Mira Żmijewska napisał/a:Lady Loka napisał/a:Ja jak nie umiem dobrze chemii to nie pcham się w zawody z tym zwiazane.
Wymóg znajomości języka i wymóg znajomości chemii to nie są porównywalne sytuacje. Byłyby porównywalne, gdyby ktoś starał się np. o pracę tłumacza, bo jej się bez znajomości języka po prostu wykonać nie da. Wymaganie natomiast obcego języka dla wykonywania pracy, do której nie jest on konieczny, to godzenie się na rolę kulturowego peryferium.
Równie dobrze mogłabyś twierdzić, że nie potrzebujemy np. wydawać po polsku encyklopedii i wszelkich książek specjalistycznych, bo cała ta wiedza łatwiej i szybciej dostępna jest w międzynarodowym angielskim.
No i pomijasz kwestię najważniejszą: przyczynę dla której ustawa o ochronie języka polskiego w ogóle istnieje. Język narodowy jest wartością i elementem tożsamości nacji, w zglobalizowanym świecie jest on jednak poważnie zagrożony i dlatego powinien podlegać ochronie.
Niczego nie pomijam. Wpadłaś tu jak nie wiadomo co i się ciskasz.
Praca w korpo, gdzie wymogiem jest angielski, to prawa w międzynarodowym środowisku. Jak dostaje prośbę o zrobienie czegoś z Irlandii, a potem wysyłam im to do zatwierdzenia, to mam po polsku pisać, a oni sobie translatorem przetłumaczą w imię samego faktu, że mamy ustawę o ochronie języka polskiego?
Druga sprawa jest taka, że w takich korpo często pracują obcokrajowcy, którzy polskiego albo nie znają, albo znają, ale w bardzo podstawowym stopniu. Savoir-vivre i kultura ludzka mówi, że jeżeli jest grupa mieszana językowo, to używa się takiego języka, żeby wszyscy mogli zrozumieć komunikat. Czyli w tym przypadku angielskiego.
Żeby pracować w takim środowisku i robić z takim klientem, jest wymóg nauki języka tak samo jak wymóg nauki chemii, żeby robić leki. Bo tutaj się nie da pracować, jak nie znasz języka.
I to Ty pomijasz jedną rzecz. Ja pracuję w takim miejscu, bo tego CHCĘ. I jak większości ludzi z mojego pokolenia, posługiwanie się angielskim codziennie zupełnie mi nie przeszkadza. Ja jestem dwujęzyczna, mnie to rąbie w jakim języku mówię. Czasami łapię się na tym, że ktoś mi coś powiedział, a ja wiem jaki był komunikat, ale nie wiem, w jakim języku.
I to nie umniejsza językowi polskiemu ani trochę.
Nie widzę natomiast żadnego powodu, dla którego inni ludzie mieliby uszczęśliwiać nas na siłę wtłaczając korpo w nasze polskie ramki. Wiecie, jaka będzie konsekwencja takiego działania? Że te firmy się przeniosą na wschód. I tam sobie ściągną ludzi do pracy, a my tu zostaniemy z bezrobociem.
Pozwolę sobie jeszcze nawiązać do wcześniejszego komentarza o kalendarzu świąt w Polsce. No jest. A mój facet pracuje na serwisie 24/7 i nie mają kalendarza świąt
bo pracują cały czas. A w mojej pracy są zespoły, które pracują wg amerykańskich świąt. Albo angielskich. Albo jeszcze innych.
I wiesz co, oni się zabijają o to, żeby pracować w "nasze" święta, bo to są dni, za które po pierwsze dostajesz więcej kasy, a po drugie masz dzień wolny do odebrania w innym terminie. I znowu - jeżeli człowiek tak pracuje, bo sam tego CHCE, to nie widzę powodów, dla których osoba z zewnątrz miałaby się w to wtrącać i uczyć korporacji, jakie mamy prawo pracy i ustawy w Polsce
(swoją drogą może powiecie to kierowcom autobusów, którzy pracują w święta? Albo nocnej i świątecznej opiece medycznej?)
Uwierzcie mi, oni mają tam takie sztaby prawników, że mają na dziesiątą stronę oblatane wszystkie możliwe kruczki prawne.