Bardzo Ci współczuję.
Nie podzielam stanowiska wielu ludzi, że jak się przestało kochać, to ma się prawo do szukania szczęścia gdzie indziej. Taki to dziś pokutuje egoistyczne podejście do tematu rodziny.
Zakładanie rodziny, płodzenie dzieci to zobowiązanie. I o ile zdajemy sobie sprawię z zobowiązań finansowych, że jak bierzemy kredyt na lat 30 to nie ma zmiłuj i trzeba go spłacić, to już zapominamy, że płodzenie dzieci to zobowiązanie na przynajmniej 18 lat. Bo porzucenie rodziny, dzieci, ale tłumaczenie, że nadal zamierza się być dobrym ojcem jest dla mnie jak mało śmieszny żart. Jakim ojcem?? Tylko z nazwy już niestety. Ojciec, który bierze dzieci (na ogół) raz na dwa tygodnie, tudzież w tygodniu gdzieś tam je jeszcze podrzuci, nie może być dobrym ojcem. Dlaczego? Bo już nie wychowuje swoich dzieci, nie ma wpływu na kształtowanie ich charakteru, bo jego rola ogranicza się zazwyczaj do zadań rozrywkowych, a to z wychowaniem nie ma nic wspólnego. I wiem, co piszę, bo obserwuję to w swoim przypadku. Więź się rozluźnia, to już zupełnie inna jakość. Dziś to mój nowy partner wie o dziecku więcej, codziennie rozwiązując wspólnie ze mną pojawiające się problemy, pyta dziecko z lekcji, wychowuje, uczy porządku, jedzie ze mną do lekarza, gdy dziecko chore, rozwiązuje masę spraw bieżących. Były co najwyżej dostaje relacje z tego, co się ostatnio działo.
Więc nazwa "tato" pozostaje szumna i na wyrost. Niestety.
Więc, nie nikt nie ma prawa budować sobie szczęścia kosztem swojej rodziny, kobiety, którą zostawia z trójką dzieci, i która z racji tego ma ograniczone możliwości by znaleźć sobie kogoś (choć to na pewno nie niemożliwe).
Ciekawe, że 3 lata temu płodząc trzecie dziecko, jeszcze kochał.
I ci faceci wykorzystują jedną rzecz - z góry zakładają, że dzieci zostaną z matką. Ciekawe co by Twój mąż powiedział, gdybyś mu powiedziała, że owszem może sobie odejść, ale z dziećmi, bo są tak samo jego jak i Twoje. Jakby tak na miesiąc dostał trójeczkę pociech, szybko by mu przeszło, gdyby jego nowa ukochana (a nie wątpię, że taką ma) miała mieszkać z trójką jego dzieci, szybko by się odkochała. Szkoda że czasem my kobiety nie potrafimy tak postawić sprawy. Myślę, że wielu mężczyzn doszłoby do wniosku, że jednak nie chcą porzucać małżonki.
Mi też wielu ludzi mówiło, bym przed dzieckiem nie oczerniała ojca. Tylko co znaczy oczernianie? Oczernianie to przedstawianie nieprawdy. I tego na pewno robić nie wolno. Ale co z prawdą? Dlaczego kobieta ma jeszcze przed dziećmi świecić za tatusia oczami, brać jego winę na swoje barki?
Mój eks też jakoś próbował tłumaczyć dziecku, że po prostu rodzice się kłócili i doszli do wniosku, że muszą się rozstać. I czułam, że córka też wini mnie. Więc powiedziałam, nie oczerniając męża, a jedynie wyjaśniając, że nie odpowiadam za to, co się stało, że to tato nie dotrzymał słów przysięgi. Tyle. Z czasem powiedziałam więcej. Nie wzięłam jednak winy na siebie. Dziecko i tak będzie winić rodziców. Niechże choć wini właściwego i niechże on stara się wynagrodzić to, co zrobił.
Trzymaj się. Naprawdę weź tego detektywa. Pieniądze na pewno się zwrócą, bo już widzę, że Twój mąż jest przygotowany na batalię, i od dawna ma przemyślaną strategię.