Asterka10 napisał/a:Antykwariuszu , powiedz to dziesiąkom samotnych , nieatrakcyjnych kobiet 40+.Nie wiem czy parę lat - dziesiątki prób, listów, rozmów na gg i skypie, na kilku portalach randkowych można nazwać brakiem działania i aktywności.Boo ja uważam, że absolutnie nie i działalności z mojej strony było aż za dużo.Efekt nie tylko nikt mnie nie pokochał i oszalał, ale poranił, obraził i zniszczył moją wiarę w związki i facetów.
"piękno jest w spojrzeniu patrzącego" -ha, buhahahah jakie oczy liczy się ładna buzia, zgrabne nogi i szczupła talia.I młodość.
Można się napracować i naaktywizować do bólu i zrobić sobie tylko opinię dziwki i dsperatki.Przypuszczam, że teraz musiałąbym się nieżle nastarać by znaleźć faceta do łóżka na jedną noc, a ty mi jakieś bzdety o szaleństwie i miłości wstawiasz.
Droga Asterko,
oczywiście nie mogę się wypowiadać, jak to jest po 40tce, bo naturalnie jeszcze nie mogę tego wiedzieć; zanim odniosę się do konkretnych punktów w tym co napisałaś, powiem, że nie było moim celem epatowanie 'bzdetami' o miłości. Nie żyję w oderwaniu od świata i doskonale wiem, jak szaleństwo i miłość przeplata się z codziennym, na pozór szarym życiem. Nigdy nie jest tu, w tej rzeczywistości, idealnie.
Co do 'nieatrakcyjnych kobiet 40+': bardzo często problem zaczyna się i leży nie w 'nieatrakcyjności', a w głowie. Śmiem twierdzić, że przynajmniej połowa tzw. nieatrakcyjnych albo nie czuje motywacji by coś z tym zrobić, albo nie ma dla kogo, albo jej się nie chce, albo samotnie wychowuje dziecko i nie ma czasu, albo ciągnie 2 etaty by jakoś związać koniec z końcem. Efekt: nie jestem atrakcyjna, bo nie mam kiedy zadbać o siebie - a więc nikt się mną nie interesuje - a więc po co mam coś z tym zrobić - a więc jestem samotna i błędne koło się zamyka. Poza tym to nie tylko kwestia fizyczności. Czytam Asterko Twoje posty i widzę frustrację i nawet jakąś niechęć do facetów - a takie rzeczy podświadomie się wyczuwa, biją po oczach i odpychają. Ja wiem, że mogło Ci być ciężko i masz do takich odczuć prawo - tylko ze one nic nie zmienią na lepsze.
Nie zarzucałem braku aktywności akurat Tobie - mówiłem ogólnie. skoro mimo prób się nie udało, może po prostu za szybko się poddałaś? Może, skoro piszesz, że ktoś Cię bardzo zranił, uznałaś, ze nie warto, i teraz będziesz tego poglądu bronić choćby nie wiem co.
Cytując przysłowie, które tak Cię bawi, chciałem jedynie zaznaczyć, że piękni mamy być w oczach tej jednej osoby, a nie obiektywnie, według jakichś kanonów, które przytaczasz - talia, młodość itp. Jeśli sądzisz, że mająca 'to coś', interesująca kobieta po 40tce nie może sobie znaleźć młodszego faceta, to się niestety mylisz. Nie trzeba mieć 19 lat żeby poznać kogoś wspaniałego.
Więcej optymizmu. Nie zamykajmy się sami na ludzi, to i oni się otworzą.
Jestem sam doskonałym przykładem na to, że nawet będąc na mocno straconej pozycji nie wolno się poddawać. Będę brutalny, ale mam do siebie dystans. Parę słów prawdy o sobie:
jestem od dziecka niepełnosprawny, pewnie niejeden dziadek po porusza się lepiej ode mnie, dodatkowo mam sporą wadę wzroku, przykurcze w stawach, lekkiego zeza w prawym oku, spadam ze schodów szybciej niż polskie PKB, potykam się o byle płytkę chodnikową źle wstawioną i tak dalej i tak dalej. Ale olewam to, i i tak jeżdżę na nartach, gram w piłkę, siatkówkę, trenuję na siłowni i podróżuję. Żyje się tylko raz, nawet jeśli nie zawsze lekko.
Co zrobiłem pewnego dnia, mając lat 22 ? (ok, dojrzenie do tego zajęło mi jakieś 5 lat): postanowiłem, że i tak dam z siebie wszystko. Że będę się starał wyglądać i dbać o siebie najlepiej jak potrafię, mimo kłopotów. Że dosyć wymówek, użalania się, wymyślania, że 'na pewno nikt się mną nie zainteresuje, bo mam X Y Z itp. itd.) Od tamtego dnia dbam o wszystko, na co mam wpływ, a resztę dawno olałem, bo i tak tego nie zmienię. Zamiast tego zacząłem cieszyć się życiem, i zagadywać do każdej dziewczyny, która wydała mi się interesująca. Co odkryłem? Że (cóż za niespodzianka) kobiety jakoś nie uciekają na mój widok z krzykiem, że jedna czy druga powiedziała mi nawet (no jak to, mnie? Przecież pasuje do mnie określenie brzydal?) że dobrze się ubieram, ładnie pachnę :PP... Kiedy tylko przestałem sobie wmawiać, otworzył się przede mną cudowny świat randek, związków, czasem burzliwych rozstań... Dziś mam piękną, kochającą, wrażliwą kobietę u boku, która nie widzi świata poza mną - podobno 'brzydalem'. Bo kiedyś uwierzyłem w siebie i w to, że też chcę.
A mówię to wszystko tylko w jednym celu: Nie wmawiajcie sobie, że 'ja to nigdy nie zrobię tego czy tamtego', 'mnie nigdy nikt nie pokocha, bo jestem brzydka'... Wyjąwszy przypadki naprawdę bardzo ciężkie i marginalne - jest to zwykle nieprawda.:) Pozdrawiam i wracam do pracy, bo za coś trzeba do tej Hiszpanii w końcu pojechać:P
cytując klasyka 'To mówiłem ja, Jarząbek Wacław'.:)
takijedenfacet: dzięki!
Ps: no dobra, nie przyznałem się, ze mam ładną buzię, to trochę zmienia postać rzeczy:P ale reszta się zgadza. 