Hej,
Nie wiem czy z moją glową jest coś niee tak, ale chyba cos sobie bardzo wkreciłam a mianowicie...jestem w kilku letnim zwiazku. Szczesliwym. Niczego Nam nie brakuje. Sex, przyjaźń, partnerstwo, uczucie - wszystko jest. Nawet rzadko sa miedzy nami jakies nieporozumienia. No wlasnie, jakos jest tak idealnie dlatego mnie rutyna dopadla
Ale taka rutyna na zasadzia, kurcze..zaraz 40, juz nie bedzie takich motylkow w brzuchu, tych wszystkich poczatkowych uniesien, dreszczykow, bo...mamy siebie na codzien. Mimio tego, że potrafimy siebie zaskakiwać, w lozku tez jest spoko, to gdzies mi chodzi po glowie ta tesknota za nieznamy...Czy to jest normalne w szczesliwym zwiazku? Czy jestem chora i za duzo seriali sie naoogladalam
Rowniez od jakiegos czasu mam fantazje...o koledze z pracy. Urojenia w mojej glowy, bo jak go widze to nic nie czuje. Ale pewnie gdybym byla singielka to by Nasza znajomośc mogla sie rozkrecic...bo za dawnych czasow tak to wlasnie sie dzialo. Czyli co? Brakuje mi nowych uniesien? I w taki oto sposob "zdrdzam emocjonalnie" czlowieka z ktorym jest mi dobrze. Spotkalyscie sie z czyms takim?