Czym jest dla Was teatr? Czy naprawdę to w tym miejscu sztuka rozlicza się z tym co ważne? Czy rzeczywiście może mieć jakiś wpływ na palące kwestie naszego społeczeństwa? Czy porusza, zadaje ważne i pytania i inne bla bla?
Kiedyś byłam obsesyjnie zakochana w teatrze. Po czym wybija jedno szambo Lupa, następne i następne i pytanie jak tacy ludzie mają prawo mówić i poruszać tzw ważne kwestie. Aktorzy często mają serdecznie w pizdzie o czym grają, mają grać bo muszą za coś żyć, bo ego sie upomina, bo i tak dalej.
Doszłam do wniosku, ze teatr tj jego twórcy nie mają żadnego prawa napominac innych, nas, moralizowac itp. Teatr ma bawić, to jest jedyną jego funkcja tak myślę, tak teraz czuje po wszystkich latach idealizowania - oaza wszelkich wartości i cnót. I nie powinno być państwowych teatrów tylko prywatne, wtedy te przemocowe świry nie mieliby takiego poklasku, takich budżetów i ogólnie z jakiej racji ktoś ma ich finansować.
Wracamy więc do początku czym kiedyś był teatr, kim kiedyś byli aktorzy i właśnie tam powinien zostać.