Spotykam się z facetem od 11 miesięcy. Na początku raz w tygodniu, z czasem częściej, regularnie i prawie zawsze z jego inicjatywy. Oboje po rozwodzie. On ma 14-letniego syna, jest starszy ode mnie 6 lat.Widzę, że się stara, wiem, że mu zależy. Poznałam jego znajomych, syna nie znam, a on dopiero w zeszłym tygodniu poznał mojego brata. Co jakiś czas dopada mnie to, że nie mamy wspólnych planów, że chciałabym z nim mieszkać. Wiem, że on nie chce już dzieci, ja nigdy nie chciałam ale teraz czasem o tym myślę, wolałabym szczęśliwy związek. On ma jakiś awers do ślubów, swój rozwód przypłacił nawet depresją, a ja chciałabym kiedyś. Nie na siłę ale nie przeraża mnie to. On oczywiście nie mówi, że rozmowa jest najważniejsza, żebym mówiła itp. itd. ale ja mam z tym problem, mam problem otwieraniem się. Z drugiej strony on też nie jest specjalnie wylewny. Jak się kiedyś ścięliśmy o coś to chciałam go rzucać nawet to strasznie spanikował i powiedział, że mu na mnie zależy, ale nigdy nie powiedział, że kocha. Wiem, że lubi i potrzebuje mieć trochę czasu dla siebie ale jak się z kimś nie mieszka to spędzone 2 dni inaczej wyglądają niż jak się mieszka, bo wtedy nikt nikomu tak na 100% nie siedzi na głowie. W jakiejś rozmowie powiedział z miesiąc temu, że od końca zeszłego roku myślał o tym żeby mnie poznać z synem i o wspólnym mieszkaniu. Ale nic nie zrobił w tym kierunku. Może dlatego, że w lutym stracił pracę. Zajmuje wysokie stanowisko a o taką pracę ciężko więc do tej pory szuka, wiem, że stresuje go to bo syn bo kredyt itp. A ja mam te swoje myśli i obawy żeby tak nie utknąć... Wyjeżdżamy teraz na krótki urlop i się zastanawiam czy poruszyć temat wspólnego mieszkania, czy po powrocie żeby nie psuć klimatu, czy dopiero jak znajdzie pracę bo teraz taki zestresowany?? ale to może potrwać nawet kilka miesięcy.. A inna sprawa jest taka, że nie bardzo wiem jak z nim o tych planach porozmawiać żeby nie wyjść na desperatkę. Ale nie chcę tak utknąć jako weekendowa towarzyszką ;/ to dobry człowiek, dobrze mi z nim i nie chcę go skreślać ale też nie chcę tracić czasu. On ma skłonność do panikowania, kiedyś jak się o coś pokłóciliśmy to przyznał, że cały dzień o tym myślał bo mu na sms nie odpowiedziałam i jak przyszedł to się cały trzęsł. Także, wiem, że mu zależy ale co dalej. Zastanawiam się czy mogę powiedzieć, że nie czuję się stabilnie w tej relacji. Poradźcie coś proszę
Spotykam się z facetem od 11 miesięcy. Na początku raz w tygodniu, z czasem częściej, regularnie i prawie zawsze z jego inicjatywy. Oboje po rozwodzie. On ma 14-letniego syna, jest starszy ode mnie 6 lat.Widzę, że się stara, wiem, że mu zależy. Poznałam jego znajomych, syna nie znam, a on dopiero w zeszłym tygodniu poznał mojego brata. Co jakiś czas dopada mnie to, że nie mamy wspólnych planów, że chciałabym z nim mieszkać. Wiem, że on nie chce już dzieci, ja nigdy nie chciałam ale teraz czasem o tym myślę, wolałabym szczęśliwy związek. On ma jakiś awers do ślubów, swój rozwód przypłacił nawet depresją, a ja chciałabym kiedyś. Nie na siłę ale nie przeraża mnie to. On oczywiście nie mówi, że rozmowa jest najważniejsza, żebym mówiła itp. itd. ale ja mam z tym problem, mam problem otwieraniem się. Z drugiej strony on też nie jest specjalnie wylewny. Jak się kiedyś ścięliśmy o coś to chciałam go rzucać nawet to strasznie spanikował i powiedział, że mu na mnie zależy, ale nigdy nie powiedział, że kocha. Wiem, że lubi i potrzebuje mieć trochę czasu dla siebie ale jak się z kimś nie mieszka to spędzone 2 dni inaczej wyglądają niż jak się mieszka, bo wtedy nikt nikomu tak na 100% nie siedzi na głowie. W jakiejś rozmowie powiedział z miesiąc temu, że od końca zeszłego roku myślał o tym żeby mnie poznać z synem i o wspólnym mieszkaniu. Ale nic nie zrobił w tym kierunku. Może dlatego, że w lutym stracił pracę. Zajmuje wysokie stanowisko a o taką pracę ciężko więc do tej pory szuka, wiem, że stresuje go to bo syn bo kredyt itp. A ja mam te swoje myśli i obawy żeby tak nie utknąć... Wyjeżdżamy teraz na krótki urlop i się zastanawiam czy poruszyć temat wspólnego mieszkania, czy po powrocie żeby nie psuć klimatu, czy dopiero jak znajdzie pracę bo teraz taki zestresowany?? ale to może potrwać nawet kilka miesięcy.. A inna sprawa jest taka, że nie bardzo wiem jak z nim o tych planach porozmawiać żeby nie wyjść na desperatkę. Ale nie chcę tak utknąć jako weekendowa towarzyszką ;/ to dobry człowiek, dobrze mi z nim i nie chcę go skreślać ale też nie chcę tracić czasu. On ma skłonność do panikowania, kiedyś jak się o coś pokłóciliśmy to przyznał, że cały dzień o tym myślał bo mu na sms nie odpowiedziałam i jak przyszedł to się cały trzęsł. Także, wiem, że mu zależy ale co dalej. Zastanawiam się czy mogę powiedzieć, że nie czuję się stabilnie w tej relacji. Poradźcie coś proszę
On się boi, Ty się boisz.
On od kilku miesięcy jest bez pracy, Ty mimo to chcesz ślubu.
Nie chcesz, by pomyślał, że jesteś desperatką, choć nią jesteś lub jesteś blisko, by nią się stać.
Chcesz zjeść ciastko i mieć to ciastko.
Dojrzałości i przytomności życzę.
A możesz prościej?
tak on się boi, ja też ale wyjdę z tą rozmową tylko nie wiem jak się do tego zabrać. Miałam straszne problemy z samooceną itd., lata byłam w toksycznym związku i nigdy szczerze nie dało się rozmawiać z moim mężem dlatego tak to wygląda. Bo gdyby to były jeszcze jakieś jasne oznaki, że on tak na przeczekanie to pogoniłabym a tak? Tak to prawda, czasami mnie to zaczyna frustrować
Normalnie mu powiedz, tak jak nam. Jesteście razem prawie rok, masz prawo wiedzieć, czy patrzycie w tym samym kierunku. Zapytaj po prostu, jak długo chciałby spotykać się bez zobowiązań, czyli raz w tygodniu i czy jemu taki styl relacji odpowiada. Tylko wysłuchaj go, nawet jeśli zacznie odpowiadać nie po twojej myśli. Bo pewnie tak będzie, gdybyście oboje chcieli rodziny, wspólnego mieszkania i dzieci, już byście pewnie robili coś w tym kierunku.
Pamiętaj, że jeśli zapytasz, to dostaniesz odpowiedź, z którą będziesz musiała żyć. Może się rozstaniecie, może pójdziecie na jakieś kompromisy. Najważniejsze, żebyś nie trwała w zawieszeniu, bo masz pewnie ponad 30 lat i musisz sama świadomie zdecydować, czy np. zrezygnujesz dla niego z własnych dzieci i chęci ślubu. Najgorzej to obudzić się, gdy jest już za późno.
Mam 38. Nie wiem czy jemu jest tak wygodnie bo twierdził, że nie jest mu wygodnie spotykać się tak 2 razy w tygodniu. Nie wiem czy coś by z tym zrobił gdyby nie stracił pracy. Nie wiem kiedy porozmawiać jak znajdzie pracę żeby czuł się lepiej, po powrocie z urlopu czy przed wyjazdem jeszcze?
Prościej?
Im szybciej porozmawiasz, tym lepiej, bo frustracja i jej efekty narastają.
Jak porozmawiać? Spokojnie, pamiętając, że ma być to rozmowa, nie monolog, kazanie, moralizowanie. Jeśli nie jest Twym zamiarem dokuczenie mu, to nie jesteś odpowiedzialna za jego samopoczucie wynikłe na skutek Twej opinii i pytań do niego skierowanych.
7 2023-05-01 20:11:25 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-05-01 20:22:32)
... On ma skłonność do panikowania ...
... Zastanawiam się czy mogę powiedzieć, że nie czuję się stabilnie w tej relacji ...
Jak czlowiek jest niestabilny emocjonalnie to wplywa destabilizujaco na wszystkich dookola.
Np. moj lek przed zwiazaniem sie bedzie powodowal zachowania, ktore sa niezrozumiale dla drugiej osoby, przez co wplywal dezorientujaco na jej zrozumienie w jakim relacja jest stanie i destabilizowal.
Jak mu powiesz, ze czujesz sie z nim malo bezpiecznie to tylko dodasz oliwy do ognia.
Jesli chcesz z nim byc to musisz zaryzykowac i pomoc mu komplementujac / zapewniajac / wysluchujac niepewnosci, ktore moga wzbudzac leki w Tobie.
Abyscie oboje czuli sie stabilnie musicie zaprojektowac i stworzyc warunki, ktore pozwalaja wam czuc sie stabilnie.
W sklad takich warunkow wchodzi zaplecze finansowe, dobor ludzi, ktorymi jestescie otoczeni i przekonania (w tym sposob w jaki weryfikujecie ich prawdziwosc) ktore macie.
Im mniej pieniedzy, wiecej ludzi, ktorzy przerzucaja na was swoje leki, przekonan wywolujacych strach - tym bardziej niemozliwe jest abyscie mieli sily mentalne by byc dla siebie gdy jedno z was przechodzi kryzys.
Podsumowujac, aby poprawic wasze poczucie stabilizacji musicie razem pracowac nad zmiana srodowiska, w ktorym zyjecie na takie, ktore zapewni ta stabilizacje.
Wspolnie zmienic srodowisko - nie siebie nawzajem.
Jak zmieni sie srodowisko (na bezpieczniejsze), wy oboje sie zmienicie (na spokojniejszych / bardziej stabilnych).
8 2023-05-01 20:17:14 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-05-01 20:17:58)
Jeśli nie jest Twym zamiarem dokuczenie mu, to nie jesteś odpowiedzialna za jego samopoczucie wynikłe na skutek Twej opinii i pytań do niego skierowanych.
Nie zycze Ci operacji u lekarza, ktory jest tej samej opinii co Ty, ze skoro mial dobre intencje to nie jest odpowiedzialny za pochopne decyzje, ktore doprowadzily do komplikacji na cale zycie.
Bycie odpowiedzialnym to nie tylko posiadanie dobrych intencji.
Bycie odpowiedzialnym to poswiecenie wlasnej energii na poszukiwanie / nauke i dobor takich akcji, ktore maja najmniejsze ryzyko pogorszenia sytuacji.
To czekać z rozmową aż znajdzie pracę alb na powrót z wyjazdu żeby nie psuć klimatu?
Nie porozmawiasz z nim normalnie. Taki typ.
Nic się nie da załatwić po ludzku i na logikę, bo go emocje opanują.
Zatem będziesz się z nim męczyć.
Jedziesz na urlop? Super. Ale nie musisz akurat na urlopie takich trudnych tematów poruszać.
Po powrocie powiedz mu, że chciałabyś spróbować pobyć razem dłużej. Na przykład 2 tygodnie. NIE wprowadzaj się do niego, ale spróbujcie jak Wam jest na co dzień.
Mały kroczek do przodu.
Małymi krokami można daleko zajść.
Omawianie współnego mieszkania to strzał z armaty. Nie rób tak.
Zamieszkajcie ze sobą kilka(naście) dni, potem dłużej i dłużej.
To czekać z rozmową aż znajdzie pracę alb na powrót z wyjazdu żeby nie psuć klimatu?
Porozmawiaj z nim na wyjezdzie.
Ale nie o tym, ze czujesz sie niepewnie tylko o przyszlosci, w ktorej chcielibyscie byc i ktora da wam poczucie stabilizacji.
Pograzcie sie w marzeniach jak chcielibyscie aby wygladala wasza przyszlosc - co pozwoli wam poczuc sie dobrze.
Po czym porozmawiajcie co, kto moze zrobic abyscie sie do tej wymarzonej przyszlosci przyblizyli.
Swiadomosc wspolnego planu w kierunku miejsca do ktorego oboje chcecie dojsc da wam punkt odniesienia / organizacji, ktora pozwoli wam sie poczuc troche stabilniej i doda nadziei (bo jest plan).
Z drugiej strony jesli macie inne marzenia / chcielibyscie aby przyszlosc wygladala inaczej to tez Ci da sygnal odnosnie tego czy droga w ta strone jest w ogole dla Ciebie dobra.
To czekać z rozmową aż znajdzie pracę alb na powrót z wyjazdu żeby nie psuć klimatu?
Nie, dziewczyno. Jemu nie chcesz popsuć humoru, ale sobie już tak? Co ci po klimacie, jak w głowie ci się kłębi. Źle ci z tym, co jest teraz, zacznij to naprawiać. Może na wyjeździe, jak będziecie mieć czas na rozmowy i nic innego na głowie?
No i 38 lat - nie chcę być niemiła, sama jestem w zbliżonym wieku, ale na pierwsze dziecko to już naprawdę ostatni dzwonek. O ile oczywiście naprawdę tego chcesz, bo w pierwszym poście jakoś tak wyczułam, że chcesz mieć z nim dziecko, żeby zrobiło się bezpieczniej i żeby to już było pewne i zaklepane. I może trochę jako kontrę dla jego dziecka z poprzedniego związku.
Powiedział wtedy, że zależy mu na tym żeby jakie wspólne zamieszkanie nie było na chwile czy żeby nie było, że mnie pozna z synem i coś nie wyjdzie.. Ale kurde zawsze może coś nie pójść. To taki typ, że będzie analizował wszystko sto razy. Strasznie emocjonalny i analizujący. Wiem, że dobry człowiek i opiekuńczy ale muszę coś zrobić muszę myśli o sobie ..
Zamiast dziecka wolałabym szczęśliwy, bezpieczny związek więc instynktu chyba brak
AnnaF napisał/a:To czekać z rozmową aż znajdzie pracę alb na powrót z wyjazdu żeby nie psuć klimatu?
Nie, dziewczyno. Jemu nie chcesz popsuć humoru, ale sobie już tak? Co ci po klimacie, jak w głowie ci się kłębi. Źle ci z tym, co jest teraz, zacznij to naprawiać. Może na wyjeździe, jak będziecie mieć czas na rozmowy i nic innego na głowie?
No i 38 lat - nie chcę być niemiła, sama jestem w zbliżonym wieku, ale na pierwsze dziecko to już naprawdę ostatni dzwonek. O ile oczywiście naprawdę tego chcesz, bo w pierwszym poście jakoś tak wyczułam, że chcesz mieć z nim dziecko, żeby zrobiło się bezpieczniej i żeby to już było pewne i zaklepane. I może trochę jako kontrę dla jego dziecka z poprzedniego związku.
Mam 38. Nie wiem czy jemu jest tak wygodnie bo twierdził, że nie jest mu wygodnie spotykać się tak 2 razy w tygodniu. Nie wiem czy coś by z tym zrobił gdyby nie stracił pracy. Nie wiem kiedy porozmawiać jak znajdzie pracę żeby czuł się lepiej, po powrocie z urlopu czy przed wyjazdem jeszcze?
Nie ma znaczenia, choć nie wiem jak chcecie tworzyć związek jak komunikacja tak mocno szwankuje, boicie się nawet rozmawiać.
On nie jest raczej gotowy na wspólne mieszkanie, nie doszedł do równowagi psychicznej, już sama reakcja jego organizmu na brak odpowiedzi na sms, świadczy, ze jest rozdygotany wewnętrznie i nie wiem czy w takim stanie powinien w ogóle wchodzić w związek, do tego brak pracy, stres goni stres...
Porozmawiaj z nim na spokojnie jak on dalej widzi wasz związek, sama mów o swoich oczekiwaniach, planach, może dojdziecie do porozumienia.
Powinnaś wiedzieć na czym stoisz.
Oj Ty biedna... niby dlaczego nie chciałaś dzieci? Cos nie teges? Oczywiście, że tak.
nie każda kobieta chce, nie każda musi
dla mnie ważniejsza była i jest kariera
nie żałuję.
Oj Ty biedna... niby dlaczego nie chciałaś dzieci? Cos nie teges? Oczywiście, że tak.
Taki charakter też, że bardzo przeżywa.
Na pierwszy rzut nie wygląda bo kawał faceta, ale b.wrażliwy. Jak wtedy mu nie odpisałam bo byłam zajęta to on już miał myśli, że go rzucam, że nasze plany wyjazdowe padły i co on teraz zrobi. Trzęsł się. Pewnie z domu takie reakcje.
Rozwiódł się parę lat temu ale ponoć dochodził do tej decyzji kilka lat. Sam się przyznaje, że za dużo analizuje.
Wiem, że muszę delikatnie ale tak jak napisałaś muszę wiedzieć na czym stoję bo o ile on mi odpowiada ta obecne konfiguracja powoli mi przestaje odpowiadać
AnnaF napisał/a:Mam 38. Nie wiem czy jemu jest tak wygodnie bo twierdził, że nie jest mu wygodnie spotykać się tak 2 razy w tygodniu. Nie wiem czy coś by z tym zrobił gdyby nie stracił pracy. Nie wiem kiedy porozmawiać jak znajdzie pracę żeby czuł się lepiej, po powrocie z urlopu czy przed wyjazdem jeszcze?
Nie ma znaczenia, choć nie wiem jak chcecie tworzyć związek jak komunikacja tak mocno szwankuje, boicie się nawet rozmawiać.
On nie jest raczej gotowy na wspólne mieszkanie, nie doszedł do równowagi psychicznej, już sama reakcja jego organizmu na brak odpowiedzi na sms, świadczy, ze jest rozdygotany wewnętrznie i nie wiem czy w takim stanie powinien w ogóle wchodzić w związek, do tego brak pracy, stres goni stres...Porozmawiaj z nim na spokojnie jak on dalej widzi wasz związek, sama mów o swoich oczekiwaniach, planach, może dojdziecie do porozumienia.
Powinnaś wiedzieć na czym stoisz.
AnnaF napisał/a:To czekać z rozmową aż znajdzie pracę alb na powrót z wyjazdu żeby nie psuć klimatu?
Porozmawiaj z nim na wyjezdzie.
Ale nie o tym, ze czujesz sie niepewnie tylko o przyszlosci, w ktorej chcielibyscie byc i ktora da wam poczucie stabilizacji.
Pograzcie sie w marzeniach jak chcielibyscie aby wygladala wasza przyszlosc - co pozwoli wam poczuc sie dobrze.
Po czym porozmawiajcie co, kto moze zrobic abyscie sie do tej wymarzonej przyszlosci przyblizyli.Swiadomosc wspolnego planu w kierunku miejsca do ktorego oboje chcecie dojsc da wam punkt odniesienia / organizacji, ktora pozwoli wam sie poczuc troche stabilniej i doda nadziei (bo jest plan).
Z drugiej strony jesli macie inne marzenia / chcielibyscie aby przyszlosc wygladala inaczej to tez Ci da sygnal odnosnie tego czy droga w ta strone jest w ogole dla Ciebie dobra.
100% racji.
Jedynie przełożyłbym to na czas PO urlopie.
To, że się trząsł, to raczej nie wyniesienie z domu, a bardziej nerwica, więc powinien się leczyć.
JohnyBravo777,
dziękuję za zwrócenie mi uwagi. Zdziwiłam się, gdy przeczytałam to, co umieściłam na forum. Lubię skróty i lapidarność, ale te były zbyt karkołomnymi.
Być miłym czy szczerym? Czasem bycie szczerym, mimo najlepszych intencji, najlepszych starań wywołuje dyskomfort (delikatnie rzecz nazywając) rozmówcy. Poruszając tak drażliwe dla obu osób tematy można być pewnym, że podczas tej rozmowy klimat zostanie popsuty. I jeśli intencje (a jednak) nie są złe, to klimat można poprawić. A skoro autorce od jakiegoś czasu sytuacja nie odpowiada, skoro chce wiedzieć "na czym stoi", to im szybciej porozmawia z partnerem, tym lepiej, bo balon zostanie przekłuty.
Wyjeżdżacie na krótki urlop i to może być dobra okazja by się przekonać, czy w obecnej sytuacji wspólne mieszanie jest dla Was dobre.
Taki wyjazd jest dobrym sposobem na bliższe poznanie, i przekonanie się, czy jest Wam dobrze gdy widzicie się całymi dniami. Co prawda taki wyjazd nie oddaje zwykłej codzienności, bo większość obowiązków odpada, a jednak może Ci wiele o nim powiedzieć.
Myślę, że nie ma sensu poruszać tematu przed sprawdzeniem, czy naprawdę chcesz z nim mieszkać.
On ma teraz sytuację szczególnie ciężką ze względu na utratę pracy i brak poczucia bezpieczeństwa finansowego. Może być bardzo drażliwy albo przewrażliwiony itp. Dodatkowe zmiany mogą być dla niego bardzo trudne, bo mogą wzbudzać dodatkowe lęki.
Rozumiem dlatego przeciągam tą rozmowę.
Już kilka razy wyjeżdżaliśmy razem na weekendy czy dłużej i było ok. Nie wiem czy czekać aż znajdzie pracę i wtedy rozmawiać czy teraz żeby wiedział już wcześniej że to dla mnie ważne i dawał sobie sprawę, że widzę tu problem
Wyjeżdżacie na krótki urlop i to może być dobra okazja by się przekonać, czy w obecnej sytuacji wspólne mieszanie jest dla Was dobre.
Taki wyjazd jest dobrym sposobem na bliższe poznanie, i przekonanie się, czy jest Wam dobrze gdy widzicie się całymi dniami. Co prawda taki wyjazd nie oddaje zwykłej codzienności, bo większość obowiązków odpada, a jednak może Ci wiele o nim powiedzieć.
Myślę, że nie ma sensu poruszać tematu przed sprawdzeniem, czy naprawdę chcesz z nim mieszkać.On ma teraz sytuację szczególnie ciężką ze względu na utratę pracy i brak poczucia bezpieczeństwa finansowego. Może być bardzo drażliwy albo przewrażliwiony itp. Dodatkowe zmiany mogą być dla niego bardzo trudne, bo mogą wzbudzać dodatkowe lęki.
Oj, już nie obchodź się z nim jak z jajkiem, o planach zawsze można rozmawiać. Jak będzie atmosfera do rozmowy, to na wyjeździe możesz, jak najbardziej.
Za bardzo się strachasz Co ma wisieć, nie utonie...
Rozumiem dlatego przeciągam tą rozmowę.
Już kilka razy wyjeżdżaliśmy razem na weekendy czy dłużej i było ok. Nie wiem czy czekać aż znajdzie pracę i wtedy rozmawiać czy teraz żeby wiedział już wcześniej że to dla mnie ważne i dawał sobie sprawę, że widzę tu problem
Jeśli będziesz rozmawiać spokojnie i nie naciskać, to nie ma niczego niewłaściwego w wyznaniu, że myślisz o wspólnym zamieszkaniu. Skoro już dobrze się znacie z poprzednich wyjazdów, to warto wykorzystać jakąś sprzyjającą okoliczność i zadać mu pytanie o tą sprawę.
Skoro boisz się, że ta rozmowa zepsuje Wam wyjazd, to może warto poczekać te kilka dni. Skorzystacie w pełni z urlopu i będziecie się cieszyć własnym towarzystwem bez niepotrzebnych "cieni". To nie jest wielka strata czasu. Natomiast po powrocie porozmawiaj z nim. Zbyt długie tłumienie potrzeb i poczucie zawieszenia może się niekorzystnie odbić na relacji. Czekanie z rozmową aż znajdzie pracę może niepotrzebnie przeciągać napięcie.
Nie wiem czy czekać aż znajdzie pracę i wtedy rozmawiać czy teraz żeby wiedział już wcześniej że to dla mnie ważne i dawał sobie sprawę, że widzę tu problem
Poważne rozmowy na urlopie -> lepiej nie, bo atmosfera siądzie gdy powinniście się bawić.
Czekać aż pracę znajdzie? Dlaczego? Jaki związek ma praca z mieszkaniem razem. Mieszka się ze sobą na dobre i na złe.
Natomiast sformułowania:
— "to dla mnie ważne" --> znaczy "jeśli nie spełnisz, to koniec z nami"
— "tu widzę problem" -> znaczy "nasza relacja dodaje mi jeden problem więcej"
Zobacz jaka może być inna wymowa:
Pograzcie sie w marzeniach jak chcielibyscie aby wygladala wasza przyszlosc - co pozwoli wam poczuc sie dobrze.
Po czym porozmawiajcie co, kto moze zrobic abyscie sie do tej wymarzonej przyszlosci przyblizyli
Najbardziej w tej rozmowie bone się że usłyszę,że stracił bezpieczeństwo przez brak pracy to jest prawdą. I,że będę chciała for rozstać jak usłyszę,że trzeba rozwijać związek albo,że z czasem podejmiemy ten temat za x czasu. Albo,że właśnie jego wypowiedzi będą na tyle ogólne,że nie będę wiedziała czy odpuścić czy drążyć o konkrety i wtedy i tak dojdę do wniosku i powiem,że nie chce czekać na 45-letnuegi mężczyznę.
Czyli zacznie się miło,ale finał będzie taki,że będę chciała odejść żeby nie utknąć jak desperatka,a on będzie histeryzować,że to taka poważna decyzja i że musi na to syna przygotować itd.
Spotykacie się 11 miesięcy i jeszcze jego syna nie poznałaś.
Nie widzę, żeby traktował waszą relację jako poważny związek.
Nie spieszylo mi się do poznawania syna,w sumie nadal nie ale wiem,że pasowałoby choćby w kontekście tego mieszkania
JohnyBravo777 napisał/a:AnnaF napisał/a:To czekać z rozmową aż znajdzie pracę alb na powrót z wyjazdu żeby nie psuć klimatu?
Porozmawiaj z nim na wyjezdzie.
Ale nie o tym, ze czujesz sie niepewnie tylko o przyszlosci, w ktorej chcielibyscie byc i ktora da wam poczucie stabilizacji.
Pograzcie sie w marzeniach jak chcielibyscie aby wygladala wasza przyszlosc - co pozwoli wam poczuc sie dobrze.
Po czym porozmawiajcie co, kto moze zrobic abyscie sie do tej wymarzonej przyszlosci przyblizyli.Swiadomosc wspolnego planu w kierunku miejsca do ktorego oboje chcecie dojsc da wam punkt odniesienia / organizacji, ktora pozwoli wam sie poczuc troche stabilniej i doda nadziei (bo jest plan).
Z drugiej strony jesli macie inne marzenia / chcielibyscie aby przyszlosc wygladala inaczej to tez Ci da sygnal odnosnie tego czy droga w ta strone jest w ogole dla Ciebie dobra.100% racji.
Jedynie przełożyłbym to na czas PO urlopie.
Mądre słowa Gary, bo przeprowadzając z nim tę rozmowę na urlopie zyska tylko jedno: zjebie urlop sobie i jemu.
Chociaż tak na dobrą sprawę to facet (przez to że nie ma pracy) jest w swego rodzaju zawieszeniu i w takim stanie nie podejmuje się żadnych zobowiązań (bo naprawdę nie wiadomo w którym kierunku pójdzie życie i czy znowu nie będzie trzeba czegoś gwałtownie zmieniać; może być nawet że jedyna sensowna oferta będzie z zagranicy i co wtedy?). Wiadomo raczej że on bez tej roboty nie będzie 2 czy 5 lat. Chyba najlepiej właśnie pogadać o takich sprawach jak już tę robotę znajdzie, pod pozorem uczczenia znalezienia tej pracy.
Spotykacie się 11 miesięcy i jeszcze jego syna nie poznałaś.
Nie widzę, żeby traktował waszą relację jako poważny związek.
Farmer, zbytnio upraszczasz. Moja córka jeszcze też nie zna mojej partnerki, nie chcę jej teraz mącić (córce) w głowie przed maturą. Co więcej, pierwsza kobieta z którą nawiązałem kontakt na Sympatii TEŻ powiedziała swoim dzieciom o poprzednim partnerze chyba dopiero po 1,5 roku czy nawet 2 latach spotykania się. Mało kto (jak np. Kaszpir) przedstawia nową kobietę dzieciom praktycznie od razu; w pewnych wypadkach trochę to trwa, zwłaszcza jeśli poprzednim związkiem było długoletnie małżeństwo, którego owocem są właśnie wspomniane dziecko/dzieci.
32 2023-05-02 09:53:13 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-05-02 09:56:33)
Spotykacie się prawie rok. Brak pracy teraz nie może być usprawiedliwieniem, bo równie dobrze któreś z Was może stracić pracę w trakcie mieszkania razem i co wtedy?
Dla mnie właściwie mieszkanie razem i małżeństwo są na tym samym poziomie zaangażowania.
Jeśli on po roku intensywnego spotkania się nie jest na to gotów, to wątpię czy będzie później.
Natomiast możesz z nim porozmawiać o tym po urlopie , bo jakie ma to znaczenie, tydzień wcześniej czy tydzień później.
I snucie wspólnych wizji na temat przyszłości ma wiekszy sens niż wyskakiwanie z żądaniem deklaracji, że jutro się wprowadzasz.
Natomiast można ustalić że np od jutra do końca wakacji szukacie wspólnego lokum.
To jest konkret.
Bo czasami ktoś nie chce sprowadzać nowego partnera do domu gdzie mieszkal z kimś innym latami.
Ale masz prawo by wiedzieć na czym stoisz.
A on ma prawo się bać i zastanowić. Tylko nie na świętego Dygdy..
33 2023-05-02 10:25:53 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2023-05-02 10:29:18)
Spotykacie się prawie rok. Brak pracy teraz nie może być usprawiedliwieniem, bo równie dobrze któreś z Was może stracić pracę w trakcie mieszkania razem i co wtedy?
Dla mnie właściwie mieszkanie razem i małżeństwo są na tym samym poziomie zaangażowania.
Jeśli on po roku intensywnego spotkania się nie jest na to gotów, to wątpię czy będzie później.
Natomiast możesz z nim porozmawiać o tym po urlopie , bo jakie ma to znaczenie, tydzień wcześniej czy tydzień później.
I snucie wspólnych wizji na temat przyszłości ma wiekszy sens niż wyskakiwanie z żądaniem deklaracji, że jutro się wprowadzasz.
Natomiast można ustalić że np od jutra do końca wakacji szukacie wspólnego lokum.
To jest konkret.
Bo czasami ktoś nie chce sprowadzać nowego partnera do domu gdzie mieszkal z kimś innym latami.
Ale masz prawo by wiedzieć na czym stoisz.
A on ma prawo się bać i zastanowić. Tylko nie na świętego Dygdy..
BTW Elu: czyli jednak weekendowe spotykanie się przez 11 miesięcy to JEST "prawie rok INTENSYWNEGO spotykania się?
Ale z drugiej strony na plus że dostrzegasz powody jego możliwych obaw co do następnego etapu i to mimo oczywistego zaangażowania ze strony faceta. Nie każda byłaby skłonna dostrzec że np. ktoś może się czuć przez pewien czas nieswojo sprowadzając kobietę "do domu gdzie mieszkał z kimś innym latami"...
I tak i nie bo wiadomo byłby inny komfort. Ale z drugiej strony jak on tak wolno kminu i wszystko analizuje to niech ma chwilę na przemyślenia pod tym kątem
Gary napisał/a:JohnyBravo777 napisał/a:Porozmawiaj z nim na wyjezdzie.
Ale nie o tym, ze czujesz sie niepewnie tylko o przyszlosci, w ktorej chcielibyscie byc i ktora da wam poczucie stabilizacji.
Pograzcie sie w marzeniach jak chcielibyscie aby wygladala wasza przyszlosc - co pozwoli wam poczuc sie dobrze.
Po czym porozmawiajcie co, kto moze zrobic abyscie sie do tej wymarzonej przyszlosci przyblizyli.Swiadomosc wspolnego planu w kierunku miejsca do ktorego oboje chcecie dojsc da wam punkt odniesienia / organizacji, ktora pozwoli wam sie poczuc troche stabilniej i doda nadziei (bo jest plan).
Z drugiej strony jesli macie inne marzenia / chcielibyscie aby przyszlosc wygladala inaczej to tez Ci da sygnal odnosnie tego czy droga w ta strone jest w ogole dla Ciebie dobra.100% racji.
Jedynie przełożyłbym to na czas PO urlopie.
Mądre słowa Gary, bo przeprowadzając z nim tę rozmowę na urlopie zyska tylko jedno: zjebie urlop sobie i jemu.
Chociaż tak na dobrą sprawę to facet (przez to że nie ma pracy) jest w swego rodzaju zawieszeniu i w takim stanie nie podejmuje się żadnych zobowiązań (bo naprawdę nie wiadomo w którym kierunku pójdzie życie i czy znowu nie będzie trzeba czegoś gwałtownie zmieniać; może być nawet że jedyna sensowna oferta będzie z zagranicy i co wtedy?). Wiadomo raczej że on bez tej roboty nie będzie 2 czy 5 lat. Chyba najlepiej właśnie pogadać o takich sprawach jak już tę robotę znajdzie, pod pozorem uczczenia znalezienia tej pracy.
I tu się zgadzam i takie podejście rozumiem. Różne są praktyki ale w takiej sytuacji wiem,że ktoś traktuje to naprawdę poważnie,a nie kolejna partnerka co parę miesięcy. Zwłaszcza,że już spotkaliśmy kiedyś na mieście kogoś z rodziny żony, jak i sama ex żona nas widziała.
Farmer napisał/a:Spotykacie się 11 miesięcy i jeszcze jego syna nie poznałaś.
Nie widzę, żeby traktował waszą relację jako poważny związek.Farmer, zbytnio upraszczasz. Moja córka jeszcze też nie zna mojej partnerki, nie chcę jej teraz mącić (córce) w głowie przed maturą. Co więcej, pierwsza kobieta z którą nawiązałem kontakt na Sympatii TEŻ powiedziała swoim dzieciom o poprzednim partnerze chyba dopiero po 1,5 roku czy nawet 2 latach spotykania się. Mało kto (jak np. Kaszpir) przedstawia nową kobietę dzieciom praktycznie od razu; w pewnych wypadkach trochę to trwa, zwłaszcza jeśli poprzednim związkiem było długoletnie małżeństwo, którego owocem są właśnie wspomniane dziecko/dzieci.
Rozmawiałam, w końcu. Powiedziałam jak się czuję, że po roku spotykania się zero planów, że czuję się samotna żyjąc z kimś z doskoku itp. To on zawsze mówił, że rozmowa najważniejsza ale jak przychodzi co do czego to się zacina. Powiedział, że wiele razy o tym myśłał żeby zaproponować wspólne zamieszkanie ale coś go hamuje bo miał z tyłu głowy, że się parę razy ścięliśmy na wyjazdach. Że coś go blokuje, że chciałby żeby to było takie olśnienie, żeby był przekonany na 100%. Ale nie jest. W sumie to za wiele nie powiedział i nic nie zaproponowął bo jak sam powiedział teraz co by nie było będzie źle bo zawsze któraś strona niezadowolona. Synowi też nie powiedział przez ten czas z tego powodu. Oczywiście, że rację miał mówiąc, że przez ten czas ta znajomośc się rozwijała ale jak widać utknęła. To oznacza tylko tyle dla mnie, że się wszystkiego boi i, że nie chce ;( bo jam inaczej? teraz wyjeżdża na 2 tygodnie to zamierzam mu powiedzieć żeby się zastanowił czego on chce i jak to sobie teraz wyobraża o ile w ogóle i po prostu po jego powrocie to skończę bo teraz to ja się boję tracić czasu i utknąć ;/ zresztą po tym co mówił da się coś z tym jeszcze zrobić?
Na moje oko nic z Waszego związku poważniejszego nie wyjdzie - bo on nie chce, wbrew temu co mówi. Jemu odpowiada luźny układ ze spotkaniami 2 x w tygodniu + czasem wspólny wyjazd. Na bank nie będzie chciał wspólnie zamieszkać, bo wciągnąłby w to syna, który pewnie też spędza u niego czas - a Ty syna nawet dotąd nie poznałaś, Autorko. Więc nie nastawiałabym się na radykalną zmianę w tej relacji. Jeśli zależy Ci na tzw. układaniu sobie życia po bożemu, na życiu razem a może i ślubie / ew. dziecku to nie z tym mężczyzną. Niestety. Czuć to po jego wypowiedziach, a przede wszystkim - zachowaniu. Na to patrz. Co robi a nie co gada. Dodam, że on przecież się nie przyzna że szuka luźnej relacji bez większych zobowiązań i będzie nawijał makaron na uszy, kluczył, odsuwał w czasie decyzje i rozmowy. Jak go przyciśniesz do muru - ucieknie. Tyle.
To oznacza tylko tyle dla mnie, że się wszystkiego boi i, że nie chce ;( bo jam inaczej? teraz wyjeżdża na 2 tygodnie to zamierzam mu powiedzieć żeby się zastanowił czego on chce i jak to sobie teraz wyobraża o ile w ogóle i po prostu po jego powrocie to skończę bo teraz to ja się boję tracić czasu i utknąć ;/ zresztą po tym co mówił da się coś z tym jeszcze zrobić?
Daj spokój, boi się i boi i boi. Szukasz dla niego usprawiedliwień i tyle. To nie strach, tylko niechęć.
On nie potrzebuje kolejnego ultimatum od ciebie, bo ma je gdzieś. Przecież jasno widać, że się już zastanowił.
To co on robi to jest schładzanie relacji, albo rzucanie ci ochłapu. Nic się z tym nie da zrobić - albo godzisz się na to co masz, czyli luźną relację bez zobowiązań, wygodną dla niego, albo się na to nie godzisz.
Przykre ale tak chyba właśnie jest, to chyba był niewypowiedziany koniec.
Zastanawiam się jeszcze czy powiedziec mu zeby się podczas wyjazdu nad sobą zastanowił i nad nami czy juz teraz odpuścić i jak napisze w sprawie spotkania to napisać, że już wszystko wyjaśniliśmy.
Przykre ale tak chyba właśnie jest, to chyba był niewypowiedziany koniec.
Zastanawiam się jeszcze czy powiedziec mu zeby się podczas wyjazdu nad sobą zastanowił i nad nami czy juz teraz odpuścić i jak napisze w sprawie spotkania to napisać, że już wszystko wyjaśniliśmy.
Przykre ale tak chyba właśnie jest, to chyba był niewypowiedziany koniec.
Zastanawiam się jeszcze czy powiedziec mu zeby się podczas wyjazdu nad sobą zastanowił i nad nami czy juz teraz odpuścić i jak napisze w sprawie spotkania to napisać, że już wszystko wyjaśniliśmy.
A masz poczucie że wszystko wyjaśniliście?
Napisz mu, że widzisz że macie odmienną wizję związku i jeżeli z jego strony nic się nie zmieni to lepiej będzie się rozstać. I niech myśli.
Nie mam. Mam poczucie, że ma mnóstwo traum i problemów ze sobą.
On akurat za dużo myśli, rozkminia i wszystko analizuje.
Nie mam. Mam poczucie, że ma mnóstwo traum i problemów ze sobą.
On akurat za dużo myśli, rozkminia i wszystko analizuje.
Ale to nie o niego chodzi tylko o Ciebie. Odpowiada Ci taki stan jak teraz? Bo on nie chce Ci zaoferować nic ponad to co teraz. Motywy są nieważne.
Nie odpowiada mi. Chciałabym kogoś na poważnie, a nie z doskoku. Odpowiadałby mi gdybym wiedziała, że jest perspektywa zmiany. Albo jakiś plan, np. deadline
A faktycznie nic nie zaproponował
A gdybyś zamiast usprawiedliwiania go i wymyślania pretekstów odważyła się pomyśleć, że jeśli jakiś mężczyzna chce być z jakąś kobietą, to to robi?
Nie ma dorosłych ludzi bez problemów, przemyśleń, traum czy strachów, każdy - absolutnie każdy jest czymś obciążony.
Tu się zgadzam. Bo z boku patrząc każdemu bym to powiedziała.
Przyjaciółka twierdzi, że ma lęki głębokie i, że powinien iść do dobrego terapeuty bo nie może spać. Pewnie coś w tym jest.
Co nie zmienia faktu, że nic z nami nie robi i nic nie zaproponował..
Zastanawiam się czy dosadnie w odpowiedzi na jego wiadomość, które pisze odpisać czy mam traktowac go jako kolegę jak będzie chciał się spotkać czy napisać, że niby jak mam się spotkac jako co po wczorajszej rozmowie?
Najgorsze (?) jest to, że on do mnie pisze jakby nigdy nic, przesyła zdjęcia z samochodu, a jak w niedzielę będzie chciał przyjechać to będę musiała się go spytać co to za układ, kim ja dla niego jestem czy czym jest ta relacja w takim razie?
a o niczym bardziej nie marzę żeby się do niego przytuli jak zawsze
Najgorsze (?) jest to, że on do mnie pisze jakby nigdy nic, przesyła zdjęcia z samochodu, a jak w niedzielę będzie chciał przyjechać to będę musiała się go spytać co to za układ, kim ja dla niego jestem czy czym jest ta relacja w takim razie?
Ale wszystko Ci już powiedział. Dlaczego ma nie pisać? Przecież z jego perspektywy wszystko jest cacy.
49 2023-05-26 14:33:43 Ostatnio edytowany przez AnnaF (2023-05-26 14:34:10)
No dobra, to jak będzie chciał przyjechać do mnie jak gdyby nigdy nic to co napisać czy powiedzieć: "nawiązując do naszej rozmowy chcesz przyjechać jako kto?" lub "nie wyciągnąłeś wniosków z naszej ostatniej rozmowy?"
przyjaciółka sugeruje żebym osobiście powiedziała mu, żeby udał się do terapeuty skoro takie lęki i spać nie może ale nie przez sms to się zastanawiam
No dobra, to jak będzie chciał przyjechać do mnie jak gdyby nigdy nic to co napisać czy powiedzieć: "nawiązując do naszej rozmowy chcesz przyjechać jako kto?" lub "nie wyciągnąłeś wniosków z naszej ostatniej rozmowy?"
przyjaciółka sugeruje żebym osobiście powiedziała mu, żeby udał się do terapeuty skoro takie lęki i spać nie może ale nie przez sms to się zastanawiam
Zranienie aż się wylewa z tych Twoich pomysłów. Napisz "mamy różne wizje przyszłości i oczekiwania co do związku dlatego nie chcę już się spotykać."
51 2023-05-26 15:11:57 Ostatnio edytowany przez AnnaF (2023-05-26 15:12:16)
Może zrozumie, że ta nasza rozmowa wczoraj była końcem, rozstaniem itp. A może nie. Jak przyjedzie to pogadam na spokojnie, że widzę problem dla psychologa ale różne wizje przyszłości są ewidentnie więc możemy być znajomymi czy kolegami - bo w sumie jak wysyła te wiadomości to jak do kolezanki więc może ja się zastanawiam a jemu o to chodzi żeby to zamienić w koleżeństwo?
Jemu właśnie chodzi o to, żeby niczego nie zmieniać, ponieważ tak jak jest teraz - jest mu fajnie. Niczego więcej nie chce.
53 2023-05-26 16:43:36 Ostatnio edytowany przez Meralda (2023-05-26 17:07:01)
AnnaF, wygląda na to, że mężczyzna odpowiada Ci, i widzisz z nim przyszłość. On raczej nie jest pewien co do tego, czy Ty jesteś odpowiednią partnerką dla niego, jednocześnie sądzę, że jesteś mu bliska, i możliwe, że ta pewność mogłaby przyjść. Jedenaście miesięcy to nie jest długo, i chyba nie jest to pora na wiążące decyzje. Poczekałabym jeszcze kilka miesięcy starając się, by czas spędzany razem był dobry. W tym czasie dobrze byłoby już poznać jego syna. Po kilku miesiacach, jeśli nadal będziesz chciała być z nim, sama mu powiedz, że chcesz razem zamieszkać. Jeśli zgodzi sie, a jest to możliwe po kilku miesiacach fajnej atmosfery w Waszym związku, to dobrze, jeśli nie, będziesz miała miło spędzony czas i wiedzę, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Trzeba być jednak przygotowaną na rozczarowanie i na ból, gdyby partner nie zgodził się na dalszą wspólną drogę. Takie życie. Moim zdaniem, obecnie nie ma sensu przeprowadzanie "rozmów", jak widzisz ostatnia niewiele wniosła. I nie wysyłałabym partnera do psychologa. Jest dorosły, i sam moze o tym zdecydować.
54 2023-05-26 17:04:32 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2023-05-26 17:08:20)
Spotykam się z facetem od 11 miesięcy. Na początku raz w tygodniu, z czasem częściej, regularnie i prawie zawsze z jego inicjatywy. Oboje po rozwodzie. On ma 14-letniego syna, jest starszy ode mnie 6 lat.Widzę, że się stara, wiem, że mu zależy. Poznałam jego znajomych, syna nie znam, a on dopiero w zeszłym tygodniu poznał mojego brata. Co jakiś czas dopada mnie to, że nie mamy wspólnych planów, że chciałabym z nim mieszkać. Wiem, że on nie chce już dzieci, ja nigdy nie chciałam ale teraz czasem o tym myślę, wolałabym szczęśliwy związek. On ma jakiś awers do ślubów, swój rozwód przypłacił nawet depresją, a ja chciałabym kiedyś. Nie na siłę ale nie przeraża mnie to. On oczywiście nie mówi, że rozmowa jest najważniejsza, żebym mówiła itp. itd. ale ja mam z tym problem, mam problem otwieraniem się. Z drugiej strony on też nie jest specjalnie wylewny. Jak się kiedyś ścięliśmy o coś to chciałam go rzucać nawet to strasznie spanikował i powiedział, że mu na mnie zależy, ale nigdy nie powiedział, że kocha. Wiem, że lubi i potrzebuje mieć trochę czasu dla siebie ale jak się z kimś nie mieszka to spędzone 2 dni inaczej wyglądają niż jak się mieszka, bo wtedy nikt nikomu tak na 100% nie siedzi na głowie. W jakiejś rozmowie powiedział z miesiąc temu, że od końca zeszłego roku myślał o tym żeby mnie poznać z synem i o wspólnym mieszkaniu. Ale nic nie zrobił w tym kierunku. Może dlatego, że w lutym stracił pracę. Zajmuje wysokie stanowisko a o taką pracę ciężko więc do tej pory szuka, wiem, że stresuje go to bo syn bo kredyt itp. A ja mam te swoje myśli i obawy żeby tak nie utknąć... Wyjeżdżamy teraz na krótki urlop i się zastanawiam czy poruszyć temat wspólnego mieszkania, czy po powrocie żeby nie psuć klimatu, czy dopiero jak znajdzie pracę bo teraz taki zestresowany?? ale to może potrwać nawet kilka miesięcy.. A inna sprawa jest taka, że nie bardzo wiem jak z nim o tych planach porozmawiać żeby nie wyjść na desperatkę. Ale nie chcę tak utknąć jako weekendowa towarzyszką ;/ to dobry człowiek, dobrze mi z nim i nie chcę go skreślać ale też nie chcę tracić czasu. On ma skłonność do panikowania, kiedyś jak się o coś pokłóciliśmy to przyznał, że cały dzień o tym myślał bo mu na sms nie odpowiedziałam i jak przyszedł to się cały trzęsł. Także, wiem, że mu zależy ale co dalej. Zastanawiam się czy mogę powiedzieć, że nie czuję się stabilnie w tej relacji. Poradźcie coś proszę
Chyba trochę dzielisz skórę na niedzwiedziu. Facet swoje już przeszedł, ma na głowie kredyt, dorastającego syna (!) i właśnie stracił pracę a nową nie ma widoków... Przystopuj trochę ze swoimi planami, dostosuj je do tej nowej jego sytuacji, albo... daj sobie z nim spokój. Sama piszesz, że on czasami ma skłonność do panikowania, ale kto by takiej nie miał, gdyby wszystko czego się nie dotknie waliło się jak domek z kart? W obecnej chwili on sam pewnie nie jest pewny, czy branie sobie jeszcze ciebie z twoimi oczekiwaniami wobec niego na głowę, jest po prostu dla niego do udzwignięcia i wcale mu się nie dziwię. Myśle też, że on czuje jakie myśli cię zaprzątają i że ty nie czujesz się "stabilnie w tej sytuacji" a on po prostu niewiele może z tym zrobić w obecnej chwili. Presja, presja, presja i stres ponad miarę, to codzienność tego faceta na dziś j i jak widzę, ty w niczym mu nie pomagasz. Myślisz tylko o sobie, o zaspokojeniu własnych potrzeb, a o nim myślisz tylko w tej kwestii, na ile on może być przydatny w ich zaspakajaniu.
Myślę, że wasz związek tak czy siak czeka jakaś duża katastrofa. Po prostu któreś z was w końcu tego nie wytrzyma.
55 2023-05-26 17:11:57 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2023-05-26 17:13:16)
On akurat za dużo myśli, rozkminia i wszystko analizuje.
A nie masz wrazenia, ze on duzo rozkminia zwyczajnie aby znalezc jakies argumenty aby bylo tak jak on chce?
Ze w tym procesie analizy okazuje sie, ze wnioski sa zbierzne z tym co jest dla niego najwygodniejsze?
Ok ale ile tak można?
dopóki kogoś nie pozna?
On ma 45 lat nie jest dzieckiem...
Jemu właśnie chodzi o to, żeby niczego nie zmieniać, ponieważ tak jak jest teraz - jest mu fajnie. Niczego więcej nie chce.
Nie wiem czy to możliwe, że jeśli facet nie wie tyle czasu to się po jakimś czasie upewni. Nie wiem co miałoby się wydarzyć czy zmienić, on ma 45 lat. Oczywiście mam świadomość jego sytuacji, ale też muszę myślec o sobie
AnnaF, wygląda na to, że mężczyzna odpowiada Ci, i widzisz z nim przyszłość. On raczej nie jest pewien co do tego, czy Ty jesteś odpowiednią partnerką dla niego, jednocześnie sądzę, że jesteś mu bliska, i możliwe, że ta pewność mogłaby przyjść. Jedenaście miesięcy to nie jest długo, i chyba nie jest to pora na wiążące decyzje. Poczekałabym jeszcze kilka miesięcy starając się, by czas spędzany razem był dobry. W tym czasie dobrze byłoby już poznać jego syna. Po kilku miesiacach, jeśli nadal będziesz chciała być z nim, sama mu powiedz, że chcesz razem zamieszkać. Jeśli zgodzi sie, a jest to możliwe po kilku miesiacach fajnej atmosfery w Waszym związku, to dobrze, jeśli nie, będziesz miała miło spędzony czas i wiedzę, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Trzeba być jednak przygotowaną na rozczarowanie i na ból, gdyby partner nie zgodził się na dalszą wspólną drogę. Takie życie. Moim zdaniem, obecnie nie ma sensu przeprowadzanie "rozmów", jak widzisz ostatnia niewiele wniosła. I nie wysyłałabym partnera do psychologa. Jest dorosły, i sam moze o tym zdecydować.
Próbuję go wspierać ale mam nie myśleć o sobie? czekać aż być może kiedyś zechce czegoś więcej niż spotkania 2 razy w tygodniu?
I ile tak mam czekać?
AnnaF napisał/a:Spotykam się z facetem od 11 miesięcy. Na początku raz w tygodniu, z czasem częściej, regularnie i prawie zawsze z jego inicjatywy. Oboje po rozwodzie. On ma 14-letniego syna, jest starszy ode mnie 6 lat.Widzę, że się stara, wiem, że mu zależy. Poznałam jego znajomych, syna nie znam, a on dopiero w zeszłym tygodniu poznał mojego brata. Co jakiś czas dopada mnie to, że nie mamy wspólnych planów, że chciałabym z nim mieszkać. Wiem, że on nie chce już dzieci, ja nigdy nie chciałam ale teraz czasem o tym myślę, wolałabym szczęśliwy związek. On ma jakiś awers do ślubów, swój rozwód przypłacił nawet depresją, a ja chciałabym kiedyś. Nie na siłę ale nie przeraża mnie to. On oczywiście nie mówi, że rozmowa jest najważniejsza, żebym mówiła itp. itd. ale ja mam z tym problem, mam problem otwieraniem się. Z drugiej strony on też nie jest specjalnie wylewny. Jak się kiedyś ścięliśmy o coś to chciałam go rzucać nawet to strasznie spanikował i powiedział, że mu na mnie zależy, ale nigdy nie powiedział, że kocha. Wiem, że lubi i potrzebuje mieć trochę czasu dla siebie ale jak się z kimś nie mieszka to spędzone 2 dni inaczej wyglądają niż jak się mieszka, bo wtedy nikt nikomu tak na 100% nie siedzi na głowie. W jakiejś rozmowie powiedział z miesiąc temu, że od końca zeszłego roku myślał o tym żeby mnie poznać z synem i o wspólnym mieszkaniu. Ale nic nie zrobił w tym kierunku. Może dlatego, że w lutym stracił pracę. Zajmuje wysokie stanowisko a o taką pracę ciężko więc do tej pory szuka, wiem, że stresuje go to bo syn bo kredyt itp. A ja mam te swoje myśli i obawy żeby tak nie utknąć... Wyjeżdżamy teraz na krótki urlop i się zastanawiam czy poruszyć temat wspólnego mieszkania, czy po powrocie żeby nie psuć klimatu, czy dopiero jak znajdzie pracę bo teraz taki zestresowany?? ale to może potrwać nawet kilka miesięcy.. A inna sprawa jest taka, że nie bardzo wiem jak z nim o tych planach porozmawiać żeby nie wyjść na desperatkę. Ale nie chcę tak utknąć jako weekendowa towarzyszką ;/ to dobry człowiek, dobrze mi z nim i nie chcę go skreślać ale też nie chcę tracić czasu. On ma skłonność do panikowania, kiedyś jak się o coś pokłóciliśmy to przyznał, że cały dzień o tym myślał bo mu na sms nie odpowiedziałam i jak przyszedł to się cały trzęsł. Także, wiem, że mu zależy ale co dalej. Zastanawiam się czy mogę powiedzieć, że nie czuję się stabilnie w tej relacji. Poradźcie coś proszę
Chyba trochę dzielisz skórę na niedzwiedziu. Facet swoje już przeszedł, ma na głowie kredyt, dorastającego syna (!) i właśnie stracił pracę a nową nie ma widoków... Przystopuj trochę ze swoimi planami, dostosuj je do tej nowej jego sytuacji, albo... daj sobie z nim spokój. Sama piszesz, że on czasami ma skłonność do panikowania, ale kto by takiej nie miał, gdyby wszystko czego się nie dotknie waliło się jak domek z kart? W obecnej chwili on sam pewnie nie jest pewny, czy branie sobie jeszcze ciebie z twoimi oczekiwaniami wobec niego na głowę, jest po prostu dla niego do udzwignięcia i wcale mu się nie dziwię. Myśle też, że on czuje jakie myśli cię zaprzątają i że ty nie czujesz się "stabilnie w tej sytuacji" a on po prostu niewiele może z tym zrobić w obecnej chwili. Presja, presja, presja i stres ponad miarę, to codzienność tego faceta na dziś j i jak widzę, ty w niczym mu nie pomagasz. Myślisz tylko o sobie, o zaspokojeniu własnych potrzeb, a o nim myślisz tylko w tej kwestii, na ile on może być przydatny w ich zaspakajaniu.
Myślę, że wasz związek tak czy siak czeka jakaś duża katastrofa. Po prostu któreś z was w końcu tego nie wytrzyma.
Takie odniosłam wrażenie,
bo powiedział, że jemu tak też jest źle to powiedziałam, że jakby było mu źle to coś by z tym zrobił, coś zmienił, a nie robi nic. To go zatkało.
I kontrargument z dupy na zasadzie, że ja myślę, że to takie proste etc.
AnnaF napisał/a:On akurat za dużo myśli, rozkminia i wszystko analizuje.
A nie masz wrazenia, ze on duzo rozkminia zwyczajnie aby znalezc jakies argumenty aby bylo tak jak on chce?
Ze w tym procesie analizy okazuje sie, ze wnioski sa zbierzne z tym co jest dla niego najwygodniejsze?
A jak go wspierasz? Konkretnie.
Bo na razie to tylko masz mu coś za złe, wciąż czegoś od niego oczekujesz, robisz jakieś psychodramy z "rozmowami o przyszłości"...
Co konkretnie dla niego zrobiłaś? I żeby nie było, że sugeruję ci abyś mu "matkowała". Jednak kiedy partner nie spełnia naszych oczekiwań to zwyczajnie się odchodzi, a nie robi mu z życia magiel w postaci " i znowu mnie zawiodłeś", zwłaszcza w sytuacji gdy on sam ma już niezły kierat ze swoim życiem. Po prostu nie nadajesz się na partnerkę na trudne dni, zdarza się.
Nie wiem skąd Twoja agresja. Od niemal pół roku codziennie słucham o jego problemach, poprawiam mu cv, podsyłam czasem oferty pracy, karmię, wysłuchuję itd. To mało?
A poza tym uważasz, że spotykając się z kimś od roku nie mam prawa poznać jego planów skoro sam takiej rozmowy nie zaczął? moment może i wcale nie dobry ale nakładało mi się przez tą samotność ale nie powiedział, że nie myśli o tym czy nie czas na takie rozmowy przez problem z pracą tylko jak wyżej....
A jak go wspierasz? Konkretnie.
Bo na razie to tylko masz mu coś za złe, wciąż czegoś od niego oczekujesz, robisz jakieś psychodramy z "rozmowami o przyszłości"...
Co konkretnie dla niego zrobiłaś? I żeby nie było, że sugeruję ci abyś mu "matkowała". Jednak kiedy partner nie spełnia naszych oczekiwań to zwyczajnie się odchodzi, a nie robi mu z życia magiel w postaci " i znowu mnie zawiodłeś", zwłaszcza w sytuacji gdy on sam ma już niezły kierat ze swoim życiem. Po prostu nie nadajesz się na partnerkę na trudne dni, zdarza się.
Nie wiem skąd Twoja agresja. Od niemal pół roku codziennie słucham o jego problemach, poprawiam mu cv, podsyłam czasem oferty pracy, karmię, wysłuchuję itd. To mało?
A poza tym uważasz, że spotykając się z kimś od roku nie mam prawa poznać jego planów skoro sam takiej rozmowy nie zaczął? moment może i wcale nie dobry ale nakładało mi się przez tą samotność ale nie powiedział, że nie myśli o tym czy nie czas na takie rozmowy przez problem z pracą tylko jak wyżej....Salomonka napisał/a:A jak go wspierasz? Konkretnie.
Bo na razie to tylko masz mu coś za złe, wciąż czegoś od niego oczekujesz, robisz jakieś psychodramy z "rozmowami o przyszłości"...
Co konkretnie dla niego zrobiłaś? I żeby nie było, że sugeruję ci abyś mu "matkowała". Jednak kiedy partner nie spełnia naszych oczekiwań to zwyczajnie się odchodzi, a nie robi mu z życia magiel w postaci " i znowu mnie zawiodłeś", zwłaszcza w sytuacji gdy on sam ma już niezły kierat ze swoim życiem. Po prostu nie nadajesz się na partnerkę na trudne dni, zdarza się.
Jaka agresja? Przystopuj, to ty szukasz odpowiedzi na swoje problemy, nie ja.
Już ci wcześniej napisałam, że jeśli nie czujesz się na siłach to zwyczajnie odejdź od niego. To, że czasem go nakarmisz i wyślesz za niego CV nie znaczy, że go wspierasz.
Związek z kimś kto ma tyle problemów co twój facet nie jest łatwy, dla t ego dziwię się, że w to brniesz, bo sama masz określone oczekiwania i czujesz się przez niego oszukiwana, bo im nie może sprostać.
Daj sobie z nim spokój, będzie lepiej dla ciebie i dla niego.
A z ciekawości, jak ty byś wspierała faceta w takiej sytuacji??
AnnaF napisał/a:Nie wiem skąd Twoja agresja. Od niemal pół roku codziennie słucham o jego problemach, poprawiam mu cv, podsyłam czasem oferty pracy, karmię, wysłuchuję itd. To mało?
A poza tym uważasz, że spotykając się z kimś od roku nie mam prawa poznać jego planów skoro sam takiej rozmowy nie zaczął? moment może i wcale nie dobry ale nakładało mi się przez tą samotność ale nie powiedział, że nie myśli o tym czy nie czas na takie rozmowy przez problem z pracą tylko jak wyżej....Salomonka napisał/a:A jak go wspierasz? Konkretnie.
Bo na razie to tylko masz mu coś za złe, wciąż czegoś od niego oczekujesz, robisz jakieś psychodramy z "rozmowami o przyszłości"...
Co konkretnie dla niego zrobiłaś? I żeby nie było, że sugeruję ci abyś mu "matkowała". Jednak kiedy partner nie spełnia naszych oczekiwań to zwyczajnie się odchodzi, a nie robi mu z życia magiel w postaci " i znowu mnie zawiodłeś", zwłaszcza w sytuacji gdy on sam ma już niezły kierat ze swoim życiem. Po prostu nie nadajesz się na partnerkę na trudne dni, zdarza się.
Jaka agresja? Przystopuj, to ty szukasz odpowiedzi na swoje problemy, nie ja.
Już ci wcześniej napisałam, że jeśli nie czujesz się na siłach to zwyczajnie odejdź od niego. To, że czasem go nakarmisz i wyślesz za niego CV nie znaczy, że go wspierasz.
Związek z kimś kto ma tyle problemów co twój facet nie jest łatwy, dla t ego dziwię się, że w to brniesz, bo sama masz określone oczekiwania i czujesz się przez niego oszukiwana, bo im nie może sprostać.
Daj sobie z nim spokój, będzie lepiej dla ciebie i dla niego.
Rozbawiłaś mnie, dzięki
To ty masz problem, nie ja. Każdy ma takie problemy w życiu, jakie sobie stwarza.
Masz faceta ale chcesz go zmienić, przemodelować na takiego z twoich wyobrażeń, ale ci nie wychodzi.
Wygląda na to że postrzegasz rzeczywistość pod wpływem swoich pragnień i potrzeb, przypisując atrybuty, które pomagają ci pokonywać te przeszkody w życiu. Ryzyko oparcia związku na zaspokojeniu naszych oczekiwań jest niebezpieczne, ponieważ możemy znaleźć nasze niespełnione oczekiwania i dar, miłosną porażkę. Czy nie warto pomyśleć dwa razy?
Czasami musimy zadowalać się minimum. Niespełnione oczekiwania w związku skutkują uczuciem pustki. W ten sposób budujemy zamki na piasku i pokładamy nadzieję w ludziach, którzy nie chcą lub nie mogą spełnić naszych oczekiwań i co gorsza, my o tym dobrze wiemy od początku. Ty właśnie wiesz dobrze, że twój partner nie spełnia twoich oczekiwań ale za wszelką cenę chcesz go zmienić, zamiast zmienić siebie i swoje oczekiwania wobec niego.
Pełna frustracja.
Ech...
65 2023-05-26 20:44:31 Ostatnio edytowany przez AnnaF (2023-05-26 20:45:06)
Zapytałam tylko o to jakbyś go wspierała w takiej sytuacji ale widzę, że byłby problem jak i problem z odpowiedzią
tak tak to ja mam dylemat ale to ty się wymądrzasz nie na temat
Rozbawiłaś mnie, dzięki
![]()
To ty masz problem, nie ja. Każdy ma takie problemy w życiu, jakie sobie stwarza.
Masz faceta ale chcesz go zmienić, przemodelować na takiego z twoich wyobrażeń, ale ci nie wychodzi.Wygląda na to że postrzegasz rzeczywistość pod wpływem swoich pragnień i potrzeb, przypisując atrybuty, które pomagają ci pokonywać te przeszkody w życiu. Ryzyko oparcia związku na zaspokojeniu naszych oczekiwań jest niebezpieczne, ponieważ możemy znaleźć nasze niespełnione oczekiwania i dar, miłosną porażkę. Czy nie warto pomyśleć dwa razy?
Czasami musimy zadowalać się minimum. Niespełnione oczekiwania w związku skutkują uczuciem pustki. W ten sposób budujemy zamki na piasku i pokładamy nadzieję w ludziach, którzy nie chcą lub nie mogą spełnić naszych oczekiwań i co gorsza, my o tym dobrze wiemy od początku. Ty właśnie wiesz dobrze, że twój partner nie spełnia twoich oczekiwań ale za wszelką cenę chcesz go zmienić, zamiast zmienić siebie i swoje oczekiwania wobec niego.
Pełna frustracja.
Ech...