"The Red Pill" to film dokumentalny o Men's Right Movement z USA, czyli ruchu na rzecz praw mężczyzn i jego działaczach (Men's Right Activist - MRA) i w ogóle film poruszający tematykę dyskryminacji mężczyzn w współczesnym świecie. Film ma dosyć niezwykłą genezę, otóż został zrobiony przez... feministkę, a raczej byłą już feministkę Cassie Jaye, która przestała być feministką w trakcie jego kręcenia. Stąd zresztą tytuł: "red pill", "czerwona pigułka", metafora wyjścia z matrixa, zrzucenia klapek z oczu.
Dokładnie to było tak: młoda feministka i producentka filmów Cassie Jaye szukała sobie informacji w necie o "rape culture". Tak sobie googlowała i niechcący trafiła na portal A Voice of Men, prowadzony przez wspomnianych MRA. Zaciekawiło ją to co oni tam piszą, więc postanowiła przeprowadzić z nimi trochę wywiadów. Na spotkanie z nimi szła z negatywnym nastawieniem, sądziła że spotka grupę nienawidzących kobiet mizoginów, bo tak zawsze przedstawia się tych panów w kręgach feministycznych. Zamiast tego spotkała normalnych ludzi, którzy poruszają konkretne zagadnienia takie jak np.
-dyskryminacja ojców w sądach rodzinnych
-lekceważenie męskich ofiar przemocy domowej, chociaż stanowią oni 43% wszystkich ofiar przemocy domowej
-lekceważenie męskich ofiar gwałtów
-wrabianie w ojcostwo, oszukanie na ojcostwie, zmuszanie do płacenia alimentów na nieswoje dzieci
-fałszywe oskarżenia o gwałt, przemoc domową, pedofilię itp.
-demonizowanie męskiej seksualności i w ogóle mężczyzn w mediach i kulturze, przedstawiane ich jako gwałcicieli, morderców, pedofili
-dłuższe wyroki za to samo przestępstwo co kobiety
-lekceważenie męskich problemów, takich jak to że mężczyźni stanowią około 80% samobójców, 75% bezdomnych, 93% śmiertelnych wypadków w pracy, 77% ofiar najcięższych przestępstw jak morderstwa, 80% ofiar wojen itd.
Żaden z przedstawicieli MRM nie kwestionuje kobiecych problemów, czy potrzeby równych praw dla obojga płci ani też nie odznacza się nienawiścią do kobiet. Po prostu poruszają sprawy dotyczące mężczyzn, tak często zapominane i pomijane przez społeczeństwo, nic więcej.
Film zawiera również wywiady z feministkami, które dostały szansę na odpowiedzenie na te wszystkie argumenty i wypadły bardzo słabo. Dodatkowo jak pokazuje film feministki często zachowują się bardzo agresywnie, bojkotują spotkania MRA, wyzywają ich od mizoginów, nie potrafiąc logicznie uzasadnić swojego stanowiska. Na filmie mamy również wywiady z kobietami wpierającymi ruchy MRA, takie jak Erin Pizzey czy Karen Straughan.
Po przeanalizowanie tego wszystkiego autorka zaczyna zdawać sobie sprawę jak poważne są kwestie dyskryminacji i problemów mężczyzn oraz to, że myliła się sądząc, że feminizm = równouprawnienie. Dlatego przestała nazywać siebie feministką. A teraz kiedy jej film jest już skończony i dostępny, sama pada ofiarą ataków ze strony feministek. Emisje filmu są bojkotowane, w sfeminizowanej Australii w ogóle film został zakazany, sama Jaye jest szkalowana w mainstreamowych mediach itd. Tymczasem film spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem wśród internautów. Sam również go polecam . I tak się zastanawiam: ile osób z forum go widziało lub o nim chociaż słyszało? Jakieś wrażenia? Uwagi? Ciekaw jestem waszego zdania