Od pół roku jestem pracownikiem jednego z Krakowskich urzędów i mam/nie mam pewien problem.
Mianowicie pracuje w delegacji dojeżdżam z miasta 40 min, pracujemy we 3ch - ja, drugi pracownik kolo 50tki i kierownik zespołu terenowego.
Nie chce mówić czym dokładnie się zajmuje ponieważ nie chce zdradzać dokładnej nazwy instytucji.
Ja i ten drugi pracownik pracujemy w "terenie", a nasz kierownik w tym czasie siedzi w biurze terenowym i jak sam twierdzi "dziś ma dużo pracy, wy jedzcie w teren a ja muszę coś tam załatwić w gminie" - taka jest najczęściej gadka.
Pierwszy raz pracuje w tym co robię, także doświadczenia jako takiego za wielkiego nie mam, także generalnie nie specjalnie dyskutuje z tym co mi każą robić, zresztą jak był okres majowych ulew,to 2 tygodnie przesiedziałem w biurze i generalnie nic nie robiłem także z dwojga złego chyba juz lepiej cokolwiek robić, niz założyć słuchawki i słuchać muzyki, czy pól dnia grzebać w telefonie.
Ale przyszedł czerwiec słońce zaczęło nas męczyć w tym terenie, ten mój drugi pracownik zaczął nadawać na tego kierownika, żę my tylko pracujemy a on siedzi.( oczywiście tylko w mojej obecności, przy kierowniku udaje, że jest wszystko cacy. Na początku miałem na to wulgaryzm co on tam na tego kierownika nadaje... bo myślałem ze w sumie ja swoje robie, to co mnie to obchodzi. Ale przyeszedl czas gdy kierownik poszedł na urlop. Jego stanowisko w biurze zajął ten drugi gościu a ja jego swojego nie mam bo za krotko pracuje. Koleś mnie poprosił żebym na stanowisku tego kierownika sprawdził historie plików tego co on robi. No i wyszło, że gościu w ogole sie praca nie zajmuje tylko klepie prywatne fuszki, działa na pendrivie także plików nie ma ale w historii Worda czy Excela widać po nazwach ze robi prywatne projekty. Zainstalowałem gościowi program działający w ukryciu nagrywający wszystko co robisz na kompie i reasumując wyszło ze mój kierowniczek przez ostatni tydzień praca mu powierzoną czyli powiedzmy ogólną papierologią zajmował sie łącznie może ze 2 godziny. W sumie nie przejmowałbym sie tym gdyby to nie miało na moją prace wpływu ale jednak całość projektu który wykonujemy jest ograniczona terminem chyba około 3ch lat i jakby na to nie patrzeć - wyjdzie na to ze będę musiał ja więcej pracować bo ktoś inny się wulgaryzm i leci w wulgaryzm po całości. W normalnym kraju za takie coś to chybajest dyscyplinarka ale u nas jest Polska i Polski beton urzędowy.
To wszystko pośrednio odbija sie na mnie psychicznie bo ten drugi pracownik ciągle wulgaryzm na tego kierownika, jest znerwicowany i sfrustrowany tą pracą, a ja muszę wysłuchiwać jego narzekań.
Co byście z tym zrobili?