Mam problem z rodzicami - pomocy - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Mam problem z rodzicami - pomocy

Strony Poprzednia 1 8 9 10

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 586 do 637 z 637 ]

586

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Dziękuję chomiczku za słowa otuchy smile

Mam nadzieję, że z czasem będzie tak jak mówisz, w końcu Twoja historia jest tego żywym przykładem. U mnie te zmiany postępują po prostu bardzo wolno, chyba...

Powiem tak, ostatnie 10 lat, gdy mieszkałam z rodzicami, każdego dnia budziłam się pierwsza i nasłuchiwałam... Po pierwszych krokach i pierwszych słowach mamy do taty, wiedziałam, czy to będzie dobry dzień (powiedziałam jej to niedawno, wielce się oburzyła big_smile). To był horror. Kłótnie prawie każdego dnia. W każdą się mieszałam - krzyczałam, płakała, spazmowałam, piszczałam, mdlałam - cuda na kiju, byle tylko była zgoda. Byłam znerwicowana, zestresowana, codziennie budziłam się z lękiem (5 lat leczenia nerwicy, bezskutecznie).

Teraz już gdy tam przyjeżdżam, gdy mama coś "trzeszczy", jest to jakby poza mną. Nie mieszam się, nie reaguję, to się dzieje obok. Stało się to jakoś naturalnie, samo z siebie, nie wiadomo kiedy.

Zatem ich zwyczajne kłótnie mnie nie ruszają. Ale jak już wszyscy wiedzą na tym forum, mam małą obsesję, bo się latami nasłuchałam o tym zabijaniu się i o tym, że oni we dwoje żyć beze mnie nie chcą (tzn. to matki słowa, tata z nią chce), że jak eskalacja konfliktu nabiera na sile, ja jestem daleko i mam w głowię wizję, że ojciec zaraz może z nożem zacząć latać... To mnie paraliżuję i myślę tylko o tym. Mój partner też już jest tym zaniepokojony i mówi, że bardzo nieciekawa sytuacja. Po prostu wiem, że jeśli coś zrobią, to zgotują nam straszną traumę, na tę "nową drogę życia". Boję się tego, ot co. Tylko w gruncie rzeczy, wiem, że tak jak mówicie, nic z tym zrobić nie mogę... poza poświęceniem im mojego życia i pilnowania ich 24h smile Smutne, że rodzice dziecku robią taki los. Mam już tak dużo żalu i złości do mojej matki, że w ogóle za nią nie płaczę. Swoim postępowaniem sprawia, że te wszystkie dobre wspomnienia, które z nią miałam i za czym tęskniłam, powoli się wykasowują. Jestem zwyczajnie wściekła na nią. Szkoda. Sama to zrobiła. Tym razem tylko o urodziny, zatem jak się dowie o zaręczynach to już chyba katastrofa ostateczna.

Zobacz podobne tematy :

587

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Rozumiem Twoje emocje: Twój lęk, niepewność, brak bezpieczeństwa, ciągły "stan gotowości" - terapia pomaga się z tym uporać. I jeszcze jedno Ci powiem: Nie będzie żadnej ostatecznej katastrofy jak Twoja matka dowie się o zaręczynach - będzie to co ZAWSZE, czyli szantaż emocjonalny, histeria i "próby zabicia się". Postaraj się wtedy stanąć "obok" - czy to nie żałosne że dorosła kobieta się tak zachowuje? powiecie wspólnie a jak się zacznie piekło to wspólnie wyjdziecie i tyle całej tragedii. Tel nie odbierasz i nie ma Cię. Nie wolno Tobie ich pilnować 24h/7 - to nie ma sensu. A tak swoją drogą jak będą się chcieli pozabijać wzajemnie to nikt ich nie powstrzyma, nawet Ty. Zobili sobie z Ciebie kozła ofiarnego a Ty zaraz masz poczucie bycia "bohaterem rodziny", myślisz że masz jakieś sprawcze "moce"" które pozwolą Ci uzdrowić rodzinę - to bzdura. Wiesz o tym. Oni nigdy nie będą dobrym małżeństwem zgodnym, kochającymi rodzicami czy dziadkami - to Twoje pragnienia i ułuda , bo oni są zaburzeni i Ty im nie pomożesz. Pogódź się z tym. Zapisz się na terapię.

588

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Cieszę się Aga, że powoli jest u Ciebie coraz lepiej :)
Moim zdaniem nic złego sie nie stanie- oni są od siebie od siebie uzależnieni i nie są w stanie żyć bez siebie, dlatego Twoja matka, chociaż zapewne świetnie manipuluje i do prefekcji doprowadziła grę na emocjach- nie przeciągnie struny i nie doprowadzi Twojego ojca do ostateczności. Jednak jeśli uważasz inaczej, tzn. że jest gorzej niż w innych podobnych przypadkach do tej pory- powinnaś zapytać o zdanie specjalisty...

Myślę też, że w obecnej sytuacji powinnaś rozważyć poinformowanie najpierw Twojego ojca o zaręczynach- to pozwoli mu przetrwać do czasu, aż Twoja matka nie pogodzi się w dostatecznym stopniu z Twoimi decyzjami i ich relacja uspokoi się.
Bo póki co sytuację w kontekście "zysków i strat" widzę tak: Twoja matka "traci" Ciebie (i szaleje), ale ma jego pod ręką (i wyładowuje się na nim). Ty "tracisz' rodziców, ale masz swojego narzeczonego i szansę na normalne życie.
Natomiast Twój ojciec "traci' Was obie i dodatkowo pewnie martwi się, jak każdy ojciec o twoją przyszlość.
Jeżeli dowie się o zaręczynach, Waszych planach itp. i przekonasz go, że wszystko u Ciebie idzie ku dobrej drodze- powinno mu to pomóc, uodpornić sie nieco na humory Twojej matki i utwierdzic się, że wspierając Ciebie robi dobrze.

Jeśli zaś chodzi o poinformowanie Twojej matki, to może wchodzi w grę spotkanie w szerszym gronie (Rodzice twoi i Twojego narzeczonego) i to poza Twoim rodzinnym domem, tak by ona nie mogła czuc się zbyt pewnie i osłabić jej ewentualnie gwałtowna reakcję?
Napisałem "ewentualnie gwałtowną", bo wcale moim zdaniem nie powinnaś z góry takiej zakładać.
Co by bowiem o niej nie mówić, na swój -bardziej lub mniej chory sposób ona Cię kocha i martwi sie o Ciebie. Nawet jeśli w tej "miłości" dominuje chęć dominacji nad Tobą lub wręcz ubezwłasnowolniania Ciebie, to może sie w niej zawierać również potrzeba pewności, że będziesz bezpieczna i szczęśliwa ze swoim narzeczonym. Skoro tak- to być może jego deklaracje/poważne zamiary względem Ciebie mogłyby doprowadzić do czegoś wręcz przeciwnego- uspokojenia się jej nieco?

589

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Aga już zrobiłaś kawał dobrej roboty.
Idź dalej tą drogą. Życie rodziców to nie Twoja odpowiedzialność.
Powtarzać do skutku smile

590 Ostatnio edytowany przez moje_glupie_ja (2016-08-08 11:05:55)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Dziękuję, kochani, za Wasze opinie. Niestety, moja mamuśka to przypadek nadzwyczaj ciężki, który i tak mnie w młodym wieku wpakuje do grobu.

Zaczęła się do mnie odzywać, jak potrzebowała, bym napisała pismo urzędowe smile Dwa dni była milutka. Na ranę przyłóż. Jestem u mojego partnera od tygodnia. Dziś postanowiłam oznajmić, że CHCĘ zostać jeszcze tydzień. Bo myślała, że się pojawię w domu za 2-3 dni. Chcę - bez żadnego kręcenia, bo zawsze wymyślałam różne powody. Nie pytałam też o zgodę, poinformowałam tylko.

Zaczęłam celowo poważnie, że mam coś do oznajmienia. Ona na to: "już mi słabo". Powiedziałam i klasyka gatunku. "Ty już tam na stałe zostaniesz! Po co tu przyjeżdżasz. Ja miłość w dziecko włozyłam, a dziecko mnie wystawiło. W ogóle ze mną zżyta nie byłaś. Tu na miejscu powinnaś wyjść za mąż" Tata się włączył, zaczął mnie bronić, że muszę sobie jakoś życie ułożyć, znów zjechała Go na czym świat stoi. Tak przebiegła informacja o tym, że chcę zostać tydzień dłużej smile Czuję, że mój umysł nie ogarnia jeszcze, jaką szopkę odwali na wieść o zaręczynach. Mój narzeczony już wcale nie chce jechać z informacją o zaręczynach, mówi, żeby załatwić to przez telefon. Myślę, że tak się to skończy. Ale nie szybko. Pewnie źle postępuję, ale powiem tak: nie czuję się w obowiązku informowania jej, skoro ona wobec mnie fair nie jest i nie życzy mi dobrze. Dziś mnie dopytywała, czy my się w ogóle kłócimy, że widać, że dobrze rokujący związek w takim razie - złośliwie dorzuciła. Co nawet tata ją zawstydził: "to chyba powinnaś się cieszyć!". Ale gdzie ona się tam zawstydzi. Nie jestem fair jako córka, ale ona nie jest fair jako matka. Życzy mi źle. Najchętniej bym jej wysłała zdjęcia ze ślubu i tak by się dowiedziała, po fakcie. Nie ruszają mnie już naprawdę te łzawe teksty, że włożyła we mnie miłość, bo to żadna miłość. Chora miłość. Zgodnie z tatą patrzymy coraz bardziej na chłodno na tę sytuację i oboje stwierdziliśmy, że ta kobieta widzi tylko czubek własnego nosa, że liczy się tylko jej interes. Dziś tata ją zapytał, czy będzie szczęśliwa, gdy rozwali to wszystko, ja wrócę do domu, zostanę już do końca sama i na starość powiem jej: "Ty stara cholero, przez Ciebie jestem nieszczęśliwa". Ja myślę, ba, jestem pewna, byłaby szczęśliwa smile Przecież o to właśnie jej chodzi. Tata próbuje jej tłumaczyć, tak jak ja pół roku temu jeszcze. Ja już się poddałam, tak jak mówiliście, to bezskuteczne. Mój tata nie rozumie tego jeszcze i traci energię, nerwy i zdrowie. Choć powiem, że wkurza mnie okrutnie taka postawa "zakutego łba" i sama siłą bym jej najchętniej wbiła do głowy jak bardzo jej postępowanie jest chore. No ale to bez sensu, wiem to. Znów nie płaczę i nie rozpaczam. Jestem zwyczajnie wściekła. I żal mi tego taty...

591

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Twoja matka jest typem Matki-Polki, która celem swego życia uczyniła życie córki. Cel wymknął się spod kontroli, to i rozpacza, bo jak ma teraz żyć bez celu. Co jej, w jej mniemaniu, potrzeba? Być potrzebną, bo to dla niej jest jedyną oznaką miłości. W jej oczach skoro jest niepotrzebną, to jest niekochaną.

592 Ostatnio edytowany przez moje_glupie_ja (2016-08-08 11:57:01)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Tylko ile można rozpaczać? Minął już rok, to chyba dość dużo czasu, aby do pewnych rzeczy się przyzwyczaić, pogodzić. Poza tym jak można tak myśleć, zgroza! Matka jest potrzebna córce całe życie. To znaczy, jak już się powoli przekonuję, niby nie. Ale gdyby była, to byłoby miło. Potrzebna by porozmawiać, coś doradzić, pomóc - z tym można być potrzebnym każdego dnia. Czy ona chce? No nie wiem, już zapowiedziała, że mnie i męża gościć nie będzie, że na święta nie będziemy do niej przyjeżdżać, że na obiad nie zaprosi. Nigdy tego nie zrobiła zresztą. Jest wygodna. Ona nie lubi mieć problemów, pracy. Najlepiej leżeć i wszystkich wokół się czepiać. Już ze wszystkimi jest skłócona. Smutne to.

Według mnie właśnie przeciwnie, Jej chodzi całkiem o coś innego, bo od początku to powtarza i dziś też padło, że "sama stara w domu zostanę". Jej chodzi o starość. Która nadejdzie za jakieś 20 lat do niej dopiero. Ba, nawet nie wiadomo, czy ja będę wtedy na świecie jeszcze, to, że jestem młodsza nic nie znaczy. Ale już dziś trzeba o tym myśleć i zadbać o starość mamusi! Ona nie może zostać sama, bo jak mawia "kto piżamę do szpitala przyniesie?!". Otóż to! Dlatego ja muszę zrezygnować ze swojego życia, no ew. znaleźć sobie faceta, najlepiej sąsiada mojej mamy, może być zły, bić mnie i pić, grunt, żebym ja była obok mamy. Bo przecież ja nie muszę być szczęśliwa. Ona musi! A teraz jest przeze mnie nieszczęśliwa. Jak dziś rzekła: "serce mnie boli przez to, co mi zrobiłaś" (jeszcze trochę mnie te słowa ruszają, smutno mi i małe poczucie winy się wkręca, ale nie płaczę, nie roztrząsam, to chyba dobrze). No a najlepiej bym nie miała nikogo i trzymała ją do końca za rączkę. A że ja zostanę kiedyś sama, bez męża, bez własnych dzieci (bo tylko ona może mieć dziecko jako sługę, ja nie), to co ją to obchodzi? Co obchodzi, że będę stara, niedołężna i skończę w domu opieki bez ani jednej bliskiej osoby? Nawet kuzynów nie mam, bo ona z wszystkimi pokłócona. Trzęsie mnie jak to piszę! Kiedyś mnie trzęsło z rozpaczy, teraz mnie trzęsie ze wściekłości, takiej ogromnej wściekłości, że można własnemu dziecku robić taką krzywdę, najchętniej bym nią potrząsnęła, żeby coś do jej łba dotarło! Różne dziwne i smutne przypadki tu były omawiane i czytałam, ale chyba tak pokręconego jak moja matka to jednak nie ma. Ileż można przecież. I wiecie co, jest mi smutno. Dziś miałam sen, że leciałam samolotem z moimi rodzicami, nagle w trakcie lotu przysnęłam, a jak się obudziłam to ich nie było. Płakałam okrutnie w tym śnie, jak małe dziecko. To chyba podświadomość. Ciągle jest mi źle. Ale jestem też troszeczkę z siebie dumna. Teraz jak ostatni tydzień ze mną nie gadała, to ja nie odezwałam się ani razu - nie dzwoniłam, ani 1 smsa, nie napraszałam się, a przecież pół roku temu w tych smsach padałam jej do kolan, byle tylko zwróciła na mnie uwagę, zaczęła rozmawiać. Potem cudownie jej przeszło, bo chciała pismo. Raz dziennie zadzwoniłam więc, rozmawiałyśmy miło. Jak napisała na fb, też pogadałyśmy. Ale sama z siebie nie napisałam jej smsa. I teraz znów nie gadamy, a ja znów się napraszać nie będę. Myślę, że ona to widzi i wkurza to ją jeszcze bardziej. A wolałabym, żeby coś dotarło.

593

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

dziewczyno, jak Ty się uchowalas pod taką matką? brzmisz rozsądnie, dojrzale.

to co inni piszą to prawda.
matka jest dorosła,odpowiada za siebie
ojciec też.
nie daj się szantażom emocjonalnym,bo zmarnujesz sobie życie.
jesli Twoi rodzice chcą sobie zmarnować życie - ich wybór.

594

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Dzięki, choć na tych 16 stronach wątku zdążyłam przekonać wszystkich, że nie jestem dojrzała ani rozsądna smile Może dopiero teraz zaczyna się coś we mnie budzić...

Jak się uchowałam? No właśnie, dobre pytanie. Jestem trochę dzięki mamuśce, dziwadłem. Ale nie chcę nim być. Nie chcę być dziwna jak ona, unikać ludzi, alienować się. Nie chcę być jak ona. Pracuję nad tym. Przełamałam już wiele swoich słabości, co ją bardzo dziwi i tylko słyszę: nie poznaję Cię, jak Ty się nie wstydzisz obcych ludzi? Poszłaś na warsztaty? A kto Cię namówił? A po co? Nie wstydziłaś się, nie bałaś się ludzi? Masakra. Kto nie jest jak ona, jest zły.

595

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy
moje_glupie_ja napisał/a:

Tylko ile można rozpaczać? (...)

Kiedyś już  o tym w Twym wątku napisałam. Można dużo i długo. Do czasu, gry owa rozpacz przynosi efekty. Do czasu, gdy dzięki niej uzyskuje się zamierzone cele. Do czasu, gdy owa rozpacz się opłaca.

596

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Ano. Dlatego teraz już się nie napraszam i nie uginam. Mam nadzieję, że to zauważa. Mimo wszystko robi swoje dalej. Może zatem dobrze będzie powiedzieć o tych zaręczynach, może wtedy zrozumie, że nic nie ugra.

597

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Chcesz powiedzieć o zaręczynach, powiedz. Nie chcesz, nie mów. Nie licz tylko na cokolwiek, wtedy się nie rozczarujesz.

598 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-08-08 12:58:38)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Aga a może powinnaś pójść za tą sugestią (?) Wielokropki i dać Matce trochę tego poczucia bycia potrzebną, choćby na odległość? Zadzwonić od czasu do czasu z jakims pytaniem, zapytać co by zrobiła na Twoim miejscu, podziękować za radę i to że sie "troszczy". Nawet nie musiałabys za tymi jej radami iść- chodzi mi o tą jej potrzebę, którą jak byłaś w domu to miała wypelnioną  po brzegi, bo planowała Ci życie i kontrolowała.
A teraz po wyjeździe jest drastyczny przeskok- to zrozumiałe że chcesz się "odciąć" ale może takie "złagodzenie" jej tego przeskoku trochę by ją uspokoiło?

I dobra wstawka o tym "męzu, który najlepiej jakby był Waszym sąsiadem"- poczucie humoru! (rzadkie w tym wątku)  smile
Wiem, że to "smiech przez lzy" trochę i wściekłość w tle, ale mimo to z mojej perspektywy widzę to jako dobry znak- mam nadzieję, że to że tak to skomentowałem nie dotknęlo Cię jakoś. Trzymaj się.

599

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Naprędce, tak, to sugestia. smile
Będąc na miejscu autorki zamiast walki z matką dałabym jej to, czego potrzebuje i o co tak bardzo zabiega. I owa dana jej uwaga będzie właśnie dowodem niezależności i zrzuceniem więzów przymusu.

600

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Aga, ciesze się, ze układasz sobie powoli zycie smile

I nie, nie jest Twoja wina, ze Twoja matka nie potrafi mieć innego celu niż uwieszenie się na corce. To, ze boi się przyszłości bez wiecznie poddanego dorosłego dziecka, tez nim nie jest. Niech sobie krzyczy, placze, straszy, szantazuje i co tam jeszcze wymyśli. Jak nie będziesz na to reagować, to w końcu zrozumie, ze te szopki już nie dzialaja  i może cos zrozumie, a może obrazi się śmiertelnie- to już naprawdę nie zależy od Ciebie.

Najserdeczniejsze zyczenia z okazji zaręczyn! big_smile

601

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy
moje_glupie_ja napisał/a:

Dzięki, choć na tych 16 stronach wątku zdążyłam przekonać wszystkich, że nie jestem dojrzała ani rozsądna :)

Chwila, nie wiem jak inni, ale mnie nie przekonałaś- i nawet nie próbuj teraz :p ;)

Wielokropek lepiej to ujęłaś niz ja. Widze to jako fajny przyklad "współpracy' lub wzajemnego uzupełnienia swoich opinii i rad. Cieszy mnie to :)

602

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Beyondblackie, dziękuję bardzo! smile

Naprędce, no jasne, że się nie obraziłam, na szczęście nie dostałam w genach tego dziedzictwa, żeby się na wszystkich i na wszystko wokół obrażać smile A dodatkowo bardzo sobie cenię męskie spojrzenie na tę sprawę smile dziękuję!

Kochani, chciałabym mieć taki optymizm jak Wy również. Jesteście pewni, że to tędy droga? Bo ja nie bardzo. Ja nie sądzę, żeby mama chciała czuć się potrzebna mnie, to ja jestem potrzebna Jej. Dla przykładu, jak jestem u mojego mężczyzny, to się wykłóca ze mną, że nie ma mnie w domu i nie pomagam jej sprzątać, a ona musi sama (dla przypomnienia, ma 53 lata, dzięki Bogu jest zdrowa i odkurza 3x dziennie - serio), kłóci się, że powinnam pójść do stałej pracy i kasę dawać na ich dom, bo oni nie radzą sobie finansowo (tata kłóci się z mamą od lat by poszła do pracy, więc ostatnio ja jej też to wypomniałam, więc odpowiedziała, że ona nie musi, bo ona... sprząta smile). Narzeka też, że dawno nic do domu nie kupiłam (ze sprzętu, z wyposażenia). Moja mama ma wiecznie żądania od wszystkich, tylko nie od siebie. Wnuków zapowiedziała, że pilnować nie będzie, "a niech Ci się tylko noga powinie i coś się rozwali, to tu prawa wstępu nie masz, ja Twojego bachora bawić nie będę". Co tam jeszcze... ogólnie, jak próbowałam coś zagadać, czasem zapytać, poradzić się, to zawsze postawa, że i tak się jej z niczym nie słucham, więc ona nie będzie mi nic doradzać i nie mam czego u niej szukać, bo: "wybrałaś faceta obcego i tamtą rodzinę, to tam masz rodzinę, przyzwyczajaj się, tu już rodziny nie masz, my się znać nie musimy".

Zatem... troszkę inaczej to widzę hmm

603 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-08-08 15:33:12)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Z Twych opowieści o matce, także tej ostatniej, wynika, że chce być obecna w Twym życiu i chce, byś była obecna w jej życiu. Jest obrażona na Ciebie, bo z jej sposobu myślenia wynika, że jej nie kochasz. A nie kochasz, bo wybrałaś życie z mężczyzną, z dala od domu rodzinnego. Dziwi Cię/złości jej zdanie o tym, że radzić Ci nie będzie, bo z jej rad nie korzystasz. Powiedziała nieprawdę? Korzystasz z jej rad, słuchasz? Rzecz w tym, że ów 'facet' jest w jej oczach zagrożeniem dla jej relacji z Tobą, że jest powodem, dla którego opuściłaś ją i jej dom.
Masz kilka rozwiązań:
- odciąć się od matki zupełnie, zerwać jakikolwiek kontakt
- utrzymywać z nią kontakt pozorny, odwiedzając rzadko i tylko z powodu oficjalnych uroczystości
- ignorując jej święte oburzenie i foch, dzwonić do niej, rozmawiać, mówić o swej miłości (jeśli ją jeszcze kochasz) i wdzięczności (jeśli wdzięczną jesteś) i pokazywać, że mimo odległości i innych planów, zależy Ci na niej (jeśli zależy).

A przede wszystkim to, co jest Tobie potrzebne to akceptacja. Akceptacja takiej matki, jaką jest. I brak nadziei na to, że zmieni swój punkt widzenia.

Być może, kiedyś, Twoja matka zaakceptuje to, że żyjesz po swojemu, przestanie żądać, byś żyła zgodnie z jej standardami. Być może. Równie prawdopodobne jest to, że swego sposobu myślenia nie zmieni nigdy.
Bardzo Twej matce współczuję, ciężko musi jej się żyć z takim sposobem myślenia, z brakiem umiejętności nawiązania serdecznej relacji z osobą, na której jej zależy, z takim zgorzknieniem i samotnością.




Jesteście, Ty i matka, do siebie podobne.
Każda z was, w dalszym ciągu, chce by ta druga zmieniła swój sposób myślenia i zachowania na taki, który jest dobry według tej pierwszej. I żadna, na razie, nie ma zamiaru zaakceptować sposobu myślenia i zachowania drugiej.



I jeszcze jedno, może najważniejsze:

Louise L. Hay napisał/a:

Przebaczyć komuś wcale nie znaczy, że musisz tolerować jego zachowania. Akt przebaczenia odbywa się w twoim własnym umyśle. To naprawdę nie ma nic wspólnego z drugą osobą. Prawdziwe przebaczenie to uwolnienie się od tkwiącego wewnątrz bólu. Wybaczenie jest aktem uwolnienia się od negatywnej energii.

604

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

"Akceptacja takiej matki, jaką jest."
Wiesz, to przychodzi z czasem. I po etapie złości, który trzeba przeżyć, pozwolić złości się wyzłościć, bo była tłumiona przez długi czas.
Aga wchodzi teraz w ten etap i bardzo się cieszę, że do niego doszła. To kolejny krok w kierunku wyzdrowienia.

605

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy
Czarna Kotka napisał/a:

"Akceptacja takiej matki, jaką jest."
Wiesz, to przychodzi z czasem. (...)

Odpowiem powiastką:

Uczeń zapytał Mistrza:
- Czy długo trzeba oczekiwać zmiany na lepsze?
Mistrz odpowiedział:
- Jeśli chcesz oczekiwać - to długo.

606

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Ale ona nie czeka, ona przeżywa. To, co tłumiła przez te wszystkie lata. Nie da się przejść żałoby w trzy dni, tak samo akceptacja niektórych rzeczy przychodzi z czasem.

607

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu. A drogę autorki i jej zmagania znam dość dobrze. smile

608

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

W porządku. Ja również.

Tymczasem znalazłam:
http://narcystycznirodzice.blogspot.com

Pouczające.

609

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy
Czarna Kotka napisał/a:

W porządku. Ja również.

Tymczasem znalazłam:
http://narcystycznirodzice.blogspot.com

Pouczające.

Poczytalam. To najlepszy blog, który kiedykolwiek opisal moja wlasna matke i mechanizmy w rodzinie. Az mi ciary przyszly yikes

610

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Wielokropku, dziękuję Ci za trafną analizę, chyba w samo sedno.

Można rzec, że od początku wybieram rozwiązanie nr 3. Przecież wbrew rozsądkowi i jej piekłu, które mi robi, ja tam dzwonię, jeżdżę etc. Myślę, że nadszedł czas na rozwiązanie nr 1, którego może nawet i nie chcę, ale innego wyjścia nie będzie, zresztą oznajmienie o zaręczynach, właśnie do tego doprowadzi, że ona sama, wielce obrażona, zerwie ze mną kontakt całkowicie smile W końcu córka ją opuści, zdrada! Nie potrafię nadal przewidzieć jej reakcji, ale wiem, że będzie najstraszniejsza ze wszystkich dotychczasowych z nią "przygód". To będzie dla niej oznaczało koniec.

Nie zgodzę się, że jesteśmy z matką do siebie podobne, jednak. Broń Boże! Ja mimo wszystko, mimo jej światopoglądu, potrafię podejść do niej życzliwie, zapominać i wybaczać całą krzywdę mi zadaną, rozmawiać z nią. To ona się ciągle burzy i stroi fochy i nie odzywa. Tak jak teraz. Znów się do mnie nie odzywa, bo postanowiłam zostać raptem tydzień dłużej u faceta. I co,i myśli, że coś tym zmieni? Czy kiedykolwiek jej to coś dało? Owszem, płakałam i się napraszałam, teraz tego nie robię.

Myślę, że ten cały bunt, pomieszany jeszcze z żalem, smutkiem i lękiem (bo nie ukrywam, że ciągle łapię się na chwilach, gdzie mam wyrzuty sumienia, gdzie wspominam miłe chwile z dzieciństwa), wynika z tego, że dobrnęłam do takiego momentu w swoim życiu, że nie bardzo mam inne wyjście. wink Minął rok. Na początku sama nie byłam pewna tego związku. Inaczej. Byłam pewna swoich uczuć, ale nie wiedziałam, na ile poważne zamiary ma względem mnie mój facet. Raczej odczuwałam, że mało poważne. Ja też się nie zachowywałam przesadnie poważnie, przez te relacje z rodzicami, więc w moim odczuciu, źle to wszystko rokowało. Trochę kulawo, ale jednak brnęłam do przodu. Dla mamy to był szok, 29 lat życia non stop w domu i nagle w jednej chwili pojawia się "jakiś facet", a ja znikam z domu. Nie ma mnie. Była i zniknęła. Rozumiem więc jej szok. Rozumiem, że ona też traktowała, że to początek związku, więc może da się to jeszcze rozwalić (choć nie pochwalam tego, ale jestem w stanie zrozumieć jej tok myślenia). Jednakże minął rok. O zaręczynach jeszcze nie wie, ale chyba może się domyślać, że sprawy mają się coraz lepiej i poważniej. W końcu nie jesteśmy gimnazjalistami. I moja własna matka chce zniszczyć ten związek, ten, który już trochę trwa, który przynosi mi radość i szczęście, niszczy mnie i mojego faceta, nie docenia człowieka, który "wziął mnie pod swoje skrzydła", dba o mnie, chce dla mnie dobrze etc. Nie mogę się na to zgodzić! Teraz się czuję kochana, czuję, że posiadanie własnej rodziny, męża, dzieci, jest na wyciągnięcie ręki i co? I mam w tym momencie rzucić wszystko i poświęcić swoje życie mamusi? Jasne, mnie też jest nieco przykro, że to aż 500 km od domu rodzinnego, nie przeczę, nieco bliżej byłoby łatwiej nawet dla mnie, ale to nie koniec świata, przecież mogę przyjeżdżać często. Ech. Nie mam po prostu już innego wyjścia. A płakać za mamą... no fajnie, ona też za mną płacze, kocha mnie na ten swój pokręcony sposób, ale też jednocześnie życzy mi źle sad więc jak mam za tym płakać... Uff, wyrzuciłam z siebie.

Czarna Kotko, rewelacja, dziękuję! Zaczęłam od momentu, w którym podałaś linka, czyli od miejsca, w którym chyba teraz jestem. Teraz cofam się do wcześniejszych postów. Sama nie wiem, na ile to opisuje moją mamuśkę. Widzę dużo elementów zbieżnych, trochę też i różnic. Czyli moja mama jest narcystyczna...

611

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Beeyondblackie, zdecydowanie autorka bloga wie o czym pisze i ma zdolność przedstawiania faktów w jasny i zrozumiały sposób.
Aga, nie wszystko musi w 100% pasować. Uważam że Twoja mama spełnia kryteria narcyzmu.

612

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Pewnie tak hmm

Powiem tak, zawsze mnie przed obcymi i przed rodziną chwaliła, w domu często też: że zdolna, że coś dobrze zrobiłam, że mądra etc. Ale w chwilach kłótni, a teraz od roku szczególnie, wyciągała przeciwko mnie ciężkie działa, wypominała wszystkie kompleksy, wprost mówiła, że jestem brzydka: charakterologicznie i fizycznie, dla kontrastu podając, że ona jest przynajmniej ładna (istotnie, faceci na ulicy czasem ją zaczepiają i mówią, jaka jest piękna, a jej to mega schlebia...), to samo względem taty, że jest brzydki, że cała jego rodzina to paskudy, a ona jest piękna i miała pięknych rodziców, a ja to brzydka po rodzinie ojca. Teraz ze zdwojoną siłą, że jestem brzydka, więc z czego on mnie chciał, że nie nadaje się na żonę, że w domu będę mieć syf i ona przyjedzie specjalnie raz, żeby zobaczyć, jaki mam brud (sama jest pedantką i ma wychuchane i wydmuchane). I ciągnie się to dalej: "jak możesz w obcym domu, przed obcymi ludźmi chodzić w piżamie i bez makijażu". Dlatego nie zgadza się na zięcia "z daleka" smile bo nie pozwoli, by on ze mną przyjechał i u niej nocował, bo nie wyobraża sobie, że mogłabym wystąpić przed obcym człowiekiem w szlafroku i bez makijażu. Szkoda, że mama tak bardzo dba o powierzchowność - piękny makijaż, fryzura, strój - dama.. w mieszkaniu jak w muzeum, a nie dba o uczucia najbliższych, o dobre samopoczucie, milion razy to z tatą poruszaliśmy, ale to nas wyzywała od brudasów i na tym się kończyło smile

613

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

qrcze, jak to czytam, to aż mi skóra cierpnie...

matka nie matka, dałabym w długą bez oglądania się za siebie.

614

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Ano... Rozmawiałam właśnie po kryjomu z tatą... Piekło w domu trwa. O to, że jeżdżę, że nie mówię prawdy i że nie powinnam tyle przesiadywać u faceta, ani jej nie opuszczać, bo ona swojej matki nie opuściła. I ma ogromne pretensje do taty, grozi mu rozwodem (a jak się dowie o moich zaręczynach to już na pewno powie, że rozwaliłam rodzinę i już nic nie ma i że to wina ojca bo mnie nie powstrzymał), bo wg niej on powinien trzymać z nią, a na mnie powinien jako ojciec wpłynąć. Czyli najpewniej zamknąć w piwnicy i nigdy nie wypuścić już na światło dzienne. Tata określa to tak: szaleje strasznie, okropna furia, wątpię by jej to przeszło, już rok z Tobą walczy i nie przestanie. Jednocześnie też jako głos rozsądku tata się wypowiada, bo już go podpytywałam, czy mam przyjechać, ale mówi, że jestem dorosła i nie mogę dawać jej rządzić, że robię jak uważam, że mam być cierpliwa, przeczekać, może kiedyś się pogodzi. No raczej nie.

W sumie to się trochę zaczynam bać i naprawdę nie wiem, czy, kiedy i jak powinnam mówić o tych zaręczynach. I jakie to będzie mieć konsekwencje... Jestem przerażona, w końcu wariatów można się bać. Zrobi coś sobie? ojcu? Rozwiedzie się z nim? Mnie pobije? Cholera wie, nie mam ochoty tego jeszcze mówić...

615 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-08-09 13:52:51)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Powtarzam po raz n-ty. Nie jesteś odpowiedzialna za jakiekolwiek zachowanie swej matki. (Za zachowanie swego ojca też nie. Jest z nią, bo tak zdecydował.) Ona zrobi to, co zechce zrobić z własnego wyboru. Póki boisz się jej reakcji, póty ona ma Cię w garści i chodzisz na jej smyczy. Odległość nie ma znaczenia, bo Ty masz ją zawsze przy sobie, jest w Twej głowie i zastanawiasz się, jak ona zareaguje, gdy... (tu wstawić można dowolną sytuację).

Nie chcesz mówić jej o zaręczynach? Nie mów. Nie musisz, nie powinnaś. Słowa 'musisz', 'powinnaś' pochodzą ze słownika srogiego rodzica, nakazującego określone zachowanie swemu dziecku.

Usuń matkę ze swej głowy. Rób to, na co Ty się decydujesz.

616

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Prawda, Wielokropku. Ale otoczenie mnie deprymuje i naciska. Narzeczony jest za tym, że powinnam powiedzieć, przyszła teściowa tym bardziej, no i już. Łatwo im powiedzieć, trudno zaś zrozumieć moją sytuację. Nie chcę też, by narzeczony i jego rodzina poczuli się urażeni, że coś ukrywam, że ukrywam ten związek... ech.

Tymczasem, coraz bardziej zgłębiam się w tego bloga, którego podała Czarna Kotka. Niestety, definicja i opis zgadzają się tak w 98%, w końcu wiem, co "dolega" mojej matce. Wypisz wymaluj ona. Uczucia mojego taty, gdy wyzywa, go od debila, ch..., że go nienawidzi, że powinien zdechnąć - nie są ważne. Uczucia moje, że znalazłam miłość swojego życia, a ona żąda bym zerwała z facetem, dla niej - to nie jest ważne. Za to jej uczucia, że jest biedna, pokrzywdzona, porzucona przez wszystkich - o tak, to nieustannie rozpamiętuje. Niestety, puenta przykra: "z narcyzmu nie można się wyleczyć".

617

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Czy zdecydujesz się być niezależną? Jeśli tak, to kiedy to zrobisz?

618

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Próbuję, tak powoli trochę...

619

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

A gdybyś tak nie próbowała, tylko zdecydowała się być? I nie powoli i nie trochę, tylko teraz i całkiem?

620 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-08-09 20:27:49)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy
Aga napisał/a:

Ale otoczenie mnie deprymuje i naciska. Narzeczony jest za tym, że powinnam powiedzieć, przyszła teściowa tym bardziej, no i już. Łatwo im powiedzieć, trudno zaś zrozumieć moją sytuację. Nie chcę też, by narzeczony i jego rodzina poczuli się urażeni, że coś ukrywam, że ukrywam ten związek... ech.

No narzeczony chyba zna Twoje relacje z Matką, więc trudno żeby czuł sie urażony... najprawdopodobniej jego najbliższa rodzina rownież wie, ze te relacje nie są proste.
Narzeczony chce? To może niech tam jedzie i zakomunikuje Twoim rodzicom fakt zaręczyn i poprosi ich oficjalnie o Twoją rękę? Zwłaszcza, że jak pisałaś twierdzil, że "jej powie co o tym wszystkim mysli"- więc widać, że nie ma oporów i się nie boi :) Nie wchodzi w grę delikatne zasugerowanie mu takiej opcji?

621

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Tak, Naprędce, był taki pomysł, autorstwa mojego narzeczonego smile Najpierw się wystraszyłam, potem doszłam do wniosku, że faktycznie będzie lepiej, gdy to on powie, wraz ze mną, teraz jednak się powoli z tego wycofuje, obserwując sytuację, jak moja mama wariuje z racji tego, że pojechałam na urodziny, mówi, że nie bardzo mu się widzi tam jechać i oznajmiać. Chce jedynie telefonicznie, czyli de facto ja sama powiem przez telefon... co mnie się też nie podoba. Najwidoczniej odłożę to w czasie, skoro mama nie jest gotowa na takie wieści, to dowie się ostatnia, trudno. Mam nieodparte wrażenie, że być może życie samo napisze najlepszy scenariusz i najlepszy moment sam się pojawi.

Czytam dalej o narcystycznych mamuśkach, otwieram szeroko buzię ze zdziwienia, w końcu wiem, co jej "dolega" i wiem już, że wszyscy mieli rację: ona się nie zmieni, to nieuleczalne.

Czytam o tym całym braku empatii u narcystycznych osób i teraz dopiero zrozumiałam jedną kwestię. Ogólnie całe postępowanie mojej matki było, jest i będzie dla mnie niepojęte, jej tok rozumowania, zachowanie, ale od zawsze najbardziej intrygowała mnie jedna rzecz. Mianowicie to, gdy mówiła, że mogę mieć najgorszego menela, ale tu na miejscu, obok niej, a nie 500 km dalej. Tak jakby moje uczucia nie istniały. Tak jakby w ogóle ich sobie nie uświadamiała, że one istnieją. I to, że ciągle ze mną walczy, że mam zrezygnować, bo dla niej to jakiś "obcy facet". Zupełnie w tym nie widzi mnie, moich uczuć, mojego serca, że jestem zakochana, że czuję, że to miłość mojego życia, że kocham tego mężczyznę, nie jestem maszyną, która nagle się odkocha i pokocha kogoś na miejscu. Bo dla niej facetów jest wielu tu na miejscu, obok niej. No ale miłość?! To mnie intrygowało od zawsze. Dosłownie tak jakby ona nigdy nie była nastolatką, potem młodą kobietą, jakby nigdy nie była zakochana i nikogo nie kochała, tak jakby to, że wyszła za mąż, to dlatego tylko, że wypadało, bo koleżanki wychodziły za mąż, a bez znaczenia dla niej za kogo. Tak jakby mojego taty też nie kochała. To by się pokrywało z jej traktowaniem taty. Teraz chyba dopiero zaczynam rozumieć... Brak empatii? Niezdolność do kochania? Dlatego nie potrafi zrozumieć, że kogoś KOCHAM?

622

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

I zaczynają się przepychanki, kto o zaręczynach zawiadomi Twych rodziców. To, że narzeczony nie pali się do poznania/osobistego zawiadomienia Twych rodziców o zaręczynach dziwnym nie jest, Ty też chowasz się po kątach.
Wiem, że to zapomniany sposób porozumiewania się/przekazywania informacji, ale jednak mimo mocno rozbudowanej całej techniki istnieje możliwość napisania listu.

623 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-08-11 12:47:22)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Wydaje mi się, że Narzeczony wycofał się ze swojego pomysłu widząc Twoją początkową reakcję. Chciał Cię wyręczyć, a i tak okazałaś strach czy zawahanie. Nie dziwię mu się, ze późniejsza zmiana Twojego nastawienia już go nie przekonała.

Twoje uczucia są dla niej daleko w tyle, wg niej na milość, szacunek itp. zasługuje przede wszystkim, albo tylko i wyłącznie ona. Nie ma tu nic więcej do zrozumienia w kwestii "czemu ona nie rozumie?".
Tobie coś "skapnie" z jej "miłości" tylko wtedy, kiedy znowu zaczniesz (w dostatecznym stopniu wg niej stopniu) "karmić" chory obraz rzeczywistości, który widzi tylko ona.
Nawet jeżeli istnieje jakaś bliska zeru szansa, ze bez terapii jej stan się poprawi, to i tak Ty tego sama nie dokonasz, zwłaszcza teraz, kiedy wciąż jesteś tak zaangażowana emocjonalnie w tą sprawę.

624

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Pewnie macie rację. Mój kochany wycofał się jednak chyba bardziej ze względu na to, jak widzi, jak w ostatnie 2 tygodnie moja mama szaleje. Tzn. inaczej, mówi, że będzie jak zdecyduję i jeśli będę chciała, abyśmy zrobili to wspólnie, to ze mną pojedzie, ale też między wierszami dodaje, że wcale się do tego nie pali (wcale mu się nie dziwie, w końcu spodziewa się, co go czeka, z drugiej strony ja mam jakąś cichą nadzieję, że mimo wszystko przy Nim właśnie by się musiała powstrzymać i zachować pozory).

Moja mama zaś chyba przystąpiła do ataku buntowania taty na mnie. Na razie wygaduje mu (wciąż szaleje, mimo że ja się do niej nie odzywam ani słowem, nie ochłonęła ani trochę), że miała z córką dobre kontakty całe życie, a teraz ma nagle złe (pewnie w domyśle, że ma złe przez mojego chłopaka, ale tego tata już nie przekazał). I znów się we mnie gotuje, jak słyszę takie brednie. Miała ze mną dobre kontakty, gdy siedziała non stop w domu jak mysz pod jej miotłą, nie miałam faceta, własnego życia ani żadnej osobowości. Gdyby kontakty były dobre, to byłyby też dalej, gdy układam swoje życie. Najwidoczniej nie były, to była tylko iluzja. Najpewniej za kilka dni tam pojadę, oprócz mamy, mam tam jeszcze tatę, który nie naciska na to, abym przyjechała, ale z szacunku do niego i z wdzięczności za ostatnie duże wsparcie, zapewne to zrobię. Zatem będę miała okazję jej kilka rzeczy wygarnąć znów. Teraz ten wyjazd dla mnie jest już nieco inny niż pół roku temu, nie będę jechać z drżącym sercem i podkulonym ogonem. Pojadę, pokłócę się, odbębnię i wrócę. Żebym tylko umiała jeszcze być na tyle silna, żeby nie dać jej się sprowokować. Niestety, mam za długi język.

Dzięki kochani za wsparcie i podpowiedzi!

625

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Będziesz miała szansę na wygarnięcie jej? Pokłócisz się? Odbębnisz?

Hm... .
To cudownie, że chcesz jej dokopać. To świetnie, że obie zostaniecie zranione, ale też, że i ojciec dostanie odłamkami. Jak cudnie, że jednak zaakceptowałaś swą matkę.



Przeczytaj, ze zrozumieniem, zdania z mej sygnatury.

626

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Wielokropku, nigdy gdy tam jechałam, nie rozpoczynałam kłótni, nigdy też bym nie chciała jej dokopać. Ja się po prostu bronię...

627

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Bronisz się, powiadasz. Hm... .
Nie chcesz jej dokopać? Nie zmuszaj się. Nie musisz brać udziału w grze zaproponowanej przez nią, nie musisz się z nią kłócić, nie musisz na agresję odpowiadać agresją.

628

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Moje_głupie_ja zapisz się do terapeuty, Tobie jest naprawdę potrzebna pomoc specjalisty żeby się uwolnić z tego bagna hmm

629

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Ja bym tam poinformowala o zaręczynach przez telefon. Jak chce przyslac ladna kartke, niech przysle. Jak nie- wsio rawno. Nie ma sensu odwiedzać, uzerac się, wchodzić w konflikty i cuda na kiju.

630

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

No i pękłam, dziś pierwszy raz się rozpłakałam sad

Rozmawiałam z tatą, mówi, że jest piekło, że on już nie wytrzymuje, ani tych relacji, ani tego, że między mną a nią jest tak źle. Prawie płakał jak opowiadał, że dziś mu matka powiedziała: "na weselu będziesz nas sam reprezentować, bo mnie tam nie będzie". Mówi, że już nie daje rady, że nie wie, co z tym zrobić, ale ma bóle w klatce, że się wykończy i skończy się w końcu zawałem. Dlatego się rozpłakałam. Nie nad matką, nie nad sobą, tylko nad tatą.

I nie piszcie proszę, kolejny raz, że tata jest dorosły i to jego wybór. To się łatwo mówi na forum, gorzej jest w rzeczywistości, ze stażem ponad 30 lat małżeństwa, gdy ma się jedno wspólne mieszkanie i mnóstwo długów. Tata mówi, że jesteśmy w tym dwoje, że nikt nam nie pomoże, nikomu nie możemy się zwierzyć. I to jest prawda. Matka nie jest na tyle niepoczytalna, by skierować ją na leczenie, ale jest na tyle okrutnym i złym człowiekiem, że nas tyranizuje i jednocześnie nic do niej nie dociera: żadne tłumaczenie, groźby, prośby, wstyd przed opinią innych ludzi. To jest dramat. To jest sytuacja bez wyjścia, nigdy bardziej nie czułam się tak jak w matni sad Ona mi grozi, że nie będzie jej na moim ślubie? Nawet nie chcę. Ona mnie nie kocha i moja miłość coraz bardziej zaczyna słabnąć, czuję wściekłość. Bałam się zawsze, że to ona sobie coś zrobi, tymczasem jak ten tyran terroryzuje mnie i ojca, prędzej my się wykończymy, a ona zostanie sama jak ten kołek i w końcu będzie szczęśliwa sama ze sobą. I ja mam zaakceptować taką matkę? Wybaczyć? Ja mam ochotę do niej wrzeszczeć, żeby coś w końcu do niej dotarło. Ale nie dotrze. Zniszczyła naszą rodzinę, wykończy mi ojca (i jak mam się tym nie przejmować? przecież to mój ojciec, niczego nie winien, mam olać?), wykończy mnie, zniszczy mój związek, zniszczy całe przygotowania do ślubu, zniszczy dzień ślubu, nigdy przez te kobietę nie poczuję się w pełni szczęśliwa, zamiast się cieszyć, że jestem świeżo upieczoną narzeczoną, to ona gotuje mi piekło. I tak, niby mogę się odciąć. Tylko jak, skoro zawsze pozostaje w tym bagnie mój tata i będę się o niego martwić, bo go kocham. Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby do niej cokolwiek dotarło sad Ciężka choroba? Myślę, żeby się ucieszyła, w końcu tego mi życzy.

631 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-08-12 14:52:55)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Już miałam coś napisać, ale przeczytałam te, między innymi, Twe słowa:

(...) I nie piszcie proszę, kolejny raz, że tata jest dorosły i to jego wybór. To się łatwo mówi na forum, gorzej jest w rzeczywistości, ze stażem ponad 30 lat małżeństwa, gdy ma się jedno wspólne mieszkanie i mnóstwo długów. (...)

wykończy mnie, zniszczy mój związek, zniszczy całe przygotowania do ślubu, zniszczy dzień ślubu, nigdy przez te kobietę nie poczuję się w pełni szczęśliwa, zamiast się cieszyć, że jestem świeżo upieczoną narzeczoną, to ona gotuje mi piekło. I tak, niby mogę się odciąć. Tylko jak, skoro zawsze pozostaje w tym bagnie mój tata i będę się o niego martwić, bo go kocham. Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby do niej cokolwiek dotarło (...)


Nie napiszę. Wszystko już wiesz, rozumiesz. Przed Tobą (albo już za Tobą) decyzja.

632

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

dziewczyno, przestań w końcu jojczyć.
w te albo we wte.
podejmij w końcu jakąś decyzję i się jej trzymaj.
dostalas rady, dostalas odpowiedzi i pomoc.
teraz wszystko w Twoich rękach.
Weź w końcu ogarnij temat.

633

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Kilka miesięcy minęło.. coś się u Ciebie zmieniło?

634

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Też się zastanawiam, czy coś się zmieniło w tej historii. Mam własną podobną historię, nieco mniej intensywną, ale czytając ten wątek zobaczyłam wiele rzeczy, które mnie się przydadzą.

Przyjęcie, że nie jestem odpowiedzialna za zachowanie mojej matki jest chyba najtrudniejszą rzeczą, jakiej się ostatnio uczę. Zobaczenie, że nie jestem odpowiedzialna (=winna) było dla mnie nie lada wyczynem. I dziękuję za to terapeucie, bo bez tego nadal bym myślała, że muszę uważać, żeby broń borze nie powiedzieć, czegoś, co sprawi, że ona poczuje się smutna; że nie mogę się złościć, bo ona biedna tego nie zniesie.

Jeśli autorka wątku jeszcze tu zagląda, to ciekawi jesteśmy dalszego ciągu.

635

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Witaj Autorko wątku, chciałabym nawiązać z Tobą kontakt, gdyż mam prawie identyczną sytuację. Czy to, że nie piszesz znaczy, że wszystko dobrze się skończyło?

636

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Witajcie. Pewnie niedługo napiszę, jak się sprawy potoczyły... Po prostu zrozumiałam, że robienie ze swojego życia opery mydlanej na forum publicznym jest nieco nie na miejscu, a moja osoba zaczęła też niektórych drażnić smile Niemniej jednak jestem wdzięczna za wszystkie porady każdej osobie, nie byłam internetowym trollem, moja historia choć absurdalna, jest bardzo prawdziwa i myślę, że wiele osób w podobnej sytuacji, znajdzie tutaj wiele porad dla siebie, które może bardziej skrupulatnie wcielą w życie niż ja.

A prywatnie poproszę o trzymanie kciuków... ciągle marzę, by napisać szczęśliwe podsumowanie tego wątku, to jeszcze nie ten moment, ale...

lubiecie74, odezwij się proszę na priv!

637 Ostatnio edytowany przez lukas25 (2017-03-06 02:54:35)

Odp: Mam problem z rodzicami - pomocy

Musisz też być świadoma tego, że bez rodziców będzie trudniej. Z tego co piszesz, znasz tego chłopaka bardzo długo i skoro utrzymywałaś z nim przyjacielski kontakt przez cały ten czas, to na pewno znacie się wystarczająco dobrze. Masz też 29 lat, więc warto tutaj zacząć myśleć chociaż trochę o sobie, a nie tylko i wyłącznie o rodzicach.

Z rodzicami jest trudna sprawa. Oni zwyczajnie się o Ciebie martwią, myślą że wciąż jesteś ich malutką córunią, która nie poradzi sobie sama w życiu. Oni mają potrzebę opieki nad Tobą, mają potrzebę, aby kontrolować każdy Twój ruch, bo myślą, że sama sobie nie poradzisz. Są przekonani, że robią to dla Twojego dobra, ale mają swojego rodzaju klapki na uszach i nie widzą, że tak naprawdę krzywdzą Cię takim postępowaniem.

Przeczytałem wątek dalej i muszę stwierdzić, że to Twoja mama ma poważne problemy ze sobą. Po tym jak się zachowuje, można nawet wywnioskować, że specjalnie chce niszczyć życie Tobie i Twojemu tacie. A Ty powinnaś zacząć żyć własnym życiem.

Posty [ 586 do 637 z 637 ]

Strony Poprzednia 1 8 9 10

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Mam problem z rodzicami - pomocy

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024