ZwykłyFacet napisał/a:Mrs.Happiness napisał/a:A jednak pociągają mnie wyłącznie Ci normalni, porządni goście, choć muszą być jeszcze nieco temperamentni, bo inaczej ja się przy nich zanudzę, a oni nie nadążą za moją chwilami pokręconą naturą.
He he he he he.
Co w tym śmiesznego?
ZwykłyFacet napisał/a:Nie wiem czy nie lubię ale na pewno pozbyłem się już dawno jakiegokolwiek "uwielbienia", które tak często jest wbijane facetom do głowy, a robi im straszną krzywdę. Tym światem, damsko-męskim, rządzą pewne reguły, dość bezlitosne i albo się je akceptuje i czerpie z tego korzyści, albo akceptuje i dostaje w dupę albo dołącza do klubu tych, którzy, jak to się ładnie mówi, "wycofali swoje geny z puli".
No to ja takie reguły próbowałam przez długi czas wpoić mojemu bratu, gdy był totalnie zaczadzony miłością, ale do niektórych to nie dociera. Wtedy to nie jest nawet kwestia tego, co mówią im ludzie, jak to wygląda z boku, u innych, czy cokolwiek. Czasem jak kogoś wkręci na dobre, jest pozamiatane. Trzeba poczekać aż taka osoba dostanie porządnego kopa i dopiero wtedy istnieje nadzieja, że swoje błędne zachowanie zrozumie i je zmieni, dla własnego dobra. Chyba głównie dlatego trochę się obawiam zakochania. Bo tak naprawdę nie mamy gwarancji, że nam palma nie odbije. Mózg potrafi niezłe figle płatać, szczególnie napędzany taką silną chemią.
ZwykłyFacet napisał/a:No i w związku z tym...?? Bo kwestia wygląda tak, że zarówno facet jak i kobieta ma prawo przebierać, buraczyć etc. To tylko zastrzeżone dla kobiet? Tylko różnica jest taka czy dana osoba ma jakąś wartość (u kobiety to wygląd u faceta wygląd i zasoby (potencjał)) to wtedy może buraczyć ile wlezie i tak amatorzy będą.
No ale ja Ci właśnie teraz pokazałam, że ZNAM też przypadki dotyczące drugiej płci.
Jeśli chcą, to hulaj duszo. Ich życie.
Pisałam, że ja nie wnikam w to, jacy są inni.
Niech każdy jest taki, jaki chce być i będzie git.
Tylko dobrze jak niektórzy będą trzymać się ode mnie z daleka 
ZwykłyFacet napisał/a:Bardzo ciekawe rozumowanie - urodziłem się w biednej rodzinie, więc nie mam prawa być bogaty, moi rodzice nie byli wykształceni ja mam nie kończyć studiów, wywodzę się z miasta X to nie mam prawa mieszkać w Y*... Idąc tym tokiem myślenia mieszkalibyśmy dalej w jaskiniach bo... tam się urodziliśmy. Trochę ograniczające myślenie, nie sądzisz?
O rany, nie sądziłam, że do tego między nami dojdzie, ale w ogóle mnie nie zrozumiałeś.
Ani trochę.
Sam wiesz, że genetyki nigdy do końca nie oszukasz.
Przeciętny facet czy kobieta nie staną się nagle kolejno bogiem seksu czy boginią.
Jednak taki facet może znaleźć się na pozycji przystojniaka, jeśli maksymalnie wykorzysta potencjał.
I przebije go inteligencją, charyzmą, osobowością etc.
Jednak jakby pozostał przeciętny, a pragnął kobiety swoich marzeń, to trochę słabo, nie uważasz?
Z pieniędzmi jest trochę inaczej, bo pieniądze rzecz do nabycia.
A żeby sobie kompletnie zmienić facjatę, to chyba jedynie dobry chirurg plastyczny pozostaje.
Choć patrząc po tym, jak kończą niektóre osoby korzystające z ich usług - ja bym nie ryzykowała 
ZwykłyFacet napisał/a:BTW - ja z racji "zainteresowań" (to moje hobby i pasja, żyję z czego innego) nadal się uczę (i sam uczę) i ciągle się stykam z tzw. "inteligentnymi" - i kobietami i mężczyznami... I powiem Ci, że chyba wolę tych bardziej "prostych" ludzi... I żeby było jasne - sam się za "inteligentnego" raczej średnio uważam.
Mam tak samo. Prości ludzie bardziej do mnie przemawiają.
Posiadają zupełnie inne spojrzenie na wiele spraw. Dlatego czasem lubię mówić, że urok tkwi w prostocie.
Sama zresztą zaliczyłabym siebie do grona tych osób.
Po prostu mogę porozmawiać z każdym.
Czy to będzie bezdomny, czy ktoś z wyższych sfer.
Jeśli rozmowa będzie kulturalna, nie widzę przeciwwskazań, by któreś z tej dwójki potraktować gorzej.
Co do inteligencji, ja samą siebie też średnio oceniam, aczkolwiek wiem, że w porównaniu z wieloma moimi rówieśniczkami wypadam znacznie lepiej.
ZwykłyFacet napisał/a:Ciekawe pytanie - a ociera się o to co kobieta może dać w życiu mężczyźnie, i co ważniejsze, jakiemu.
Bo jeśli facet ma seks bez związku to właściwie jeden z kobiecych atrybutów odpada.
Dzieci - do tego związku nie trzeba (aczkolwiek wiadomo, że mama i tata by się dla dziecka przydali).
Dom, czyli wszystko co związane z "domowym ogniskiem" - to dzisiejsze kobiety nie interesuje.
Ciepło - a po co skoro "mężczyźni kochają zołzy"?
Pieniądze - ja nie mam wymagań w tym względzie, jedynie żeby nie miała dwóch lewych rąk.
Inicjatywę życiową - tu u wielu kobiet jest bardzo słabo - "może się czegoś pouczymy razem, języków np.?" - "A po co - można iść na zakupy".
Do tego ta niestabilność emocjonalna...
Co innego oczywiście jeśli ktoś ma problemy z kobietami i ogarnięciem takich rzeczy jak seks - a nie oszukujmy się to motywuje wielu facetów do związku (nadzieja na jego regularność) - tu tak, warto "pieskować".
Wiesz jaki typ jest dla mnie najbardziej wartościowy, powtarzałam to już w sumie kilka razy.
Właśnie do takich mężczyzn uderzam.
Takich, którzy chcą seksu, ale w związku, nie gdzieś na boku.
Dzieci również, jednak to dopiero, gdy się jakoś po ludzku ustatkujemy, bo młodą mamusią na utrzymaniu rodziców nie zamierzam zostać.
Poza tym dziecko to spory wydatek i odpowiedzialność. Obecnie o nich nie myślę, bo wiem, że nie jestem na to gotowa.
Ani finansowo, ani mentalnie.
Dlaczego mówisz, że domowe ognisko nie interesuje? Przecież to jest bardzo ważne. Oczywiście jeśli się myśli o związku na poważnie.
A tam, pitolenie. Od lat jest dla mnie jasne, że facet może sprawiać wrażenie twardego jak skała, a nawet on potrzebuje czułości, pochwał, by ktoś go czasem przytulił, rozpieszczał, pokazał, że jest tu dla niego. By go kochał i otoczył opieką w momentach, gdy jest mu to najbardziej potrzebne. Też jesteście ludźmi. Nie różnimy się od siebie aż tak bardzo, wiesz? Rzecz jasna wykluczając wszystkie zaburzone przypadki, ale nie o tych teraz mowa.
Z kasą to u mnie wygląda tak.
Polska nie jest krajem miodem i mlekiem płynącym, więc najlepiej jakby obie osoby pracowały.
Jasne, jak kobieta zajdzie w ciążę, to może pójść na macierzyńskie.
Podobnie jeśli urodzi i np. nie ma z kim zostawiać dziecka, a obcej osobie nie chce go powierzać.
Ale poza tymi dwoma przykładami nie widzę powodów, by tylko mężczyzna miał pracować.
Tylko jeśli oboje pracują, to oboje dzielą się też obowiązkami domowymi. I tak jest najbardziej fair.
Inicjatywa życiowa. Tutaj to już musisz trafić na konkretny typ, który Tobie odpowiada.
Nie urobisz nikogo pod siebie, chyba, że weźmiesz kogoś, kto nie potrafi zdecydować i jakoś taką osobę subtelnie nakierujesz.
Ale ja tam jestem za tym, by od początku patrzeć na to, czy będzie się miało co robić razem, czy coś nas łączy, czy nie będzie tak, że ja będę rozwijała swoje pasje, a dla drugiej strony jedyną pasją będzie nasz związek. To jest materiał na osobę, która staje się uzależniona i robi się z niej bluszczyk. Ludzie muszą mieć swoje życie. Kropka. Bez tego będzie ciężko zbudować coś stabilnego.
To tak jakbyś chciał willę na trzęsawisku stawiać.
Nie przewiduję tu sukcesu, nie wiem jak Ty.
Wiem, że wielu facetów pcha się do związku, bo liczą na seks.
Jednak moim zdaniem taki typowy napaleniec łatwo polegnie.
Bo to są między innymi ci najwięksi desperaci i im podobni, o których swoje zdanie wyraziłam już bardzo jasno 
Znaczy, wiadomo, seks jest ważnym elementem związku.
Ale jeśli to staje się główną motywacją, to zdecydowanie nie myśli się tą głową, co trzeba.
ZwykłyFacet napisał/a:BTW - w poprzedni wątku, zanim został zaspamowany, napisałaś coś mniej więcej takiego - "po co naśladować innych ludzi i ich zachowania, po co podpatrywać" - zdaje się, że masz pasję do języków obcych. Ja też - uczę się między innymi jednego, z kręgu kulturowego, o którym pisałaś w zaspamowanym wątku (tylko nie koreańskiego, a bardziej na północ) - moje pytanie - jak chciałabyś się nauczyć języka bez osłuchania się z native speakerem i powtarzaniem jego akcentu, wymowy etc.?
Chodzi mi o to, że nie podpatrywać NA ŚLEPO.
Tak jak pisałam tutaj.
Żeby wprowadzać mądre rady innych osób w życie, jeśli one nie kolidują z naszymi wartościami, naturą, osobowością.
Jak ktoś ZDROWO się na kimś wzoruje, to wszystko jest okej.
Gorzej jak wpada w obsesję. O tym też pisałam w naszym ulubionym wątku
Trzeba po prostu znać granice i ich nie przekraczać.
Co do języków, to owszem, są jedną z moich pasji.
Koreańskiego na razie się nie uczę, choć książki są już w gotowości.
Najpierw jednak chciałabym ogarnąć japoński, bo jednak od niego się moje zamiłowanie do azjatyckich języków zaczęło.
O ile dzisiaj nie myślę zbyt ciężko, to Ty uczysz się japońskiego, tak?
Czy mówisz o jeszcze innym języku?
P.S. Zaraz doczytam resztę postów innych osób i się jakoś ustosunkuję do nich, ale teraz muszę iść po herbatkę i coś na ząb 
Trochę późno jest, ale co tam... może pójdzie w cycki 