Hej wszystkim. Założyłam konto, aby napisać ten wątek. Otóż od roku siedzę w czterech ścianach, nie mam pracy, żadnej aktywności społecznej. Czuje, że jestem w błędnym kole i zapadam się w samą siebie. Boję się podjąć nową pracę, znajomość, związek, zobowiązanie czy inicjatywę. Myślę, że jestem niewystarczająca do wszystkiego. Dosłownie. Rodzina twierdzi, że udaje, skoro mogę się pomalować i wyjść z domu. Mam dwóch przyjaciół, ale nie chce ich tym obciążać. Staram się być pozytywna, wiem, że ludzie nie lubią smutnych ludzi. Jednak szybko mnie to męczy, więc już rzadko wychodzę. Ostatnie cztery lata pracowałam na odpowiedzialnym stanowisku, dużo nadgodzin. Kiedyś łączyłam szkole, pracę, sport, znajomych i chłopaka, do domu wracam tylko na sen. Mimo tego, zdarzało mi się płakać lub nie spać nocy, czuć jak fekalia na chodniku. Mam wrażenie, że wtedy uciekałam od siebie, a teraz się w tym kąpie. Jestem w wieku, w którym buduje się swoją przyszłość, związek, stabilizację, a ja nie mam nic. Kiedyś usłyszałam, że na pewno nie mam problemów, bo jestem twarda i wygadana. Czasami się zdarzy. Częściej boję się zrobić krok do przodu, wstydzę na randkach, nie zawieram przyjaźni. Nie ufam ludziom, zastanawiam sie jak mnie ocenia, co pomyślą. Mój dom rodzinny był różny, kontakt z rodzicami również, właściwie nie mam wsparcia. Czuje się żałośnie i samotnie.
Nie wiem czy to wszystko brzmi sensownie. Potrzebuje rady jak wyjść z tego koła.
Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Potrzebuje rady jak wyjść z tego koła.
Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Rada może być tylko jedna, lekarz.
Skoro prowadziłaś aktywny tryb życia, znasz w to i umiesz, a mimo to nie możesz sprawnie funkcjonować, znaczy że wyszły blokady, trzeba je rozbroić.
A może sięgnąć też po leki.
Hej wszystkim. Założyłam konto, aby napisać ten wątek. Otóż od roku siedzę w czterech ścianach, nie mam pracy, żadnej aktywności społecznej. Czuje, że jestem w błędnym kole i zapadam się w samą siebie. Boję się podjąć nową pracę, znajomość, związek, zobowiązanie czy inicjatywę. Myślę, że jestem niewystarczająca do wszystkiego. Dosłownie. Rodzina twierdzi, że udaje, skoro mogę się pomalować i wyjść z domu. Mam dwóch przyjaciół, ale nie chce ich tym obciążać. Staram się być pozytywna, wiem, że ludzie nie lubią smutnych ludzi. Jednak szybko mnie to męczy, więc już rzadko wychodzę. Ostatnie cztery lata pracowałam na odpowiedzialnym stanowisku, dużo nadgodzin. Kiedyś łączyłam szkole, pracę, sport, znajomych i chłopaka, do domu wracam tylko na sen. Mimo tego, zdarzało mi się płakać lub nie spać nocy, czuć jak fekalia na chodniku. Mam wrażenie, że wtedy uciekałam od siebie, a teraz się w tym kąpie. Jestem w wieku, w którym buduje się swoją przyszłość, związek, stabilizację, a ja nie mam nic. Kiedyś usłyszałam, że na pewno nie mam problemów, bo jestem twarda i wygadana. Czasami się zdarzy. Częściej boję się zrobić krok do przodu, wstydzę na randkach, nie zawieram przyjaźni. Nie ufam ludziom, zastanawiam sie jak mnie ocenia, co pomyślą. Mój dom rodzinny był różny, kontakt z rodzicami również, właściwie nie mam wsparcia. Czuje się żałośnie i samotnie.
Nie wiem czy to wszystko brzmi sensownie. Potrzebuje rady jak wyjść z tego koła.
Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to czy diagnozowałaś się w kierunku depresji.
4 2024-11-12 08:20:54 Ostatnio edytowany przez Alessandro (2024-11-12 08:23:35)
Też chcę powiedzieć, że to mi wygląda na depresję, zaawansowaną depresję. Tu tylko specjalista jest w stanie pomóc.
Idź jak najszybciej do lekarza. Tu nie ma na co czekać.
Trzymaj się Powodzenia
Sęk w tym, że nie stać mnie na lekarza, w moim mieście ceny są wysokie. Chyba największym problemem jest zerowa wiara w siebie. Nie wiem skąd to mam.
To jest depresja. Potrzebujesz terapii. A teraz poki co to nawet zmuszaj sama siebie do wyjscia z domu zeby nie byc caly czas samej chociaz na pol godziny wyjsc nawet do sklepu blisko pogadac z sasiadka itp miej kontakt na telefon z innymi. Kontakt spoleczny jest wazny w depresji
idz do psychologa
To, że nie pracujesz nie znaczy, że nie możesz iść do lekarza w ramach NFZ. Spróbuj też uzyskać pomoc finansową w miejscowej opiece społecznej.
Nie czekaj. Powiedz sobie "muszę". W Twojej sytuacji nie ma naprawdę na co czekać.
Sęk w tym, że nie stać mnie na lekarza, w moim mieście ceny są wysokie. Chyba największym problemem jest zerowa wiara w siebie. Nie wiem skąd to mam.
To nie jest teraz istotne, skąd. Dowiesz się wszystkiego jeśli zaczniesz nad tym pracować.
Idź do psychiatry, nie musisz się umawiać na prywatną wizytę.
Być może leki pomogą Ci się ustabilizować na tyle by ruszyć dalej.
Ważne żebyś zaczęła coś realnie robić, pierwsze małe kroki, które są potrzebne by ruszyć z miejsca i wykonać kolejne.
Byłaś już w miejscu, gdzie dobrze funkcjonowałaś, wiesz że to umiesz. Trzeba znaleźć sposób by tam wrócić.
Łap za telefon i umawiaj się na wizytę.
10 2024-11-12 10:52:52 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-11-12 10:57:32)
Jeśli nie stać cię na lekarza (chyba gdzieś przyjmuje na NFZ?), to może zacznij od darmowej porady psychologicznej lub psychiatrycznej przez telefon. Numer w Polsce jaki znalazłam w necie to 703 803 033 ale są też inne, wystarczy poszukać. Są też darmowe gabinety pomocy psychologicznej prawie w każdym większym mieście. Pewnie trzeba się zapisać i ileś tam czekać, nie wiem, tego nie sprawdzalam. Jeśli jednak wytrzymałaś 4 lata bez pomocy, to chyba kilka miesięcy jest do wytrzymania. Jednak zaczęłabym od telefonicznej porady. Spróbuj, to nic nie kosztuje.
Jeszcze ten numer 22 838 34 96, dla osób w depresji.
Staram się dbać o ruch, jedzenie, czystość wokół siebie, wychodzić z domu, nawet na randkę. Rozmawiałam o tym z lekarką, ale stwierdziła, że nie wyglądam na chorą. Spróbuję umówić się do innej. Średni czas na NFZ to 3-5 mies. Do tego czasu muszę wrócić do życia. Widziałam osoby na lekach, wahania hormonalne, zmiany w zachowaniu, nastroje, spowolnienie, przeraża mnie to.
Na razie nie myśl o tym. Skup się i zacznij działać. Dzwoń pod podane Ci numery.
Zacznij myśleć o sobie, żeby wyjść z tego paskudztwa. Szukaj też psychiatry. Na szczęście nie ma już skierowań od lekarza rodzinnego do psychiatry czy psychologa. Wystarczy tylko zarejestrować się.
Tylko czy mój problem nie jest błahy? Z zewnątrz nie wyglądam, żeby coś ze mną było nie tak, nie leżę cały dzień w łóżku, nie jestem otępiała.
14 2024-11-12 12:48:24 Ostatnio edytowany przez blueangel (2024-11-12 12:53:51)
A nie jest tak, ze przez ten szybki tryb zycia sie nim przemeczylas? Cos jak Bornout? Mpze organizm potrzebuje spokoju, zeby sie zregenerowac i temu ci sie nic nie chce. Moze potrzebujesz czasu, zeby dojsc do siebie? Przynajmniej u mnie tak bylo. Ale gdyby u cb, to sama bys sie skapnela, ze to to.
Depresja nie pojawia się nagle, znikąd. Są pewne symptomy, które o tym świadczą.
Poczytaj o depresji, jej objawach, leczeniu. To, że wizualnie wyglądasz na zdrową, to nie znaczy, że jesteś zdrowa. Zdrowie to nie tylko sfera fizyczna, ale także mentalna, psychiczną. Nikt nikomu do głowy nie zajrzy.
Sama napisałaś, że ogarniasz wszystko wokół siebie, czyli fizycznie jest ok. Ale pozostaje drugi aspekt. Twoja głowa, Twoja dusza. To im coś dolega. Niewątpliwie musisz zostać zdiagnozowana pod tym kątem.
Zresztą i tak jesteś twarda, silna, sam nie wiem jak to nazwać, że w takim stanie tkwisz już 4 lata. To jest szmat czasu. Szkoda tylko, że wcześniej nie zareagowałaś na to, ale było minęło, czasu nie cofniesz. Najważniejsze abyś najszybciej jak to możliwe zaczęła działać w tym kierunku.
od roku siedzę w czterech ścianach, nie mam pracy, żadnej aktywności społecznej. Czuje, że jestem w błędnym kole i zapadam się w samą siebie. Boję się podjąć nową pracę, znajomość, związek, zobowiązanie czy inicjatywę.
A po KILKU GODZINACH:
Staram się dbać o ruch, jedzenie, czystość wokół siebie, wychodzić z domu, nawet na randkę
nie stać mnie na lekarza, w moim mieście ceny są wysokie
A za chwilę:
Rozmawiałam o tym z lekarką, ale stwierdziła, że nie wyglądam na chorą.
PureBey napisał/a:od roku siedzę w czterech ścianach, nie mam pracy, żadnej aktywności społecznej. Czuje, że jestem w błędnym kole i zapadam się w samą siebie. Boję się podjąć nową pracę, znajomość, związek, zobowiązanie czy inicjatywę.
A po KILKU GODZINACH:
Staram się dbać o ruch, jedzenie, czystość wokół siebie, wychodzić z domu, nawet na randkę
nie stać mnie na lekarza, w moim mieście ceny są wysokie
A za chwilę:
Rozmawiałam o tym z lekarką, ale stwierdziła, że nie wyglądam na chorą.
Jak sa sprzecznosci to jest bardziej wiarygodnie
Nie stać mnie na psychologa/psychiatrę. Byłam u lekarki ogólnej, która stwierdziła, że wyglądam na zdrową. Staram się dbać o ciało, wyjść na miasto czy randkę zdarzyło się. Chociaż zmuszam się do tego, bo jakoś brakuje mi energii. Porównując do mnie z kiedyś, jest różnica. Gdybym czuła się dobrze, nie pisałabym na forum.
Staram się dbać o ciało, wyjść na miasto czy randkę zdarzyło się.
a kilka godzin wcześniej:
Otóż od roku siedzę w czterech ścianach, nie mam pracy, żadnej aktywności społecznej
Co się zmieniło w ciągu tych paru godzin?
Gdybym czuła się dobrze, nie pisałabym na forum.
Czego od nas oczekujesz?
Mamy Cię ciągnąć za język, szukać przyczyn, magicznego rozwiązania?
Dostałaś dobre rady, szukasz wymówki. Na to, by zadzwonić na podaną infolinię też Cię nie stać?
Gdybyś miała problem, już byłabyś po rozmowie.
Tutaj możesz sobie pogadać, fachowej pomocy szukaj u specjalisty.
Jeśli kiedyś podejmowałam aktywności po pracy, druga pracę, zawody sportowe czy inne, a teraz zmuszam się do jakiegoś ruchu i wychodzę właśnie na siłę z domu, staram się, to chyba jest różnica.
Niczego nie oczekuje. Zbieram się w sobie, chce jutro zadzwonić. Nie wiedziałam o NFZ bez lekarza. Dziękuję za porady, człowiekowi robi się jakoś lepiej.
Jeśli kiedyś podejmowałam aktywności po pracy, druga pracę, zawody sportowe czy inne, a teraz zmuszam się do jakiegoś ruchu i wychodzę właśnie na siłę z domu, staram się, to chyba jest różnica.
Niczego nie oczekuje. Zbieram się w sobie, chce jutro zadzwonić. Nie wiedziałam o NFZ bez lekarza. Dziękuję za porady, człowiekowi robi się jakoś lepiej.
Ja to rozumiem. Po prostu nie chce Ci sie wychodzic z domu ale sie zmuszasz . Nie ma tu zadnej sprzecznosci
Jeśli kiedyś podejmowałam aktywności po pracy, druga pracę, zawody sportowe czy inne, a teraz zmuszam się do jakiegoś ruchu i wychodzę właśnie na siłę z domu, staram się, to chyba jest różnica.
Nie ma żadnej. Bo nie da się mieć 100% dni z pełną motywacją i w pewnym momencie zawsze przychodzi jakiś spadek, słabsze dni. Po drugie starzejemy się i tej energii nam z wiekiem ubywa.
A z opisu to i tak wynika, ze robiłaś to wszystko na pokaz, a nie z rzeczywistej, wewnętrznej potrzeby.
Jack Sparrow motywacja zewnętrzna jest zła? Trudno udawać i uprawiać sport kilka lat czy tam chodzić do pracy. Chyba niezła ze mnie aktorka.
Jack Sparrow motywacja zewnętrzna jest zła? Trudno udawać i uprawiać sport kilka lat czy tam chodzić do pracy. Chyba niezła ze mnie aktorka.
Acha
Kiedyś łączyłam szkole, pracę, sport, znajomych i chłopaka, do domu wracam tylko na sen. Mimo tego, zdarzało mi się płakać lub nie spać nocy, czuć jak fekalia na chodniku.
To nie ma żadnego związku z zewnętrzną motywacją. To jest cudaczenie ponad własne siły na pokaz.
26 2024-11-12 18:36:49 Ostatnio edytowany przez PureBey (2024-11-12 18:45:43)
Jeśli to tak odbierasz, w porządku, to twoja perspektywa. Moje motywację są różne, nie wszystko uda mi się wykrzesać z wewnątrz. W domu słyszałam o wysokich celach, radzeniu sobie samemu, dużej kasie, aby nie wyjść na nieudacznika.
Zewnętrzna motywacja to wypłata, doping najbliższych, ale nie stawanie na rzęsach, aby potem płakać samotnie w poduszkę i czuć się jak gówno. To jest skrajnie toksyczne i wyniszczające zachowanie. Droga do autodestrukcji.
Dzwoń jutro i załatwiaj. Przeszłość to przeszłość, teraz liczy się tu i teraz.
Hej wszystkim. Założyłam konto, aby napisać ten wątek. Otóż od roku siedzę w czterech ścianach, nie mam pracy, żadnej aktywności społecznej. Czuje, że jestem w błędnym kole i zapadam się w samą siebie. Boję się podjąć nową pracę, znajomość, związek, zobowiązanie czy inicjatywę. Myślę, że jestem niewystarczająca do wszystkiego. Dosłownie. Rodzina twierdzi, że udaje, skoro mogę się pomalować i wyjść z domu. Mam dwóch przyjaciół, ale nie chce ich tym obciążać. Staram się być pozytywna, wiem, że ludzie nie lubią smutnych ludzi. Jednak szybko mnie to męczy, więc już rzadko wychodzę. Ostatnie cztery lata pracowałam na odpowiedzialnym stanowisku, dużo nadgodzin. Kiedyś łączyłam szkole, pracę, sport, znajomych i chłopaka, do domu wracam tylko na sen. Mimo tego, zdarzało mi się płakać lub nie spać nocy, czuć jak fekalia na chodniku. Mam wrażenie, że wtedy uciekałam od siebie, a teraz się w tym kąpie. Jestem w wieku, w którym buduje się swoją przyszłość, związek, stabilizację, a ja nie mam nic. Kiedyś usłyszałam, że na pewno nie mam problemów, bo jestem twarda i wygadana. Czasami się zdarzy. Częściej boję się zrobić krok do przodu, wstydzę na randkach, nie zawieram przyjaźni. Nie ufam ludziom, zastanawiam sie jak mnie ocenia, co pomyślą. Mój dom rodzinny był różny, kontakt z rodzicami również, właściwie nie mam wsparcia. Czuje się żałośnie i samotnie.
Nie wiem czy to wszystko brzmi sensownie. Potrzebuje rady jak wyjść z tego koła.
Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Czyli teraz nie masz siły na nic bo się wypalilas aktywnościami które do niczego nie prowadziły,tak?
Bywa tak. Czyli teraz nie masz znajomych w sensie pracujesz pewnie zdalnie i się kisisz od rana do nocy ze sobą? Ani ruchu,ani spania porządnego ani w sumie sensu życia?
No tak jest, myślę że sporo osób tak ma właściwie bardzo dużo. Żyją takie zombiaki. Najpierw się wymahaja skrzydełkami a potem nie ma gdzie lecieć.
Rada jest prosta i bardzo zirytować może wiele osób w swej prostocie. Musisz mieć jakiś plan dnia, zmusić się do wyjścia. Możesz iść do psycho czy to czasem nie depresja, bo wtedy dostaniesz tabsy ale to też nie jest rozwiązanie. Plan dnia w takiej pracy jest kluczowy. Nie wiem czy umiesz nawiązywać znajomości czy nie,ale wbrew temu co tu ktoś poradzi nie zawsze to jest proste a z drugiej strony mnóstwo osób szuka kogoś do spacerów czy coś.
Dobrze by było znaleźć jakiś sens życia, uważam że najlepsze jest pomaganie innym. Nie musisz od razu lecieć do afrykańskiej wioski rozejrzyj się dookoła.
PureBey napisał/a:Hej wszystkim. Założyłam konto, aby napisać ten wątek. Otóż od roku siedzę w czterech ścianach, nie mam pracy, żadnej aktywności społecznej. Czuje, że jestem w błędnym kole i zapadam się w samą siebie. Boję się podjąć nową pracę, znajomość, związek, zobowiązanie czy inicjatywę. Myślę, że jestem niewystarczająca do wszystkiego. Dosłownie. Rodzina twierdzi, że udaje, skoro mogę się pomalować i wyjść z domu. Mam dwóch przyjaciół, ale nie chce ich tym obciążać. Staram się być pozytywna, wiem, że ludzie nie lubią smutnych ludzi. Jednak szybko mnie to męczy, więc już rzadko wychodzę. Ostatnie cztery lata pracowałam na odpowiedzialnym stanowisku, dużo nadgodzin. Kiedyś łączyłam szkole, pracę, sport, znajomych i chłopaka, do domu wracam tylko na sen. Mimo tego, zdarzało mi się płakać lub nie spać nocy, czuć jak fekalia na chodniku. Mam wrażenie, że wtedy uciekałam od siebie, a teraz się w tym kąpie. Jestem w wieku, w którym buduje się swoją przyszłość, związek, stabilizację, a ja nie mam nic. Kiedyś usłyszałam, że na pewno nie mam problemów, bo jestem twarda i wygadana. Czasami się zdarzy. Częściej boję się zrobić krok do przodu, wstydzę na randkach, nie zawieram przyjaźni. Nie ufam ludziom, zastanawiam sie jak mnie ocenia, co pomyślą. Mój dom rodzinny był różny, kontakt z rodzicami również, właściwie nie mam wsparcia. Czuje się żałośnie i samotnie.
Nie wiem czy to wszystko brzmi sensownie. Potrzebuje rady jak wyjść z tego koła.
Z góry dziękuję za odpowiedzi.Czyli teraz nie masz siły na nic bo się wypalilas aktywnościami które do niczego nie prowadziły,tak?
Bywa tak. Czyli teraz nie masz znajomych w sensie pracujesz pewnie zdalnie i się kisisz od rana do nocy ze sobą? Ani ruchu,ani spania porządnego ani w sumie sensu życia?
No tak jest, myślę że sporo osób tak ma właściwie bardzo dużo. Żyją takie zombiaki. Najpierw się wymahaja skrzydełkami a potem nie ma gdzie lecieć.
Rada jest prosta i bardzo zirytować może wiele osób w swej prostocie. Musisz mieć jakiś plan dnia, zmusić się do wyjścia. Możesz iść do psycho czy to czasem nie depresja, bo wtedy dostaniesz tabsy ale to też nie jest rozwiązanie. Plan dnia w takiej pracy jest kluczowy. Nie wiem czy umiesz nawiązywać znajomości czy nie,ale wbrew temu co tu ktoś poradzi nie zawsze to jest proste a z drugiej strony mnóstwo osób szuka kogoś do spacerów czy coś.
Dobrze by było znaleźć jakiś sens życia, uważam że najlepsze jest pomaganie innym. Nie musisz od razu lecieć do afrykańskiej wioski rozejrzyj się dookoła.
To prawda co piszesz
Ja pierdole ilu tu psychiatrów:) wystarczy tylko internet:)
Pytanie jest jedno, pracowałaś na odpowiedzialnym stanowisku, i już nie pracujesz jaka jest tego przyczyna że rzuciłaś prace?
PureBey, dzwoniłaś dzisiaj w wiadomym celu? Albo ogólnie zapytam. Jakieś małe postępy w dniu dzisiejszym?
33 2024-11-13 22:45:07 Ostatnio edytowany przez PureBey (2024-11-13 22:46:41)
Theodore Robert Bundy, czasami gratyfikacja finansowa to za mało, nadgodziny, presja i inne.
Alessandro, dalej się zbieram. Mam jakąś blokadę wewnętrzna.
PureBey: Niestety, ale musisz. Nie ma innej opcji. Czas zawalczyć o siebie, o lepsze jutro, pojutrze...
Blokada wewnętrzna to wg mnie tylko wymówka. Paluszek i główka to....była stara szkolna wymówka.
Myśląc o przeszłości, przypomniałam sobie epizod, gdy leżałam, spałam dwa tygodnie w łóżku, wstawałam tylko zjeść i do toalety, wtedy miałam 14 lat. Później ścisłą dietę i liczenie każdej kalorii. Przeszukiwanie telefonu, notatek, pokoju, zero prywatności. Jadąc na zakupy odzieżowe, nie wiedziałam co mi się podoba, a co nie. Moja mama miała depresje, wysłuchiwanie jej, pocieszanie, standard. Z zewnątrz super rodzina, w środku awantury, alkohol, brak środków, były często. Zdrada, przemoc też. Po szybkiej wyprowadzce z domu, wiedziałam, że muszę ogarniać. Czasami chciałabym wyjąć mózg, żeby się zresetować. Pewnie są w tym wymówki, ale od roku walczę wewnętrznie, żeby to zmienić.
Dlatego uważam, że bardzo potrzebujesz pomocy specjalisty.
Trzymaj się i nie daj się