Witajcie
Borykam się od pewnego czasu z pewną sprawą,źle się z tym czuję i nie wiem co zrobić.
Od zawsze nie wychodzi mi z mężczyznami..
Mam 22 lata, chłopakami zaczęłam się interesować w wieku 18 lat.
Zaczęłam umawiać się na randki, poznawać nowych ludzi, wychodzić na imprezy, na kursy i szkolenia różne.
Nie wiem czemu ale kiedy poznają mnie bliżej odchodzą, staje się dla nich nieatrakcyjna w oczach, co najwyżej zostaje ich dobrą, fajną koleżanką.
Mam dobrą pracę biurową, zainteresowania, oglądam dużo filmów, seriali, można ze mną śmiało pogadać.
Z wyglądu mówią mi że jestem ładna. Ale nawet to nic nie daje.. Muszę być naprawdę beznadziejna.
Byłam w życiu na 12 randkach z różnymi chłopakami. Wychodzilo różnie.
Mówili ze jestem fajna, sympatyczna, otwarta, ładna, nie mają mi nic do zarzucenia...
Ale po spotkaniach nie odzywali się, samo cześć albo jestem niektórych teraz dobrą znajomą jak wcześniej widziałam że im się podobałam.
Byłam w 2 paromiesięcznych związkach, ale zostałam porzucona bo okazało się że potraktowali mnie przedmiotowo (mimo iż zapewniali mnie o uczuciach, planach na przyszłość , było widać że się starali), kiedy dostawali to czego chcieli (seks) od razu stawałam się nic nie warta, irytująca (mimo iż jeszcze wcześniej było wszystko super). Oczywiście dla nich nie byliśmy w żadnym związku jak to mówili potem.
Bardzo mnie to zabolało wszystko. Najgorsze to że nie wiem co jest we mnie nie tak. Jak pytałam ich samych to też nie potrafili mi odpowiedzieć, robili tak by mnie do siebie zniechęcić i by winę zwalić na mnie.
Jestem miła, wesoła, lubię ludzi, rozmawiać, nie raz pierwsza się odezwę czy zagadam, nie narzekam,nigdy nie działałam na kilka frontów. Nikt nigdy nie powiedział, że konkretnie coś nie tak robię.
Podobno nie ma we mnie tego,, czegoś,,.
Od jednego usłyszałam że wygląd to nie wszystko, że leci na charakter... Dziwne jeszcze kilka dni wcześniej byłam super fajna a nie zachowywałam się inaczej.
Jak ostatni partner mnie porzucał powiedział,że następny mnie rzuci...
Co robię źle? Mam dobre chęci a wychodzi beznadziejnie... Chyba naprawdę jestem nikim.
Kiedyś bardzo lubiłam siebie, teraz moja samoocena jest niska.
Doradźcie proszę