Droga kobieto po przejściach. Wiem o czym piszesz, sama przez to przeszłam. Związek z - co tu dużo ukrywać - psychopatą. 15 lat. od 18 roku życia. Dwójka dzieci. Oprócz tego nienajciekawsze dzieciństwo (jestem DDA, dziecko bohater, ojciec alkoholik, matka na wózku inwalidzkim).
Ja też w nowym związku uciekałam, chowałam się (miałam takie ulubione miejsca w domu, albo wychodziłam z domu, albo uciekałam od niego, jeśli akurat byliśmy na mieście). Nie zliczę ile razy pokłóciłam się ze swoim mężczyzną tak, że wydawało mi się, że wszystko stracone. Wiele. Rozstawaliśmy się średnio raz na miesiąc przez dwa lata.
Ja też w durnowatym odruchu rzekomej "szlachetności" pozwalałam mu odejść. Zachowywałam się strasznie, nawet celowo go raniłam, żeby mnie znienawidził i był sobie szczęśliwy z kimś innym. I ciągle nie mogłam zrozumieć, dlaczego on nic nie robi. Dlaczego mnie kocha. Dlaczego ciągle do mnie wraca. Przecież mnie nigdy nikt nie kochał, więc dlaczego on miałby to robić? Wszyscy wcześniej doceniali mnie ZA COŚ. Że w pracy byłam lepsza niż inni. Że w domu zamieniłam się w służącą (żeby tylko nie dać powodu do awantury, z tego co piszesz wynika że to też znasz). Że była podporą dla swoich rodziców. Ale zawsze musiałam najpierw coś dać, żeby dostać cokolwiek - uznanie, kilka dni bez bicia, zainteresowanie rodziców.
A on jeden nie. On po prostu był. Był i był i był.Mimo ze po całym swoim życiu nie miałam dla niego nic. Nieważne co robiłam, zawsze wracał. Mogłam na niego krzyczeć, mogłam wyrzucać jego rzeczy przez okno, mogłam nie odzywać się do niego. Zawsze był. Cały czas tak samo dobry. Odchodził, wracał. Ale był.
Kompletnie nie mogłam się w tym połapać i dużo czasu mi zajęło, żebym zrozumiała, że on mnie... po prostu KOCHA. Nie - widzi swoją służącą, maskotkę, organizatorkę. On mnie kocha. Taką, jaka jestem. I że naprawdę nieważne, co zrobiłam - kocha mnie wiedząc o tym. Jasne, wiedziałam to wcześniej, że mnie kocha. Ale nigdy od nikogo nie zaznałam miłości, skąd miałam wiedzieć, co to jest i na czym to polega.
Od tego momentu było lepiej. Co może ci pomóc teraz:
1. znajdź sobie jakiejś zajęcie na wieczory, kiedy dziecko śpi. Możesz czytać, planować podróże, pracować chałupniczo, grać na komputerze. Rób to kiedy tylko masz siłę. Ważne - jeśli gorzej się czujesz psychicznie, nie rób tego, co robiłaś w poprzednim związku (np. nie czytaj, jeśli czytałaś). Będzie gorzej. Nawet najmniejsze przejawy "tamtego" mogą wywołać lęk, jeśli jesteś w złym stanie.
2. mów. Rozmawiaj ze swoim partnerem, jeśli źle się czujesz, niech on o tym wie. U mnie działało przytulenie i zapewnienie, że nic się nie dzieje i nie będzie działo, i że wszystko jest w porządku. To było dość dziwaczne, on sobie czytał a ja do niego podchodziłam przerażona i mówiłam, że się boję. Rób tak za każdym razem, kiedy jest gorzej, może być i kilka razy dziennie. Uwierz, że dla niego to znacznie mniejsze obciążenie niż gdybyś miała wywołać kłótnię o byle g.... I nie wstydź się, facet chce ci pomóc. Nie wie tylko jak.
3. śpij. Wiem że to czasem trudne. Jak gorzej się czujesz, zapakuj się wcześniej do łóżka i leż, jeśli nie możesz zasnąć, ale nic nie rób. Nie miej wyrzutów sumienia, że powinnaś być z nim wieczorem. Dla niego naprawdę jest ważniejsze, żebyś była wypoczęta i zrelaksowana niż żebyś była napięta i sfrustrowana cały dzień.
4. ułóż sobie plan dnia. tym bardziej, że masz dziecko, jemu to też na zdrowie wyjdzie, jeśli jest małe. Jak jest szkolniakiem, też nie zaszkodzi Nie zajmuj się "czymkolwiek", rób konkretne rzeczy, żebyś nie miała poczucia, że czas przecieka ci przez palce. Jak siedzisz na necie - siedź na necie. Jak bawisz się z dzieckiem - to baw sie całą sobą.
5. Odetnij się od tego, co było. Nie rozpamiętuj, jesli nie musisz. Jak będzie sprawa w sądzie - daj sobie luz na 2-3 dni przed i mniej więcej tyle samo po. Wiem że to trauma takie zeznania, teraz kiedy już w tym nie jesteś jeszcze gorsza niz wtedy, bo teraz słyszysz co mówisz, i teraz już wiesz, ze to straszne. Sprawa się skończy, będzie lepiej, bo sk... zostanie ukarany. Tak będzie, uwierz w to.
6. nie odcinaj się od tego, co jest. Twój partner wie o tym, co sie działo, ale to nie powód, żeby go karać i kazać w tym współuczestniczyć. On ci pomoże, ale nie możesz oczekiwać że będzie to robić cały czas. Znajdź też czas dla niego. Jak czujesz się gorzej, przeproś i połóż się, żeby poczuć się lepiej. Jak czujesz się dobrze, zróbcie coś razem - wyjdzcie gdzieś, obejrzyjcie coś, napijcie się wina. Ustalcie, że temat twojego zdrowienia jest wtedy tematem tabu (on niech też o tym pamięta).
7. módl się, jeśli jesteś wierząca. Nie w intencji dziecka, partnera, kogokolwiek - swojej. ty tego teraz potrzebujesz. Nie pomożesz nikomu jesli nie pomożesz najpierw sobie. Pozwól sobie na zdrowy egoizm i zapomnij o tym niezdrowym. Jeśli nie możesz nic zrobić dla siebie, bo się obwiniasz i nie cierpisz - pomyśl o tym, że robisz to dla swojego partnera.
8. kontynuuj terapię. Pierwsze pół roku jest zwykle najgorsze, teraz powinno byc juz z górki. Na początku wyłażą te wspomnienia i uczucia i dopiero uczysz się od nich odcinać. Skończ terapię wtedy, kiedy twój terapeuta o tym zdecyduje. Ja po prostu chodziłam coraz rzadziej i rzadziej. Najpierw raz w tygodniu, potem raz na dwa, trzy tygodnie... raz na miesiąc, dwa... Łącznie trwało to dwa lata, ale ja zaczęłam chodzić po tym, jak myślałam, że zawaliłam nowy związek. Ty chodzisz już teraz. To dobrze.
To jeśli da ci szansę. Jeśli nie da ci szansy, albo ty zmarnujesz tę, którą będziesz miała - no cóż.
Jesli go nie kochasz, znajdziesz innego.
A jesli go kochasz, będziesz sama.
Mój M dał mi szansę, kiedy posunęłam się naprawdę za daleko - powiedziałam mu, że jest taki sam jak poprzedni mąż. Było to wtedy, kiedy czułam, że oczywiście nie jestem nic warta i oczywiście chciałam, żeby był szczęśliwy. Długo to trwało, zanim wybłagałam tę szansę. Ale wrócił. I od tamtej pory jest dobrze. Już 5 lat jesteśmy razem - dwa lata szarpaniny i trzy lata spokoju.
Aha. Poczucie winy. Tak, będziesz czuła się odpowiedzialna za to, co zrobiłaś juz obecnemu partnerowi. Ale nie czuj się winna. Twoje poczucie winy przy twoim niskim poczuciu niskiej wartości wywoła tylko kataklizm.
I może najważniejsze - nie wydurniaj się. On cię kocha taką jaka jesteś, nie musisz grać jak grałaś dla innych. Masz prawo odczuwać emocje, dobre i złe. Nie masz tylko prawa wylewać ich na innych, jeśli sobie tego nie życzą.
Powodzenia! Trzymam kciuki.