Założyłem jeden dość podobny temat:
https://www.netkobiety.pl/t123998.html
który rozbił się głównie o
- drugi tytułowy temat dziś praktycznie nieaktualny czyli potencjalny alkoholizm
-mini historie z dziewczyną co w ogóle nie było wątkiem na początku
o samym libido temat umarł, a ja właśnie ten wątek od kilku dni drąże w głowie.
Pierwszą wizytę u seksuologa miałem, ale zanim będzie następna trochę czasu minie.
Może tutaj ktoś jeszcze coś napisze.
W skrócie, jak komuś słusznie by nie chciało się przerabiać wątku.
Jam sam, prawiczek,28 lat.
W sierpniu nagle spadło libido. Na tyle gwałtownie ze czuje się obecnie zgrubsza aseksualny, chyba że wytężę umysł.
Nie potrafie znależć przyczyny psychologicznej. Jestem sam, w tym okresie nie wpadłem z nikim w konflikt, nie miałem jakieś próby z dziewczyną, nic, w tym okresie także bardzo mało pracowałem, luźny czas wakacyjny. To był jeden ze spokojniejszych okresów.
Myślałem że może sport albo alkohol, od czasu kwarantanny czułem że poszedłem za bardzo w alko, ale seksuolog wzruszył ramionami, nie takie ilości alko, zresztą odstawiłem i brak poprawy.
Sport uprawiałem w życiu dużo bardziej, i nic się nie działo.
I teraz nową hipotezę wymyśliłem.
Na początku sierpnia wyjechałem w góry.
W środku nocy.
Było tak że mamy wtorek dajmy na to i ja wieczorem normalnie na trening, w srodku nocy (nie spałem) pojechałem na południe pociągiem i później busem, w samym miejscu znalazłem się o 18 miejscu następnego dnia, i tam nagle dostałem bardzo dużą dawkę stresu i wysiłku fizycznego, stało się coś w rodzaju nie wchodząc w szczegóły że zgubiłem się jakby 15-20 km od obozu do którego jechałem, sam w górach załodowany bagażem. Wydałem z siebie wtedy maksimum wysiłku i zrobiłem coś w stylu wielkiego marszu przez góry, a że się ściemniało a ja chłopak z miasta to zacząłem się stresować, zwłaszcza że tam akurat żyły niedźwiedzie. To trwało z 3 h po czym znalazłem się w końcu wśród ludzi a spać poszedłem ok 24, a to oznacza że nie spałem trochę mniej jak 48 h (przy bardzo dużym wysiłku fizycznym, ciągle będąc w marnej formie po okresie kwarantanny, klasyfikowałbym się wtedy i dziś też na jakąś małą otyłość).
Na samym kilkudniuowym obozie z powodu warunków tam panujących również bardzo mało spałem, i w drodze powrotnej też (wtedy wcale). Jak wróciłem do domu poszedłem spać o 8 rano, i obudziałem się o 8 rano następnego dnia. Spałem praktycznie równo 24 h.
To w tym momencie jedyne "niezwykłe" wydarzenie które mi się kojarzy z tego okresu, wtedy gdy spadło libido.
Czy ktokolwiek słyszał by coś podobnego mogło mieć to tak daleki wniosek że mijają dwa miesiące a mnie nie pociągają kobiety?
Może taki wysiłek i brak snu co prawda jednorazowo ale zaburzył funkcjonowanie organizmu jakoś?
Oddzielna kwestia, czytam czasaem te historie o facetach/kobietach z brakiem libido które frustrują swoich partnerów. Rozumiem, sam po sobie patrząc, że to miejsce by wylewać żale, ale zna ktoś optymistyczne historie?
Pod tytułem że był problem facet/kobieta chcieli go rozwiązać, pomógł seksuolog a potem życie seksualne bogate i w ogóle wszystko ok.
Bowiem serio chwilami mam obawy jak trwałe to może byc co mnie teraz dotyka (a swoje zycie uczuciowo-seksualne niezależnie od problemu od kilku lat chce zmienic), a te różne tematy tylko mogą dobić. Weźcie troche optymizmu zasiejcie.