Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 22 ]

1

Temat: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Poznałam go 5 lat temu. To miał być tylko luźny związek jako lekarstwo na złamane serca. On był po ciężkim rozstaniu i ja też. Bał się zobowiązań więc na początku był tylko seks. Ja po pewnym czasie zapomniałam o starym uczuciu i chciałam budować coś nowego. On nie był gotowy. Każda rozmowa na poważne tematy kończyła się rozstaniem a później powrotem do tego co było. Po mniej więcej dwóch latach udało mi się go przekonać do stałej relacji. Mieliśmy kilka potężnych kryzysów po drodze, bo on ciągle nie był gotowy na budowanie czegoś poważnego i "nie chciał mnie krzywdzić". To ja nalegałam więc sama skazywałam siebie na taki los. Nie chciałam go stracić bo jest dobrym człowiekiem. Nie chciał się wiązać bo nie był gotowy dać mi tego na co zasługuję. Tak mówił. Jak zamieszkaliśmy ze sobą to zaczęło nam się nawet układać. Poczułam w końcu że kocham go z wzajemnością. Znów chciałam więcej. Zaczęłam pytać o to co dalej. Chciałam powoli planować wspólna przyszłość. Znów przy każdej poważnej rozmowie widziałam że coś jest nie tak i się wycofuje. Nie chciał się angażować bardziej. Bał się związku i ponownie zaczął proponować rozstanie. Przekonałam go jednak do skoku na głęboką wodę - zaręczyliśmy się. Przez chwilę było ok i teraz słowo "ślub" jest jak uderzenie pioruna. Nie potrafimy o tym rozmawiać. Ja ciągle mam wrażenie że go męczę i wymuszam na nim podejmowanie decyzji. Wiem że mnie kocha i ja też nie chcę się rozstawać bo jest moja bratnia duszą,  mogę na nim polegać, ufam mu i generalnie dobrze nam ze sobą. Od dawna traktuję go jak męża. Wszystko robimy razem no i planujemy wspólna przyszłość. A jednak... Jak próbuję nakłonić go do jakiejś decyzji to trafiam na mur. Ma jakąś blokadę. Zgodził się na ślub ale temat stresuje go tak bardzo że wręcz mam wrażenie że robię mu krzywdę. Nie tak sobie to wszystko wyobrażałam i pewnie on też nie. Po wielu rozmowach powiedział że ciężko mu się pogodzić z tym że jego życie nie będzie takie jak myślał. Zawsze chciał coś osiągnąć a boi się że po ślubie to już koniec. Próbowałam tłumaczyć i rozmawiać mówiąc że to nowa przygoda i że nie zamierzam go ograniczać. No ale to pomaga tylko na chwilę. Przez tydzień jest ok a później znowu to samo. Temat ślubu poruszam tylko ja. Ja nie wyobrażam sobie tego związku dalej jeżeli on nie chce go sformalizować. Nie chodzi o to że ja jestem tradycjonalistką ale o to że potrzebuje takiej deklaracji. Każda większą decyzję podejmujemy w mękach bo to ja muszę go przekonywać i prosić a teraz już mam dość. Po tych wszystkich przejściach i dziesiątkach rozstań potrzebuje deklaracji że jest gotowy się związać na poważnie. Wiem że mnie kocha. Nie powinien to być dla niego taki problem szczególnie po pięciu latach razem. Nie wiem już co mam robić. Wiem że pewnie powinnam odejść ale to na prawdę dobry człowiek. Chce z nim być. Po prostu jestem już tak bardzo zmęczona... No i wszystkie decyzje są trudne nawet dla mnie a co dopiero jeżeli muszę przekonać siebie a potem partnera? Czasem mam wrażenie że jestem sama z tym wszystkim.
Czy macie jakieś rady co mogę jeszcze zrobić żeby jakoś uratować ten związek. Nie chce kolejnej kłótni. Z drugiej jednak strony to wszystko chyba powinno być prostsze. Chciałabym żeby to mi partner ułatwiał podejmować decyzje... ech.
Dziękuję każdej osobie która przeczytała mój długi wywód. Proszę o poradę.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-09-08 23:02:49)

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Wydaje mi się, że w takiej sytuacji najlepiej się oddalać powoli, aż się gość ogarnie.

Zagrożenie jedyne jakie widzę, to że marnujesz z nim czas, bo on nie garnie się do posiadania dzieci.

3

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?
Quokka napisał/a:

Poznałam go 5 lat temu. To miał być tylko luźny związek jako lekarstwo na złamane serca. On był po ciężkim rozstaniu i ja też. Bał się zobowiązań więc na początku był tylko seks. Ja po pewnym czasie zapomniałam o starym uczuciu i chciałam budować coś nowego. On nie był gotowy. Każda rozmowa na poważne tematy kończyła się rozstaniem a później powrotem do tego co było. Po mniej więcej dwóch latach udało mi się go przekonać do stałej relacji. Mieliśmy kilka potężnych kryzysów po drodze, bo on ciągle nie był gotowy na budowanie czegoś poważnego i "nie chciał mnie krzywdzić". To ja nalegałam więc sama skazywałam siebie na taki los. Nie chciałam go stracić bo jest dobrym człowiekiem. Nie chciał się wiązać bo nie był gotowy dać mi tego na co zasługuję. Tak mówił. Jak zamieszkaliśmy ze sobą to zaczęło nam się nawet układać. Poczułam w końcu że kocham go z wzajemnością. Znów chciałam więcej. Zaczęłam pytać o to co dalej. Chciałam powoli planować wspólna przyszłość. Znów przy każdej poważnej rozmowie widziałam że coś jest nie tak i się wycofuje. Nie chciał się angażować bardziej. Bał się związku i ponownie zaczął proponować rozstanie. Przekonałam go jednak do skoku na głęboką wodę - zaręczyliśmy się. Przez chwilę było ok i teraz słowo "ślub" jest jak uderzenie pioruna. Nie potrafimy o tym rozmawiać. Ja ciągle mam wrażenie że go męczę i wymuszam na nim podejmowanie decyzji. Wiem że mnie kocha i ja też nie chcę się rozstawać bo jest moja bratnia duszą,  mogę na nim polegać, ufam mu i generalnie dobrze nam ze sobą. Od dawna traktuję go jak męża. Wszystko robimy razem no i planujemy wspólna przyszłość. A jednak... Jak próbuję nakłonić go do jakiejś decyzji to trafiam na mur. Ma jakąś blokadę. Zgodził się na ślub ale temat stresuje go tak bardzo że wręcz mam wrażenie że robię mu krzywdę. Nie tak sobie to wszystko wyobrażałam i pewnie on też nie. Po wielu rozmowach powiedział że ciężko mu się pogodzić z tym że jego życie nie będzie takie jak myślał. Zawsze chciał coś osiągnąć a boi się że po ślubie to już koniec. Próbowałam tłumaczyć i rozmawiać mówiąc że to nowa przygoda i że nie zamierzam go ograniczać. No ale to pomaga tylko na chwilę. Przez tydzień jest ok a później znowu to samo. Temat ślubu poruszam tylko ja. Ja nie wyobrażam sobie tego związku dalej jeżeli on nie chce go sformalizować. Nie chodzi o to że ja jestem tradycjonalistką ale o to że potrzebuje takiej deklaracji. Każda większą decyzję podejmujemy w mękach bo to ja muszę go przekonywać i prosić a teraz już mam dość. Po tych wszystkich przejściach i dziesiątkach rozstań potrzebuje deklaracji że jest gotowy się związać na poważnie. Wiem że mnie kocha. Nie powinien to być dla niego taki problem szczególnie po pięciu latach razem. Nie wiem już co mam robić. Wiem że pewnie powinnam odejść ale to na prawdę dobry człowiek. Chce z nim być. Po prostu jestem już tak bardzo zmęczona... No i wszystkie decyzje są trudne nawet dla mnie a co dopiero jeżeli muszę przekonać siebie a potem partnera? Czasem mam wrażenie że jestem sama z tym wszystkim.
Czy macie jakieś rady co mogę jeszcze zrobić żeby jakoś uratować ten związek. Nie chce kolejnej kłótni. Z drugiej jednak strony to wszystko chyba powinno być prostsze. Chciałabym żeby to mi partner ułatwiał podejmować decyzje... ech.
Dziękuję każdej osobie która przeczytała mój długi wywód. Proszę o poradę.

Wygląda na to, że on nie chce z Tobą ślubu.
Wyraźnie Ci to powiedział.
I nie, dla niego to nie jest nowa przygoda, tylko skok na główkę na skały.
Nie słuchasz go, tylko kroczek po kroczku realizujesz swój plan nie biorąc pod uwagę jego odczuć.
Dotychczas szedł za Tobą jak cielak (w jego odczuciu na rzeź), ale doszedł do momentu, gdy absolutnie nie chce iść już dalej.

Zostaw go i poszukaj kogoś, kto będzie Cię kochał i miał takie cele, jak Ty.

4

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Przecież on tego ślubu nie chce. Zaręczyn nie chciał. Stałego poważnego związku nie chciał.

Jak możesz planować z kimś małżeństwo i tak bardzo mieć wywalone na to, co on czuje?

5

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Gdybym miała wywalone na to co on czuje to już dawno bym odeszła. Ale wiem że mnie kocha i ja jego też. To też nie jest tak że ja go zaskoczyłam tym jakie mam plany na swoje życie. Wiedział o tym od samego początku związku że ja chcę mieć męża i dzieci. Na dodatek jak rozmawialiśmy o dzieciach to powiedział że nie byłoby to takie straszne gdybyśmy je mieli - byle byłoby zdrowe. Słuchajcie ja tu się nie będę usprawiedliwiała bo są widzę sporo swojej winy w tej sytuacji. Mogłam już wcześniej próbować się oddalić albo odejść. Ale dobrze nam ze sobą i jesteśmy szczęśliwi jak nie rozmawiamy o ślubie. On też sam przyznaje że ma problem z podejmowaniem decyzji. To też jest tak że ja mam 29 lat. Trochę mam wrażenie że kończy mi się czas żeby na niego czekać aż się ogarnie. Nie chce go do niczego zmuszać i absolutnie nie chce ślubu na siłę. Chce się poczuć pewnie i stabilnie po pięciu latach związku.
Wiecie zawsze jest tak że ocenia się dziewczyny ze to my zmuszamy facetów do ślubu i dzieci... No a ja się czuję zmuszona do życia w zawieszeniu. Myślę że oboje jesteśmy winni.

6

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Moim zdaniem sama sobie produkujesz przyszłe problemy. Jak już ten „dobry człowiek” przyciskany presją Twoich oczekiwań, zrozumie, jak bardzo przesuwałaś jego granice i wykorzystywałaś jego „dobroć”, to bardzo możesz Cię zdziwić jego reakcją.

7

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Jest Wam dobrze ze sobą, ale on nie był przekonany do oficjalnego związku, do zaręczyn i nie chce ślubu.
Jemu było dobrze, tak jak było. A Ciebie nkkt nie zmusza do życia w zawieszeniu, mogłaś odejść i ciągle możesz zamiast być z facetem, który wybitnie nie chce brać ślubu.

8 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2021-09-09 08:57:03)

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?
Quokka napisał/a:

Czy macie jakieś rady co mogę jeszcze zrobić żeby jakoś uratować ten związek. Nie chce kolejnej kłótni. Z drugiej jednak strony to wszystko chyba powinno być prostsze. Chciałabym żeby to mi partner ułatwiał podejmować decyzje... ech.
Dziękuję każdej osobie która przeczytała mój długi wywód. Proszę o poradę.

Tego związku nie trzeba ratować. W takiej postaci jaką ma związek  Twój partner się odnajduje. Rzecz w tym, że Ty chcesz czegoś innego.

"Chcę się poczuć pewnie i stabilnie po pięciu latach związku"

Masz inną wizję wspólnego życia. Chcesz ślubu, dzieci i poczucia, że partner zawsze będzie przy Tobie dbając o byt rodziny. Jest dobrym człowiekiem dlatego widzisz w nim towarzysza życia, który będzie się z podjętych zobowiązań wywiązywał.  To wszystko brzmi logicznie  . Niemniej weź  pod uwagę, drugą stronę medalu -  dlatego, że jest odpowiedzialnym człowiekiem nie chce się jeszcze podejmować roli męża i ojca bo nie takiego życia chce na obecnym etapie. Jeśli się na kimś wymusza jakieś decyzje to potem nie zawsze on chce brać za nie  odpowiedzialność . Można się spotkać z postawą - chciałaś  tego wbrew mnie to teraz sobie radź beze mnie.

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Oczywiście, masz prawo po takim czasie trwania związku oczekiwać deklaracji odnośnie tego co dalej. Niestety ja tutaj widzę typowe syndromy tzw. "przechodzonego" związku. Jemu jest dobrze w takim układzie. Nie zamierza nic zmieniać. Nie ma żadnej odpowiedzialności, ani zobowiązań. Nie wiem też skąd się bierze Twoje przekonanie o tym, że on Ciebie tak bardzo kocha. Nic na to nie wskazuje. Moim zdaniem wywieranie na nim presji doprowadzi do oddalenia i odcięcia. Dopóki sam czegoś nie zrozumie i nie będzie chciał zmienić to nie masz na to wpływu. Jeśli się kogoś naprawdę kocha to nie ma się wątpliwości po prostu podejmuje się decyzje. Niekiedy przykre jest słuchanie takich historii o kobietach, które latami trwają w takich "dryfujących" związkach i czekają, aż facet w końcu coś zrobi. Najgorzej jest jeśli kobieta chce mieć dzieci, a dobiega np. 40-stki. Pomyśl autorko jak będzie wyglądać wasze życie. Jak pojawi się dziecko będziesz sama ze wszystkim bo Twój partner będzie nieprzerwanie, myślał, rozważał, analizował...

10

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?
Quokka napisał/a:

Ale wiem że mnie kocha.

vs

Quokka napisał/a:

Bał się zobowiązań

Quokka napisał/a:

On nie był gotowy.

Quokka napisał/a:

Każda rozmowa na poważne tematy kończyła się rozstaniem

Quokka napisał/a:

Po mniej więcej dwóch latach udało mi się go przekonać do stałej relacji.

Quokka napisał/a:

Mieliśmy kilka potężnych kryzysów po drodze, bo on ciągle nie był gotowy.

Quokka napisał/a:

To ja nalegałam.

Quokka napisał/a:

Nie chciał się wiązać bo nie był gotowy.

Quokka napisał/a:

Znów chciałam więcej.

Quokka napisał/a:

Znów przy każdej poważnej rozmowie widziałam że coś jest nie tak i się wycofuje. Nie chciał się angażować bardziej. Bał się związku i ponownie zaczął proponować rozstanie. Przekonałam go jednak do skoku na głęboką wodę - zaręczyliśmy się. Przez chwilę było ok i teraz słowo "ślub" jest jak uderzenie pioruna.

Quokka napisał/a:

A jednak... Jak próbuję nakłonić go do jakiejś decyzji to trafiam na mur.

Quokka napisał/a:

Próbowałam tłumaczyć i rozmawiać mówiąc że to nowa przygoda i że nie zamierzam go ograniczać. No ale to pomaga tylko na chwilę. Przez tydzień jest ok a później znowu to samo. Temat ślubu poruszam tylko ja.

Quokka napisał/a:

Każda większą decyzję podejmujemy w mękach bo to ja muszę go przekonywać i prosić

Nie, on Cię nie kocha. Chcesz aby Cię kochał, więc sama siebie przekonujesz, że tak jest.
Widać wyraźnie, że Wasz "związek" jest przez Ciebie wymuszony, wyproszony, wyperswadowany i wybłagany.
Przez pięć lat bycia razem, macie tylko ciągle kryzysy, które Ty zażegnujesz i łagodzisz. A Wasza relacja istnieje tylko dlatego, że to Ty ciągle się tak bardzo starasz.
Uwierz, że kiedy mężczyzna kocha kobietę, to sam porusza takie tematy jak zaręczyny, ślub, dzieci i wspólna przyszłość i dąży do tego wszystkiego. Wy jesteście razem tylko dlatego, że Ty to ciągle wypraszasz, ale też dlatego, że on jeszcze nikogo innego nie poznał.
Przypomina mi to historię jednej z moich kuzynek, która była w podobnym związku, przekonana, że jest kochana z wzajemnością i, że to wszystko oczywiście doprowadzi do wspólnej przyszłości, ślubu i dzieci.
Tylko że wybranek - zagadnięty o ślub, zawsze mówił że nie jest gotowy, że to za wcześnie, że to za poważne dla niego. O planach na przyszłość mówił, że o niczym takim jeszcze nie myślał, że po co to wszystko, że przecież dobrze jest tak jak jest. Że po co to zmieniać.
Po 6 latach relacji rzucił ją z dnia na dzień, po wigilijnej kolacji u jego babci na której byli razem i na której były żarty o prawnukach.
Powiedział, że nie może znieść już tych nacisków, że nie jest gotowy i natychmiast wyjechał.
To był oczywiście prawdziwy powód ich rozstania, bo przecież fakt, że rok później był już dawno po ślubie, miał dziecko a jego żona była w ciąży z drugim - na pewno nie miały żadnego związku z porzuceniem mojej kuzynki, prawda?
Kiedy facet spotyka kobietę z którą chce być - "nie jestem gotowy" przestaje istnieć.

11

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Okej rozumiem wasz punkt widzenia i dziękuję za wszystkie komentarze. Źle się czułam ze sobą po tym jak to wszystko przeczytałam, więc podjęłam rozmowę z Partnerem. Zapytałam czy żyje się zmuszony do tego związku i do ślubu. Powiedziałam że nie chce robić niczego na siłę i jeżeli on tego nie chce to ja też nie. Zapytałam czy mnie kocha. Rozpłakał się i powiedział że każda miłość jest inna i że mnie kocha tylko to nie wie czy jest odpowiednia bo nie ma "motyli w brzuchu". Powiedział jeszcze że to z nim jest coś nie tak bo wierzy że mogłoby nam się udać ale największy problem ma z tym, żeby pogodzić się z zamknięciem pewnych drzwi bo dalej już tylko dzieci i problemy. Powiedziałam mu że nie chcę zamykać żadnych drzwi tylko otwierać z nim nowe i nie chce go więzić. Jeżeli czuje się źle to niech mi powie. Przytulił mnie i powiedział że mnie kocha. Uśmiechnął się i powiedział że dziękuję że z nim jestem. No wiec jak mam to wszystko rozumieć?
Ja na prawdę nie chcę mu zrobić krzywdy.

12 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-09-09 10:20:26)

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Myślisz, że twój związek jest taki:

https://a.allegroimg.com/s128/11c18d/1ea8a94741f7b0c5c2bcfd625cc3/Drzewo-15cm-Zielone-H0-1-87-na-makiete

W rzeczywistości jest taki:

https://img.myloview.pl/fototapety/pojedyncze-drzewa-suche-akwarela-na-bialym-tle-jesien-jesien-wiosna-przyrody-dobra-drzewa-zolte-liscie-spadaja-400-74352660.jpg

Ty pieczołowicie podnosisz listki z ziemii i z powrotem je przypinasz do gałęzi.
Ale to martwe listki.



Wystarczy trochę wstrząsnąć, aby twój związek stał się taki:

https://img.myloview.pl/fototapety/suche-drzewo-sylwetka-400-120171779.jpg

Wstrząsnąć można tak:

rzucił ją z dnia na dzień, po wigilijnej kolacji u jego babci na której byli razem i na której były żarty o prawnukach.
Powiedział, że nie może znieść już tych nacisków, że nie jest gotowy i natychmiast wyjechał.



Najlepsza taktyka -- przestań te listki przypinać z powrotem.
Może drzewo się zazieleni, a może będzie umarłe.
W obu przypadkach wygrywasz...
Umarłe drzewo lepiej wyrzucić i wsadzić nowe...
A jak sie zazieleni, to będziesz mieć stare zdrowe drzewo.




Quokka napisał/a:

... podjęłam rozmowę z Partnerem. Zapytałam czy żyje się zmuszony do tego związku i do ślubu.

I co miał powiedzieć? "Tak, czuję się zmuszony"? "Czuję się tak trochę zmuszony"? "Minimalnie, mikroskopijnie zmuszony"?
Dostałaś odpowiedź jakiej oczekiwałaś.



Powiedziałam że nie chce robić niczego na siłę i jeżeli on tego nie chce to ja też nie. Zapytałam czy mnie kocha.

Ach to pytanie "Czy mnie kochasz"...
Nic nie rozwiązuje...



Rozpłakał się i powiedział że każda miłość jest inna i że mnie kocha tylko ...

Czyli nie chce ślubu ani dzieci... Dalej nie chce...
Może zdecyduje za parę lat, jak będzie miał większą pewność...
Np. jak przez następne 5 lat nie pozna nikogo, to znaczy, że z Tobą może mieć dzieci.
Albo jeśli przez następne 5 lat nie poczuje do nikogo motyli w brzuchu, to znaczy, że z Tobą jest ok.



... wierzy że mogłoby nam się udać ale największy problem ma z tym, żeby pogodzić się z zamknięciem pewnych drzwi bo dalej już tylko dzieci i problemy. Powiedziałam mu że nie chcę zamykać żadnych drzwi tylko otwierać z nim nowe i nie chce go więzić.

Czyli chce dalej być kawalerem, wolnym, bez zobowiązań.




Ja na prawdę nie chcę mu zrobić krzywdy.

Oddal się. Przestań podnosić listki z ziemii.

13

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?
Quokka napisał/a:

Zapytałam czy żyje się zmuszony do tego związku i do ślubu. Powiedziałam że nie chce robić niczego na siłę i jeżeli on tego nie chce to ja też nie. Zapytałam czy mnie kocha. Rozpłakał się i powiedział że każda miłość jest inna i że mnie kocha tylko to nie wie czy jest odpowiednia bo nie ma "motyli w brzuchu". Powiedział jeszcze że to z nim jest coś nie tak bo wierzy że mogłoby nam się udać ale największy problem ma z tym, żeby pogodzić się z zamknięciem pewnych drzwi bo dalej już tylko dzieci i problemy. Powiedziałam mu że nie chcę zamykać żadnych drzwi tylko otwierać z nim nowe i nie chce go więzić. Jeżeli czuje się źle to niech mi powie. Przytulił mnie i powiedział że mnie kocha. Uśmiechnął się i powiedział że dziękuję że z nim jestem. No wiec jak mam to wszystko rozumieć?
Ja na prawdę nie chcę mu zrobić krzywdy.

Ech, jak się mówi, że to coś ze sobą jest nie tak, to oznacza tylko jedno - nie chce się skrzywdzić tej drugiej osoby ALE JEDNAK NIE. Takie łagodzenie ciosu.
Co to za tekst, że każda miłość jest inna? Ty oczekujesz tej konkretnej, nie musi być motyli, ale ma być stanowcze chcenie założenia z Tobą rodziny. Czy ono jest? Nie ma.
Ty chcesz otworzyć z nim kolejne drzwi do kolejnych etapów, ale on nie chce. Nie z Tobą. Z właściwą kobietą, rozkładał by przed każdymi drzwiami czerwony dywan. A tu jest wymęczone naciskanie klamki.

On tego nie czuje. On nie musi się starać o nic, bo Ty zrobisz, zaplanujesz, wykonasz za niego.
Pozwól jemu coś zrobić. Przestań naciskać. Zobacz, czy jego tempo Ci odpowiada.
Pomyśl o sobie, czy całe życie chcesz pchać ten związek i wszystkie związane z nim aspekty do przodu? Czy chcesz robić całe życie za woła pociągowego?
Bo w pewnym momencie tylko Ty będziesz planować, podejmować decyzje i je realizować. Całe wasze małżeństwo 40-50 lat. Super wizja, no nie?

14

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?
Quokka napisał/a:

Okej rozumiem wasz punkt widzenia i dziękuję za wszystkie komentarze. Źle się czułam ze sobą po tym jak to wszystko przeczytałam, więc podjęłam rozmowę z Partnerem. Zapytałam czy żyje się zmuszony do tego związku i do ślubu. Powiedziałam że nie chce robić niczego na siłę i jeżeli on tego nie chce to ja też nie. Zapytałam czy mnie kocha. Rozpłakał się i powiedział że każda miłość jest inna i że mnie kocha tylko to nie wie czy jest odpowiednia bo nie ma "motyli w brzuchu". Powiedział jeszcze że to z nim jest coś nie tak bo wierzy że mogłoby nam się udać ale największy problem ma z tym, żeby pogodzić się z zamknięciem pewnych drzwi bo dalej już tylko dzieci i problemy. Powiedziałam mu że nie chcę zamykać żadnych drzwi tylko otwierać z nim nowe i nie chce go więzić. Jeżeli czuje się źle to niech mi powie. Przytulił mnie i powiedział że mnie kocha. Uśmiechnął się i powiedział że dziękuję że z nim jestem. No wiec jak mam to wszystko rozumieć?
Ja na prawdę nie chcę mu zrobić krzywdy.

Ciekawa dośc rozmowa jak dla mnie. Dlaczego? Otóż jest bardzo podobna do mojej sprzed ponad 2 miesięcy jak mój partner stwierdził, że nie ma sił na ten związek i odszedł. Płacz w takiej sytuacji u faceta to miotanie się we własnych uczuciach. Jakby miał jakiś powód, pewnie coś konkretnego co by mogło nim "wstrząsnąć" to pewnie w tamtej sytuacji by odszedł.

15

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Przecież on powiedział praktycznie wprost, że jest z Autorką do momentu, kiedy nie poczuje motylków do innej. Wtedy nie będzie problemów z małżeństwem z tą nową.

No kocha. Ale nie na tyle, żeby zakładać z Tobą rodzinę. Jesteś na przetrzymanie. Pozna inną, motylki się pojawią, to rzuci Cię w minutę.

16

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?
Quokka napisał/a:

Gdybym miała wywalone na to co on czuje to już dawno bym odeszła. Ale wiem że mnie kocha i ja jego też. To też nie jest tak że ja go zaskoczyłam tym jakie mam plany na swoje życie. Wiedział o tym od samego początku związku że ja chcę mieć męża i dzieci. Na dodatek jak rozmawialiśmy o dzieciach to powiedział że nie byłoby to takie straszne gdybyśmy je mieli - byle byłoby zdrowe. Słuchajcie ja tu się nie będę usprawiedliwiała bo są widzę sporo swojej winy w tej sytuacji. Mogłam już wcześniej próbować się oddalić albo odejść. Ale dobrze nam ze sobą i jesteśmy szczęśliwi jak nie rozmawiamy o ślubie. On też sam przyznaje że ma problem z podejmowaniem decyzji. To też jest tak że ja mam 29 lat. Trochę mam wrażenie że kończy mi się czas żeby na niego czekać aż się ogarnie. Nie chce go do niczego zmuszać i absolutnie nie chce ślubu na siłę. Chce się poczuć pewnie i stabilnie po pięciu latach związku.
Wiecie zawsze jest tak że ocenia się dziewczyny ze to my zmuszamy facetów do ślubu i dzieci... No a ja się czuję zmuszona do życia w zawieszeniu. Myślę że oboje jesteśmy winni.


Wręcz przeciwnie, Ty jesteś zainteresowana tylko tym czego Ty chcesz, a nie on. Sama mówisz że kilka razy proponował rozstanie, ale Ty manipulacjami ciągle go zatrzymywałas i tak jak powiedzieli poprzednicy realizujesz swój plan powoli nie zważając na jego potrzeby. Robisz z siebie matkę Teresę że zostaniesz z nim i to wielka przysługa z Twojej stroney bo on przecież tak Cię kocha.
Gdyby tak było to już dawno bylibyście po ślubie i to on sam by merdał ogonem na samą myśl. Niestety żyjesz w iluzji i jeśli się nie obudzisz to źle się to dla Ciebie skończy.

17

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Jakimi manipulacjami? Nie robię z siebie matki Teresy bo powiedziałam że oboje jesteśmy tak samo winni. Ja też wielokrotnie proponowałam rozstanie i kilka razy pakowałam walizki. Za każdym razem mnie zatrzymywał. Nigdy nie manipulowalam żeby osiągnąć swój cel. O ślubie rozmawiamy od dawna i o dzieciach też. Szczerze to ślub nie byłby dla mnie taki ważny gdyby te nasze zawirowania od początku związku. Nie realizuje swo ich celi. Staram się rozmawiać i czekam cierpliwie od dawna. Owszem może to czekanie i podnoszenie listków z ziemi to błąd ale nigdy nie chciałam skrzywdzić tego człowieka i zawsze byłam z nim szczera. Proszę nie zarzucać mi manipulacji.

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Czepiacie się:d. Przecież powiedział, że kocha. Wiarygodność level high. A mówiąc zupełnie serio powiedział to tylko po to, żeby mieć spokój z Twoim zrzędzeniem o ślubie i dzieciach na najbliższe 3 miesiące. Potem znowu będzie tupanie nóżką, groźby odejścia, a potem znowu zapewnienia o miłości i tak dalej i tak dalej. Nie miałabym złudzeń. Jeśli pojawi mu się jakaś lepsza opcja zostawi Cię bez mrugnięcia okiem.

19

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?
Quokka napisał/a:

Jakimi manipulacjami? Nie robię z siebie matki Teresy bo powiedziałam że oboje jesteśmy tak samo winni. Ja też wielokrotnie proponowałam rozstanie i kilka razy pakowałam walizki. Za każdym razem mnie zatrzymywał. Nigdy nie manipulowalam żeby osiągnąć swój cel. O ślubie rozmawiamy od dawna i o dzieciach też. Szczerze to ślub nie byłby dla mnie taki ważny gdyby te nasze zawirowania od początku związku. Nie realizuje swo ich celi. Staram się rozmawiać i czekam cierpliwie od dawna. Owszem może to czekanie i podnoszenie listków z ziemi to błąd ale nigdy nie chciałam skrzywdzić tego człowieka i zawsze byłam z nim szczera. Proszę nie zarzucać mi manipulacji.

Właśnie Twoje czekanie i ignorowanie rzeczywistości jest manipulacją.
I rozmowy z kimś kto nie chce tych rozmów i nie chce zamieszkać. Zmieniasz tego faceta od początku i nic sobie nie robisz z tego że on wyraźnie mówi czego chce a czego nie. Więc albo go akceptujesz takiego jakim jest albo się rozstań i poszukaj kogoś kto będzie pasował do Ciebie.

20

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Pan jasno i wyraźnie powiedział kilkukrotnie, że nie chce ślubu. Ty zaś (przeczytałam, że manipulacja jest Ci obca) czekasz na sformalizowanie waszego związku, zapominając (?), że ślub nie gwarantuje udanego wspólnego życia. Poza tym, jeśli jedna osoba chce się rozstać, to się rozstaje.
Wniosek?

21

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

O tak.
Jesteś piękna, ALE .....
Świetna robota, ALE ...
Nic się nie stało, ALE ...
Podobasz mi się, ALE ...

Kocham cię, ALE ...

Życie pokazuje bardzo dobrze, że wszystko co jest przed ALE nie ma żadnego znaczenia w obliczu tego, co jest po nim.

22 Ostatnio edytowany przez pyszneSalami (2021-09-12 15:53:43)

Odp: Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Przecież to jest znany i ograny schemat. Czy miłość naprawdę AŻ TAK zaślepia? Przecież takich historii jest na pęczki. Ale każdemu się wydaje, że jego historia jest tą wyjątkową. To oczywiste, że facet będzie cię zatrzymywał, bo ma z tobą bardzo wygodnie. Zaspokajasz jego potrzeby, dopóki na horyzoncie nie zjawi się jego zdaniem ta lepsza.

Posty [ 22 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Kochamy się ale nie możemy ruszyć z miejsca. Jak uratować związek?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024