Dziękuję chomiczku za słowa otuchy
Mam nadzieję, że z czasem będzie tak jak mówisz, w końcu Twoja historia jest tego żywym przykładem. U mnie te zmiany postępują po prostu bardzo wolno, chyba...
Powiem tak, ostatnie 10 lat, gdy mieszkałam z rodzicami, każdego dnia budziłam się pierwsza i nasłuchiwałam... Po pierwszych krokach i pierwszych słowach mamy do taty, wiedziałam, czy to będzie dobry dzień (powiedziałam jej to niedawno, wielce się oburzyła ). To był horror. Kłótnie prawie każdego dnia. W każdą się mieszałam - krzyczałam, płakała, spazmowałam, piszczałam, mdlałam - cuda na kiju, byle tylko była zgoda. Byłam znerwicowana, zestresowana, codziennie budziłam się z lękiem (5 lat leczenia nerwicy, bezskutecznie).
Teraz już gdy tam przyjeżdżam, gdy mama coś "trzeszczy", jest to jakby poza mną. Nie mieszam się, nie reaguję, to się dzieje obok. Stało się to jakoś naturalnie, samo z siebie, nie wiadomo kiedy.
Zatem ich zwyczajne kłótnie mnie nie ruszają. Ale jak już wszyscy wiedzą na tym forum, mam małą obsesję, bo się latami nasłuchałam o tym zabijaniu się i o tym, że oni we dwoje żyć beze mnie nie chcą (tzn. to matki słowa, tata z nią chce), że jak eskalacja konfliktu nabiera na sile, ja jestem daleko i mam w głowię wizję, że ojciec zaraz może z nożem zacząć latać... To mnie paraliżuję i myślę tylko o tym. Mój partner też już jest tym zaniepokojony i mówi, że bardzo nieciekawa sytuacja. Po prostu wiem, że jeśli coś zrobią, to zgotują nam straszną traumę, na tę "nową drogę życia". Boję się tego, ot co. Tylko w gruncie rzeczy, wiem, że tak jak mówicie, nic z tym zrobić nie mogę... poza poświęceniem im mojego życia i pilnowania ich 24h Smutne, że rodzice dziecku robią taki los. Mam już tak dużo żalu i złości do mojej matki, że w ogóle za nią nie płaczę. Swoim postępowaniem sprawia, że te wszystkie dobre wspomnienia, które z nią miałam i za czym tęskniłam, powoli się wykasowują. Jestem zwyczajnie wściekła na nią. Szkoda. Sama to zrobiła. Tym razem tylko o urodziny, zatem jak się dowie o zaręczynach to już chyba katastrofa ostateczna.