12 straconych lat :(((( - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 12 straconych lat :((((

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 196 do 260 z 432 ]

196

Odp: 12 straconych lat :((((
Azbi napisał/a:
bleumarine napisał/a:

Mój straszył pierwszy miesiąc po odejściu, potem ucichło i po półtora roku jest kicha, a nie rozwód, nikt niczego nie złożył.

On nie złożył, ty nie złożyłaś i on ma prawo wrócić do domu, będziesz musiała leczyć jego depresje.  On mógł w między czasie, zaciągnąć kredyt na zabawę z kochanką, a spłacać  teraz możecie razem z waszego majątku. Zamiast brać rozwód z winy męża czekałaś, teraz nie daj Boże wypadku i kalectwa, będziesz musiała takim gnojkiem opiekować się, a mogłaś uwolnić się od dziada raz na zawsze.


Autorko, nie czekaj tylko sama złóż wniosek o rozwód, rozwód to nie koniec rodziny, kiedyś jeszcze możecie być razem, jak będziesz wstanie mu wybaczyć, a on będzie chciał wrócić.

Jest w tym sporo racji, ale żeby zabezpieczyć się przed jego ewentualnymi dlugami chyba nie potrzebuję rozwodu, wystarczy rozdzielność majątkowa.
Sprowadzić się, raczej się nie sprowadzi, on mi się wstydzi w oczy popatrzeć...

Zobacz podobne tematy :

197

Odp: 12 straconych lat :((((
josz napisał/a:
cssc21 napisał/a:

. Zresztą jak wróci z weekendowej wycieczki, teoretycznie wiem gdzie pojechał i z kim, to mam zamiar mu przedstawić mój pogląd na to wszystko. Czy on może swoją część domu przepisać na mnie???? lub dzieci????? Czy można to zrobić u notariusza??? A kredyt i tak zostanie na dwie osoby????

Poczekaj może z tą rozmowa n/t podziału majątku, zanim nie zasięgniesz porady prawnika. Przecież oprócz domu, jesteście właścicielami mieszkania. Jako żona i współwłaścicielka, znasz chyba wartość tego mieszkania. Jeżeli wartość jego połowy domu jest równa wartości mieszkania, to on nie robi ci żadnej łaski przepisując cokolwiek na dzieci, nawet go o to nie proś, żeby sobie nie myślał, że rozdaje karty.
Być może sąd w ramach podziału majątku przyzna jemu to mieszkanie, a Tobie cały dom, bez łaski. Zabezpiecz dokumenty kupna tego mieszkania, zorientuj się jaka jest wartość domu, przeanalizuj swój wkład własny (darowizna rodziców), jego wkład własny (darowizna jego rodziców na wykończenie mieszkania) i udaj się do specjalisty od podziału majątku, żebyś na 100% wiedziała na czym stoisz, co należy Ci się jak przysłowiowa psu micha, a  o co ewentualnie możesz się targować, czy prosić o łaskę dla dzieci.
Wstrzymaj się z tą rozmową. Dopiero później podejmij decyzję, czy zgodzisz się na rozwód, czy będziesz utrudniać (myślę, że to bez sensu), czy będziesz walczyć o orzeczenie jego winy.

Gdybyś miała jakiś dowód jego zdrady, mogłabyś postawić warunek, że np. on przepisze cokolwiek na dzieci, uzyskasz jakieś inne korzyści w zamian za to odstąpisz od udowadniania mu winy za porzucenie rodziny.
Myślę, że tymczasem skoncentruj się na rozmowach n/t opieki nad dziećmi, poinformowaniu ich o tym, że tatuś ma zamiar się ewakuować i uświadomieniu mu jakiego wkładu w opiekę i wychowanie dzieci będziesz od niego oczekiwać. Jemu zapewne wydaje się, że zrzuci z siebie balast i odpowiedzialność i będzie beztrosko żył jak wolny ptak u boku nowej pani i raz na jakiś czas zajmie się dziećmi w Twoim domu. Zasugeruj mu, żeby w swoim nowym lokum szykował już pokój dla dzieci (przecież biorąc dzieci na weekend, będzie musiał zapewnić im także nocleg), bo po rozwodzie nie będzie miał wstępu do Twojego domu.
Sprowadź go trochę z obłoków na ziemię.

Autorko ten post sobie wydrukuj idąc do prawnika, bo poradę od josz  dostałaś dobrą. Masz podane jak na tacy o czym masz rozmawiać z adwokatem. Josz już ci napisała, nie rozmawiaj o sprawach finansowych z mężem, tylko kombinuj jak zabezpieczyć siebie i dzieci jak najlepiej finansowo, nie ufaj nu w tych sprawach. Raz już cię oszukał i będzie próbował dalej, on chce sobie zabezpieczyć przyszłość i ani ty ani dzieci nie interesują go. Nie zdradzaj swoich planów przed  teściową , niby teraz cię wspiera, ale jak co to stanie po jego stronie, bo to jej syn. Odnośnie dzieci zrób tak jak napisała josz, bo to najlepsza rada jaką tu na forum dostałaś.

198

Odp: 12 straconych lat :((((
bleumarine napisał/a:
Azbi napisał/a:
bleumarine napisał/a:

Mój straszył pierwszy miesiąc po odejściu, potem ucichło i po półtora roku jest kicha, a nie rozwód, nikt niczego nie złożył.

On nie złożył, ty nie złożyłaś i on ma prawo wrócić do domu, będziesz musiała leczyć jego depresje.  On mógł w między czasie, zaciągnąć kredyt na zabawę z kochanką, a spłacać  teraz możecie razem z waszego majątku. Zamiast brać rozwód z winy męża czekałaś, teraz nie daj Boże wypadku i kalectwa, będziesz musiała takim gnojkiem opiekować się, a mogłaś uwolnić się od dziada raz na zawsze.


Autorko, nie czekaj tylko sama złóż wniosek o rozwód, rozwód to nie koniec rodziny, kiedyś jeszcze możecie być razem, jak będziesz wstanie mu wybaczyć, a on będzie chciał wrócić.

Jest w tym sporo racji, ale żeby zabezpieczyć się przed jego ewentualnymi dlugami chyba nie potrzebuję rozwodu, wystarczy rozdzielność majątkowa.
Sprowadzić się, raczej się nie sprowadzi, on mi się wstydzi w oczy popatrzeć...

Znam przypadek, że maż hulał z kochankami, z jedna żył ileś lat, ale jak dostał wylewu to kochanka przywiozła zonie pod dom i ona wtedy podała o rozwód, bo nie chciała kogoś takiego mieć w domu, ale rozwodu nie dostała, bo to było wg. sadu sprzeczne z zasadami społecznymi , aby człowiek prawie sparaliżowany został sam i żona miała względem niego obowiązek alimentacyjny tz. musiała dopłacać do domu opieki, bo sam miał za małą rentę. Nie czekaj tylko weź rozwód, przestań wmawiać sobie, że go kochasz, bo tak na prawdę jak można kochać kogoś kto nas upokorzył i niszczył. Spisz sobie to co ci zrobił na kartce i ilekroć pomyślisz, że go kochasz wyciągnij kartkę i przeczytaj raz i drugi i zastanów się, czy kochasz go za to co sama spisałaś? Postaraj się zmienić tok myślenia, z ..... kocham go na  ..........jest mi obojętny. Autorka tez powinna zrobić listę  dobra i zła które otrzymała od męża, ale lista ma być szczera, bez zakłamywania faktów. Przypomnijcie sobie panie jak czułyście się w trakcie waszych małżeństw, czy zawsze byłyście traktowane jak osoby kochane, czy nie raz was  bolało serce u czułyście się fatalnie w tym waszym małżeństwie, czy zawsze mogłyście liczyć na swoich mężów. Stan uczuć można sobie wmówić i z wroga zrobić ukochaną osobę. Ale wróg zawsze będzie wrogiem, co byśmy sobie nie wmówili.

199 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-02-04 23:08:16)

Odp: 12 straconych lat :((((
Azbi napisał/a:

Znam przypadek, że maż hulał z kochankami, z jedna żył ileś lat, ale jak dostał wylewu to kochanka przywiozła zonie pod dom i ona wtedy podała o rozwód, bo nie chciała kogoś takiego mieć w domu, ale rozwodu nie dostała, bo to było wg. sadu sprzeczne z zasadami społecznymi , aby człowiek prawie sparaliżowany został sam i żona miała względem niego obowiązek alimentacyjny tz. musiała dopłacać do domu opieki, bo sam miał za małą rentę.

Też znam taki przypadek, prawdopodobnie nie ten sam, więc pomyślcie o przyszłości, dziewczyny... A np. dopłacanie do domu opieki do przyjemnych nie należy, jest uzależnione od dochodów i może być tak, że zostawią Wam na życie najniższe wynagrodzenie...

200

Odp: 12 straconych lat :((((

a wy sie jeszcze zastanawiacie i czekacie, az druga strona zlozy pozew

NIE ZLOZY

i na stare lata bedziecie nie dość ze sie opiekowac, to jeszcze placic na meza, bo tak go kochacie, ze nie chcecie rozwodu brac.

201

Odp: 12 straconych lat :((((

Rozwód dostałam na 20 rocznicę ślubu. Małżeństwem  (razem) byliśmy lat 14.
Każda z nas chyba upokorzyła się aby ratować małżeństwo- bo dzieci, bo tyle wspólnych lat razem . Teraz tego żałuję, ale wtedy myślałam że wróci, że się opamięta i niestety byłam w błędzie. Wiedziałam że o rozwód ja nie wniosę - nie tak zostałam wychowana. On przed samym Bożym Narodzeniem zaczął mnie straszyć pozwem, powiedziałam żeby robił jak uważa. Po 3,5 roku złożyłam o alimenty (wcześniej płacił dobrowolnie ) a On żeby przerwać rozprawę o alimenty złożył pozew o rozwód. Rozwód trwał dwa lata i zakończył się pomyślnie dla mnie ( z orzeczeniem jego winy).Niestety wcześniej to on  pomyślał o rozdzielności majątku i wykorzystując to że walczyłam o małżeństwo podział został spisany na jego korzyść. Dziś nie umiem powiedzieć czy tego żałuję, bo wygrałam jedno w tym wszystkim najważniejsze :spokój i wspaniałe dzieci  (które ojca nie widziały ponad 4 lata). Smutne jest to że człowiek oprócz dzieci  nie ma nikogo bliskiego, nie ma do kogo się przytulić - rodzina i przyjaciele to nie ta druga połówka.

202 Ostatnio edytowany przez josz (2017-02-05 01:56:39)

Odp: 12 straconych lat :((((
cssc21 napisał/a:

A dzieci. ? On uważa że jak się rozejdziemy w pokoju hahaha to dzieci tego wogole nie odczują.  Nawet zakłada przyjazdy na noc hehehe jest odrealnionym idiotą.

Masz rację, podejrzewając, że on już jakiś czas temu wszystko sobie zaplanował, a przede wszystkim swoje nowe, wygodne życie bez balastu w postaci rodziny. Piszesz, że był/jest dobrym ojcem i kocha dzieci, no chyba raczej nie, jeśli tak lekko podchodzi do problemu Waszego rozstania i jakby nie było porzucenia dzieci. Nie oszukujmy się, to na Ciebie (i Twoich rodziców) spadnie główny obowiązek opieki nad dziećmi. Weekendowy ojciec, to ojciec na pół gwizdka.
Już sam fakt, że on wyobraża sobie opiekę nad dziećmi, a raczej jego wizyty w Twoim domu (po rozwodzie nie masz żadnego obowiązku wpuszczać go nawet za próg), czyli na Twoim terenie, świadczy o tym, że w mieszkaniu, które sobie szykuje, chce mieć bezpieczny azyl dla siebie i nowej miłości (która być może już niecierpliwie czeka).
Sąd na ogół wyznacza opiekę ojcu jeden/dwa dni w tygodniu i co drugi weekend, oraz po połowie wakacji i ferii.
On chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że będzie musiał brać dzieci do siebie (nie będzie miał kontrargumentów posiadając własne mieszkanie), zająć się nimi, pomóc w lekcjach, wykąpać, ugotować i nakarmić, ubrać, przebrać, iść na spacer itd.
cssc21, ten czas, gdy on będzie miał dzieci u siebie, będzie dla Ciebie, masz prawo do odpoczynku. Nie protestuj więc, przeciw zabieraniu przez niego dzieci, krzywdy im nie zrobi, tylko przekona się co naprawdę znaczy opieka nad trójką małych dzieci.
Mało tego, zacznij wymagać już w momencie jego wyprowadzki z domu, a w  następny weekend, Ty zaplanuj sobie wyjazd, a jego zostaw z dziećmi.
Nie popadaj w panikę i niczego mu nie ułatwiaj. Jego kochanka (która niewątpliwie istnieje) niech także zasmakuje tego miodu, jak to jest wyrwać dla siebie ojca trojga dzieci.
Uświadom mu także, żeby przygotował się na wizyty u psychologa, przynajmniej z najstarszym dzieckiem. Jego cała postawa, zachowanie, to co mówi, świadczy o tym, że albo zatracił zdrowy rozsądek, albo zawsze taki był, tylko się maskował.
Nie miej nad nim litości, on nie liczy się ani z Twoimi uczuciami, ani z uczuciami Waszych dzieci i nie daj wpędzić się w poczucie winy. Dzieci i tak przeżyją jego wyprowadzkę, bez względu na Twoją postawę (zakładając, że nie będziesz nastawiać ich przeciwko ojcu, o co i tak pewnie Cię oskarży).

203 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-02-05 01:55:35)

Odp: 12 straconych lat :((((

Różnie z tym upokorzeniem bywa - czasem to nie upokorzenie, może nie powinnaś mieć sobie tego za złe ? A te lata (12 czy 20) nie moga być stracone bo to po tych latach pozostają dzieci smile

204

Odp: 12 straconych lat :((((

Tak pozostają dzieci, są najważniejsze w moim życiu. Natomiast wizja dalekiej przyszłości???? Wiem, że w tej chwili może nie powinnam o tym myśleć, ale jednak takie myśli do głowy przychodzą. Co będzie kiedyś. Rodzice żyć wiecznie nie będą. Dzieci też się usamodzielnią. A Ja??? Być może będę szczęśliwa a być może nie - pozostanę w samotności. Każdy potrzebuje bliskiej osoby. Wiem, że niektórzy są układają sobie życie, znajdują bratnią duszę. Patrzę na to wszystko z każdej strony. Ze strony dzieci najbardziej, nie wiem jak one to przeżyją. Moja córka jest bardzo zżyta z ojcem. Nawet jak jest w pracy to wypytuje o niego. Ze starszym synem bywa różnie. Generalnie czasem jest oki, a czasem nie. ALe to jednak ojciec. Pragnie szukać szczęścia....... Żałosne to jest.

205

Odp: 12 straconych lat :((((

Wiem, co czujesz - naprawdę. Mam juz ten temat przerobiony i powiem ci jedno - na siłę nic nie wskórasz. Raz, że nie dasz rady. Dwa, że nie warto

206

Odp: 12 straconych lat :((((

Najważniejsza w Twoim życiu jesteś TY, również dlatego aby być ważna dla dzieci. Poukładasz sobie wiele spraw (codziennosc Cię do tego zmusi) i jeśli zrobisz to sensownie to nadejdzie czas na wyjście do innych i zmiany - ale czy skutecznie ? na to odpowiedzi na teraz nie ma - wiele zależy od Twojej aktywności, powodzenia smile

207

Odp: 12 straconych lat :((((

Rozumiem Cię, trudno w takiej chwili  nie myśleć o przyszłości. Nie będzie Ci łatwo, szczególnie na początku i musisz być na to przygotowana. Być może do tej pory nie zwracałaś na to uwagi, ale po jego odejściu będziesz ciągle widziała szczęśliwe pary, szczęśliwe rodziny (szczęśliwe przynajmniej z pozoru), być może będziesz myślała o nim i o tym jak się sprytnie i wygodnie urządził (Twoim kosztem). Obawiam się, że takie myśli i poczucie samotności będzie Ci towarzyszyć przez jakiś czas, jak długo, tylko od Ciebie zależy.
Na ten moment z pewnością skoncentruj się na walce, bo on raczej niczego nie podaruje Ci z dobrej woli, oraz na ustaleniu i egzekwowaniu zasad wspólnej opieki nad dziećmi.
Potem przyjdzie czas na żałobę, a później...czas pokaże. Wiem, że to w tej chwili trudne, ale nie patrz na przyszłość w czarnych barwach, nie musi tak być.

208 Ostatnio edytowany przez KajkaKa (2017-02-05 16:56:22)

Odp: 12 straconych lat :((((

Bardzo Ci współczuję.

Nie podzielam stanowiska wielu ludzi, że jak się przestało kochać, to ma się prawo do szukania szczęścia gdzie indziej. Taki to dziś pokutuje egoistyczne podejście do tematu rodziny.
Zakładanie rodziny, płodzenie dzieci to zobowiązanie. I o ile zdajemy sobie sprawię z zobowiązań finansowych, że jak bierzemy kredyt na lat 30 to nie ma zmiłuj i trzeba go spłacić, to już zapominamy, że płodzenie dzieci to zobowiązanie na przynajmniej 18 lat. Bo porzucenie rodziny, dzieci, ale tłumaczenie, że nadal zamierza się być dobrym ojcem jest dla mnie jak mało śmieszny żart. Jakim ojcem?? Tylko z nazwy już niestety. Ojciec, który bierze dzieci (na ogół) raz na dwa tygodnie, tudzież w tygodniu gdzieś tam je jeszcze podrzuci, nie może być dobrym ojcem. Dlaczego? Bo już nie wychowuje swoich dzieci, nie ma wpływu na kształtowanie ich charakteru, bo jego rola ogranicza się zazwyczaj do zadań rozrywkowych, a to z wychowaniem nie ma nic wspólnego. I wiem, co piszę, bo obserwuję to w swoim przypadku. Więź się rozluźnia, to już zupełnie inna jakość. Dziś to mój nowy partner wie o dziecku więcej, codziennie rozwiązując wspólnie ze mną pojawiające się problemy, pyta dziecko z lekcji, wychowuje, uczy porządku, jedzie ze mną do lekarza, gdy dziecko chore, rozwiązuje masę spraw bieżących. Były co najwyżej dostaje relacje z tego, co się ostatnio działo.

Więc nazwa "tato" pozostaje szumna i na wyrost. Niestety.

Więc, nie nikt nie ma prawa budować sobie szczęścia kosztem swojej rodziny, kobiety, którą zostawia z trójką dzieci, i która z racji tego ma ograniczone możliwości by znaleźć sobie kogoś (choć to na pewno nie niemożliwe).

Ciekawe, że 3 lata temu płodząc trzecie dziecko, jeszcze kochał.

I ci faceci wykorzystują jedną rzecz - z góry zakładają, że dzieci zostaną z matką. Ciekawe co by Twój mąż powiedział, gdybyś mu powiedziała, że owszem może sobie odejść, ale z dziećmi, bo są tak samo jego jak i Twoje.  Jakby tak na miesiąc dostał trójeczkę pociech, szybko by mu przeszło, gdyby jego nowa ukochana (a nie wątpię, że taką ma) miała mieszkać z trójką jego dzieci, szybko by się odkochała. Szkoda że czasem my kobiety nie potrafimy tak postawić sprawy. Myślę, że wielu mężczyzn doszłoby do wniosku, że jednak nie chcą porzucać małżonki.

Mi też wielu ludzi mówiło, bym przed dzieckiem nie oczerniała ojca. Tylko co znaczy oczernianie? Oczernianie to przedstawianie nieprawdy. I tego na pewno robić nie wolno. Ale co z prawdą? Dlaczego kobieta ma jeszcze przed dziećmi świecić za tatusia oczami, brać jego winę na swoje barki?
Mój eks też jakoś próbował tłumaczyć dziecku, że po prostu rodzice się kłócili i doszli do wniosku, że muszą się rozstać. I czułam, że córka też wini mnie. Więc powiedziałam, nie oczerniając męża, a jedynie wyjaśniając, że nie odpowiadam za to, co się stało, że to tato nie dotrzymał słów przysięgi. Tyle. Z czasem powiedziałam więcej. Nie wzięłam jednak winy na siebie.  Dziecko i tak będzie winić rodziców. Niechże choć wini właściwego i niechże on stara się wynagrodzić to, co zrobił.

Trzymaj się. Naprawdę weź tego detektywa. Pieniądze na pewno się zwrócą, bo już widzę, że Twój mąż jest przygotowany na batalię, i od dawna ma przemyślaną strategię.

209

Odp: 12 straconych lat :((((

Mój mąż jest odrealniony.  Jak odejdzie nie będzie miał rzadnego wpływu w wychowanie dzieci. Weekendowy tatuś tak jak piszesz.  Mi powiedział no będę ich zabierał na zakupy.  Porażka.  Teraz nie zabiera a później nagle będzie zabierał.  Już się w miarę pogodziłam z moim losem. Wiem ze najgorsze przede mną ale jestem pozytywnej myśli.  Nie mogę się załamywać bo to raczej nic nie da. Mam zamiar zacząć biegać.  Mam nadzieje ze zacznę. Wszystkie wasze rady wspierają mnie. Czasem jest gorsze samopoczucie ale powtarzam sobie ze jestem wartościowa osobą i nie ma sensu psuć sobie zdrowia. Jak będzie dalej zobaczymy. Nawet jeśli mój mąż się obudzi z letargu to nie wiem jak będzie.

210

Odp: 12 straconych lat :((((

Żądaj opieki naprzemiennej. Tydzień u ciebie, tydzień u niego.

211

Odp: 12 straconych lat :((((

Fakt, że jesteś wartościową osobą nie podlega żadnej dyskusji. Osoba porzucona przez pewien czas czuje się jak  przysłowiowy"odrzut" ale zdecydowanie nie należy ulegać temu nastrojowi . Wiem... wiśta wio, łatwo powiedzieć ale wszelkie myśli o "bezwartościowości" trzeba  czym prędzej przeganiać.  Pomysł z zaproponowaniem przekazania opieki nad dziećmi ojcu jak bardzo przerażający by się  nie wydawał,  to kilka znanych mi kochanek dość skutecznie do misia zniechęcił... wink

212

Odp: 12 straconych lat :((((
Snake napisał/a:

Żądaj opieki naprzemiennej. Tydzień u ciebie, tydzień u niego.

Obawiam się, że ani cssc21 nie zgodziłaby się na takie rozwiązanie, a tym bardziej wygodny tatuś, zresztą dzieci są chyba za małe, żeby fundować im taki rollercoaster.
Zresztą nie oszukujmy się, on nie po to ewakuuje się z domu, żeby brać sobie trójkę małych dzieci na kark, które pokrzyżują mu plany przeżywania drugiej młodości i "prawdziwej miłości".
Uważam, że na ten moment, należałoby uświadomić ojcu na czym polega opieka i współuczestniczenie w wychowaniu dzieci. On już w tej chwili daje jasno do zrozumienia, że nie będzie się przemęczał w tej kwestii i z góry ceduje cały wysiłek wychowawczy na jeszcze żonę. Tym samym nie ukrywa, że porzuca nie tylko żonę, ale także dzieci (choć on zapewne jest innego zdania), dlatego należy go oświecić i wyprowadzić z tego błogostanu.
cssc21, popełnisz błąd, jeśli zgodzisz się na jego warunki i weźmiesz na siebie całokształt, łącznie z tą trudniejszą stroną wychowania, jak wymagania, dyscyplina itd. a on będzie weekendowym tatusiem od zabaw, ewentualnych zakupów (zobaczysz, jak szybko spuści z tonu z tymi zakupami, gdy sąd dowali mu alimenty), krótko mówiąc - od przyjemności.
Nie wyrażaj na to zgody, bo sama strzelisz sobie w kolano.
Domyślam się, że słowo "rozwód" nie mieści Ci się jeszcze w głowie, ale zanim do tego dojdzie, możesz wystąpić do sądu o ustalenie alimentów i opieki na dziećmi, może w sądzie go oświecą jaki jest zakres jego obowiązków.
Nie daj sobie wmówić, że stwarzasz problemy, a on jest taki otwarty. To on nie ukrywa, że ma zamiar wykpić się z e swoich obowiązków rodzicielskich, w tych okolicznościach nie musisz i nie powinnaś iść mu na rękę.
To oczywiste, że nie można nikogo zmusić do miłości, ale jako samotna matka nie będziesz pozbawiona możliwości egzekwowania jego obowiązków.
"sąd może zastosować obowiązujące od sierpnia 2011 r.: przepis  art. 5821 § 3 kodeksu postępowania cywilnego, a w razie gdy rodzic narusza już prawomocne orzeczenie czy ugodę dotyczącą kontaktów – przepisy art. 59815- 59821 k.p.c. Pierwszy z tych przepisów pozwala sądowi zastosować groźbę zapłaty oznaczonej sumy pieniężnej rodzicowi, w razie uzasadnionej obawy naruszenia obowiązków wynikających z postanowienia o kontaktach. "
Polecam także artykuł - "Za brak kontaktów z dzieckiem rodzica można ukarać nakazem zapłaty"
Podaję link do strony, mam nadzieję, że moderacja nie usunie: http://www.rp.pl/artykul/1042680-Za-bra … .html#ap-1
Nie są to wszystkie konsekwencje lekceważenia obowiązku rodzicielskiego. Z powodu braku kontaktów, możesz mu także ograniczyć prawa rodzicielskie, co i tak nie zwolni go z w/w obowiązku.
Wiem, że nie wybiegasz jeszcze tak daleko w przyszłość i zapewne nie chcesz wojny, ale być może będziesz zmuszona zawalczyć o własne dzieci i ich kontakty z ojcem.
Tymczasem bądź silna, obarczaj go opieką nad dziećmi, niech się wprawia i naprawdę radzę, zaplanuj sobie wyjazd w najbliższy weekend zostawiając mu dzieci pod opieką (łącznie z obowiązkiem gotowania i odrabiania lekcji ze starszymi dziećmi).
Powiedz też swoim rodzicom co się dzieje, niech go nie wyręczają.

213

Odp: 12 straconych lat :((((
cssc21 napisał/a:

Mój mąż jest odrealniony.  Jak odejdzie nie będzie miał rzadnego wpływu w wychowanie dzieci. Weekendowy tatuś tak jak piszesz.  Mi powiedział no będę ich zabierał na zakupy.  Porażka.  Teraz nie zabiera a później nagle będzie zabierał.  Już się w miarę pogodziłam z moim losem. Wiem ze najgorsze przede mną ale jestem pozytywnej myśli.  Nie mogę się załamywać bo to raczej nic nie da. Mam zamiar zacząć biegać.  Mam nadzieje ze zacznę. Wszystkie wasze rady wspierają mnie. Czasem jest gorsze samopoczucie ale powtarzam sobie ze jestem wartościowa osobą i nie ma sensu psuć sobie zdrowia. Jak będzie dalej zobaczymy. Nawet jeśli mój mąż się obudzi z letargu to nie wiem jak będzie.

Jak to "na zakupy"? Słuchaj, a może on sobie wymyślił, że będzie brał dzieci na 2-3 dni w tygodniu i "zabierał je na zakupy" i tym samym będzie zwolniony z płacenia Ci alimentów?

214

Odp: 12 straconych lat :((((

Co do alimentów to on chyba myśli ze tylko się płaci jak jest rozwód z orzeczeniem winy. Nie wyprowadzam go z błędu heh he jeśli chodzi o opiekę w tygodniu to średnio.  Moje dzieci mają 3 razy w tygodniu zajęcia popołudniowe i wracają do domu o 18 wiec nie wiem gdzie miałby je po nocach zabierać.  Na pewno nie pozwolę żeby wszystko spadło na mnie tak jak do tej pory. Ale juz taka durna jestem ze zawsze wszystko dla męża robiłam.

215 Ostatnio edytowany przez josz (2017-02-05 22:34:27)

Odp: 12 straconych lat :((((

Paradoksalnie, tacy uchylający się od opieki ojcowie, często nawiązują kontakt z dziećmi dopiero po rozwodzie, przymuszeni wyrokiem sadu.
Proponuję, żebyś dała mu do przeczytania artykuł, który Ci poleciłam.

cssc21 napisał/a:

Co do alimentów to on chyba myśli ze tylko się płaci jak jest rozwód z orzeczeniem winy.

Nie możliwe, żeby był aż tak głupi?

cssc21 napisał/a:

...jeśli chodzi o opiekę w tygodniu to średnio.  Moje dzieci mają 3 razy w tygodniu zajęcia popołudniowe i wracają do domu o 18 wiec nie wiem gdzie miałby je po nocach zabierać.  Na pewno nie pozwolę żeby wszystko spadło na mnie tak jak do tej pory. Ale juz taka durna jestem ze zawsze wszystko dla męża robiłam.

Dlaczego nie? W wyznaczone dni będzie musiał przyjechać rano po dzieci, rozwieźć je do szkoły i przedszkola, zawieźć na zajęcia, odebrać, zaopiekować się nimi we własnym (w tym momencie jeszcze Waszym wspólnym) mieszkaniu, nakarmić, odrobić lekcje, ułożyć do snu, poczytać bajkę itd.
Nie wycofuj się już z góry, przecież do tej pory Ty to robiłaś. Jeśli pracując dałaś radę, to on też będzie musiał się zorganizować. Nie ułatwiaj mu życia, bo on skomplikował je Tobie maksymalnie.
W tym czasie może znajdziesz czas na to, żeby np. rozwijać się zawodowo, pójść na fitness, spotkać się ze znajomymi, czy pójść na randkę.

216

Odp: 12 straconych lat :((((

Jak czytam o takich mężach jak ten tutaj, to bardziej niż kiedykolwiek rozumiem powiedzenie o wysłaniu kochance kwiatów. Z podziękowaniem za uwolnienie od idioty, przysięgam.

Zachowanie twojego męża cssc21 jest po prostu absurdalne. Wiem jednak, że tak się zachowują popaprańcy. Jest tu kilka podobnych wątków.


cssc21 napisał/a:

A teściowa może mnie zrozumie bo sama chciała się rozwieść bo mąż szukał panienek na boku.  Tylko ze dzieci już miały po 30 lat.

Niedaleko pada jabłko od jabłoni... To kolejna historia, w której syn powiela zachowanie tatusia. Jeden i drugi jednakowo żałosny typ.

217

Odp: 12 straconych lat :((((
I_see_beyond napisał/a:

Jak czytam o takich mężach jak ten tutaj, to bardziej niż kiedykolwiek rozumiem powiedzenie o wysłaniu kochance kwiatów. Z podziękowaniem za uwolnienie od idioty, przysięgam.

Zachowanie twojego męża cssc21 jest po prostu absurdalne. Wiem jednak, że tak się zachowują popaprańcy. Jest tu kilka podobnych wątków.


cssc21 napisał/a:

A teściowa może mnie zrozumie bo sama chciała się rozwieść bo mąż szukał panienek na boku.  Tylko ze dzieci już miały po 30 lat.

Niedaleko pada jabłko od jabłoni... To kolejna historia, w której syn powiela zachowanie tatusia. Jeden i drugi jednakowo żałosny typ.

Dokładnie, mogę się zrzucić na kwiaty.
css21 poznasz prawdopodobnie lepiej swojego męża przez najbliższy czas (od tej nie najlepszej strony), natomiast życzę siły aby kolejne 12 lat nie były stracone smile

218

Odp: 12 straconych lat :((((

Zacznę od tego, że nie podchodziłabym do tematu jako straconych lat. Masz dzięki nim 3 dzieci! To że gość okazał się fiutem to inna sprawa, ale gdyby Cię nie nabrał może nigdy byś dzieci nie miała? Ja niestety mam intuicję i strasznie ciężko mi się "nabrać", dzięki temu też niestety nie mam dzieci. Z tego co widać, nie jest on wyjątkowy w swej beznadziei. Na razie trudno tobie wyjść z siebie i spojrzeć na to z boku. Z mojej perspektywy, gdybym miała z kimś 3 malutkich dzieci i zaserwowałby mi taki tekst, raczej tylko poparłabym go kopem w zad i ujrzała jak ślepa byłam, że związałam się z zerem, wydmuszką człowieka, totalnie nieodpowiedzialnym, egoistycznym dupkiem, prawdopodobnie z rodziny o tych samych cechach, bo ktoś go ukształtował w beznadziei.
Szarpnij się na detektywa, inwestycja na całe życie i idź przed siebie bez śmieci na sznurku.

219 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 13:38:05)

Odp: 12 straconych lat :((((
Snake napisał/a:

Żądaj opieki naprzemiennej. Tydzień u ciebie, tydzień u niego.

Pytanie jak to wpłynie na dzieci, takie co tygodniowe zmienianie domu. Nie jest dobrym pomysłem handlowanie dziećmi,a w szczególności kwestią sposobu opieki nad nimi. Dzieci i tak będą emocjonalnie i psychicznie rozbite samym faktem rozstania rodziców. Postawa, tego pożal się Panie Boże męża, nie napawa optymizmem, co do tego że jego kontakty z dziećmi będą wpływać pozytywnie na dzieci. Ktoś tam poleca jakieś rozwiązania prawne. Pytanie co będzie w tych konkretnych okolicznościach rozwiązaniem optymalnym z uwagi na dobro dzieci. Na pewno nie przerzucanie dzieci z domu do domu.

220

Odp: 12 straconych lat :((((

Nie zgodziłabym się na taka opiekę może w wakacje to jeszcze ok., ale jak dzieci chodzą do szkoly to wg mnie niezbyt dobre rozwiązanie. I takie życie na dwa domy byłoby męczące nawet dla dorosłego, a co do dopiero  dla dziecka…

221

Odp: 12 straconych lat :((((

Nie wiem, nie znam się smile Znam natomiast ze 2-3 rozwodników, którzy taką opiekę mają w mniejszym lub większym zakresie. W swoich nowych mieszkaniach, domach mają dla dzieci z poprzedniego małżeństwa własne pokoje. Dochody autorki i jej męża są zbliżone. Nie widzę powodu aby ona się obciążała większym zakresem obowiązków. Co prawda z tego tytułu będą się jej należeć alimenty na dziecko ale de facto pan mąż kupuje sobie tymi alimentami wolny czas i święty spokój. Autorka chyba jednak też może mieć plany na rozwój osobisty, karierę, poznawanie innych ludzi. Stąd opieka naprzemienna. Nie demonizowałbym tego rozstroju dzieci. One i tak to przeżyją i nie ma się co oszukiwać, że będzie inaczej.

222 Ostatnio edytowany przez moniaCo (2017-02-06 15:42:47)

Odp: 12 straconych lat :((((
josz napisał/a:

Gdybyś miała jakiś dowód jego zdrady, mogłabyś postawić warunek, że np. on przepisze cokolwiek na dzieci, uzyskasz jakieś inne korzyści w zamian za to odstąpisz od udowadniania mu winy za porzucenie rodziny.


Taka mała uwaga co do podziału majątku przy rozwodzie.
Dzieci nie są stroną w tym postępowaniu. Majątek zostaje dzielony między mężem a żoną. Ewentualne dalsze dziedziczenie to wg testamentu albo przy podziale spadku po śmierci rodzica. Z tą uwagą, że jeśli dziecko nie będzie objęte testamentem bo np tatuś będzie miał focha, to i tak należy mu się zachowek. No ale to raczej na przyszłość sytuacja.
Warto również wspomnieć, że musi upłynąć około pół roku od rozstania, żeby sąd uznał trwały rozkład pożycia i ustanie więzi duchowej.
I autorko nie czekaj aż jaśnie pan pobiegnie do sądu, bo będziesz czekała latami. No chyba, że mężuś ma jakąś pannę na boku, której będzie na tym zależało.
Mój eks małżonek ciągle gadał, że rozwód nie jest mu do niczego potrzebny. I nie chciał się fatygować do sądu. To ja wzięłam sprawy w swoje ręce. Chciałam mieć ten komfort psychiczny i nie bać się, że narobi mi długów a ja będę musiała je spłacać czy coś w tym stylu. Kułam żelazo póki gorące, i póki jeszcze mężuś miał poczucie winy że porzucił rodzinę, wywalczyłam dla siebie i córki mieszkanie bez konieczności spłaty jego części  i znośne alimenty. Odpuściłam tylko orzekania winy i tym samym nie żądałam na siebie alimentów, w zamian za zrzeczenie się praw do mieszkania. No cóż....coś za coś.

Powodzenia smile

223

Odp: 12 straconych lat :((((
cssc21 napisał/a:

Co do alimentów to on chyba myśli ze tylko się płaci jak jest rozwód z orzeczeniem winy. Nie wyprowadzam go z błędu heh he jeśli chodzi o opiekę w tygodniu to średnio.  Moje dzieci mają 3 razy w tygodniu zajęcia popołudniowe i wracają do domu o 18 wiec nie wiem gdzie miałby je po nocach zabierać.  Na pewno nie pozwolę żeby wszystko spadło na mnie tak jak do tej pory. Ale juz taka durna jestem ze zawsze wszystko dla męża robiłam.

Tak jest w przypadku alimentów na małżonka a nie na dzieci. Na dzieci orzeka się zawsze, czy jest wina czy nie.

224

Odp: 12 straconych lat :((((
Snake napisał/a:

Nie wiem, nie znam się smile Znam natomiast ze 2-3 rozwodników, którzy taką opiekę mają w mniejszym lub większym zakresie. W swoich nowych mieszkaniach, domach mają dla dzieci z poprzedniego małżeństwa własne pokoje. Dochody autorki i jej męża są zbliżone. Nie widzę powodu aby ona się obciążała większym zakresem obowiązków. Co prawda z tego tytułu będą się jej należeć alimenty na dziecko ale de facto pan mąż kupuje sobie tymi alimentami wolny czas i święty spokój. Autorka chyba jednak też może mieć plany na rozwój osobisty, karierę, poznawanie innych ludzi. Stąd opieka naprzemienna. Nie demonizowałbym tego rozstroju dzieci. One i tak to przeżyją i nie ma się co oszukiwać, że będzie inaczej.

Dziecko, małe dziecko, szczególnie w takim wieku, w jakim są dzieci Autorki, potrzebuje stabilizacji i spokoju. Własny pokój w domu drugiego rodzica a przechodzenie z miejsca na miejsce w krótkich odstępach czasu to zasadnicza róznica. Wtyłumacz 2latkowi, że tak ma być i że na tym polega dom. Potrafisz?

225

Odp: 12 straconych lat :((((
SonyXperia napisał/a:

Potrafisz?

Ja dużo rzeczy potrafię. Na przykład powstrzymać się od głupiej zjadliwości... A autorka pójdzie do psychologa i ten jej rozpisze zasady tej opieki naprzemiennej. Po to żeby tatuś miał świadomość, że na nim też ciąży obowiązek zajmowania się dziećmi i nie oznacza on tylko przelania pieniędzy.

226 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 16:30:58)

Odp: 12 straconych lat :((((
Snake napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Potrafisz?

Ja dużo rzeczy potrafię. Na przykład powstrzymać się od głupiej zjadliwości... A autorka pójdzie do psychologa i ten jej rozpisze zasady tej opieki naprzemiennej. Po to żeby tatuś miał świadomość, że na nim też ciąży obowiązek zajmowania się dziećmi i nie oznacza on tylko przelania pieniędzy.

Mężczyźni jednak nie czują tej matczynej empatii w stosunku do dziecka. I nie jest to wcale moja zjadliwość w stosunku do Ciebie osobiście, ale utwierdzam się w tym przekonaniu czytając Twoją wypowiedź jako mężczyzny. Wybacz, ale żaden psycholog nie zrobi rozpiski na spokojne, szczęśliwe, pełne miłości dzieciństwo "naprzemienne". Bo mąż Autorki chce sie uwolnić od rodziny i tym samym uwolnić od dzieci. Aż strach pomyśleć jaka będzie w takiej sytuacji jakość tych kontaktów.
smile

227

Odp: 12 straconych lat :((((

Miałem ci zadać pytanie czy jesteś z zawodu psychologiem ale się rozmyslilem. Doszedlem bowiem do wniosku, że zapewne dostałaś wiedzę w tej materii razem z dwoma XX, no i jak widać moje przeczucia mnie nie myliły...
To ja jako posiadacz ulomnego XY wymiekam chociaż akurat osobiście zrobilbym dla swoich dzieci wszystko. Z wszystkimi możliwymi implikacjami słowa wszystko :-)

228 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 17:25:15)

Odp: 12 straconych lat :((((

Nie twierdzę, że każdy mężczyzna jest złym ojcem i nie czuje miłości do swoich dzieci, nie pragnie ich szczęścia. Ale w tej sytuacji, w której znajduje się Autorka to na jej barki, jak to w większości rozwodów bywa, kiedy mąż ma inną panią, spadnie ciężar odpowiadania na pytania i wyjaśnianie, dlaczego tatuś już z nami nie mieszka, dlaczego tatusia już z nami nie ma, dlaczego tatuś mieszka z inną panią, czy tatuś już nas nie kocha? Itd., itp. To nie XX. Bo XY nie widzi wtedy żadnej podstawy do tego żeby się tłumaczyć i cokowliek wyjaśniać. Z zawodu jestem prawnikiem. smile

229

Odp: 12 straconych lat :((((
moniaCo napisał/a:

Taka mała uwaga co do podziału majątku przy rozwodzie.
Dzieci nie są stroną w tym postępowaniu.

Kułam żelazo póki gorące, i póki jeszcze mężuś miał poczucie winy że porzucił rodzinę, wywalczyłam dla siebie i córki mieszkanie bez konieczności spłaty jego części  i znośne alimenty. Odpuściłam tylko orzekania winy i tym samym nie żądałam na siebie alimentów, w zamian za zrzeczenie się praw do mieszkania. No cóż....coś za coś.

Powodzenia smile

Wiem, że dzieci nie są stroną w postępowaniu, miałam na myśli porozumienie w "cztery oczy", tak, jak opisałaś to poniżej na swoim przykładzie, dopóki on ma jeszcze jakieś wyrzuty sumienia (jednak w/w osobnik raczej ich nie ma).
Zanim jednak autorka zacznie się "targować", czy o cokolwiek prosić, powinna mieć pewność, co jej się należy bez jego łaski.

230

Odp: 12 straconych lat :((((

Pierwsza, podstawowa zasada,dobrej opieki naprzemiennej,
To chęć I możliwości do sprawowania takiej opieki przez oboje rodziców.

Rodzic zmuszony przez sąd do opieki nad dzieckiem, albo rodzic który nie ma możliwości zapewnić dziecko odpowiednich warunków przebywania u niego ( jego własny "kawałek podłogi " i czas, opieka) to kiepski rodzic.

Dodatkowo, tutaj jest jeszcze kochanka i przypuszczalnie autorka nie chciałaby żeby "ciocia" zajmowała się dziećmi, a poza tym "ciocia" raczej szybko by spakowana z tej pozycji musząc dzielić się swoim misiaczkiem z jego dziećmi sad

231 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 17:34:05)

Odp: 12 straconych lat :((((
Secondo1 napisał/a:

Pierwsza, podstawowa zasada,dobrej opieki naprzemiennej,
To chęć I możliwości do sprawowania takiej opieki przez oboje rodziców.

Rodzic zmuszony przez sąd do opieki nad dzieckiem, albo rodzic który nie ma możliwości zapewnić dziecko odpowiednich warunków przebywania u niego ( jego własny "kawałek podłogi " i czas, opieka) to kiepski rodzic.

Dodatkowo, tutaj jest jeszcze kochanka i przypuszczalnie autorka nie chciałaby żeby "ciocia" zajmowała się dziećmi, a poza tym "ciocia" raczej szybko by spakowana z tej pozycji musząc dzielić się swoim misiaczkiem z jego dziećmi sad

Zaden sąd nie ustali opieki w formie "naprzemiennej", bo dziecko to nie przedmiot do periodycznego przekazywania sobie w sensie dwa tygodnie tu, dwa tygodnie tam. Nie w przypadku tak malutkich dzieci. Kontakty z dzieckiem to tylko kontakty z dzieckiem a nie pełnia władzy rodzicielskiej i stała opieka nad dzieckiem.

232

Odp: 12 straconych lat :((((
josz napisał/a:
moniaCo napisał/a:

Taka mała uwaga co do podziału majątku przy rozwodzie.
Dzieci nie są stroną w tym postępowaniu.

Kułam żelazo póki gorące, i póki jeszcze mężuś miał poczucie winy że porzucił rodzinę, wywalczyłam dla siebie i córki mieszkanie bez konieczności spłaty jego części  i znośne alimenty. Odpuściłam tylko orzekania winy i tym samym nie żądałam na siebie alimentów, w zamian za zrzeczenie się praw do mieszkania. No cóż....coś za coś.

Powodzenia smile

Wiem, że dzieci nie są stroną w postępowaniu, miałam na myśli porozumienie w "cztery oczy", tak, jak opisałaś to poniżej na swoim przykładzie, dopóki on ma jeszcze jakieś wyrzuty sumienia (jednak w/w osobnik raczej ich nie ma).
Zanim jednak autorka zacznie się "targować", czy o cokolwiek prosić, powinna mieć pewność, co jej się należy bez jego łaski.

Zdecydowanie tak. Koniecznie prawnik. I co więcej. Jeśli autorka nie czuje się na siłach sama w sądzie walczyć o swoje, może mieć właśnie adwokata, który "czarną robotę" za nią zrobi. Trochę to kosztuje, ale czasem warto zapłacić za wsparcie.
Pamiętam, że te 4 lata temu, gdy miałam rozwód, prawnik proponował mi takie rozwiązanie. Niezależnie od ilości rozpraw, koszt koło 6 tys.
Ale ta kwota pewnie jest indywidualnie wyceniana w zależności od wartości dzielonego majątku.

233

Odp: 12 straconych lat :((((

SonyXperia,
Z jednym zastrzeżeniem "w Polsce".
W wielu krajach, szczególnie w tych w których aspekt ekonomiczny takiego rozwiązania nie jest przeszkodą, opieka naprzemienna jest bardzo popularna i skuteczna.

Plusy i minusy takiego rozwiązania to temat rzeka, konkretny przypadek wymaga odrębnego rozpatrzenia, ale nie odrzucenia lub zaakceptowania "a priori"

234

Odp: 12 straconych lat :((((
Secondo1 napisał/a:

SonyXperia,
Z jednym zastrzeżeniem "w Polsce".
W wielu krajach, szczególnie w tych w których aspekt ekonomiczny takiego rozwiązania nie jest przeszkodą, opieka naprzemienna jest bardzo popularna i skuteczna.

Plusy i minusy takiego rozwiązania to temat rzeka, konkretny przypadek wymaga odrębnego rozpatrzenia, ale nie odrzucenia lub zaakceptowania "a priori"

W jakim kraju mieszka Autorka? Bo może coś mi umknęło.
Plus żaden.
Minusów wiele.
Dzieciom i tak się pierniczy cały system wartości i to czym jest rodzina. Szczególnie tak malutkim jak dwulatek i czterolatek. I tego żaden system prawny nie przeskoczy. smile

235

Odp: 12 straconych lat :((((

Przyznam, że wasze opinie są przerażające. Szczególnie, gdy tak jak Sony wypowiada je prawnik. Tu nie chodzi o oddanie dzieci obcej osobie, tylko o równy podział opieki pomiędzy mamę i tatę. W jaki sposób ma to szkodzić dzieciom? Jak wy jako kobiety postrzegacie ojców? Dla mnie to niepojęte. Dzieci spędzają poza mamą też czas z opiekunką lub w przedszkolu, wtedy też jest to dla nich krzywda? Rozwodu nie bierze się z dziećmi i to opieka naprzemienna powinna być standardem, a nie walka o alimenty.

236 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 17:58:37)

Odp: 12 straconych lat :((((
Xymena napisał/a:

Przyznam, że wasze opinie są przerażające. Szczególnie, gdy tak jak Sony wypowiada je prawnik. Tu nie chodzi o oddanie dzieci obcej osobie, tylko o równy podział opieki pomiędzy mamę i tatę. W jaki sposób ma to szkodzić dzieciom? Jak wy jako kobiety postrzegacie ojców? Dla mnie to niepojęte. Dzieci spędzają poza mamą też czas z opiekunką lub w przedszkolu, wtedy też jest to dla nich krzywda? Rozwodu nie bierze się z dziećmi i to opieka naprzemienna powinna być standardem, a nie walka o alimenty.

Dwuletnie dziecko nie zrozumie dlaczego ma dwa domy. Tak samo czteroletnie. Tym dzieciom burzy się cały świat. Czy to tak trudno pojąć? Jak można porównywać ojca do opiekunki w przedszkolu?? Jak można porównywać dom, przystań pełną miłości, rodziców i rodzeństwa do przedszkola na kilka godzin? Rozpad małżeństwa będący rozpadem rodziny dla kilkulatka to kompletny szok. Nagle taki maluch znajduje się w zupełnie innej rzeczywistości. Równy podział opieki może pojąć nastolatek, ale nie kilkulatek.

237

Odp: 12 straconych lat :((((

Xymeno, nie poznaję :-)
A propos matczynej empatii, po 10 latach kontaktów z dziecięcymi psychologami słysząc o tej empatii w kontekście tego co jest najlepsze dla dziecka mogę się tylko rozesmiac w monitor.

238

Odp: 12 straconych lat :((((

Nie wiem, jak Wy sobie wyobrażacie dwuletnie dziecko, płaczące przez dwa tygodnie w miesiącu za mamą, mimo że jest u ojca... opieka naprzemienna jest ok dla nastolatków, nie dla tak małych dzieci...

239

Odp: 12 straconych lat :((((

No tak, ale płaczące za tatą, to jest już ok?
O czym wy piszecie? Wszyscy koledzy jakich mam są świetnymi ojcami i dzieci są z nimi związane emocjonalnie.

240 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 18:52:40)

Odp: 12 straconych lat :((((

Wyobraźcie sobie samych siebie w sytuacji permanentnej przeprowadzki. Tak co tydzień tam i z powrotem z miejsca na miejsce. Jak Wy sobie to logistycznie wyobrażacie? Np. tydzien mieszkam w Łodzi,a tydzien mieszkam w Przemyślu, bo... moi rodzice po rozwodzie tak właśnie mieszkają. Trochę wyboraźni! Dorosły człowiek z trudem znosi taką poniewierkę (np. jeśli ma związek z pracą) a Wy twierdzicie, że to jest super rozwiązanie dla dziecka. Żaden sąd czegoś takiego nie klepnie. Na szczęście. Trudno, ale tak jest że przy rozwodzie dziecko zostaje z jednym z rodziców a z innym utrzymuje tylko kontakty. Nie da się przestawiać kogoś jak bibelot na regale.

241 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-02-06 18:55:20)

Odp: 12 straconych lat :((((
Xymena napisał/a:

No tak, ale płaczące za tatą, to jest już ok?

Dwuletnie dziecko może być nawet jeszcze karmione piersią...
Istnieją dwuletnie dzieci, które swoich ojców widują jedynie w weekendy ze względu na ich pracę i nic nikomu się nie dzieje.
Dwuletnie dziecko powinno mieć własne łóżeczko, własny kącik, własne ukochane zabawki, a nie dwa domy. Pomyślałaś choć trochę o poczuciu bezpieczeństwa takiego dziecka, które nawet za bardzo mówić jeszcze nie potrafi?

I w drugą stronę - wcale nie przeczę, że ojcowie również potrafią świetnie opiekować się dziećmi.
Jestem tylko przeciwna opiece naprzemiennej przy tak małych dzieciach - i wcale nie dlatego, że mam jakiekolwiek zastrzeżenia do mężczyzn. To samo bym mówiła, gdyby dziecko było bardziej związane z ojcem i on chciałby przejąć całkowitą opiekę nad nim. Zresztą mówiłam to jako świadek na rozprawie rozwodowej u kuzyna, dostał opiekę nad córką w wieku właśnie 2 lat, matka jedynie miała wyznaczone dni do kontaktu. Z tą różnicą, że córka naprawdę była bardziej związana z nim, on ją usypiał, on woził do lekarza, on czytał książeczki...

SonyXperia napisał/a:

Wyobraźcie sobie samych siebie w sytuacji permanentnej przeprowadzki. Tak co tydzień tam i z powrotem z miejsca na miejsce. Jak Wy sobie to logistycznie wyobrażacie? Np. tydzien mieszkam w Łodzi,a tydzien mieszkam w Przemyślu, bo... moi rodzice po rozwodzie tak właśnie mieszkają. Trochę wyboraźni! Dorosły człowiek z trudem znosi taką poniewierkę (np. jeśli ma związek z pracą) a Wy twierdzicie, że to jest super rozwiązanie dla dziecka. Żaden sąd czegoś takiego nie klepnie. Na szczęście. Trudno, ale tak jest że przy rozwodzie dziecko zostaje z jednym z rodziców a z innym utrzymuje tylko kontakty. Nie da się przestawiać kogoś jak bibelot na regale.

Amen.

242

Odp: 12 straconych lat :((((

Sony
Może ograniczmy rozważania do jednego miasta...
Nie miałam na myśli podróży miedzykontynentalnych...

243 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-02-06 19:09:07)

Odp: 12 straconych lat :((((
Xymena napisał/a:

Sony
Może ograniczmy rozważania do jednego miasta...
Nie miałam na myśli podróży miedzykontynentalnych...

Ale mówimy o dwuletnim dziecku smile Ono ma trochę inny zasięg smile
Takie dziecko po wychodzeniu na plac zabaw przez 2 tygodnie, po zabawie z innymi dziećmi tam, mając znów dwutygodniową przerwę, musi nawiązywać znajomości na nowo... oczywiście, nie jest to sprawa najważniejsza, ale chodzi mi o to, że nigdzie nie będzie się czuło znajomo, jak u siebie...

Co innego jest z dzieckiem starszym, które sobie spakuje trochę ciuchów i prosto ze szkoły uda się autobusem do drugiego domu, gdzie pewnie w jednym i drugim miejscu ma kupę znajomych itd. - nie sądzisz?

244 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 19:18:17)

Odp: 12 straconych lat :((((
Xymena napisał/a:

Sony
Może ograniczmy rozważania do jednego miasta...
Nie miałam na myśli podróży miedzykontynentalnych...

A powinno się, bo życie byłych małżonków a cały czas rodziców nie ogranicza się po rozwodzie do jednego miasta, ani do bycia singlem, ani w ogóle w niczym nie ogranicza.
Nie można nikim poniewierać z miejsca na miejsce, bo dziecko to nie majątek do podziału, Tobie tyle, mnie tyle, analogicznie trochę dziecka u Ciebie, trochę u mnie, tak równo po połowie. Dziecko musi mieć coś stałego. Starsze również. Ono wraca do domu, uczy się, idzie na zajęcia pozaszkolne, cokolwiek innego. Dotąd dopóki to nie jest samodzielny człowiek musi mieć stałą bazę.

245

Odp: 12 straconych lat :((((

Ja się nie znam na wychowaniu dzieci tongue ale wydaje mi się, że lepiej jak małym dzieckiem zajmuje się jego mama. Ze względu na to, że po prostu lepiej nim się zajmie. Była przy nim przecież od urodzenia. Ewentualnie facet mógłby wziąć do siebie jakby miał pomoc swojej żyjącej mamy czyli babci dziecka i na pewno w takim układzie dzieciak nie byłby poszkodowany.
Aaa argument dwóch domów dla małego szkraba, innych zabawek itp. to można kompletnie pominąć. Ja nie pamiętam co było jak miałem 2-4l więc takie małe dziecko będzie przyzwyczajone od zarania, że spędza część miesiąca u mamy a później u taty.  Wydaje mi się, że te starsze, taki 8 latek może mieć duży problem z tym. Dla takiego podlotka to zupełnie nowa sytuacja i na pewno nie zrozumie dlaczego jest tak a nie inaczej. Dla niego to po prostu dramat hmm

246

Odp: 12 straconych lat :((((
santapietruszka napisał/a:

Nie wiem, jak Wy sobie wyobrażacie dwuletnie dziecko, płaczące przez dwa tygodnie w miesiącu za mamą, mimo że jest u ojca... opieka naprzemienna jest ok dla nastolatków, nie dla tak małych dzieci...

Santapietruszka,
Bywają tacy ojcowie, za którymi dzieci płaczą, nawet kiedy przebywają u matki.

To że matka zawsze jest lepsza opiekunka a ojciec tym gorszym to stereotyp który krzywdzi dzieci.
Dziecko potrzebuje I matki I ojca.
Nie potrzebuje ojca "od widzen" z dzieckiem tak samo jak matki "na widzenia" z dzieckiem ale pełnego uczestnictwa w jego rozwoju.
Nie na 2h w tygodniu ale na 7dni w tygodniu, a to w przypadku rozwodu można osiągnąć tylko przez opiekę naprzemienna.
Nie pomne, że wymaga to dużej kultury obojga rodziców, I porzucenia marzeń o wyprowadzce na drugą polkule tak samo jak wyprowdzki na drugi kraniec miasta, tak żeby dziecko nie musiało zmieniać przedszkola, szkoły.

Opieka naprzemienna to wyższa Szkoła rodzicielstwa po rozwodzie.
Dlatego tak niechętnie jest podejmowana.
Utrudnia swobodę rodzicom, nie daje szans na granie dzieckiem, nie daje szans na "dźwignię finansowa" w postaci alimentów.

No I jak tu przyznać rację I zgodzić się z takimi ograniczeniami skoro rozwód brało się żeby być wolnym jak ptak i żeby dokopac drugiemu? sad

247 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-02-06 21:01:49)

Odp: 12 straconych lat :((((
Secondo1 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Nie wiem, jak Wy sobie wyobrażacie dwuletnie dziecko, płaczące przez dwa tygodnie w miesiącu za mamą, mimo że jest u ojca... opieka naprzemienna jest ok dla nastolatków, nie dla tak małych dzieci...

Santapietruszka,
Bywają tacy ojcowie, za którymi dzieci płaczą, nawet kiedy przebywają u matki.

To że matka zawsze jest lepsza opiekunka a ojciec tym gorszym to stereotyp który krzywdzi dzieci.

Doczytaj  moje dalsze posty smile Uszczegółowiłam później, że znam ojców, którzy lepiej zajmują się dziećmi niż matka, a że pisałam akurat o matce, to dlatego, że tak poleciał temat smile

Dziecko potrzebuje I matki I ojca.

Zgadza się.

Nie potrzebuje ojca "od widzen" z dzieckiem tak samo jak matki "na widzenia" z dzieckiem ale pełnego uczestnictwa w jego rozwoju.
Nie na 2h w tygodniu ale na 7dni w tygodniu, a to w przypadku rozwodu można osiągnąć tylko przez opiekę naprzemienna.

Czy w takim razie rodzic wyjeżdżający do pracy w celu utrzymania rodziny i pojawiający się w domu na weekend albo nawet rzadziej jest rodzicem gorszym?

Nie pomne, że wymaga to dużej kultury obojga rodziców,I porzucenia marzeń o wyprowadzce na drugą polkule tak samo jak wyprowdzki na drugi kraniec miasta, tak żeby dziecko nie musiało zmieniać przedszkola, szkoły.

Opieka naprzemienna to wyższa Szkoła rodzicielstwa po rozwodzie.
Dlatego tak niechętnie jest podejmowana.
Utrudnia swobodę rodzicom, nie daje szans na granie dzieckiem, nie daje szans na "dźwignię finansowa" w postaci alimentów.

No I jak tu przyznać rację I zgodzić się z takimi ograniczeniami skoro rozwód brało się żeby być wolnym jak ptak i żeby dokopac drugiemu? sad

I tu jest pies pogrzebany. Mało kto nadaje się do sprawowania nad dzieckiem opieki naprzemiennej. Co nie zmienia faktu, że nadal uważam, że jest to nieodpowiednie wyjście dla takiego małego dziecka, które powinno mieć dom. Jeden. Jedno swoje miejsce na ziemi.
Przy czym nie do końca się zgodzę, że alimenty to "dźwignia finansowa", wiesz? smile Ja np. w życiu nie zgodziłabym się na opiekę naprzemienną z ojcem moich dzieci, mimo że wiedziałam z góry, że ani grosza alimentów dzieci od niego nie zobaczą. Ale równocześnie wiedziałam, że on nawet nie miałby jak zapewnić im warunków do noclegu, szlajając się po mieszkaniach kolegów... I co, jestem ta wredna i zła, bo chciałam mu dokopać? smile

248 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 21:16:01)

Odp: 12 straconych lat :((((
Secondo1 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Nie wiem, jak Wy sobie wyobrażacie dwuletnie dziecko, płaczące przez dwa tygodnie w miesiącu za mamą, mimo że jest u ojca... opieka naprzemienna jest ok dla nastolatków, nie dla tak małych dzieci...

Dziecko potrzebuje I matki I ojca.
Nie potrzebuje ojca "od widzen" z dzieckiem tak samo jak matki "na widzenia" z dzieckiem ale pełnego uczestnictwa w jego rozwoju.
Nie na 2h w tygodniu ale na 7dni w tygodniu, a to w przypadku rozwodu można osiągnąć tylko przez opiekę naprzemienna.
Nie pomne, że wymaga to dużej kultury obojga rodziców, I porzucenia marzeń o wyprowadzce na drugą polkule tak samo jak wyprowdzki na drugi kraniec miasta, tak żeby dziecko nie musiało zmieniać przedszkola, szkoły.

Szkoda tylko, że to wszystko jest mocno odrealnione. W praktyce powoduje właściwie utrzymanie rodziny w ryzach co przeczy wcześniejszemu jej rozwiązaniu przez sąd.

Ojcem "od widzeń" może być równie dobrze ojciec, który jest równocześnie meżem matki, a wystarczy że pracuje np. za granicą i przyjeżdża dwa razy do roku do domu, ale jakoś wtedy nikt  nie krzyczy że dziecko potrzebuje i ojca i matki, nikt nie widzi potrzeby wysyłania go raz do taty a raz do mamy.
Czy taka sytuacja w rodzinie będącej jednocześne formalnie małżeństwem frównież nie wymagałaby dużej kultury obojga rodziców z uwagi na jego dobro?

Pomijam sytuację, w której rodzice dziecka nigdy nie zalegalizowali związku, a przecież żadne z nich nie traci przez to do dziecka prawa.Czy w takiej sytuacji życiowej opieka również musi odbywać się naprzemiennie i ograniczać rodziców w sposobie życia?

249

Odp: 12 straconych lat :((((

niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę, ale taka opieka naprzemienna jest popularna w Skandynawii. Przy czym to dziecko mieszka w jednym i tym samym domu, a rodzice krążą między jego mieszkaniem, a swoimi.

250

Odp: 12 straconych lat :((((
_v_ napisał/a:

Przy czym to dziecko mieszka w jednym i tym samym domu, a rodzice krążą między jego mieszkaniem, a swoimi.

Chyba trochę ciężkie do wykonania w Polsce tongue

251

Odp: 12 straconych lat :((((
santapietruszka napisał/a:

Przy czym nie do końca się zgodzę, że alimenty to "dźwignia finansowa", wiesz? smile Ja np. w życiu nie zgodziłabym się na opiekę naprzemienną z ojcem moich dzieci, mimo że wiedziałam z góry, że ani grosza alimentów dzieci od niego nie zobaczą. Ale równocześnie wiedziałam, że on nawet nie miałby jak zapewnić im warunków do noclegu, szlajając się po mieszkaniach kolegów... I co, jestem ta wredna i zła, bo chciałam mu dokopać? smile

alimenty mogą być traktowany jako dzwignia finansowa, jeżeli ktoś tak chce je trtaktować.

Co warunków lokalowych - w opiece naprzemiennej dziecko musi mieć dobre warunki u każdego z rodziców, swoj kącik, łózko, pólkę, szafke, kubnek, łyżeczke, talerzyk, miejsce do odrabiania zadań domowych itd.
Oczywistym jest, że nie masz ani ochoty posylać dzieci do ojca który nie przygotwał dla nich odpowiednich wartunków mieszkaniowych, nie mówiąc o "towarzystwie".
Kwestia materialna, jest w Polsce dużą przeszkodą.

Aczkolwiek, dla chcącego...

Sytuacja kiedy ojciec, lub matka "siedzi" przez większość czasu w pracy, w jest w oderwaniu od dziecka  - fizycznie lub mentalnie, jest zawsze zła dla dziecka.
Ale to remat na zupełnie inną deliberację smile

252 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 21:24:51)

Odp: 12 straconych lat :((((
Secondo1 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Przy czym nie do końca się zgodzę, że alimenty to "dźwignia finansowa", wiesz? smile Ja np. w życiu nie zgodziłabym się na opiekę naprzemienną z ojcem moich dzieci, mimo że wiedziałam z góry, że ani grosza alimentów dzieci od niego nie zobaczą. Ale równocześnie wiedziałam, że on nawet nie miałby jak zapewnić im warunków do noclegu, szlajając się po mieszkaniach kolegów... I co, jestem ta wredna i zła, bo chciałam mu dokopać? smile

alimenty mogą być traktowany jako dzwignia finansowa, jeżeli ktoś tak chce je trtaktować.

Co warunków lokalowych - w opiece naprzemiennej dziecko musi mieć dobre warunki u każdego z rodziców, swoj kącik, łózko, pólkę, szafke, kubnek, łyżeczke, talerzyk, miejsce do odrabiania zadań domowych itd.
Oczywistym jest, że nie masz ani ochoty posylać dzieci do ojca który nie przygotwał dla nich odpowiednich wartunków mieszkaniowych, nie mówiąc o "towarzystwie".
Kwestia materialna, jest w Polsce dużą przeszkodą.

Aczkolwiek, dla chcącego...

Sytuacja kiedy ojciec, lub matka "siedzi" przez większość czasu w pracy, w jest w oderwaniu od dziecka  - fizycznie lub mentalnie, jest zawsze zła dla dziecka.
Ale to remat na zupełnie inną deliberację smile

Ależ skąd. Istota problemu sprowadza się do tego samego. Rodzic nieobecny z powodu pracy za granicą to rodzic "od widzeń". Rodzic nie będący małżonkiem to też rodzic "od widzeń"(zazwyczaj, no chyba że mieszkają razem) Opieka nad dzieckiem w ramach władzy rodzicielskiej nie sprowadza się tylko i wyłacznie do problemu "co zrobić z dzieckiem po rozwodzie". To taka sama sytuacja jakby rodzice byli konkubentami i żyli w rozłączeniu.

253

Odp: 12 straconych lat :((((
SonyXperia napisał/a:

Szkoda tylko, że to wszystko jest mocno odrealnione. W praktyce powoduje właściwie utrzymanie rodziny w ryzach co przeczy wcześniejszemu jej rozwiązaniu przez sąd.

Nie jest odrealnione dla rodziców, dla których dobro dziecka jest nadrzędne, ponad podziały które powstały pomiedzy nimi.

Utrzymanie rodziny w "ryzach" smile - wiesz kiedy ktoś zdecydowal się na dzieci to trudno tak sobie zdecydować o samodzielności i porzuceniu poprzednich zobowiązań.

Te "ryzy" o których piszesz, to zwykła, podstawowa ludzka odpowiedzialnośc za swoje czyny, zobowiązania wobec innych.

Rozwód nie znosi wszystkich obowiązków wynikłych w faktów utworzenia rodziny, ani formalnie ani, tym bardziej, moralnie.

254 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 21:28:48)

Odp: 12 straconych lat :((((
Secondo1 napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Szkoda tylko, że to wszystko jest mocno odrealnione. W praktyce powoduje właściwie utrzymanie rodziny w ryzach co przeczy wcześniejszemu jej rozwiązaniu przez sąd.

Nie jest odrealnione dla rodziców, dla których dobro dziecka jest nadrzędne, ponad podziały które powstały pomiedzy nimi.

Utrzymanie rodziny w "ryzach" smile - wiesz kiedy ktoś zdecydowal się na dzieci to trudno tak sobie zdecydować o samodzielności i porzuceniu poprzednich zobowiązań.

Te "ryzy" o których piszesz, to zwykła, podstawowa ludzka odpowiedzialnośc za swoje czyny, zobowiązania wobec innych.

Rozwód nie znosi wszystkich obowiązków wynikłych w faktów utworzenia rodziny, ani formalnie ani, tym bardziej, moralnie.

Tak samo jak posiadanie dzieci nie będąc formalnie w związku małżeńskim. A sytuacja taka też wymusza rozwiązania prawne podzialu opieki na dzieckiem. Nie zauważasz tego. ?

255

Odp: 12 straconych lat :((((
SonyXperia napisał/a:

Ależ skąd. Istota problemu sprowadza się do tego samego. Rodzic nieobecny z powodu pracy za granicą to rodzic "od widzeń". Rodzic nie będący małżonkiem to też rodzic "od widzeń"(zazwyczaj, no chyba że mieszkają razem) Opieka nad dzieckiem w ramach władzy rodzicielskiej nie sprowadza się tylko i wyłacznie do problemu "co zrobić z dzieckiem po rozwodzie". To taka sama sytuacja jakby rodzice byli konkubentami i żyli w rozłączeniu.

Istota problemu jest nieco inna, natomiast wpływ na dzieci - taki sam.

Nie mówimy o rodzicielstwie po rozwodzie, ale o rodzicielstwie w formalnie pełnej rodzinie, w której nastąpił rozwód emocjonalny...

256

Odp: 12 straconych lat :((((
SonyXperia napisał/a:
Secondo1 napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Szkoda tylko, że to wszystko jest mocno odrealnione. W praktyce powoduje właściwie utrzymanie rodziny w ryzach co przeczy wcześniejszemu jej rozwiązaniu przez sąd.

Nie jest odrealnione dla rodziców, dla których dobro dziecka jest nadrzędne, ponad podziały które powstały pomiedzy nimi.

Utrzymanie rodziny w "ryzach" smile - wiesz kiedy ktoś zdecydowal się na dzieci to trudno tak sobie zdecydować o samodzielności i porzuceniu poprzednich zobowiązań.

Te "ryzy" o których piszesz, to zwykła, podstawowa ludzka odpowiedzialnośc za swoje czyny, zobowiązania wobec innych.

Rozwód nie znosi wszystkich obowiązków wynikłych w faktów utworzenia rodziny, ani formalnie ani, tym bardziej, moralnie.

Tak samo jak posiadanie dzieci nie będąc formalnie w związku małżeńskim. A sytuacja taka też wymusza rozwiązania prawne podzialu opieki na dzieckiem. Nie zauważasz tego. ?

Sony...rozszerzamy temat na zakresy nie objete normami prawnymi - ani rozwod emocjonalny, ani nieformalny związek.
Tu trzeba po prostu KULTURY, EMPATII, TOLERANCJI - a z tymi cechami to trochę deficytowo...

257 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 21:34:36)

Odp: 12 straconych lat :((((
Secondo1 napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Ależ skąd. Istota problemu sprowadza się do tego samego. Rodzic nieobecny z powodu pracy za granicą to rodzic "od widzeń". Rodzic nie będący małżonkiem to też rodzic "od widzeń"(zazwyczaj, no chyba że mieszkają razem) Opieka nad dzieckiem w ramach władzy rodzicielskiej nie sprowadza się tylko i wyłacznie do problemu "co zrobić z dzieckiem po rozwodzie". To taka sama sytuacja jakby rodzice byli konkubentami i żyli w rozłączeniu.

Istota problemu jest nieco inna, natomiast wpływ na dzieci - taki sam.

Nie mówimy o rodzicielstwie po rozwodzie, ale o rodzicielstwie w formalnie pełnej rodzinie, w której nastąpił rozwód emocjonalny...

Oj Coś Ci się pomieszało. Mówimy o rodzicielstwie po rozwodzie, bo Autorka tematu zamierza się właśnie rozwieść i pojawia się problem opieki nad dziećmi.

Rozwód emocjonalny czyli on ma kochankę. smile

258 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2017-02-06 21:38:23)

Odp: 12 straconych lat :((((
SonyXperia napisał/a:
Secondo1 napisał/a:
SonyXperia napisał/a:

Ależ skąd. Istota problemu sprowadza się do tego samego. Rodzic nieobecny z powodu pracy za granicą to rodzic "od widzeń". Rodzic nie będący małżonkiem to też rodzic "od widzeń"(zazwyczaj, no chyba że mieszkają razem) Opieka nad dzieckiem w ramach władzy rodzicielskiej nie sprowadza się tylko i wyłacznie do problemu "co zrobić z dzieckiem po rozwodzie". To taka sama sytuacja jakby rodzice byli konkubentami i żyli w rozłączeniu.

Istota problemu jest nieco inna, natomiast wpływ na dzieci - taki sam.

Nie mówimy o rodzicielstwie po rozwodzie, ale o rodzicielstwie w formalnie pełnej rodzinie, w której nastąpił rozwód emocjonalny...

Oj Coś Ci się pomieszało. Mówimy o rodzicielstwie po rozwodzie, bo Autorka tematu zamierza się właśnie rozwieść i pojawia się problem opieki nad dziećmi.

no to dlaczego wrzucasz na tapetą inne sprawy - rodzice za granicą, rodzice w konkubinacie ?

Skąd u Ciebie ta potrzeba zakręcania rzeczywistości...

rozwód emocjonalny - niekoniecznie trzeba miec kochankę/kochanka do rozwodu emocjonalnego.
Wystarczy, ze jedno z rodzicow zamyka się na całe dni w garażu, lub znika w komputerze, rodzice nie rozmawiają ze sobą, kłocą się itd.
Do rozwodu emocjonalnego niepotrzebna jest osoba trzecia w małżeństwie.

259

Odp: 12 straconych lat :((((

Może nie powinnam się wypowiadać bo nie mam dzieci, ale znam blisko 3 pary po rozwodzie: 2 z 2 dzieci, jedna z jednym. W żadnej dramatu nie widzę. Wszystkie jednak rozstały powiedzmy w zgodzie, w tym trzecim przypadku trochę mąż mącił właśnie opieką naprzemienną, na co sąd nie wyraził zgody. A co do szczegółów. W pierwszym przypadku rozwód za porozumieniem. On, mąż wyprowadził do mieszkanie niedaleko więc nie było problemu ze szkołą/przedszkolem czy znajomymi. Dzieci (bliźniacy) kilkuletnie nie rozumieli wiadomo dlaczego rodzice się rozwodzą, ale atrakcją były dla nich 2 domy. Facet jest super ojcem i nie odszedł do kochanki. Z ex żoną mają bardo poprane stosunki na tyle, że ona czasem jak dzieci idą do niego to mu czasem coś do jedzenia podrzuci. Drugi przypadek.. dzieci już odchowane. Akurat żona znalazła sobie nową miłość, ale zdołali się rozwieść spokojnie. Ona ma już dziecko prawie 2-letnie z innym. Dzieci są głownie z nią, ale tworzą naprawdę zgraną rodzinę, te starsze rodzeństwo opiekuje tym najmłodszym. Raz wyjeżdżają na wakacje z mamą i jej nowa rodziną raz z tatą. Z tymże oboje sobie dobrze radzą i zawodowo i z dziećmi. I nie robią sobie problemów. Najgorzej powiedzmy miała 3-cia znajoma, która nie jest aż tak dobrze ustawiona finansowo- wspólny kredyt na dom z mężem (przy czym ona własna kawalerka), którą dotąd wynajmowała. I tu były największe problemy bo mąż właśnie chciał opieki nad synem naprzemiennej w tym domu by nie zmieniało środowiska. Ona chciała z synem wynieść z domu do kawalerki. Sąd się nie zgodził na wymagania ojca i dziecko zamieszkało z nią w kawalerce a z ojcem ma ustalone terminy wizyt. Jakoś w żadnym wypadku nie widzę by krzywda się dzieciom działa. Największą chyba im sprawiają sami rodzice, którzy uprzykrzają sobie życie. No chyba że jakiś rodzić rzeczywiście przestaje interesować dzieckiem.. to już inna sprawa. Na szczęście w tych mi znanych przypadkach ten 3-ci odpuścił po wyroku sadu i nie robi problemów. Na początku mam wrażenie, że chciał na złość, tym bardziej że ona nie odchodziła do kogoś tylko tak po prostu w co nikt nie mógł uwierzyć. No bo jak? Jak odchodzi znaczy kogoś ma i wina zmyta. A tu nie. Odeszła bo nie mogła już z nim żyć pod jednym dachem. Dawać upokarzać i usługiwać. A facet naprawdę w porównaniu z nią to .. każdy z boku mówił, że szczęściarz, że ma taką żonę. A on chyba próbował podbudować ego ją deprecjonując. W końcu powiedziała dość. Można? Można! Ale jednak trzeba mieć poczucie własnej wartości i być niezależnym. I mieć na względzie dobro dziecka a nie tylko go traktować jako koło przetargowe.

260 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-02-06 21:45:08)

Odp: 12 straconych lat :((((
Secondo1 napisał/a:
SonyXperia napisał/a:
Secondo1 napisał/a:

Istota problemu jest nieco inna, natomiast wpływ na dzieci - taki sam.

Nie mówimy o rodzicielstwie po rozwodzie, ale o rodzicielstwie w formalnie pełnej rodzinie, w której nastąpił rozwód emocjonalny...

Oj Coś Ci się pomieszało. Mówimy o rodzicielstwie po rozwodzie, bo Autorka tematu zamierza się właśnie rozwieść i pojawia się problem opieki nad dziećmi.

no to dlaczego wrzucasz na tapetą inne sprawy - rodzice za granicą, rodzice w konkubinacie ?

Dlatego, że dotyczy to tego samego - sposobu sprawowania opieki nad dziećmi przez rodziców żyjących w rozłączeniu. Rozłączenie logicznie wyklucza łączenie. Osobno, to nie razem.

Posty [ 196 do 260 z 432 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 5 6 7 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » 12 straconych lat :((((

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024