Nie opisuje siebie jako dusza człowiek..
Mój błąd wielgaśny błąd to przede wszystkim założone różowe okulary przez tyle lat. Proszenie się, przepraszanie itp. tym spowodowałem tą sytuację tak uważam. Więc jestem winny temu że mam dwójkę dzieciaków oraz kobiete której tez zniszczyłem w pewnym stopniu życie, no bo nie takiego wymarzyła sobie faceta. Chciała skończyć temat pół roku temu, oczywiście wyprosiłem.. to właśnie moje cholerne błędy, które się powtarzały przez ten cały czas. W sensie takie uważam najbardziej istotne błędy.
A to że chciałem bardziej życia do jakiego byłem tez w pewnym stopniu przyzwyczajony, czyli rodzinne życie do było chyba nic złego. U mnie wyjazdy do babci czy jeszcze nawet prababci moich to była prawie codzienność, tak samo urodziny, spotkania itp.
Ona tego nie miała za młodu, jest inaczej przyzwyczajona. Może stąd się biorą też przeciwieństwa i nasze inne oczekiwania. Miała 5 braci i żaden nie założył rodziny prócz jednego który przyjeżdża raz na 4 miesiące do rodziców pijany z dzieckiem czasami. Reszta wyniosła się z domu w wieku 18 lat i słuch zaginął.
Co do słuchania jak mi piszesz to teraz się nie zgodzę, jakbym tak słuchał może bym był szczęśliwy bez zajść i bez czarnej wizji przyszłości ale w kawalerce na kredyt i z dwójką dzieci. Wmawianie przez nią mieszkanka na kreche to pamiętam do dzisiaj (dzięki tylko rodzicom na to nie poszedłem i chwała im za to).
A ja wcale zonie nie przytaczam jakiś argumentów mamusi. Jak się nie zgadzam z jej zdaniem, a jest to częste to po prostu mówię swoje zdanie, po czym zawsze jest wejście w stan awantur, fochów itp i aby było dobrze muszę przepraszać lub co gorsza pokazywać że widzę coś tak jak ona.
I teraz po tym forum też, przeszedłem w tryb że wcale nie przepraszam i nie jestem tak za nią i przez to będzie tak czy siak źle u mnie w rodzinie. Chociaż nic takiego się nie dzieje atmosfera będzie zła, ja nie lubię np. jak wczoraj utrzymywać ciszy. Próbuje zagadywać coś, ale dostaje odpowiedz jednym słowem np.
Ostatnie dni na przykład chciałem coś zagadywać w dzień, ale od kilku dni - od wizyty u lekarza czyli od piątku jest brak kontaktu z nią. Jest obrażona za to że jestem oschły że nie pytam o jej stan zdrowia, o stan zdrowia dziecka i że wystarczy mi tylko sms: "dzidzia jest zdrowa". A przypominając był to dzień w którym wróciłem z małym i zaczęło się od suszenia głowy "Czy ty to widzisz, że mnie skreślili twoi rodzice" "Chcą mnie wyrzucić z rodziny" "Twoja matka kiedyś powiedziała że jak będziecie potrzebowali coś załatwić to podrzućcie małego kiedy chcecie - Czyli nie chcą mnie, tylko małego"..
I pewnie byłoby dobrze, gdybym zrobił tradycyjne przymilanie się w tej chwili, najlepiej przeprosił - przyjął jej zdanie z piątku i zaczął pytać jak tam zdrowie i gadał o dzidziusiu.
No tak to widze niestety na ten moment.
Podkreślę tutaj, że nie jestem gburem. Wracam do domu każdego dnia bawię się z małym (wczoraj np. sanki spacer zabawy). Też się śmieje itp...