Witam mam mega problem.Ok miesiaca temu dopadly mnie okropne dolegliwosci zaczelo mnie dusic ,cisnienie skakac, czułam sie jakbym miala za chwile umrzec.Zaczełam chodzic po lekarzach ale wyniki wszystkie w normie ekg dobre.W koncu trafiłam do psychiatry stwierdziła nerwice lekowa.Od miesiaca biore Nerivon 30 i afobam. Ataki ustały ale duszności są nadal.Niestety nie miałam kasy aby iść prywatnie do lekarza (bo wczesniejsze wizyty były praywatne)poszłam do osrodka.Lekarz zmienił mi leki na Parogen 20 i Spamilan 5 mg. Wzięłam je raz i myslałam ze umre.Dostałam dziwnych wizji ,słyszałam głosy ,kołatanie serca.Nie wzięłam ich znowu.Nie wiem co robic.Czy wrócic do starych leków.Mam masakre:(nie wiem jak sobie poradzic?Może ktoś bedzie mógł mi pomóc?Cos doradzic...
1 2012-06-24 18:10:08 Ostatnio edytowany przez bulineczka (2012-06-24 21:00:51)
Proponuję pójść do innego lekarza (nie bierz i nie odstawiaj leków na własną rękę, to może Ci bardziej zaszkodzić). Wiele leków może na początku sprawiać, że będziesz czuła się gorzej, ale po kilku dniach/tygodniach te skutki uboczne najczęściej mijają. Lekarz powinien rozwiać Twoje wątpliwości i wytłumaczyć Ci zasadę działania każdego z leków, które bierzesz.
Według mnie niezbędna także jest wizyta u psychologa, który pomoże zgłębić przyczynę Twoich dolegliwości, a także może podsunąć Ci sposoby na radzenie sobie z atakami lęku.
W takiej sytuacji nie żongluj lekami według własnego uznania. Jeśli przy nerwicy i takich lekach działo się to, co opisujesz, wówczas musisz przekazać dokładnie taki sam opis lekarzowi, poproś o zmianę leków. Czy prócz leków korzystasz regularnie z pomocy psychiatry? Jeśli nie, to może warto spróbować skorzystać z jakichś sesji/spotkań ze specjalistą.
Dziekuje Wam za odpowiedz na mojego posta dzis o 18 ide do wczesniejszej lekarki prywatnie.Moja glupota byla zmiana lekarza.Dzisiaj znowu dostalam ataku przy obieraniu ziemniaków na obiad.Zaczeło mnie mulic za chwile zawroty glowy i słabo.Poszłam zmierzyc cisnienie juz mi podskoczyło puls tez sie zwiększył.Kurcze to normalnie masakra.Z wesołej dziewczyny staje sie jakims jednym wilkim dołem:(:(.Ciagle obsesyjnie mysle kiedy mnie to złapie,zaraz musze wziąść Afobam wtedy mnie puszcza , ale tez nie chce uzalezniac sie od leków.Chce wrocic do dawnego zycia , zajmowac sie moimi dziecmi , mężem który wykazuje mi wiele wyrozumiałości.Nie zycze taj choroby nawet najgorszemu wrogowi.Pozdrawiam
bulineczka leki łagodzą jedynie objawy, jesteś dopiero na początku drogi ale dasz radę, musisz znaleźć przyczynę tych zaburzeń a jest ona gdzieś głeboko w Tobie.
Może zbyt szybko uciekłaś w leki.. ja leków nigdy nie brałam, tylko doraźnie jakieś ziołowe.
Musisz wiedzieć jedną ważną rzecz: NIC CI SIĘ NIE MOŻE STAĆ! wiem, że trudno w to uwierzyć gdy całe ciało krzyczy, że koniec jest bliski. Jeśli dostajesz ataków duszności, kołatania serca proponuje zakupić w aptece ziołowe tabletki do ssania Validol, najlepszy preparat w takich sytuacjach. Mi to pomagało. Zanim dossasz do końca zdążysz się uspokoić, a najważniejsze jest to, że to nie są leki uzależniające.
Daj znać co Ci powiedział lekarz i koniecznie zapisz się na jakąś psychoterapie.
Pozdrawiam
Hej Skomplikowana u mnie to nie takie proste.Mam Validol ale on na mnie nie dzialał:(Lekarka kazala odstawic mi Parogen i Spamilan wracam do Lerivonu,Afobam doraznie i dołozyła mi Propranolol na dusznosci i jest takze na nerwice.Jestem tak strasznie juz tym wszystkim zmeczona ze masakra:(.W piatek mam 2 wizyte u psychologa.Pozdrawiam
bulineczka -> popieram tutaj "skomplikowaną", leki łagodzą objawy, ale aby rozwiązać problem na pewno potrzebne byłyby spotkania ze specjalistą, jakaś naprawdę sensowna terapia. Porozmawiaj przy następnej wizycie ze swoją lekarką na ten temat, bo lek tylko pomoże złagodzić te złe efekty, ale nic nie rozwiązuje, a to na tym tak naprawdę myślę, że Tobie zależy. Dobrze, że masz wyrozumiałego męża, wsparcie bliskich jest konieczne i naprawdę wiele daje! Głowa do góry, jeśli lekarka jest dobra i skierujesz się w stronę terapii to będzie coraz lepiej. Pamiętaj, że początki zawsze są najtrudniejsze :)
No i dzis znowu sie zaczęło, tylko wyszłam na dwór złapały mnie okropne dusznosci.Myślałam ze sie udusze.Szybko wróciłam do domu i zarzyła afobam.Próbuje sie uspokoic..Mam 100 mysli na minute.A moze to od czegoś innego?Tylko z tym ze nic mnie nie boli.Tarczyce mam unormowaną.Trójglicerydy w normie,wynik LH w normie,lekko podwyzszony cholesterol.Kurcze szukam przyczyny tych ataków.Nie wiem poszłam bym do ogólnego ale nie wiem jakie wyniki jeszce mogę zrobic,babka patrzy na mnie jak na wariata juz.No troszke sie wygadałam:)
bulineczka, gdyby przyczyną była faktyczna choroba ciała, to duszności miałabyś cały czas, a nie tylko po wyjściu z domu. Myślę, że przyczynę napadów paniki/lęku pomoże ustalić psycholog. Psychiatrzy niestety najczęściej skupiają się głównie na objawach i przepisaniu leków na te objawy.
Czy masz jakieś inne dolegliwości oprócz napadów lęku? Obniżenie nastroju, uczucie, że myśli nie są Twoje, problemy ze snem, brak/wzrost apetytu? Cokolwiek innego, co Cię niepokoi?
10 2012-06-26 12:51:05 Ostatnio edytowany przez bulineczka (2012-06-26 12:52:32)
Zuwazyłam brak apetytu,mąż dziś stwierdził ze robie sie blada i przestałam sie usmiechać.Jestem tym szystkim bardzo zmeczona:(.Duszności mam w sumie cały czas to znaczy ciezko mie sie oddycha ciagle o tym mysle.Analizuje wyniki ktore zrobilam a sa to w kierunku chorób miazdzycowych,watrobowych,ekg i wszystko jest w normie.Teraz po Afobamie duszność tak jakby mi minęła.Ale truje sama jestem zla na siebie.pozdraw.aha problemów ze snem nie mam w nocy jest w porzadku nie mam dusznosci ,ani zadnych ataków.
Napiszę Ci o moich sposobach na pokonanie ataków paniki (nie pamiętam jaka to książka nauczyła mnie tych sposobów):
- gdy czuję, że zbliżał się atak (czas przeszły, bo już ich nie mam od kilku lat) zazwyczaj biegłam do łazienki, otwierałam okno, uciekałam, jesli atak miał miejsce np. w sklepie. Nowy sposób- SPOWOLNIĆ RUCHY. To bardzo trudne, ale działa świetnie...Robisz wszystko powolutku, jak robot i skupiasz uwagę na każdej czynności...Mówisz sobie powoli w myślach" teraz podejdę do łazienki, napiję się wody...itd...dodatkowo uspokajasz siebie słowami "nic mi nie grozi, nic się nie dzieje, jestem bezpieczna", tak jakbyś mówiła do przestraszonego dziecka. Ja taki dialog prowadziłam przed lustrem, mówiłam głośno, zdecydowanie.
Co jeszcze- na siłę spróbuj zająć się czymś innym, oderwij się od nakręcania, bo nakręcania powoduje jeszcze większą panikę i tworzysz zamknięte koło..Zadzwoń do kogoś bliskiego, powiedz, że źle się czujesz (ale bez nakręcania !)i chcesz pogadać..gadaj o pierdołach, nie o tym jak się czujesz i że właśnie umierasz, bo nie umierasz !
Kolejna rzecz- zazwyczaj przy ataku Twoje serce wariuje, tętno gna jak oszalałe...A Ty spróbuj skupić całą swoją uwagę na oddechu, oddychaj wolno i głęboko (tylko nie przesadź, bo grozi hiperwentylacją ).
Na co dzień, ale każdego dnia- trening relaksacyjny. Na rynku mnóstwo jest płyt relaksacyjnych, osobiście polecam trening autogenny Schulza. Jest do pobrania w necie, polecam ! lekarze również go zalecają.
To są metody, które sprawdziłam na sobie i które szczerze mogę polecić innym.
Trzymaj się
dziekuje bardzo za porady.Bardzo mi one pomagaja.Mi akurat serce nie wariuje tylko ciezko mi sie oddycha.Fakt przy ataku cisnienie skacze.Najgorsze jest to ze czuje ze wycofuje sie z zycia:(.Zyje tylko atakami a one zamiast sie zmniejszac trzymaja coraz dluzej.Dzisiaj np.od godz 12 ciagle mnie trzymaja dusznosci,wewnetrzne napiecie i niepokoj,mimo ze zazyłam rano poł propanolu 10ml(lekarka kazała całą ale bałam sie) i dwa razy po pół Afobamu. Na noc mam zarzyc Lerivon 30(brałam miesiac były tylko duszności ale z głupoty przerwałam go na 4 dni).A jak dlugo ty sie leczyłaś i czy tez miałaś taką jazde.Czasami zastanawiam sie czy to moze coś innego niez nerwica ale nie wiem ajkie badania zrobic jeszcze
13 2012-06-26 20:07:12 Ostatnio edytowany przez Kaja74 (2012-06-26 20:11:37)
Piszesz, że robiłaś badania i lekarz STWIERDZIŁ NERWICĘ, więc może skup się na tym...wyszukiwanie potencjalnych chorób nie uspokoi Cię, bo co rusz będziesz szukała kolejnych. Nerwica to choroba, z której wychodzi się, zapamiętaj to
Poczytaj też inne portale dla osób chorujących. Być może to Cię uspokoi.
Piszesz, że wycofujesz się z życia i żyjesz tylko atakami... Niepokojące, bo im dłużej to będzie trwało tym potem trudniej będzie Ci wrócić do codzienności. Szkoda życia, więc biegiem do dobrego terapeuty !
Ja brałam doraźnie lek o nazwie...kurcze, nie pamiętam, to było lata temu, ale pomagała sama świadomość tego, że mam go w torebce. Miałam jazdy, a w trakcie jednego z ataków straciłam chwilowo wzrok...Do tej pory lęk przed tym pozostał, ale nie daję się, a ataki nawet jeśli czasem nadchodzą, to pokonuję je metodami, które Ci zaproponowałam.
Jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy- im bardziej walczysz,im bardziej spinasz się, tym bardziej organizm się broni i atakuje. Spróbuj odpuścić, poddać się, w takim znaczeniu, że na dzień dzisiejszy nie masz siły na walkę, odpuszczasz...wtedy lęk też traci na swojej ważności..Przyznaj "ok, jestem chora, mam nerwicę i paskudne objawy, ale nie zagrażają one mojemu życiu i poradzę sobie z nimi". Spróbuj je brzydko mówiąc "spuścić z wodą".
Wszysto to o czym piszecie jest prawda,ale niestety wdrozyc to w zycie jest bardzo trudno:(.Dusznosci ktore sa na kazdym kroku,ida za toba jak cien,nie wisz kiedy ta zaraza bedzie mocniejsza kiedy slabsza.Straszne:(,ale dziekuje wszystkim za dobre rady,korzystam z nich:)mam nadzieje ze w koncu bedzie dzien jak obudze sie a swiat zanowu bedzie piekny dla mnie dla moich cudownych dzieci i wspaniałego meza:)
Jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy- im bardziej walczysz,im bardziej spinasz się, tym bardziej organizm się broni i atakuje. Spróbuj odpuścić, poddać się, w takim znaczeniu, że na dzień dzisiejszy nie masz siły na walkę, odpuszczasz...wtedy lęk też traci na swojej ważności..Przyznaj "ok, jestem chora, mam nerwicę i paskudne objawy, ale nie zagrażają one mojemu życiu i poradzę sobie z nimi". Spróbuj je brzydko mówiąc "spuścić z wodą".
Zgadam się w 100% z Kają. Bojąc się, myśląc i walcząc napędzamy chore, błędne koło. Wiem, że to nie jest proste ale małymi kroczkami można ten sposób wprowadzać w życie.. a z dnia na dzień będzie coraz prościej.
Pamiętaj bulineczka Ty tu rządzisz, to jest Twoje ciało.. nerwica to intruz, nie pozwól by zawładneła Twoim życiem.
Pozdrawiam
Kochane jestescie :*.Dziekuje za wsparcie:)
Witam mam mega problem.Ok miesiaca temu dopadly mnie okropne dolegliwosci zaczelo mnie dusic ,cisnienie skakac, czułam sie jakbym miala za chwile umrzec.Zaczełam chodzic po lekarzach ale wyniki wszystkie w normie ekg dobre.W koncu trafiłam do psychiatry stwierdziła nerwice lekowa.Od miesiaca biore Nerivon 30 i afobam. Ataki ustały ale duszności są nadal.Niestety nie miałam kasy aby iść prywatnie do lekarza (bo wczesniejsze wizyty były praywatne)poszłam do osrodka.Lekarz zmienił mi leki na Parogen 20 i Spamilan 5 mg. Wzięłam je raz i myslałam ze umre.Dostałam dziwnych wizji ,słyszałam głosy ,kołatanie serca.Nie wzięłam ich znowu.Nie wiem co robic.Czy wrócic do starych leków.Mam masakre:(nie wiem jak sobie poradzic?Może ktoś bedzie mógł mi pomóc?Cos doradzic...
Rowniez mam nerwice lekowa ,wiem co przezywasz a najgorsze jest to ze nikt z otoczenia nie rozumie tego problemu. Chodze do psychologa ale nic sie nie zmienia.Dowiedzialam sie tylko ze mam uraz psychiczny z dziecinstwa ,ale wcale nie musialam isc do lekarza zeby o tym wiedziec . Ja choruje juz od 7 lat ,a leki tylko z pozoru pomagaja i teraz na przyklad musze brac 3 relanium ,kiedy z poczatku bralam 1 . Sama wiem ze sie uzaleznilam i zaden lekarz nie musi mi tego mowic . Dlatego pisze Ci o tym ,leki pomagaja tylko wtedy kiedy zaakceptuje je to Twoj mozg ,jezeli nie to kazda dawka i lek beda za slabe.
Wszysto to o czym piszecie jest prawda,ale niestety wdrozyc to w zycie jest bardzo trudno:(.Dusznosci ktore sa na kazdym kroku,ida za toba jak cien,nie wisz kiedy ta zaraza bedzie mocniejsza kiedy slabsza.Straszne:(,ale dziekuje wszystkim za dobre rady,korzystam z nich:)mam nadzieje ze w koncu bedzie dzien jak obudze sie a swiat zanowu bedzie piekny dla mnie dla moich cudownych dzieci i wspaniałego meza:)
Kochana ,moze zaczniemy jakos korespondowac ,we dwie zawsze razniej , a ztego co piszesz to masz nerwice lekowa jak nic.Wiele razy wychodzilam z domu i musialam wracac po lek bo myslalam ze mi pomoze.Bralam wiele lekow ,zreszta biore do dzis dnia.Stany ktore opisujesz sa mi tak bardzo znane ze w pewnym momencie pomyslalm ze piszesz o mnie. U mnie najgorsze jest to ze ja chce pokazac wszystkim jaka jestem silna a tak naprawde w mojej glowie kolacza sie mysli ze juz mam dosc tej choroby ,w sumie od 7 lat jestem inwalidka ,wszystkiego sie boje.Bezpiecznie czuje sie tylko w domu i gdy mam pewnosc ze w zasiegu reki sa leki. Wiele razy myslalam zeby to sie juz skonczylo i gdybym umarla to .... ,tylko moja corka... co z nia kiedy ja sie poddam? A od kilku dni doszla mi depresja , moja najlepsza przyjaciolka okazala sie wredna s.....Mam juz dosc i mojej choroby i zycia.... Mozemy sobie nawzajem pomoc,bo nikt kto nie jest na to scierw... chory ,tego nie zrozumie....Powodzenia kochana!
Kaja74 napisał/a:Jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy- im bardziej walczysz,im bardziej spinasz się, tym bardziej organizm się broni i atakuje. Spróbuj odpuścić, poddać się, w takim znaczeniu, że na dzień dzisiejszy nie masz siły na walkę, odpuszczasz...wtedy lęk też traci na swojej ważności..Przyznaj "ok, jestem chora, mam nerwicę i paskudne objawy, ale nie zagrażają one mojemu życiu i poradzę sobie z nimi". Spróbuj je brzydko mówiąc "spuścić z wodą".
Zgadam się w 100% z Kają. Bojąc się, myśląc i walcząc napędzamy chore, błędne koło. Wiem, że to nie jest proste ale małymi kroczkami można ten sposób wprowadzać w życie.. a z dnia na dzień będzie coraz prościej.
Pamiętaj bulineczka Ty tu rządzisz, to jest Twoje ciało.. nerwica to intruz, nie pozwól by zawładneła Twoim życiem.
Pozdrawiam
Doprawdy? Wiele razy probowalam wcisnac sobie w glowe te slowa jak radzila pani psycholog i co ? A to ze wychodzac z domu oblewa mnie zimny pot a serce chce mi sie wyrwac ,to ze mysle ze zaraz zemdleje,umre a nikt mi nie pomoze ,to ze widzac ludzi probuje sie ukryc , to ze wychodzac z domu musze sie wrocic po tabletke bo inaczej nie dam rady i to......i jeszcze dlugo dlugo .....,nie nie chce nikogo obrazac ale latwo sie mowi komus kto na to nie choruje albo mysli ze tak jest. Jezeli sam/a pokonalas/es te chorobe to znaczyc moze tylko jedno -ze to nie byla nerwica lekowa.........
Wszysto to o czym piszecie jest prawda,ale niestety wdrozyc to w zycie jest bardzo trudno:(.Dusznosci ktore sa na kazdym kroku,ida za toba jak cien,nie wisz kiedy ta zaraza bedzie mocniejsza kiedy slabsza.Straszne:(,ale dziekuje wszystkim za dobre rady,korzystam z nich:)mam nadzieje ze w koncu bedzie dzien jak obudze sie a swiat zanowu bedzie piekny dla mnie dla moich cudownych dzieci i wspaniałego meza:)
Co do Twoich zdan kochana to zastanawiam sie jaki zwiazek jest miedzy ta choroba a wspanialym zyciem rodzinnym(dziecmi,mezem) Ja przeciez tez mam wspaniala corke ,cudownego meza,tak jak Ty.Czasami mysle ze mam teraz za dobrze w porownaniu z tym co przezylam w dziecinstwie i moze to kara .... Chcialabym cofnac sie latami kiedy bylam zdrowa ,w sumie mozna powiedziec ze tesknie sama za soba....
Piszesz, że robiłaś badania i lekarz STWIERDZIŁ NERWICĘ, więc może skup się na tym...wyszukiwanie potencjalnych chorób nie uspokoi Cię, bo co rusz będziesz szukała kolejnych. Nerwica to choroba, z której wychodzi się, zapamiętaj to
Poczytaj też inne portale dla osób chorujących. Być może to Cię uspokoi.
Piszesz, że wycofujesz się z życia i żyjesz tylko atakami... Niepokojące, bo im dłużej to będzie trwało tym potem trudniej będzie Ci wrócić do codzienności. Szkoda życia, więc biegiem do dobrego terapeuty !
Ja brałam doraźnie lek o nazwie...kurcze, nie pamiętam, to było lata temu, ale pomagała sama świadomość tego, że mam go w torebce. Miałam jazdy, a w trakcie jednego z ataków straciłam chwilowo wzrok...Do tej pory lęk przed tym pozostał, ale nie daję się, a ataki nawet jeśli czasem nadchodzą, to pokonuję je metodami, które Ci zaproponowałam.Jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy- im bardziej walczysz,im bardziej spinasz się, tym bardziej organizm się broni i atakuje. Spróbuj odpuścić, poddać się, w takim znaczeniu, że na dzień dzisiejszy nie masz siły na walkę, odpuszczasz...wtedy lęk też traci na swojej ważności..Przyznaj "ok, jestem chora, mam nerwicę i paskudne objawy, ale nie zagrażają one mojemu życiu i poradzę sobie z nimi". Spróbuj je brzydko mówiąc "spuścić z wodą".
Kazdy kto pisze tak jak Ty powinien choc raz przezyc taki atak paniki ,leku-zwal jak zwal ,szybko bys sie przekonala ze to nie takie proste ,to jak wmowic sobie ze ktos Cie kocha ale wiesz ze zaraz Cie zrani....
Kaja74 napisał/a:Piszesz, że robiłaś badania i lekarz STWIERDZIŁ NERWICĘ, więc może skup się na tym...wyszukiwanie potencjalnych chorób nie uspokoi Cię, bo co rusz będziesz szukała kolejnych. Nerwica to choroba, z której wychodzi się, zapamiętaj to
Poczytaj też inne portale dla osób chorujących. Być może to Cię uspokoi.
Piszesz, że wycofujesz się z życia i żyjesz tylko atakami... Niepokojące, bo im dłużej to będzie trwało tym potem trudniej będzie Ci wrócić do codzienności. Szkoda życia, więc biegiem do dobrego terapeuty !
Ja brałam doraźnie lek o nazwie...kurcze, nie pamiętam, to było lata temu, ale pomagała sama świadomość tego, że mam go w torebce. Miałam jazdy, a w trakcie jednego z ataków straciłam chwilowo wzrok...Do tej pory lęk przed tym pozostał, ale nie daję się, a ataki nawet jeśli czasem nadchodzą, to pokonuję je metodami, które Ci zaproponowałam.Jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy- im bardziej walczysz,im bardziej spinasz się, tym bardziej organizm się broni i atakuje. Spróbuj odpuścić, poddać się, w takim znaczeniu, że na dzień dzisiejszy nie masz siły na walkę, odpuszczasz...wtedy lęk też traci na swojej ważności..Przyznaj "ok, jestem chora, mam nerwicę i paskudne objawy, ale nie zagrażają one mojemu życiu i poradzę sobie z nimi". Spróbuj je brzydko mówiąc "spuścić z wodą".
Kazdy kto pisze tak jak Ty powinien choc raz przezyc taki atak paniki ,leku-zwal jak zwal ,szybko bys sie przekonala ze to nie takie proste ,to jak wmowic sobie ze ktos Cie kocha ale wiesz ze zaraz Cie zrani....
Kaja ma rację.
Owszem to nie jest proste, ale chodzi tutaj o to, aby starac się coś zrobic z tymi lękami . Jeżeli będziemy myślec o tym na każdym kroku i oprócz tego doszukiwac się coraz to innych objawów w sobie samej to oczywiste ,że wszystkie utożsamione choroby będą nam pasowały. To tylko pogłębi ten beznadziejny stan.
Uważam podobnie jak Kaja ,iż rozsądnym wyjściem będzie tutaj terapia i praca nad sobą. Nikt nie powiedział,że będzie łatwo ,to trudne ,ale jeśli chcemy coś zmienic to starajmy się znalesc w sobie siłę, aby pokonac wszelkie przeciwności.
asst76 napisał/a:Kaja74 napisał/a:Piszesz, że robiłaś badania i lekarz STWIERDZIŁ NERWICĘ, więc może skup się na tym...wyszukiwanie potencjalnych chorób nie uspokoi Cię, bo co rusz będziesz szukała kolejnych. Nerwica to choroba, z której wychodzi się, zapamiętaj to
Poczytaj też inne portale dla osób chorujących. Być może to Cię uspokoi.
Piszesz, że wycofujesz się z życia i żyjesz tylko atakami... Niepokojące, bo im dłużej to będzie trwało tym potem trudniej będzie Ci wrócić do codzienności. Szkoda życia, więc biegiem do dobrego terapeuty !
Ja brałam doraźnie lek o nazwie...kurcze, nie pamiętam, to było lata temu, ale pomagała sama świadomość tego, że mam go w torebce. Miałam jazdy, a w trakcie jednego z ataków straciłam chwilowo wzrok...Do tej pory lęk przed tym pozostał, ale nie daję się, a ataki nawet jeśli czasem nadchodzą, to pokonuję je metodami, które Ci zaproponowałam.Jeszcze jedna rzecz mi przyszła do głowy- im bardziej walczysz,im bardziej spinasz się, tym bardziej organizm się broni i atakuje. Spróbuj odpuścić, poddać się, w takim znaczeniu, że na dzień dzisiejszy nie masz siły na walkę, odpuszczasz...wtedy lęk też traci na swojej ważności..Przyznaj "ok, jestem chora, mam nerwicę i paskudne objawy, ale nie zagrażają one mojemu życiu i poradzę sobie z nimi". Spróbuj je brzydko mówiąc "spuścić z wodą".
Kazdy kto pisze tak jak Ty powinien choc raz przezyc taki atak paniki ,leku-zwal jak zwal ,szybko bys sie przekonala ze to nie takie proste ,to jak wmowic sobie ze ktos Cie kocha ale wiesz ze zaraz Cie zrani....
Kaja ma rację.
Owszem to nie jest proste, ale chodzi tutaj o to, aby starac się coś zrobic z tymi lękami . Jeżeli będziemy myślec o tym na każdym kroku i oprócz tego doszukiwac się coraz to innych objawów w sobie samej to oczywiste ,że wszystkie utożsamione choroby będą nam pasowały. To tylko pogłębi ten beznadziejny stan.
Uważam podobnie jak Kaja ,iż rozsądnym wyjściem będzie tutaj terapia i praca nad sobą. Nikt nie powiedział,że będzie łatwo ,to trudne ,ale jeśli chcemy coś zmienic to starajmy się znalesc w sobie siłę, aby pokonac wszelkie przeciwności.
Terapia owszem ,ja nie mam takiej mozliwosci bo nie mieszkam w Polsce,ale Ty nie rozumiesz ze to o czym piszesz nie pomaga i chocbys napisala to jeszcze tysiac razy to tez nie pomoze .Piszesz tak samo jak mowi moja psycholog (zeby o tym zapomniec) ale tak sie nie da ,a kazdy kolejny atak bedzie przypominal coraz to inna chorobe i coraz to nowe obawy ,wiem o czym mowie,zyje z tym od siedmiu lat . Lekarz tez powie -spacery,spacery i jeszcze raz spacery tylko jak? tylko jak wyjsc kiedy np.ja boje sie samego wyjscia z domu?Moze z mezem -tak (mniej leku) Dlatego napisalam ze to jest proste dla osob ktore na to nie cierpia .Czy czulas kiedys jak Ci sie same gna nogi? jak drza rece -ze nie jestes w stanie utrzymac szklanki z woda a zanim wyjdziesz to ze zdenerwowania musisz wypic ich co najmniej kilka ? jak Ci dretwieje kark,zaczyna bolec glowa , serce za chwile wyskoczy ,dostajesz rozwolnienia? Latwo sie mowi ,przezyc gorzej...A gdy To sie uda to czuje sie jakbym zawojowala caly swiat i jestem z siebie dumna ,tylko nikt nie wie wie co czulam i jak sie czulam przed takim wyjsciem...I owszem to bardzo trudne ta choroba to jak fatum tylko co zrobic zeby bylo lepiej... Ja tez z checia bym posluchala madrych rad bo nawet psycholog nie moze mi pomoc,a szczerze mam tej choroby serdecznie dosc ...i nie chce pisac co bym zrobila gdybym nie miala corki... Ja przedewszystkim wiem komu mam podziekowac za tak "cudowne samopoczucie" -gdyby nie moj ojciec bylabym dzis zdrowa kobieta....
Napiszę Ci o moich sposobach na pokonanie ataków paniki (nie pamiętam jaka to książka nauczyła mnie tych sposobów):
- gdy czuję, że zbliżał się atak (czas przeszły, bo już ich nie mam od kilku lat) zazwyczaj biegłam do łazienki, otwierałam okno, uciekałam, jesli atak miał miejsce np. w sklepie. Nowy sposób- SPOWOLNIĆ RUCHY. To bardzo trudne, ale działa świetnie...Robisz wszystko powolutku, jak robot i skupiasz uwagę na każdej czynności...Mówisz sobie powoli w myślach" teraz podejdę do łazienki, napiję się wody...itd...dodatkowo uspokajasz siebie słowami "nic mi nie grozi, nic się nie dzieje, jestem bezpieczna", tak jakbyś mówiła do przestraszonego dziecka. Ja taki dialog prowadziłam przed lustrem, mówiłam głośno, zdecydowanie.
Co jeszcze- na siłę spróbuj zająć się czymś innym, oderwij się od nakręcania, bo nakręcania powoduje jeszcze większą panikę i tworzysz zamknięte koło..Zadzwoń do kogoś bliskiego, powiedz, że źle się czujesz (ale bez nakręcania !)i chcesz pogadać..gadaj o pierdołach, nie o tym jak się czujesz i że właśnie umierasz, bo nie umierasz !
Kolejna rzecz- zazwyczaj przy ataku Twoje serce wariuje, tętno gna jak oszalałe...A Ty spróbuj skupić całą swoją uwagę na oddechu, oddychaj wolno i głęboko (tylko nie przesadź, bo grozi hiperwentylacją ).
Na co dzień, ale każdego dnia- trening relaksacyjny. Na rynku mnóstwo jest płyt relaksacyjnych, osobiście polecam trening autogenny Schulza. Jest do pobrania w necie, polecam ! lekarze również go zalecają.
To są metody, które sprawdziłam na sobie i które szczerze mogę polecić innym.
Trzymaj się
Dobrze napisalas ,mi pani doktor jeszcze dodala nauczyc sie w razie ataku "liczenia w kwadracie wraz z oddychaniem" tylko ze dostalam atak u niej w gabinecie i nawet ta metoda nie byla pomocna ,atak byl ja sie uspokoilam po jakims czasie a pani doktor stwierdzial ze ta metoda nie bedzie dla mnie , reasumujac -albo ma sie zaawansowana nerwice lekowa dodajac albo lekka z ktora ja gdyby mozna bylo chcialabym dzis zyc...
25 2012-07-01 02:17:23 Ostatnio edytowany przez strzała (2012-07-01 03:35:52)
Fakt ,też mam komu podziękowac za przeszłe już dla mnie "cudowne samopoczucia"- matce , jej mężowi..(jemu już podziękowałam)
Piszesz,że nie ma sposobów na wyjście z tej choroby. Jeżeli nie ma innej metody,nic nie skutkuje to cofnij się w przeszłośc , w swoje dzieciństwo.Choc uważam ,że ciężko będzie bez psychologa. Może spróbuj pisac tutaj , doszukaj się wszystkiego co bolało, jak się czułaś wówczas ,gdy byłaś dzieckiem. To mega trudne przeżyc wszystko od nowa. Ale teraz jesteś dorosła ,teraz inaczej patrzysz na świat . Byc może nadal tkwi w Twoim wnętrzu małe bezbronne dziecko , któremu potrzeba przetłumaczyc pewne sprawy, sprawic by poczuło się bezpieczne ,żeby wiedziało,że nic mu już nie grozi.
Mam sporo za soba ,ale udało się , dzisiaj czuję że żyję.
Kiedyś miałam ciągłe problemy ze zdrowiem. Kilka lat bóle głowy ,czy brzucha. Ciągłe badania , różne szpitale. Nie było miesiąca ,żeby nie była wzywana do mnie karetka. Zbliżał się wieczór, a ja mdlałam. Szłam do lekarza ,mdlałam w kolejce, czy w kościele. Bałam się nawet własnego cienia. Bałam się ludzi ,nawet chowałam się przed nimi .Wchodziłam do większego sklepu i robiło mi się słabo. Często jak kładłam się spac to w ubraniach ,żeby w razie czego uciec szybko na dwór , choc w rzeczywistości nie dawałam potem rady. Leżałam na łóżku i czułam ,że za chwile pewnie zwariuje. Moje myśli latały ,cała się trzęsłam. Ciągle wydawało mi się ,że ktoś za mną stoi.
Podczas jednej z pielgrzymek karetka na sygnale zabrała mnie spod klasztoru w Częstochowie w czasie głównej mszy do szpitala św Barbary. Stwierdzono coś z sercem ,jednak potem wykluczono chorobę serca.
Mogłabym trochę jeszcze powymieniac.
Dzisiaj jestem zdrowa jak ryba , fakt sen mam krótki , ale to już lata trwa, przyzwyczaiłam się.
I nie piszcie ,że coś jest nie możliwe ,że czegoś się nie da.
Jeżeli zechcemy to możemy nawet góry przenosic.
Wysiłek, tak ogromny. Boli i to bardzo ,ale opłaca się . Coś za coś.
Nerwica to nie wyrok.
26 2012-07-01 02:30:19 Ostatnio edytowany przez zakłamani (2012-07-01 02:39:56)
bulineczka przeczytałam jakie masz objawy, ja natomiast Ci podpowiem że możesz być chora na tarczycę....zrób sobie badanie hormonów TSH ft3 i ft4 i najważniejsze USG tarczycy, bo wyniki możesz mieć dobre hormonów ale możesz mieć guzy na tarczycy.....takie objawy jak masz bardzo często świadczą o chorej tarczycy.....bardziej nadczynności, wg. mnie coś musisz mieć z tarczycą....a chudniesz lub tyjesz? bo przy niedoczynności się tyje a nadczynności chudnie, możesz mieć rozregulowaną całą gospodarkę hormonalną, dlatego możesz mieć te lęki, wystarczy jak będziesz brała hormony i wszystko przejdzie.....zrób usg tarczycy ale nie szyi a tarczycy....dziwne że psychiatra nie skierował Cie na badanie tarczycy, wiem że na Zachodzie przy takich objawach psychiatrzy najpierw wykluczają chorą tarczyce...i wierzę Ci że możesz się tak źle czuć, bo przy chorej tarczycy gdy się nie bierze odpowiedniej dawki hormonów co dziennie, można nawet kopnąć w kalendarz, idź zrób usg tarczycy...
Fakt ,też mam komu podziękowac za przeszłe już dla mnie "cudowne samopoczucia"- matce , jej mężowi..(jemu już podziękowałam)
Piszesz,że nie ma sposobów na wyjście z tej choroby. Jeżeli nie ma innej metody,nic nie skutkuje to cofnij się w przeszłośc , w swoje dzieciństwo.Choc uważam ,że ciężko będzie bez psychologa. Może spróbuj pisac tutaj , doszukaj się wszystkiego co bolało, jak się czułaś wówczas ,gdy byłaś dzieckiem. To mega trudne przeżyc wszystko od nowa. Ale teraz jesteś dorosła ,teraz inaczej patrzysz na świat . Byc może nadal tkwi w Twoim wnętrzu małe bezbronne dziecko , któremu potrzeba przetłumaczyc pewne sprawy, sprawic by poczuło się bezpieczne ,żeby wiedziało,że nic mu już nie grozi.Mam sporo za soba ,ale udało się , dzisiaj czuję że żyję.
Kiedyś miałam ciągłe problemy ze zdrowiem. Kilka lat bóle głowy ,czy brzucha. Ciągłe badania , różne szpitale. Nie było miesiąca ,żeby nie była wzywana do mnie karetka. Zbliżał się wieczór, a ja mdlałam. Szłam do lekarza ,mdlałam w kolejce, czy w kościele. Bałam się nawet własnego cienia. Bałam się ludzi ,nawet chowałam się przed nimi .Wchodziłam do większego sklepu i robiło mi się słabo. Często jak kładłam się spac to w ubraniach ,żeby w razie czego uciec szybko na dwór , choc w rzeczywistości nie dawałam potem rady. Leżałam na łóżku i czułam ,że za chwile pewnie zwariuje. Moje myśli latały ,cała się trzęsłam. Ciągle wydawało mi się ,że ktoś za mną stoi.
Podczas jednej z pielgrzymek karetka na sygnale zabrała mnie spod klasztoru w Częstochowie w czasie głównej mszy do szpitala św Barbary. Stwierdzono coś z sercem ,jednak potem wykluczono chorobę serca.
Mogłabym trochę jeszcze powymieniac.
Dzisiaj jestem zdrowa jak ryba , fakt sen mam krótki , ale to już lata trwa, przyzwyczaiłam się.I nie piszcie ,że coś jest nie możliwe ,że czegoś się nie da.
Jeżeli zechcemy to możemy nawet góry przenosic.
Wysiłek, tak ogromny. Boli i to bardzo ,ale opłaca się . Coś za coś.
Nerwica to nie wyrok.
Juz to przechodzilam ,cofalam sie latami w dziecinstwo na terapiach u pani psycholog -nic ..placz i placz i jeszcze raz placz ,wlasciwie wyprobowalam juz wszystkie mozliwe sposoby na pokonanie tego paskudztwa moze stad moja niewiara w zycie bez leku choc tak bardzo chcialabym byc ta ambitna dziewczyna sprzed lat.
Jesteś tak bardzo skupiona na sobie, że nie jesteś w stanie nawet czytać ze zrozumieniem...Miałam nerwicę, miałam ataki, a jeden z nich spowodował utratę wzroku...Rozumiesz, czy dalej będziesz pieprzyć, że co wy tam wiecie, co wy tam przeżyłyście..ależ z Ciebie ignorantka.
Twoje cierpienie przesłoniło Ci wszystko...
Skoro piszesz, że chętnie wypróbowałabyś nasze rady- dlaczego tego nie robisz ?? Ok, może nie każda odniesie skutek, ale może spróbuj inną ?? Ale co ja tam wiem...
Nigdzie nie napisałam, żebyś zapomniała...kolejny dowód na to, że czytasz wybiórczo. A skoro Twój psycholog (tak w ogóle to psycholog nie prowadzi terapii, chyba, że tam gdzie mieszkasz jest inaczej, nie wiem) daje Ci rady tego typu i poleca spacer jako metodę leczenia terapii, no to wybacz, ale kiepski z niego lekarz...
Powtórzę raz jeszcze- moje WIELOLETNIE doświadczenie z tą chorobą upoważnia mnie do tego, by poradzić osobie chorej- farmakoterapia plus terapia.
Poczytaj też wątki dziewczyn, które wyzdrowiały i tak jak ktoś tu już napisał- nerwica jest do wyleczenia !
Jesteś tak bardzo skupiona na sobie, że nie jesteś w stanie nawet czytać ze zrozumieniem...Miałam nerwicę, miałam ataki, a jeden z nich spowodował utratę wzroku...Rozumiesz, czy dalej będziesz pieprzyć, że co wy tam wiecie, co wy tam przeżyłyście..ależ z Ciebie ignorantka.
Twoje cierpienie przesłoniło Ci wszystko...
Skoro piszesz, że chętnie wypróbowałabyś nasze rady- dlaczego tego nie robisz ?? Ok, może nie każda odniesie skutek, ale może spróbuj inną ?? Ale co ja tam wiem...
Nigdzie nie napisałam, żebyś zapomniała...kolejny dowód na to, że czytasz wybiórczo. A skoro Twój psycholog (tak w ogóle to psycholog nie prowadzi terapii, chyba, że tam gdzie mieszkasz jest inaczej, nie wiem) daje Ci rady tego typu i poleca spacer jako metodę leczenia terapii, no to wybacz, ale kiepski z niego lekarz...
Powtórzę raz jeszcze- moje WIELOLETNIE doświadczenie z tą chorobą upoważnia mnie do tego, by poradzić osobie chorej- farmakoterapia plus terapia.
Poczytaj też wątki dziewczyn, które wyzdrowiały i tak jak ktoś tu już napisał- nerwica jest do wyleczenia !
Bo wszystkie te rady juz dawno przerabialam i niestety nie przyniosly one zadnego skutku ,moze jestem ignorantka i to prawda ze choroba przeslania mi wszystko .Jestem zla nie tylko na te chorobe ale tez na siebie ze nie potrafie sobie z nia poradzic. Nie pisze ze inne osoby nie maja skorzystac z waszych rad ,pisalam tylko ze na mnie nie dzialaja . Co do farmakologii to bralam przerozne leki i wiekszosc z nich uzaleznia ,przed czym chcialam ostrzec . Tylko tyle . Nie trzeba odrazu naskakiwac.
Ponosi mnie, gdy nie jestem słyszana, stąd moja reakcja. Atak na Twoją osobę nie był moim zamiarem, jeśli Cię uraziłam przepraszam.
Osoby cierpiące na nerwice zazwyczaj są skupion na sobie i egoistyczne. To właśnie jeden z objawów choroby. Nie przyjmują racjonalnych uwag i rad. Trudno się więc dziwic, że nie reagują zdroworozsądkowo, sa chore...
Witam,
Przeczytałam większosc Waszych postów,by zobaczyc jak sobie radzicie kobiety z tą nerwicą LEKOWĄ"Ja również,się z nią borykam od kilku lat i mimo,ze byłam u wielu lekarzy,neurologa az 15 lat chodziłam,bo tez z powodu dyskopati kręgosłupa i napięcia mięsni,oprócz nastawiania kręgów czasami blokad,przepisywał mi leki rozluzniające mięsnie.Byłam tez w szpitalu z powodu choroby wrzodowej,to wezwali na konsultacje do mnie psychiatrę i pierwsze co mnie zapytal,to czy miesiączkuję i czy mam zdrową tarczycę.Mój neurolog zamknął gabinet 2 lata temu,a w mojej miejscowosci nie ma innego ,ktory by kręgi nastawiał,na leki przeciwzapalne mam uczulenie,więc mój lekarz rodzinny przepisuje mi leki te rozluzniające i jednoczesnie przeciwlękowe a takze pomagające w nadczynnosci tarczycy.Ja mam chorobę tarczycy HASHIMOTTO z autoagresji oraz nadczynnosc graves basedowa i czasami mój wynik z tarczycy jest zly,ale endokrynolog mi zadnych leków przez 13 lat nie przepisywał.Wogóle 2 lata temu zachorowałam na HIPOTERMIĘ mam 34 st.temp.ciała,ze nie mam nawet siły chodzic.Kiedy o tym powiedziałam endokrynologowi nic nie powiedział.Wiem,ze musze unikac wysiłku fiz.oraz pocenia się i odziezy z bawelny,która po spoceniu wychładza organizm.Byłam kiedys u psychiatry przepisał mi SEROXAT lek na depresję lękową,to mi tak spadlo zelazo we krwi,ze miałam transfuzję.Wogóle powiem,ze przy anemi jest człowiekowi duszno,moze miec lęki,kołatania seca,więc lepiej wykonac nie tylko morfologię,gdyz ja miałam dobrą w miarę ale przy normie zelaza 50 ja miałam tylko 15.Więc dziewczyny,które mają lęki,dusznosci,kołatanie serca niech zrobią badanie poziomu zelaza we krwi oraz hematokrytu to akurat w morfologi jest zaznaczone,jesli jest go ponizej normy to anemia murowana.Ja całe zycie mam problemy z przyswajaniem zelaza,anemią to wiem.Wogóle to choruję na astmę,na kammicę nerek,na serce mam niedomykalnosc zastawki z falą zwrotną,mam fibriomialgię,dyskopatię.Do tego zyję w okropnym stresie,mąz ze mną nie rozmawia,traktuje mnie jak powietrze,siostry 2 się mnie wyrzekły,gdyz podupadłam na zdrowiu i to po smierci matki 4 lata temu.Mimo,ze innym zawsze słuzyłam pomocą,mimo,chorób od 2 lat nikt nawet o mnie nie pamięta.Jak byłam fizycznie sprawna,to przychodzili po pomoc radę,a teraz nie utrzymują ze mną kontaktów.W tym roku szukałając cos o tej hipotermii 2 panie zaproponowały mi znajomosc emailową.Jedna mnie oszukała,najpierw wykorzystała moją wrazliwosc oczywiscie a potem po kilku tyg,przestała pisac.Wczoraj druga pani,napisala mi po 2 m-cach naszych kontaktów,ze nie szuka przyjaciółki a ze mną tylko pisała,bym jej dawała rady.Nie Ja lecz te panie mi proponowały znajomosc i ta wczoraj tak mnie potraktowała,pisała,ze nie chce obciązac przyjaciól problemami ze zdrowiem tylko mnie dobijała,chcąc bym szukała porad i jej doradzała.Nawet załozyła katalog,w którym moje rady zapisywała.Napisała mi,ze byłam jej potrzebna do udzielkania tylko rad a nie przyjazni.Az się popłakałam,gdyz uwazam,ze przyjazn,nie polega na tylko dawaniu rad!Wiem,ze choruję,ze mam problemy rodzinne,ze nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiac.Tylko listonosz do mnie zagląda no i mam pieska adoptowałam w tamtym roku,bo kocham zwierzęta,ludzi i im pomagac i zawsze mam zapłate za okazałe serce,Nie wiem czy to pech,czy ludzie są tacy nieczuli potrafią tylko wykorzystywac innych!Przykro tak zyc samotnie w jednym pokoju,gdzie tylko jest komputer i telewizor a nie ma kogos by zamienic kilka slów.Mnie choroby tak ograniczyły,ze nie mogę dłuzej utrzymac się w pionizacji,więc zrzadko wychodzę a jesli juz tylko wkoło bloku.Niestety hipotermie mam latem większa 33 st.więc jak mam miec siły chodzic.Rodzina mnie uwaza za wariatkę,mąz tez bo woli rozmawiac w lesie z nieznajomymi a ja w sobie to wszystko gryzę i to mnie dobija a potem odczuwam ciągły niepokój.Serce mi kolocze na okrągło,ze bez leków przeciwlękowych nie potrafię funcjonowac.Jestem od nich uzalezniona,ale mam tyle chorób,ze same bóle powodują,ze wszystko mi szwankuje,nawet mam nietolerację glukozy.Nie wiem,jak mam dalej zyc,skoro nikogo nie obchodzi czy zyję,nawet męza,poprostu dla nikogo nie jestem wazna,a w zyciu przeszłam bardzo wiele dziecinstwo była przemoc psychiczna,byłam tez molestowana przez dziadka,potem męza alkocholika,pózniej przez siostry i matkę wykorzystywana i tylko słuzącą,teraz powietrzem jestem tylko dla męza.Chyba tylko mojemu pieskowi na mnie zalezy,gdyz za mną az piszczy,wszędzie chodzi nawet do toalety,wylizuje mi dlonie!Przykre jest to moje zycie i nie wiem ile jeszcze wytrzymam tak samotnie w 4 scianach zyc,poprostu niewiem!Miałam terapie z psycholog,to usłyszałam tylko,ze jestem silna psychicznie ale nie fizycznie,i powinnam się rozejsc z męzem.Niestety nie miałabym za co zyc,bo renty na same opłaty by mi brakło.Więc pozostaje mi poprostu cierpienie i samotnosc!Własnie przez tą samotnosc odrzucenie przez ludzi,wykorzystanie mnie przez innych i zostawienie samej bez wsparcia popadłam w tę nerwicę lękowa i nie wiem co robic dalej,ja zyc na tyle by móc choc spacerowac i zobaczyc trochę swiata!A walidol kiedys mi pomagał ale mam uczulenie na miętę,więc nie mogę go zazywac tak jak uzywac niczego co ma mentol.Nawet pasty do zębów kupuję owocowe i czesto dla dzieci,bo na zioła trawy i chwasty tez mam uczulenie!Wogóle laryngolog dziwił,się ze jeszcze zyje i oddycham po testach alergicznych!pozdrawiam wszystkich nerwusów i zyczę zdrowia;)
No to seredcznie Ci współczuję, taki zły stan zdrowia już sam z siebie może spowodować, że chory się załamie.
ja też choruje na nerwicę lękową.chodziłam po wielu lekarzach, każdy wymyślał coś innego. aż w końcu lekarz ogólny przepisał mi Pramolan 50mg i teraz czuje się jak nowo narodzona. biore go od roku. duszności, zawroty głowy, wymioty, niczym nie uzasadnione kołatanie serca i ten ciągły strach przed śmiercią ustały. wiadomo, że czasem coś się dzieje,ale to słabe ataki lęków. powodzenia
Farmakologia pomoże, ale przyczyny nerwicy nie zlikwiduje.
36 2012-07-11 10:31:27 Ostatnio edytowany przez missnowegojorku (2012-07-11 10:32:55)
Terapia też nie zawsze zlikwiduje przyczyny. Obecnie panuje chyba moda na psychoterapię i chyba zbyt pochlebna teoria na jej temat jest rozpowszechniana. Niestety, nie jest to panaceum na wszelkie bolączki i to nie tylko moje zdanie.
miewam czeste bóle głowy, okolic serca, kregosłupa , moglabym ciagle spac nie mam na nic ochoty, ciagle sie denerwuje i płacze. Przyspieszona akcja bicia serca, czuje jak wszystko sie trzesie wemnie. Ostatnio zrobilo mi sie bardzo slabo czarno przed oczami zawrot głowy, przez moment utrata sluchu , bylam cala mokra to bylo straszne?..
Może i nie zawsze terapia pomoże, ale wg mnie warto próbować i warto walczyć o siebie.
Jeśli chodzi o skuteczność terapii to wydaje mi się, że zależy w sumie od człowieka, który się jej poddaje.. (zakładając, że psychoterapeuta ma wszystkie wymagane predyspozycje i wiedze).
Czasem nasze mózgi są tak oporne i tak mocno mają wpojone pewne mechanizmy, że praca nad nimi wydaje się syzyfowa ale trzeba pamiętać jedno.. skoro psychika była wstanie tak nas w to wkręcić to tylko nasza psychika może to odkręcić.
Gochaaaaaa doskonale Cię rozumiem, to napięcie w całym ciele doprowadza do skrajnego wyczerpania. Nie zastanawiaj się tylko idź do psychologa lub psychiatry.
Pozdrawiam.