Witam, ja też zrezygnowałam z posiadania dziecka, ale to tylko z powodu choroby męża.A tak poza tym to czasem myślę, że jestem za nerwowa żeby zdecydować się na dziecko.Mogłabym je tylko krzywdzić i tak jak Ty autorko mam toksyczną matkę, która doprowadziła do tego, że mam silną nerwicę i brak wiary w siebie.
I ja też się zgłaszam
Chociaż ostatnio nie wiem czemu trochę "złagodniałam" w tej kwestii widząc własnego faceta opiekującego się 3-letnią córeczką jego kumpla, co bardzo mnie (te złagodnienie) martwi, bo uważam swoją decyzję za dobrą - dla mnie przede wszystkim.
Eileen napisał/a:Co do zwolnień spowodowanych chorobą dziecka, to ja się nie dziwię, że irytują, mimo że sama nie miałam z tym do czynienia. To, że ktoś dzieci nie ma, nie może oznaczać, że ma więcej pracować. Generalnie mnie by nie obchodziło za bardzo, czy ktoś idzie na któreś z kolei zwolnienie, bo ma chore dziecko, siostrę, chomika czy idzie do kosmetyczki tipsy zrobić. Powinien się liczyć efekt pracy, a nie usprawiedliwianie, dla czego efektu nie ma. A potem kobiety się oburzają, że pracodawcy pytają na rozmowach kwalifikacyjnych o rodzinę, dzieci itd. Sama bym kobiety z dzieckiem na wszelki wypadek nie zatrudniała. Dziwne, że jakoś dużo mniej się słyszy o tatusiach idących na zwolnienie, bo dziecko chore...
Kobieta pracownik, która bierze zwolnienie z powodu choroby dziecka ma do tego prawo i nikomu nic to tego. Ma takie prawo i nie jej wina jeśli dziecko często choruje. Na pewno nic do tego innym pracownikom. Od rozdzielania obowiązków jest pracodawca i jeśli im dołoży obowiązków, to jak są tacy cwani i krytyczni, niech powiedzą prosto w twarz przełożonemu, że należy im się z tego tytułu większe wynagrodzenie. Jeśli chodzi o pracodawców to można ich podzielić na dwie kategorie. W sektorze publicznym rodzic idący na zwolnienie jest święty, bo nie oszukujmy się władających kolejnymi szczeblami i gałęziami średnio interesuje wydajność. W sektorze prywatnym jest inaczej ale też jest podzielony. Duże firmy zatrudniające na umowy o pracę pilnują się KP. W mniejszych firmach po pierwsze można w ogóle nie pracować z tytułu umowy o pracę tylko na zlecenie, dzieło, samozatrudnienie, kontrakt i wtedy nie ma żadnych zwolnień
Nawet jak stosowna umowa jest, to raczej jest już ktoś, kto liczy pracownikom dni na zwolnieniu i kiedyś zadaje sobie pytanie czy mu się to opłaca... Stąd biorą się pracownicy marketów chodzący do pracy z grypą, przeziębieniem i gorączką. Zapewne ku zadowoleniu kolegów z pracy, że nie muszą robić za niego. Najwyżej zdechnie, to przyjdzie święże "mięsko"...
A ostatnio przeglądałem twoje posty iż zauważyłem iż napisałeś kiedyś że młodej kobiety nigdy nie zatrudnisz. Ciekawe jak to się ma do twojej obecnej opinii ?
Nic się nie zmieniło To znaczy może inaczej - młoda kobieta znalazłaby u mnie pracę na takich samych warunkach na jakich ja pracuję od 15 - 17 lat, a to raczej dość skutecznie je zniechęci
Witam, ja też zrezygnowałam z posiadania dziecka, ale to tylko z powodu choroby męża.A tak poza tym to czasem myślę, że jestem za nerwowa żeby zdecydować się na dziecko.Mogłabym je tylko krzywdzić i tak jak Ty autorko mam toksyczną matkę, która doprowadziła do tego, że mam silną nerwicę i brak wiary w siebie.
Ja tez się zgłaszam do klubu ;P
Nie chcę mieć dzieci z powodu zagrożenia chorobami( nie fizycznymi). W rodzinie były i są przypadki pewnych schorzeń, moje 2 rodzenstwa tez ma je zdiagnozowane, biorą leki.Ja jak na razie jestem zdrowa, ale strach jest...
Nie chcę ,aby moje dziecko dziecko cierpiało, nie mogłabym patrzeć na to... Wiem , że jest wysokie ryzyko choroby, nie chcę ich przekazywać...
Jak to wytłumaczyć ewentualnemu chłopakowi? Pójdzie do innej, a mnie zostawi...Dalsza rodzina i znajomi też dziwią się , że jestem sama, ale nie chcę wszystkich w to włączać , to zbyt osobiste, niezręcznie mi tłumaczyć te choroby, mało kto wie o tych chorobach...
Ehh...
Do Kasmis
Mój mąż ma stwardnienie zanikowe boczne które z każdym dniem postępuje, ja praktycznie mam duże dziecko w domu, muszę robić wszystko przy nim, nie jest to łatwe.Gdyby przyszło dziecko to jestem przekonana, że nie poradziłabym sobie z tym wszystkim.
A propos ewentualnej choroby, to zależy jaka to choroba, że nie chcesz nikomu powiedzieć. Nie można wstydzić się choroby, bo to tak jakbyś się wstydziła, że żyjesz.
W rodzinie jest ryzyko tzw. astmy , choroby nowotworowej u mężczyzn( wujo zmarł , mój tata ma chemię ).
Choroby przewlekłe oddechowe są okropne, moja mama to przerabiała z moimi 2 bracmi majacymi astmę - widzisz, jak ktoś się dusi, ale nie możesz pomóc-bezsilność. Ze złamaną noga można poczekać na pogotowie nawet 20 min, z astmą jest gorzej- brak powietrza -człowiek się dusi... Widziałam ciężkie ataki duszności nie raz...
Nie żalę się,absolutnie-widziałam taki temat i chciałam pokazać przyczyny bezdzietności pod innym kątem...
Niektórzy ludzie ( kobiety! )złośliwie komentują życie bezdzietnych , mówiąc ,, egoistka'' , Wygodna ,, Leniwa''-( to nie do mnie- tak obserwuje wśród innych w pracy).
Ot, nasza katolicka wiara pełna miłosierdzia i życzliwości dla bliźnich...
Niektórzy ludzie ( kobiety! )złośliwie komentują życie bezdzietnych , mówiąc ,, egoistka'' , Wygodna ,, Leniwa''-( to nie do mnie- tak obserwuje wśród innych w pracy).
Ot, nasza katolicka wiara pełna miłosierdzia i życzliwości dla bliźnich...
Tak i tu właśnie mamy sedno sprawy. Bezdzietni (nie ważne czy z wyboru czy bez) nie mają łatwego życia w naszym społeczeństwie. Są napiętnowani, posądzani o wygodnictwo, materializm, egoizm, brak wrażliwości i kto wie jeszcze o co.
Sama mam jedno dziecko, ale potrafię zrozumieć tych co go nie chcą mieć. Nie ważne z jakich powodów. Taka decyzja i nikomu nic do tego.
Mam w pracy koleżankę, która jest mężatką po 30-stce. Nie chce mieć dzieci. Taką podjęła decyzję z mężem. Nie potraficie sobie wyobrazić jakie musi znosić płytkie komentarze i głupawe uwagi. Takim jesteśmy społeczeństwem, pobożni katolicy - inkwizytorzy. Na stos bezdzietne!
Zawsze wkurza mnie brak tolerancji.
204 2014-11-14 22:38:12 Ostatnio edytowany przez kicur (2014-11-14 22:40:47)
Snake czyli chodzi o umowę śmieciową. W zakładzie w którym pracuje mój wuj od dawna wszyscy nowi pracownicy mają umowy śmieciowe. A jak rozpowszechni się urlop ojcowski tak jak zrobił to mój znajomy bo zarabiał mniej niż jego siostra która pracuje w biurze. On zajmuje się dzieckiem ona pracuje to co młodych nie zatrudnisz ?
Właśnie przez takich jak ty jest takie bezrobocie. Więc czemu tak gorliwie bronisz przywilejów kobiet w ciąży jak sam nie jestem wobec nich fair ? Myślisz że każdy zarabia tyle by żona siedziała w domu o ile oczywiście jej to odpowiada..
Nie rozumiem, po co w ogóle kogokolwiek informować o swoich planach prokreacyjnych. To znaczy; po co rozmawiac z kimś, kogo intencji nie możemy być pewni? Boicie się NIE odpowiadać na takie pytanie?
Snake czyli chodzi o umowę śmieciową. W zakładzie w którym pracuje mój wuj od dawna wszyscy nowi pracownicy mają umowy śmieciowe. A jak rozpowszechni się urlop ojcowski tak jak zrobił to mój znajomy bo zarabiał mniej niż jego siostra która pracuje w biurze. On zajmuje się dzieckiem ona pracuje to co młodych nie zatrudnisz ?
Właśnie przez takich jak ty jest takie bezrobocie. Więc czemu tak gorliwie bronisz przywilejów kobiet w ciąży jak sam nie jestem wobec nich fair ? Myślisz że każdy zarabia tyle by żona siedziała w domu o ile oczywiście jej to odpowiada..
Pracuję na takiej umowie jaką chciałem i bardzo irytuje mnie kiedy szanowni politycy próbują "polepszyć" mój los. To tak jak w kawale:
- obywatele, chcemy waszego dobra - ogłosili politycy,
- obywatele czym prędzej zabrali się za ukrywanie swoich dóbr...
Bezrobotni? A kto to taki? Zarejestrowani w urzędzie pracy? Nie wykonujący żadnej pracy? Nie wykazujący dochodu? Nie pracujący na umowę o pracę?
Nie bronię przywilejów kobiet związanych z urlopami. Poinformowałem tylko, że w przypadku kobiet pracujących na podstawie umowy o pracę prawo jest jasne i określa co się im należy. W pozostałych przypadkach niewiele im się należy ale to zależy od konkretnej sytuacji (samozatrudnienie, kontrakt). Życie w ogóle jest nie fair Załóż firmę, zatrudnij parę osób i podziałaj na rynku, to pogadamy. W mojej branży, wśród dość znacznej znanej mi grupy ludzi takich z umowami o pracę znam pojedyncze przypadki (zazwyczaj chodzi właśnie o celowe zatrudnienie aby komuś pomóc dostać jakieś świadczenie). Dlaczego tak jest? Bo to branża o bardzo niepewnych przychodach, na pieniądze trzeba najczęściej długo czekać, nie rzadko trzeba kontrahentowi wyrywać pieniądze sądownie. Firma, która w takich warunkach będzie zatrudniać na etat po prostu nie przetrwa. Nie chodzi tu o pracowników, bo ludzie są rozsądni, jak im powiesz, że muszą poczekać 2-3 miesiące dłużej na pieniądze, to poczekają choć to trudne. Tylko, że urzędu skarbowego i ZUS-u fakt, że nie zapłacono ci faktur albo zwyczajnie nawet miałeś okres bez zleceń nie interesuje. Płacisz albo komornik. Oczywiście każda rozsądna firma z przychodów odkłada część pieniędzy "na czarną godzinę" ale chyba lepiej z tych zaskórniaków wypłacić w chudych miesiącach pracownikom zaliczkę niż oddać je do ZUS?
Ale pewnie ty wiesz lepiej...
Wiem, że kobiety mające dzieci mają więcej przywilejów i mają prawo mieć wymówki. My bezdzietne nie mamy prawa być zmęczone albo nie daj Boże chorować, no bo przecież jak to skoro dzieci nie mamy.
Wiem, że kobiety mające dzieci mają więcej przywilejów i mają prawo mieć wymówki. My bezdzietne nie mamy prawa być zmęczone albo nie daj Boże chorować, no bo przecież jak to skoro dzieci nie mamy.
Gdzie się z czymś takim spotkałaś?
W szkole i w pracy.
210 2014-11-21 01:40:00 Ostatnio edytowany przez edytka55 (2014-11-21 18:24:51)
.....................................
Ja również nie zamierzam mieć dzieci, też z wyboru. Dla to trochę nie męskie. Wyprzedzam już tu odpowiedzi, że gadam głupoty. Ale to są moje myśli. Np, taniec też jest dla mężczyzny bardzo! Nie męski. Ja o swoich poglądach mówie znajomym, rodzinie i zawsze odbierane to jest ze zdziwieniem i nie z rozumieniem.I zawsze jest pytanie dlaczego. Wymieniam im pierdyliard powodów, a oni swoje, że zobaczysz, że ci się odmieni. Ta jasne, ja też jak autorka tematu od dawna nie chciałem mieć dzieci. I nie rozumiem ich potrzeby posiadania. Nawet nie mam i nie będę miał ich z kim mieć.
A jakbyś miał z kim?
Ludzie, którzy chca miec dzieci nigdy nie zrozumieją tych co ich nie chcą. Jedynie mogą to zaakceptować. Podoba mi się moje zycie takie jakie jest, nie jest idealne , ale z dnia na dzień coral lepsze. Dziecko by wszystko zrujnowało.
W szkole i w pracy.
Bezdzietni sa troszkę dyskryminowani, niby ludzie nie zwracają na to uwagi i przede wszystkim nigdy nie widza nic złego w swoim zachowaniu. Są bezdzietni, którzy nie lubią dzieci. Gdzie jest w Polsce Child Free Zone? W jednej restauracji w Sopocie nie można karmić piersią. Oczywiście na dziesiątki lokali dookoła młode mamuśki uwzięły sie na ten. Wiele z nich nie może się pogodzić z faktem, że ich bobasy nie sa tam mile widziane. Nawet te, które nigdy tam nei były wchodzą na stronę restauracji i komentuja najnegatywniej jak tylko mogą. Z ich opinii wynika, że jak nie chcemy słyszec ich bobo to musimy sie w domu zamknąć.
Kolezanka niedawno chciała wziąć wolne we święta. "Ale wiesz, ala, bo ja bym chciała no ten, z rodziną..". Ala nie ma rodziny. Matka to obcy cżłowiek dla Ali, ojciec to obcy, rodzeństo to już w ogóle w uj obce.
Nic się nie zmieniło
To znaczy może inaczej - młoda kobieta znalazłaby u mnie pracę na takich samych warunkach na jakich ja pracuję od 15 - 17 lat, a to raczej dość skutecznie je zniechęci
Nie obraź się, ale zawiało nie tylko skapstwem, ale i cebulą.
Wiesz, jak dziecko niepełnosprawne mówi do mnie coś niewyraźnie albo czasem użyje jakiegoś grubego słowa, którego nie rozumie, to się nie obrażam. Rozumiem, że deficyty w myśleniu nie są jego winą.
Wiesz, jak dziecko niepełnosprawne mówi do mnie coś niewyraźnie albo czasem użyje jakiegoś grubego słowa, którego nie rozumie, to się nie obrażam. Rozumiem, że deficyty w myśleniu nie są jego winą.
To ma być pseudo mądrość czy ironia?
Wiesz, możesz jaśniej , bo nie wiadomo jak odnieść do Twojej wypowiedzi?
216 2014-11-25 21:41:56 Ostatnio edytowany przez Snake (2014-11-25 21:43:55)
Hm, a jesteś drugim wcieleniem użytkowniczki o nicku Edytka55 czy tylko solidaryzujesz się w deficytach?
No ale cóż, z racji doświadczeń osobistych jestem przyzwyczajony, to i objaśnię dla ....., a dobra, daruję sobie.
Ja całe swoje życie zawodowe pracuję na takich warunkach jakie mnie idealnie pasują. Warunki te w żaden sposób mnie nie krzywdzą, moi pracodawcy i zleceniodawcy mnie tymi warunkami nie krzywdzą. Jeśli krzywdzą mnie finansowo, to akurat nie w wyniku warunków świadczenia pracy i raczej okazjonalnie, bo każdy może się czasem przeliczyć, mieć chwilowy dołek i takie tam. Te idealne dla mnie warunki nie są idealnymi dla większości znanych mi kobiet w wieku prokreacyjnym. W związku z tym chyba jest jasne, że operując w określonym środowisku oferuje się takie same warunki. Faceci to biorą, kobiety dużo rzadziej. Jeśli są młode, to prędzej czy później pojawia się temat dziecka i tego, że trzeba "jakoś załatwić" problem macierzyńskiego. Odchodzą więc tam, gdzie macierzyński sobie wypracują albo zakładają firmy i pakują grube składki przez parę miesięcy aby dostać równie gruby macierzyński. Albo od początku szukają pracy sporo mniej płatnej ale w której pracują na ten macierzyński, złudzenia emerytury i takie tam. Każdy kowalem swojego losu. Gdybym szukał pracownika, to byłbym raczej dziwny, gdybym miał mu zapewniać świadczenia, z których sam w pracy zrezygnowałem. Albo jeszcze inaczej. Czasem ktoś w mojej branży mówi przyszłemu/nowemu pracownikowi wprost - mam na ciebie przeznaczone 2500 zł miesięcznie. Tyle mogę obecnie przeznaczyć na pracownika o twoim doświadczeniu. Możesz wybrać formę zatrudnienia, chcesz to dostawać na umowę o pracę, umowę cywilnoprawną, założysz działalność? W każdym z przypadków moje pracodawcy koszty brutto nie mogą przekroczyć 2500 zł, a tu masz taki sprytny kalkulatorek i możesz sobie policzyć ile w każdym z przypadków dostaniesz na rękę. Uczciwy układ. Kiedyś, kiedyś też takie coś usłyszałem...
Większość z tego powyżej wyczytałbyś z moich wcześniejszych postów ale ...
tez nie mam i nie chce mam wrecz obrzydzenie do macierzynstwa.
Antymacierzyństwo zrobiło się bardzo modne. Chociaż według mnie to złe słowo, bo teraz kobiety mają po prostu odwagę, by głośno mówić, że nie chcą dzieci. Trochę szkoda, bo zwykle to mądre i ogarnięte życiowo kobiety nie chcą mieć dziecka. Ja też nie odczuwam żadnego instynktu macierzyńskiego i uważam go za coś, co jest wmawiane kobietom przez społeczeństwo, a one w to wierzą. Będę miała dziecko, ale nie muszę do tego piszczeć na widok niemowlaków albo wizualizować sobie własnego dziecka. To raczej moja rozsądna decyzja, a nie jakieś hormony i mit o instynkcie. Wiem, że kiedy dziecko przyjdzie na świat to je pokocham, bo będzie moją rodziną, a za każdym członkiem rodziny skoczyłabym w ogień. No ale żeby roztkliwiać się na widok obcego dziecka, to zdecydowanie nie w moim stylu. Obce dzieci są mi zupełnie obojętne i nie reaguję na nie taką radością jak np. na widok zwierząt. Nie budzą też we mnie takiej czułości. Ale jeśli już poznaję konkretne dziecko i staje mi się ono bliskie, to bardzo angażuję się emocjonalnie. Zawsze sądziłam, że pod tym względem jestem zimna i bez empatii, ale jednak w hospicjum dla dzieci nie wytrzymałam dłużej niż 2 lata, bo to było bardzo wyczerpujące psychicznie i emocjonalnie. Szybko przywiązywałam się do tych dzieci, bo zresztą ogólnie szybko się przywiązuję. Cieszę się jednak, że mam takie podejście, bo dzięki temu wiem, że nie będę żałować decyzji o macierzyństwie, gdyż będzie ona podjęta rozsądnie i w dojrzały sposób.
A do samego zjawiska antymacierzyństwa mam mieszane uczucia. Jeśli kobieta po prostu nie chce dziecka, to jest dla mnie zupełnie zrozumiałe. Jednak gdy czytam np. na blogach przechwalanie się tym i promowanie braku posiadania potomstwa, to już nie jest fajne. Jakoś nie lubię takich skrajności i "nawracania".
A ja to sobie też zawsze myślałam, że będę miała dzieci w zależności od tego czy będę miała pieniądze. Jak się jakiś odpowiedni w moim guście kandydat, spełniający kryteria na męża i ojca trafił to czemu nie.
Gdyby to miało być tak, że ja będę musiała iść na macierzyński, zajmować się dzieckiem brać wolne z powodu dziecka to dziękuje ale żadnych dzieci. Ale skoro stać mnie było na nianie i w żaden sposób nie czułam się nieszczęśliwa z powodu ograniczeń przez dziecko, to rola mamy jest całkiem fajna.
O czym tu dyskutować?Jeśli ktoś nie chce mieć dzieci i oboje partnerzy są tego samego zdania,to nikomu nie muszą się tłumaczyć.
Takie pytania najlepiej zbyć i zmienić temat.
Ale tak to jest że ludzie lubią się wtrącać .Jak ktoś ma piątkę to źle bo za dużo,jak nie chce wcale też źle.
Ludmiła a ty swoje.Obsesje masz z tymi nianiami czy co.
Ja też sie zgłaszam Warunki idealne, finansowe, małzenskie i zdrowotne, ale nie chcę i już, nikomu się z tego nie tłumaczę. Sama z siebie tematu nie zaczynam, bo uważam ze to osobista sprawa, ja też ludzi nie wypytuję, a jak ktoś pyta "a wy kiedy planujecie" odpowiadam "nigdy" i już. Jak zapyta dlaczego - zgodnie z prawdą, nie chcę i nigdy nie chciałam, nie czuję potrzeby. Zazwyczaj delikwentka po takim kuble zimnej wody zmienia temat
W rodzinie jest ryzyko tzw. astmy , choroby nowotworowej u mężczyzn( wujo zmarł , mój tata ma chemię ).
Choroby przewlekłe oddechowe są okropne, moja mama to przerabiała z moimi 2 bracmi majacymi astmę - widzisz, jak ktoś się dusi, ale nie możesz pomóc-bezsilność. Ze złamaną noga można poczekać na pogotowie nawet 20 min, z astmą jest gorzej- brak powietrza -człowiek się dusi... Widziałam ciężkie ataki duszności nie raz...
Nie żalę się,absolutnie-widziałam taki temat i chciałam pokazać przyczyny bezdzietności pod innym kątem...Niektórzy ludzie ( kobiety! )złośliwie komentują życie bezdzietnych , mówiąc ,, egoistka'' , Wygodna ,, Leniwa''-( to nie do mnie- tak obserwuje wśród innych w pracy).
Ot, nasza katolicka wiara pełna miłosierdzia i życzliwości dla bliźnich...
Ja mam ciężką astmę oskrzelową i patrz żyje i do grobu mi nie śpieszno i nie żałuje że żyje. Oczywiście nie krytykuję decyzji o tym że ktoś nie chce mieć dzieci, ale astma? Bez przesady, teraz jest tyle świetnych leków zarówno naturalnych jak i farmaceutyków, z tym można żyć i to w miarę normalnie.
223 2015-06-20 06:07:17 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2015-06-20 06:14:20)
Cslady, dawno pisałaś, ale pomyślałaś, że odpiszę na to co napisałaś. Zgadzam się, że teraz kobiety mają większą odwagę mówić o tym, że nie chcą mieć dzieci. To dobrze, pewnie, że nie ma sensu mieć na siłę dziecka jak się nie chce. To każdego indywidualna decyzja, tak samo jak decyzja co robi w życiu, jak chce się realizować, jak to sam rozumie. Nie ma jednej "recepty" czy drogi jak żyć. Wiesz, ja też uważam, że nie musi być instynktu macierzyńskiego, by być dobrą mamą, ale w drugą stronę cslady można też go czuć, zachwycać się niemowlakami i być dobrą mamą. Ja tak mam, że rozczulam się, obce dzieci też budzą moją tkliwość, ale to nie znaczy, że u mnie działają tylko hormony i że będę złą mamą, no chyba tak nie myślisz? No bo trochę tak to odebrałam jakbyś oceniła, że to dopiero jak nie czuć tego instynktu to, że dopiero jest to rozsądna decyzja, że cieszysz się, że masz takie podejście, bo będzie ono rozsądne i dojrzałe. Może ja źle rozumiem, ale z innym podejściem macierzyństwo już nie może być dojrzałe? No chociaż oczywiście, jeśli to tylko hormony i chęć, by mieć dziecko bez myślenia o tym co zrobić, by było szczęśliwe, bez pomyślenia rozsądnie to ok, jest to złe, nie neguję tego, ale jeżeli jest ten instynkt macierzyński jak u mnie, ta tkliwość na widok dzieci, że je bardzo lubię, a przy tym jestem rozsądna,dlatego dziecka jeszcze nie mam, poczekam z tym, więc nie robię dziecka tylko jak poczuję instynkt to jest to myślę dojrzałe. Da się to połączyć
Tak samo sądzę, że jak będę miała już dziecko, to będę dobrą mamą. Chcę powiedzieć, że nie ma lepszej czy gorszej drogi, że kobieta czująca instynkt macierzyński nie musi też być taką kobieta, która robi dzieci na potęgę z instynktu tylko i nie myśli nic rozsądnie Nie musi tak być absolutnie. No chociaż mogłam Cię źle zrozumieć. Myślę, że ani Twoje podejście nie jest złe ani moje, są inne, ale oba normalne, rozsądne, tylko Ty nie czujesz instynktu macierzyńskiego, a ja tak, ale rozsądek obie chyba przejawiamy i jest ok
A na spacerze jak jestem, to rozczulają mnie i dzieci i psy też często hehe, więc jest nieźle
W hospicjum sama chyba bym nie wytrzymała, nie sądzę, bym dała radę 2 lata jak Ty, jestem bardzo wrażliwa, byłoby to dla mnie za trudne. Ja już jak widzę film o dzieciach czy ogólnie osobach dorosłych poważnie chorych, to płaczę bardzo dużo już na samym filmie, więc w rzeczywistości widząc te chore dzieci nie dałabym rady. Jeszcze mocniej, by mnie to dotknęło, skoro to już nie film, a prawdziwe życie, a już na filmie dużo płaczę. Nawet jak przy nich, bym powstrzymała łzy, to potem po wizycie u nich nie dałabym rady psychicznie. Dlatego wolontariat w hospicjum to nie dla mnie. Inne wolontariaty, gdzie pomaga się innym, to już tak, mogłabym, ale właśnie w hospicjum, gdzie wiele dzieci umiera i są bardzo chore tu już dla mnie zbyt ciężko.
Co do pytania czy ktoś planuje dzieci, to dla mnie są zazwyczaj nietaktowne, często zadają je wścibskie osoby. Tak jakby uważali, że mają prawo wiedzieć o każdej intymnej sprawie dwojga ludzi. Chociaż wiadomo zależy kto zada to pytanie i jak, ale często jest to wścibskie.
Ludmiłaa, rozumiem, ale swoim dzieckiem, jak było małe choć trochę chyba też się zajmowałaś, nie tylko niania? Pytam, bo rozumiem, że to wygodne i nie mówię, że złe, bo owszem, dzięki temu pewnie byłaś mniej zmęczona, ale wiadomo kontakt matki z malutkim dzieckiem też ma wpływ na jego rozwój. Co nie znaczy, że trzeba iść na macierzyński, niemniej trzymając na rękach swoje dziecko uczucia matczyne chyba czułaś? Trochę uwagi i tak im poświęciłaś, nie że tylko niania? W końcu decyzja o dziecku nie była chyba tylko kalkulacją? Rozsądek ważny, ale przy tym trzeba też czuć, że możemy dziecko pokochać, bo jak nie i to tylko kalkulacja i wiemy, że uczuć żadnych nie poczujemy, to wtedy lepiej nie. No, ale tak tylko piszę i wiem też, że nie wszystko można przewidzieć, a uczucia do dziecka czasem też przychodzą szybko, a czasem zajmie to więcej czasu.
Cslady, dawno pisałaś, ale pomyślałaś, że odpiszę na to co napisałaś. Zgadzam się, że teraz kobiety mają większą odwagę mówić o tym, że nie chcą mieć dzieci. To dobrze, pewnie, że nie ma sensu mieć na siłę dziecka jak się nie chce. To każdego indywidualna decyzja, tak samo jak decyzja co robi w życiu, jak chce się realizować, jak to sam rozumie. Nie ma jednej "recepty" czy drogi jak żyć. Wiesz, ja też uważam, że nie musi być instynktu macierzyńskiego, by być dobrą mamą, ale w drugą stronę cslady można też go czuć, zachwycać się niemowlakami i być dobrą mamą. Ja tak mam, że rozczulam się, obce dzieci też budzą moją tkliwość, ale to nie znaczy, że u mnie działają tylko hormony i że będę złą mamą, no chyba tak nie myślisz? No bo trochę tak to odebrałam jakbyś oceniła, że to dopiero jak nie czuć tego instynktu to, że dopiero jest to rozsądna decyzja, że cieszysz się, że masz takie podejście, bo będzie ono rozsądne i dojrzałe. Może ja źle rozumiem, ale z innym podejściem macierzyństwo już nie może być dojrzałe? No chociaż oczywiście, jeśli to tylko hormony i chęć, by mieć dziecko bez myślenia o tym co zrobić, by było szczęśliwe, bez pomyślenia rozsądnie to ok, jest to złe, nie neguję tego, ale jeżeli jest ten instynkt macierzyński jak u mnie, ta tkliwość na widok dzieci, że je bardzo lubię, a przy tym jestem rozsądna,dlatego dziecka jeszcze nie mam, poczekam z tym, więc nie robię dziecka tylko jak poczuję instynkt to jest to myślę dojrzałe. Da się to połączyć
Tzn. nie twierdzę, że kobiety, które czują instynkt macierzyński będą złymi matkami. Sporo kobiet go czuje i są one dobrymi matkami. Ale np. na forum widziałam nie raz przypadki kobiet, którym instynkt macierzyński padł na mózg i one muszą już koniecznie teraz mieć dziecko zamiast poczekać kilka lat i mieć temu dziecku coś do zaoferowania. Złymi matkami są według mnie też wszystkie te kobiety, które nie przestrzegają w domu zasad i nie są stanowcze. Tak te dzieci uwielbiają, że nie są w stanie stawiać dziecku granic i czegoś od niego wymagać. Rozpieszczają, na wszystko pozwalają, a potem wyrastają niewychowane gówniarze, które nie szanują np. pracy innych ludzi. To też jest przypadek tego, jak instynkt macierzyński potrafi paść na mózg. Nie twierdzę jednak, że wszystkie kobiety tak mają.
A co do rozsądku kobiet nie czujących instynktu, to uważam po prostu, że u nich posiadanie dziecka jest częściej wynikiem przemyślanej decyzji, bo żadne emocje nie przesłaniają im racjonalnego myślenia.
No tak, ale dobrze, że widzisz, że nie zawsze tak jest No trochę inna sytuacja, ale tak samo z facetem, może być np związek, który powstał z przyjaźni i być trwały, a może być inny bardziej namiętny, gdzie motyli dużo było, ale to nie zmienia faktu, że też może być w tym rozsądek i związek udany. U mnie tutaj opcja numer 2, a przy tym też rozsądnie wybierałam faceta, a przy tym motyli w związku było i to dużo
A co do dziecka, to pewnie, sama może obawiam się trochę rozpieszczania, ale sama wiem czego unikać, więc raczej wypracuję to, by dziecku stawiać granice. A właśnie, wiadomo, nie padło mi na mózg w tym kontekście, bo gdyby tak było, to już jako 15 latka miałabym dziecko, gdzie już wtedy ten instynkt macierzyński w pewnym stopniu czułam i dzieci też mnie rozczulały. No, ale wiedziałam i wiem, że jeszcze trzeba trochę poczekać, choćby 2 lata, jak będę miała 25-26 lat, jak w końcu jak pisałam w innym wątku walczę z lenistwem i znajdę pracę jakoś w końcu pewnie mimo braku doświadczenia w wieku prawie 24 lat no i jakoś ustabilizuję tutaj swoją sytuację. No bo wiadomo, że to też jest ważne. Wiadomo, emocje są, ale nie przysłaniają mi racjonalnego myślenia.
226 2015-06-20 08:25:24 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-06-20 08:26:42)
Hmm trudno mi porównać instynkt macierzyński do związku, bo w tym przypadku jego odpowiednikiem byłoby podejście, że kobieta czuje potrzebę posiadania mężczyzny i chcę tę potrzebę zrealizować. No ja nigdy tak nie czułam. Przyjaźń zamieniła się w namiętność i chmarę motyli, ale nie planowałam tego. Choć podświadomie na to pozwoliłam, bo inaczej zabiłabym w zarodku. Tylko na początku związku ja nie miałam żadnych oczekiwań. Np. przespałam się z nim, bo go kochałam i chciałam się z nim przespać. Nie oczekiwałam, że on teraz weźmie ze mną ślub i że będziemy żyć długo i szczęśliwie. A jeśli kobieta pod wpływem instynktu decyduje się bezmyślnie na dziecko i ma wiele oczekiwań, np. że partner jej nie opuści i się nimi zaopiekuje, to już trochę inny kaliber. Poza tym przy związkach ryzykujemy tylko to, że się sparzymy, a dziecko to nieporównywanie bardziej odpowiedzialna decyzja.
Hmm trudno mi porównać instynkt macierzyński do związku, bo w tym przypadku jego odpowiednikiem byłoby podejście, że kobieta czuje potrzebę posiadania mężczyzny i chcę tę potrzebę zrealizować. No ja nigdy tak nie czułam. Przyjaźń zamieniła się w namiętność i chmarę motyli, ale nie planowałam tego. Choć podświadomie na to pozwoliłam, bo inaczej zabiłabym w zarodku. Tylko na początku związku ja nie miałam żadnych oczekiwań. Np. przespałam się z nim, bo go kochałam i chciałam się z nim przespać. Nie oczekiwałam, że on teraz weźmie ze mną ślub i że będziemy żyć długo i szczęśliwie. A jeśli kobieta pod wpływem instynktu decyduje się bezmyślnie na dziecko i ma wiele oczekiwań, np. że partner jej nie opuści i się nimi zaopiekuje, to już trochę inny kaliber.
Poza tym przy związkach ryzykujemy tylko to, że się sparzymy, a dziecko to nieporównywanie bardziej odpowiedzialna decyzja.
No masz rację, chyba jednak bardziej do tego można porównać. No tak, ja inaczej, bo czułam potrzebę bycia w związku, ale oczywiście też nie chciałam być z byle kim. Tutaj też ten rozsądek był, wiadomo. No tak, masz rację, nie ma co po seksie też oczekiwać, że nam na pewno się uda i np. weźmiemy kiedyś ślub, bo nie ma też takiej pewności. Tak, tak tylko napisałam o tym, ale wiem, że przy związkach jest ryzyko tylko sparzenia się, a przy dziecku inaczej i wiem, że to bardziej odpowiedzialna decyzja, więc tutaj to jest dla mnie też oczywiste. Dziecko nas scali najwyżej jeszcze bardziej, bo nie zamierzam też być kobietą, która przy dziecku zapomni o swoim ukochanym, bo przecież on jest bardzo ważny. No, ale oczywiście dziecko też nie jest na scalenie związku, musi być w związku po prostu dobrze, bo inaczej tutaj nic nie naprawi, bo jak, zresztą wtedy to egoistyczne. A no że dobrze mi z moim facetem, to też ma znaczenie, bo wiadomo, że z byle kim, byle mieć dziecko, bym się na dziecko nie zdecydowała, to by było złe.
228 2015-06-20 08:56:41 Ostatnio edytowany przez cslady (2015-06-20 08:57:06)
No, ale oczywiście dziecko też nie jest na scalenie związku, musi być w związku po prostu dobrze, bo inaczej tutaj nic nie naprawi, bo jak, zresztą wtedy to egoistyczne. A no że dobrze mi z moim facetem, to też ma znaczenie, bo wiadomo, że z byle kim, byle mieć dziecko, bym się na dziecko nie zdecydowała, to by było złe.
Zgadzam się z tym. Pojawienie się dziecka to zawsze kryzys albo przynajmniej wyzwanie dla związku. I miłość nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli związek jest silny i obie strony umieją działać wspólnie, to pojawienie się dziecka może być pięknym okresem. W przeciwnym przypadku są tylko kłopoty. Zresztą na forum widać jak to wygląda. Kłopoty z seksem, brakiem czasu, chronicznym zmęczeniem, brakiem zainteresowania sobą nawzajem, z różnymi podejściami do rodzicielstwa, z przelewaniem miłości z partnera na dziecko itp. Trzeba to wszystko wziąć pod uwagę. Poza tym mam wrażenie, że dla niektórych kobiet urodzenie dziecka jest do tego stopnia sensem życia, że tylko po to wiążą się z mężczyzną.
truskaweczka19 napisał/a:No, ale oczywiście dziecko też nie jest na scalenie związku, musi być w związku po prostu dobrze, bo inaczej tutaj nic nie naprawi, bo jak, zresztą wtedy to egoistyczne. A no że dobrze mi z moim facetem, to też ma znaczenie, bo wiadomo, że z byle kim, byle mieć dziecko, bym się na dziecko nie zdecydowała, to by było złe.
Zgadzam się z tym. Pojawienie się dziecka to zawsze kryzys albo przynajmniej wyzwanie dla związku. I miłość nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli związek jest silny i obie strony umieją działać wspólnie, to pojawienie się dziecka może być pięknym okresem. W przeciwnym przypadku są tylko kłopoty. Zresztą na forum widać jak to wygląda. Kłopoty z seksem, brakiem czasu, chronicznym zmęczeniem, brakiem zainteresowania sobą nawzajem, z różnymi podejściami do rodzicielstwa, z przelewaniem miłości z partnera na dziecko itp. Trzeba to wszystko wziąć pod uwagę. Poza tym mam wrażenie, że dla niektórych kobiet urodzenie dziecka jest do tego stopnia sensem życia, że tylko po to wiążą się z mężczyzną.
Zgadzam się. No a niektórzy myślą, że to wina, że jest dziecko na świecie, co oczywiście jest bardzo krzywdzące, bo to nie o to chodzi. Patrząc po forum myślę, że wiele z osób co piszą tutaj (bez urazy wobec nikogo, tak ogólnie piszę) zdecydowało się na dziecko z tym facetem pochopnie, tak samo jak czasem na ślub. Często same te osoby piszą, że widziały, że związek nie jest zbyt dobry, ale jednak miały naiwną nadzieję na zmianę, tak bezrefleksyjnie weszły w małżeństwo itd. No albo weszły w małżeństwo tak naprawdę mało wiedząc o swoim mężu no albo właśnie z facetem, który im kompletnie nie pasuje. Teraz narzekają, ale wiadomo, że nie można poradzić nic lepszego niż rozwód, bo skoro facet jest taki od początku i raczej nie planuje się zmienić, to już nic lepszego nie da się zrobić. A czasu nie cofniemy, by ta kobieta nie wzięła ślubu z tym facetem. No, a na pewno lepszy rozwód niż bycie razem na siłę albo co gorsza jak pisze wiele osób dla dziecka. No i nie mam dziecka, ale nie rozumiem jak można nie widzieć, że to wcale nie jest wtedy dobro dziecka i tak. No, a jak ktoś myśli, że jak weźmie ślub, to zły związek będzie wspaniały wtedy, to się przeliczy, bo naprawdę dorosłej osoby nie zmienimy. Chyba, że sam chce się zmienić, ale nie, że my chcemy i wtedy, tak to nie działa.
Gdzieś wyczytałam, że związki osób bezdzietnych są bardziej trwałe, bo partnerzy nie dzielą się uwagą i miłością z dziećmi, tylko mogą skupić się na sobie. W sumie ostrożnie podchodziłabym do takiego stwierdzenia, ale może coś w tym jest. Bezdzietne osoby, które znam są ze sobą rzeczywiście dlatego, że chcą konkretnie siebie, a nie po prostu kogoś do założenia rodziny. Mają dla siebie czas, więc i relacja kwitnie. Oczywiście mówię tu o wieloletnich związkach, a nie takich, które trwają rok, dwa lub trzylata, bo w tak młodych związkach ludzie dopiero się poznają i ewentualne rozstania świadczą tylko o niedopasowaniu, które może wyjść przy takim poznawaniu.
Czasem może tak być. Niemniej dobrze, by było przede wszystkim, by ludzie właśnie pamiętali, że ktoś dorosły ukształtowany raczej się już nie zmieni, więc jeśli nam nie odpowiada, to nie ma co być z nim i się męczyć. No i to, że o dziecko się starać najlepiej z odpowiednim facetem, wtedy wiele problemów po prostu nie będzie, a oboje będą mogli się cieszyć macierzyństwem (wiadomo są też trudne chwile w macierzyństwie, chodzi mi jednak o ogólne cieszenie się), a nie będą musieli przejmować się swoją relacją i czy źle nie zrobili, że w ogóle ze sobą są. To by po prostu już wiele problemów raczej zabrało.
Ja dzieci bardzo chce mieć i może nie do końca rozumiem decyzje o świadomej rezygnacji z potomstwa. Jednak jeżeli jakiś mój znajomy informuje mnie o tym to szanuje jego decyzje mimo, że jej nie rozumiem i nie traktuje go jako egoisty czy nie wiadomo kogo. Tylko jak dorosłą osobę, która podjęła świadomą decyzje. Mało tego uważam, że lepiej nie mieć dzieci jeżeli ktoś naprawdę nie chce mieć niż potem męczyć siebie i dziecko tylko dlatego, bo jest taki społeczny przymus do posiadania dziecka. Jeżeli ktoś nie chce mieć dziecka to mi nic do tego i tyle.
Ja nie chciałam , przez baaardzo wiele lat ,i chociaż teraz mam małego szkraba , to wcale cię nie potępiam , wręcz przeciwnie! Skoro tak czujesz , to niby dlaczego miałabyś się zmuszać?? Dla kogo ? Dla starych ciotek? Żeby dzidiuś czuł się niechciany?Bez sensu.
Witaj autorko, ja zrezygnowałam z dziecka z innych powodów a niżeli nie chcenie.
Tak jak i Ty mam toksyczną matkę, bałabym się, że też bym krzywdziła swoje dziecko, tak jak to robiła ona ze mną i dalej robi.
Co do instynktu macierzyńskiego to ja również go nie czuję, nie zależy mi jakoś szczególnie na tym by koniecznie dzieci mieć, ani nie jestem bardzo na nie, ani bardzo na tak, ale kiedy wpadłam, to robiłam co mogłam by moje dziecko się urodziło, chociaż było mi bycie w ciąży i wizja macierzyństwa bardzo nie na rękę, ani nie uważałam że finansowo stoimy dość dobrze, ani moje zdrowie jak wiecie nie było i nadal nie jest najlepsze, ale mimo to walczyłam o mojego szkraba z całych sił, nie udało się i bardzo mi z tego powodu przykro, ale przykro z powodu tego konkretnego bąbla, a nie z powodu że nie mam dzieci w ogóle.
Ja jestem bezdzietna! Mam ponad 30 lat i nie zamierzam mieć dzieci. Nie chcę, nie lubię ich i tyle. Nie mam ochoty brać na siebie aż takiej odpowiedzialności. Spotkałam się przez to z mnóstwem zbulwersowanych osób, którym wydawało się, że mają prawo wygłaszać opinie na temat mojego życia i decyzji, któe podejmuje. Nazywano mnie egoistką, słyszałam pytania typu: a co by było gdyby twoja mama tak myślała - a co by miało być, nic by nie było, twoja mama ciebie urodziła - to czy to oznacza, że ja też muszę kogoś urodzić? Nie widzę związku przyczynowo skutkowego
Dodam, że wszystkie te teksty słyszałam w Polsce/od Polaków. W Polsce, gdy chcesz być kontrowersyjna, powiedz, że nie chcesz mieć dzieci. W UK nikogo to nie obchodzi, ludzie wzruszają ramionami.
Zastanawiam się na jakim etapie związku/spotykania się osoby nie chcące mieć dzieci ustalają to z partnerem/partnerką?
Jak najwcześniej. Żeby się po 5 latach nie okazało, że mamy rozbieżne opinię. Trzeba też samej wiedzieć, czego się chce. Czy nie chcę wcale, nigdy, czy nie chcę w ciągu najbliższych 10 lat, czy może nie jestem pewna czy chcę z tym facetem. Trzeba to wiedzieć, bo zdarzają się faceci, którzy mówią: jeszcze Ci się odwidzi, na pewno zechcesz mieć kiedyś dzieci - mój absolutnie ulubiony tekst. Znam z autopsji. I taki biedak żyje sam siebie utwierdzając w tym przekonaniu. A kobitka nie jest pewna siebie na tyle, by mu uświadomić, że nie zechce. I tak mija te 5 lat... A potem jest dramat.
Moim zdaniem jeśli ktoś krytykuje kogoś innego tylko za to, że nie chce się dopasować do przeciętnych standardów - takich jak posiadanie dzieci - świadczy to jedynie o niedojrzałości tej osoby. Pewnie ma problem z tzw. wychyleniem się poza tłum, robi to czego oczekuje otoczenie - np. wszyscy uważają za normalne posiadanie dzieci, więc jak mogę ich nie mieć. Takich ludzi można jedynie żałować, szkoda na nich nerwów.
Ja raczej nie zdecyduję się na dziecko, a jeśli zmienię zdanie to z własnej potrzeby, a nie dlatego, że tak wypada i ludzie krzywo patrzą. Niech się udławią swoim jadem, na zdrowie
No to ja spotkałam się z :
- kobieta bezdzietna nie może być szczęśliwa, jest samotna i smutna
- dzieci są największą radością życia ludzie bez dzieci mają niepełne życie
- rodzica składająca się z dwóch osób to nie rodzina
etc
Gdzieś wyczytałam, że związki osób bezdzietnych są bardziej trwałe, bo partnerzy nie dzielą się uwagą i miłością z dziećmi, tylko mogą skupić się na sobie.
No pewnie, że tak. Związki bez dzieci są 100 razy szczęśliwsze. Bo wolne. Tylko we dwoje to coś wspaniałego.
Chociaż potem można żałować, że się na dzieci nie zdecydowało. Jest taka recepta. Przygotować się psychicznie, że dzieci trochę popsują związek i relacje. Spróbować przetrwać niech jak najszybciej urosną i się usamodzielnią. Dorosłe dzieci to największy skarb rodziców. No i potem albo w małżeństwie będzie 2 miłość, albo rozpad i szukanie od nowa pierwszej miłości, ale o tyle ułatwione, ze nie trzeba znów mieć dziecka i od nowa wszystkiego przechodzić.
Zgłasza się kolejna bezdzietna z wyboru
Bywa tu ktoś jeszcze z bezdzietnych z wyboru???
Ja dzietna razy raz, ale pytania typu kiedy drugie są mega wkurzające naleze do oso b z natury bezposrednich i po kazdej odpowiedzi typu nigdy leci na mnie cala litania
1. Ty egoistko!
2. Twoje dziecko będzie egoistą!
3. Będzie samotne!
4. Gdy Twoje dziecko odejdzie z domu Ty bedziesz samotna!
5. Krzywdzisz dziecko i odbierasz szanse na "normalny" rozwoj!
6. Z jedynaka ni pies ni sabaka!
7. A teraz hit by Ciocia T. "Pamieeetaj zeby miec jak najwiecej dzieci!"
-"ciociu ale Ty masz "tylko" dwoje dlaczego?"
-"yyyyyyy... Bo Bóg mi tyle dał!"
Również ja dołączam do klubu bezdzietnych z wyboru. Zbliża się 3 z przodu, a ja wciąż bez instynktu macierzyńskiego. Dodatkowo całkowicie nie wyobrażam sobie siebie w roli matki. Lubię dzieci, ale nie swoje. Jak dla mnie to zbyt duże poświęcenie, ryzyko utraty wyglądu - niezależnie od tego jak powierzchownie to brzmi. Dobrze czuję się w swoim ciele, uwielbiam swoją niezależność. Lubię w dzień wolny wziąć plecak i pojechać na dwa dni w Bieszczady, Pieniny z namiotem i karimatą i nie konsultować takiej decyzji z nikim. Potrzebuje wiele czasu dla siebie, dlatego macierzyństwo nie jest dla mnie.
a zreszta, co mi szkodzi... udowodniono ze posiadanie dzieci unieszczesliwia
http://mamadu.pl/122663,posiadanie-dzie … jaca-dziet
znowu mi link skasuja.
Tutaj mozna miec poglady bogoojczyzniane albo zadne.
245 2016-05-06 10:48:42 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-05-06 10:53:33)
a zreszta, co mi szkodzi... udowodniono ze posiadanie dzieci unieszczesliwia (...)
Udowodniono?
To ja nie wiem, że jestem nieszczęśliwa?
Coś ze mną chyba nie tak, bo odczuwam wielkie szczęście z powodu posiadania dziecka. Muszę to przeanalizować
7. A teraz hit by Ciocia T. "Pamieeetaj zeby miec jak najwiecej dzieci!"
-"ciociu ale Ty masz "tylko" dwoje dlaczego?"
-"yyyyyyy... Bo Bóg mi tyle dał!"
....ale jak to rozumieć?
tak jak z Marią? niepokalane poczęcie?,
czy może coś zupełnie przeciwnego - taki mega sierociniec, z rozdawnictwem dzieciaczków?
Pytanie do bezdzietnych z wyboru, z jakich przyczyn nie chcecie mieć nigdy dzieci?
Duża odpowiedzialność - nie jestem na nią gotowa.
Koszty - dzieci są ekonomicznie niekorzystne - niezależnie jak bezdusznie to zabrzmi.
Utrata dotychczasowego wyglądu - nie każda jest genetycznie przystosowana i po porodzie odzyskuję figurę, nie ma rozstępów, nie opadnie jej biust - ja ryzykować nie chce.
Zmiana priorytetów - póki co najważniejsze są moje potrzeby i moje marzenia - i wolę, aby tak zostało - wiem, wiem jestem egoistką, umrę w samotności ale z tyloma wspomnieniami, że nie odczuje smutku
Ktoś tu jeszcze zagląda?
i ja się przyłączę.
dzieci nigdy mieć nie chciałam i póki co to się nie zmieniło.
ludzkość nie wyginie jeśli się nie rozmnożę.
a i mi to do szczęścia potrzebne nie jest.
wkurza mnie za to, ze każdy wie lepiej ide mnie, że to sie zmieni - od 20 lat sie nie zmieniło.
albo że to największe szczescie na świecie - sorry, ale nie dla mnie.
nie czuję się przez to mniej dojrzała czy odpowiedzialna.
Może jakieś spotkanie, zlot bezdzietnych z wyboru?
Ja również się przyłączam - nie chcę, i nie będę mieć dziecka, zarówno z powodów ideologicznych, jak i bardziej prozaicznych (zbyt delikatna konstrukcja psycho-fizyczna, moja oczywiście).
253 2017-01-30 23:39:26 Ostatnio edytowany przez authority (2017-01-30 23:41:27)
Bezdzietny z wyboru melduje wykonie zadania stawienia się na net-kobietach Spotkanie dość ciężko mi pasuje Wrocław inne miasto to na obecną chwilę a Gdynia 10.02 Kłodzko 14.04
Moze wlasnie ktos jest z Wrocławia badz okolic?
Zgłasza się bezdzietna z wyboru
Ja dzietna razy raz, ale pytania typu kiedy drugie są mega wkurzające naleze do oso b z natury bezposrednich i po kazdej odpowiedzi typu nigdy leci na mnie cala litania
1. Ty egoistko!
2. Twoje dziecko będzie egoistą!
3. Będzie samotne!
4. Gdy Twoje dziecko odejdzie z domu Ty bedziesz samotna!
5. Krzywdzisz dziecko i odbierasz szanse na "normalny" rozwoj!
Brzmi znajomo! I śmieszy mnie, że ludzie nie dostrzegają w tym sprzeczności. Ja nigdy nie chciałam mieć dzieci i zawsze, gdy o tym mówiłam głośno, gdy mówiłam, że nie lubię dzieci, to słyszałam 'Co z Ciebie będzie za matka?!', tak jakby umknął im sens mojej wypowiedzi albo jakby uważali, że macierzyństwo to jest coś, na co kobieta nie ma wpływu.
257 2020-04-17 17:54:12 Ostatnio edytowany przez authority (2020-04-17 17:54:31)
Ja z Wrocławia moja żona niestety zmarła Byliśmy bezdzietnymi z wyboru.
Hej mam 27 lat i tez nie chce dzieci. Moja rodzinna nie potrafi tego zrozumieć. No nic trudno.
Nie będę sobie robić dziecko po to, żeby kogoś zadowolić. Kto wie, może kiedyś zapragnę mieć dziecko. Nigdy nic nie wiadomo.
Na ten moment po prostu nie chce. Czasem myślałam, że jestem dziwna. W moim otoczeniu wszyscy mówią, jakie to ważne mieć dziecko.
Moje zdanie jest takie. Każdy ma swoje życie. Niech żyje tak, aby był szczęśliwy.
Pozdrawiam.
Ja jestem bezdzietna z wyboru. Powody to moja subtelna konstrukcja psychofizyczna oraz wątpliwości co do tego czy sprowadzanie kogoś na świat bez pytania (a inaczej się nie da) jest słuszne.
Tez należę do osób, które na dzieci się nie zdecydowały. Zawsze nam było dobrze we dwoje.