Sąsiedzi i zwierzęta - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Sąsiedzi i zwierzęta

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 148 ]

1 Ostatnio edytowany przez madoja (2023-09-27 19:37:14)

Temat: Sąsiedzi i zwierzęta

Ehh, muszę się wygadać.

Mieliśmy sąsiadów, klatkę obok. Tak samo jak my: właściciele 4 kotów i psa. Z balkonu odprowadzona kładka na zewnątrz, żeby koty mogły wychodzić. Ich koty były cudowne, bardzo przyjazne, zawsze dawały się głaskać. Piesek fantastyczny. Mieli go od szczeniaka. Bardzo, bardzo radosny, żywy, zawsze się bawił z naszą suczką. Miał swoją pomarańczową piłeczkę z którą wszędzie chodził. Głaskałam go na każdym spacerze i dawałam przysmaczki. Gdy wyjeżdżaliśmy, oni dokarmiali nasze koty. A ona mówiła że gdyby miała dom, miałaby w nim pełno kotów. Że kocha koty. Jak jednego potrącił pociąg, to od razu jechali do schroniska żeby wziąć kolejnego. Uważałam ich za super ludzi. Myślałam że nikt na tym osiedlu (oprócz nas) tak nie kocha zwierząt.

2 tygodnie temu zauważyłam, że nie ma ich ani zwierząt. Wysłaliśmy do nich SMSy, dzwoniliśmy - nie odbierali.

Dziś na stronie naszego lokalnego schroniska zobaczyłam ogłoszenie o ich psie - że trafił do schroniska. Że tak źle to zniósł, że przez 4 dni nie wychodził z klatki i się trząsł (zupełne przeciwieństwo tego, jakim go zapamiętałam). Razem z nim trafiły 4 koty, tak przerażone że sikały pod siebie. I apel o pilna adopcję, bo zwierzęta tragicznie znoszą nową sytuację.

Wtedy już byłam pewna że tam się coś odjebało. W schronisku niestety nie udzielili mi informacji.
Natomiast ich mieszkanie wyglądało, jakby było opuszczane w pośpiechu - otwarte okno, na pół opuszczone rolety. Z mężem doszliśmy do wniosku że stało się coś strasznego, np. zginęli w wypadku samochodowym (świadczyło o tym to, że nie odbierają telefonu).
Serio - popłakałam się. Nie dość że zwierząt żal, to u sąsiadów coś się stało.

Poruszyłam niebo i ziemię żeby się dowiedzieć. I co się okazało? Wyjechali sobie do Anglii, a na portale wrzucają zdjęcia z piwem albo jak jedzą ciasto, uśmiechnięci i szczęśliwi. Jakbym dostała w łeb.

Napisałam do niej z innego konta, że zostawili okno otwarte. O dziwo odpisała. Spytała które okno i że ktoś z rodziny zaraz podjedzie. Wtedy spytałam jak mogli oddać zwierzęta do schroniska. Czy wie jak one to przeszły? Pies ma traumę, koty sikają pod siebie. Ona że strasznie je kocha, ale nie miała wyjścia, nie chciała ich wyrzucać na ulicę, a musieli wyjechać. Odpisałam że nic jej nie tłumaczy. Ona "ja mam inne zdanie, do widzenia".
Mają tutaj rodzinę - dwóch synów którzy mieszkają osobno. Mogli im dać zwierzęta (tym bardziej że planują powrót do Polski). Mogli popytać sąsiadów. Mogli zrobić cokolwiek.

Jak czuli się wywożąc miauczące koty w kontenerkach? Jak czuli się zostawiając psa? Pies pewnie cieszył się gdy jechali do schroniska. Myślał że wycieczka. A potem nie rozumiał, dlaczego pan wsiada do samochodu sam.

Dla niektórych może być śmieszne, że tak to przeżywam, ale cóż...
Nie rozumiem tego. Nigdy przenigdy nie oddałabym swoich zwierzaków. Nawet gdyby zmarł mąż, nawet gdybym miała długi, nawet gdybym musiała wyjechać do innego kraju. Nigdy.
Ich konta na facebooku pełne są filmików i zdjęć z kotami i psem, podpisy: "mój kochany chłopczyk", "wszyscy których kocham na jednym zdjęciu". Ona jest w grupie "Kocham koty".
Tak strasznie mi żal tych biednych zwierząt. I tak bardzo nienawidzę tych ludzi. Jak tu jeszcze zaufać komuś kto mówi że kocha zwierzęta?
Ten piesek pewnie tam wciąż czeka aż przyjdzie pańcio z jego pomarańczową piłeczką. Ale się nie doczeka, bo pańcio wrzuca na fejsa zdjęcia z imprez.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Biedne zwierzeta nigdy bym do schroniska nie oddala

3

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

PunBB bbcode test

To zdjęcie tego pieska, już ze schroniska.
Wątpię że szybko zostanie adoptowany, nie jest już taki młody. sad

4

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:

PunBB bbcode test

To zdjęcie tego pieska, już ze schroniska.
Wątpię że szybko zostanie adoptowany, nie jest już taki młody. sad

Biedny pies gdybym mieszkala w Polsce to bym go wziela. Co za ludzie go oddali, a to byla jego rodzina dla tego psa

5

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:

A sytuacje w życiu naprawdę bywają różne.(

Nie mogę się z Tobą zgodzić.
Tak samo jakbyś napisała "są różne sytuacje że oddaje się swoje dzieci do domu dziecka".
Absolutnie nie ma dla mnie takiej możliwości. Nawet bezrobotna, zadłużona, ciężko chora - nigdy nie porzuciłabym członków rodziny.

6

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:
madoja napisał/a:
R_ita2 napisał/a:

A sytuacje w życiu naprawdę bywają różne.(

Nie mogę się z Tobą zgodzić.
Tak samo jakbyś napisała "są różne sytuacje że oddaje się swoje dzieci do domu dziecka".
Absolutnie nie ma dla mnie takiej możliwości. Nawet bezrobotna, zadłużona, ciężko chora - nigdy nie porzuciłabym członków rodziny.

A ja nie postrzegam tego tak zero jedynkowo jak ty. Gdybym podupadła na zdrowiu całkowicie, czy to psychicznie co jest przecież możliwe, czy fizycznie co uniemożliwiałoby mi pełnowartościową opiekę nad psami (a mam wymagające, jeden to doberman, drugi w typie jack russell terriera)  to egoizmem byłoby myślenie tylko o sobie i swojej miłości do psów. Chciałabym przede wszystkim dobra tych psów- żeby ich potrzeby były zaspokojone więc poszukałabym im nowego, dobrego domu, który sprosta wymaganiom rasy i który pokocha jak swoje. Mimo, że bym cierpiała, ale tu mówimy o naprawdę złym stanie zdrowia. Moje uczucia nie przysłoniłyby mi dobra psów.

Co powiesz na sytuację kiedy fundacja odbiera pieska starszej schorowanej Pani bo ta z emerytury/renty nie ma czym go karmić i zadbać u weta? Serio pytam, nie złośliwie. Co będzie lepsze dla tego psa? Tu nie ma dobrej odpowiedzi. A znam taką historię. Miłością samą nie wykarmisz. No ale to inna sytuacja. Ale to ukazuje, że to nie jest tak zero jedynkowe.

Akurat schronisko nie jest dobrym rozwiazaniem, pol biedy gdyby pies trafil do czyjegos domu a nie za kratki.

7

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:

Dla niektórych może być śmieszne, że tak to przeżywam, ale cóż...
Nie rozumiem tego. Nigdy przenigdy nie oddałabym swoich zwierzaków..

A kto normalny, by oddał,? Sam zgarnałem porzucona kotkę podczas jednego z treningów Zabraliśmy się spartańsko, ale się udało, zresztą innej opcji nie było. Niestety ludzie są fałszywi i nie widzą nic więcej prócz czubka własnego nosa, a opcje zawsze przecież jakieś są. Tak się sprzedać dla imprezek i zrobić sobie z mordy cholewę.
Nie, to nie jest śmieszne i nikomu o zdrowych zmysłach nawet nie zadrży powieka by się  tutaj z Ciebie zaśmiać.

8

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:
madoja napisał/a:
R_ita2 napisał/a:

A sytuacje w życiu naprawdę bywają różne.(

Nie mogę się z Tobą zgodzić.
Tak samo jakbyś napisała "są różne sytuacje że oddaje się swoje dzieci do domu dziecka".
Absolutnie nie ma dla mnie takiej możliwości. Nawet bezrobotna, zadłużona, ciężko chora - nigdy nie porzuciłabym członków rodziny.

A ja nie postrzegam tego tak zero jedynkowo jak ty. Gdybym podupadła na zdrowiu całkowicie, czy to psychicznie co jest przecież możliwe, czy fizycznie co uniemożliwiałoby mi pełnowartościową opiekę nad psami (a mam wymagające, jeden to doberman, drugi w typie jack russell terriera)  to egoizmem byłoby myślenie tylko o sobie i swojej miłości do psów. Chciałabym przede wszystkim dobra tych psów- żeby ich potrzeby były zaspokojone więc poszukałabym im nowego, dobrego domu, który sprosta wymaganiom rasy i który pokocha jak swoje. Mimo, że bym cierpiała, ale tu mówimy o naprawdę złym stanie zdrowia. Moje uczucia nie przysłoniłyby mi dobra psów.

Co powiesz na sytuację kiedy fundacja odbiera pieska starszej schorowanej Pani bo ta z emerytury/renty nie ma czym go karmić i zadbać u weta? Serio pytam, nie złośliwie. Co będzie lepsze dla tego psa? Tu nie ma dobrej odpowiedzi. A znam taką historię. Miłością samą nie wykarmisz. No ale to inna sytuacja. Ale to ukazuje, że to nie jest tak zero jedynkowe.


Ale oni nie szukali im domu!
Ja bym w ogóle nie pisała tego tematu, gdybym się dowiedziała że zwierzaki zmieniły właściciela i mieszkają w jakimś domu z ogrodem.
Oddali je do schroniska, gdzie jest milion innych psów i kotów. Harmider, hałas, klatki.

9 Ostatnio edytowany przez madoja (2023-09-27 20:32:48)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:
madoja napisał/a:

Dla niektórych może być śmieszne, że tak to przeżywam, ale cóż...
Nie rozumiem tego. Nigdy przenigdy nie oddałabym swoich zwierzaków..

A kto normalny, by oddał,? Sam zgarnałem porzucona kotkę podczas jednego z treningów Zabraliśmy się spartańsko, ale się udało, zresztą innej opcji nie było. Niestety ludzie są fałszywi i nie widzą nic więcej prócz czubka własnego nosa, a opcje zawsze przecież jakieś są. Tak się sprzedać dla imprezek i zrobić sobie z mordy cholewę.
Nie, to nie jest śmieszne i nikomu o zdrowych zmysłach nawet nie zadrży powieka by się  tutaj z Ciebie zaśmiać.

Ale kurde, oni kochali te zwierzęta, wystarczy popatrzeć na zdjęcia.
Jaki przykład dali wnukom?!
Jak to możliwe że każdy odłam ich rodziny bojowo stwierdził "Tak, to super pomysł oddać zwierzaki do schroniska!".
Gdybym ja wpadła na taki pomysł, moja mama zabrałaby zwierzaki a potem mnie wydziedziczyła.
A tam wszyscy poklepali się po plecach.
Jeeezu, mam ochotę teraz komentować każde ich zdjęcie na fejsie. Gdzie ona samą siebie podpisuje "jestem mała osóbką ale z wielkim sercem" itd. Jebana kurwa.


PunBB bbcode test

10

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:
R_ita2 napisał/a:
madoja napisał/a:

Nie mogę się z Tobą zgodzić.
Tak samo jakbyś napisała "są różne sytuacje że oddaje się swoje dzieci do domu dziecka".
Absolutnie nie ma dla mnie takiej możliwości. Nawet bezrobotna, zadłużona, ciężko chora - nigdy nie porzuciłabym członków rodziny.

A ja nie postrzegam tego tak zero jedynkowo jak ty. Gdybym podupadła na zdrowiu całkowicie, czy to psychicznie co jest przecież możliwe, czy fizycznie co uniemożliwiałoby mi pełnowartościową opiekę nad psami (a mam wymagające, jeden to doberman, drugi w typie jack russell terriera)  to egoizmem byłoby myślenie tylko o sobie i swojej miłości do psów. Chciałabym przede wszystkim dobra tych psów- żeby ich potrzeby były zaspokojone więc poszukałabym im nowego, dobrego domu, który sprosta wymaganiom rasy i który pokocha jak swoje. Mimo, że bym cierpiała, ale tu mówimy o naprawdę złym stanie zdrowia. Moje uczucia nie przysłoniłyby mi dobra psów.

Co powiesz na sytuację kiedy fundacja odbiera pieska starszej schorowanej Pani bo ta z emerytury/renty nie ma czym go karmić i zadbać u weta? Serio pytam, nie złośliwie. Co będzie lepsze dla tego psa? Tu nie ma dobrej odpowiedzi. A znam taką historię. Miłością samą nie wykarmisz. No ale to inna sytuacja. Ale to ukazuje, że to nie jest tak zero jedynkowe.


Ale oni nie szukali im domu!
Ja bym w ogóle nie pisała tego tematu, gdybym się dowiedziała że zwierzaki zmieniły właściciela i mieszkają w jakimś domu z ogrodem.
Oddali je do schroniska, gdzie jest milion innych psów i kotów. Harmider, hałas, klatki.

Wiezienie dla zwierzat,  bylam wolontariuszka w schronisku myslalam, ze sie zarycze jakie te zwierzeta smutne byly

11

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:
2odiak napisał/a:
madoja napisał/a:

Dla niektórych może być śmieszne, że tak to przeżywam, ale cóż...
Nie rozumiem tego. Nigdy przenigdy nie oddałabym swoich zwierzaków..

A kto normalny, by oddał,? Sam zgarnałem porzucona kotkę podczas jednego z treningów Zabraliśmy się spartańsko, ale się udało, zresztą innej opcji nie było. Niestety ludzie są fałszywi i nie widzą nic więcej prócz czubka własnego nosa, a opcje zawsze przecież jakieś są. Tak się sprzedać dla imprezek i zrobić sobie z mordy cholewę.
Nie, to nie jest śmieszne i nikomu o zdrowych zmysłach nawet nie zadrży powieka by się  tutaj z Ciebie zaśmiać.

Ale kurde, oni kochali te zwierzęta, wystarczy popatrzeć na zdjęcia.
Jaki przykład dali wnukom?!
Jak to możliwe że każdy odłam ich rodziny bojowo stwierdził "Tak, to super pomysł oddać zwierzaki do schroniska!".
Gdybym ja wpadła na taki pomysł, moja mama zabrałaby zwierzaki a potem mnie wydziedziczyła.
A tam wszyscy poklepali się po plecach.
Jeeezu, mam ochotę teraz komentować każde ich zdjęcie na fejsie. Gdzie ona samą siebie podpisuje "jestem mała osóbką ale z wielkim sercem" itd. Jebana kurwa.


PunBB bbcode test

I bardzo dobrze, że to z siebie wyrzucasz . Jakby kochali, to by to tak się nie skończyło.

12

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Jak dostane swoje mieszkanie to przygarne kilka zwierzat ze schroniska,bo mi szkoda tych biednych zwierzat. Wszystkie bym przyjela, ale tak sie nie da niestety

13

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Napisałam pod ich postem gdzie szczerzą się z piwkiem:

"Super się bawicie gdy wasze zwierzęta umierają w schronisku".

Mam nadzieję że zobaczą to wszyscy ich znajomi, zanim usuną.

14

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:

I bardzo dobrze, że to z siebie wyrzucasz . Jakby kochali, to by to tak się nie skończyło.

Dziękuję za wsparcie. Julka, Tobie też

15

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Rozumiem doskonale.... ludzie bywają perfidni wobec zwierząt
Ja akurat nie jestem wrażliwa na punkcie ludzi, ale na zwierząt już bardzo.  Jako dziecko przyprowadzalam bezdomne psy i koty do domu, szukałam im domów itp. Do dziś mam koty po przeżyciach, przelewy do fundacji pomagającej zwierzętom itp
Najgorsze jest w tym wszystkim to, że człowiek jest w stanie zrozumieć sytuację, co się stało itp, radzić sobie. Zwierzęta niestety, co by się nie działo są i będą oddane, nie rozumiejąc co ich spotyka. To jest cholernie przykre. Wkurwia mnie podejście ludzi traktujących zwierzęta jak zabawkę, zapominając że one mają uczucia


Myślałaś by, jeśli masz możliwość, przygarnąć te biedactwa?



Smutne sad

16

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
Istotka6 napisał/a:

Myślałaś by, jeśli masz możliwość, przygarnąć te biedactwa?

Tak, to była moja pierwsze myśl, ale mąż stwierdził że absolutnie nie. I niestety ma rację. Mieszkamy w bloku, a mamy 4 koty i psa. To już i tak o kilka zwierząt za dużo, a przygarnięcie kolejnych 5 byłoby szaleństwem...

Wczoraj rozmyślałam o tym że może chociaż sprowadziłabym koty i postawiła styropianowe budki pod balkonem. Dawałabym im jeść, ale nie wchodziłyby do domu. Bo koty przywiązując się bardziej do miejsca niż do ludzi, więc pewnie byłyby szczęśliwe wracając "na stare śmieci", chociaż na pewno wciąż chodziłyby na tamten balkon i miauczały...

Ale wiadomo jak to by się skończyło. W zimę nie miałabym serca trzymać ich na dworze i wpuszczałabym do domu.  I pewnie wzięlibyśmy pełną odpowiedzialność za pomoc medyczną dla nich. Ehhh.
Może zdecydowałabym się na 10 zwierząt, gdybym miała dom z ogrodem, ale tak?

17

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Ktoś, kto mówi, że kocha zwierzęta, a ma wychodzącego kota, to wiadomo, że jest zjebem. smile

a jak ci pociąg jednego rozjedzie, to weź se kolejnego

18

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
Jack Sparrow napisał/a:

Ktoś, kto mówi, że kocha zwierzęta, a ma wychodzącego kota, to wiadomo, że jest zjebem. smile

a jak ci pociąg jednego rozjedzie, to weź se kolejnego

Koty z natury potrzebuja wychodzic na zewnatrz, bo maja instynkt lowiecki. Jezeli kot jest szczepiony, odrobaczony itp to moze wychodzic. Przeciez to tez nie fair cale zycie kota w domu trzymac jak w wiezieniu.

19 Ostatnio edytowany przez JuliaUK33 (2023-09-28 16:57:58)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Wiezienie dla zwierzat,  bylam wolontariuszka w schronisku myslalam, ze sie zarycze jakie te zwierzeta smutne byly

Też byłam wolontariuszką w schronisku. Ale nie skupiałam się na swoich emocjach aż tak, bo w żaden sposób by to zwierzętom nie pomogło. Więc nie zalewałam się łzami a działałam, co mi zresztą zalecali pracownicy i dyrektorka schroniska. Tu trzeba realnie działać, a nie się rozczulać. Czesałam, wyprowadzałam na spacery, czyściłam kuwety kotom. Udostępniałam zdjęcia zwierząt do adopcji. Raz tylko miałam łzy w oczach, jak pies którego wyprowadzałam przez miesiąc został adoptowany. Cieszyłam sie, że ma dom ale zżyłam się z nim, no. Ogólnie w naszym schronisku nie było dramatu, było dobre zaplecze medyczne, dobre warunki, duże datki, wiele zbiórek, wielu wolontariuszy- wolontariuszy było tyle, że trzeba było tworzyć grafiki wyprowadzania psów. Było specjalnie stowarzyszenie gdzie szkolono i uczono psy sztuczek, by miały większą szansę na adopcje. Cudowna dyrektorka kocha zwierzęta, nad życie.


I co, madoja, znajomi jakoś odpowiedzieli na Twój komentarz? Dobrze, że go napisałaś, też bym napisała

Ja te wszystkie rzeczy tez robilam, ale i tak mnie zal bylo tych zwierzat

20 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2023-09-28 17:29:12)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Ja nie mam zwierząt, nigdy nie miałem, i mieć nie nie będę.
Nie lubię ich, zwłaszcza psów.
Uważam, że niesamowicie destrukcyjnie wpływają na psychikę, zwłaszcza samotnych ludzi, człowiek zamiast sie socjalizować, mówią " psy sa lepsze niz ludzie" i inne bzdury.
ALE
Ale jakim podłym człowiekiem trzeba być, aby wziąć zwierze do domu, istotę w 100% zależna od nas, dać schronienie, troskę, uwagę, dbać o niego, a potem jak śmiecia wyrzucić z domu do schroniska?
Jak zaburzonym człowiekiem trzeba być, aby krzywdzić bezbronną istotę, dodatkowo taką, która była dla nas bliska?

Ludzie, nie rozumieją, że zobowiązanie sie do czegoś, niesie ze soba konsekwencje..
Ludzie dziś nie chcą słyszeć o obowiązkach.

A gdyby ci ludzie, przestrzegali swoich obowiązków, względem tych zwierząt, to nie było by tej sytuacji.

21

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:
Istotka6 napisał/a:

Rozumiem doskonale.... ludzie bywają perfidni wobec zwierząt
Ja akurat nie jestem wrażliwa na punkcie ludzi, ale na zwierząt już bardzo.

Rozumiem, że w ujęciu naukowym ludzie empatyzują najbardziej właśnie ze zwierzętami (potem z malutkimi dziećmi). Dlaczego się tak dzieje? Dlatego, że postrzegają je w tych samych kategoriach - jako istoty, które nie są w stanie same się obronić. To właśnie wzbudza w ludziach chęć opieki nad bezbronnymi istotami i potrzebę chronienia ich. Ale mimo wszystko polecam pracę nad uwrażliwieniem się na człowieka, bo są Ludzie, którzy bardzo potrzebują empatii i zrozumienia, i potrafią w piękny sposób doceniać każdy taki gest. I paradoksalnie, najwięcej potrzebują te Osoby, które sprawiają wrażenie, że tego nie potrzebują.

Życzę wrażliwości na innych i na siebie smile zawsze warto.

Zgadzam sie pomagac trzeba ludziom i zwierzetom w potrzebie

22

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Może źle się wyraziłam,to nie tak  że wobec ludzi nie mam empatii,mam ale mniej niż do zwierząt. Ludziom też pomagałam i pomagam, zwłaszcza dzieciom, ale łzy w oczach pojawiają się, kiedy coś się zwierzętom dzieje

23

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:

I co, madoja, znajomi jakoś odpowiedzieli na Twój komentarz? Dobrze, że go napisałaś, też bym napisała

Mój komentarz skasowali, natomiast ona mnie zablokowała.

R_ita2 napisał/a:

Ogólnie w naszym schronisku nie było dramatu, było dobre zaplecze medyczne, dobre warunki, duże datki, wiele zbiórek, wielu wolontariuszy- wolontariuszy było tyle, że trzeba było tworzyć grafiki wyprowadzania psów.

Ja też mam dobre zdanie o naszym schronisku. Psy są wyprowadzane, bo żyją w kojcach, ale koty chodzą gdzie chcą. Mają tam ogromną powierzchnię, obok łąki i las. Ale oczywiście i wejście do pomieszczeń, gdzie są legowiska i jedzenie. Kiedyś chciałam być tam wolontariuszką, to powiedzieli mi że nic z tego - mają tak wielu wolontariuszy że nie przyjmują nowych. Tak samo wciąż dostają jedzenie, dotacje, nawet od zwykłych ludzi (my też parę razy zawoziliśmy karmę, koce, drapaki itd). Teraz np. często spotykane jest że młodzi na ślub nie chcą prezentów tylko karmę do schroniska.

Więc pieska jest mi bardzo żal. Kotów oczywiście też, bo wbrew temu co się uważa, koty tez kochają swoich właścicieli. Ale uważam że koty nie będą tam miały źle. Takie typowe kocie życie na wolności, tylko z jedzeniem i opieką medyczną. One pewnie nigdy nie zostaną adoptowane, bo wiem że praktycznie nikt nie bierze dorosłych kotów, ludzie chcą małe kociaki.

R_ita2 napisał/a:

Rozumiem, że w ujęciu naukowym ludzie empatyzują najbardziej właśnie ze zwierzętami (potem z malutkimi dziećmi).

Kiedyś czytałam o wynikach jakichś tam badań na temat empatii. Ludzie najbardziej reagują na krzywdę małych dzieci. Potem zwierząt. Potem osób starszych. Potem dorosłych kobiet. Na końcu dorosłych mężczyzn.
Chyba wszystko zależy od bezbronności i niewinności tej istoty.

Istotka6 napisał/a:

Może źle się wyraziłam,to nie tak  że wobec ludzi nie mam empatii,mam ale mniej niż do zwierząt. Ludziom też pomagałam i pomagam, zwłaszcza dzieciom, ale łzy w oczach pojawiają się, kiedy coś się zwierzętom dzieje

Ja Cię rozumiem, bo mam tak samo.
O tragediach ludzkich słyszę i jestem oburzona / wstrząśnięta ale nie płaczę. Ale nie mogę czytac o zwierzętach. Unikam w ogóle takich artykułów czy zdjęć.
Ostatnio na kwejku (kwejku! czyli tam gdzie powinny być śmieszne obrazki!) trafiłam na filmik z kotem któremu ktoś wyłamał przednie łapy. Sterczały w górę, a kot musiał się czołgać. Mimo że wyłączyłam po 2 sekundach, nie mogłam spać pół nocy.
Tak na marginesie - historia dobrze się skończyła, naprawili kota i normalnie potem chodził. smile

A ludzie... Hmmm... Ludzie mogą prosić o pomoc, mogą mówić. Moga iść do pracy by zmienić swoją sytuację. Często mają rodzinę do której mogą zwrócić się o pomoc.
A zwierzę? Nie mówi, nie zarobi pieniędzy, nie poprosi o pomoc. Co gorsza - nawet nie popełni samobójstwa gdy jego sytuacja jest tragiczna. Tylko musi poddawać się losowi i cierpieć.
Dlatego bardziej żal mi zwierząt.

R_ita2 napisał/a:

Więc nie zalewałam się łzami a działałam, co mi zresztą zalecali pracownicy i dyrektorka schroniska. Tu trzeba realnie działać, a nie się rozczulać.

Jeden z moich ulubionych cytatów to: "Więc weź te łzy i zamień je w czyny".

Drugi ulubiony to "Myśl globalnie, działaj lokalnie". Staram się tak robić. Nie uratuję całego świata, ale robię co mogę w swojej okolicy.

--

A co sytuacji.

Zaproponowałam mężowi żebyśmy wzięli psa jako Dom Tymczasowy, a jeśli znajda mu dom, to go oddamy. Ale mąż się oburzył i stwierdził ze absolutnie już żadnych zwierząt. Rozumiem go i w środku wiem, że ma rację.
Zrobiłam więc plakaty ze zdjęciem pieska i podpisem coś w stylu: "Pamiętasz mnie? To ja, Diego. Mieszkałem pod numerem (...) ale trafiłem do schroniska. Bardzo tam cierpię, nie chcę wyjśc z klatki. Proszę, przygarnij mnie. Chce wrócić do mojego domu jakim jest to osiedle".
Jutro porozwieszam. Nie wiem czy to coś da, ale tu jest dużo ludzi którzy tego pieska kojarzą. Może ktoś go weźmie.

Co do kotów to już pisałam że myślałam o budkach styropianowych. Nie wiem sama, bo w zimę jednak miałyby zimno... Pod tym względem schronisko jest lepsze.
Jutro chcę zadzwonić do schroniska i spytać co o tym myślą. I dopytać jak się czuje Diego.

24

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:
R_ita2 napisał/a:

I co, madoja, znajomi jakoś odpowiedzieli na Twój komentarz? Dobrze, że go napisałaś, też bym napisała

Mój komentarz skasowali, natomiast ona mnie zablokowała.

R_ita2 napisał/a:

Ogólnie w naszym schronisku nie było dramatu, było dobre zaplecze medyczne, dobre warunki, duże datki, wiele zbiórek, wielu wolontariuszy- wolontariuszy było tyle, że trzeba było tworzyć grafiki wyprowadzania psów.

Ja też mam dobre zdanie o naszym schronisku. Psy są wyprowadzane, bo żyją w kojcach, ale koty chodzą gdzie chcą. Mają tam ogromną powierzchnię, obok łąki i las. Ale oczywiście i wejście do pomieszczeń, gdzie są legowiska i jedzenie. Kiedyś chciałam być tam wolontariuszką, to powiedzieli mi że nic z tego - mają tak wielu wolontariuszy że nie przyjmują nowych. Tak samo wciąż dostają jedzenie, dotacje, nawet od zwykłych ludzi (my też parę razy zawoziliśmy karmę, koce, drapaki itd). Teraz np. często spotykane jest że młodzi na ślub nie chcą prezentów tylko karmę do schroniska.

Więc pieska jest mi bardzo żal. Kotów oczywiście też, bo wbrew temu co się uważa, koty tez kochają swoich właścicieli. Ale uważam że koty nie będą tam miały źle. Takie typowe kocie życie na wolności, tylko z jedzeniem i opieką medyczną. One pewnie nigdy nie zostaną adoptowane, bo wiem że praktycznie nikt nie bierze dorosłych kotów, ludzie chcą małe kociaki.

R_ita2 napisał/a:

Rozumiem, że w ujęciu naukowym ludzie empatyzują najbardziej właśnie ze zwierzętami (potem z malutkimi dziećmi).

Kiedyś czytałam o wynikach jakichś tam badań na temat empatii. Ludzie najbardziej reagują na krzywdę małych dzieci. Potem zwierząt. Potem osób starszych. Potem dorosłych kobiet. Na końcu dorosłych mężczyzn.
Chyba wszystko zależy od bezbronności i niewinności tej istoty.

Istotka6 napisał/a:

Może źle się wyraziłam,to nie tak  że wobec ludzi nie mam empatii,mam ale mniej niż do zwierząt. Ludziom też pomagałam i pomagam, zwłaszcza dzieciom, ale łzy w oczach pojawiają się, kiedy coś się zwierzętom dzieje

Ja Cię rozumiem, bo mam tak samo.
O tragediach ludzkich słyszę i jestem oburzona / wstrząśnięta ale nie płaczę. Ale nie mogę czytac o zwierzętach. Unikam w ogóle takich artykułów czy zdjęć.
Ostatnio na kwejku (kwejku! czyli tam gdzie powinny być śmieszne obrazki!) trafiłam na filmik z kotem któremu ktoś wyłamał przednie łapy. Sterczały w górę, a kot musiał się czołgać. Mimo że wyłączyłam po 2 sekundach, nie mogłam spać pół nocy.
Tak na marginesie - historia dobrze się skończyła, naprawili kota i normalnie potem chodził. smile

A ludzie... Hmmm... Ludzie mogą prosić o pomoc, mogą mówić. Moga iść do pracy by zmienić swoją sytuację. Często mają rodzinę do której mogą zwrócić się o pomoc.
A zwierzę? Nie mówi, nie zarobi pieniędzy, nie poprosi o pomoc. Co gorsza - nawet nie popełni samobójstwa gdy jego sytuacja jest tragiczna. Tylko musi poddawać się losowi i cierpieć.
Dlatego bardziej żal mi zwierząt.

R_ita2 napisał/a:

Więc nie zalewałam się łzami a działałam, co mi zresztą zalecali pracownicy i dyrektorka schroniska. Tu trzeba realnie działać, a nie się rozczulać.

Jeden z moich ulubionych cytatów to: "Więc weź te łzy i zamień je w czyny".

Drugi ulubiony to "Myśl globalnie, działaj lokalnie". Staram się tak robić. Nie uratuję całego świata, ale robię co mogę w swojej okolicy.

--

A co sytuacji.

Zaproponowałam mężowi żebyśmy wzięli psa jako Dom Tymczasowy, a jeśli znajda mu dom, to go oddamy. Ale mąż się oburzył i stwierdził ze absolutnie już żadnych zwierząt. Rozumiem go i w środku wiem, że ma rację.
Zrobiłam więc plakaty ze zdjęciem pieska i podpisem coś w stylu: "Pamiętasz mnie? To ja, Diego. Mieszkałem pod numerem (...) ale trafiłem do schroniska. Bardzo tam cierpię, nie chcę wyjśc z klatki. Proszę, przygarnij mnie. Chce wrócić do mojego domu jakim jest to osiedle".
Jutro porozwieszam. Nie wiem czy to coś da, ale tu jest dużo ludzi którzy tego pieska kojarzą. Może ktoś go weźmie.

Co do kotów to już pisałam że myślałam o budkach styropianowych. Nie wiem sama, bo w zimę jednak miałyby zimno... Pod tym względem schronisko jest lepsze.
Jutro chcę zadzwonić do schroniska i spytać co o tym myślą. I dopytać jak się czuje Diego.

Bardzo dobry pomysl

25

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Bardzo fajny pomysł z tym plakatem. Ja mocno trzymam kciuki i dziękuję że jesteś dla Nich, mega mi tym imponujesz:) ludzie często mają znieczulice hmm

Ludzka krzywda też do mnie trafia, z całego serca pomagam, jest mi żal i szkoda, ale płacze tylko z powodu zwierząt

Z tymi filmikami itp dobrze rozumiem.... unikam totalnie filmów, artykułów o zwierzętach. Mam zagwarantowane że będę płakać.
Widzę że dobrze rozumiesz, bo faktycznie jest tak, że człowiek rzadko kiedy jest sam, ma możliwości, wybory itp. Zwierzęta tego nie mają, nie powiedzą, że ktoś się znęca nad nimi... ba, psy są zbyt wierne na to, to jest bardzo przykre


Oglądałam jakiś czas temu w sumie komedię z Jennifer Aniston o nieposłusznym psie, jeeeeeju jak po tym płakałam.... chociaż zakończenie w sumie było dobre, bo pies miał kochający dom...

26

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:

Ja już na początku- poza tematem- zadałam Madoji pytanie bo byłam ciekawa co ona jako kochająca zwierzęta o tym uważa, teraz jestem ciekawa co też uważa Istotka- Co powiesz na sytuację kiedy fundacja odbiera pieska starszej schorowanej Pani bo ta z emerytury/renty nie ma czym go karmić i zadbać u weta? Serio pytam, nie złośliwie. Co będzie lepsze dla tego psa? Tu nie ma dobrej odpowiedzi. A znam taką historię. Miłością samą nie wykarmisz. No ale to inna sytuacja. To było u nas na wsi ;/ znam tę Panią, kochałą tego psa ale nie miała możliwości się nim opiekować sad i zabrali. Bardzo rozpaczała. Mnie chwytają takie sytuacje i mi przykro ;/

Ja bym na miejscu tego schroniska psa na pewno nie odbierala z kochającego domu! Nawet schronisku się bardziej opłaca przecież dopłacić takiej kobiecie do opieki nad psem.
Gdybym usłyszała że jest taka sytuacja, sama bym przesyłała karmę itp tej kobiecie, na leczenie też bym dawała.

Miałam podobna sytuację w gabinecie weterynarii. Byłam z psem na szczepieniu, przyjechała starsza Pani z chorym kotem, błagała o pomoc, nie mając pieniędzy. Zapłaciłam za leczenie kota. Widać było po Pani, że naprawdę tych pieniędzy nie ma, nie wyglądała też na kogoś kto byłby uzależniony od alko itp

27

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:

Ile Diego ma lat? To czysty kundelek czy w typie rasy?

4 lata, kundel.
Mieli go od szczeniaka, on innego życia nie znał.

Istotka6 napisał/a:

Bardzo fajny pomysł z tym plakatem.

Nie wiem właśnie.
Mąż powiedział " Jeśli chcesz to rozwieś, ale musisz się liczyć z tym, że rozpoczniesz z nimi wojnę". Chodzi mu o to, że mimo że nie napisałam tam ani słowa o tych ludziach, to jest o Diego który trafił do schroniska. A wtedy sąsiedzi się bardzo zainteresują dlaczego. Powiedział że może gdybym nie pisała do tych ludzi na fb, to bym mogła rozwiesić, ale skoro tam pisałam, to teraz ich to naprawdę wkurwi.

O dziwo, moja mama też stwierdziła że mam już odpuścić (a cały czas trzymała moją stronę). Że narobię sobie tylko kłopotów. A pies i tak prędzej czy później znajdzie dom (nasze schronisko ma bardzo dobrą rotację - ok. 80% zwierząt znajduje nowy dom).

Tak więc nie wiem co zrobić.

Istotka6 napisał/a:

Oglądałam jakiś czas temu w sumie komedię z Jennifer Aniston o nieposłusznym psie, jeeeeeju jak po tym płakałam.... chociaż zakończenie w sumie było dobre, bo pies miał kochający dom...

"Marley i ja". smile
Widziałam ten film kilka lat temu i powtórzyłam go miesiąc temu gdy byliśmy na wakacjach. Wieczór, drinki, rozmowy, w tle film włączony, a ja ryczę zamiast cieszyć się z wakacji big_smile Scena eutanazji rozwala serce. Równie straszny jest film "Mój przyjaciel Hachiko". Na samą myśl o nim mam gulę w gardle. Na pewno nie obejrzę go drugi raz.

R_ita2 napisał/a:

Ja już na początku- poza tematem- zadałam Madoji pytanie bo byłam ciekawa co ona jako kochająca zwierzęta o tym uważa, teraz jestem ciekawa co też uważa Istotka- Co powiesz na sytuację kiedy fundacja odbiera pieska starszej schorowanej Pani bo ta z emerytury/renty nie ma czym go karmić i zadbać u weta?

Jestem przeciw odbieraniu zwierząt gdy są dobrze traktowane. Może sąsiedzi powinni pomóc?
Tylko często nawet nie wiemy czy ktoś potrzebuje pomocy ze zwierzętami. Np. ja bym chętnie pomogła.

Istotka6 napisał/a:

Miałam podobna sytuację w gabinecie weterynarii. Byłam z psem na szczepieniu, przyjechała starsza Pani z chorym kotem, błagała o pomoc, nie mając pieniędzy. Zapłaciłam za leczenie kota. Widać było po Pani, że naprawdę tych pieniędzy nie ma, nie wyglądała też na kogoś kto byłby uzależniony od alko itp

Myślę że m.in. dlatego ludzie boją się pomagać chorym zwierzętom na ulicy. Bo będą musieli za to zapłacić. To jest chore. Taka pomoc powinna być za darmo. Kilka lat temu zwinęliśmy umierającego kota z ulicy, za kroplówki i leki zapłaciliśmy 400 zł (wtedy była to dość spora kwota), a kot 2 dni później umarł mi na rękach sad
Innym razem zapłaciliśmy za leczenie kota potrąconego przez auto (nie pamiętam ile), mimo że nie był nasz (potem weterynarz znalazł mu jakiś dom).
Moi znajomi wiedza, że jeśli widzą krzywdę zwierząt, to nawet jeśli sami nie wiedzą jak zareagować, mają dzwonić do mnie. Ja rozumiem, że nie każdy ma pomysł czy finanse, by ratować. To nie tak że jestem jakaś bogata, bo nie jestem, ale jestem w stanie coś tam wyskrobać żeby uratować jakieś życie.

Ja ogólnie jestem pierdolnięta na punkcie zwierząt i naprawdę nie jest mi z tym (psychicznie) łatwo. Wolałabym być bardziej znieczulona.
Jestem wegetarianką i np. dziś moja ulicą przejechał transport świń, które strasznie krzyczały sad Dla mnie to koszmar, a najgorsze że nic nie mogę zrobić. Gdybym jakoś uwolniła te świnie, trafiłabym do aresztu, a świnie i tak by złapano i zabito. Trudno jest żyć ze świadomością że masowo mordowane są jedne zwierzęta, a ktoś inny wydaje grube tysiące na jednego pieska czy jednego kotka.

28 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-09-29 14:58:26)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:

Nie wiem właśnie.
Mąż powiedział " Jeśli chcesz to rozwieś, ale musisz się liczyć z tym, że rozpoczniesz z nimi wojnę". Chodzi mu o to, że mimo że nie napisałam tam ani słowa o tych ludziach, to jest o Diego który trafił do schroniska. A wtedy sąsiedzi się bardzo zainteresują dlaczego. Powiedział że może gdybym nie pisała do tych ludzi na fb, to bym mogła rozwiesić, ale skoro tam pisałam, to teraz ich to naprawdę wkurwi.

O dziwo, moja mama też stwierdziła że mam już odpuścić (a cały czas trzymała moją stronę). Że narobię sobie tylko kłopotów. A pies i tak prędzej czy później znajdzie dom (nasze schronisko ma bardzo dobrą rotację - ok. 80% zwierząt znajduje nowy dom).

Tak więc nie wiem co zrobić.

Rozwieś plakaty. Ci ludzie g Ci zrobią. Żadna wojna, są już skończeni( mają tego świadomość) i oni w tej okolicy się już nie pojawią.

madoja napisał/a:

Myślę że m.in. dlatego ludzie boją się pomagać chorym zwierzętom na ulicy. Bo będą musieli za to zapłacić.

Tu nie o kase chodzi,a o myślenie, - "Przecież to są tylko zwierzęta"

29 Ostatnio edytowany przez Kaszpir007 (2023-09-29 15:23:36)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
Jack Sparrow napisał/a:

Ktoś, kto mówi, że kocha zwierzęta, a ma wychodzącego kota, to wiadomo, że jest zjebem. smile

a jak ci pociąg jednego rozjedzie, to weź se kolejnego

Nie.

Jak ktoś kocha zwierzęta i ma je w domu to jest zjebem …

Widzę u znajomych . Cały dzień ich nie ma w domu. Pies cały dzień wyje wkurwiajac sąsiadów . Tacy to miłośnicy …

Miałem psa. Pies miał 3000m2 do wybiegania. Kota miałem chyba z 10lat. Kot polldziki w domu wariował. Był na zewnątrz przynosił myszy , wylegiwał się na tarasie i itd …

Koty lubią wędrować i polować . W mieszkaniu się męczą . Trzymanie kota w domu to sadyzm …

Taki sam jak zwierzęta w zoo ale tam czasami są ze względu bezpieczeństwa i trwania gatunku

30

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:
madoja napisał/a:

Nie wiem właśnie.
Mąż powiedział " Jeśli chcesz to rozwieś, ale musisz się liczyć z tym, że rozpoczniesz z nimi wojnę". Chodzi mu o to, że mimo że nie napisałam tam ani słowa o tych ludziach, to jest o Diego który trafił do schroniska. A wtedy sąsiedzi się bardzo zainteresują dlaczego. Powiedział że może gdybym nie pisała do tych ludzi na fb, to bym mogła rozwiesić, ale skoro tam pisałam, to teraz ich to naprawdę wkurwi.

O dziwo, moja mama też stwierdziła że mam już odpuścić (a cały czas trzymała moją stronę). Że narobię sobie tylko kłopotów. A pies i tak prędzej czy później znajdzie dom (nasze schronisko ma bardzo dobrą rotację - ok. 80% zwierząt znajduje nowy dom).

Tak więc nie wiem co zrobić.

Rozwieś plakaty. Ci ludzie g Ci zrobią. Żadna wojna, są już skończeni( mają tego świadomość) i oni w tej okolicy się już nie pojawią.

madoja napisał/a:

Myślę że m.in. dlatego ludzie boją się pomagać chorym zwierzętom na ulicy. Bo będą musieli za to zapłacić.

Tu nie o kase chodzi,a o myślenie, - "Przecież to są tylko zwierzęta"

Ty na serio nie masz jeszcze 18 lat? Bo piszesz bardzo dojrzale.

31 Ostatnio edytowany przez madoja (2023-09-29 18:15:01)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
Kaszpir007 napisał/a:

Widzę u znajomych . Cały dzień ich nie ma w domu. Pies cały dzień wyje wkurwiajac sąsiadów . Tacy to miłośnicy …

Z tym się zgodzę.
Wbrew powszechnej opinii - psa nie powinno zostawiać się samego w domu, bo samotność to dla psa absolutnie nienaturalny stan. Na wolności ZAWSZE byłby z watahą. Jeśli już trzeba zostawić psa w domu, to trzeba zapewnić mu bodźce typu dostęp do okna, albo obecność drugiego psa w mieszkaniu.

Ja na szczęście mam taką pracę, że mogę psa zabierać ze sobą. Robię sobie też w pracy półgodzinną przerwę by iść z psem. Potem w domu ma jeszcze 3 spacery, zawsze ok. półgodzinne i zawsze w terenach gdzie może być spuszczona ze smyczy. Plus rzucanie zabawek i patyków. Wraca do domu zziajana i szczęśliwa. Do tego na weekendy często jeździmy do domku nad jeziorem i tam też ma rozrywki.
Ogólnie to uważam że ma więcej atrakcji i ruchu, niż niejeden pies mieszkający w domku jednorodzinnym - bo te często nigdy nie są wyprowadzane.

Nie podoba mi się też gdy ktoś mieszka w bloku i chodzi na spacer tylko raz lub dwa dziennie (mam taką koleżankę) i to tylko po to,żeby pies się wysikał. I od razu do domu. Chore.

32

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Kiedyś musiałam się wykłócić z weterynarzem aby zabrał chorego kociaka z Jego okolic, akurat byłam przypadkiem bo miałam spotkanie, widziałam na parkingu chorego kociaka, chyba coś ze skórą też miał, ledwo chodził, był w ciężkim stanie. Kota zabezpieczyłam, ale nie brałam na ręce bo nie wiedziałam co jest itp. Pobiegłam do kliniki i oczywiście nie chciał weterynarz pomóc, jak się zaczęłam kłócić na środku gabinetu o to aby pomógł kotu to ludzie solidarnie zaczęli wychodzić mówiąc że nie zamierzają leczyć swoich zwierząt u kogoś kto ma takie podejście. Skończyło się na tym że mocno wkur poszedł ze mną po tego kota. Po spotkaniu poszłam do tej kliniki aby zobaczyć co tam wynikło z kociakiem. Asystent wystraszony na mój widok zaczął się tłumaczyć że lekarz musiał gdzieś wyjechac, że nie może zdradzić szczegółów ale kotu była udzielona odpowiednia pomoc. Domyślam się jaka.... w pewnym sensie uważam, że mogła być faktycznie słuszna biorąc pod uwagę stan kociaka sad


A co do zostawiania psa samego ..  uważam, że ze wszystkich szkód jakie pies mógłby doświadczac to siedzenie bez właściciela te 8 h to akurat najmniejsza, o ile nie ma lęku separacyjnego, ale jeśli ktoś dba o zwierzę i tylko tu nie może zapewnić, to wybaczam smile
U Nas akurat pies nigdy sam nie jest, bo pracujemy w domu, a jak gdzieś wychodzimy to ma do towarzystwa kota;) natomiast niewybaczalne jest niezapewnienie odpowiedniej dawki ruchu (spacer tylko na siku?! raz dziennie). Posiadanie zwierząt to odpowiedzialność,  tak samo jak dziecko. Jeśli nie jesteśmy w stanie zapewnić podstawy, to może nie należy się decydować.... ale co tu mówić, w naszym społeczeństwie często nawet dzieci traktuje się jak zabawki, byle by mieć na zasadzie 'jakos"

33

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:
2odiak napisał/a:
madoja napisał/a:

Nie wiem właśnie.
Mąż powiedział " Jeśli chcesz to rozwieś, ale musisz się liczyć z tym, że rozpoczniesz z nimi wojnę". Chodzi mu o to, że mimo że nie napisałam tam ani słowa o tych ludziach, to jest o Diego który trafił do schroniska. A wtedy sąsiedzi się bardzo zainteresują dlaczego. Powiedział że może gdybym nie pisała do tych ludzi na fb, to bym mogła rozwiesić, ale skoro tam pisałam, to teraz ich to naprawdę wkurwi.

O dziwo, moja mama też stwierdziła że mam już odpuścić (a cały czas trzymała moją stronę). Że narobię sobie tylko kłopotów. A pies i tak prędzej czy później znajdzie dom (nasze schronisko ma bardzo dobrą rotację - ok. 80% zwierząt znajduje nowy dom).

Tak więc nie wiem co zrobić.

Rozwieś plakaty. Ci ludzie g Ci zrobią. Żadna wojna, są już skończeni( mają tego świadomość) i oni w tej okolicy się już nie pojawią.

madoja napisał/a:

Myślę że m.in. dlatego ludzie boją się pomagać chorym zwierzętom na ulicy. Bo będą musieli za to zapłacić.

Tu nie o kase chodzi,a o myślenie, - "Przecież to są tylko zwierzęta"

Ty na serio nie masz jeszcze 18 lat? Bo piszesz bardzo dojrzale.

Oczywiście, że nie  smile
Taki wiek podałem z prostego powodu, a mianowicie podchodzę do wielu tematów na totalnym luzie, podobnież poczucie humoru stąd nastolatek smile Ale? Hobby jak i avatar są prawdziwe smile

34

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:
madoja napisał/a:
2odiak napisał/a:

Rozwieś plakaty. Ci ludzie g Ci zrobią. Żadna wojna, są już skończeni( mają tego świadomość) i oni w tej okolicy się już nie pojawią.



Tu nie o kase chodzi,a o myślenie, - "Przecież to są tylko zwierzęta"

Ty na serio nie masz jeszcze 18 lat? Bo piszesz bardzo dojrzale.

Oczywiście, że nie  smile
Taki wiek podałem z prostego powodu, a mianowicie podchodzę do wielu tematów na totalnym luzie, podobnież poczucie humoru stąd nastolatek smile Ale? Hobby jak i avatar są prawdziwe smile

Ha ha jakbym ja sie kierowala, ze wpisuje wiek do tego jak pochodze do tematow

35

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:
2odiak napisał/a:
madoja napisał/a:

Ty na serio nie masz jeszcze 18 lat? Bo piszesz bardzo dojrzale.

Oczywiście, że nie  smile
Taki wiek podałem z prostego powodu, a mianowicie podchodzę do wielu tematów na totalnym luzie, podobnież poczucie humoru stąd nastolatek smile Ale? Hobby jak i avatar są prawdziwe smile

Dobrze pamiętam 2odiak, że to ty wstawiałeś swoje zdjęcia w temacie "30 lat i coś tam"... a ja chwaliłam, żeś przystojny? tongue Czy mylę Cię z kimś?

To odwaga wstawiac zdjecia tak na forum ja ,gdybym swojej mordy nietoperza wstawila  to by pioruny i blyskawice sie pojawily na niebie

36

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:
2odiak napisał/a:
madoja napisał/a:

Ty na serio nie masz jeszcze 18 lat? Bo piszesz bardzo dojrzale.

Oczywiście, że nie  smile
Taki wiek podałem z prostego powodu, a mianowicie podchodzę do wielu tematów na totalnym luzie, podobnież poczucie humoru stąd nastolatek smile Ale? Hobby jak i avatar są prawdziwe smile

Dobrze pamiętam 2odiak, że to ty wstawiałeś swoje zdjęcia w temacie "30 lat i coś tam"... a ja chwaliłam, żeś przystojny? tongue Czy mylę Cię z kimś?

Tak wstawiałem, bodajże w 2-ch tematach w tym w tym o którym piszesz .A widzisz, wszystkiego nie czytałem . Miło mi smile

37

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
JuliaUK33 napisał/a:
R_ita2 napisał/a:
2odiak napisał/a:

Oczywiście, że nie  smile
Taki wiek podałem z prostego powodu, a mianowicie podchodzę do wielu tematów na totalnym luzie, podobnież poczucie humoru stąd nastolatek smile Ale? Hobby jak i avatar są prawdziwe smile

Dobrze pamiętam 2odiak, że to ty wstawiałeś swoje zdjęcia w temacie "30 lat i coś tam"... a ja chwaliłam, żeś przystojny? tongue Czy mylę Cię z kimś?

To odwaga wstawiac zdjecia tak na forum ja ,gdybym swojej mordy nietoperza wstawila  to by pioruny i blyskawice sie pojawily na niebie

Nie widzę w tym problemu, zwłaszcza gdy przez x lat byłem osobą publiczna jako zawodnik zawodowy, członek działający w stowarzyszeniach, czy trener i moje dane jak i fotki mógł każdy wygooglać w 5 sekund. I po dziś dzień w sumie nic się nie zmieniło. Podczas treningów , czy zawodów ludzie do mnie podjeżdżają i zagadują. To nie twarz czyni Cię kim jesteś ale nazwisko / marka. P.S. linkowalem tylko fotki z oficjalnego obiegu ze strony FP orga, badź strony.  smile

38

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
R_ita2 napisał/a:

Dobrze pamiętam 2odiak, że to ty wstawiałeś swoje zdjęcia w temacie "30 lat i coś tam"... a ja chwaliłam, żeś przystojny? tongue Czy mylę Cię z kimś?

To odwaga wstawiac zdjecia tak na forum ja ,gdybym swojej mordy nietoperza wstawila  to by pioruny i blyskawice sie pojawily na niebie

Nie widzę w tym problemu, zwłaszcza gdy przez x lat byłem osobą publiczna jako zawodnik zawodowy, członek działający w stowarzyszeniach, czy trener i moje dane jak i fotki mógł każdy wygooglać w 5 sekund. I po dziś dzień w sumie nic się nie zmieniło. Podczas treningów , czy zawodów ludzie do mnie podjeżdżają i zagadują. To nie twarz czyni Cię kim jesteś ale nazwisko / marka. P.S. linkowalem tylko fotki z oficjalnego obiegu ze strony FP orga, badź strony.  smile

To czego byles trenerem jakiego sportu?

39

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

To odwaga wstawiac zdjecia tak na forum ja ,gdybym swojej mordy nietoperza wstawila  to by pioruny i blyskawice sie pojawily na niebie

Nie widzę w tym problemu, zwłaszcza gdy przez x lat byłem osobą publiczna jako zawodnik zawodowy, członek działający w stowarzyszeniach, czy trener i moje dane jak i fotki mógł każdy wygooglać w 5 sekund. I po dziś dzień w sumie nic się nie zmieniło. Podczas treningów , czy zawodów ludzie do mnie podjeżdżają i zagadują. To nie twarz czyni Cię kim jesteś ale nazwisko / marka. P.S. linkowalem tylko fotki z oficjalnego obiegu ze strony FP orga, badź strony.  smile

To czego byles trenerem jakiego sportu?

Kolarstwa szosowego, przełajowego i dalekodystansowego. Miałem też epizod z zawodniczką TRI smile Obecnie oprócz startów "grzecznościowych" i dla zabawy w ultramaratonach, udzielam się w ich organizacji smile

40

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:

Nie widzę w tym problemu, zwłaszcza gdy przez x lat byłem osobą publiczna jako zawodnik zawodowy, członek działający w stowarzyszeniach, czy trener i moje dane jak i fotki mógł każdy wygooglać w 5 sekund. I po dziś dzień w sumie nic się nie zmieniło. Podczas treningów , czy zawodów ludzie do mnie podjeżdżają i zagadują. To nie twarz czyni Cię kim jesteś ale nazwisko / marka. P.S. linkowalem tylko fotki z oficjalnego obiegu ze strony FP orga, badź strony.  smile

To czego byles trenerem jakiego sportu?

Kolarstwa szosowego, przełajowego i dalekodystansowego. Miałem też epizod z zawodniczką TRI smile Obecnie oprócz startów "grzecznościowych" i dla zabawy w ultramaratonach, udzielam się w ich organizacji smile

To czemu juz nie jestes tym trenerem tego kolartwa?

41 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-09-29 22:45:14)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

To czego byles trenerem jakiego sportu?

Kolarstwa szosowego, przełajowego i dalekodystansowego. Miałem też epizod z zawodniczką TRI smile Obecnie oprócz startów "grzecznościowych" i dla zabawy w ultramaratonach, udzielam się w ich organizacji smile

To czemu juz nie jestes tym trenerem tego kolartwa?

Bo w pewnym okresie przychodzi czas dać wykazać się młodszym. Trenerstwo to bardzo duża odpowiedzialność. Jeżeli moi zawodnicy przejmują paleczkę nad pracą z młodymi to im ja oddaje, aczkolwiek masa ludzi zgłasza się, bo " Ja chcę z Panem" i bywa, że nadal pracujemy nad pewnymi rzeczami, resztę robią młodzi smile

42

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:

Kolarstwa szosowego, przełajowego i dalekodystansowego. Miałem też epizod z zawodniczką TRI smile Obecnie oprócz startów "grzecznościowych" i dla zabawy w ultramaratonach, udzielam się w ich organizacji smile

To czemu juz nie jestes tym trenerem tego kolartwa?

Bo w pewnym okresie przychodzi czas dać wykazać się młodszym. Trenerstwo to bardzo duża odpowiedzialność. Jeżeli moi zawodnicy przejmują paleczkę nad pracą z młodymi to im ja iddaję, aczkolwiek masa ludzi zgłasza się, bo " Ja chcę z Panem" i bywa, że nadal pracujemy nad pewnymi rzeczami, resztę robią młodzi smile

Dlaczego duza odpowiedzialnosc? Zeby ktos sobie np glowy nie rozczaskal jak rowerami jezdzi?

43

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

To czemu juz nie jestes tym trenerem tego kolartwa?

Bo w pewnym okresie przychodzi czas dać wykazać się młodszym. Trenerstwo to bardzo duża odpowiedzialność. Jeżeli moi zawodnicy przejmują paleczkę nad pracą z młodymi to im ja iddaję, aczkolwiek masa ludzi zgłasza się, bo " Ja chcę z Panem" i bywa, że nadal pracujemy nad pewnymi rzeczami, resztę robią młodzi smile

Dlaczego duza odpowiedzialnosc? Zeby ktos sobie np glowy nie rozczaskal jak rowerami jezdzi?

Tu nie chodzi o kraksy w grupie, ale o to by np ktoś nie zszedł na zawał, dlatego wywiad praktycznie co trening i badania to podstawa. Wszystko musisz kontrolować, by komuś krzywdy nie zrobić, gdy z założenia trening ma być optymalny w parametrach by przynosił skutek. Nieraz to jest fruwanie na włosku, zwłaszcza jeżeli chodzi o treningi z czystej techniki na prędkosci. Zawahanie zawodnika, jeden nie ten ruch i katastrofa, bo podopieczny zawinął się na zjeździe na drzewie przy 70km/h smile

44

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:

Bo w pewnym okresie przychodzi czas dać wykazać się młodszym. Trenerstwo to bardzo duża odpowiedzialność. Jeżeli moi zawodnicy przejmują paleczkę nad pracą z młodymi to im ja iddaję, aczkolwiek masa ludzi zgłasza się, bo " Ja chcę z Panem" i bywa, że nadal pracujemy nad pewnymi rzeczami, resztę robią młodzi smile

Dlaczego duza odpowiedzialnosc? Zeby ktos sobie np glowy nie rozczaskal jak rowerami jezdzi?

Tu nie chodzi o kraksy w grupie, ale o to by np ktoś nie zszedł na zawał, dlatego wywiad praktycznie co trening i badania to podstawa. Wszystko musisz kontrolować, by komuś krzywdy nie zrobić, gdy z założenia trening ma być optymalny w parametrach by przynosił skutek. Nieraz to jest fruwanie na włosku, zwłaszcza jeżeli chodzi o treningi z czystej techniki na prędkosci. Zawahanie zawodnika, jeden nie ten ruch i katastrofa, bo podopieczny zawinął się na zjeździe na drzewie przy 70km/h smile

Dlaczego na zawal? Przeciez to mlodzi ludzie, a nie stare dziadki jezdza na tych rowerach?

45

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
R_ita2 napisał/a:
madoja napisał/a:
R_ita2 napisał/a:

A sytuacje w życiu naprawdę bywają różne.(

Nie mogę się z Tobą zgodzić.
Tak samo jakbyś napisała "są różne sytuacje że oddaje się swoje dzieci do domu dziecka".
Absolutnie nie ma dla mnie takiej możliwości. Nawet bezrobotna, zadłużona, ciężko chora - nigdy nie porzuciłabym członków rodziny.

A ja nie postrzegam tego tak zero jedynkowo jak ty. Gdybym podupadła na zdrowiu całkowicie, czy to psychicznie co jest przecież możliwe, czy fizycznie co uniemożliwiałoby mi pełnowartościową opiekę nad psami (a mam wymagające, jeden to doberman, drugi w typie jack russell terriera)  to egoizmem byłoby myślenie tylko o sobie i swojej miłości do psów. Chciałabym przede wszystkim dobra tych psów- żeby ich potrzeby były zaspokojone więc poszukałabym im nowego, dobrego domu, który sprosta wymaganiom rasy i który pokocha jak swoje. Mimo, że bym cierpiała, ale tu mówimy o naprawdę złym stanie zdrowia. Moje uczucia nie przysłoniłyby mi dobra psów.

Co powiesz na sytuację kiedy fundacja odbiera pieska starszej schorowanej Pani bo ta z emerytury/renty nie ma czym go karmić i zadbać u weta? Serio pytam, nie złośliwie. Co będzie lepsze dla tego psa? Tu nie ma dobrej odpowiedzi. A znam taką historię. Miłością samą nie wykarmisz. No ale to inna sytuacja. Ale to ukazuje, że to nie jest tak zero jedynkowe.

Tak zerojedynkowo, to mój pies jest emocjonalnie związany z moją osobą. Tak już po prostu jest i już. Nic tego nie zmieni. To ja go zabrałem szczeniakiem z kojca, ja z nim spałem, gdy był szczenięciem i uczyłem. W domu chodzi za mną krok w krok. Idę do kibla, to pies za mną. Idę spać, to pies kładzie się obok. Teraz piszę z piwnicy, gdzie nie schodzi ale leży na górze przy schodach i czeka aż przyjdę. Dla niego brak mnie, to koniec świata i żadna opieka obcych osób tego nie zastąpią.

46

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
Snake napisał/a:
R_ita2 napisał/a:
madoja napisał/a:

Nie mogę się z Tobą zgodzić.
Tak samo jakbyś napisała "są różne sytuacje że oddaje się swoje dzieci do domu dziecka".
Absolutnie nie ma dla mnie takiej możliwości. Nawet bezrobotna, zadłużona, ciężko chora - nigdy nie porzuciłabym członków rodziny.

A ja nie postrzegam tego tak zero jedynkowo jak ty. Gdybym podupadła na zdrowiu całkowicie, czy to psychicznie co jest przecież możliwe, czy fizycznie co uniemożliwiałoby mi pełnowartościową opiekę nad psami (a mam wymagające, jeden to doberman, drugi w typie jack russell terriera)  to egoizmem byłoby myślenie tylko o sobie i swojej miłości do psów. Chciałabym przede wszystkim dobra tych psów- żeby ich potrzeby były zaspokojone więc poszukałabym im nowego, dobrego domu, który sprosta wymaganiom rasy i który pokocha jak swoje. Mimo, że bym cierpiała, ale tu mówimy o naprawdę złym stanie zdrowia. Moje uczucia nie przysłoniłyby mi dobra psów.

Co powiesz na sytuację kiedy fundacja odbiera pieska starszej schorowanej Pani bo ta z emerytury/renty nie ma czym go karmić i zadbać u weta? Serio pytam, nie złośliwie. Co będzie lepsze dla tego psa? Tu nie ma dobrej odpowiedzi. A znam taką historię. Miłością samą nie wykarmisz. No ale to inna sytuacja. Ale to ukazuje, że to nie jest tak zero jedynkowe.

Tak zerojedynkowo, to mój pies jest emocjonalnie związany z moją osobą. Tak już po prostu jest i już. Nic tego nie zmieni. To ja go zabrałem szczeniakiem z kojca, ja z nim spałem, gdy był szczenięciem i uczyłem. W domu chodzi za mną krok w krok. Idę do kibla, to pies za mną. Idę spać, to pies kładzie się obok. Teraz piszę z piwnicy, gdzie nie schodzi ale leży na górze przy schodach i czeka aż przyjdę. Dla niego brak mnie, to koniec świata i żadna opieka obcych osób tego nie zastąpią.

Ja tak samo mialam.z kotem, teraz maly kot kumpeli sie do mnie przywiazal, a wczesniej duzo kotow bezdomnych do mnie przychodzilo.  Jeden kot co byl w ciazy szedl cala droge za   mna,weszlam do supermarketu, pozniej jak wychodzilam to on sobie przed wejsciem na mnie czekal- ja lubie koty bardzo

47 Ostatnio edytowany przez 2odiak (2023-09-29 23:40:14)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Dlaczego duza odpowiedzialnosc? Zeby ktos sobie np glowy nie rozczaskal jak rowerami jezdzi?

Tu nie chodzi o kraksy w grupie, ale o to by np ktoś nie zszedł na zawał, dlatego wywiad praktycznie co trening i badania to podstawa. Wszystko musisz kontrolować, by komuś krzywdy nie zrobić, gdy z założenia trening ma być optymalny w parametrach by przynosił skutek. Nieraz to jest fruwanie na włosku, zwłaszcza jeżeli chodzi o treningi z czystej techniki na prędkosci. Zawahanie zawodnika, jeden nie ten ruch i katastrofa, bo podopieczny zawinął się na zjeździe na drzewie przy 70km/h smile

Dlaczego na zawal? Przeciez to mlodzi ludzie, a nie stare dziadki jezdza na tych rowerach?

Juleczka, młodzi nie starzy , w imię pewnych planów, sławy  i ambicji są w stanie przekroczyć parametry życiowe,bo jak to ja nie dam rady ? big_smile
Najczęstsze wśród tzw nieporozumień są zawały, bo wielu się wydaje ale wytrzymać 22O BPM przez dłuższy czas,by odjechać konkurencji?  big_smile Juleczka takie bicie serca to mają piłkarze przez pewien można by nazwać krótki interwał jak muszą dobiec migusiem do bramki przeciwnika big_smile

48

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:

Tu nie chodzi o kraksy w grupie, ale o to by np ktoś nie zszedł na zawał, dlatego wywiad praktycznie co trening i badania to podstawa. Wszystko musisz kontrolować, by komuś krzywdy nie zrobić, gdy z założenia trening ma być optymalny w parametrach by przynosił skutek. Nieraz to jest fruwanie na włosku, zwłaszcza jeżeli chodzi o treningi z czystej techniki na prędkosci. Zawahanie zawodnika, jeden nie ten ruch i katastrofa, bo podopieczny zawinął się na zjeździe na drzewie przy 70km/h smile

Dlaczego na zawal? Przeciez to mlodzi ludzie, a nie stare dziadki jezdza na tych rowerach?

Juleczka, młodzi nie starzy , w imię pewnych planów, sławy  i ambicji są w stanie przekroczyć parametry życiowe,bo jak to ja nie dam rady ? big_smile
Najczęstsze wśród tzw nieporozumienia są zawały, bo wielu się wydaje ale wytrzymać 22O BPM przez dłuższy czas,by odjechać konkurencji?  big_smile Juleczka takie bicie serca to mają piłkarze przez pewien można by nazwać krótki interwał jak muszą dobiec migusiem do bramki przeciwnika big_smile

Ja widzialam czasem pilkarz mial zawal, bo padal na ziemie i go lekarze wynosili na noszach

49

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
JuliaUK33 napisał/a:
2odiak napisał/a:
JuliaUK33 napisał/a:

Dlaczego na zawal? Przeciez to mlodzi ludzie, a nie stare dziadki jezdza na tych rowerach?

Juleczka, młodzi nie starzy , w imię pewnych planów, sławy  i ambicji są w stanie przekroczyć parametry życiowe,bo jak to ja nie dam rady ? big_smile
Najczęstsze wśród tzw nieporozumienia są zawały, bo wielu się wydaje ale wytrzymać 22O BPM przez dłuższy czas,by odjechać konkurencji?  big_smile Juleczka takie bicie serca to mają piłkarze przez pewien można by nazwać krótki interwał jak muszą dobiec migusiem do bramki przeciwnika big_smile

Ja widzialam czasem pilkarz mial zawal, bo padal na ziemie i go lekarze wynosili na noszach

W lidze angielskiej to nie nowość, ta jest dość agresywna. Ale jak myślisz? Sxprycowanie odeszło do lamusa? Otóż nie smile są nowe techniki gry smile

50 Ostatnio edytowany przez madoja (2023-09-30 00:19:42)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Chuj z tym czy będzie wojna...
Właśnie rozwiesiłam plakaty.

PS. nie offtopujcie mi tu tongue

51

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

No zuch dziewczyna, tylko po co było gadać z mężem? Ten tylko zrobił chaos, od razu było wiadome,- wieszać się nie pytać, zastanawiać.
My tylko grzaliśmy fotele z wiarą w Ciebie, że rozklejasz i się z tematami nie cackasz smile tongue

52

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
2odiak napisał/a:

No zuch dziewczyna, tylko po co było gadać z mężem? Ten tylko zrobił chaos, od razu było wiadome,- wieszać się nie pytać, zastanawiać.
My tylko grzaliśmy fotele z wiarą w Ciebie, że rozklejasz i się z tematami nie cackasz smile tongue

Po moim gadaniu że jestem rozczarowana jego postawą, poszedł wieszać ze mną big_smile

53

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Madoja, rozumiem Twoje emocje.
Ale to ci się stało nie nam nic wspólnego ze zwierzętami,  tylko ogólnie z postawą życiową tych ludzi.
Zrozum że niektórzy chętnie na FB chwalą się rodziną, a potrafią być okrutni dla partnera czy dzieci, gdy im to burzy jakieś ich cele, np okazję do przeskoku na lepszą gałąź.
Cześć ludzi kocha koty, a część kocha mieć kota. Rozumiesz?
Z ludźmi to samo.

54

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:

Chuj z tym czy będzie wojna...
Właśnie rozwiesiłam plakaty.

PS. nie offtopujcie mi tu tongue

Jakie plakaty?

55

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:
2odiak napisał/a:

No zuch dziewczyna, tylko po co było gadać z mężem? Ten tylko zrobił chaos, od razu było wiadome,- wieszać się nie pytać, zastanawiać.
My tylko grzaliśmy fotele z wiarą w Ciebie, że rozklejasz i się z tematami nie cackasz smile tongue

Po moim gadaniu że jestem rozczarowana jego postawą, poszedł wieszać ze mną big_smile

wykończysz go smile smile smile

przynajmniej się z tobą nie nudzi

56

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
JuliaUK33 napisał/a:
madoja napisał/a:

Chuj z tym czy będzie wojna...
Właśnie rozwiesiłam plakaty.

PS. nie offtopujcie mi tu tongue

Jakie plakaty?

Przecież wcześniej napisałaś że to dobry pomysł.

57

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
Farmer napisał/a:
madoja napisał/a:
2odiak napisał/a:

No zuch dziewczyna, tylko po co było gadać z mężem? Ten tylko zrobił chaos, od razu było wiadome,- wieszać się nie pytać, zastanawiać.
My tylko grzaliśmy fotele z wiarą w Ciebie, że rozklejasz i się z tematami nie cackasz smile tongue

Po moim gadaniu że jestem rozczarowana jego postawą, poszedł wieszać ze mną big_smile

wykończysz go smile smile smile

przynajmniej się z tobą nie nudzi

On zawsze wiedział że aktywnie pomagam zwierzętom. Taką mnie sobie wybrał tongue To teraz niech cierpi cool

Byłam przed chwilą na spacerze z moim psem. I pod jednym plakatem stała dalsza sąsiadka i powiedziała że jest zszokowana, bo znała tego pieska i pytała mnie co się stało. Powiedziałam tylko ogólnie, że właściciele wyjechali i zostawili zwierzaki w schronisku. Powiedziała że popyta czy ktoś chciałby wziąć Diego.
No oby moja akcja coś dała.

58

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:
Farmer napisał/a:
madoja napisał/a:

Po moim gadaniu że jestem rozczarowana jego postawą, poszedł wieszać ze mną big_smile

wykończysz go smile smile smile

przynajmniej się z tobą nie nudzi

On zawsze wiedział że aktywnie pomagam zwierzętom. Taką mnie sobie wybrał tongue To teraz niech cierpi cool

Byłam przed chwilą na spacerze z moim psem. I pod jednym plakatem stała dalsza sąsiadka i powiedziała że jest zszokowana, bo znała tego pieska i pytała mnie co się stało. Powiedziałam tylko ogólnie, że właściciele wyjechali i zostawili zwierzaki w schronisku. Powiedziała że popyta czy ktoś chciałby wziąć Diego.
No oby moja akcja coś dała.

A to juz wiem jakie plakaty. Bardzo dobrze robisz,ze chcesz znalezc temu psowi nowy dom

59

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Wyobrażacie sobie - gdyby jednak ktoś wziął psa - jaki byłby to szok dla tych co wyjechali, jakby wrócili i zobaczyli że Diego mieszka np. w klatce obok?

60

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:

Wyobrażacie sobie - gdyby jednak ktoś wziął psa - jaki byłby to szok dla tych co wyjechali, jakby wrócili i zobaczyli że Diego mieszka np. w klatce obok?

Tez to sobie wyobrazam albo jak ten pies ich widzi na spacerze ciekawe jakby zareagowal na nich?

61 Ostatnio edytowany przez racja (2023-09-30 21:23:32)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

W wakacje ja także oddałam kota który kilka lat mieszkał na moim podwórku. Niby nasz ale i obcy. Miał kilku karmicieli
Noce spędzał na bitwach i bzykaniu kotek. Zaczął chorować a że ja nie pracuje to leczyłam go sama....duomoxem. W skrócie jest oddany do fundacji,ma jakiś koci HIV,chorował a i zeby się popsuły. Cieszę się że go zabrali no by się męczył. Łatwo nie jest oddać chorującego zwierzaka ale nie mogłam patrzeć i posłuchać rady żeby go zostawić. Rady domownikow. Czyli miał zachorować i poprostu zdechnąć. Obecnie oglądam filmiki,kot zdrowy i po sterylizacji. Też sikał pod siebie.  Kot jest w prywatnym azylu a kotów tam jest z 100. Wyprowadzili go na prostą a ja nie zapłaciłam ani złotówki:(

62

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
racja napisał/a:

W wakacje ja także oddałam kota który kilka lat mieszkał na moim podwórku. Niby nasz ale i obcy. Miał kilku karmicieli
Noce spędzał na bitwach i bzykaniu kotek. Zaczął chorować a że ja nie pracuje to leczyłam go sama....duomoxem. W skrócie jest oddany do fundacji,ma jakiś koci HIV,chorował a i zeby się popsuły. Cieszę się że go zabrali no by się męczył. Łatwo nie jest oddać chorującego zwierzaka ale nie mogłam patrzeć i posłuchać rady żeby go zostawić. Rady domownikow. Czyli miał zachorować i poprostu zdechnąć. Obecnie oglądam filmiki,kot zdrowy i po sterylizacji. Też sikał pod siebie.  Kot jest w prywatnym azylu a kotów tam jest z 100. Wyprowadzili go na prostą a ja nie zapłaciłam ani złotówki:(

Zaraz sie rozrycze nawet nie moge czytac calosci.

63

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
madoja napisał/a:
R_ita2 napisał/a:

A sytuacje w życiu naprawdę bywają różne.(

Nie mogę się z Tobą zgodzić.
Tak samo jakbyś napisała "są różne sytuacje że oddaje się swoje dzieci do domu dziecka".
Absolutnie nie ma dla mnie takiej możliwości. Nawet bezrobotna, zadłużona, ciężko chora - nigdy nie porzuciłabym członków rodziny.

No ja to zrobiłam ratując kotu życie.leczenie kosztowało bimbaliony a i pies partnera był agresywny w mieszkaniu więc po operacji kot nie miał gdzie wracać.

64

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta
JuliaUK33 napisał/a:
racja napisał/a:

W wakacje ja także oddałam kota który kilka lat mieszkał na moim podwórku. Niby nasz ale i obcy. Miał kilku karmicieli
Noce spędzał na bitwach i bzykaniu kotek. Zaczął chorować a że ja nie pracuje to leczyłam go sama....duomoxem. W skrócie jest oddany do fundacji,ma jakiś koci HIV,chorował a i zeby się popsuły. Cieszę się że go zabrali no by się męczył. Łatwo nie jest oddać chorującego zwierzaka ale nie mogłam patrzeć i posłuchać rady żeby go zostawić. Rady domownikow. Czyli miał zachorować i poprostu zdechnąć. Obecnie oglądam filmiki,kot zdrowy i po sterylizacji. Też sikał pod siebie.  Kot jest w prywatnym azylu a kotów tam jest z 100. Wyprowadzili go na prostą a ja nie zapłaciłam ani złotówki:(

Zaraz sie rozrycze nawet nie moge czytac calosci.

Julka to jest życie. Kot bezdomny nie mógł liczyć na pomoc moich domowników. Ja nie pracuje a inni pomoc nie chcieli. Bardzo długo opowiadałam te historie.chyba miesiącami. On trafił do azylu a tam kochają koty

65 Ostatnio edytowany przez racja (2023-09-30 22:14:34)

Odp: Sąsiedzi i zwierzęta

Kocur trafił do mnie kilka lat temu.zmienie trochę żeby mnie nie skojarzyć.wtedy pracowałam.uwielbia psie puszki puffi cieszyłam się że takie tanie a tak lubi.wrocilam raz z pracy dziecko miało cztery lata.byla śnieżyca ,zaczęłam szukać kota ,ślady po śniegu wiodły gdzieś do altanki. On był chory.smiertelnie.mial gorączkę.nikt ale to nikt mi nie pomógł.nie zawiózł kot był przybłęda. Miałam go wziąć w karton?zanieść do weta i co wrócić?na śniegu chorego zostawić?w domu go nie chcieli. Ale po chorobie gdy wepchnelam mu siła augumentin do gardła(krzycząc zryj bo zdechniesz,połknął) kot wyleczyl się.niestety choroby się powtarzały co kwartał.potem już nie pracowałam ale pilnowałam żeby siedział w budce styropianowej w zimę.o7/12/ 22cieple zupki rosołki mięska karmy i psie puszki.do budki wysypana waleriana.a ten dureń!!!!!szedł pod okna karmicieli i zebrał o jedzenie a opytolil 40deko puchy.wysiadywal na śniegu w deszczu.w czerwcu zobaczyłam że ma zapalenie okostnej.skontaktowalan się z fundacją i juz nie dokarmiam kotów.ale propaguje sterylizację.kot był chory ma jakąś chorobę na odporność .HIV koci.na moim profilu na FB cały czas wstawiam linki mówię głośno co się stało.nie stać mnie na weterynarza bo nie mam kasy.wiele razy korzystalam z pomocy weterynarza jak miałam środki a leki potem kupowałam sama.smutna ta historia.kot był bezdomny.znikal naprzyklad na pół roku wracał i znowu szedł.

Posty [ 1 do 65 z 148 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Sąsiedzi i zwierzęta

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024