Czasem nie warto się trząść tylko nad tym, co mamy do stracenia, ale zastanowić, co jest do wygrania.
Podziwiam takie myślenie, że ktoś myśli, że coś w życiu ma, sądząc po dobrach materialnych.
Jak gość jest specjalistą w czymś, to co ma zabiera ze sobą, a jak nie, to kto mu zagwarantuje że jutro nie dostanie wypowiedzenia?
Czasem nie warto się trząść tylko nad tym, co mamy do stracenia, ale zastanowić, co jest do wygrania.
Podziwiam takie myślenie, że ktoś myśli, że coś w życiu ma, sądząc po dobrach materialnych.
Jak gość jest specjalistą w czymś, to co ma zabiera ze sobą, a jak nie, to kto mu zagwarantuje że jutro nie dostanie wypowiedzenia?
nikt mu nie zagwarantuje ani w jego mieście, ani tym bardziej w nowym, dlatego dziwią mnie takie porady:
"Możesz sprzedaż aktualne mieszkanie dobrać kredyt na bazie aktualnej zdolności kredytowej i kupić nowe mieszkanie w tym większym mieście. Po otrzymaniu kredytu rezygnujesz z pracy i przeprowadzasz się w nowe miejsce.
Równie dobrze mógłby skoczyć na główkę do basenu bez wody.
To przecież nie my mówimy o gwarancji tylko Ty.
I tak samo jak piszesz tak jakby zdanie dziewczyny nie istniało i nie chodziło o związek tylko jakiś biznes.
Ale my tu gadu gadu a sprawa juz nieaktualna chyba.
Dzień dobry,
przez ostatnie dni nie pisałem nic tutaj z powodu pracowitych dni, ale sprawa jest aktualna. Prześledziłem wątek od mojego ostatniego wpisu i chyba najrozsądniej będzie zaczekać ten rok, niech ona skończy te studia na spokojnie i wrócimy do tematu jak już kurz opadnie. Ktoś tutaj napisał, że jaką mam pewność, że w obecnej pracy nie dostanę wypowiedzenia... Hmm... no nie mam pewności, jasna sprawa, ale nawet gdyby to będąc w mojej aktualnej miejscowości łatwiej byłoby mi znaleźć nową pracę (np poprzez znajomych) no i nie ma co mówić - na pewno mniejszą nerwówkę miałbym teraz aniżeli w nowym środowisku, na wynajętym mieszkaniu..
BezNicku podjąłeś rozsądną decyzję jeśli nadal chcecie być razem. Nie musicie od razu mieszkać razem, związki na odległość przez jakiś czas też sobie dobrze radzą,a Ty niczego nie stracisz.
71 2019-06-17 09:35:23 Ostatnio edytowany przez teeom (2019-06-17 09:35:42)
Ela210 napisał/a:Czasem nie warto się trząść tylko nad tym, co mamy do stracenia, ale zastanowić, co jest do wygrania.
Podziwiam takie myślenie, że ktoś myśli, że coś w życiu ma, sądząc po dobrach materialnych.
Jak gość jest specjalistą w czymś, to co ma zabiera ze sobą, a jak nie, to kto mu zagwarantuje że jutro nie dostanie wypowiedzenia?nikt mu nie zagwarantuje ani w jego mieście, ani tym bardziej w nowym, dlatego dziwią mnie takie porady:
"Możesz sprzedaż aktualne mieszkanie dobrać kredyt na bazie aktualnej zdolności kredytowej i kupić nowe mieszkanie w tym większym mieście. Po otrzymaniu kredytu rezygnujesz z pracy i przeprowadzasz się w nowe miejsce.
Równie dobrze mógłby skoczyć na główkę do basenu bez wody.
Sugestia kupna mieszkania wynikała z tego, że autorowi bardzo zależy aby nie mieszkać na wynajmowanym. Dla Ciebie to skok na główkę na beton, a dla mnie normalny sposób na realizacji celu i dążenia do sukcesu. Dosyć oczywiste jest, że w dużym mieście łatwiej o pracę jak i dużo łatwiej znaleźć tą dobrze płatną. Przeprowadzka wiąże się z pewnymi trudnościami i ryzykiem - jak walka o każdy sukces. Ciebie może przerastać psychicznie próba ukruszenia fundamentu stabilizacji, ale jest wiele osób które chcą od życia czegoś więcej niż życie na poziomie nieznacznie wyższym od wegetatywnego z pozorną stabilnością.
Czasem nie warto się trząść tylko nad tym, co mamy do stracenia, ale zastanowić, co jest do wygrania.
Podziwiam takie myślenie, że ktoś myśli, że coś w życiu ma, sądząc po dobrach materialnych.
Jak gość jest specjalistą w czymś, to co ma zabiera ze sobą, a jak nie, to kto mu zagwarantuje że jutro nie dostanie wypowiedzenia?
Bardzo trafnie opisane.
Hmm... no nie mam pewności, jasna sprawa, ale nawet gdyby to będąc w mojej aktualnej miejscowości łatwiej byłoby mi znaleźć nową pracę (np poprzez znajomych) no i nie ma co mówić - na pewno mniejszą nerwówkę miałbym teraz aniżeli w nowym środowisku, na wynajętym mieszkaniu..
Przeczytaj to zdanie, które napisałeś. Motywem przewodnim jest to, że będziesz odczuwał stres i strach a czynnikiem pozornie ratującym ma być ktoś ze znajomych. Pozornie, ponieważ jeśli pracy nie będzie to Ci nikt nic jej nie załatwi. W większym mieście zdecydowanie łatwiej zyskać zatrudnienie. Zależy jak duże to miasto. W miastach typu Warszawa, Kraków dostaniesz pracę za 2 tyś. praktycznie od ręki. Zawsze możesz wynająć swoje aktualne mieszkanie, dołożyć kilka stówek i wynająć w dużym mieście. Minimalizacja ryzyka i stresu w razie niepowodzenia. A jak coś się nie poukłada to wracasz do siebie.
Jest jednak inna sprawa, którą Monoceros dobrze podkreślił:
Jest zbyt niepewnie, za mało im zależy, za krótko się znają, mają za dużo obaw. Dlatego moim zdaniem powinni w ogóle poczekać z mieszkaniem razem i zastanowić się nad priorytetami, w ogóle to przełożyć, i porozważać jeszcze inne opcje - inne zupełnie miasto, zagranicę, a może zaraz się okaże, że nie są dla siebie i dopiero będzie dramat.
teeom
Ja akurat się przeprowadziłam na drugi koniec Polski, zostawiając w rodzinnym mieście wszystko, więc nie do mnie te uwagi, a odniosłam się do tej konkretnej porady, która jest wg mnie strasznie ryzykowna.
Zbyt dużo się naoglądam osób, uwikłanych w kredyty, z komornikiem na karku.
To znaczy jeśli chodzi o mieszkanie to napiszę raz jeszcze i postaram się wyjaśnić sytuację: mieszkam w małym domku można powiedzieć, że na obrzeżach miasta, przeprowadziłem się tutaj z osiedla obok (dom rodzinny) i po 27 latach mieszkania na "miejskiej wsi" postanowiłem ,że chcę sprzedać posiadłość ze względu na to, że stąd jest wszędzie daleko (markety, apteki, poczta), to może komuś wydawać się śmieszne, ale ludzie tu bez samochodu to po prostu giną bo są uzależnieni od komunikacji miejskiej..
Pomysł sprzedaży narodził się tuż przed poznaniem ów dziewczyny więc moje relacje z nią nie mają wpływu na chęć opuszczenia lokum czy też nie. Przedwstępna umowa jest już podpisana z klientem i w połowie lipa opuszczam posiadłość. Na ten moment mam zapewniony dach nad głową więc to nie jest tak, że idę po most, nigdzie mi się nie śpieszy. Szukam mieszkania w miarę dużego, które będzie bliżej centrum tak aby nie być uzależnionym od auta, spacer na pocztę czy do sklepu to sama przyjemność pod warunkiem, że nie idzie się do tych miejsc około 5 km w jedną stronę.
Mam obawy co dalej ponieważ na ten moment mam stabilną pracę z umową na czas nieokreślony gdzie idąc do banku bez problemu dostaję mały kredyt i kupuje mieszkanko takie jakie mi się podoba, wyjeżdżając jesteśmy skazani na wynajem ponieważ do momentu otrzymania umowy po 1. bank wyśmieje mnie z umową śmieciową po 2. na umowie śmieciowej gdy nie ma mnie w pracy to nie otrzymuję pieniędzy a w życiu różnie bywa.
Możecie sobie dać na wstrzymanie autorze, ale czy jedyna Twoja motywacja to ten strach o finanse? Może po peostu lubisz to miejsce gdzie żyjesz i to nie zbrodnia. Bylebyś nie ukrywał tego przed nią,licząc że to się zmieni, bo stracicie kolejny rok..
Są ludzie, co adaptują się szybciej, są tacy, co będą się męczyć w dużym mieście. I to jest argument- bo finansowe ciężko znależć.
Są rzeczy na których zaoszczędzisz w małej miejscowości i takie na których stracisz finansowo.
To nie są najważniejsze argumenty.
Nie ukrywam, lubię tu mieszkać choć nie wszystko podoba mi się tutaj, są rzeczy, które chętnie bym zmienił i zazdroszczę ludziom w dużych miastach, np większa anonimowość. Podoba mi się to, że jest tam więcej atrakcji, więcej miejsc w których można spędzać miło czas. Jak wszystko ma swoje plusy i minusy, to jasne.
teeom
Ja akurat się przeprowadziłam na drugi koniec Polski, zostawiając w rodzinnym mieście wszystko, więc nie do mnie te uwagi, a odniosłam się do tej konkretnej porady, która jest wg mnie strasznie ryzykowna.
Zbyt dużo się naoglądam osób, uwikłanych w kredyty, z komornikiem na karku.
Zależy czym było Twoje "wszystko" i gdzie się przeprowadziłaś. Wyprowadzić się np. od rodziców na drugi koniec kraju do np. narzeczonego, który ma własny kąt nie jest szczególnie ryzykowne.
Widzisz moje otoczenie radzi sobie lepiej - nikt nie ma problemów ze spłatą kredytu. Nie słyszałem ani jednej historii o komorniku. Zresztą niby jak młodzi ludzie mają sami nabywać mieszkania bez kredytu? Nie każdy dostaje okrągła sumkę od rodziców na dobry początek...
77 2019-06-17 10:58:28 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-06-17 11:01:36)
Nie ukrywam, lubię tu mieszkać choć nie wszystko podoba mi się tutaj, są rzeczy, które chętnie bym zmienił i zazdroszczę ludziom w dużych miastach, np większa anonimowość. Podoba mi się to, że jest tam więcej atrakcji, więcej miejsc w których można spędzać miło czas. Jak wszystko ma swoje plusy i minusy, to jasne.
To może jak już będziesz miał kasę ze sprzedaży domu to chwilę niech poleży w banku, zanim nie będziesz miał pewności co dalej.
Banki dość przychylnie patrzą na kogoś z dużym wkładem własnym.
Co do obrzeży dużych miast to są różne. Ważne jak skomunikowane. Poczty, markety, apteki, przedszkola- to już standard.
A nawet podmiejski pociąg omijający korki.