwiazkow jak na 31 lat to on nie mial jakies 4 miesiace to max i moze 5-6 zwiazkow.wszystko szlo swietnie do momentu..no wlasnie chyba najwiekszej glupoty jkiej zzrobilam-moj ex poprosil mnie o pomoc w powrocie do uk i pracy(zaznaczam ze nie chzial wracac do mnie ani ja do niego)na nieszczescie moj Irish to jeden z moich szefow spytalam sie czy bedzie mial jakis problem jak mu pomozemy.on ze nie ale juz po sekundzie wiedIalam ze zle zrobilam...czas plynal.w dzien w ktory powiedzial mi ze jest email na skrzynce mojego meza ze ma prace byl pierwszym w ktorym stwierdzil ze spi u siebie w domu,a potem z kazdym dniem napiecie roslo...na dzien przed przylotem mojego ex sie poklucilismy,w dzien przylotu dostalam sms ze to koniec..nie chcial ze mna rozmawiac.po paru dniach napisal i znowu przestal.potygoddniu zlapalam go w praacy dowiedzialm sie ze chcial mnie odepchnac dlatego nie pisal.ze nie chce sie rozstawac ale to nie wyjdzie ze mnie kocha.udalo nam sie pogodzic na cale 24 godziny(!)po czym znowu stwierdzil ze to koniecni oddal mi klucze.nie chcial rozmawiac face to face-zawsze bylo pogadamy ale jezcze nie.miesiac trwaly przepychanki kocha nie kocha czuje nie czuje sms ale nigdy nie rozmowa w twarz,bylismy dwa razy umowieni ale dospotkania nie doszlo z jego winy raz zaspal drugi raz twierdzil ze tez zaspal.po drugim razie doszlo do ostrej wymiany sms z jego strony jakby byl zly na mnie.uslyszalam ze mnie jie kocha nie lubi jie jestem tego co chce od dziewczyny itd.W pracy jak nam przyjdzie pracowac razem bywa roznie jest profesjonalny,ale jak schodzimy na dol i spotykam go to rozmawia ze mna ten facet ktorego kocham.oczy i mowa cial mowia ze nie jestem mu obojetna.powiedzialm ze chyba jednak musimy pogadac bo tak sie nie da on ze tak mam racje.umowilsmy sie ze jak wroce z poslki to pogadamy.napisalam sms o spotkaniu niestety chcial sie spotkac wtedy kiedy musialam isc do pracy(mogl nie wiedziec ze pracuje)poprosilam zeby podal inny dzien-nie odpisal.po 4 dniach napisalam mu dlugie sms z w ktorych przeprosilam go za to ze nie poczul sie wystarczajaco wazny dlamnie i sorry za mojego ex.nie odpisal.wyslalam nastepnego po tygodniu ze wisi mi kawe.nie odpisal.odczekalam godzine i wyslalam ze ma przestac mnie ignorowac bo skoro jego i moje(moje to racze jeszcze nie)u czucia sa juz wyczyszczone to o co mu chodzi.nie odpisal.NIE ROZUMIEM jak mozna kogos kochac w srode a w piatek juz nie?odpychac na maxa(sam potwierdzil ze to robi i nie wie czemu) a ja nawet nie znam powodu z jakiego nie jestesmy razem-sie domyslam ze chodzi o ex mogl byc zazdrosny nie pewny nie wiem.Dlaczego tak strasznie mnie ignoruje skoro tak kochal?chce mnie ukarac?odepchnac bardziej?zabic moje a moze swoje uczucia?nie kumam tego.ludzie ktorzy go znaja tez nic nie rozumieja.to wszystko jest pelne sprzecznosc.Czy ktos zna podobna sytuacje?Czy jakis facet moze mi wytlumaczyc co sie dzi w glowie fqceta ktorego kocham i jak mam do niego przemowic zeby zaczal rozmawiac ze mna?
Nie chce być z kobieta której nie ufa.
Dzieki.potwierdziles to co wydawalo mi sie ze uslyszalam raz jedyny jak sie na mnie wkurzyl i wyprowadzilam go z rownowagi-przestalem ci ufac.spytalam sie czy dobrze uslyszalam ale juz tego nie powtorzyl.wiem ze mogl czuc sie nie pewnie,ale wiedzial ze nigdy go nie oklamalam i nigdy nie oklamie i zawsze jestem szczera bo zaufanie bylo dla mnie najwazniejsze po tym co juz przeszlam.jednym slowem sama sobie jestem winna i to juz wiem.teraz tylko jak to wszystko poskladac do kupy i odzyskac zaufanie?
Ja to widzę dokumentnie inaczej.
Twój Irish to toksyczny typ z zapędami własnościowymi. Ciekawe dlaczego jego poprzednie związki trwały tak krótko? Czyżby jego poprzednie partnerki ośmielały się po 3 miesiącach zrobić coś, bo nie podobało się ich władcy?
No sorry - zapytałaś. Sam powiedział, że nie będzie to problemem. A potem strzela fochy jak małe dziecko. I stosuje obrzydliwą manipulację. Nie stać go nawet na rozmowę. Po co Ci w ogóle taki facet?
Czy uważasz, że udałoby Ci się przez następne kilkadziesiąt lat zachowywać zgodnie z jego wytycznymi? Bo jak nie to on się wyprowadza/nie odpisuje/ignoruje?
To co zrobiłaś nie jest zbrodnią. Ani nawet niczym głupim. Pomogłaś drugiemu człowiekowi, który Cię o to poprosił. Skonsultowałaś z obecnym facetem czy nie będzie mu przeszkadzało to, że pomagasz swojemu eks. Mógł wtedy wyrazić swoje zdanie, kiedy mogłaś podjąć decyzję. No nie mam słów na takie idiotyczne zagrywki...
Jeśli Ty zburzyłaś jego zaufanie to zastanów się jak nazywa się to, co on teraz zrobił? Umiałabyś mu zaufać, że nie strzeli kolejnego focha w najmniej spodziewanym momencie? A może się głupio łudzisz, że to tylko dlatego, że sprawa dotyczyła twojego byłego męża? Możesz wierzyć lub nie, ale przy takim podejściu do związku z jego strony jakiś pretekst by się znalazł na pewno w najbliższym czasie. A później kolejny i kolejny, byleby tylko nauczyć Cię czytania w myślach pana i władcy. A nawet spełnienia jego wytycznych zanim on o nich pomyśli...
Według mnie się boi. Z tego co napisałaś, dla ja nie widzę powodów przez które mogłaś utracić jego zaufanie, powiedziałaś mu o ex, że chcesz mu pomóc, nie ukrywałaś tego, a to jest na pewno rzecz zaufania jakie Ty miałaś do niego, gdybyś obawiała się że między Tobą a ex coś jest nie skończone zapewne byś ukrywała, że macie jakiś kontakt, i że mu pomagasz, zachowałaś się naprawdę w porządku. Mimo tego, on chyba boi się, że zechcesz wrócić do ex, co dla mnie jest dziwne biorąc pod uwagę Twoje zachowanie.
Powinnaś się z nim spotkać i mu to wyjaśnić, to znaczy chodzi mi o to że on może żyć swoim wyobrażeniem na temat tego co się dzieje,i ma w głowie ten czarny scenariusz, że rozstanie, że wracasz do ex. Widzę, że ciężko Ci jest z nim porozmawiać, ale spróbuj jeszcze. On chyba wyciągnął niewłaściwe wnioski z tej sytuacji. Kurde myślę że to on ma problem z Twoją szczerością, przecież to dobrze, że mu o wszystkim powiedziałaś, nie rozumiem. I nie jesteś winna, naprawdę wiele osób w takie sytuacji by kręciło i ściemniało, to powinno nadużyć zaufania.
W każdym razie spróbuj jeszcze mu to wyjaśnić. Powinien naprawdę zrozumieć i docenić Twoją szczerość.
No i wlasnie napisalam tego posta...trzy osoby, trzy rozne opinie.Wszystkie trzy mialam juz w glowie wczesniej.Zgadza sie Irish strwsznie chcial mnie na wlasnosc.mowil mi o tym wczesniej podkreslal ze kiedys bede tylko jego a ja zawsze mu mowilam ze nigdy nie dostanie sto procent.mysle ze chodzilo mu o to ze kiedy w koncu sie rozwiode bedzie mogl sie ze mna ozenic(mi raczej do slubu niespiesznie).zaufanie bylo dla niego bardzo wazne caly czas mi powtarzal:ufam Ci.ale pomimo mowil ze musimy sobie mowic wszystko i faktycznie tak bylo.Nie ograniczal mnie w niczym ani ja jego.jest perfekcjonista nie lubi porazek ani uczucia ze moze cos stracic to juz wiem.wiec pewnie i to ze sie bal tez jest prawda.wkurza mnie tylko ze nie mige z nim normalnie pogadac.pewnie boi sie czegos dlatego wiecznie przeklada spotkanie.niestety nie mam pomyslu jak na mowic(a raczej zmusic)go do rozmowy.juz wiecej nie bede do niego pisac ani za nim biegac a wiem ze on nawet jakby mial rtczec w poduszke sam sie nie odezwie bo jest uparty jak osiol.czasami wogole nie kumam facetow co ich tak odstrasza od rozmowy z kobietami?bo trzeba czasami powiedziec sorry?
7 2013-12-13 18:16:07 Ostatnio edytowany przez pitagoras (2013-12-13 18:16:36)
Faceci nie lubią gadać, bo z gadania nic nie wynika; a gadanie z kobieta to podwójnie stracony czas, bo kobieta już przed rozmowa wie nie tylko co sama powie, ale również co usłyszy od faceta.I będzie zmeczac aż tego nie usłyszy...
Nie polemizujcie- faceci tak uważają i nic tego nie zmieni.
Co do Twojej sytuacji.Lat kilka mieszkałem w Irysowie...Wszystkie ''mieszane'' związki, jakie widziałem były skażone demonem tymczasowości. Ajrisz do końca nie wie, czy jest dla swojej Poleczki facetem życia, czy tymczasowka na wyjeździe. Nie zna jej rodziny, znajomych, nie moze poznac przeszlosci, bo wie tylko tyle ile sama powie.Te związki maja jakiś taki posmak sanatoryjnego romansu.Swoim eksem niepotrzebnie mu o tym przypomniałaś. Moim zdaniem głupio i zbyt dobitnie, ale nie aż na tyle, by rozwalić związek- o ile to było coś ''prawdziwego''.
Dodaj sobie jeszcze do tego, ze u nich rozwody są nowością, i rozwódka już na starcie jest podejrzana, ''ze z nią coś nie tak''.
Faceci nie lubią gadać, bo z gadania nic nie wynika; a gadanie z kobieta to podwójnie stracony czas, bo kobieta już przed rozmowa wie nie tylko co sama powie, ale również co usłyszy od faceta.I będzie zmeczac aż tego nie usłyszy...
Nie polemizujcie- faceci tak uważają i nic tego nie zmieni.
Co do Twojej sytuacji.Lat kilka mieszkałem w Irysowie...Wszystkie ''mieszane'' związki, jakie widziałem były skażone demonem tymczasowości. Ajrisz do końca nie wie, czy jest dla swojej Poleczki facetem życia, czy tymczasowka na wyjeździe. Nie zna jej rodziny, znajomych, nie moze poznac przeszlosci, bo wie tylko tyle ile sama powie.Te związki maja jakiś taki posmak sanatoryjnego romansu.Swoim eksem niepotrzebnie mu o tym przypomniałaś. Moim zdaniem głupio i zbyt dobitnie, ale nie aż na tyle, by rozwalić związek- o ile to było coś ''prawdziwego''.
Dodaj sobie jeszcze do tego, ze u nich rozwody są nowością, i rozwódka już na starcie jest podejrzana, ''ze z nią coś nie tak''.
Dzieki za szczerosc o gadaniu z kobietami.Problem w tym ze ja nie wiem co uslysze,chcialabym poprostu prawde.Nie mieszkam w UK na chwile ani od wczoraj tylko 7 lat Irisha znam od 5.zna moja rodzine i przyjaciol.Moje malzenstwo a wlasciwie jego koniec wzbudzil wielkie zainteresowanie w mojej firmie,wiec wszyscy znali prawde o tym co sie stalo i jak.On takze.Rozwody wsrod Irlanczykow nie sa nowoscia tylko ze to zazwyczaj zony ich porzucaja.Ja dla niego i jego rodziny bylam ok bo bylam ta "porzucona" i na dodatek nie mam dzieci.Jezeli mieszkales w Irlandii to wiesz ze to sa bardzo dumni i uparci ludzie.czy to bylo prawdziwe?moze wlasnie tego chcialabym sie dowiedziec?To dlatego tak boicie sie gadac bo hmmm..trzeba by bylo orzyznac sie do klamstwa?ze slowa ktore mowicie to bzdura i uciekacie wtedy kiedy moze okazac sie ze mozecie przegrac?czy moze dlatego ze przegrywacie z historiami ktore tworza sie w glowie?
To dlatego tak boicie sie gadac bo hmmm..
Bo słuchanie monotematycznego słowotoku jest nudne.
Mówisz ze Ajrisze sa dumni i uparci...Ja bym to określił ''zacietrzewieni''.Ale terminologia to rzecz drugorzędna.
pitagoras moze mow za siebie?
Poza tym zauwazylam ze mezczyzni duzo sie wypowiadaja jak to nudzi ich sluchanie babskiego gadania, jak to nie lubia rozmawiac. A kiedy spotykaja kobiete jak ja, ktora sluchanie tez nudzi i ktora tez nie lubi sie rozwodzic nad emocjami i rozmawiac to robia wielkie halo, jaka to obojetna, nie czula i w dodatku milczaca.
Ile razy sluchalam wrzaskow na ten temat.
Moim zdaniem to z poczucia ze nikt o nich nie zabiega, ze nie sa panami sytuacji.