Witam, mam pewien problem.
Wpadliśmy z dziewczyna przy nie dokonca ułożych sprawach rodzinnych z obu stron.
Nie chce za bardzo opissywac tej sytacji.
Przechodzac do sedna.
Dziewczyna była w 10 tygodniu ciaży.
Wczoraj powiedziała MI ze poroniła tydzien temu w piatek, lecz nie chciała nic mówic.
Jednak nie che pokazac zadnych papierów na pobyt w szpitalu ani nic.
Powiedziała ze szła rano pracy, leciała jej krew, pojechała do spzitala i tam podali jej kroplowki i po kilku godzinach wypusćili
Tym bardziej ze w pon i wt sie widzieliśmy i nic na to nie wskazywało.
Normalnie sie dotykalismy i nic.
Wczoraj tylko dziwnie chodziła, wolno, mowiła ze ja boli.
Powiedziała ze 3 tygodnie nie bedzie teraz sexu zeby to sie oczysciło.
Miszkamy przy granicy z Czechami (godz, drogi)
Mam podejrzenia ze w tej sytacji pojechała i to zrobiła.
Nie sama z przyjaciółka.
Wiem ze to ciezka sytuacja i jesli naprawde poroniła to chce ja wspierać, chce zeby była ze Mna szczera, nie chce jej stracić.
Czy da sie w jakis sposób to stwierdzić?
Jak odróznić poronienie od aborcji?
z góry dziekuje za pomoc, pozdrawiam
Arek